"O MATERIALNYM POSIADANIU URZĘDU
PAPIESKIEGO" - JE Ks. Bp Donald Sanborn
I. O autorytecie rozważanym konkretnie, albo o papieżu bądź o królu.
1. Autorytet można rozważać w jego formalnym pojęciu, albo w konkretnym przypadku. Aby nie doszło do zamieszania w dziedzinie pojęć, należy najpierw rozróżnić pomiędzy autorytetem rozważanym w sobie, to znaczy samą władzą królewską lub papieską, oraz autorytetem rozważanym w konkretnym przypadku, to znaczy konkretnym królem lub papieżem.
2. Autorytet rozważany w konkretnym przypadku polega na połączeniu, które powstaje ze złączenia dwóch części, a mianowicie materii i formy, podobnie jak w przypadku każdej substancji. Materią pierwszą jest pierwszy podmiot dowolnej rzeczy, którego obecność tworzy tę rzecz w sposób istotny. Formą substancjalną jest akt pierwszy wraz z materią pierwszą, tworzące razem jedność albo to, co określa rzecz do pewnego sposobu istnienia. Przyczyna materialna jest tym, z czego powstaje dane rzecz. Przyczyna formalna określa materię i w pewnym sposób ją udoskonala. Forma przypadłościowa jest podobna (analoga) do formy substancjalnej, o ile substancja której ma przysługiwać przypadłość staje się materią w stosunku do formy przypadłościowej, która ją udoskonala. Forma substancjalna nadaje rzeczy istnienie w sposób zasadniczy, a forma przypadłościowa tylko istnienie co do danej formy, a nie istnienie jako takie. Aby mogło powstać złożenie (w tym przypadku król albo papież), jest konieczne, aby forma była przyjęta przez materię zdolną i przygotowaną (disposita) do przyjęcia tej formy. Przyczyna tego stanu rzeczy polega na tym, że części nie mogą się wzajemnie zjednoczyć i uformować złożenia, jeżeli nie pozostają do siebie we wzajemnym stosunku (proportionem). Święty Tomasz z Akwinu powiada bowiem, że „Właściwy stosunek materii do formy jest dwojakiego rodzaju, a mianowicie polega na naturalnym porządku jaki posiada materia w stosunku do formy oraz na oddaleniu przeszkody [dla zaistnienia tego połączenia]”. Staje się więc oczywistym, że autorytet rozważany w konkretnym przypadku (na przykład król lub papież) składa się z materii, którą jest człowiek oraz z formy, która polega na zdolności do stanowienia prawa. Przez tą formę osoba staje się przełożonym dla swych poddanych. Nie każdy jednak człowiek jest zdolny do przyjęcia takiej formy przypadłościowej, ale tylko ten, który posiada wszystkie doskonałości niezbędne dla przyjęcia formy przypadłościowej autorytetu. Jeżeli istnieje brak w zakresie porządku naturalnego (w dziedzinie materii w stosunku do formy), albo pojawia się przeszkoda, to materia nie może się połączyć z formą. Na przykład, dziecko, albo człowiek chory psychicznie, chociaż jest człowiekiem i jako taki, na mocy porządku natury zdolny jest do przyjęcia na siebie autorytetu, to jednak nie nadaje się do tego z powodu przeszkody, gdyż brak mu zdolności intelektualnej, potrzebnej dla wspierania dobra wspólnego. Podobnie gdy ktoś nie jest obywatelem pewnego narodu, to nie może być jego głową, gdyż nie jest możliwe, aby ktoś był głową ciała nie będąc jego członkiem. Również gdyby osoba świecka albo prosty kapłan został wybrany na urząd papieski, ale odmówił przyjęcia konsekracji biskupiej, to nie może uzyskać autorytetu papieskiego, ponieważ brak mu doskonałości koniecznej dla wspierania dobra wspólnego w Kościele. Jest więc oczywiste, iż konieczne są pewne zdolności albo formy przypadłościowe, które udoskonalają człowieka, aby człowiek ten mógł stać się bliższą materią dla przyjęcia formy autorytetu.
II. O autorytecie rozważanym formalnie.
3. Teologowie i filozofowie powszechnie wyprowadzają autorytet z pojęcia prawa. Powszechna zatem definicja autorytetu stwierdza, że jest to zdolność do stanowienia prawa. Osoba ciesząca się autorytetem posiada uprawnienie do zobowiązywania poddanych sobie do czynienia czegoś, albo unikania czegoś innego. Na podstawie pojęcia prawa należy więc przyjąć pojęcie autorytetu, o ile zdolność bierze swą specyfikę ze swego działania i przedmiotu.
4. Pojęcie prawa według św. Tomasza stwierdza, że jest to: „przyporządkowanie rozumu ku dobru wspólnemu, ogłoszone przez tego, kto troszczy się o daną społeczność”. [I dalej:] Prawo przysługuje temu, co stanowi zasadę ludzkich działań, gdyż jest zasadą i miarą postępowania. Podobnie zaś jak rozum jest zasadą działań ludzkich, tak samo w samym rozumie istnieje zasada dla wszystkiego innego. Jest więc konieczne, aby tej zasadzie przynależało prawo w sposób zasadniczy i najpełniejszy. – Pierwszą zaś zasadą działania, będąc motywem postępowania, jest ostateczny cel. Ostatecznym zaś celem życia ludzkiego jest szczęśliwe życia albo błogosławieństwo, tak jak to pokazaliśmy we wcześniejszych rozważaniach. Dlatego jest konieczne, aby prawo dotyczyło w najwyższym stopniu porządku kierującego ku błogosławieństwu. – Z kolei, ponieważ każda część jest podporządkowana całości tak jak to, co jest niedoskonałe wobec doskonałego, a jeden człowiek jest częścią społeczności doskonałej, jest więc konieczne, aby prawo właściwie dotyczyło porządku wiodącego do szczęścia wspólnego. Dlatego również Arystoteles, w przytoczonej definicji porządku prawnego, wspomina o szczęśliwości i społeczności politycznej. Powiada bowiem w piątej księdze „Etyki nikomachejskiej”, że słusznym porządkiem prawnym nazywamy przepisy rzeczywiście zachowujące stan szczęśliwości i jego elementy w warunkach życia państwowego (politica communicatione): państwo zaś jest doskonałą społecznością, tak jak to jest powiedziane w pierwszej księdze „Polityki”. W przypadku dowolnego zaś rodzaju to, co jest w nim „najbardziej”, jest zasadą dla innych rzeczy, a inne rzeczy są jej podporządkowane: tak jak ogień, który jest w największym stopniu gorący i jest przyczyną gorąca w mieszanych ciałach, które o tyle są nazywane gorącymi, o ile mają swój udział w gorącu wziętym od ognia. Z tego powodu prawo w sensie najmocniejszym rozważa się w odniesieniu do dobra wspólnego, a z kolei dowolny nakaz dotyczący poszczególnej kategorii działań posiada charakter prawa zgodnie z porządkiem wobec do dobra wspólnego. Dlatego każde prawo jest przyporządkowane dobru wspólnemu. Celem zaś prawa jest dobro wspólne. Prawo jest podporządkowane dobru wspólnemu. Istnieją zaś dwa rodzaje praw niesprawiedliwych. Po pierwsze sprzecznych z dobrem człowieka, (...) a są one bardziej aktami przemocy niż prawa. (...) Po drugie prawa mogą być niesprawiedliwe wskutek sprzeczności z dobrem pochodzącym od Boga.Tak więc zdaniem św. Tomasza, i ogólnie w opinii teologów scholastycznych prawo pozostaje w istotnym porządku wobec dobra wspólnego, w ten sposób, że gdy brak tego porządku, wtedy również brakuje siły obowiązującej prawa, a także samej nazwy „prawo”.
5. Definicja autorytetu: Autorytet jest zdolnością moralną osoby (czy to pojedynczej, czy zbiorowej), która sprawuje troskę nad społecznością, do ustanawiania, ogłaszania i wykonywania pojedynczych rozporządzeń (ordinationes particulares) koniecznych lub użytecznych w zmierzaniu do dobra wspólnego. Niemal wszystkie definicje podawane przez scholastyków odpowiadają tej, która została tu podana. Zigliara definiuje autorytet jako: władzę, zdolność, albo uprawnienie do rządzenia państwem. Billot [zaś powiada]: przez władzę polityczną określamy władzę kierowania ludem w kierunku spokoju i rozwoju. Meyer [stwierdza, że jest to]: uprawnienie do kierowania społeczności świeckiej do właściwego jej celu. Wedle Liberatore [autorytet to]: prawo rządzenia państwem, zaś Taparelli [stwierdza]: określam autorytetem takie prawo, które zobowiązuje do wypełniania wyłącznie dobra (chiamo autorità un diritto di render obligatorio ciò che sarebbe puramente honesto). Schiffini [pisze że autorytet to]: uprawnienie do zobowiązywania członków społeczności dla osiągnięcia jej celu; a Cathrein: uprawnienie do nakładania zobowiązań na członków społeczności, aby swoimi działaniami brali udział w dążeniu do dobra wspólnego.
Wynika stąd, że autorytet zdefiniowany w ten sposób należy zaliczyć do rodzaju sprawności do działania (habitus operativi). O ile zaś jest sprawnością, przyjmuje więc postać albo definicję od swego przedmiotu formalnego. Formalną zaś i zasadniczą sprawnością autorytetu jest przedkładanie (latio), ogłaszanie i wykonywanie praw. Formalnym zaś przedmiotem prawa jest wspieranie dobra wspólnego. Za pośrednictwem więc prawa autorytet w sposób konieczny, istotny i w swoim obrębie jest podporządkowany wzrostowi dobra wspólnego. Wynika stąd, że osoba ciesząca się autorytetem powinna posiadać habitualny (polegający na usposobieniu) zamysł do wspierania dobra wspólnego, a w przeciwnym razie nie mogłaby posiadać autorytetu. Należy mieć zamysł habitualny, gdyż autorytet kościelny lub świecki ze swej natury jest uprawnieniem ciągłym, a nie tylko przechodnim, ani „na sposób czynności”, jak to stwierdzamy na przykład w sytuacji kapłana, który nie posiadając habitualnej jurysdykcji udziela rozgrzeszenia umierającemu. Zamysł wspierania dobra wspólnego powinien ponadto być obiektywny, a nie tylko subiektywny. Innymi słowy, nie wystarczy, aby ten, kto cieszy się autorytetem, zmierzał do dobra wspólnego danej społeczności w swej woli, ale jest jeszcze koniecznym, aby zamierzone dobro było prawdziwym i rzeczywistym dobrem wspólnym. Dzieje się tak z tego powodu, że prawo definiuje się jako przyporządkowanie rozumu dobru wspólnemu. Skoro więc wola przełożonego staje się normą wiążącą w sumieniu, jest więc konieczne, aby wola ta zmierzała do rzeczywistego dobra wspólnego. W przeciwnym razie nie zostanie spełniona definicja prawa. Z tego samego powodu prawo, które sprzeciwia się prawu wyższemu nie wiąże w sumieniu, jest złym prawem, któremu wszyscy powinni się przeciwstawić. W takim przypadku przełożony nie posiada autorytetu, ani uprawnienia (ius) aby wprowadzać takie prawo.
6. Autorytet w sposób istotny jest podporządkowany dobru wspólnemu. Zakładając społeczność, ludzie łączą się dla pewnego wspólnego celu działania. Tym „wspólnym celem działania” jest dobro wspólne społeczności. Ponieważ istnieje jedno dobro, zatem jest konieczne i naturalne, aby grono osób złączonych w społeczności wyznaczało jedno osobę – czy to fizyczną czy też moralną – dla opieki nas całą społecznością, aby ta osoba prowadziła całą społeczność do właściwych dla tej społeczności celów, albo inaczej do dobra wspólnego.
Władza królewska, a zatem również król, jest definiowany na podstawie zdolności do stanowienia prawa, która z kolei jest definiowana na podstawie swego podporządkowania dobru wspólnemu. Autorytet zatem w sposób istotny jest podporządkowany dobru wspólnemu za pośrednictwem prawa, którego przedkładanie jest formalnym przedmiotem autorytetu.
7. Każdy autorytet pochodzi od Boga. Każdy autorytet ma oparcie w autorytecie Boga, w samej Bożej Opatrzności, która porządkuje (ordinat) i prowadzi (promovet) w sposób nieomylny wszystkie rzeczy w kierunku celów przeznaczonych tym rzeczom. Zatem wspomiana zdolność do stanowienia prawa, jaką posiada król, jest samym tylko udziałem w działaniu Bożej Opatrzności i w wiecznym prawie, które kieruje wszystkimi rzeczami.
Przedkładanie prawa, dokonane przez króla jest tylko udziałem w samym Bożym przedkładaniu prawa wiecznego, z którego prawo ludzkiego wyprowadza swą siłę wiążącą. Posłuszeństwo okazywane i należne prawu ludzkiemu jest pośrednio posłuszeństwem samemu Bogu, od którego prawo uzyskuje swą moc wiążącą. Podstawowym więc fundamentem stosunku pomiędzy królem a poddanym jest sama Boża Opatrzność, której należne jest pełne posłuszeństwo jako Stwórcy i Najwyższemu Dobru oraz ostatecznemu Celowi wszelkiego stworzenia. Relacja pomiędzy królem a poddanym pochodzi od Boga, a nie od społeczności. Niemniej jednak istnieje potrzeba, aby społeczność wyznaczała w sposób zgodny z prawem, albo w imieniu całej społeczności, tą osobę, która ma uzyskać autorytet królewski.
8. Władza królewska tworzy wzajemne stosunki. Zdolność do stanowienia prawa, która jest czynną możnością, jest czynnikiem który czyni człowieka królem. Z kolei zaś zobowiązanie do posłuszeństwa prawu czyni człowieka poddanym. Król, albo posiadacz władzy królewskiej odnosi się do całej społeczności jako rzecznik (promotor) dobra wspólnego. Natomiast cała wspólnota odnosi się do rzecznika dobra wspólnego jak rzeczy kierowane do dobra. Król posiada uprawnienie do stanowienia prawa, gdyż Bóg udzielił mu uprawnienia do kierowania społeczności ku jej dobru wspólnemu. Poddani króla mają obowiązek posłuszeństwa, gdyż Bóg nadał im obowiązek posłuszeństwa wobec osoby stanowiącej prawo. Zatem fundamentem stosunku pomiędzy królem a poddanym jest w pierwszym rzędzie sama Wszechmoc i Opatrzność Boża, a drugorzędnie nadanie władzy królewskiej samemu królowi oraz odpowiadających tej władzy obowiązków u poddanych. Królem zatem staje się osoba, która (1) przyjmuje wyznaczenie zgodne z prawem od całej społeczności dla wspierania dobra wspólnego, oraz (2) przyjmuje nadanie autorytetu od Boga. Skoro zatem społeczność „rodzi” króla, o ile wyznacza kogoś dla dbałości o dobro wspólne całej społeczności, to w ten sposób powstają dwie wzajemne relacje, podobnie jak w przypadku naturalnego rodzenia: z jednej strony rodzi się król, które jest ustanawiany królem po przez relację autorytetu względem poddanych, a z drugiej strony rodzą się poddani, którzy stają się poddanymi wskutek swej relacji względem króla. Ponieważ zaś król „rodzi się” wyłącznie w ramach porządku względem dobra wspólnego, wynika stąd, że relacje autorytetu i podporządkowania mogą przetrwać wyłącznie o tyle, o ile trwa porządek nakierowany na osiągnięcie dobra wspólnego, a jeżeli ten porządek ulegnie zniszczeniu, to przestaje także istnieć sama relacja. Osoba zatem, która zamierza ogłosić błąd, albo szkodliwe przepisy dyscyplinarne, nie może być prawdziwym papieżem, gdyż dobro prawdy w dziedzinie wiary i obyczajów jest w sposób istotny elementem misji Kościoła, powierzonym przez Chrystusa.
9. Warunki niezbędne do przyjęcia władzy królewskiej. Przypominamy wypowiedź św. Tomasza o konieczności stosunku pomiędzy materią i formą, które powinny być uformowane w jedno złożenie: „Właściwy stosunek materii do formy ma dwojaki charakter, a mianowicie polega na naturalnym przyporządkowaniu materii do formy oraz na oddaleniu przeszkody”. Nie można więc otrzymać władzy królewskiej, nawet gdy ktoś posiada zgodne z prawem wyznaczenie, jeśli brak naturalnego przyporządkowania materii do formy i występuje przeszkoda. Brak przyporządkowania nie daje się usunąć, gdy pochodzi z przeszkody naturalnej, ale daje się usunąć, gdy jest skutkiem pewnej przeszkody moralnej. Wskutek braku przyporządkowania w zakresie porządku fizycznego, ani osoby obłąkane, ani niewiasty nie mogą otrzymać władzy papieskiej, gdyż przeszkody fizyczne uniemożliwiają przyjęcie tej władzy. W takich przypadkach brak przyporządkowania jest stały, a osoby takie nie są zdolne, aby w sposób ważny otrzymać mianowanie [na urząd papieski]. Wskutek zaś przeszkody w ramach porządku moralnego nie można otrzymać władzy papieskiej, gdy osoba stwarza jakąkolwiek przeszkodę moralną, świadomą i dającą się usunąć, na przykład przez odmowę przyjęcia święceń biskupich, albo zamiar nauczania błędu czy też ogłaszania szkodliwych przepisów dyscyplinarnych, albo też odmowę przyjęcia chrztu (w przypadku gdy wybrany jest katechumenem, jak na przykład św. Ambroży, gdy był wybrany na stolicę biskupią w Mediolanie). Osoby te mogą być w sposób ważny wybrane, gdyż przeszkoda daje się usunąć, ale autorytet od Boga nie będzie udzielony, dopóki przeszkoda nie zostanie usunięta. Przyczyna polega na tym, że osoby takie nie są zdolne do wspierania dobra wspólnego, dopóki nie zostanie usunięta przeszkoda. Skoro zaś przeszkoda ma charakter moralny i wynikający z wolnej decyzji, dlatego przeszkoda sprowadza się do braku zamysłu wspierania dobra wspólnego. Bóg zatem, który jest Niezależnym Dobrem nie może nadać władzy osobie stwarzającej świadomą przeszkodę w zakresie wspierania dobra wspólnego.
10. Podsumowanie. Autorytet rozważny w konkretnym przypadku polega na połączeniu dwóch części, a mianowicie materii i formy, podobnie jak w przypadku każdej substancji. Częścią materialną autorytetu jest zgodne z prawem wyznaczenie pewnej osoby dokonane przez całą wspólnotę. Osoba ta otrzymuje władzę królewską. Część formalna autorytetu polega na zdolności do ustanawiania praw. Zdolność ta (albo prawo) w sposób istotny jest przyporządkowana dobru wspólnemu, za pośrednictwem prawa, za pomocą którego zdolność jest oceniana (prawo jest jej przedmiotem formalnym), aby po odejściu od zasady dobra wspólnego sama zdolność również ulegała utracie.Wszelki autorytet pochodzi od Boga, którego Wszechmoc i Opatrzność są podstawowym oparciem dla stosunku pomiędzy królem a poddanym. Autorytet jest nadawany bezpośrednio od Boga tej osobie, która posiada zgodne z prawem wyznaczenie, o ile istnieje porządek naturalny umożliwiający przyjęcie formy autorytetu i brak przeszkody w tym zakresie. Dlatego koniecznym warunkiem do przyjęcia formy autorytetu od Boga jest zamysł dążenia do dobra wspólnego, u tej osoby, która jest wyznaczona, aby przyjąć na siebie troskę o całą społeczność.
II. O autorytecie rozważanym materialnie, albo o prawnym wyznaczeniu do przyjęcia władzy królewskiej.
11. Kto rządzi prawnie, a kto bezprawnie? Autorytet, jako czynna władza albo zdolność, jest zatem dyspozycją i przypadłością orzekaną o rzeczy (accidens prædicamentale), gdyż nie może istnieć poza podmiotem, który go przyjmuje. Ale w jakim podmiocie może istnieć? Innymi słowy problem polega na tym: kto rządzi prawnie, a kto bezprawnie?
Odpowiedź brzmi, że ten rządzi w mocy prawa, kto zgodnie z prawem zostanie wybrany przez społeczność aby otrzymać autorytet i kto nie popada w przeszkodę dla przyjęcia autorytetu. Bezprawnie zaś rządzi ten, kto w sposób bezprawny, to znaczy bez zgodnego z prawem wyznaczenia przyjmuje autorytet, albo też jest ważnie wyznaczony, ale popada w przeszkodę uniemożliwiającą przyjęcie autorytetu. W społeczności cywilnej, wybór podmiotu autorytetu przynależy, zgodnie z powszechną opinią, całej społeczności. Wedle ogólnej opinii tomistów, cała społeczność posiada uprawnienie do ustanowienia albo obrania formy rządów oraz podmiotu, który ma otrzymać autorytet, ale społeczność nie przenosi autorytetu na tę osobę, jak powiadają niektórzy pisarze, a zwłaszcza Suarez. Społeczność tylko określa podmiot autorytetu, ale to Bóg nadaje autorytet tej osobie. Połączenie tych dwóch aktów tworzy autorytet w konkretnym przypadku, albo inaczej mówiąc króla. Społeczność jako taka nie może być podmiotem autorytetu, który pochodzi od Boga. Natomiast wyznaczenie podmiotu autorytetu pochodzi od całej społeczności, chociaż w sposób domyślny (implicite). Również w przypadku monarchii dziedzicznych, wedle autorów podejmujących ten problem, lud powinien przynajmniej domyślnie wyrazić zgodę na system monarchiczny i dziedziczny, aby król mógł zgodnie z prawem otrzymać autorytet. Problemy te, które dotyczą ustroju władz cywilnych nie należą do naszych rozważań, gdyż ustrój Kościoła pochodzi w sposób niezmienny od samego Chrystusa i nie zależy w żaden sposób ani od zgody (ex consensu), ani od uznania (approbatione) ze strony wiernych. Ponadto istotne składniki władzy cywilnej wywodzą się z prawa naturalnego, a mianowicie: cel społeczeństwa, forma rządów i sposób wyboru podmiotów autorytetu. Natomiast istotne składniki ustroju Kościoła zostały określone w ustanowieniu Bożym. Chrystus założył Kościół, powołał Apostołów, ustalił hierarchię, nadał Kościołowi jego cel, a także środki nadprzyrodzone dla osiągnięcia tego celu, ustanowił manarchiczną formę rządów, w ten sposób, aby ustrój Kościoła nie pochodził w żaden sposób od niższego autorytetu, ale od autorytetu samego Chrystusa. Żaden zatem z papieży, który posiada autorytet zastępcy Chrystusa, nie może zmienić Bożego ustroju Kościoła.
12. O materii autorytetu. Na podstawie dotychczasowych rozważań czytelnik może łatwo zrozumieć na czym polega autorytet rozważany w konkretnym przypadku, oraz że autorytet posiada część materialną i formalną. Częścią formalną autorytetu jest sama dyspozycja, albo zdolność moralna, albo uprawnienie do stanowienia prawa. Innymi słowy to jest samo papiestwo. Częścią materialną albo potencjalną autorytetu jest sam człowiek, który przyjmuje to uprawnienie do stanowienia prawa. Autorytet w swym konkretnej realizacji, a więc na przykład papież, bądź król powstaje z połączenia tych dwóch części. Aby jakiś król, albo przełożony rządził w sposób zgodny z prawem, jest konieczne, aby osoba mająca otrzymać autorytet była mianowana zgodnie z prawem do przyjęcia tego autorytetu, to znaczy, zgodnie z zasadami ustalonymi przez Kościół, albo przez władze świeckie. W przeciwnym razie osoba, która ogłosi, że jest papieżem, albo królem nie będzie rządzić w zgodzie z prawem, ale przemocą, gdyż społeczność nie przyjmie osoby, której nie wybrała zgodnie z prawem jako podmiotu autorytetu zgodnego z tym prawem. Osoba wchodząca przemocą na stanowisko obdarzone autorytetem nie przyjmuje prawdziwie tego autorytetu, gdyż nie jest rzeczywiście usposobiona, aby przyjąć akt albo formę autorytetu. Wybór, albo mianowanie zgodne z prawem, także w przypadku narodzin legalnego potomka w monarchii dziedzicznej obdarza podmiot pewną doskonałością, aby mógł się on stać ostateczną materią autorytetu, albo nadaje tej osobie ostateczne przysposobienie do przyjęcia doskonałego autorytetu. Podobnie ma się rzecz w przypadku naturalnego procesu rodzenia, gdyż rodzice nie tworzą formy człowieka, to znaczy duszy, ale ostateczne przysposobienie materii. Bóg nadaje zaś duszę i jednoczy w zasadniczą jedność (czyli w człowieka) to połączenie materii i formy. Jeżeli zaś ta materia jest w jakiś sposób niezdolna [do przyjęcia formy], to forma nie jest nadawana [przez Boga], albo łączy się z materią tylko na pewien czas, a później płód umiera, gdyż materia – z powodu swej niedoskonałości – nie może unieść duszy.
Również akt autorytetu może być przyjęty tylko przez podmiot wyznaczony w sposób zgodny z prawem. W przypadku rządu świeckiego, który zależy od prawa naturalnego, może się łatwo zdarzyć, że pewien król, który na drodze przemocy zajął miejsce sprawowania autorytetu, stanie się prawdziwym i legalnym królem, po przez milczące uznanie ludu. Tak się jednak nie dzieje w Kościele, gdyż wierni nie posiadają, na mocy prawa naturalnego, uprawnienia do mianowania podmiotu autorytetu papieskiego. Jest więc konieczne, aby osoba przyjmująca urząd papieski, była wyznaczona zgodnie z normami obowiązującymi w czasie wakansu na Stolicy Piotrowej, to znaczy papież powinien być wyznaczony przez elektorów posiadających legalne uprawnienie do wyboru papieża.
