(1302-1373)
Ze znamienitej rodziny Corsinich urodziło sie we Florencyi w dzień
apostoła Andrzeja r. 1302 dziecię, którego wytyczny przebieg życia proroczy
sen matki Peregryny jeszcze przed porodzeniem bliżej określił. Zdawało jej
się bowiem, jakoby wilka w łonie nosiła, który przecież w jagnię się
zamienił, kiedy wszedł w podwoje kościelne. Dziecię pod obrazem wilka i
jagnięcia wyobrażone, otrzymało ze względu na dzień, w którym przyszło na
świat, imię Andrzeja, a zarazem na wyłączną służbę Maryi dawniejszym ślubem
rodziców zostało poświęcone.
Pierwszy obraz snu proroczego miał się w młodości Andrzeja aż nadto
jaskrawie wypełnić, kiedy młodzieniec bogaty, zdolny a wysokiego pochodzenia,
pozwolił się uwikłać ponętami świata i w gronie równych sobie lekkomyślnością
towarzyszy oddał się wyuzdaniu grzechów i występków. Zdawało się więc
słusznie, że służba Maryi nie doczeka się w Andrzeju gorliwego krzewiciela,
aż matka stroskana, niewątpliwie pod wpływem dobrego natchnienia od Boga,
przypomniała marnotrawnemu synowi tak proroczy sen, jak ślub dokonany. Bóg
sprawił, że słowa matki niezwykłe na młodzieńca zrobiły wrażenie; skruszony
przypadł w łzach serdecznych do stóp matki, wybłagał sobie przebaczenie
nie tylko u tej, która mu życie na ziemi dała, ale i u Tego, który duszę jego
stworzył; w kościele Karmelitów przed wizerunkiem Najśw. Maryi Panny zupełną
przyrzekł poprawę życia i jak najgorliwszą służbę Maryi; odtąd miał się
spełnić drugi obraz snu matczynego, bo odtąd Andrzej miał jaśnieć cnotami,
jakie są cechami potulnego jagnięcia.
Pierwszy obraz snu proroczego miał się w młodości Andrzeja aż nadto jaskrawie wypełnić, kiedy młodzieniec bogaty, zdolny a wysokiego pochodzenia, pozwolił się uwikłać ponętami świata i w gronie równych sobie lekkomyślnością towarzyszy oddał się wyuzdaniu grzechów i występków. Zdawało się więc słusznie, że służba Maryi nie doczeka się w Andrzeju gorliwego krzewiciela, aż matka stroskana, niewątpliwie pod wpływem dobrego natchnienia od Boga, przypomniała marnotrawnemu synowi tak proroczy sen, jak ślub dokonany. Bóg sprawił, że słowa matki niezwykłe na młodzieńca zrobiły wrażenie; skruszony przypadł w łzach serdecznych do stóp matki, wybłagał sobie przebaczenie nie tylko u tej, która mu życie na ziemi dała, ale i u Tego, który duszę jego stworzył; w kościele Karmelitów przed wizerunkiem Najśw. Maryi Panny zupełną przyrzekł poprawę życia i jak najgorliwszą służbę Maryi; odtąd miał się spełnić drugi obraz snu matczynego, bo odtąd Andrzej miał jaśnieć cnotami, jakie są cechami potulnego jagnięcia.
Udał się Andrzej do zakonu Karmelitów r. 1318, poddał się próbie
nowicyatu, a pomimo pokus ciężkich ze strony złego ducha, pomimo namowy ze
strony dawniejszych towarzyszy, a nawet jednego ze stryjów swych, przyjął po
roku uroczyście suknię zakonną sług Maryi. Rozbudzone grzechami młodości
żądze zdołał poskromić życiem prawdziwej pokuty i natężoną nauką. To też
przełożeni zakonu wysłali go na dalsze studya do Paryża, skąd wrócił po
trzech latach z tytułem doktora w teologii św., aby roku 1328 przyjąć
upragnione święcenia kapłańskie. Unikając przygotowań wszelkich wspaniałych,
podjętych przez uszczęśliwionych rodziców, młody kapłan odprawił pierwszą
Mszę św. w zaciszu małego klasztorka, oddalonego siedm mil od Florencyi.
