(Żyły około roku Pańskiego 253)
Święta Wiktoria, której imię w łacińskim języku
znaczy "Zwycięstwo"
i która słusznie je nosiła, gdyż poniósłszy
śmierć za wiarę, odniosła świetny triumf nad
nieprzyjaciółmi Chrystusa, była rodem z Tivoli,
jednego z najdawniejszych miast włoskich, położonego w
pobliżu Rzymu. Przyszła na świat w początkach
trzeciego wieku, z rodziców znamienitych rodem i
majątkiem, a jeszcze bardziej cnotami
chrześcijańskimi. Gdy Wiktoria dorosła, postanowili
wydać ją za mąż, za jednego z najznakomitszych panów
rzymskich, Eugeniusza, młodzieńca szlachetnego, ale
poganina. Wiktoria zrazu bardzo się zdziwiła, że
rodzice przeznaczają jej na małżonka człowieka
wychowanego i żyjącego w bałwochwalstwie, ale ci
przekonani byli, że go łatwo nawróci i będzie z nim
najszczęśliwsza. Wiktoria uległa woli rodziców, tym
bardziej, że Eugeniusz bardzo się jej podobał i sama
żywiła nadzieję, że duszę jego pozyska Chrystusowi.
Kiedy Wiktoria była już zaręczona z Eugeniuszem,
jeden z panów rzymskich, imieniem Tytus Aureliusz,
także poganin, zaczął się starać o rękę jej
przyjaciółki Anatolii. Rodzice Anatolii byli mu bardzo
przychylni, ona jednak ani słyszeć o zamęściu nie
chciała i złożyła ślub dozgonnej czystości.
Widząc, że sam nie zdoła złamać jej stanowczego
oporu, udał się Tytus do Wiktorii i prosił ją o
wstawiennictwo. Wiktoria chętnie się tego podjęła, a
nawet zapewniła go, że skłoni Anatolię do zawarcia z
nim ślubów małżeńskich, po czym poszła do niej i
po serdecznym przywitaniu wręcz przystąpiła do rzeczy,
mówiąc: "Wiesz o tym, moja droga, że równie jak ty,
mam szczęście być chrześcijanką, że więc nie mogę
dawać ci rady, które by były przeciwne dobru twojej
duszy. Dowiedziałam się, że opierasz się woli
rodziców, którzy chcą cię wydać za Tytusa
Aureliusza. Dlaczegoż nie miałabyś ich usłuchać, tak
jak ja uczyniłam, przyrzekając rękę Eugeniuszowi?
Powinnaś być przekonaną, że sam Pan Bóg objawia ci
swą wolę przez rozkaz tych, którzy nam Jego na ziemi
zastępują. Niedobrze czynisz, sprzeciwiając się w tym
ojcu i matce. Pan Bóg przecież nie potępia
małżeństwa i ty, i ja możemy się w tym stanie
uświątobliwić, i nawet sądzę, że Pan Bóg powołuje
nas do tego związku na większą chwałę swoją.
Wprawdzie Eugeniusz i Tytus Aureliusz są poganami, lecz
czyż nie dlatego właśnie przeznaczyła ich
Opatrzność Boska nam za małżonków, abyśmy ich
przywiodły do prawdziwej wiary? Obaj są szlachetnego
usposobienia i mają tyle rozumu, że nietrudno nam
będzie przekonać ich o wyższości naszej religii nad
pogańską. Pomyśl, jak wielkiej doznamy pociechy, gdy
tak piękne dusze pozyskamy naszemu Bogu! Co do mnie,
wierz mi, że dlatego głównie zgodziłam się na
poślubienie Eugeniusza, że mam nadzieję uczynić z
niego doskonałego chrześcijanina. Zrób i ty podobną
intencję, wychodząc za Tytusa, a wyrwiemy szatanowi te
dwie tak zacne i znakomite dusze!" - Anatolia
wysłuchała spokojnie przemowy swojej przyjaciółki, a
gdy skończyła, tak się do niej odezwała: "Moja
droga Wiktorio, bądź pewna, że i ty, i ja możemy
nierównie świetniejsze zawrzeć związki, niż te,
które byśmy zawarły z tymi dwoma młodzieńcami.
Przyznaję wraz z tobą, że stan małżeński jest
świętym stanem, lecz zgodzisz się przecież ze mną,
że doskonalszy jest stan świętego dziewictwa. Dusze,
które trwają w tej cnocie za łaska Bożą, stanowią w
Niebie nieodstępny orszak Baranka Bożego, za którym,
jak nas uczy Pismo Boże, ślad w ślad postępują, jako
Jego wybrane oblubienice. Pan Bóg nie potępia
małżeństwa, to prawda, lecz nierównie więcej chwali
dziewictwo, Eugeniusz chce cię pojąć za małżonkę,
lecz wierz mi, bo ja cię znam dobrze, że Pan Jezus
gorąco pragnie, abyś się stała Jego oblubienicą.
Wybieraj więc i zastanów się, komu masz dać
pierwszeństwo. Co do mnie, nie waham się wcale: nikt
inny prócz Jezusa nie będzie moim oblubieńcem.
Ponieważ mówimy otwarcie, a nigdy nic przed tobą nie
ukrywałam, więc i teraz zwierzę ci się ze
wszystkiego. Gdy się dowiedziałam, że Tytus Aureliusz
prosił rodziców o moją rękę, nierada temu pobiegłam
do mojej kapliczki i tam długo się modliłam. Pan Bóg
natchnął mnie, abym zrobiła ślub dozgonnej
czystości. Tegoż dnia, aby Panu Bogu podziękować za
tę łaskę, sprzedałam wszystkie moje kosztowności i
klejnoty, po czym rozdałam pieniądze ubogim. Nocy
następnej miałam widzenie. Stanął przede mną
przecudnej postaci młodzieniec, światłością
niebieską jaśniejący; na głowie miał złotą koronę,
a odziany był w szatę purpurową. Po chwili rzekł do
mnie: "Gdyby ludzie znali wartość i piękność
dziewictwa, gdyby pojąć mogli, jakie ta cnota niebieska
zjednywa nagrody, każdy oddałby wszystko, co posiada,
aby nabyć tę najdroższa perłę, a wszystko za nią
poświęciwszy, widziałby, że prawie za nic ją
otrzymał". Wzruszona tym widzeniem i tymi słowy,
padłam na kolana i ze łzami prosiłam Pana Jezusa, aby
jeśli to On stoi przede mną, raczył mnie jeszcze
pouczyć. Wtedy tak znowu do mnie przemówił:
"Dziewictwo jest jakby królewską purpurą,
wynoszącą tych, którzy są w nią przyodziani, i
umieszczającą ich obok tronu Baranka w Niebie.
Dziewictwo jest najkosztowniejszym klejnotem, niemającym
ceny; jest to skarb nad skarbami, którym Pan Bóg
obdarza największych swoich ulubieńców. Zły duch
przeto, odwieczny złodziej, dokłada wszelkich starań,
aby wydrzeć ten skarb temu, kto go posiada. Pan Bóg
uprzywilejował cię w sposób szczególny, obdarzając
cię tą cnotą, dochowaj jej więc jak najstaranniej.
Jest to kwiat najmilszy oczom Boskim, ale może
zwiędnąć za lada silniejszym powiewem wiatru; strzeż
go więc pilnie od wszelkiej szkody, tym bardziej, że go
posiadasz w wysokim stopniu".