13. Trwanie wyznaczenia do przyjęcia jurysdykcji papieskiej. Wyznaczenie na urząd trwa aż do: (1) śmierci podmiotu, (2) świadomej rezygnacji (recusationem) albo zrzeczenia się przez podmiot, albo (3) pozbawienia przedmiotu wyboru przez osobę posiadającą uprawnienie do pozbawiania tego wyboru. Nie ma innego sposobu na utratę wyznaczenia. Chociaż brak autorytetu, który mógłby sądzić papieża, to jednak kolegium kardynalskie może pobawić wyboru wybraną osobę. Wyznaczenie bowiem pochodzi od Boga, ale pośrednio, a bezpośrednio od elektorów. Dlatego nie wykracza poza prawa kardynałów, aby mogli stwierdzić fakt utraty jurysdykcji przez osobę wybraną na urząd papieski, albo o jej braku zdolności do przyjęcia jurysdykcji papieskiej. Na przykład, kardynałowie powinni stwierdzić śmierć papieża, zanim będą mogli przystąpić do wyboru nowego papieża. Podobnie, gdyby papież popadł w chorobę umysłową, wtedy kardynałowie powinni stwierdzić fakt tej choroby, a więc utratę władzy papieskiej, a po stwierdzeniu faktu, będą mogli przystąpić do nowej elekcji. Podobnie, jeżeli zostanie wybrana osoba świecka, ale odmówi przyjęcia konsekracji biskupiej, wtedy kardynałowie powinni stwierdzić niezdolność tej osoby do przyjęcia władzy, a po stwierdzeniu faktu, będą mogli przystąpić do nowej elekcji. Również w razie gdyby ktoś był wybrany na urząd papieski, albo nawet gdyby już przyjął jurysdykcję papieską, ale popadłby w herezję, albo jeszcze gorzej: gdyby ogłaszał herezje i heretyckie oraz bluźniercze przepisy dyscyplinarne w imieniu Kościoła, wtedy elektorzy będą mogli i powinni stwierdzić ten fakt niezdolności wybranej osoby do przyjęcia lub posiadania autorytetu, a po stwierdzeniu faktu, przystąpić do nowego wyboru.
14. Trwanie prawa do wyznaczania. Trwanie prawa do wyznaczania podobne jest do samego wyznaczania, to znaczy można go utracić wyłącznie za sprawą śmierci, rezygnacji (renuntiatione) albo zgodnego z prawem pozbawienia. W sprawie elektorów wybierających papieża, tylko osoba posiadająca prawo do wyznaczania elektorów posiada uprawnienie zgodnego z prawem ich odwołania (a więc to prawo posiada wyłącznie osoba będąca przynamniej materialnie papieżem). Należy więc zapytać: w jaki sposób osoba nie będąca papieżem, albo będąca papieżem tylko materialnie, może legalnie odwoływać (amovere), albo nominować elektorów mających wybierać papieża? Innymi słowy: w jaki sposób można potraktować, jako odbyte zgodnie z prawem te konklawe, które odbyły się po Soborze Watykańskim II, skoro kardynałowie sami byli heretykami, pozbawionymi jurysdykcji, albo zostali mianowani przez heretyków, również pozbawionych jurysdykcji? Odpowiedź na to pytanie polega na tym, że autorytet posiada dwojaki cel. Pierwszy polega na stanowieniu praw, a drugi na nominowaniu poddanych do przyjęcia autorytetu. Podobnie jak sam autorytet posiada „ciało” i „duszę”, albo materię i formę, z których pierwsza jest wyznaczeniem do przyjęcia jurysdykcji, a druga jest samą jurysdykcją, tak samo dwojaki jest przedmiot autorytetu. Pierwszym i niejako zasadniczym przedmiotem albo celem autorytetu jest kierować społecznością w kierunku dobra po przez przedkładanie praw, a to działanie należy do „duszy” autorytetu, a drugim i niejako drugorzędnym (gdyż jest podporządkowany temu pierwszemu) jest wyznaczać osoby poddane do udziału w autorytecie i to przynależy do „ciała” autorytetu, aby społeczność mogła trwać w czasie. Gdyby na przykład św. Piotr, kierując Kościołem nie zadbał o zgodne z prawem następstwo, to by ciężko, a nawet śmiertelnie skrzywdził Kościół, gdyż nie wystarczy, aby dobra władza stanowiła tylko prawa, ale konieczne jest, aby zapewniła zgodne z prawem następstwo na stolicy wyposażonej w autorytet. Powyższe dwa przedmioty autorytetu są rzeczywiście odrębne. Przyczyna tej odrębności polega na tym, że akt mianowania do przyjęcia jakiegoś urzędu nie jest przedkładaniem prawa. Wyznaczyć kogoś na jakiś urząd to znaczy przekazać tylko uprawnienie albo tytuł i to nie należy do celu społeczności. Osobie wyznaczonej nie należy się żadne posłuszeństwo, tak jak prawu, ale tylko uznanie. Jeżeli jednak przedmioty są w rzeczywistości odrębne, to wtedy zdolności podporządkowane tym przedmiotom są również realne odrębne. Zdolność więc wyznaczania jest realnie odrębna od zdolności do stanowienia prawa. Może się więc okazać, że ktoś nie ciesząc się zdolnością do stanowienia prawa (czyli autorytetem rozumianym we właściwym i formalnym sensie) będzie mógł jednak posiadać zdolność do wyznaczania, o ile zmierza do prawdziwego dobra polegającego na legalnym następstwie na stolicy wyposażonej w autorytet. Następnie, tak jak wyżej zostało już powiedziane, zdolność do wyznaczania pochodzi od Kościoła, a zdolność do stanowienia prawa pochodzi od Boga. Kościół może udzielić zdolności do wyznaczania, chociaż jednocześnie Bóg nie udzielił [tej osobie] zdolności do stanowienia prawa, z powodu pewnej przeszkody. Jednakże uczestnicy konklawe, nawet gdy są to zwolennicy Soboru Watykańskiego II, zamierzali wyznaczyć pewną osobę do przyjęcia urzędu papieskiego. Ponadto Paweł VI i Jan Paweł II, chociaż są „papieżami” tylko materialnie, to jednak posiadają (gdy mianują „kardynałów”) zamiar wyznaczania poddanych posiadających zdolność albo uprawnienie do wyznaczania przyszłego papieża. Dlatego konklawe, także po Soborze Watykańskim II, rzeczywiście zmierzały do dobra polegającego na zachowaniu następstwa na stolicy papieskiej, a wybrani na tę stolicę rzeczywiście zmierzali do dobra polegającego na mianowaniu kardynałów, mających wybierać przyszłego papieża. Tego rodzaju ciągłość czysto materialnego autorytetu może trwać bez końca, dopóki konklawe będą zmierzały do wyboru papieża, a wybrani na konklawe będą mieli na celu mianowanie kardynałów. Wybór nie staje się nieważnym, ani z powodu herezji elektorów, ani wybranej osoby. Przyczyna polega na tym, że samo w sobie wyznaczenie nie zależy od zdolności, ani niezdolności podmiotu. Autorytet natomiast wymaga zdolności po stronie podmiotu, gdyż zakłada uprawnienie do stanowienia prawa. Innymi słowy materia staje się niezdolna do przyjęcia autorytetu z powodu wymagań formy, to znaczy autorytetu, a nie z powodu wymagań dotyczących samego aktu wyboru. Na przykład, osoba świecka wybrana na urząd papieski powinna, dla przyjęcia autorytetu w sposób ważny, mieć zamiar przyjęcia święceń biskupich, a w razie braku tego zamiaru pozostanie osobą wybraną w sposób ważny, ale niezdatną do przyjęcia autorytetu z powodu braku usposobienia co do formy, ale nie co do samego wyboru. Człowiek ten byłby papieżem tylko materialnie dopóki nie będzie miał zamiaru przyjąć święceń biskupich. Wybór zaś będzie ważny, a wymagania dotyczące autorytetu sprawią, że podmiot będzie niezdolny (aż materia nie stanie się w ostateczny sposób gotowa) do przyjęcia autorytetu. Osoba zatem, która została wybrana na urząd papieski, nawet gdyby nie mogła otrzymać autorytetu papieskiego z powodu przeszkody: herezji, odmowy przyjęcia święceń biskupich, albo z jakiegoś innego powodu, może jednak mianować inne osoby do przyjęcia autorytetu (na przykład biskupów), a nawet elektorów mających wybierać papieża, gdyż te wszystkie działania należą tylko do zachowania części materialnej autorytetu i nie angażują jurysdykcji, gdyż po przez akt mianowania nie stanowi się żadnego prawa. Nominacja albo wyznaczenie jest tylko pewnego rodzaju dalszym przygotowaniem do stanowienia prawa. Gdy osoba wyznaczona dla przyjęcia autorytetu posiada zamiar zachowania materialnej części hierarchii Kościoła, przyjmuje w sposób ważny tę władzę, która nie polega na stanowieniu prawa. Również elektorzy, którzy są mianowani przez materialnego tylko „papieża” podejmują się zgodnego z prawem wyznaczenia, gdy wybierają kogoś na urząd papieski, gdyż przez taki akt wyboru nie jest stanowione żadne prawo, a więc elektorzy nie muszą posiadać żadnej jurysdykcji, to znaczy, żadnego uprawnienia do stanowienia prawa, a tylko czynne uprawnienie do głosowania, aby mogli w sposób ważny i zgodny z prawem dokonać wyboru. Można przyjąć analogię z duszą ludzką, która kieruje się ku różnym w swoim rodzaju działaniom, na przykład działaniom życia wegetatywnego, zmysłowego i rozumnego. Może się zdarzyć, że z powodu niestosowności, albo niezdolności materii (na przykład wskutek ciężkiego urazu głowy) dusza może wykonywać tylko czynności wegetatywne, w ten sposób, że ciało pozostanie przy życiu i w możności do wyższych aktów, gdy materia odzyska swe zdolności. Jeżeli zaś materia stanie się całkowicie niezdolna do podtrzymywania życia, także wegetatywnego, wtedy dojdzie do śmierci. Podobnie Kościół może podtrzymywać „życie wegetatywne” hierarchii, ale bez „życia stanowiącego prawo (vitam legislativam)”, albo życia będącego wypełnianiem celów Kościoła (przynajmniej ze strony hierarchii). Taki stan rzeczy nie wynika z braku po stronie Chrystusa, ale z powodu słabości ułomnych ludzi, wyznaczanych do przyjęcia autorytetu. Chrystus – Głowa Kościoła – dopuszcza do tego stanu i jest to „wyjątkowe dla naszych oczu”. Każde zaś zło, które Bóg dopuszcza, prowadzi do dobra. [W tej sytuacji] wypełnianie celów Kościoła jest realizowane przez kapłanów i biskupów, którzy nie popadli w herezję, mocą jurysdykcji tylko przechodniej, a nie trwale posiadanej (habituali), gdy wypełniają czynności sakramentalne.
15. Czynne prawo wyboru nie jest jurysdykcją, ani autorytetem. Uprawnienie kogoś do wyboru osoby w celu przyjęcia przez nią autorytetu nie jest autorytetem ani jurysdykcją, gdyż osoby posiadające to uprawnienie, nie muszą koniecznie posiadać uprawnienia do stanowienia prawa. Na przykład obywatele w państwie posiadają uprawnienie do wyboru, ale pomimo to nie mogą stanowić prawa, ale tylko wyznaczyć osobę, która ma otrzymać autorytet. Przedmiotem [czynnego] prawa wyboru nie jest przedkładanie prawa, ale tylko wyznaczenie osoby. Dlatego uprawnienie do wyboru trwa tak długo, jak trwa habitualny zamysł do mianowania osób do przyjęcia autorytetu, albo dopóki uprawnienie to nie zostanie odebrane przez autorytet. Uprawnienie do wybierania kieruje się ku działaniu istotnie różnemu od działania właściwego dla sprawowania jurysdykcji albo autorytetu. Autorytet zmierza do stanowienia praw, które stanowią rozporządzenia kierujące społeczność do jej własnych celów. Uprawnienie natomiast do podejmowania wyboru nie zmierza wprost w stronę realizacji własnych celów społeczności, ale tylko dla zapewnienia podmiotu odpowiedniego do przyjęcia tego autorytetu. Przedmiot tego drugiego uprawnienia jest zasadniczo odmienny niż tego pierwszego, a uprawnienie do wyboru w żaden sposób nie obejmuje w swym formalnym pojęciu posiadania uprawnienia do stanowienia prawa, tak jak wybór sam w sobie nie zakłada w swym formalnym pojęciu posiadania autorytetu. Rzeczywiście w konkretnej sytuacji te dwa uprawnienia często spotykają się w jednej i tej samej osobie, na przykład kardynała, albo papieża, ale nie jest konieczne, aby te dwie przypadłości (albo uprawnienie do wyboru i uprawnienie do stanowienia prawa, albo posiadanie wyboru i autorytetu) przysługiwały tej samej osobie, gdyż mają one odrębny przedmiot. Jak to zostało powiedziane wyżej, przedmiotem uprawnienia do wyboru jest wyznaczenie osoby, która ma otrzymać autorytet, a przedmiotem uprawnienia do stanowienia prawa jest samo prawo, albo przyporządkowanie rozumu wspieraniu dobra wspólnego. Aktem czyli wykonaniem uprawnienia do wyboru jest elekcja, natomiast aktem albo wykonaniem uprawnienia do stanowienia prawa jest przedkładanie prawa. Ponieważ uprawnienia te posiadają zasadniczo odrębne przedmioty, dlatego są to dwie zdolności moralne w sposób istotny odrębne. Rozróżnienie to rozwiązuje trudność, stawianą przez wielu, że nie jest możliwe, aby konklawe złożone z kardynałów będących heretykami, a więc pozbawionych jurysdykcji, było zdolne do wyboru osoby, która jest przeznaczona do przyjęcia pełni jurysdykcji.
16. Uprawnienie do stanowienia prawa pochodzi bezpośrednio od Boga, a uprawnienie do wyznaczania pochodzi tylko pośrednio od Boga, a bezpośrednio od Kościoła. Uprawnienie do stanowienia prawa, to znaczy uprawnienie do nauczania, rządzenia i uświęcania Kościoła pochodzi od Boga. Jest to autorytet w ścisłym sensie tego słowa, rodzaj autorytetu Chrystusa, w którym to autorytecie papież ma swój udział jako Jego wikariusz. Natomiast uprawnienie do wyznaczania osoby, która ma przyjąć autorytet pochodzi pośrednio od Boga, a bezpośrednio od Kościoła. Jest oczywiste, że w razie śmierci papieża uprawnienie do wyznaczania jego następcy nie umiera wraz z nim. Legalnym posiadaczem tego uprawnienia do wyznaczania papieża jest ciało wybierające (corpus electorum) czyli konklawe. Z tego powodu konklawe, albo ciało wybierające może przekazywać uprawnienie do wyznaczania także osobie będącej papieżem tylko materialnie, to znaczy osobie wyznaczonej na urząd papieski, ale nie posiadającej autorytetu papieskiego, w ten sposób, że ten papież materialny będzie mógł nominować innych kardynałów w zgodzie z prawem i w ten sposób trwale będzie zachowane legalne grono elektorów. Innymi słowy, to wszystko dokonuje się na linii materialnej. Zasada ta ma bardzo ważne znaczenie, gdyż krytycy podanej tezy nie rozumieją w jaki sposób osoba nie posiadająca autorytetu papieskiego może mianować kardynałów albo elektorów, którzy mogliby w sposób zgodny z prawem i legalnie wybierać osobę, która powinna otrzymać autorytet. Błędnie sądzą oni, że uprawnienie do wyboru elektorów jest tożsame z uprawnieniem do stanowienia prawa i łączą to, co powinno być oddzielone.
Uprawnienie do wyznaczania, posiadane przez Pawła VI albo Jana Pawła II nie czyni ich papieżami, gdyż brak im autorytetu albo uprawnienia do stanowienia prawa. Dlatego są oni papieżami tylko materialnie. Mogą oni jednak wyznaczać kardynałów, a także mianować biskupów, którzy mają przyjąć autorytet swej stolicy, a także w sposób ważny mogą zmieniać zasady wyboru papieża, zwłaszcza gdy te zmiany zostaną przyjęte przez konklawe.
IV. O związku pomiędzy dwiema częściami autorytetu
17. Dokument Piusa XII „Vacantis Apostolicæ Sedis” wyjaśnia, że: „po dokonaniu wyboru kanonicznego, oraz po wezwaniu do sali konklawe, przez ostatniego kardynała Dziekana: Sekretarza św. Kolegium, Prefekta Ceremonii Apostolskich i dwóch Mistrzów Ceremonii, wymagane jest udzielenie zgody przez wybranego, złożonej kardynałowi Dziekanowi, jako reprezentantowi całego Świętego Kolegium, a wyrażonej w odpowiedzi na pytanie: Czy przyjmujesz wybór twojej osoby, dokonany zgodnie z prawem kanonicznym, na urząd papieski? Gdy ta zgoda zostanie udzielona w odpowiednim czasie, wtedy wskutek decyzji kardynałów, podjętej większością głosów, wybrana osoba natychmiast staje się prawdziwym papieżem, a także uzyskuje i może wykonywać pełną i całkowitą jurysdykcję nad całym światem” (§ 100-101). Staje się więc jasne, że po wyrażeniu zgody na wybór, wybrany staje się papieżem. Natychmiast dokonuje się więc połączenie materii i formy papiestwa. W jaki zatem sposób, po wyrażeniu zgody, osoba ta może pozostać tylko materialnie papieżem? Odpowiedź brzmi: gdyż materia nie może się połączyć z formą, jeżeli materia nie posiada odpowiedniej relacji do formy, a to staje się w dwojaki sposób, a mianowicie poprzez naturalny porządek materii wobec formy, oraz przez oddalenie przeszkody. Osoba zatem, która została wybrana w sposób zgodny z prawem na urząd papieski otrzyma taki autorytet, jaki może otrzymać, to znaczy któremu nie stoi na drodze żadna przeszkoda. Może się więc zdarzyć, że ktoś będzie mógł otrzymać uprawnienie do wyznaczania, które dotyczy zgodnego z prawem następstwa i trwałości w życiu struktury kościelnej, ale jednocześnie osoba ta nie będzie mogła otrzymać autorytetu w ścisłym sensie tego terminu, to znaczy uprawnienia do stanowienia prawa, które dotyczy przedkładania prawa i rządów w Kościele. Jednak, jak powiedzieliśmy wyżej, zamysł ogłaszania błędów albo wprowadzania szkodliwych przepisów dyscyplinarnych czyni u osoby wybranej przeszkodę dla przyjęcia formy autorytetu, a nawet gdy wyrazi zgodę na wybór, to pozostanie tylko wybranym, aż przeszkoda nie będzie usunięta.
V. O możliwości rozdzielenia materii i formy autorytetu
18. W bytach istniejących w sposób przypadłościowy materia i forma mogą się wzajemnie oddzielić. W bytach istniejących niezależnie, np. w człowieku, podmiot nie może przetrwać w przypadku oddzielenia materii od formy. Materia nie może aktualnie istnieć bez formy substancjalnej. Natomiast w bytach istniejących przypadłościowo, to znaczy w tych bytach, które powstają z połączenia formy przypadłościowej z substancją (substancja wobec tej przypadłości jest tu w analogii do materii), materia i forma mogą się wzajemnie oddzielić bez zniszczenia podmiotu, na przykład człowiek może być kimś białym, albo nauczycielem gramatyki, albo muzykiem.
Papież zaś jako papież jest bytem przypadłościowo, gdyż składa się z licznych bytów, a mianowicie z jednej strony z człowieczeństwa, oraz z wielu przypadłości z drugiej strony. Niektóre spośród tych przypadłości nadają tylko zdolność (sunt mere dispositiva), na przykład święcenia kapłańskie, biskupie, itd., ale jedna przypadłość ma charakter formalny i czyni (denominatur) pewnego człowieka papieżem w sposób zasadniczy. Jest to uprawnienie do stanowienia prawa, czyli autorytet, albo inaczej jurysdykcja. Człowiek zdolny do przyjęcia autorytetu jest substancją posiadającą wszystkie doskonałości konieczne dla przyjęcia formy autorytetu, z których ostatnią i niezbędną jest zgodne z prawem wyznaczenie do przyjęcia autorytetu. Taki wyznaczony człowiek może przyjąć autorytet, albo natychmiast, albo po upływie pewnego czasu. Jeżeli nie otrzyma autorytetu natychmiast, to pozostanie ostateczną materią (materia ultima) autorytetu, człowiekiem wybranym, albo wyznaczonym, ale nie będzie posiadał jurysdykcji. Nie będzie miał uprawnienia do stanowienia prawa, ani kierowania wspólnoty do jej właściwych celów. Godnym uwagi przykładem jest urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Zgodnie z prawem prezydent jest wybierany w miesiącu listopadzie, ale nie może uzyskać autorytetu wcześniej niż 20 stycznia następnego roku. Od czasu wyborów aż do uzyskania władzy nie jest prezydentem, gdyż nie posiada władzy, ale nie jest po prostu osobą nie będącą prezydentem, gdyż posiada zgodne z prawem wyznaczenie [na ten urząd]. Jest więc prezydentem w sposób materialny. Gdyby taki elekt nie przyjechał nigdy do Waszyngtonu dla przyjęcia autorytetu, wtedy pozostałby prezydentem w sposób materialny, aż Kongres nie pozbawiłby go wyboru. Trudno jest zrozumieć podobną sytuację związaną z osobą papieża, gdyż zwyczaj i prawo określają, że osoba natychmiast otrzymuje jurysdykcję papieską mocą samego aktu wyboru na papieża. Może się zdarzyć, że pewien człowiek zostanie wybrany zgodnie z prawem [na papieża], a po przyjęciu wyboru nie otrzyma autorytetu, o ile brak mu będzie pewnego niezbędnego usposobienia, na przykład intencji przyjęcia święceń biskupich, gdyby nie był biskupem, albo użycia rozumu, gdyby był chory umysłowo. W takim przypadku człowiek ten będzie posiadać wybór na urząd papieski, ale nie będzie prawdziwym papieżem, a tylko papieżem w sensie materialnym, dopóki nie wyrazi zgody na święcenia biskupie, albo będzie wyleczony z choroby umysłowej. Wyznaczenie do przyjęcia autorytetu oraz sam autorytet są zatem dwiema przypadłościami, które mogą przysługiwać podmiotowi, a ponieważ należą do porządku przypadłościowego, dlatego w przypadku papieża są tylko w analogii do relacji materii i formy. Człowiek, który posiada pierwszą przypadłość, to znaczy wyznaczenie, staje się tym samym materią bliższą autorytetu, albo jest autorytetem, rozważanym konkretnie, w sensie materialnym. Zatem świecki człowiek, który zostanie wyznaczony na urząd papieski, ale odmówi przyjęcia konsekracji biskupiej, będzie papieżem materialnie, dopóki konklawe nie pozbawi go tego wyboru. Ponieważ wyznaczenie do przyjęcia autorytetu różni się w sposób rzeczywisty od samego autorytetu, rozważanego formalnie, dlatego może istnieć wyznaczenie w jakimś podmiocie bez tego autorytetu, tak jak to zostało wyżej powiedziane. W podobny sposób rodzice wytwarzają materię bliższą dla przyjęcia formy człowieka, ale nie wprowadzają w nią samej formy. Podobnie osoby wybierające dostarczają najbliższą materię papiestwa (albo króla w społeczności), ale nie autorytet. Jeżeli materia wytworzona przez rodziców jest w jakiś sposób niezdolna do przyjęcia formy człowieka, wtedy nie powstaje człowiek, ale materia jest wydalana z ciała niewiasty. Tak samo, jeżeli wyborcy dostarczają materii autorytetu, która jednakże jest w pewien sposób niezdolna do przyjęcia formy autorytetu, wtedy wybrany nie zostanie papieżem, ale jest usuwany, to znaczy wyborcy pozbawiają tego człowieka wyznaczenia. Ponadto, podobnie jak niewiasta cierpi na zdrowiu, gdy nie wydali płodu niezdolnego do życia, to podobnie Kościół albo społeczność, która nie usunie ze stanowiska osoby niezdatnej do przyjęcia autorytetu, będzie cierpieć na chorobę zamętu z powodu braku osoby posiadającej autorytet. Ponadto, jeżeli przyczyną niezdolności do przyjęcia autorytetu jest wola wspierania herezji, wtedy decyzje kościelne cuchną wonią herezji, z powodu pozorów autorytetu u wybranej osoby.