Powiadają, że wtenczas doznał Andrzej niebiańskiego widzenia, bo Matka Boża
miała go obrać wówczas na szczególniejszego sługę swego.
Po niedługiej działalności kaznodziejskiej we Florencyi, mieście swym
rodzinnym i po pobycie u stryja swego, kardynała Corsini w Awignonie we
Francyi, został żarliwy krzewiciel czci Maryi przeorem klasztoru
florenckiego; już teraz zajaśniał nadprzyrodzoną siłą cudów i proroctw, a
wszystkich budował przykładnością życia i wzorem swych cnót wybitnych. Nie
dziw tedy, że został wybrany biskupem w Fiesole, o trzy mile od Florencyi
odległego. Andrzej ucieczką starał się usunąć od ofiarowanego mu zaszczytnego
ciężaru, ale Opatrzność inaczej zawyrokowała, bo dziecię trzyletnie wykryło
miejsce jego pobytu; nie wahał się już przyjąć święceń biskupich, kiedy w
przebiegu całej sprawy upatrywać musiał wyraźny palec Boży. Został Andrzej
następcą apostołów r. 1360 w 58. roku życia swego, a miał urząd swój sprawiać
jeszcze przez lat trzynaście.
Świątobliwy biskup nie zmienił nie tylko w niczem pokutniczego życia, ale
nadto jego trudy pomnożył, bo coraz to nowe obmyślał sobie umartwienia. Nosił
szatę pokutniczą, dręczył się pasem żelaznym, biczował się codziennie,
codziennie też odmawiał psalmy pokutne, sypiał na gołej ziemi tylko po kilka
godzin. Ćwiczył się w rozmyślaniach długich, w ostrych postach, w stałych
czytaniach Pisma św. Takie i inne jeszcze liczne środki zupełnego zaparcia
się sprawiły, że Bóg obdarzał go łaskami i cudów, i jednania powaśnionych z
sobą osób. Spełniając dawny swój zwyczaj umywania nóg co czwartek, samym
dotknięciem uleczył wrzody jednego z ubogich, którym z serdeczną pociechą się
oddawał przez jałmużnę jak najobfitszą. Kiedy mu pewnego razu zabrakło
żywności do rozdawania, cudownie resztki chleba pomnożył tak, że starczył na
zaspokojenie głodnych przyjaciół ubogich. Aniołem pokoju nazywali Andrzeja
wszyscy, bo wszędzie, gdzie tylko powstała niezgoda, zdołał nieprzyjaciół z
sobą pojednać. Na rozkaz papieża Urbana V. udał się nawet do Bologni, aby
pogodzić rozszalałe zawziętością na siebie stronnictwa szlachty i ludu. Taka
miłość pod wpływem Andrzeja zapanowała wśród rozgoryczonych mieszkańców, że
nigdy za życia jego nie powstał już tam ani najmniejszy cień jakiejkolwiek
waśni.
Roku 1372 zachorował niespodzianie biskup podczas Mszy św. w uroczystość
Bożego Narodzenia. Matka Boża objawiła mu, że śmierci się spodziewać musi
dnia 6 stycznia. Rzeczywiście niedomagania z dnia na dzień się powiększały;
czas choroby zużywał na sumienne porachowanie się z życiem i na
przygotowanie, aby z niego zdać dokładną sprawę Sędziemu Niebieskiemu. W dniu
oznaczonym przeniósł się Andrzej Corsini do wiecznej chwały. Lud już za życia
nazywał swego biskupa świętym; świętym też głosił go i po śmierci, a cuda
liczne potwierdzały ogólne przekonania. Dlatego też papież Eugeniusz IV.