VI. O przeszkodach uniemożliwiających połączenie materii i formy autorytetu
19. Jak powiedzieliśmy wyżej, materia autorytetu czyli wyznaczony człowiek nie może otrzymać autorytetu, do którego został wyznaczony, jeżeli na drodze stoją przeszkody wynikające ze świadomego działania. Jakie to są przeszkody? Odpowiedź brzmi: to, co w jakikolwiek sposób może przeszkodzić wybranej osobie w posiadaniu usposobienia do zdążania ku dobru wspólnemu. Przypadek biskupa rzymskiego jest wyjątkowy, gdyż dobro do którego powinien dążyć papież jest znacznie wyższym dobrem niż w przypadku dobra społeczności świeckiej. Dobro Kościoła polega na realizacji celów nadanych przez samego Chrystusa, trwale ustalonych przez Niego. Istnieją trzy tego rodzaju cele, odpowiadające trzem działaniom Chrystusa, a mianowicie: (1) bez uszczerbku i nieomylnie głosić prawdę, tak jak Chrystus jest Głosicielem Prawdy; (2) składać prawdziwą i jedyną ofiarę jedynemu, prawdziwemu Bogu i udzielać prawdziwych sakramentów, tak jak Chrystus jest Najwyższym Kapłanem; (3) stanowić prawa bez uszczerbku, które nieomylnie prowadzą do życia wiecznego, jak tak Chrystus jest Królem. Osoba zatem, która posiada, albo stawia przeszkodę wobec choćby jednego z tych trzech istotnych działań Chrystusa i Kościoła, nie może otrzymać ani autorytetu Chrystusa, ani Kościoła, gdyż autorytet, tak jak to wyżej widzieliśmy, koniecznie i w sposób istotny jest podporządkowany dobru wspólnemu, realizowaniu własnych celów danej społeczności. Ktokolwiek zatem zamierzałby (1) ogłosić błąd, albo (2) ogłosić sprawowanie fałszywego kultu, albo kultu fałszywych bożków, albo zakazać prawdziwego kultu, albo (3) ogłosić szkodliwe prawa, choćby był w sposób ważny wyznaczony, to jednak nie mógłby otrzymać autorytetu. Zmierzać do takich celów, to zmierzać do przewrotu w Kościele i jego całkowitej zagłady. Kościół bowiem jest podporą prawdy z ustanowienia Chrystusa, a kto zmierza do ogłoszenia błędu w imieniu Chrystusa, czy to w sprawach nauki czy też praktyki, ten wywraca naturę Kościoła. Chrystus jest pierwszą Głową Kościoła, a autorytet papieża jest autorytetem Chrystusa. Zatem zamysł ogłaszania błędu całkowicie obala relację pomiędzy autorytetem Chrystusa i autorytetem osoby wyznaczonej [na urząd papieski]. Zamysł zaś dokonania przewrotu w Kościele drogą głoszenia błędu nie jest jedynym powodem, dla którego dana osoba nie może przyjąć autorytetu papieskiego. Na przykład, jak podaliśmy wyżej, Pius XII stwierdził, że osoba świecka wybrana na urząd papieski nie może przyjąć dokonanego wyboru, dopóki nie wyrazi zgody na przyjęcie święceń. Przyczyna tego stwierdzenia jest oczywista: gdy ktoś nie chce być kapłanem, ten domyślnie nie chce, a więc i nie może przyjąć kapłańskiego autorytetu. Człowiek ten nie może być obrazem Chrystusa, Najwyższego Kapłana, a więc nie może spełniać istotnej funkcji należącej do urzędu papieskiego. Podobnie jest z innymi czynnościami papieskimi: jeżeli ktoś zamierza głosić fałszywą naukę, ten nie może spełniać urzędu Chrystusa – Najwyższej Prawdy, a kto zamierza zaprowadzać fałszywy kult, ten nie może spełniać urzędu Chrystusa – Najwyższego Kapłana. Z kolei ten, kto zamierza ogłaszać szkodliwe prawa, ten nie może spełniać urzędu Chrystusa Króla. Kościół powinien być dla wszystkich ludzi drogą, prawdą i życiem, gdy panuje, naucza i uświęca, czyniąc to w sposób nieomylny, tak jak Chrystus, Nauczyciel Kościoła. Gdyby autorytet Kościoła głosił błąd, wtedy Kościół nie mógłby być dla nikogo ani drogą, ani prawdą, ani życiem.
Dodatek: O rozróżnieniu pomiędzy rzeczywistym zdarzeniem, a prawnym uznaniem rzeczywistego zdarzenia
20. Zanim będzie można przejść do tezy należy jeszcze podać jedno ważne rozróżnienie, to znaczy rozróżnienie pomiędzy faktem rzeczywistym i prawnym uznaniem tego faktu.
Każda społeczność jest osobą moralną, a przez analogię do osoby fizycznej społeczność posiada swój intelekt i wolę. Może się więc zdarzyć – i często się zdarza – że fakt jest prawdziwy w rzeczywistym porządku rzeczy, nawet najbardziej oczywistym, ale nie będzie on w taki sposób oceniony przez społeczność. Na przykład ktoś może się dopuścić morderstwa wobec wielu świadków. Chociaż świadkowie wiedzą, że dany człowiek jest mordercą, to jednak aż do wydania wyroku przez sąd człowiek ten będzie przez prawo traktowany jako niewinny. Innymi słowy, aż do wydania wyroku nie będzie mordercą w oczach społeczności, nawet gdyby dla świadków było rzeczą najbardziej pewną, że jest mordercą i gdyby w rzeczywistości był nim. Inny przykład: narzeczony udaje zgodę podczas zawierania małżeństwa. Wobec Boga i w rzeczywistości brak w tej sytuacji węzła małżeńskiego, ale wobec Kościoła małżeństwo jest ważne dopóki nie zostanie wykazane, że zgoda była udawana. Jeżeli kapłan odkryje, w wyniku spowiedzi małżonka, że zgoda jest udawana, powinien zakazać małżonkowi używania małżeństwa, gdyż przed Bogiem węzeł małżeński nie istnieje, chociaż wobec Kościoła węzeł małżeński będzie istniał, dopóki nie zostanie ogłoszony za nieistniejący za pomocą deklaracji przewidzianej w prawie. Inny przykład: kapłan podczas swych święceń nie wyrazi intencji przyjęcia święceń kapłańskich. W sensie prawnym, wobec Kościoła od dnia święceń występuje jako kapłan, chociaż wobec Boga i w rzeczywistości nie jest kapłanem. Jeżeli później zechce wykazać nieważność sakramentu, to w rozumieniu prawa pozostanie kapłanem, aż ta nieważność nie zostanie wykazana we właściwy sposób. Z powodu tego rozróżnienia pomiędzy „faktem rzeczywistym”, a „faktem prawnym”, Kościół – podobnie jak każda społeczność – odróżnia się od zwykłego tłumu. Rozróżnienie to potwierdza się w przypadku Nestoriusza, gdyż w roku 428 duchowieństwo i lud zerwali z nim wspólnotę i odmówili wobec niego posłuszeństwa, gdy zaczął na katedrze głosić herezję, a mimo tego zachował swoją stolicę jako legalnie wybrany na biskupstwo, aż do złożenia z urzędu dokonanego w mocy prawa na Soborze Efeskim w roku 431. Gdyby prawne stwierdzenie jego winy nie było konieczne, wtedy papież mianowałby osobę wybraną na jego miejsce przed wyrokiem soborowym. Strasznym problemem naszej epoki jest to, że autorytety ze wszystkich stolic biskupich nauczają, przynajmniej pozornie, jako magisterium błędów Soboru Watykańskiego II, a wszyscy elektorzy papieża mają udział w błędach Soboru Watykańskiego II, tak więc nikt nie może na drodze prawnej uznać, ani stwierdzić faktycznego błędu w nauczaniu, a zatem braku autorytetu, u tych którzy ten błąd ogłaszają.W tej sytuacji, która nigdy jeszcze nie zaistniała w dziejach Kościoła, wierni powinni z jednej strony tak się bronić, jak wierni w Konstantynopolu bronili się przeciwko Nestoriuszowi, odmawiając wspólnoty z głosicielami błędu i nie przyjmować ich jako posiadaczy autorytetu, ale z drugiej strony wierni powinni respektować prawny porządek Kościoła, zgodnie z którym osoba pozostaje na stolicy, albo na urzędzie dopóki nie będzie usunięta w mocy prawa. Z tych powodów, teza wykazana przez nas w dalszych rozważaniach, zapewnia doskonałe wyjaśnienie naszych współczesnych trudności i pozycję prawdziwie katolicką, gdyż z jednej strony zachowuje niezniszczalność Kościoła i nieomylność jego magisterium, odmawiając uznania autorytetu Chrystusa u tych, którzy ogłaszają błąd, ale z drugiej strony bronią apostolskości i jedności Kościoła jako jednego i jedynego ciała moralnego, uznając zgodne z prawem wyznaczenie u tych osób, które w sposób zgodny z prawem zostali wyznaczeni na urzędy kościelne, dopóki to wyznaczenie nie zostanie im odebrane przez kompetentny autorytet.
C. Wyjaśnienie i wykazanie tezy oraz odpowiedź na wątpliwości.
21.Wyjaśnienie i wykazanie tezy.
Teza: Osoba wybrana na papieża przez konklawe zwołane w sposób odpowiedni i zgodnie z prawem, która jednak w duszy ma zamiar nauczać błędów, albo ogłaszać nowości w dziedzinie dyscypliny kościelnej nie może przyjąć autorytetu papieskiego, aż się opamięta i odrzuci błąd albo szkodliwe przepisy dyscyplinarne. Innymi słowy nie jest formalnie papieżem, ale pozostaje w sposób ważny wyznaczona do przyjęcia władzy papieskiej. To znaczy, że jest papieżem materialnie, aż do śmierci, albo do momentu gdy zrzeknie się wyboru, albo gdy konklawe zwołane zgodnie z prawem, albo inny odpowiedni autorytet stwierdzi, że stolica jest pusta.
Dowód pierwszej części:
Przesłanka większa: Autorytet papieski nie jest nadawany przez Boga osobie w sposób ważny mianowanej na ten urząd, gdy ta osoba tworzy przeszkodę dla przyjęcia autorytetu papieskiego. Przesłanka mniejsza: Przecież osoba która w duszy ma zamiar nauczać błędu, albo ogłaszać szkodliwe zarządzenia stawia przeszkodę dla otrzymania autorytetu papieskiego.
Wniosek: Zatem osoba wyznaczona w sposób ważny, ale która w duszy ma zamiar nauczać błędu, albo ogłaszać szkodliwe zarządzenia nie otrzymuje od Boga autorytetu papieskiego.
Dowód przesłanki większej: Na podstawie poprzednich rozważań. Autorytet rozważany konkretnie powstaje z połączenia dwóch części, z których jedna jest materią, a druga formą. Połączenie to nie może powstać gdy zaistnieje przeszkoda, podobnie jak w przypadku bytów naturalnych. Dowód przesłanki mniejszej: Koniecznym warunkiem przyjęcia autorytetu jest, aby osoba przyjmująca ten autorytet zmierzała w duszy do dobra wspólnoty, której przewodzi. Dobro zaś wspólne Kościoła polega na nauczaniu ludzi prawdy, kierowaniu ich do nieba po dobrej drodze, uświęcaniu za pomocą prawdziwych i ważnych sakramentów. Zatem autorytet Kościoła jest w sposób istotny podporządkowany nauczaniu ludzi prawdy, kierowaniu ich do nieba po dobrej drodze i uświęcaniu za pomocą prawdziwych i ważnych sakramentów. Dlatego osoby nie zmierzające do tych celów tworzą przeszkodę uniemożliwiającą przyjęcie autorytetu.
Dowód drugiej części:
Przesłanka większa: Zgodnego z prawem wyznaczenia na urząd papieski nie można utracić inaczej jak tylko na trzy sposoby: albo przez (1) śmierć podmiotu, (2) albo w wyniku świadomej rezygnacji albo zrzeczenia się podmiotu, albo przez (3) pozbawienie podmiotu przez kompetentny autorytet dokonanego wyboru.
Przesłanka mniejsza: Otóż istnieje osoba wybrana przez konklawe zwołane poprawnie i zgodnie z prawem, ale która w duszy ma zamiar nauczyć błędu, albo ogłaszać szkodliwe przepisy dyscyplinarne (na przykład Jan Paweł II), osoba ta żyje, świadomie nie zrzekła się, ani nie zrezygnowała z wyboru, ani nie została go pozbawiona przez kompetentny autorytet.
Wniosek: Zatem osoba wybrana przez konklawe zwołane poprawnie i zgodnie z prawem, ale która w duszy ma zamiar nauczać błędu, albo ogłaszać szkodliwe przepisy dyscyplinarne (na przykład Jan Paweł II), nie traci zgodnego z prawem wyznaczenia na urząd papieski.
Dowód przesłanki większej: Z prawa kanonicznego (kanon 183, § 1. Urzędu papieskiego nie dotyczy ani przeniesienie, ani upływ wyznaczonego okresu czasu).
Dowód przesłanki mniejszej: Na podstawie faktów. Jan Paweł II: (1) żyje, (2) przyjął i nigdy nie zrezygnował z wyboru dokonanego przez konklawe, (3) nie został także pozbawiony władzy przez kompetentny autorytet.
22.Odpowiedź na zarzuty:
Zarzuty wobec pierwszej części tezy.
I. Podana teza jest błędna, gdy przyznaje wiernym uprawnienie do oskarżania osoby wybranej na urząd papieski, która nie dąży do dobra Kościoła, a takie uprawnienie przysługuje wyłącznie kompetentnemu autorytetowi. Jednakże teza zakłada, że wierni posiadają uprawnienie do oskarżenia osoby wybranej na urząd papieski, gdy ta osoba nie zmierza do dobra Kościoła. Zatem podana teza jest błędna.
III. Gdy pojawia się sprzeczność pomiędzy nauczaniem Soboru Watykańskiego II i poprzednim nauczaniem Kościoła, wtedy wierni powinni założyć, że sprzeczność jest tylko pozorna, a nie rzeczywista. Jednak w podanej przez ciebie tezie wierni nie formułują takiego założenia. Dlatego teza jest błędna.
Odpowiadam: Zaprzeczam przesłance większej, gdyż jest pozbawiona sensu. Nie jest możliwe, z racji filozoficznych, aby przyjąć w sumieniu dwie wzajemnie sprzeczne formuły dogmatyczne. Dlatego wierni nie mogą uznać nauczania Soboru Watykańskiego II równocześnie z uznawaniem poprzedniego nauczania katolickiego, gdyż te dwa rodzaje nauczania pozostają ze sobą w sprzeczności. Aby więc wierni mogli jednocześnie uznać oba te rodzaje nauczania, jest konieczne aby dokonywali ich interpretacji, wedle swego prywatnego osądu, aby interpretowali jeden lub drugi akt nauczania, dokonując w ten sposób jakiegoś uzgodnienia pomiędzy nimi. W takim jednak przypadku upada pojęcie magisterium, gdyż wierni opierający się na swym własnym osądzie, lekceważą nadprzyrodzony obowiązek przyjęcia magisterium. Ponadto każdy z wiernych miałby swoje własne rozumienie i łatwo popadłby w błąd. Jednakże wierni nie mogą w prywatnym osądzie stwierdzać czy w nauczaniu znajduje się pozorna czy też rzeczywista sprzeczność, ale mają jeden jedyny obowiązek wobec takiej sprzeczności: trzymać się wcześniejszego nauczania i odrzucać naukę z nim sprzeczną. Podawanie rozumienia nauczania przynależy wyłącznie magisterium, a nie wiernym.
IV. Zwolennicy tezy, a także ogólnie sedewakantyści podobni są do tzw. starokatolików, którzy oskarżyli Sobór Watykański I o to, że odszedł od Tradycji Kościoła ogłaszając naukę o nieomylności papieża.
V. Zwolennicy tezy, a także ogólnie sedewakantyści podobni są do zwolenników o. Leonarda Feeneya SI, który podał swoje własne rozumienie nauki o tym, że poza Kościołem nie ma zbawienia.
Odpowiadam: Owszem, osoby dające przychylną interpretację Soboru Watykańskiego II zachowują się podobnie do o. Feeneya, gdyż nie poszukują właściwie rozumienia Soboru Watykańskiego II w nauczaniu autorów samego Soboru, którzy go ogłosili, ale chcą podać swoje własne rozumienie tego Soboru, a rozumienie to różni się od znaczenia podawanego przez „nauczanie” Pawła VI i Jana Pawła II. Interpretacja zaś jest tylko zrozumieniem poglądu albo zamysłu autora, autorem zaś magisterium jest osoba, która naucza, a więc Jan Paweł II autentycznie wykłada nauczanie Soboru Watykańskiego II. W przeciwnym razie wierni wpadają w prywatne rozumienie magisterium, gdy Kościół ogłasza orzeczenia, a każdy znajduje swoje rozumienie wedle swej własnej opinii. Przeciwnie, tylko magisterium podaje autentyczne rozumienie nauczania, a Kościół słuchający nie posiada uprawnienia do tworzenia własnych, prywatnych interpretacji katolickiego nauczania. Ponadto wykład magisterium Soboru Watykańskiego II podawany przez Jana Pawła II jest nieortodoksyjny nie tylko w słowach, ale również w czynach. Słusznie więc katolicy odrzucają to nauczanie.
Zarzuty wobec drugiej części tezy.
VI. Kanon 188, § 4 stwierdza, że osoba, która jawnie odstąpi od wiary katolickiej w sposób milczący traci swój urząd. Soborowi zaś „papieże” jawnie odeszli od wiary katolickiej, a zatem w sposób milczący utracili urząd. Zatem nie są papieżami ani w sposób formalny, ani materialny.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia w przesłance większej: Kanon 188, § 4 stwierdza, że osoba, która jawnie odstąpi od wiary katolickiej w sposób milczący traci swój urząd, zgadzam się z tym, jeżeli świadomość zła jest jawna, ale jeżeli jest ukryta, to zaprzeczam. Powodem jest to, że odejście od wiary powinno być stwierdzone mocą prawa, a to może się dokonać albo po przez ogłoszenie, albo z racji na notoryczny charakter czynu. Jednakże upór ten wymaga nie tylko, aby fakt zbrodni był jawnie znany, ale także, aby zbrodnia ta była popełniona w świadomości zła (Kanon 2197). W przypadku zaś odejścia od wiary katolickiej, czy to wskutek herezji, czy też schizmy, konieczna jest zatwardziałość, aby osoba była uznana za świadomą zła. W przeciwnym razie prawo traci sens: każdy kapłan, który podczas kazania wypowie herezję przez nieuwagę byłby winny uporczywej herezji wraz z wszelkimi dołączonymi do tego karami i w sposób milczący traciłby swój urząd. Otóż odejście od wiary katolickiej ze strony „papieży” soborowych, chociaż jest jawne co do faktu, to jednak nie jest jawne co do świadomości zła, a więc nie dochodzi do milczącej utraty urzędu. Jawny jest zamysł tych „papieży” co do ogłaszania błędów potępionych przez magisterium Kościoła oraz wprowadzania heretyckich i bluźnierczych praktyk w dziedzinie sakramentów. Skoro tak się dzieje, należy więc uznać, że koniecznie nie posiadają oni autorytetu apostolskiego, nic mniej, ani nic więcej. Nic więcej, gdyż tylko kompetentny autorytet może stwierdzić i ogłosić w sposób zgodny z prawem rzeczywisty fakt odstępstwa tych osób od wiary katolickiej, ani nic mniej, gdyż nie jest możliwe, aby autorytet apostolski ogłaszał błędy potępione przez magisterium Kościoła i zaprowadzał praktyki heretyckie i bluźniercze związane z udzielaniem sakramentów, gdyż Kościół jest nieomylny i niezniszczalny.
Dodatkowy zarzut: Przecież kanon 188 stwierdza, że utrata urzędu nie wymaga ogłoszenia.
Odpowiadam: Zgadzam się, że nie jest potrzebne stwierdzenie o opróżnieniu urzędu, jeżeli odejście od wiary w świadomości zła jest uporczywe, albo ogłoszone przez prawo, ale zaprzeczam jeżeli odejście od wiary nie jest uporczywe w świadomości zła, ani ogłoszone przez prawo. Innymi słowy jest konieczne, aby jawne odejście od wiary katolickiej zostało w jakiś sposób stwierdzone przez prawo, czy to przez uporczywość świadomość zła, czy też na drodze ogłoszenia zgodnego z prawem.
Dodatkowy zarzut: Jednakże świadome odejście od wiary tych „papieży” jest uporczywe.
Odpowiadam: Zaprzeczam zarzutowi. Aby świadomość zła była uporczywa konieczne jest aby (1) osoba, która będzie publicznie głosić herezję godziła się na wyznawanie nauki występującej wbrew magisterium Kościoła, tak jak Luter, albo (2) gdy jawnie odrzuca autorytet po upomnieniu ze strony autorytetu Kościoła. Tymczasem ani jeden, ani drugi z tych warunków nie został spełniony w przypadku „papieży” soborowych. Zatem świadomość odejścia od wiary nie jest uporczywa.
Odpowiadam: Dokonuję rozróżnienia: zgadzam się, że kanon ten zakłada świadomość zła, po przyjęciu zewnętrznego złamania prawa, ale zaprzeczam jakoby zakładał świadomość zła, bez przyjęcia zewnętrznego złamania prawa. W przypadku odstąpienia od wiary katolickiej, naruszenie prawa wymaga zatwardziałości, bez której prawo nie jest naruszone. Gdy zatem zatwardziałość nie jest ani notoryczna, ani ogłoszona mocą prawa, wtedy nie można zastosować przepisów kanonu 2200. Uważam, że nie ma prawdziwej rozbieżności zdań pomiędzy zwolennikami kanonu 188, a zwolennikami podanej tezy. Wszyscy zgadzają się bowiem, że Jan Paweł II nie posiada urzędu papieskiego, gdyż posiadane urzędu jest tożsame z posiadaniem autorytetu, albo inaczej mówiąc jurysdykcji. Teza głosi, że Jan Paweł II zachowuje uprawnienie do papiestwa, albo inaczej legalny wybór na urząd papieski. Ale wyznaczenie na urząd nie jest posiadaniem tego urzędu. Nie istnieje zatem niezgodność pomiędzy tymi dwoma argumentami. Zwolennicy argumentu opartego na kanonie 188 powinni więc uważać, gdyż ich rozumowanie w sposób logiczny dowodzi, że (1) Jan Paweł II został zgodnie z prawem wybrany na urząd papieski; (2) przynajmniej przez pewien czas posiadał urząd papieski zgodnie z prawem i w pełni (!), gdyż nikt nie może zrzec się urzędu, którego wcześniej nie posiadał; (3) Jan Paweł II, jako posiadacz w pełni urzędu papieskiego jest ponad prawem kanonicznym, a więc do jego osoby nie można zastosować przepisów tego kanonu. Natomiast teza przekracza przepisy prawa kanonicznego, a opiera się na filozoficznych zasadach samego autorytetu, które można również zastosować do najwyższego autorytetu biskupa rzymskiego.
VII. Nie jest możliwe aby materia istniała bez formy, zaś w podanej tezie materia papiestwa istnieje bez formy papiestwa, a zatem teza jest błędna.
VIII. Jeżeli elektorzy nie posiadają uprawnienia do wyboru papieża, to wtedy osoba wybrana przez nich nie jest rzeczywiście wyznaczona do objęcia urzędu papieża. Elektorzy wybierający zaś „papieży” soborowych nie mają uprawnienia do wyboru, gdyż są heretykami. Zatem osoba wybrana przez nich nie jest jest rzeczywiście wyznaczona do objęcia urzędu papieża.
Odpowiadam: Uznaję większą przesłankę, ale zaprzeczam przesłance mniejszej i wnioskowi. Elektorzy wybierający „papieży” soborowych, to znaczy Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II posiadają prawo wyboru, gdyż nie utracili tego prawa z powodu herezji dla różnych powodów: (1) odstąpienie tych osób od wiary katolickiej ani nie zostało ogłoszone, ani nie jest notoryczne z tego samego powodu jaki został podany przy szóstym zarzucie, a więc nie mamy do czynienia ani z milczącą rezygnacji, ani z karą kościelną; (2) prawo do wyboru nie jest jurysdykcją, ani uprawnieniem do stanowienia prawa, ani urzędem, a tylko moralną zdolnością do zgodnego z prawem wyznaczania osoby, która ma przyjąć najwyższy autorytet. Do posiadania zaś i wykonywania tego uprawnienia potrzeba tylko aby osoba była prawnie wyznaczona przez tego, kto posiada uprawnienie do zgodnego z prawem mianowania elektorów przyszłego papieża. Posiadanie autorytetu, to znaczy uprawnienia do stanowienia prawa wymaga, aby posiadacz miał zamiar kierowania Kościoła w kierunku właściwych celów, ale posiadanie uprawnienia do wyznaczania domaga się tylko, aby posiadacz zmierzał do dobra polegającego na zachowaniu ciągłości hierarchii Kościoła. Obecni zaś elektorzy, nawet gdyby w swej ogólności popierali Sobór Watykański II i Nowy Porządek, zmierzają obiektywnie do dobra polegającego na zachowaniu ciągłości hierarchii Kościoła. Posiadają oni zatem w sposób ważny i zgodny z prawem uprawnienie do wyboru, a wybrana przez nich osoba będzie wybrana w sposób ważny i zgodny z prawem, posiadając zgodne z prawem uprawnienia urzędu papieskiego.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia w przesłance większej. Zgadzam się, gdy chodzi o osobę przyjmującą uprawnienie do wyboru papieża od osoby nie będącej papieżem w sposób materialny, ale zaprzeczam poprawności zarzutu, gdy ktoś przyjmuje to uprawnienie od osoby nie będącej papieżem tylko formalnie. Wbrew temu dokonuję rozróżnienia w przesłance mniejszej i zaprzeczam wnioskowi. Powód do tego znajduję w tym, jak powiedziałem wyżej, że autorytet posiada dwojaki przedmiot: pierwszym jest przedkładanie praw, a drugim zachowanie ciągłości Kościoła. Autorytet w sensie ścisłym, który polega na uprawnieniu do stanowienia prawa, dotyczy pierwszego przedmiotu i pochodzi bezpośrednio od Boga. Natomiast prawo do wyznaczania, które nie jest autorytetem w ścisłym sensie, dotyczy drugiego przedmiotu, i pochodzi od Kościoła. Jednakże osoba wybrana na urząd papieski, przyjmuje autorytet natychmiast po przyjęciu wyboru, jeżeli nie spowoduje powstania przeszkody dla przyjęcia autorytetu, tak jak to wyżej powiedziałem. Może się więc zdarzyć, że osoba wybrana na urząd papieski przyjmie prawo wyznaczania, które dotyczy zachowania ciągłości Kościoła, ale nie otrzyma autorytetu, który dotyczy przedkładania praw. W takim przypadku wybrany papież (to znaczy papież tylko materialnie) w sposób prawny i ważny wyznaczy elektorów przyszłego papieża, ale nie będzie stanowił w sposób prawny i ważny praw kościelnych. Jest to właśnie przypadek „papieży” soborowych, którzy wyznaczają więc w sposób prawny i ważny elektorów przyszłego papieża, nawet gdy dokonuje się to w ramach Nowego Porządku.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia w przesłance większej. Osoba nie będąca członkiem Kościoła nie może być formalnie jego głową. Z tym się zgadzam. Jednakże zaprzeczam, jakoby ta osoba nie mogła być głową Kościoła materialnie. Przyczyną mojego wniosku jest fakt, że bycie materialnie głową Kościoła, jak to zostało wyżej powiedziane, zakłada jedynie wyznaczenie do przyjęcia urzędu papieskiego. Natomiast forma, to znaczy autorytet wymaga, aby wyznaczona osoba była członkiem Kościoła. Na przykład św. Ambroży jeszcze jako katechumen (a więc nie ochrzczony i będący poza Kościołem) przyjął wyznaczenie na biskupstwo mediolańskie. Gdyby odmówił przyjęcia sakramentu chrztu, to nie mógłby otrzymać autorytetu biskupiego, ale pozostałby biskupem-elektem, aż ten wybór nie byłby mu odebrany. Gdyby jednak ktoś chciał odrzucić ten argument, to konieczne będzie dokonanie rozróżnienia w ramach przesłanki mniejszej: zgadzam się, że tylko prawdopodobnie „papieże” soborowi nie są członkami Kościoła, ani wobec Boga, ani w rzeczywistości, gdyż tylko prawdopodobnie są oni zatwardziałymi heretykami. Zaprzeczam zaś, że z punktu widzenia prawa nie są oni członkami Kościoła, ponieważ ich zatwardziałość w herezji nie została ani wykazana (probatur), ani założona (praesumitur) w majestacie prawa kościelnego. Cała siła zarzutu zależy od możności wykazania ich zatwardziałości, a to jest wyjątkowo trudne z powodu braku orzeczenia ze strony Kościoła. Ponadto gdyby zwątpić w ich zatwardziałość, albo świadomość zła, to przypuszczenie działa na korzyść oskarżonego, a argument traci moc.
Dodatkowy zarzut: Również heretycy, którzy pobłądzili w dobrej wierze nie są członkami Kościoła.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia i zgadzam się, że heretycy, którzy urodzili się w sektach niekatolickich, a pobłądzili w dobrej wierze nie są członkami Kościoła. Zaprzeczam natomiast, jakoby heretycy, którzy zostali ochrzczeni w Kościele katolickim, a nie pobłądzili w dobrej wierze, nie byli członkami Kościoła. Rozróżnienie to ma bardzo istotne znaczenie, a ci którzy nie dokonują tego rozróżnienia popadają w poważne zamieszanie. Przyczyna tej sytuacji polega na tym, że osoby, które przyjmują chrzest katolicki stają się zgodnie z prawem członkami Kościoła dopóki go nie opuszczą wskutek: (1) herezji – zatwardziałej i notorycznej; (2) schizmy – zatwardziałej i notorycznej; (3) apostazji – zatwardziałej i notorycznej; (4) ekskomuniki. Trzy pierwsze przyczyny zakładają zatwardziałość i nie mają zastosowania w powyższym argumencie, ale ekskomunika może być albo wiążąca mocą samego prawa (latae sententiae), albo nałożona (declarata). W pierwszym przypadku argument nie byłby poprawny, gdyż kary wymierzane przeciwko herezji wymagają notorycznej świadomości zła (to znaczy zatwardziałości), ale w przypadku ekskomuniki nałożonej argument staje się poprawny. Jeżeli ekskomunika nie została nałożona, to argument nie jest poprawny. Jednakże ekskomunika nie była nałożona, a więc argument nie jest poprawny. Osoby zrodzone w sektach niekatolickich, choćby błądzili w dobrej wierze, są domyślnie (praesumuntur) w sensie prawa uznawani za zatwardziałych, a więc wedle prawa są poza Kościołem, choćby mogli być mocą pragnienia członkami Kościoła.,
Dodatkowy zarzut: Kanon 2200, § 2 zakłada świadomość zła, po uznaniu złamaniu prawa na zewnątrz.
Odpowiadam: Jest to błędne koło w rozumowaniu. Przywoływanie tego kanonu jest wejściem w błędne koło, gdyż naruszenie prawa w przypadku herezji wymaga zatwardziałości. Przeczytaj przepis prawa kanonicznego, zawarty w kanonie 1325, § 2: Jeżeli ktoś po przyjęciu chrztu, zachowując miano chrześcijanina, będzie przewrotnie zaprzeczał pewnej prawdzie wiary boskiej i katolickiej, albo w nią wątpił, wtedy staje się heretykiem; jeżeli całkowicie odejdzie od wiary chrześcijańskiej staje się apostatą; a jeżeli odmówi podporządkowania się papieżowi, albo odmówi wspólnoty z członkami Kościoła, które są podporządkowane papieżowi, staje się schizmatykiem. A zatem brak zewnętrznego naruszenia prawa gdy brak uporczywości na zewnątrz. Jeżeli zaś ktoś zechce zastosować tutaj kanon 2200, § 2, to założenie o świadomości w naruszeniu prawa w sprawie herezji nie posiada mocy bez orzeczenia Kościoła, ponieważ założenie powinno ustąpić wobec faktów. W rzeczywistości zaś nie jest pewne, że ci „papieże” są zatwardziałymi heretykami, a ponadto brak kompetentnego autorytetu albo trybunału, który mógłby wydać orzeczenie co do ich zatwardziałości. Argument opiera się na trudności w wykazaniu albo przyjęciu tej zatwardziałości. Innymi słowy, gdy brak autorytetu, albo autorytet zaniechał swego działania, wtedy powstaje zamęt, a pewność w sprawach dotyczących prawa staje się rzeczą trudną, jeżeli nie niemożliwą. Argument ten przechodzi zawsze w argument o przewrotności tych „papieży”, z którego – moim zdaniem – nie ma wyjścia.
XI. Teza jest pozbawiona sensu, gdyż głosi, że ta sama osoba jednocześnie jest i nie jest papieżem.
XII. Przyjęta teza nie opiera się na prawie kanonicznym.
Dodatek II: Potwierdzenie tezy na podstawie dzieła kardynała Kajetana (Tomasza de Vio, 1468-1534) pt.: „O porównaniu autorytetu papieża i soboru”, rozdział 20.
Po wykazaniu trzech zagadnień, a mianowicie, że papież, który popadł w herezję, nie zostaje złożony z urzędu mocą samego faktu, ani wedle prawa Bożego, ani ludzkiego, że papież nie ma zwierzchnika na ziemi, oraz że papież odstępujący od wiary powinien być złożony z urzędu (jak to widać w rozdziale: Si Papa, XL D.), pozostaje poważna niejasność, w jaki sposób i przez kogo ma być osądzony papież, który ma być złożony z urzędu, aby był z tego urzędu złożony, ponieważ sędzia jako sędzia jest ponad tym, kogo sądzi. Powiada bowiem św. Paweł Apostoł w Liście do Rzymian, w rozdziale 14, wiersz 4: „Kimże jesteś, który sądzisz cudzego sługę? Pan jego decyduje czy stoi czy upada”. Również św. Tomasz w „Sumie teologicznej” (II-a II-æ, q. 67) stwierdza, że sędzia może sądzić tylko poddanego, a podobnie jest powiedziane w „Dekretach” (D. XXI, rozdział Inferior). Jeżeli zaś papież ma być osądzony i złożony z urzędu przez sobór powszechny, to wynika stąd, że papież pozostając papieżem ma nad sobą sobór powszechny, przynajmniej w wypadku herezji. Jeżeli zaś ani sobór, ani Kościół nie jest ponad papieżem, to wynika stąd, że papież odstępujący od wiary powinien być osądzony i złożony z urzędu, ale nikt nie może tego uczynić, co jest żartem. Cóż więc należy powiedzieć, aby uniknąć obu tych skrajności? Pozostaje więc wybrać środek, co jest trudno osiągnąć, ale w ten sposób można znaleźć siłę do rozwiązania licznych trudności. Powiemy więc, że istnieją dwie skrajne drogi, które obie są fałszywe: pierwsza, że papież będący heretykiem jest złożony z urzędu mocą samego faktu herezji, wyrokiem Bożego prawa, bez osądu ludzkiego, oraz druga, że papież pozostając papieżem ma na ziemi wyższą od siebie władzę, która mogłaby pozbawić go urzędu. Środkowa droga okazuje się być dwojaka: jedna głosi, że papież, chociaż w sensie absolutnym nie posiada przełożonego na ziemi, to jednak w razie herezji staje nad nim Kościół powszechny. Druga natomiast stwierdza, że papież ani zasadniczo, ani w konkretnym przypadku nie posiada przełożonego na ziemi, ale podlega władzy służebnej Kościoła powszechnego tylko co do złożenia z urzędu. Pierwsza droga opiera się na mocy wykonawczej i osądzającej (virtute coactiva et iudicativa) Kościoła wobec papieża Piotra na wypadek herezji: jest bowiem konieczne, że ten, kto ma być sądzony i przymuszony do czegoś, musi był poddany władzy. To jest wspólna droga, którą dotąd miałem okazję poznać. Jednakże przeciwko tej drodze jest rozumowanie, że ponieważ papież na mocy Bożego prawa jest ponad soborem i Kościołem, tak jak to zostało pokazane, zatem jest konieczne, że jeżeli w jakimś przypadku ma być im poddanym, to wyjątek ten musi się dokonać na mocy prawa Bożego. Żadne bowiem inne, podrzędne prawo nie może spowodować tego wyjątku, co jest jasne. W prawie zaś Bożym nie ma mowy o poddaniu, ale o oddzieleniu, gdy zdarzy się herezja, tak jak to jest jasne na podstawie wyliczonych tu poszczególnych fragmentów Pisma Świętego: Księga Liczb (16, 26) powiada: „Oddalcie się”; List do Galatów (1, 8): „Niech będzie przeklęty” to znaczy: oddzielony; 2 List do Tessaloniczan (3, 6): „Abyście stronili”; 2 List do Koryntian (6, 14): „Nie wprzęgajcie się”; 2 List św. Jana (1, 10): „Nie przyjmujcie, ani nie pozdrawiajcie”; List do Tytusa (3, 10): „Wystrzegaj się”. Krótko mówiąc nigdzie nie znajduję, w Bożym prawie ani zwierzchności, ani podporządkowania w przypadku herezji, ale oddzielenie. Okazuje się zatem, że Kościół może się oddzielić od papieża na mocy samej tylko władzy służebnej, którą to mocą Kościół może także wybierać papieża. Nie wynika to stąd, że na mocy prawa Bożego należy unikać heretyka i usunąć go z Kościoła, gdyż to sprawa władzy wyższej niż władza tylko służebna. Dlatego taka władza wystarczy i tę władzę posiada Kościół. Potwierdzenie jest następujące: prawu Bożemu nie należy przypisywać tego, co nie jest w nim zawarte, ani nie wynika z jego przepisów w sposób konieczny. W prawie Bożym bowiem brak władzy ponad papieżem na wypadek herezji w ścisłym sensie, ani nie wynika ona w sposób konieczny z prawa Bożego, a zatem, itd. Dowód mniejszej przesłanki: to, że nie ma takiej władzy, uważam, że jest jasne dla czytelnika, gdyż moim zdaniem dążący do schizmy mógłby zrealizować swój zamiar z zaskoczenia w ciągu dwóch miesięcy. To, że nie wynika, jest jasne [również] stąd, że nie potrzeba mnożyć bytów bez potrzeby, a więc lepiej jest przyjąć jedną zasadę w miejsce wielu. Wystarczy więc władza służebna, a innej możliwości nie ma. Pozostaje zatem pośrednia i prawdziwa droga, że papież który został heretykiem i trwa w błędzie nie posiada na ziemi władzy ponad sobą, ale władza służebna może złożyć go z urzędu. Dla większego uporządkowania i jasności takiego wyjaśnienia, należy najpierw przywołać trzy zagadnienia: po pierwsze, że w przypadku papieża można wskazać trzy aspekty, a mianowicie: papiestwo, osobę, która jest papieżem, np. Piotra, oraz połączenie ich obu, to znaczy papiestwo Piotra, z których połączenia pochodzi papież Piotr. Po drugie, rozważając i stosując właściwe przyczyny do ich właściwych skutków stwierdzamy, że papiestwo pochodzi bezpośrednio od Boga, Piotr od swojego ojca i innych przodków, a połączenie papiestwa z osobą Piotra (za wyjątkiem pierwszego papieża, św. Piotra, który był ustanowiony bezpośrednio przez Chrystusa) nie pochodzi od Boga, ale od ludzi i jest to oczywiste, gdyż [połączenie papiestwa z osobą Piotra] dokonuje się z ludzkiego wyboru. Dla spowodowania tego skutku zbiega się dwojaka ludzka zgoda, to znaczy zgoda osób wybierających ze zgodą osoby wybieranej: jest bowiem konieczne, aby elektorzy dokonali wyboru zgodnie ze swoją wolą, osoba wybrana musi przyjąć dokonany przez nich wybór, a w przeciwnym razie niczego nie można dokonać. Połączenie zatem papiestwa z Piotrem nie dokonuje się bezpośrednio od Boga, ale za pośrednictwem, a mianowicie z udziałem ludzi, zarówno wybierających, jak i wybieranego. Tego rodzaju ludzka posługa, tworząc to połączenie, nie działa w taki sposób jakby stosowała czynny środek do czegoś biernego, jak przykłada się ogień do słomy, albo jak udziela się zasług męki Chrystusowej jakiejś osobie, albo jak czyni osoba udzielająca chrztu i sprawująca sakramenty, gdyż nie przykłada się tutaj niczego czynnego, ale wyłącznie ludzka wola wybierających i wybranego: trudno byłoby wymyślić tu coś czynnego. Ponieważ zaś połączenie papiestwa z Piotrem jest skutkiem woli ludzkiej, gdyż wola ta czyni Piotra papieżem, wynika stąd, że chociaż papież zależy od samego Boga w swym istnieniu i otrzymaniu urzędu papieża, to jednak aby Piotr mógł zostać papieżem zależy to również od ludzi. Piotr jest bowiem papieżem za sprawą ludzi, gdy po wybraniu przez ludzi, sam jako człowiek przyjmuje wybór i w ten sposób łączy urząd papieski z osobą Piotra. Po trzecie, gdyż nie ma nic tak bardzo naturalnego, jak to, że te same przyczyny, które stwarzają rzecz, mogą ją w przeciwny sposób zniszczyć, jak jest powiedziane w rozdziale pt.: Omnis, de regulis iuris, dlatego papież Piotr, który wywodzi się ze zgody osoby Piotra i wyboru elektorów, również wskutek zgody tych samych osób, to znaczy siebie i swych wyborców, może być pozbawiony połączenia swej osoby z urzędem papieskim. Zostało to już określone przez przypadek Celestyna V i w dekretach ogłoszonych przez Bonifacego VIII (Nr VI, De renunciatione, rozdział 1). Na podstawie tych trzech przesłanek okazuje się po pierwsze bez wahania pewne, że papież Piotr, zarówno co do stania się papieżem, jak i utraty urzędu, zależy od władzy ludzkiej, która nie jest ani wyższa, ani równa władzy papieskiej, ale niższa od niej, gdyż ani do uczynienia z Piotra nie będącego papieżem – papieża, ani do uczynienia z papieża Piotra – Piotra nie będącego papieżem nie jest wymagana żadna inna zdolność jak oprócz ludzkiej wolności, a mianowicie wolności wybranej osoby i osób wybierających. Nie potrzeba się przy tym troszczyć, o dobre lub złe sumienie, o dobry lub zły zamysł lub motyw, ale wystarczy, co wynika z faktów, że w rzeczywistości Piotr albo jest, albo nie jest papieżem. Skoro także władza ta jest niższa od władzy papieskiej, to bez żadnego innego dowodu jest stąd jasne, że po śmierci papieża, a także bez przyjęcia żadnego przepisu prawa stanowionego, władza ta należy do Kościoła i nie rozciąga się na te dziedziny, które należą do zakresu władzy autorytetu Najwyższego Kapłana: w przeciwnym razie w Kościele istniałyby dwie najwyższe władze i wtedy Chrystus nie nadałby Kościołowi monarchicznego ustroju władzy. Ponieważ także nikt nie posiada władzy nad równym sobie (par in parem), dlatego papieże nie mogliby nałożyć żadnego ograniczenia na sposób wykonywania tej władzy, określając jak i w jaki sposób należy odprawić wybór papieża, aby wybór był nieważny, jeżeli zostanie przeprowadzony w inny sposób. Dowodzi to, że ta władza [ludzka] nie jest ani niższa, ani równa, ale wyższa od władzy papieskiej, jest bowiem wyższa mocą rozciągającą się ponad decyzjami niższymi od aktów autorytetu, w ten sposób, że gdy stanie się inaczej, to taki akt nie będzie miał znaczenia, tak jak to widzimy w podanych tu wyjaśnieniach. Na drugi sposób mamy pewniejsze rozumowanie, gdyż czym innym jest móc budować albo burzyć w sprawie połączenia pomiędzy konkretnym Piotrem a papiestwem, niż w sprawie papiestwa. Stąd bowiem, że władza niższa od władzy papieskiej, a mianowicie zasadnicza wola wybranego i elektorów może tworzyć i niszczyć to połączenie, a tego rodzaju władza będąc niższa od papiestwa, nie może być ponad papieżem, w sposób oczywisty dowodzi, że czym innym jest móc panować nad tym połączeniem, a czym innym nad papieżem. Jedyną władzą ponad papieżem jest Pan Jezus Chrystus, na ziemi można jednak znaleźć władzę wyższą niż połączenie pomiędzy urzędem papieskim, a osobą konkretnego Piotra. Jest to słuszne, gdyż papiestwo należy bezpośrednio do Boga (opus Dei immediate est), ale połączenie pomiędzy papiestwem, a Piotrem należy już do ludzi (opus nostrum). Nie będziesz się dziwił, gdy znasz poglądy Arystotelesa, że można pokazać władzę istniejącą ponad połączeniem formy z materią, która to władza nie jest ponad formą, gdyż połączenie formy z materią wynika z formy. Twoje zdziwienie ustąpi, gdy rozważysz, że do połączenia formy i materii można „sięgnąć” z obu stron, to znaczy od strony materii i od strony formy, a kto posiada wpływ na połączenie formy z materią od obu stron, albo od strony formy, ten może rządzić formą, zaś posiadając władzę nad ich połączeniem od strony materii nie może mieć wpływu na formę, tak jak to jest jasne na przykładzie zrodzenia człowieka. „Słońce bowiem i człowiek rodzą człowieka” , który jest połączeniem ciała i duszy rozumnej, albo inaczej mówiąc powstaje z ich połączenia i wiadomo, że słońce i człowiek nie mogą być ponad duszą rozumną, która przychodzi z zewnątrz, ale są ponad tym połączeniem z racji ciała, które jest materią. Podobne dzieje się w rozważanym tu przypadku: papiestwo bowiem i Piotr mają się do siebie jak materia i forma, a sam tylko Pan Jezus Chrystus może wpływać na ich połączenie od strony papiestwa, a więc również i od drugiej strony. Dlatego On sam może ograniczać i określać władzę papieża. Kościół natomiast może być ponad ich połączeniem tylko ze strony Piotra, a więc nie może nic uczynić ponad papieżem, a tylko w związku z tym połączeniem. Ponieważ zaś usunięcie papieża z urzędu, czy to przez zrzeczenie się, czy to przez złożenie z urzędu, czy też drogą usunięcia, nie polega na zniszczeniu papiestwa, ani osoby Piotra, ale połączenia pomiędzy papiestwem a Piotrem, dlatego jak najpilniej i jak najuważniej należy to mieć przed oczyma jako zasadę, gdy jest mowa o usunięciu papieża, a to nie wymaga władzy wyższej od papieża, ale wyższej od połączenia pomiędzy Piotrem a papiestwem. Aby ta sprawa stała się bardziej oczywista, trzeba wiedzieć, że z pewnością na trzy sposoby żyjący papież Piotr może być usunięty z urzędu: po pierwsze, przez usunięcie przez Pana Jezusa Chrystusa; po drugie, przez dobrowolną rezygnację; a po trzecie, w wyniku złożenia z urzędu wbrew swej woli, przez Kościół, z powodu upartej herezji. W tych trzech przypadkach nie przestaje istnieć ani papiestwo, ani Piotr, a tylko ich wzajemne połączenie, chociaż w różny sposób. Na pierwszy sposób, to znaczy przez usunięcie przez Pana Jezusa Chrystusa, połączenie to ulega zniszczeniu przez władzę wyższą nie tylko od połączenia, ale również od papiestwa, gdyż autorytet Boga jest ponad tym połączeniem również ze strony formy tego połączenia. A ponieważ, jak to zostało powiedziane, nie istnieje żadna inna władza wyższa od papieża, dlatego żadna inna władza nie może sięgać do tego połączenia od strony formy, a zatem żadna inna władza nie może usunąć papieża z urzędu, jako władza wyższa od papieża, ale możliwość ta przysługuje naszemu Zbawicielowi. W ten sposób należy rozumieć wypowiedź papieża Anakleta, który powiada: (D. LXXIX, Eiectionem): „Usunięcie Najwyższego Kapłana Pan zastrzegł sobie”. Różnica bowiem pomiędzy papieżem a innymi biskupami polega na tym, że inni biskupi mogą być usunięci z urzędu przez władzę wyższą od siebie, ale papież nie może, gdyż w Kościele na ziemi można znaleźć władzę wyższą ponad władzą jurysdykcyjną biskupa, ale nie ponad władzą papieża. Na tej podstawie okazuje się, że chociaż Pan Bóg powierzył papieżowi usuwanie biskupów, udzielając papieżowi najwyższej władzy, natomiast usunięcie papieża zastrzegł sobie, nie udzielając nikomu władzy wyższej od papieskiej. Gdyby więc papież Jan usunął biskupa mocą swej pełni władzy, to biskup zostanie usunięty i nie będzie już posiadać władzy jurysdykcyjnej. Pan Bóg nie pozostawił jednak Kościołowi żadnej władzy, która mogłaby to uczynić w odniesieniu do Piotra czyli papieża. Na drugi zaś sposób, to znaczy przez zrzeczenie się urzędu, oraz na trzeci, czyli po przez złożenie z urzędu, połączenie to nie ulega zniszczeniu za sprawą władzy wyższej od papiestwa, ale wyższej od samego tylko połączenia, gdyż ani wola Piotra, ani wola Kościoła nie są ponad papieżem. Widać więc, że te same czynniki są przyczyną powstania i zniszczenia tego połączenia. Skoro jest więc pewne, że papież będący uporczywym heretykiem nie zostaje mocą samej herezji złożony z rzędu, ale ma być złożony z urzędu przez Kościół, a Kościół nie posiada władzy nad papieżem, ale posiada władzę nad połączeniem pomiędzy papiestwem a Piotrem, o ile zaistnienie tego połączenia należy do Kościoła, należy więc powiedzieć, że gdy papież Piotr popadnie w uporczywą herezję i zostanie złożony z urzędu przez Kościół, wtedy jest osądzany i składany z urzędu mocą władzy wyższej od połączenia pomiędzy papiestwem a Piotrem, a nie mocą władzy wyższej od papiestwa.
PAPIESKIEGO" - JE Ks. Bp Donald Sanborn
Część druga –
Wyjaśnienie tezy przyjętej
A. Podsumowanie poprzednich rozważań.
A. Podsumowanie poprzednich rozważań.
W poprzedniej części rozważaliśmy
rozróżnienie (dokonane przez teologów) pomiędzy formalnym i materialnym
następstwem na Stolicy Apostolskiej. Formalne następstwo na tej Stolicy wiąże
się z posiadaniem autorytetu apostolskiego, zaś materialne jest samym tylko
posiadaniem stolicy, bez autorytetu. Stwierdziliśmy ponadto, że jest konieczne,
aby Kościół katolicki posiadał formalną i materialną ciągłość apostolską, aby w
odpowiedni sposób zachować swą apostolską naturę. Autorytet apostolski może
otrzymać tylko osoba, która zgodnie z prawem zajmuje Stolicę Apostolską.
Ponadto aby Kościół był jeden i jedyny, winien cieszyć się nie tylko jednością
formalną, na przykład w tym, co przynależy do jego doktryny i boskiej misji,
otrzymanej od Jezusa Chrystusa, ale także jednością materialną, aby stanowił
jedno i jedyne ciało moralne, od czasów świętego Piotra, aż do ponownego pr zyjścia
naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Ta materialna jedność wymaga, aby nie została
przerwana ciągłość legalnie wyznaczonych następców na stolicy. Aby zatem zachowana
było apostolskość i jedność Kościoła, konieczna jest nieprzerwana ciągłość w
materii następstwa, to znaczy następstwo tych, którzy posiadają autorytet
stolicy biskupiej zgodnie z prawem i poprawnie (legitime et legaliter), w
wyniku prawnego wyznaczenia (per designationem legalem). Należy więc rozróżnić
pomiędzy materialnym następstwem apostolskim, które jest zgodne z prawem albo
poprawne (legitima seu legalis), oraz następstwem niezgodnym z prawem, albo
nielegalnym (illegitima seu illegalis). Pierwsze z nich można uzyskać na drodze
prawnego wyznaczenia od osoby posiadającej prawo do tego wyznaczenia, a to
drugie jest uzyskiwane wyłącznie drogą wtargnięcia, tak jak to ma miejsce w
przypadku schizmatyków, którzy pogardziwszy autorytetem biskupa rzymskiego,
całkiem bezprawnie okupują stolice biskupie. Obejmują więc następstwo na
różnych apostolskich stolicach biskupich, ale bezprawnie i nielegalnie, a to
powoduje, że nie mogą przyjąć autorytetu.
Na tej podstawie przedstawiam schemat kategorii dotyczących sukcesji apostolskiej:
Sukcesja apostolska:
- bezprawna (illegitima) = samo tylko posiadanie Stolicy bez wyboru kanonicznego (jest to sytuacja schizmatyków wschodnich);
-materialna (materialis) = posiadanie Stolicy bez autorytetu;
-zgodna z prawem (legitima) = samo tylko posiadanie Stolicy oraz kanonicznego wyboru (jest to sytuacja hierarchii tzw. Nowego Porządku (Novi Ordinis));
-formalna (formalis) = posiadanie Stolicy wraz z autorytetem.
W tym artykule zamierzam przedstawić tezę, że „papieże” za czasów Soboru Watykańskiego II i po jego zakończeniu nie są papieżami formalnie, ale tylko materialnie. W tym celu konieczne jest, po wykazaniu różnicy pomiędzy następstwem formalnym a materialnym, przeprowadzenie pewnych rozważań wstępnych:
Na tej podstawie przedstawiam schemat kategorii dotyczących sukcesji apostolskiej:
Sukcesja apostolska:
- bezprawna (illegitima) = samo tylko posiadanie Stolicy bez wyboru kanonicznego (jest to sytuacja schizmatyków wschodnich);
-materialna (materialis) = posiadanie Stolicy bez autorytetu;
-zgodna z prawem (legitima) = samo tylko posiadanie Stolicy oraz kanonicznego wyboru (jest to sytuacja hierarchii tzw. Nowego Porządku (Novi Ordinis));
-formalna (formalis) = posiadanie Stolicy wraz z autorytetem.