pozwolił wystawić szczątki świętego biskupa ku czci powszechnej, a papież
Urban VIII. uroczyście zaliczył go w roku 1629 w poczet świętych Kościoła
Chrystusowego. Na cześć św. Andrzeja ozdobił wspaniale papież Klemens XII. z
rodziny Corsinich kaplicę, w której spoczywało ciało jego; nadto w kościele
św. Jana Laterańskiego nową postawił kaplicę pod wezwaniem św. Andrzeja,
którą obrał sobie na miejsce wiecznego spoczynku. Kościół czci pamięć św.
Andrzeja Corsini na dniu 4 lutego.
Po niedługiej działalności kaznodziejskiej we Florencyi, mieście swym rodzinnym i po pobycie u stryja swego, kardynała Corsini w Awignonie we Francyi, został żarliwy krzewiciel czci Maryi przeorem klasztoru florenckiego; już teraz zajaśniał nadprzyrodzoną siłą cudów i proroctw, a wszystkich budował przykładnością życia i wzorem swych cnót wybitnych. Nie dziw tedy, że został wybrany biskupem w Fiesole, o trzy mile od Florencyi odległego. Andrzej ucieczką starał się usunąć od ofiarowanego mu zaszczytnego ciężaru, ale Opatrzność inaczej zawyrokowała, bo dziecię trzyletnie wykryło miejsce jego pobytu; nie wahał się już przyjąć święceń biskupich, kiedy w przebiegu całej sprawy upatrywać musiał wyraźny palec Boży. Został Andrzej następcą apostołów r. 1360 w 58. roku życia swego, a miał urząd swój sprawiać jeszcze przez lat trzynaście.
Świątobliwy biskup nie zmienił nie tylko w niczem pokutniczego życia, ale nadto jego trudy pomnożył, bo coraz to nowe obmyślał sobie umartwienia. Nosił szatę pokutniczą, dręczył się pasem żelaznym, biczował się codziennie, codziennie też odmawiał psalmy pokutne, sypiał na gołej ziemi tylko po kilka godzin. Ćwiczył się w rozmyślaniach długich, w ostrych postach, w stałych czytaniach Pisma św. Takie i inne jeszcze liczne środki zupełnego zaparcia się sprawiły, że Bóg obdarzał go łaskami i cudów, i jednania powaśnionych z sobą osób. Spełniając dawny swój zwyczaj umywania nóg co czwartek, samym dotknięciem uleczył wrzody jednego z ubogich, którym z serdeczną pociechą się oddawał przez jałmużnę jak najobfitszą. Kiedy mu pewnego razu zabrakło żywności do rozdawania, cudownie resztki chleba pomnożył tak, że starczył na zaspokojenie głodnych przyjaciół ubogich. Aniołem pokoju nazywali Andrzeja wszyscy, bo wszędzie, gdzie tylko powstała niezgoda, zdołał nieprzyjaciół z sobą pojednać. Na rozkaz papieża Urbana V. udał się nawet do Bologni, aby pogodzić rozszalałe zawziętością na siebie stronnictwa szlachty i ludu. Taka miłość pod wpływem Andrzeja zapanowała wśród rozgoryczonych mieszkańców, że nigdy za życia jego nie powstał już tam ani najmniejszy cień jakiejkolwiek waśni.