W tym artykule zamierzam przedstawić tezę, że „papieże” za czasów Soboru Watykańskiego II i po jego zakończeniu nie są papieżami formalnie, ale tylko materialnie. W tym celu konieczne jest, po wykazaniu różnicy pomiędzy następstwem formalnym a materialnym, przeprowadzenie pewnych rozważań wstępnych:
(1) o
autorytecie rozważanym konkretnie, (2) o części formalnej
autorytetu, (3) o części materialnej autorytetu, (4)
o ich wzajemnym połączeniu, (5) o możliwości ich rozłączenia,
oraz (6) o przyczynach, które uniemożliwiają ich wzajemne
połączenie.
Po dokonaniu tego wykładu, przedstawię tezę i
odpowiem na możliwe zarzuty.
B. Pojęcia wstępne.
B. Pojęcia wstępne.
I. O autorytecie rozważanym konkretnie, albo o papieżu bądź o królu.
1. Autorytet można rozważać w jego formalnym pojęciu, albo w konkretnym przypadku. Aby nie doszło do zamieszania w dziedzinie pojęć, należy najpierw rozróżnić pomiędzy autorytetem rozważanym w sobie, to znaczy samą władzą królewską lub papieską, oraz autorytetem rozważanym w konkretnym przypadku, to znaczy konkretnym królem lub papieżem.
2. Autorytet rozważany w konkretnym przypadku polega na połączeniu, które powstaje ze złączenia dwóch części, a mianowicie materii i formy, podobnie jak w przypadku każdej substancji. Materią pierwszą jest pierwszy podmiot dowolnej rzeczy, którego obecność tworzy tę rzecz w sposób istotny. Formą substancjalną jest akt pierwszy wraz z materią pierwszą, tworzące razem jedność albo to, co określa rzecz do pewnego sposobu istnienia. Przyczyna materialna jest tym, z czego powstaje dane rzecz. Przyczyna formalna określa materię i w pewnym sposób ją udoskonala. Forma przypadłościowa jest podobna (analoga) do formy substancjalnej, o ile substancja której ma przysługiwać przypadłość staje się materią w stosunku do formy przypadłościowej, która ją udoskonala. Forma substancjalna nadaje rzeczy istnienie w sposób zasadniczy, a forma przypadłościowa tylko istnienie co do danej formy, a nie istnienie jako takie. Aby mogło powstać złożenie (w tym przypadku król albo papież), jest konieczne, aby forma była przyjęta przez materię zdolną i przygotowaną (disposita) do przyjęcia tej formy. Przyczyna tego stanu rzeczy polega na tym, że części nie mogą się wzajemnie zjednoczyć i uformować złożenia, jeżeli nie pozostają do siebie we wzajemnym stosunku (proportionem). Święty Tomasz z Akwinu powiada bowiem, że „Właściwy stosunek materii do formy jest dwojakiego rodzaju, a mianowicie polega na naturalnym porządku jaki posiada materia w stosunku do formy oraz na oddaleniu przeszkody [dla zaistnienia tego połączenia]”. Staje się więc oczywistym, że autorytet rozważany w konkretnym przypadku (na przykład król lub papież) składa się z materii, którą jest człowiek oraz z formy, która polega na zdolności do stanowienia prawa. Przez tą formę osoba staje się przełożonym dla swych poddanych. Nie każdy jednak człowiek jest zdolny do przyjęcia takiej formy przypadłościowej, ale tylko ten, który posiada wszystkie doskonałości niezbędne dla przyjęcia formy przypadłościowej autorytetu. Jeżeli istnieje brak w zakresie porządku naturalnego (w dziedzinie materii w stosunku do formy), albo pojawia się przeszkoda, to materia nie może się połączyć z formą. Na przykład, dziecko, albo człowiek chory psychicznie, chociaż jest człowiekiem i jako taki, na mocy porządku natury zdolny jest do przyjęcia na siebie autorytetu, to jednak nie nadaje się do tego z powodu przeszkody, gdyż brak mu zdolności intelektualnej, potrzebnej dla wspierania dobra wspólnego. Podobnie gdy ktoś nie jest obywatelem pewnego narodu, to nie może być jego głową, gdyż nie jest możliwe, aby ktoś był głową ciała nie będąc jego członkiem. Również gdyby osoba świecka albo prosty kapłan został wybrany na urząd papieski, ale odmówił przyjęcia konsekracji biskupiej, to nie może uzyskać autorytetu papieskiego, ponieważ brak mu doskonałości koniecznej dla wspierania dobra wspólnego w Kościele. Jest więc oczywiste, iż konieczne są pewne zdolności albo formy przypadłościowe, które udoskonalają człowieka, aby człowiek ten mógł stać się bliższą materią dla przyjęcia formy autorytetu.
II. O autorytecie rozważanym formalnie.
3. Teologowie i filozofowie powszechnie wyprowadzają autorytet z pojęcia prawa. Powszechna zatem definicja autorytetu stwierdza, że jest to zdolność do stanowienia prawa. Osoba ciesząca się autorytetem posiada uprawnienie do zobowiązywania poddanych sobie do czynienia czegoś, albo unikania czegoś innego. Na podstawie pojęcia prawa należy więc przyjąć pojęcie autorytetu, o ile zdolność bierze swą specyfikę ze swego działania i przedmiotu.
4. Pojęcie prawa według św. Tomasza stwierdza, że jest to: „przyporządkowanie rozumu ku dobru wspólnemu, ogłoszone przez tego, kto troszczy się o daną społeczność”. [I dalej:] Prawo przysługuje temu, co stanowi zasadę ludzkich działań, gdyż jest zasadą i miarą postępowania. Podobnie zaś jak rozum jest zasadą działań ludzkich, tak samo w samym rozumie istnieje zasada dla wszystkiego innego. Jest więc konieczne, aby tej zasadzie przynależało prawo w sposób zasadniczy i najpełniejszy. – Pierwszą zaś zasadą działania, będąc motywem postępowania, jest ostateczny cel. Ostatecznym zaś celem życia ludzkiego jest szczęśliwe życia albo błogosławieństwo, tak jak to pokazaliśmy we wcześniejszych rozważaniach. Dlatego jest konieczne, aby prawo dotyczyło w najwyższym stopniu porządku kierującego ku błogosławieństwu. – Z kolei, ponieważ każda część jest podporządkowana całości tak jak to, co jest niedoskonałe wobec doskonałego, a jeden człowiek jest częścią społeczności doskonałej, jest więc konieczne, aby prawo właściwie dotyczyło porządku wiodącego do szczęścia wspólnego. Dlatego również Arystoteles, w przytoczonej definicji porządku prawnego, wspomina o szczęśliwości i społeczności politycznej. Powiada bowiem w piątej księdze „Etyki nikomachejskiej”, że słusznym porządkiem prawnym nazywamy przepisy rzeczywiście zachowujące stan szczęśliwości i jego elementy w warunkach życia państwowego (politica communicatione): państwo zaś jest doskonałą społecznością, tak jak to jest powiedziane w pierwszej księdze „Polityki”. W przypadku dowolnego zaś rodzaju to, co jest w nim „najbardziej”, jest zasadą dla innych rzeczy, a inne rzeczy są jej podporządkowane: tak jak ogień, który jest w największym stopniu gorący i jest przyczyną gorąca w mieszanych ciałach, które o tyle są nazywane gorącymi, o ile mają swój udział w gorącu wziętym od ognia. Z tego powodu prawo w sensie najmocniejszym rozważa się w odniesieniu do dobra wspólnego, a z kolei dowolny nakaz dotyczący poszczególnej kategorii działań posiada charakter prawa zgodnie z porządkiem wobec do dobra wspólnego. Dlatego każde prawo jest przyporządkowane dobru wspólnemu. Celem zaś prawa jest dobro wspólne. Prawo jest podporządkowane dobru wspólnemu. Istnieją zaś dwa rodzaje praw niesprawiedliwych. Po pierwsze sprzecznych z dobrem człowieka, (...) a są one bardziej aktami przemocy niż prawa. (...) Po drugie prawa mogą być niesprawiedliwe wskutek sprzeczności z dobrem pochodzącym od Boga.Tak więc zdaniem św. Tomasza, i ogólnie w opinii teologów scholastycznych prawo pozostaje w istotnym porządku wobec dobra wspólnego, w ten sposób, że gdy brak tego porządku, wtedy również brakuje siły obowiązującej prawa, a także samej nazwy „prawo”.
5. Definicja autorytetu: Autorytet jest zdolnością moralną osoby (czy to pojedynczej, czy zbiorowej), która sprawuje troskę nad społecznością, do ustanawiania, ogłaszania i wykonywania pojedynczych rozporządzeń (ordinationes particulares) koniecznych lub użytecznych w zmierzaniu do dobra wspólnego. Niemal wszystkie definicje podawane przez scholastyków odpowiadają tej, która została tu podana. Zigliara definiuje autorytet jako: władzę, zdolność, albo uprawnienie do rządzenia państwem. Billot [zaś powiada]: przez władzę polityczną określamy władzę kierowania ludem w kierunku spokoju i rozwoju. Meyer [stwierdza, że jest to]: uprawnienie do kierowania społeczności świeckiej do właściwego jej celu. Wedle Liberatore [autorytet to]: prawo rządzenia państwem, zaś Taparelli [stwierdza]: określam autorytetem takie prawo, które zobowiązuje do wypełniania wyłącznie dobra (chiamo autorità un diritto di render obligatorio ciò che sarebbe puramente honesto). Schiffini [pisze że autorytet to]: uprawnienie do zobowiązywania członków społeczności dla osiągnięcia jej celu; a Cathrein: uprawnienie do nakładania zobowiązań na członków społeczności, aby swoimi działaniami brali udział w dążeniu do dobra wspólnego.
Wynika stąd, że autorytet zdefiniowany w ten sposób należy zaliczyć do rodzaju sprawności do działania (habitus operativi). O ile zaś jest sprawnością, przyjmuje więc postać albo definicję od swego przedmiotu formalnego. Formalną zaś i zasadniczą sprawnością autorytetu jest przedkładanie (latio), ogłaszanie i wykonywanie praw. Formalnym zaś przedmiotem prawa jest wspieranie dobra wspólnego. Za pośrednictwem więc prawa autorytet w sposób konieczny, istotny i w swoim obrębie jest podporządkowany wzrostowi dobra wspólnego. Wynika stąd, że osoba ciesząca się autorytetem powinna posiadać habitualny (polegający na usposobieniu) zamysł do wspierania dobra wspólnego, a w przeciwnym razie nie mogłaby posiadać autorytetu. Należy mieć zamysł habitualny, gdyż autorytet kościelny lub świecki ze swej natury jest uprawnieniem ciągłym, a nie tylko przechodnim, ani „na sposób czynności”, jak to stwierdzamy na przykład w sytuacji kapłana, który nie posiadając habitualnej jurysdykcji udziela rozgrzeszenia umierającemu. Zamysł wspierania dobra wspólnego powinien ponadto być obiektywny, a nie tylko subiektywny. Innymi słowy, nie wystarczy, aby ten, kto cieszy się autorytetem, zmierzał do dobra wspólnego danej społeczności w swej woli, ale jest jeszcze koniecznym, aby zamierzone dobro było prawdziwym i rzeczywistym dobrem wspólnym. Dzieje się tak z tego powodu, że prawo definiuje się jako przyporządkowanie rozumu dobru wspólnemu. Skoro więc wola przełożonego staje się normą wiążącą w sumieniu, jest więc konieczne, aby wola ta zmierzała do rzeczywistego dobra wspólnego. W przeciwnym razie nie zostanie spełniona definicja prawa. Z tego samego powodu prawo, które sprzeciwia się prawu wyższemu nie wiąże w sumieniu, jest złym prawem, któremu wszyscy powinni się przeciwstawić. W takim przypadku przełożony nie posiada autorytetu, ani uprawnienia (ius) aby wprowadzać takie prawo.
6. Autorytet w sposób istotny jest podporządkowany dobru wspólnemu. Zakładając społeczność, ludzie łączą się dla pewnego wspólnego celu działania. Tym „wspólnym celem działania” jest dobro wspólne społeczności. Ponieważ istnieje jedno dobro, zatem jest konieczne i naturalne, aby grono osób złączonych w społeczności wyznaczało jedno osobę – czy to fizyczną czy też moralną – dla opieki nas całą społecznością, aby ta osoba prowadziła całą społeczność do właściwych dla tej społeczności celów, albo inaczej do dobra wspólnego.
Władza królewska, a zatem również król, jest definiowany na podstawie zdolności do stanowienia prawa, która z kolei jest definiowana na podstawie swego podporządkowania dobru wspólnemu. Autorytet zatem w sposób istotny jest podporządkowany dobru wspólnemu za pośrednictwem prawa, którego przedkładanie jest formalnym przedmiotem autorytetu.
7. Każdy autorytet pochodzi od Boga. Każdy autorytet ma oparcie w autorytecie Boga, w samej Bożej Opatrzności, która porządkuje (ordinat) i prowadzi (promovet) w sposób nieomylny wszystkie rzeczy w kierunku celów przeznaczonych tym rzeczom. Zatem wspomiana zdolność do stanowienia prawa, jaką posiada król, jest samym tylko udziałem w działaniu Bożej Opatrzności i w wiecznym prawie, które kieruje wszystkimi rzeczami.
Przedkładanie prawa, dokonane przez króla jest tylko udziałem w samym Bożym przedkładaniu prawa wiecznego, z którego prawo ludzkiego wyprowadza swą siłę wiążącą. Posłuszeństwo okazywane i należne prawu ludzkiemu jest pośrednio posłuszeństwem samemu Bogu, od którego prawo uzyskuje swą moc wiążącą. Podstawowym więc fundamentem stosunku pomiędzy królem a poddanym jest sama Boża Opatrzność, której należne jest pełne posłuszeństwo jako Stwórcy i Najwyższemu Dobru oraz ostatecznemu Celowi wszelkiego stworzenia. Relacja pomiędzy królem a poddanym pochodzi od Boga, a nie od społeczności. Niemniej jednak istnieje potrzeba, aby społeczność wyznaczała w sposób zgodny z prawem, albo w imieniu całej społeczności, tą osobę, która ma uzyskać autorytet królewski.
8. Władza królewska tworzy wzajemne stosunki. Zdolność do stanowienia prawa, która jest czynną możnością, jest czynnikiem który czyni człowieka królem. Z kolei zaś zobowiązanie do posłuszeństwa prawu czyni człowieka poddanym. Król, albo posiadacz władzy królewskiej odnosi się do całej społeczności jako rzecznik (promotor) dobra wspólnego. Natomiast cała wspólnota odnosi się do rzecznika dobra wspólnego jak rzeczy kierowane do dobra. Król posiada uprawnienie do stanowienia prawa, gdyż Bóg udzielił mu uprawnienia do kierowania społeczności ku jej dobru wspólnemu. Poddani króla mają obowiązek posłuszeństwa, gdyż Bóg nadał im obowiązek posłuszeństwa wobec osoby stanowiącej prawo. Zatem fundamentem stosunku pomiędzy królem a poddanym jest w pierwszym rzędzie sama Wszechmoc i Opatrzność Boża, a drugorzędnie nadanie władzy królewskiej samemu królowi oraz odpowiadających tej władzy obowiązków u poddanych. Królem zatem staje się osoba, która (1) przyjmuje wyznaczenie zgodne z prawem od całej społeczności dla wspierania dobra wspólnego, oraz (2) przyjmuje nadanie autorytetu od Boga. Skoro zatem społeczność „rodzi” króla, o ile wyznacza kogoś dla dbałości o dobro wspólne całej społeczności, to w ten sposób powstają dwie wzajemne relacje, podobnie jak w przypadku naturalnego rodzenia: z jednej strony rodzi się król, które jest ustanawiany królem po przez relację autorytetu względem poddanych, a z drugiej strony rodzą się poddani, którzy stają się poddanymi wskutek swej relacji względem króla. Ponieważ zaś król „rodzi się” wyłącznie w ramach porządku względem dobra wspólnego, wynika stąd, że relacje autorytetu i podporządkowania mogą przetrwać wyłącznie o tyle, o ile trwa porządek nakierowany na osiągnięcie dobra wspólnego, a jeżeli ten porządek ulegnie zniszczeniu, to przestaje także istnieć sama relacja. Osoba zatem, która zamierza ogłosić błąd, albo szkodliwe przepisy dyscyplinarne, nie może być prawdziwym papieżem, gdyż dobro prawdy w dziedzinie wiary i obyczajów jest w sposób istotny elementem misji Kościoła, powierzonym przez Chrystusa.
9. Warunki niezbędne do przyjęcia władzy królewskiej. Przypominamy wypowiedź św. Tomasza o konieczności stosunku pomiędzy materią i formą, które powinny być uformowane w jedno złożenie: „Właściwy stosunek materii do formy ma dwojaki charakter, a mianowicie polega na naturalnym przyporządkowaniu materii do formy oraz na oddaleniu przeszkody”. Nie można więc otrzymać władzy królewskiej, nawet gdy ktoś posiada zgodne z prawem wyznaczenie, jeśli brak naturalnego przyporządkowania materii do formy i występuje przeszkoda. Brak przyporządkowania nie daje się usunąć, gdy pochodzi z przeszkody naturalnej, ale daje się usunąć, gdy jest skutkiem pewnej przeszkody moralnej. Wskutek braku przyporządkowania w zakresie porządku fizycznego, ani osoby obłąkane, ani niewiasty nie mogą otrzymać władzy papieskiej, gdyż przeszkody fizyczne uniemożliwiają przyjęcie tej władzy. W takich przypadkach brak przyporządkowania jest stały, a osoby takie nie są zdolne, aby w sposób ważny otrzymać mianowanie [na urząd papieski]. Wskutek zaś przeszkody w ramach porządku moralnego nie można otrzymać władzy papieskiej, gdy osoba stwarza jakąkolwiek przeszkodę moralną, świadomą i dającą się usunąć, na przykład przez odmowę przyjęcia święceń biskupich, albo zamiar nauczania błędu czy też ogłaszania szkodliwych przepisów dyscyplinarnych, albo też odmowę przyjęcia chrztu (w przypadku gdy wybrany jest katechumenem, jak na przykład św. Ambroży, gdy był wybrany na stolicę biskupią w Mediolanie). Osoby te mogą być w sposób ważny wybrane, gdyż przeszkoda daje się usunąć, ale autorytet od Boga nie będzie udzielony, dopóki przeszkoda nie zostanie usunięta. Przyczyna polega na tym, że osoby takie nie są zdolne do wspierania dobra wspólnego, dopóki nie zostanie usunięta przeszkoda. Skoro zaś przeszkoda ma charakter moralny i wynikający z wolnej decyzji, dlatego przeszkoda sprowadza się do braku zamysłu wspierania dobra wspólnego. Bóg zatem, który jest Niezależnym Dobrem nie może nadać władzy osobie stwarzającej świadomą przeszkodę w zakresie wspierania dobra wspólnego.
10. Podsumowanie. Autorytet rozważny w konkretnym przypadku polega na połączeniu dwóch części, a mianowicie materii i formy, podobnie jak w przypadku każdej substancji. Częścią materialną autorytetu jest zgodne z prawem wyznaczenie pewnej osoby dokonane przez całą wspólnotę. Osoba ta otrzymuje władzę królewską. Część formalna autorytetu polega na zdolności do ustanawiania praw. Zdolność ta (albo prawo) w sposób istotny jest przyporządkowana dobru wspólnemu, za pośrednictwem prawa, za pomocą którego zdolność jest oceniana (prawo jest jej przedmiotem formalnym), aby po odejściu od zasady dobra wspólnego sama zdolność również ulegała utracie.Wszelki autorytet pochodzi od Boga, którego Wszechmoc i Opatrzność są podstawowym oparciem dla stosunku pomiędzy królem a poddanym. Autorytet jest nadawany bezpośrednio od Boga tej osobie, która posiada zgodne z prawem wyznaczenie, o ile istnieje porządek naturalny umożliwiający przyjęcie formy autorytetu i brak przeszkody w tym zakresie. Dlatego koniecznym warunkiem do przyjęcia formy autorytetu od Boga jest zamysł dążenia do dobra wspólnego, u tej osoby, która jest wyznaczona, aby przyjąć na siebie troskę o całą społeczność.
II. O autorytecie rozważanym materialnie, albo o prawnym wyznaczeniu do przyjęcia władzy królewskiej.
11. Kto rządzi prawnie, a kto bezprawnie? Autorytet, jako czynna władza albo zdolność, jest zatem dyspozycją i przypadłością orzekaną o rzeczy (accidens prædicamentale), gdyż nie może istnieć poza podmiotem, który go przyjmuje. Ale w jakim podmiocie może istnieć? Innymi słowy problem polega na tym: kto rządzi prawnie, a kto bezprawnie?
Odpowiedź brzmi, że ten rządzi w mocy prawa, kto zgodnie z prawem zostanie wybrany przez społeczność aby otrzymać autorytet i kto nie popada w przeszkodę dla przyjęcia autorytetu. Bezprawnie zaś rządzi ten, kto w sposób bezprawny, to znaczy bez zgodnego z prawem wyznaczenia przyjmuje autorytet, albo też jest ważnie wyznaczony, ale popada w przeszkodę uniemożliwiającą przyjęcie autorytetu. W społeczności cywilnej, wybór podmiotu autorytetu przynależy, zgodnie z powszechną opinią, całej społeczności. Wedle ogólnej opinii tomistów, cała społeczność posiada uprawnienie do ustanowienia albo obrania formy rządów oraz podmiotu, który ma otrzymać autorytet, ale społeczność nie przenosi autorytetu na tę osobę, jak powiadają niektórzy pisarze, a zwłaszcza Suarez. Społeczność tylko określa podmiot autorytetu, ale to Bóg nadaje autorytet tej osobie. Połączenie tych dwóch aktów tworzy autorytet w konkretnym przypadku, albo inaczej mówiąc króla. Społeczność jako taka nie może być podmiotem autorytetu, który pochodzi od Boga. Natomiast wyznaczenie podmiotu autorytetu pochodzi od całej społeczności, chociaż w sposób domyślny (implicite). Również w przypadku monarchii dziedzicznych, wedle autorów podejmujących ten problem, lud powinien przynajmniej domyślnie wyrazić zgodę na system monarchiczny i dziedziczny, aby król mógł zgodnie z prawem otrzymać autorytet. Problemy te, które dotyczą ustroju władz cywilnych nie należą do naszych rozważań, gdyż ustrój Kościoła pochodzi w sposób niezmienny od samego Chrystusa i nie zależy w żaden sposób ani od zgody (ex consensu), ani od uznania (approbatione) ze strony wiernych. Ponadto istotne składniki władzy cywilnej wywodzą się z prawa naturalnego, a mianowicie: cel społeczeństwa, forma rządów i sposób wyboru podmiotów autorytetu. Natomiast istotne składniki ustroju Kościoła zostały określone w ustanowieniu Bożym. Chrystus założył Kościół, powołał Apostołów, ustalił hierarchię, nadał Kościołowi jego cel, a także środki nadprzyrodzone dla osiągnięcia tego celu, ustanowił manarchiczną formę rządów, w ten sposób, aby ustrój Kościoła nie pochodził w żaden sposób od niższego autorytetu, ale od autorytetu samego Chrystusa. Żaden zatem z papieży, który posiada autorytet zastępcy Chrystusa, nie może zmienić Bożego ustroju Kościoła.
12. O materii autorytetu. Na podstawie dotychczasowych rozważań czytelnik może łatwo zrozumieć na czym polega autorytet rozważany w konkretnym przypadku, oraz że autorytet posiada część materialną i formalną. Częścią formalną autorytetu jest sama dyspozycja, albo zdolność moralna, albo uprawnienie do stanowienia prawa. Innymi słowy to jest samo papiestwo. Częścią materialną albo potencjalną autorytetu jest sam człowiek, który przyjmuje to uprawnienie do stanowienia prawa. Autorytet w swym konkretnej realizacji, a więc na przykład papież, bądź król powstaje z połączenia tych dwóch części. Aby jakiś król, albo przełożony rządził w sposób zgodny z prawem, jest konieczne, aby osoba mająca otrzymać autorytet była mianowana zgodnie z prawem do przyjęcia tego autorytetu, to znaczy, zgodnie z zasadami ustalonymi przez Kościół, albo przez władze świeckie. W przeciwnym razie osoba, która ogłosi, że jest papieżem, albo królem nie będzie rządzić w zgodzie z prawem, ale przemocą, gdyż społeczność nie przyjmie osoby, której nie wybrała zgodnie z prawem jako podmiotu autorytetu zgodnego z tym prawem. Osoba wchodząca przemocą na stanowisko obdarzone autorytetem nie przyjmuje prawdziwie tego autorytetu, gdyż nie jest rzeczywiście usposobiona, aby przyjąć akt albo formę autorytetu. Wybór, albo mianowanie zgodne z prawem, także w przypadku narodzin legalnego potomka w monarchii dziedzicznej obdarza podmiot pewną doskonałością, aby mógł się on stać ostateczną materią autorytetu, albo nadaje tej osobie ostateczne przysposobienie do przyjęcia doskonałego autorytetu. Podobnie ma się rzecz w przypadku naturalnego procesu rodzenia, gdyż rodzice nie tworzą formy człowieka, to znaczy duszy, ale ostateczne przysposobienie materii. Bóg nadaje zaś duszę i jednoczy w zasadniczą jedność (czyli w człowieka) to połączenie materii i formy. Jeżeli zaś ta materia jest w jakiś sposób niezdolna [do przyjęcia formy], to forma nie jest nadawana [przez Boga], albo łączy się z materią tylko na pewien czas, a później płód umiera, gdyż materia – z powodu swej niedoskonałości – nie może unieść duszy.
Również akt autorytetu może być przyjęty tylko przez podmiot wyznaczony w sposób zgodny z prawem. W przypadku rządu świeckiego, który zależy od prawa naturalnego, może się łatwo zdarzyć, że pewien król, który na drodze przemocy zajął miejsce sprawowania autorytetu, stanie się prawdziwym i legalnym królem, po przez milczące uznanie ludu. Tak się jednak nie dzieje w Kościele, gdyż wierni nie posiadają, na mocy prawa naturalnego, uprawnienia do mianowania podmiotu autorytetu papieskiego. Jest więc konieczne, aby osoba przyjmująca urząd papieski, była wyznaczona zgodnie z normami obowiązującymi w czasie wakansu na Stolicy Piotrowej, to znaczy papież powinien być wyznaczony przez elektorów posiadających legalne uprawnienie do wyboru papieża.
13. Trwanie wyznaczenia do przyjęcia jurysdykcji papieskiej. Wyznaczenie na urząd trwa aż do: (1) śmierci podmiotu, (2) świadomej rezygnacji (recusationem) albo zrzeczenia się przez podmiot, albo (3) pozbawienia przedmiotu wyboru przez osobę posiadającą uprawnienie do pozbawiania tego wyboru. Nie ma innego sposobu na utratę wyznaczenia. Chociaż brak autorytetu, który mógłby sądzić papieża, to jednak kolegium kardynalskie może pobawić wyboru wybraną osobę. Wyznaczenie bowiem pochodzi od Boga, ale pośrednio, a bezpośrednio od elektorów. Dlatego nie wykracza poza prawa kardynałów, aby mogli stwierdzić fakt utraty jurysdykcji przez osobę wybraną na urząd papieski, albo o jej braku zdolności do przyjęcia jurysdykcji papieskiej. Na przykład, kardynałowie powinni stwierdzić śmierć papieża, zanim będą mogli przystąpić do wyboru nowego papieża. Podobnie, gdyby papież popadł w chorobę umysłową, wtedy kardynałowie powinni stwierdzić fakt tej choroby, a więc utratę władzy papieskiej, a po stwierdzeniu faktu, będą mogli przystąpić do nowej elekcji. Podobnie, jeżeli zostanie wybrana osoba świecka, ale odmówi przyjęcia konsekracji biskupiej, wtedy kardynałowie powinni stwierdzić niezdolność tej osoby do przyjęcia władzy, a po stwierdzeniu faktu, będą mogli przystąpić do nowej elekcji. Również w razie gdyby ktoś był wybrany na urząd papieski, albo nawet gdyby już przyjął jurysdykcję papieską, ale popadłby w herezję, albo jeszcze gorzej: gdyby ogłaszał herezje i heretyckie oraz bluźniercze przepisy dyscyplinarne w imieniu Kościoła, wtedy elektorzy będą mogli i powinni stwierdzić ten fakt niezdolności wybranej osoby do przyjęcia lub posiadania autorytetu, a po stwierdzeniu faktu, przystąpić do nowego wyboru.
14. Trwanie prawa do wyznaczania. Trwanie prawa do wyznaczania podobne jest do samego wyznaczania, to znaczy można go utracić wyłącznie za sprawą śmierci, rezygnacji (renuntiatione) albo zgodnego z prawem pozbawienia. W sprawie elektorów wybierających papieża, tylko osoba posiadająca prawo do wyznaczania elektorów posiada uprawnienie zgodnego z prawem ich odwołania (a więc to prawo posiada wyłącznie osoba będąca przynamniej materialnie papieżem). Należy więc zapytać: w jaki sposób osoba nie będąca papieżem, albo będąca papieżem tylko materialnie, może legalnie odwoływać (amovere), albo nominować elektorów mających wybierać papieża? Innymi słowy: w jaki sposób można potraktować, jako odbyte zgodnie z prawem te konklawe, które odbyły się po Soborze Watykańskim II, skoro kardynałowie sami byli heretykami, pozbawionymi jurysdykcji, albo zostali mianowani przez heretyków, również pozbawionych jurysdykcji? Odpowiedź na to pytanie polega na tym, że autorytet posiada dwojaki cel. Pierwszy polega na stanowieniu praw, a drugi na nominowaniu poddanych do przyjęcia autorytetu. Podobnie jak sam autorytet posiada „ciało” i „duszę”, albo materię i formę, z których pierwsza jest wyznaczeniem do przyjęcia jurysdykcji, a druga jest samą jurysdykcją, tak samo dwojaki jest przedmiot autorytetu. Pierwszym i niejako zasadniczym przedmiotem albo celem autorytetu jest kierować społecznością w kierunku dobra po przez przedkładanie praw, a to działanie należy do „duszy” autorytetu, a drugim i niejako drugorzędnym (gdyż jest podporządkowany temu pierwszemu) jest wyznaczać osoby poddane do udziału w autorytecie i to przynależy do „ciała” autorytetu, aby społeczność mogła trwać w czasie. Gdyby na przykład św. Piotr, kierując Kościołem nie zadbał o zgodne z prawem następstwo, to by ciężko, a nawet śmiertelnie skrzywdził Kościół, gdyż nie wystarczy, aby dobra władza stanowiła tylko prawa, ale konieczne jest, aby zapewniła zgodne z prawem następstwo na stolicy wyposażonej w autorytet. Powyższe dwa przedmioty autorytetu są rzeczywiście odrębne. Przyczyna tej odrębności polega na tym, że akt mianowania do przyjęcia jakiegoś urzędu nie jest przedkładaniem prawa. Wyznaczyć kogoś na jakiś urząd to znaczy przekazać tylko uprawnienie albo tytuł i to nie należy do celu społeczności. Osobie wyznaczonej nie należy się żadne posłuszeństwo, tak jak prawu, ale tylko uznanie. Jeżeli jednak przedmioty są w rzeczywistości odrębne, to wtedy zdolności podporządkowane tym przedmiotom są również realne odrębne. Zdolność więc wyznaczania jest realnie odrębna od zdolności do stanowienia prawa. Może się więc okazać, że ktoś nie ciesząc się zdolnością do stanowienia prawa (czyli autorytetem rozumianym we właściwym i formalnym sensie) będzie mógł jednak posiadać zdolność do wyznaczania, o ile zmierza do prawdziwego dobra polegającego na legalnym następstwie na stolicy wyposażonej w autorytet. Następnie, tak jak wyżej zostało już powiedziane, zdolność do wyznaczania pochodzi od Kościoła, a zdolność do stanowienia prawa pochodzi od Boga. Kościół może udzielić zdolności do wyznaczania, chociaż jednocześnie Bóg nie udzielił [tej osobie] zdolności do stanowienia prawa, z powodu pewnej przeszkody. Jednakże uczestnicy konklawe, nawet gdy są to zwolennicy Soboru Watykańskiego II, zamierzali wyznaczyć pewną osobę do przyjęcia urzędu papieskiego. Ponadto Paweł VI i Jan Paweł II, chociaż są „papieżami” tylko materialnie, to jednak posiadają (gdy mianują „kardynałów”) zamiar wyznaczania poddanych posiadających zdolność albo uprawnienie do wyznaczania przyszłego papieża. Dlatego konklawe, także po Soborze Watykańskim II, rzeczywiście zmierzały do dobra polegającego na zachowaniu następstwa na stolicy papieskiej, a wybrani na tę stolicę rzeczywiście zmierzali do dobra polegającego na mianowaniu kardynałów, mających wybierać przyszłego papieża. Tego rodzaju ciągłość czysto materialnego autorytetu może trwać bez końca, dopóki konklawe będą zmierzały do wyboru papieża, a wybrani na konklawe będą mieli na celu mianowanie kardynałów. Wybór nie staje się nieważnym, ani z powodu herezji elektorów, ani wybranej osoby. Przyczyna polega na tym, że samo w sobie wyznaczenie nie zależy od zdolności, ani niezdolności podmiotu. Autorytet natomiast wymaga zdolności po stronie podmiotu, gdyż zakłada uprawnienie do stanowienia prawa. Innymi słowy materia staje się niezdolna do przyjęcia autorytetu z powodu wymagań formy, to znaczy autorytetu, a nie z powodu wymagań dotyczących samego aktu wyboru. Na przykład, osoba świecka wybrana na urząd papieski powinna, dla przyjęcia autorytetu w sposób ważny, mieć zamiar przyjęcia święceń biskupich, a w razie braku tego zamiaru pozostanie osobą wybraną w sposób ważny, ale niezdatną do przyjęcia autorytetu z powodu braku usposobienia co do formy, ale nie co do samego wyboru. Człowiek ten byłby papieżem tylko materialnie dopóki nie będzie miał zamiaru przyjąć święceń biskupich. Wybór zaś będzie ważny, a wymagania dotyczące autorytetu sprawią, że podmiot będzie niezdolny (aż materia nie stanie się w ostateczny sposób gotowa) do przyjęcia autorytetu. Osoba zatem, która została wybrana na urząd papieski, nawet gdyby nie mogła otrzymać autorytetu papieskiego z powodu przeszkody: herezji, odmowy przyjęcia święceń biskupich, albo z jakiegoś innego powodu, może jednak mianować inne osoby do przyjęcia autorytetu (na przykład biskupów), a nawet elektorów mających wybierać papieża, gdyż te wszystkie działania należą tylko do zachowania części materialnej autorytetu i nie angażują jurysdykcji, gdyż po przez akt mianowania nie stanowi się żadnego prawa. Nominacja albo wyznaczenie jest tylko pewnego rodzaju dalszym przygotowaniem do stanowienia prawa. Gdy osoba wyznaczona dla przyjęcia autorytetu posiada zamiar zachowania materialnej części hierarchii Kościoła, przyjmuje w sposób ważny tę władzę, która nie polega na stanowieniu prawa. Również elektorzy, którzy są mianowani przez materialnego tylko „papieża” podejmują się zgodnego z prawem wyznaczenia, gdy wybierają kogoś na urząd papieski, gdyż przez taki akt wyboru nie jest stanowione żadne prawo, a więc elektorzy nie muszą posiadać żadnej jurysdykcji, to znaczy, żadnego uprawnienia do stanowienia prawa, a tylko czynne uprawnienie do głosowania, aby mogli w sposób ważny i zgodny z prawem dokonać wyboru. Można przyjąć analogię z duszą ludzką, która kieruje się ku różnym w swoim rodzaju działaniom, na przykład działaniom życia wegetatywnego, zmysłowego i rozumnego. Może się zdarzyć, że z powodu niestosowności, albo niezdolności materii (na przykład wskutek ciężkiego urazu głowy) dusza może wykonywać tylko czynności wegetatywne, w ten sposób, że ciało pozostanie przy życiu i w możności do wyższych aktów, gdy materia odzyska swe zdolności. Jeżeli zaś materia stanie się całkowicie niezdolna do podtrzymywania życia, także wegetatywnego, wtedy dojdzie do śmierci. Podobnie Kościół może podtrzymywać „życie wegetatywne” hierarchii, ale bez „życia stanowiącego prawo (vitam legislativam)”, albo życia będącego wypełnianiem celów Kościoła (przynajmniej ze strony hierarchii). Taki stan rzeczy nie wynika z braku po stronie Chrystusa, ale z powodu słabości ułomnych ludzi, wyznaczanych do przyjęcia autorytetu. Chrystus – Głowa Kościoła – dopuszcza do tego stanu i jest to „wyjątkowe dla naszych oczu”. Każde zaś zło, które Bóg dopuszcza, prowadzi do dobra. [W tej sytuacji] wypełnianie celów Kościoła jest realizowane przez kapłanów i biskupów, którzy nie popadli w herezję, mocą jurysdykcji tylko przechodniej, a nie trwale posiadanej (habituali), gdy wypełniają czynności sakramentalne.
15. Czynne prawo wyboru nie jest jurysdykcją, ani autorytetem. Uprawnienie kogoś do wyboru osoby w celu przyjęcia przez nią autorytetu nie jest autorytetem ani jurysdykcją, gdyż osoby posiadające to uprawnienie, nie muszą koniecznie posiadać uprawnienia do stanowienia prawa. Na przykład obywatele w państwie posiadają uprawnienie do wyboru, ale pomimo to nie mogą stanowić prawa, ale tylko wyznaczyć osobę, która ma otrzymać autorytet. Przedmiotem [czynnego] prawa wyboru nie jest przedkładanie prawa, ale tylko wyznaczenie osoby. Dlatego uprawnienie do wyboru trwa tak długo, jak trwa habitualny zamysł do mianowania osób do przyjęcia autorytetu, albo dopóki uprawnienie to nie zostanie odebrane przez autorytet. Uprawnienie do wybierania kieruje się ku działaniu istotnie różnemu od działania właściwego dla sprawowania jurysdykcji albo autorytetu. Autorytet zmierza do stanowienia praw, które stanowią rozporządzenia kierujące społeczność do jej własnych celów. Uprawnienie natomiast do podejmowania wyboru nie zmierza wprost w stronę realizacji własnych celów społeczności, ale tylko dla zapewnienia podmiotu odpowiedniego do przyjęcia tego autorytetu. Przedmiot tego drugiego uprawnienia jest zasadniczo odmienny niż tego pierwszego, a uprawnienie do wyboru w żaden sposób nie obejmuje w swym formalnym pojęciu posiadania uprawnienia do stanowienia prawa, tak jak wybór sam w sobie nie zakłada w swym formalnym pojęciu posiadania autorytetu. Rzeczywiście w konkretnej sytuacji te dwa uprawnienia często spotykają się w jednej i tej samej osobie, na przykład kardynała, albo papieża, ale nie jest konieczne, aby te dwie przypadłości (albo uprawnienie do wyboru i uprawnienie do stanowienia prawa, albo posiadanie wyboru i autorytetu) przysługiwały tej samej osobie, gdyż mają one odrębny przedmiot. Jak to zostało powiedziane wyżej, przedmiotem uprawnienia do wyboru jest wyznaczenie osoby, która ma otrzymać autorytet, a przedmiotem uprawnienia do stanowienia prawa jest samo prawo, albo przyporządkowanie rozumu wspieraniu dobra wspólnego. Aktem czyli wykonaniem uprawnienia do wyboru jest elekcja, natomiast aktem albo wykonaniem uprawnienia do stanowienia prawa jest przedkładanie prawa. Ponieważ uprawnienia te posiadają zasadniczo odrębne przedmioty, dlatego są to dwie zdolności moralne w sposób istotny odrębne. Rozróżnienie to rozwiązuje trudność, stawianą przez wielu, że nie jest możliwe, aby konklawe złożone z kardynałów będących heretykami, a więc pozbawionych jurysdykcji, było zdolne do wyboru osoby, która jest przeznaczona do przyjęcia pełni jurysdykcji.
16. Uprawnienie do stanowienia prawa pochodzi bezpośrednio od Boga, a uprawnienie do wyznaczania pochodzi tylko pośrednio od Boga, a bezpośrednio od Kościoła. Uprawnienie do stanowienia prawa, to znaczy uprawnienie do nauczania, rządzenia i uświęcania Kościoła pochodzi od Boga. Jest to autorytet w ścisłym sensie tego słowa, rodzaj autorytetu Chrystusa, w którym to autorytecie papież ma swój udział jako Jego wikariusz. Natomiast uprawnienie do wyznaczania osoby, która ma przyjąć autorytet pochodzi pośrednio od Boga, a bezpośrednio od Kościoła. Jest oczywiste, że w razie śmierci papieża uprawnienie do wyznaczania jego następcy nie umiera wraz z nim. Legalnym posiadaczem tego uprawnienia do wyznaczania papieża jest ciało wybierające (corpus electorum) czyli konklawe. Z tego powodu konklawe, albo ciało wybierające może przekazywać uprawnienie do wyznaczania także osobie będącej papieżem tylko materialnie, to znaczy osobie wyznaczonej na urząd papieski, ale nie posiadającej autorytetu papieskiego, w ten sposób, że ten papież materialny będzie mógł nominować innych kardynałów w zgodzie z prawem i w ten sposób trwale będzie zachowane legalne grono elektorów. Innymi słowy, to wszystko dokonuje się na linii materialnej. Zasada ta ma bardzo ważne znaczenie, gdyż krytycy podanej tezy nie rozumieją w jaki sposób osoba nie posiadająca autorytetu papieskiego może mianować kardynałów albo elektorów, którzy mogliby w sposób zgodny z prawem i legalnie wybierać osobę, która powinna otrzymać autorytet. Błędnie sądzą oni, że uprawnienie do wyboru elektorów jest tożsame z uprawnieniem do stanowienia prawa i łączą to, co powinno być oddzielone.
Uprawnienie do wyznaczania, posiadane przez Pawła VI albo Jana Pawła II nie czyni ich papieżami, gdyż brak im autorytetu albo uprawnienia do stanowienia prawa. Dlatego są oni papieżami tylko materialnie. Mogą oni jednak wyznaczać kardynałów, a także mianować biskupów, którzy mają przyjąć autorytet swej stolicy, a także w sposób ważny mogą zmieniać zasady wyboru papieża, zwłaszcza gdy te zmiany zostaną przyjęte przez konklawe.
IV. O związku pomiędzy dwiema częściami autorytetu
17. Dokument Piusa XII „Vacantis Apostolicæ Sedis” wyjaśnia, że: „po dokonaniu wyboru kanonicznego, oraz po wezwaniu do sali konklawe, przez ostatniego kardynała Dziekana: Sekretarza św. Kolegium, Prefekta Ceremonii Apostolskich i dwóch Mistrzów Ceremonii, wymagane jest udzielenie zgody przez wybranego, złożonej kardynałowi Dziekanowi, jako reprezentantowi całego Świętego Kolegium, a wyrażonej w odpowiedzi na pytanie: Czy przyjmujesz wybór twojej osoby, dokonany zgodnie z prawem kanonicznym, na urząd papieski? Gdy ta zgoda zostanie udzielona w odpowiednim czasie, wtedy wskutek decyzji kardynałów, podjętej większością głosów, wybrana osoba natychmiast staje się prawdziwym papieżem, a także uzyskuje i może wykonywać pełną i całkowitą jurysdykcję nad całym światem” (§ 100-101). Staje się więc jasne, że po wyrażeniu zgody na wybór, wybrany staje się papieżem. Natychmiast dokonuje się więc połączenie materii i formy papiestwa. W jaki zatem sposób, po wyrażeniu zgody, osoba ta może pozostać tylko materialnie papieżem? Odpowiedź brzmi: gdyż materia nie może się połączyć z formą, jeżeli materia nie posiada odpowiedniej relacji do formy, a to staje się w dwojaki sposób, a mianowicie poprzez naturalny porządek materii wobec formy, oraz przez oddalenie przeszkody. Osoba zatem, która została wybrana w sposób zgodny z prawem na urząd papieski otrzyma taki autorytet, jaki może otrzymać, to znaczy któremu nie stoi na drodze żadna przeszkoda. Może się więc zdarzyć, że ktoś będzie mógł otrzymać uprawnienie do wyznaczania, które dotyczy zgodnego z prawem następstwa i trwałości w życiu struktury kościelnej, ale jednocześnie osoba ta nie będzie mogła otrzymać autorytetu w ścisłym sensie tego terminu, to znaczy uprawnienia do stanowienia prawa, które dotyczy przedkładania prawa i rządów w Kościele. Jednak, jak powiedzieliśmy wyżej, zamysł ogłaszania błędów albo wprowadzania szkodliwych przepisów dyscyplinarnych czyni u osoby wybranej przeszkodę dla przyjęcia formy autorytetu, a nawet gdy wyrazi zgodę na wybór, to pozostanie tylko wybranym, aż przeszkoda nie będzie usunięta.
V. O możliwości rozdzielenia materii i formy autorytetu
18. W bytach istniejących w sposób przypadłościowy materia i forma mogą się wzajemnie oddzielić. W bytach istniejących niezależnie, np. w człowieku, podmiot nie może przetrwać w przypadku oddzielenia materii od formy. Materia nie może aktualnie istnieć bez formy substancjalnej. Natomiast w bytach istniejących przypadłościowo, to znaczy w tych bytach, które powstają z połączenia formy przypadłościowej z substancją (substancja wobec tej przypadłości jest tu w analogii do materii), materia i forma mogą się wzajemnie oddzielić bez zniszczenia podmiotu, na przykład człowiek może być kimś białym, albo nauczycielem gramatyki, albo muzykiem.
Papież zaś jako papież jest bytem przypadłościowo, gdyż składa się z licznych bytów, a mianowicie z jednej strony z człowieczeństwa, oraz z wielu przypadłości z drugiej strony. Niektóre spośród tych przypadłości nadają tylko zdolność (sunt mere dispositiva), na przykład święcenia kapłańskie, biskupie, itd., ale jedna przypadłość ma charakter formalny i czyni (denominatur) pewnego człowieka papieżem w sposób zasadniczy. Jest to uprawnienie do stanowienia prawa, czyli autorytet, albo inaczej jurysdykcja. Człowiek zdolny do przyjęcia autorytetu jest substancją posiadającą wszystkie doskonałości konieczne dla przyjęcia formy autorytetu, z których ostatnią i niezbędną jest zgodne z prawem wyznaczenie do przyjęcia autorytetu. Taki wyznaczony człowiek może przyjąć autorytet, albo natychmiast, albo po upływie pewnego czasu. Jeżeli nie otrzyma autorytetu natychmiast, to pozostanie ostateczną materią (materia ultima) autorytetu, człowiekiem wybranym, albo wyznaczonym, ale nie będzie posiadał jurysdykcji. Nie będzie miał uprawnienia do stanowienia prawa, ani kierowania wspólnoty do jej właściwych celów. Godnym uwagi przykładem jest urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Zgodnie z prawem prezydent jest wybierany w miesiącu listopadzie, ale nie może uzyskać autorytetu wcześniej niż 20 stycznia następnego roku. Od czasu wyborów aż do uzyskania władzy nie jest prezydentem, gdyż nie posiada władzy, ale nie jest po prostu osobą nie będącą prezydentem, gdyż posiada zgodne z prawem wyznaczenie [na ten urząd]. Jest więc prezydentem w sposób materialny. Gdyby taki elekt nie przyjechał nigdy do Waszyngtonu dla przyjęcia autorytetu, wtedy pozostałby prezydentem w sposób materialny, aż Kongres nie pozbawiłby go wyboru. Trudno jest zrozumieć podobną sytuację związaną z osobą papieża, gdyż zwyczaj i prawo określają, że osoba natychmiast otrzymuje jurysdykcję papieską mocą samego aktu wyboru na papieża. Może się zdarzyć, że pewien człowiek zostanie wybrany zgodnie z prawem [na papieża], a po przyjęciu wyboru nie otrzyma autorytetu, o ile brak mu będzie pewnego niezbędnego usposobienia, na przykład intencji przyjęcia święceń biskupich, gdyby nie był biskupem, albo użycia rozumu, gdyby był chory umysłowo. W takim przypadku człowiek ten będzie posiadać wybór na urząd papieski, ale nie będzie prawdziwym papieżem, a tylko papieżem w sensie materialnym, dopóki nie wyrazi zgody na święcenia biskupie, albo będzie wyleczony z choroby umysłowej. Wyznaczenie do przyjęcia autorytetu oraz sam autorytet są zatem dwiema przypadłościami, które mogą przysługiwać podmiotowi, a ponieważ należą do porządku przypadłościowego, dlatego w przypadku papieża są tylko w analogii do relacji materii i formy. Człowiek, który posiada pierwszą przypadłość, to znaczy wyznaczenie, staje się tym samym materią bliższą autorytetu, albo jest autorytetem, rozważanym konkretnie, w sensie materialnym. Zatem świecki człowiek, który zostanie wyznaczony na urząd papieski, ale odmówi przyjęcia konsekracji biskupiej, będzie papieżem materialnie, dopóki konklawe nie pozbawi go tego wyboru. Ponieważ wyznaczenie do przyjęcia autorytetu różni się w sposób rzeczywisty od samego autorytetu, rozważanego formalnie, dlatego może istnieć wyznaczenie w jakimś podmiocie bez tego autorytetu, tak jak to zostało wyżej powiedziane. W podobny sposób rodzice wytwarzają materię bliższą dla przyjęcia formy człowieka, ale nie wprowadzają w nią samej formy. Podobnie osoby wybierające dostarczają najbliższą materię papiestwa (albo króla w społeczności), ale nie autorytet. Jeżeli materia wytworzona przez rodziców jest w jakiś sposób niezdolna do przyjęcia formy człowieka, wtedy nie powstaje człowiek, ale materia jest wydalana z ciała niewiasty. Tak samo, jeżeli wyborcy dostarczają materii autorytetu, która jednakże jest w pewien sposób niezdolna do przyjęcia formy autorytetu, wtedy wybrany nie zostanie papieżem, ale jest usuwany, to znaczy wyborcy pozbawiają tego człowieka wyznaczenia. Ponadto, podobnie jak niewiasta cierpi na zdrowiu, gdy nie wydali płodu niezdolnego do życia, to podobnie Kościół albo społeczność, która nie usunie ze stanowiska osoby niezdatnej do przyjęcia autorytetu, będzie cierpieć na chorobę zamętu z powodu braku osoby posiadającej autorytet. Ponadto, jeżeli przyczyną niezdolności do przyjęcia autorytetu jest wola wspierania herezji, wtedy decyzje kościelne cuchną wonią herezji, z powodu pozorów autorytetu u wybranej osoby.