Roku 1372 zachorował niespodzianie biskup podczas Mszy św. w uroczystość Bożego Narodzenia. Matka Boża objawiła mu, że śmierci się spodziewać musi dnia 6 stycznia. Rzeczywiście niedomagania z dnia na dzień się powiększały; czas choroby zużywał na sumienne porachowanie się z życiem i na przygotowanie, aby z niego zdać dokładną sprawę Sędziemu Niebieskiemu. W dniu oznaczonym przeniósł się Andrzej Corsini do wiecznej chwały. Lud już za życia nazywał swego biskupa świętym; świętym też głosił go i po śmierci, a cuda liczne potwierdzały ogólne przekonania. Dlatego też papież Eugeniusz IV. pozwolił wystawić szczątki świętego biskupa ku czci powszechnej, a papież Urban VIII. uroczyście zaliczył go w roku 1629 w poczet świętych Kościoła Chrystusowego. Na cześć św. Andrzeja ozdobił wspaniale papież Klemens XII. z rodziny Corsinich kaplicę, w której spoczywało ciało jego; nadto w kościele św. Jana Laterańskiego nową postawił kaplicę pod wezwaniem św. Andrzeja, którą obrał sobie na miejsce wiecznego spoczynku. Kościół czci pamięć św. Andrzeja Corsini na dniu 4 lutego.
Nauka
Św. Andrzej spędzał noce całe na modlitwie, a dnie na spełnianiu
dobrych uczynków, na pouczaniu swych wiernych. Kto pozna wartość czasu i
dobrze zeń korzysta, ten spokojnie zdawać będzie Bogu sprawę z chwil życia mu
przeznaczonych. Ale nie ostoją się wobec Boga ścisłej sprawiedliwości ci, co
dnie, a nawet noce spędzają na leniwej nieczynności, na niepotrzebnych a
długich odwiedzinach, na troskach o wygody ciała, na próżnych i gorszących,
nieraz bluźnierczych rozmowach; tem mniej wobec Boga się ostoją ci, co czas
spędzają w towarzystwie lekkich osób, na hulankach, tańcach zabijających i
ducha, i ciała, na pijaństwach i namiętnych grach w karty. A przecież od
użytku czasu zawisła cała nasza wieczność - szczęśliwa lub nieszczęśliwa.
Używajmy więc zbawiennie czasu, a prośmy o łaskę siły do tego słowami
św. Andrzeja: Najśw. Panno Maryo, od kiedy twym sługą jestem dzień i noc z
całą pilnością chcę pełnić winną Tobie służbę. Proś miłosiernego Syna Swego,
aby zechciał mi przebaczyć grzechy młodości! Straciłem Twoje i Jego
upodobienie grzechami dotychczasowymi, odtąd chcę je zupełnie odzyskać
uczciwą poprawą życia. Wytyczną dla mnie tylko Bóg, bo Bóg mnie zawsze widzi,
chociażbym miał się ukryć przed swoimi przełożonymi.
Mianowicie w cierpieniach i chorobach zachowaj równowagę duchową
doskonałości chrześcijańskiej za przykładem i wzorem św. Andrzeja. Pamiętaj
na słowa Pisma św.: Karania Pańskiego, synu mój, nie odrzucaj, ani nie
ustawaj, gdy od niego karan będziesz, bo kogo Pan miłuje, karze; a jako
ojciec w synie kocha się (Przypow. 3. 11-12).
Używajmy więc zbawiennie czasu, a prośmy o łaskę siły do tego słowami św. Andrzeja: Najśw. Panno Maryo, od kiedy twym sługą jestem dzień i noc z całą pilnością chcę pełnić winną Tobie służbę. Proś miłosiernego Syna Swego, aby zechciał mi przebaczyć grzechy młodości! Straciłem Twoje i Jego upodobienie grzechami dotychczasowymi, odtąd chcę je zupełnie odzyskać uczciwą poprawą życia. Wytyczną dla mnie tylko Bóg, bo Bóg mnie zawsze widzi, chociażbym miał się ukryć przed swoimi przełożonymi.
Mianowicie w cierpieniach i chorobach zachowaj równowagę duchową doskonałości chrześcijańskiej za przykładem i wzorem św. Andrzeja. Pamiętaj na słowa Pisma św.: Karania Pańskiego, synu mój, nie odrzucaj, ani nie ustawaj, gdy od niego karan będziesz, bo kogo Pan miłuje, karze; a jako ojciec w synie kocha się (Przypow. 3. 11-12).