VI. O przeszkodach uniemożliwiających połączenie materii i formy autorytetu
19. Jak powiedzieliśmy wyżej, materia autorytetu czyli wyznaczony człowiek nie może otrzymać autorytetu, do którego został wyznaczony, jeżeli na drodze stoją przeszkody wynikające ze świadomego działania. Jakie to są przeszkody? Odpowiedź brzmi: to, co w jakikolwiek sposób może przeszkodzić wybranej osobie w posiadaniu usposobienia do zdążania ku dobru wspólnemu. Przypadek biskupa rzymskiego jest wyjątkowy, gdyż dobro do którego powinien dążyć papież jest znacznie wyższym dobrem niż w przypadku dobra społeczności świeckiej. Dobro Kościoła polega na realizacji celów nadanych przez samego Chrystusa, trwale ustalonych przez Niego. Istnieją trzy tego rodzaju cele, odpowiadające trzem działaniom Chrystusa, a mianowicie: (1) bez uszczerbku i nieomylnie głosić prawdę, tak jak Chrystus jest Głosicielem Prawdy; (2) składać prawdziwą i jedyną ofiarę jedynemu, prawdziwemu Bogu i udzielać prawdziwych sakramentów, tak jak Chrystus jest Najwyższym Kapłanem; (3) stanowić prawa bez uszczerbku, które nieomylnie prowadzą do życia wiecznego, jak tak Chrystus jest Królem. Osoba zatem, która posiada, albo stawia przeszkodę wobec choćby jednego z tych trzech istotnych działań Chrystusa i Kościoła, nie może otrzymać ani autorytetu Chrystusa, ani Kościoła, gdyż autorytet, tak jak to wyżej widzieliśmy, koniecznie i w sposób istotny jest podporządkowany dobru wspólnemu, realizowaniu własnych celów danej społeczności. Ktokolwiek zatem zamierzałby (1) ogłosić błąd, albo (2) ogłosić sprawowanie fałszywego kultu, albo kultu fałszywych bożków, albo zakazać prawdziwego kultu, albo (3) ogłosić szkodliwe prawa, choćby był w sposób ważny wyznaczony, to jednak nie mógłby otrzymać autorytetu. Zmierzać do takich celów, to zmierzać do przewrotu w Kościele i jego całkowitej zagłady. Kościół bowiem jest podporą prawdy z ustanowienia Chrystusa, a kto zmierza do ogłoszenia błędu w imieniu Chrystusa, czy to w sprawach nauki czy też praktyki, ten wywraca naturę Kościoła. Chrystus jest pierwszą Głową Kościoła, a autorytet papieża jest autorytetem Chrystusa. Zatem zamysł ogłaszania błędu całkowicie obala relację pomiędzy autorytetem Chrystusa i autorytetem osoby wyznaczonej [na urząd papieski]. Zamysł zaś dokonania przewrotu w Kościele drogą głoszenia błędu nie jest jedynym powodem, dla którego dana osoba nie może przyjąć autorytetu papieskiego. Na przykład, jak podaliśmy wyżej, Pius XII stwierdził, że osoba świecka wybrana na urząd papieski nie może przyjąć dokonanego wyboru, dopóki nie wyrazi zgody na przyjęcie święceń. Przyczyna tego stwierdzenia jest oczywista: gdy ktoś nie chce być kapłanem, ten domyślnie nie chce, a więc i nie może przyjąć kapłańskiego autorytetu. Człowiek ten nie może być obrazem Chrystusa, Najwyższego Kapłana, a więc nie może spełniać istotnej funkcji należącej do urzędu papieskiego. Podobnie jest z innymi czynnościami papieskimi: jeżeli ktoś zamierza głosić fałszywą naukę, ten nie może spełniać urzędu Chrystusa – Najwyższej Prawdy, a kto zamierza zaprowadzać fałszywy kult, ten nie może spełniać urzędu Chrystusa – Najwyższego Kapłana. Z kolei ten, kto zamierza ogłaszać szkodliwe prawa, ten nie może spełniać urzędu Chrystusa Króla. Kościół powinien być dla wszystkich ludzi drogą, prawdą i życiem, gdy panuje, naucza i uświęca, czyniąc to w sposób nieomylny, tak jak Chrystus, Nauczyciel Kościoła. Gdyby autorytet Kościoła głosił błąd, wtedy Kościół nie mógłby być dla nikogo ani drogą, ani prawdą, ani życiem.
Dodatek: O rozróżnieniu pomiędzy rzeczywistym zdarzeniem, a prawnym uznaniem rzeczywistego zdarzenia
20. Zanim będzie można przejść do tezy należy jeszcze podać jedno ważne rozróżnienie, to znaczy rozróżnienie pomiędzy faktem rzeczywistym i prawnym uznaniem tego faktu.
Każda społeczność jest osobą moralną, a przez analogię do osoby fizycznej społeczność posiada swój intelekt i wolę. Może się więc zdarzyć – i często się zdarza – że fakt jest prawdziwy w rzeczywistym porządku rzeczy, nawet najbardziej oczywistym, ale nie będzie on w taki sposób oceniony przez społeczność. Na przykład ktoś może się dopuścić morderstwa wobec wielu świadków. Chociaż świadkowie wiedzą, że dany człowiek jest mordercą, to jednak aż do wydania wyroku przez sąd człowiek ten będzie przez prawo traktowany jako niewinny. Innymi słowy, aż do wydania wyroku nie będzie mordercą w oczach społeczności, nawet gdyby dla świadków było rzeczą najbardziej pewną, że jest mordercą i gdyby w rzeczywistości był nim. Inny przykład: narzeczony udaje zgodę podczas zawierania małżeństwa. Wobec Boga i w rzeczywistości brak w tej sytuacji węzła małżeńskiego, ale wobec Kościoła małżeństwo jest ważne dopóki nie zostanie wykazane, że zgoda była udawana. Jeżeli kapłan odkryje, w wyniku spowiedzi małżonka, że zgoda jest udawana, powinien zakazać małżonkowi używania małżeństwa, gdyż przed Bogiem węzeł małżeński nie istnieje, chociaż wobec Kościoła węzeł małżeński będzie istniał, dopóki nie zostanie ogłoszony za nieistniejący za pomocą deklaracji przewidzianej w prawie. Inny przykład: kapłan podczas swych święceń nie wyrazi intencji przyjęcia święceń kapłańskich. W sensie prawnym, wobec Kościoła od dnia święceń występuje jako kapłan, chociaż wobec Boga i w rzeczywistości nie jest kapłanem. Jeżeli później zechce wykazać nieważność sakramentu, to w rozumieniu prawa pozostanie kapłanem, aż ta nieważność nie zostanie wykazana we właściwy sposób. Z powodu tego rozróżnienia pomiędzy „faktem rzeczywistym”, a „faktem prawnym”, Kościół – podobnie jak każda społeczność – odróżnia się od zwykłego tłumu. Rozróżnienie to potwierdza się w przypadku Nestoriusza, gdyż w roku 428 duchowieństwo i lud zerwali z nim wspólnotę i odmówili wobec niego posłuszeństwa, gdy zaczął na katedrze głosić herezję, a mimo tego zachował swoją stolicę jako legalnie wybrany na biskupstwo, aż do złożenia z urzędu dokonanego w mocy prawa na Soborze Efeskim w roku 431. Gdyby prawne stwierdzenie jego winy nie było konieczne, wtedy papież mianowałby osobę wybraną na jego miejsce przed wyrokiem soborowym. Strasznym problemem naszej epoki jest to, że autorytety ze wszystkich stolic biskupich nauczają, przynajmniej pozornie, jako magisterium błędów Soboru Watykańskiego II, a wszyscy elektorzy papieża mają udział w błędach Soboru Watykańskiego II, tak więc nikt nie może na drodze prawnej uznać, ani stwierdzić faktycznego błędu w nauczaniu, a zatem braku autorytetu, u tych którzy ten błąd ogłaszają.W tej sytuacji, która nigdy jeszcze nie zaistniała w dziejach Kościoła, wierni powinni z jednej strony tak się bronić, jak wierni w Konstantynopolu bronili się przeciwko Nestoriuszowi, odmawiając wspólnoty z głosicielami błędu i nie przyjmować ich jako posiadaczy autorytetu, ale z drugiej strony wierni powinni respektować prawny porządek Kościoła, zgodnie z którym osoba pozostaje na stolicy, albo na urzędzie dopóki nie będzie usunięta w mocy prawa. Z tych powodów, teza wykazana przez nas w dalszych rozważaniach, zapewnia doskonałe wyjaśnienie naszych współczesnych trudności i pozycję prawdziwie katolicką, gdyż z jednej strony zachowuje niezniszczalność Kościoła i nieomylność jego magisterium, odmawiając uznania autorytetu Chrystusa u tych, którzy ogłaszają błąd, ale z drugiej strony bronią apostolskości i jedności Kościoła jako jednego i jedynego ciała moralnego, uznając zgodne z prawem wyznaczenie u tych osób, które w sposób zgodny z prawem zostali wyznaczeni na urzędy kościelne, dopóki to wyznaczenie nie zostanie im odebrane przez kompetentny autorytet.
C. Wyjaśnienie i wykazanie tezy oraz odpowiedź na wątpliwości.
21.Wyjaśnienie i wykazanie tezy.
Teza: Osoba wybrana na papieża przez konklawe zwołane w sposób odpowiedni i zgodnie z prawem, która jednak w duszy ma zamiar nauczać błędów, albo ogłaszać nowości w dziedzinie dyscypliny kościelnej nie może przyjąć autorytetu papieskiego, aż się opamięta i odrzuci błąd albo szkodliwe przepisy dyscyplinarne. Innymi słowy nie jest formalnie papieżem, ale pozostaje w sposób ważny wyznaczona do przyjęcia władzy papieskiej. To znaczy, że jest papieżem materialnie, aż do śmierci, albo do momentu gdy zrzeknie się wyboru, albo gdy konklawe zwołane zgodnie z prawem, albo inny odpowiedni autorytet stwierdzi, że stolica jest pusta.
Dowód pierwszej części:
Przesłanka większa: Autorytet papieski nie jest nadawany przez Boga osobie w sposób ważny mianowanej na ten urząd, gdy ta osoba tworzy przeszkodę dla przyjęcia autorytetu papieskiego. Przesłanka mniejsza: Przecież osoba która w duszy ma zamiar nauczać błędu, albo ogłaszać szkodliwe zarządzenia stawia przeszkodę dla otrzymania autorytetu papieskiego.
Wniosek: Zatem osoba wyznaczona w sposób ważny, ale która w duszy ma zamiar nauczać błędu, albo ogłaszać szkodliwe zarządzenia nie otrzymuje od Boga autorytetu papieskiego.
Dowód przesłanki większej: Na podstawie poprzednich rozważań. Autorytet rozważany konkretnie powstaje z połączenia dwóch części, z których jedna jest materią, a druga formą. Połączenie to nie może powstać gdy zaistnieje przeszkoda, podobnie jak w przypadku bytów naturalnych. Dowód przesłanki mniejszej: Koniecznym warunkiem przyjęcia autorytetu jest, aby osoba przyjmująca ten autorytet zmierzała w duszy do dobra wspólnoty, której przewodzi. Dobro zaś wspólne Kościoła polega na nauczaniu ludzi prawdy, kierowaniu ich do nieba po dobrej drodze, uświęcaniu za pomocą prawdziwych i ważnych sakramentów. Zatem autorytet Kościoła jest w sposób istotny podporządkowany nauczaniu ludzi prawdy, kierowaniu ich do nieba po dobrej drodze i uświęcaniu za pomocą prawdziwych i ważnych sakramentów. Dlatego osoby nie zmierzające do tych celów tworzą przeszkodę uniemożliwiającą przyjęcie autorytetu.
Dowód drugiej części:
Przesłanka większa: Zgodnego z prawem wyznaczenia na urząd papieski nie można utracić inaczej jak tylko na trzy sposoby: albo przez (1) śmierć podmiotu, (2) albo w wyniku świadomej rezygnacji albo zrzeczenia się podmiotu, albo przez (3) pozbawienie podmiotu przez kompetentny autorytet dokonanego wyboru.
Przesłanka mniejsza: Otóż istnieje osoba wybrana przez konklawe zwołane poprawnie i zgodnie z prawem, ale która w duszy ma zamiar nauczyć błędu, albo ogłaszać szkodliwe przepisy dyscyplinarne (na przykład Jan Paweł II), osoba ta żyje, świadomie nie zrzekła się, ani nie zrezygnowała z wyboru, ani nie została go pozbawiona przez kompetentny autorytet.
Wniosek: Zatem osoba wybrana przez konklawe zwołane poprawnie i zgodnie z prawem, ale która w duszy ma zamiar nauczać błędu, albo ogłaszać szkodliwe przepisy dyscyplinarne (na przykład Jan Paweł II), nie traci zgodnego z prawem wyznaczenia na urząd papieski.
Dowód przesłanki większej: Z prawa kanonicznego (kanon 183, § 1. Urzędu papieskiego nie dotyczy ani przeniesienie, ani upływ wyznaczonego okresu czasu).
Dowód przesłanki mniejszej: Na podstawie faktów. Jan Paweł II: (1) żyje, (2) przyjął i nigdy nie zrezygnował z wyboru dokonanego przez konklawe, (3) nie został także pozbawiony władzy przez kompetentny autorytet.
22.Odpowiedź na zarzuty:
Zarzuty wobec pierwszej części tezy.
I. Podana teza jest błędna, gdy przyznaje wiernym uprawnienie do oskarżania osoby wybranej na urząd papieski, która nie dąży do dobra Kościoła, a takie uprawnienie przysługuje wyłącznie kompetentnemu autorytetowi. Jednakże teza zakłada, że wierni posiadają uprawnienie do oskarżenia osoby wybranej na urząd papieski, gdy ta osoba nie zmierza do dobra Kościoła. Zatem podana teza jest błędna.
Odpowiadam: dokonuję
rozróżnienia w przesłance większej: Zgadzam się, że wiernym nie przysługuje
uprawnienie do wynikającego z prawa oskarżenia osoby wybranej na urząd
papieski, ale nie zmierzającej do dobra Kościoła. Prawo to przysługuje kompetentnemu
autorytetowi. Zaprzeczam natomiast jakoby wiernym nie przysługiwało uprawnienie
do prywatnego oskarżenia osoby wybranej na urząd papieski, ale nie zmierzającej
do dobra Kościoła. Prawo to nie przysługuje wyłącznie kompetentnemu
autorytetowi. Wbrew temu dokonuję rozróżnienia w przesłance mniejszej:
zaprzeczam jakoby podana teza domagała się, aby wierni oskarżali na mocy prawa
osobę wybraną na urząd papieski, ale nie zmierzającą do dobra Kościoła. Zgadzam
się natomiast, że teza domaga się takiego oskarżenia w sposób prywatny.
Zaprzeczam więc wnioskowi. Wierni nie posiadają żadnego uprawnienia,
wynikającego z prawa do potępienia osoby wybranej na urząd papieski, ale mają
prawo tylko do prywatnego osądu, po przez porównanie zmian Soboru Watykańskiego
II z poprzedzającym go magisterium i praktyką Kościoła. Przyczyna polega na
tym, że wierni nie mogą uznać sprzecznych ze sobą sformułowań doktrynalnych.
Skoro jednak „nauczanie” Soboru Watykańskiego II sprzeciwia się wcześniejszemu
nauczaniu, to wierni nie mogą nie oskarżyć, osądem prywatnym, tej osoby, która
ogłasza to nauczanie, tak samo jak wierni w Konstantynopolu oskarżyli
Nestoriusza.
II. Teza jest
błędna, a ponadto protestancka, gdy zakłada, że wierni posiadają prawo do
badania, w prywatnym osądzie, aktów magisterium soboru powszechnego albo
papieża. Ale w podanej przez ciebie tezie wierni badają, w prywatnym osądzie
decyzje i nauczanie soboru powszechnego albo papieża. Zatem teza jest błędna, a
ponadto protestancka.
Odpowiadam: Dokonuję
rozróżnienia w przesłance większej. Zgadzam się, że wierni nie mają uprawnienia
do ferowania (w prywatnym osądzie) ocen w stosunku do decyzji i nauczania
soboru powszechnego albo papieża, gdyby mieli w ten sposób nie zgodzić się z
magisterium Kościoła, ale zaprzeczam, jakoby nie mogli dokonać porównania
jednego nauczania z nauczaniem wcześniejszym. Wbrew temu dokonuję rozróżnienia
w przesłance mniejszej i zaprzeczam wnioskowi. Wierni, owszem mogą dokonywać
porównania, skoro istnieje jedna wiara katolicka, a wszystkie jej prawdy
pozostają ze sobą w zgodności. Również prawda przyrodzona nie może znieść
sprzeczności, gdyż wtedy nie dałaby się pojąć. Sprzeczność w znacznie
poważniejszy sposób nie daje się pogodzić z prawdą nadprzyrodzoną i z
nadprzyrodzonym usposobieniem człowieka, którym człowiek uznaje te prawdy.
III. Gdy pojawia się sprzeczność pomiędzy nauczaniem Soboru Watykańskiego II i poprzednim nauczaniem Kościoła, wtedy wierni powinni założyć, że sprzeczność jest tylko pozorna, a nie rzeczywista. Jednak w podanej przez ciebie tezie wierni nie formułują takiego założenia. Dlatego teza jest błędna.
Odpowiadam: Zaprzeczam przesłance większej, gdyż jest pozbawiona sensu. Nie jest możliwe, z racji filozoficznych, aby przyjąć w sumieniu dwie wzajemnie sprzeczne formuły dogmatyczne. Dlatego wierni nie mogą uznać nauczania Soboru Watykańskiego II równocześnie z uznawaniem poprzedniego nauczania katolickiego, gdyż te dwa rodzaje nauczania pozostają ze sobą w sprzeczności. Aby więc wierni mogli jednocześnie uznać oba te rodzaje nauczania, jest konieczne aby dokonywali ich interpretacji, wedle swego prywatnego osądu, aby interpretowali jeden lub drugi akt nauczania, dokonując w ten sposób jakiegoś uzgodnienia pomiędzy nimi. W takim jednak przypadku upada pojęcie magisterium, gdyż wierni opierający się na swym własnym osądzie, lekceważą nadprzyrodzony obowiązek przyjęcia magisterium. Ponadto każdy z wiernych miałby swoje własne rozumienie i łatwo popadłby w błąd. Jednakże wierni nie mogą w prywatnym osądzie stwierdzać czy w nauczaniu znajduje się pozorna czy też rzeczywista sprzeczność, ale mają jeden jedyny obowiązek wobec takiej sprzeczności: trzymać się wcześniejszego nauczania i odrzucać naukę z nim sprzeczną. Podawanie rozumienia nauczania przynależy wyłącznie magisterium, a nie wiernym.
IV. Zwolennicy tezy, a także ogólnie sedewakantyści podobni są do tzw. starokatolików, którzy oskarżyli Sobór Watykański I o to, że odszedł od Tradycji Kościoła ogłaszając naukę o nieomylności papieża.
Odpowiadam: Nie ma
żadnego podobieństwa pomiędzy tzw. starokatolikami, a katolikami dzisiejszymi,
którzy odrzucają błędy Soboru Watykańskiego II. Powodem tego jest fakt, że w
magisterium katolickim nikt nie może odnaleźć potępienia nauki o nieomylności
papieskiej. Gdyby tzw. starokatolicy mogli znaleźć w magisterium Kościoła
określenie nauki o nieomylności papieskiej jako „szaleństwa” albo potępienie
jako „zgubnej nauki”, czy też „odrzuconą, napiętnowaną, a także potępioną” mocą
autorytetu apostolskiego jednego z poprzednich papieży, wtedy słusznie mogliby
oskarżyć tę naukę jako nową i sprzeczną z Tradycją. Takimi bowiem słowy Pius IX
potępił teorię wolności religijnej. Jest zaś oczywiste, że takie słowa nigdy
nie były ogłoszone w odniesieniu do nauki o nieomylności papieskiej. Z tego
powodu porównanie nie jest poprawne.
V. Zwolennicy tezy, a także ogólnie sedewakantyści podobni są do zwolenników o. Leonarda Feeneya SI, który podał swoje własne rozumienie nauki o tym, że poza Kościołem nie ma zbawienia.
Odpowiadam: Owszem, osoby dające przychylną interpretację Soboru Watykańskiego II zachowują się podobnie do o. Feeneya, gdyż nie poszukują właściwie rozumienia Soboru Watykańskiego II w nauczaniu autorów samego Soboru, którzy go ogłosili, ale chcą podać swoje własne rozumienie tego Soboru, a rozumienie to różni się od znaczenia podawanego przez „nauczanie” Pawła VI i Jana Pawła II. Interpretacja zaś jest tylko zrozumieniem poglądu albo zamysłu autora, autorem zaś magisterium jest osoba, która naucza, a więc Jan Paweł II autentycznie wykłada nauczanie Soboru Watykańskiego II. W przeciwnym razie wierni wpadają w prywatne rozumienie magisterium, gdy Kościół ogłasza orzeczenia, a każdy znajduje swoje rozumienie wedle swej własnej opinii. Przeciwnie, tylko magisterium podaje autentyczne rozumienie nauczania, a Kościół słuchający nie posiada uprawnienia do tworzenia własnych, prywatnych interpretacji katolickiego nauczania. Ponadto wykład magisterium Soboru Watykańskiego II podawany przez Jana Pawła II jest nieortodoksyjny nie tylko w słowach, ale również w czynach. Słusznie więc katolicy odrzucają to nauczanie.
Zarzuty wobec drugiej części tezy.
VI. Kanon 188, § 4 stwierdza, że osoba, która jawnie odstąpi od wiary katolickiej w sposób milczący traci swój urząd. Soborowi zaś „papieże” jawnie odeszli od wiary katolickiej, a zatem w sposób milczący utracili urząd. Zatem nie są papieżami ani w sposób formalny, ani materialny.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia w przesłance większej: Kanon 188, § 4 stwierdza, że osoba, która jawnie odstąpi od wiary katolickiej w sposób milczący traci swój urząd, zgadzam się z tym, jeżeli świadomość zła jest jawna, ale jeżeli jest ukryta, to zaprzeczam. Powodem jest to, że odejście od wiary powinno być stwierdzone mocą prawa, a to może się dokonać albo po przez ogłoszenie, albo z racji na notoryczny charakter czynu. Jednakże upór ten wymaga nie tylko, aby fakt zbrodni był jawnie znany, ale także, aby zbrodnia ta była popełniona w świadomości zła (Kanon 2197). W przypadku zaś odejścia od wiary katolickiej, czy to wskutek herezji, czy też schizmy, konieczna jest zatwardziałość, aby osoba była uznana za świadomą zła. W przeciwnym razie prawo traci sens: każdy kapłan, który podczas kazania wypowie herezję przez nieuwagę byłby winny uporczywej herezji wraz z wszelkimi dołączonymi do tego karami i w sposób milczący traciłby swój urząd. Otóż odejście od wiary katolickiej ze strony „papieży” soborowych, chociaż jest jawne co do faktu, to jednak nie jest jawne co do świadomości zła, a więc nie dochodzi do milczącej utraty urzędu. Jawny jest zamysł tych „papieży” co do ogłaszania błędów potępionych przez magisterium Kościoła oraz wprowadzania heretyckich i bluźnierczych praktyk w dziedzinie sakramentów. Skoro tak się dzieje, należy więc uznać, że koniecznie nie posiadają oni autorytetu apostolskiego, nic mniej, ani nic więcej. Nic więcej, gdyż tylko kompetentny autorytet może stwierdzić i ogłosić w sposób zgodny z prawem rzeczywisty fakt odstępstwa tych osób od wiary katolickiej, ani nic mniej, gdyż nie jest możliwe, aby autorytet apostolski ogłaszał błędy potępione przez magisterium Kościoła i zaprowadzał praktyki heretyckie i bluźniercze związane z udzielaniem sakramentów, gdyż Kościół jest nieomylny i niezniszczalny.
Dodatkowy zarzut: Przecież kanon 188 stwierdza, że utrata urzędu nie wymaga ogłoszenia.
Odpowiadam: Zgadzam się, że nie jest potrzebne stwierdzenie o opróżnieniu urzędu, jeżeli odejście od wiary w świadomości zła jest uporczywe, albo ogłoszone przez prawo, ale zaprzeczam jeżeli odejście od wiary nie jest uporczywe w świadomości zła, ani ogłoszone przez prawo. Innymi słowy jest konieczne, aby jawne odejście od wiary katolickiej zostało w jakiś sposób stwierdzone przez prawo, czy to przez uporczywość świadomość zła, czy też na drodze ogłoszenia zgodnego z prawem.
Dodatkowy zarzut: Jednakże świadome odejście od wiary tych „papieży” jest uporczywe.
Odpowiadam: Zaprzeczam zarzutowi. Aby świadomość zła była uporczywa konieczne jest aby (1) osoba, która będzie publicznie głosić herezję godziła się na wyznawanie nauki występującej wbrew magisterium Kościoła, tak jak Luter, albo (2) gdy jawnie odrzuca autorytet po upomnieniu ze strony autorytetu Kościoła. Tymczasem ani jeden, ani drugi z tych warunków nie został spełniony w przypadku „papieży” soborowych. Zatem świadomość odejścia od wiary nie jest uporczywa.
Dodatkowy zarzut: Przecież kanon 2200 zakłada
świadomość zła, gdy udowodniono winę.
Odpowiadam: Dokonuję rozróżnienia: zgadzam się, że kanon ten zakłada świadomość zła, po przyjęciu zewnętrznego złamania prawa, ale zaprzeczam jakoby zakładał świadomość zła, bez przyjęcia zewnętrznego złamania prawa. W przypadku odstąpienia od wiary katolickiej, naruszenie prawa wymaga zatwardziałości, bez której prawo nie jest naruszone. Gdy zatem zatwardziałość nie jest ani notoryczna, ani ogłoszona mocą prawa, wtedy nie można zastosować przepisów kanonu 2200. Uważam, że nie ma prawdziwej rozbieżności zdań pomiędzy zwolennikami kanonu 188, a zwolennikami podanej tezy. Wszyscy zgadzają się bowiem, że Jan Paweł II nie posiada urzędu papieskiego, gdyż posiadane urzędu jest tożsame z posiadaniem autorytetu, albo inaczej mówiąc jurysdykcji. Teza głosi, że Jan Paweł II zachowuje uprawnienie do papiestwa, albo inaczej legalny wybór na urząd papieski. Ale wyznaczenie na urząd nie jest posiadaniem tego urzędu. Nie istnieje zatem niezgodność pomiędzy tymi dwoma argumentami. Zwolennicy argumentu opartego na kanonie 188 powinni więc uważać, gdyż ich rozumowanie w sposób logiczny dowodzi, że (1) Jan Paweł II został zgodnie z prawem wybrany na urząd papieski; (2) przynajmniej przez pewien czas posiadał urząd papieski zgodnie z prawem i w pełni (!), gdyż nikt nie może zrzec się urzędu, którego wcześniej nie posiadał; (3) Jan Paweł II, jako posiadacz w pełni urzędu papieskiego jest ponad prawem kanonicznym, a więc do jego osoby nie można zastosować przepisów tego kanonu. Natomiast teza przekracza przepisy prawa kanonicznego, a opiera się na filozoficznych zasadach samego autorytetu, które można również zastosować do najwyższego autorytetu biskupa rzymskiego.
VII. Nie jest możliwe aby materia istniała bez formy, zaś w podanej tezie materia papiestwa istnieje bez formy papiestwa, a zatem teza jest błędna.
Odpowiadam: dokonuję
rozróżnienia w przesłance większej: Zgadzam się, że nie jest możliwe, aby
materia istniała bez formy, to znaczy aby materia pierwsza istniała w sposób
aktualny bez formy substancjalnej, ale zaprzeczam jakoby byt niezależny (per
se) nie mógł istnieć bez niektórych przypadłości. Substancja jest tylko w
sposób analogiczny materią w stosunku do przypadłości, które jej przysługują, a
przypadłości te są z kolei tylko w sposób analogiczny formami wobec tej
substancji, jako pewne doskonałości. Z definicji zaś przypadłości jest jasne,
że substancja może istnieć bez jakiejś przypadłości. Papież jako papież jest
zaś tylko bytem przypadłościowym, tak jak to zostało powyżej powiedziane, a
składa się z materii i formy tylko w sensie szerokim i analogicznym do bytu
istniejącego samodzielnie. Wyznaczenie na urząd papieski tworzy uprawnienie u
osoby posiadającej to wyznaczenie, a ponadto sam autorytet jest również
uprawnieniem. Wyznaczenie to i autorytet są tylko przypadłościami. W sposób jak
najbardziej oczywisty człowiek może istnieć bez tych przypadłości, a także może
posiadać wyznaczenie, ale nie posiadać autorytetu.
VIII. Jeżeli elektorzy nie posiadają uprawnienia do wyboru papieża, to wtedy osoba wybrana przez nich nie jest rzeczywiście wyznaczona do objęcia urzędu papieża. Elektorzy wybierający zaś „papieży” soborowych nie mają uprawnienia do wyboru, gdyż są heretykami. Zatem osoba wybrana przez nich nie jest jest rzeczywiście wyznaczona do objęcia urzędu papieża.
Odpowiadam: Uznaję większą przesłankę, ale zaprzeczam przesłance mniejszej i wnioskowi. Elektorzy wybierający „papieży” soborowych, to znaczy Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II posiadają prawo wyboru, gdyż nie utracili tego prawa z powodu herezji dla różnych powodów: (1) odstąpienie tych osób od wiary katolickiej ani nie zostało ogłoszone, ani nie jest notoryczne z tego samego powodu jaki został podany przy szóstym zarzucie, a więc nie mamy do czynienia ani z milczącą rezygnacji, ani z karą kościelną; (2) prawo do wyboru nie jest jurysdykcją, ani uprawnieniem do stanowienia prawa, ani urzędem, a tylko moralną zdolnością do zgodnego z prawem wyznaczania osoby, która ma przyjąć najwyższy autorytet. Do posiadania zaś i wykonywania tego uprawnienia potrzeba tylko aby osoba była prawnie wyznaczona przez tego, kto posiada uprawnienie do zgodnego z prawem mianowania elektorów przyszłego papieża. Posiadanie autorytetu, to znaczy uprawnienia do stanowienia prawa wymaga, aby posiadacz miał zamiar kierowania Kościoła w kierunku właściwych celów, ale posiadanie uprawnienia do wyznaczania domaga się tylko, aby posiadacz zmierzał do dobra polegającego na zachowaniu ciągłości hierarchii Kościoła. Obecni zaś elektorzy, nawet gdyby w swej ogólności popierali Sobór Watykański II i Nowy Porządek, zmierzają obiektywnie do dobra polegającego na zachowaniu ciągłości hierarchii Kościoła. Posiadają oni zatem w sposób ważny i zgodny z prawem uprawnienie do wyboru, a wybrana przez nich osoba będzie wybrana w sposób ważny i zgodny z prawem, posiadając zgodne z prawem uprawnienia urzędu papieskiego.
IX. Kto by
przyjął prawo do wybierania papieża od osoby nie będącej papieżem, ten nie
posiada ważnego i legalnego uprawnienia do wyboru prawdziwego papieża.
Tymczasem elektorzy „papieży” soborowych zostali wyznaczeni jako elektorzy
przez osobę nie będącą papieżem. Zatem nie posiadają oni ważnego i legalnego
uprawnienia do wyboru prawdziwego papieża.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia w przesłance większej. Zgadzam się, gdy chodzi o osobę przyjmującą uprawnienie do wyboru papieża od osoby nie będącej papieżem w sposób materialny, ale zaprzeczam poprawności zarzutu, gdy ktoś przyjmuje to uprawnienie od osoby nie będącej papieżem tylko formalnie. Wbrew temu dokonuję rozróżnienia w przesłance mniejszej i zaprzeczam wnioskowi. Powód do tego znajduję w tym, jak powiedziałem wyżej, że autorytet posiada dwojaki przedmiot: pierwszym jest przedkładanie praw, a drugim zachowanie ciągłości Kościoła. Autorytet w sensie ścisłym, który polega na uprawnieniu do stanowienia prawa, dotyczy pierwszego przedmiotu i pochodzi bezpośrednio od Boga. Natomiast prawo do wyznaczania, które nie jest autorytetem w ścisłym sensie, dotyczy drugiego przedmiotu, i pochodzi od Kościoła. Jednakże osoba wybrana na urząd papieski, przyjmuje autorytet natychmiast po przyjęciu wyboru, jeżeli nie spowoduje powstania przeszkody dla przyjęcia autorytetu, tak jak to wyżej powiedziałem. Może się więc zdarzyć, że osoba wybrana na urząd papieski przyjmie prawo wyznaczania, które dotyczy zachowania ciągłości Kościoła, ale nie otrzyma autorytetu, który dotyczy przedkładania praw. W takim przypadku wybrany papież (to znaczy papież tylko materialnie) w sposób prawny i ważny wyznaczy elektorów przyszłego papieża, ale nie będzie stanowił w sposób prawny i ważny praw kościelnych. Jest to właśnie przypadek „papieży” soborowych, którzy wyznaczają więc w sposób prawny i ważny elektorów przyszłego papieża, nawet gdy dokonuje się to w ramach Nowego Porządku.
X. Osoba nie należąca do Kościoła nie może
być jego głową, a „papieże” soborowi nie są członkami Kościoła. Zatem nie mogą
być głową Kościoła.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia w przesłance większej. Osoba nie będąca członkiem Kościoła nie może być formalnie jego głową. Z tym się zgadzam. Jednakże zaprzeczam, jakoby ta osoba nie mogła być głową Kościoła materialnie. Przyczyną mojego wniosku jest fakt, że bycie materialnie głową Kościoła, jak to zostało wyżej powiedziane, zakłada jedynie wyznaczenie do przyjęcia urzędu papieskiego. Natomiast forma, to znaczy autorytet wymaga, aby wyznaczona osoba była członkiem Kościoła. Na przykład św. Ambroży jeszcze jako katechumen (a więc nie ochrzczony i będący poza Kościołem) przyjął wyznaczenie na biskupstwo mediolańskie. Gdyby odmówił przyjęcia sakramentu chrztu, to nie mógłby otrzymać autorytetu biskupiego, ale pozostałby biskupem-elektem, aż ten wybór nie byłby mu odebrany. Gdyby jednak ktoś chciał odrzucić ten argument, to konieczne będzie dokonanie rozróżnienia w ramach przesłanki mniejszej: zgadzam się, że tylko prawdopodobnie „papieże” soborowi nie są członkami Kościoła, ani wobec Boga, ani w rzeczywistości, gdyż tylko prawdopodobnie są oni zatwardziałymi heretykami. Zaprzeczam zaś, że z punktu widzenia prawa nie są oni członkami Kościoła, ponieważ ich zatwardziałość w herezji nie została ani wykazana (probatur), ani założona (praesumitur) w majestacie prawa kościelnego. Cała siła zarzutu zależy od możności wykazania ich zatwardziałości, a to jest wyjątkowo trudne z powodu braku orzeczenia ze strony Kościoła. Ponadto gdyby zwątpić w ich zatwardziałość, albo świadomość zła, to przypuszczenie działa na korzyść oskarżonego, a argument traci moc.
Dodatkowy zarzut: Również heretycy, którzy pobłądzili w dobrej wierze nie są członkami Kościoła.
Odpowiadam: dokonuję rozróżnienia i zgadzam się, że heretycy, którzy urodzili się w sektach niekatolickich, a pobłądzili w dobrej wierze nie są członkami Kościoła. Zaprzeczam natomiast, jakoby heretycy, którzy zostali ochrzczeni w Kościele katolickim, a nie pobłądzili w dobrej wierze, nie byli członkami Kościoła. Rozróżnienie to ma bardzo istotne znaczenie, a ci którzy nie dokonują tego rozróżnienia popadają w poważne zamieszanie. Przyczyna tej sytuacji polega na tym, że osoby, które przyjmują chrzest katolicki stają się zgodnie z prawem członkami Kościoła dopóki go nie opuszczą wskutek: (1) herezji – zatwardziałej i notorycznej; (2) schizmy – zatwardziałej i notorycznej; (3) apostazji – zatwardziałej i notorycznej; (4) ekskomuniki. Trzy pierwsze przyczyny zakładają zatwardziałość i nie mają zastosowania w powyższym argumencie, ale ekskomunika może być albo wiążąca mocą samego prawa (latae sententiae), albo nałożona (declarata). W pierwszym przypadku argument nie byłby poprawny, gdyż kary wymierzane przeciwko herezji wymagają notorycznej świadomości zła (to znaczy zatwardziałości), ale w przypadku ekskomuniki nałożonej argument staje się poprawny. Jeżeli ekskomunika nie została nałożona, to argument nie jest poprawny. Jednakże ekskomunika nie była nałożona, a więc argument nie jest poprawny. Osoby zrodzone w sektach niekatolickich, choćby błądzili w dobrej wierze, są domyślnie (praesumuntur) w sensie prawa uznawani za zatwardziałych, a więc wedle prawa są poza Kościołem, choćby mogli być mocą pragnienia członkami Kościoła.,
Dodatkowy zarzut: Kanon 2200, § 2 zakłada świadomość zła, po uznaniu złamaniu prawa na zewnątrz.
Odpowiadam: Jest to błędne koło w rozumowaniu. Przywoływanie tego kanonu jest wejściem w błędne koło, gdyż naruszenie prawa w przypadku herezji wymaga zatwardziałości. Przeczytaj przepis prawa kanonicznego, zawarty w kanonie 1325, § 2: Jeżeli ktoś po przyjęciu chrztu, zachowując miano chrześcijanina, będzie przewrotnie zaprzeczał pewnej prawdzie wiary boskiej i katolickiej, albo w nią wątpił, wtedy staje się heretykiem; jeżeli całkowicie odejdzie od wiary chrześcijańskiej staje się apostatą; a jeżeli odmówi podporządkowania się papieżowi, albo odmówi wspólnoty z członkami Kościoła, które są podporządkowane papieżowi, staje się schizmatykiem. A zatem brak zewnętrznego naruszenia prawa gdy brak uporczywości na zewnątrz. Jeżeli zaś ktoś zechce zastosować tutaj kanon 2200, § 2, to założenie o świadomości w naruszeniu prawa w sprawie herezji nie posiada mocy bez orzeczenia Kościoła, ponieważ założenie powinno ustąpić wobec faktów. W rzeczywistości zaś nie jest pewne, że ci „papieże” są zatwardziałymi heretykami, a ponadto brak kompetentnego autorytetu albo trybunału, który mógłby wydać orzeczenie co do ich zatwardziałości. Argument opiera się na trudności w wykazaniu albo przyjęciu tej zatwardziałości. Innymi słowy, gdy brak autorytetu, albo autorytet zaniechał swego działania, wtedy powstaje zamęt, a pewność w sprawach dotyczących prawa staje się rzeczą trudną, jeżeli nie niemożliwą. Argument ten przechodzi zawsze w argument o przewrotności tych „papieży”, z którego – moim zdaniem – nie ma wyjścia.
XI. Teza jest pozbawiona sensu, gdyż głosi, że ta sama osoba jednocześnie jest i nie jest papieżem.
Odpowiadam: Stawianie
takiego zarzutu dowodzi niezrozumienia rzeczywistej różnicy pomiędzy możnością
i aktem, a także różnicy pomiędzy zasadniczo nie bytem a bytem w możności. W
tej sprawie można skorzystać z podręczników filozofii
arystotelesowsko-tomistycznej.
XII. Przyjęta teza nie opiera się na prawie kanonicznym.
W odpowiedzi zaprzeczam
zarzutowi. Jeżeli bowiem rozpatrzysz problem wakansu urzędów kościelnych, to
odnajdziesz rozróżnienie pomiędzy urzędami które po pierwsze wakują mocą prawa
i faktu, po drugie mocą prawa, ale nie mocą faktu oraz po trzecie urzędami,
które wakują mocą faktu, ale nie mocą prawa. Teza zaś głosi, że urząd papieski
wakuje mocą faktu, ale nie mocą prawa w tym sensie, iż Jan Paweł II mocą faktu
nie posiada urzędu papieskiego, ale posiada prawo przez sprawowanie urzędu
papieża, z braku decyzji w tej kwestii podjętej przez kompetentny autorytet .
Innymi słowy posiada tytuł prawny do urzędu papieskiego, ale nie posiada
urzędu, gdyż spowodował przeszkodę dla przyjęcia autorytetu papieskiego.
Dodatek: Dwie linie, które pozwalają łatwiej zrozumieć tezę.
Jan Paweł II:
Linia formalna:
1.Nie jest formalnie papieżem.
2.Nie posiada autorytetu papieskiego.
3.Nie jest zasadniczo papieżem.
4.Nie może stanowić praw.
5. Jest formalnym heretykiem w istocie, a także wobec Boga (jeżeli jest zatwardziały).
6. Nie jest członkiem Kościoła w istocie, a także wobec Boga (jeżeli jest zatwardziały).
7. W sposób milczący ustąpił z urzędu w istocie, a także wobec Boga (jeżeli jest zatwardziały).
Linia materialna:
1.Jest materialnie papieżem.
2.Posiada uprawnienia papieża.
3.Jest papieżem co do urzędu.
4.Posiada władzę wyznaczania osób na urzędy kościelne.
5. Jest materialnym heretykiem, gdyż jego świadomość zła nie jest ani uporczywa, ani ogłoszona.
6. Jest członkiem Kościoła według prawa kościelnego, gdyż jego świadomość zła nie jest ani uporczywa, ani ogłoszona.
7. W sposób milczący nie ustąpił z urzędu, gdyż jego świadomość zła nie jest ani uporczywa, ani ogłoszona.
Dodatek: Dwie linie, które pozwalają łatwiej zrozumieć tezę.
Jan Paweł II:
Linia formalna:
1.Nie jest formalnie papieżem.
2.Nie posiada autorytetu papieskiego.
3.Nie jest zasadniczo papieżem.
4.Nie może stanowić praw.
5. Jest formalnym heretykiem w istocie, a także wobec Boga (jeżeli jest zatwardziały).
6. Nie jest członkiem Kościoła w istocie, a także wobec Boga (jeżeli jest zatwardziały).
7. W sposób milczący ustąpił z urzędu w istocie, a także wobec Boga (jeżeli jest zatwardziały).
Linia materialna:
1.Jest materialnie papieżem.
2.Posiada uprawnienia papieża.
3.Jest papieżem co do urzędu.
4.Posiada władzę wyznaczania osób na urzędy kościelne.
5. Jest materialnym heretykiem, gdyż jego świadomość zła nie jest ani uporczywa, ani ogłoszona.
6. Jest członkiem Kościoła według prawa kościelnego, gdyż jego świadomość zła nie jest ani uporczywa, ani ogłoszona.
7. W sposób milczący nie ustąpił z urzędu, gdyż jego świadomość zła nie jest ani uporczywa, ani ogłoszona.
Dodatek II: Potwierdzenie tezy na podstawie dzieła kardynała Kajetana (Tomasza de Vio, 1468-1534) pt.: „O porównaniu autorytetu papieża i soboru”, rozdział 20.
Po wykazaniu trzech zagadnień, a mianowicie, że papież, który popadł w herezję, nie zostaje złożony z urzędu mocą samego faktu, ani wedle prawa Bożego, ani ludzkiego, że papież nie ma zwierzchnika na ziemi, oraz że papież odstępujący od wiary powinien być złożony z urzędu (jak to widać w rozdziale: Si Papa, XL D.), pozostaje poważna niejasność, w jaki sposób i przez kogo ma być osądzony papież, który ma być złożony z urzędu, aby był z tego urzędu złożony, ponieważ sędzia jako sędzia jest ponad tym, kogo sądzi. Powiada bowiem św. Paweł Apostoł w Liście do Rzymian, w rozdziale 14, wiersz 4: „Kimże jesteś, który sądzisz cudzego sługę? Pan jego decyduje czy stoi czy upada”. Również św. Tomasz w „Sumie teologicznej” (II-a II-æ, q. 67) stwierdza, że sędzia może sądzić tylko poddanego, a podobnie jest powiedziane w „Dekretach” (D. XXI, rozdział Inferior). Jeżeli zaś papież ma być osądzony i złożony z urzędu przez sobór powszechny, to wynika stąd, że papież pozostając papieżem ma nad sobą sobór powszechny, przynajmniej w wypadku herezji. Jeżeli zaś ani sobór, ani Kościół nie jest ponad papieżem, to wynika stąd, że papież odstępujący od wiary powinien być osądzony i złożony z urzędu, ale nikt nie może tego uczynić, co jest żartem. Cóż więc należy powiedzieć, aby uniknąć obu tych skrajności? Pozostaje więc wybrać środek, co jest trudno osiągnąć, ale w ten sposób można znaleźć siłę do rozwiązania licznych trudności. Powiemy więc, że istnieją dwie skrajne drogi, które obie są fałszywe: pierwsza, że papież będący heretykiem jest złożony z urzędu mocą samego faktu herezji, wyrokiem Bożego prawa, bez osądu ludzkiego, oraz druga, że papież pozostając papieżem ma na ziemi wyższą od siebie władzę, która mogłaby pozbawić go urzędu. Środkowa droga okazuje się być dwojaka: jedna głosi, że papież, chociaż w sensie absolutnym nie posiada przełożonego na ziemi, to jednak w razie herezji staje nad nim Kościół powszechny. Druga natomiast stwierdza, że papież ani zasadniczo, ani w konkretnym przypadku nie posiada przełożonego na ziemi, ale podlega władzy służebnej Kościoła powszechnego tylko co do złożenia z urzędu. Pierwsza droga opiera się na mocy wykonawczej i osądzającej (virtute coactiva et iudicativa) Kościoła wobec papieża Piotra na wypadek herezji: jest bowiem konieczne, że ten, kto ma być sądzony i przymuszony do czegoś, musi był poddany władzy. To jest wspólna droga, którą dotąd miałem okazję poznać. Jednakże przeciwko tej drodze jest rozumowanie, że ponieważ papież na mocy Bożego prawa jest ponad soborem i Kościołem, tak jak to zostało pokazane, zatem jest konieczne, że jeżeli w jakimś przypadku ma być im poddanym, to wyjątek ten musi się dokonać na mocy prawa Bożego. Żadne bowiem inne, podrzędne prawo nie może spowodować tego wyjątku, co jest jasne. W prawie zaś Bożym nie ma mowy o poddaniu, ale o oddzieleniu, gdy zdarzy się herezja, tak jak to jest jasne na podstawie wyliczonych tu poszczególnych fragmentów Pisma Świętego: Księga Liczb (16, 26) powiada: „Oddalcie się”; List do Galatów (1, 8): „Niech będzie przeklęty” to znaczy: oddzielony; 2 List do Tessaloniczan (3, 6): „Abyście stronili”; 2 List do Koryntian (6, 14): „Nie wprzęgajcie się”; 2 List św. Jana (1, 10): „Nie przyjmujcie, ani nie pozdrawiajcie”; List do Tytusa (3, 10): „Wystrzegaj się”. Krótko mówiąc nigdzie nie znajduję, w Bożym prawie ani zwierzchności, ani podporządkowania w przypadku herezji, ale oddzielenie. Okazuje się zatem, że Kościół może się oddzielić od papieża na mocy samej tylko władzy służebnej, którą to mocą Kościół może także wybierać papieża. Nie wynika to stąd, że na mocy prawa Bożego należy unikać heretyka i usunąć go z Kościoła, gdyż to sprawa władzy wyższej niż władza tylko służebna. Dlatego taka władza wystarczy i tę władzę posiada Kościół. Potwierdzenie jest następujące: prawu Bożemu nie należy przypisywać tego, co nie jest w nim zawarte, ani nie wynika z jego przepisów w sposób konieczny. W prawie Bożym bowiem brak władzy ponad papieżem na wypadek herezji w ścisłym sensie, ani nie wynika ona w sposób konieczny z prawa Bożego, a zatem, itd. Dowód mniejszej przesłanki: to, że nie ma takiej władzy, uważam, że jest jasne dla czytelnika, gdyż moim zdaniem dążący do schizmy mógłby zrealizować swój zamiar z zaskoczenia w ciągu dwóch miesięcy. To, że nie wynika, jest jasne [również] stąd, że nie potrzeba mnożyć bytów bez potrzeby, a więc lepiej jest przyjąć jedną zasadę w miejsce wielu. Wystarczy więc władza służebna, a innej możliwości nie ma. Pozostaje zatem pośrednia i prawdziwa droga, że papież który został heretykiem i trwa w błędzie nie posiada na ziemi władzy ponad sobą, ale władza służebna może złożyć go z urzędu. Dla większego uporządkowania i jasności takiego wyjaśnienia, należy najpierw przywołać trzy zagadnienia: po pierwsze, że w przypadku papieża można wskazać trzy aspekty, a mianowicie: papiestwo, osobę, która jest papieżem, np. Piotra, oraz połączenie ich obu, to znaczy papiestwo Piotra, z których połączenia pochodzi papież Piotr. Po drugie, rozważając i stosując właściwe przyczyny do ich właściwych skutków stwierdzamy, że papiestwo pochodzi bezpośrednio od Boga, Piotr od swojego ojca i innych przodków, a połączenie papiestwa z osobą Piotra (za wyjątkiem pierwszego papieża, św. Piotra, który był ustanowiony bezpośrednio przez Chrystusa) nie pochodzi od Boga, ale od ludzi i jest to oczywiste, gdyż [połączenie papiestwa z osobą Piotra] dokonuje się z ludzkiego wyboru. Dla spowodowania tego skutku zbiega się dwojaka ludzka zgoda, to znaczy zgoda osób wybierających ze zgodą osoby wybieranej: jest bowiem konieczne, aby elektorzy dokonali wyboru zgodnie ze swoją wolą, osoba wybrana musi przyjąć dokonany przez nich wybór, a w przeciwnym razie niczego nie można dokonać. Połączenie zatem papiestwa z Piotrem nie dokonuje się bezpośrednio od Boga, ale za pośrednictwem, a mianowicie z udziałem ludzi, zarówno wybierających, jak i wybieranego. Tego rodzaju ludzka posługa, tworząc to połączenie, nie działa w taki sposób jakby stosowała czynny środek do czegoś biernego, jak przykłada się ogień do słomy, albo jak udziela się zasług męki Chrystusowej jakiejś osobie, albo jak czyni osoba udzielająca chrztu i sprawująca sakramenty, gdyż nie przykłada się tutaj niczego czynnego, ale wyłącznie ludzka wola wybierających i wybranego: trudno byłoby wymyślić tu coś czynnego. Ponieważ zaś połączenie papiestwa z Piotrem jest skutkiem woli ludzkiej, gdyż wola ta czyni Piotra papieżem, wynika stąd, że chociaż papież zależy od samego Boga w swym istnieniu i otrzymaniu urzędu papieża, to jednak aby Piotr mógł zostać papieżem zależy to również od ludzi. Piotr jest bowiem papieżem za sprawą ludzi, gdy po wybraniu przez ludzi, sam jako człowiek przyjmuje wybór i w ten sposób łączy urząd papieski z osobą Piotra. Po trzecie, gdyż nie ma nic tak bardzo naturalnego, jak to, że te same przyczyny, które stwarzają rzecz, mogą ją w przeciwny sposób zniszczyć, jak jest powiedziane w rozdziale pt.: Omnis, de regulis iuris, dlatego papież Piotr, który wywodzi się ze zgody osoby Piotra i wyboru elektorów, również wskutek zgody tych samych osób, to znaczy siebie i swych wyborców, może być pozbawiony połączenia swej osoby z urzędem papieskim. Zostało to już określone przez przypadek Celestyna V i w dekretach ogłoszonych przez Bonifacego VIII (Nr VI, De renunciatione, rozdział 1). Na podstawie tych trzech przesłanek okazuje się po pierwsze bez wahania pewne, że papież Piotr, zarówno co do stania się papieżem, jak i utraty urzędu, zależy od władzy ludzkiej, która nie jest ani wyższa, ani równa władzy papieskiej, ale niższa od niej, gdyż ani do uczynienia z Piotra nie będącego papieżem – papieża, ani do uczynienia z papieża Piotra – Piotra nie będącego papieżem nie jest wymagana żadna inna zdolność jak oprócz ludzkiej wolności, a mianowicie wolności wybranej osoby i osób wybierających. Nie potrzeba się przy tym troszczyć, o dobre lub złe sumienie, o dobry lub zły zamysł lub motyw, ale wystarczy, co wynika z faktów, że w rzeczywistości Piotr albo jest, albo nie jest papieżem. Skoro także władza ta jest niższa od władzy papieskiej, to bez żadnego innego dowodu jest stąd jasne, że po śmierci papieża, a także bez przyjęcia żadnego przepisu prawa stanowionego, władza ta należy do Kościoła i nie rozciąga się na te dziedziny, które należą do zakresu władzy autorytetu Najwyższego Kapłana: w przeciwnym razie w Kościele istniałyby dwie najwyższe władze i wtedy Chrystus nie nadałby Kościołowi monarchicznego ustroju władzy. Ponieważ także nikt nie posiada władzy nad równym sobie (par in parem), dlatego papieże nie mogliby nałożyć żadnego ograniczenia na sposób wykonywania tej władzy, określając jak i w jaki sposób należy odprawić wybór papieża, aby wybór był nieważny, jeżeli zostanie przeprowadzony w inny sposób. Dowodzi to, że ta władza [ludzka] nie jest ani niższa, ani równa, ale wyższa od władzy papieskiej, jest bowiem wyższa mocą rozciągającą się ponad decyzjami niższymi od aktów autorytetu, w ten sposób, że gdy stanie się inaczej, to taki akt nie będzie miał znaczenia, tak jak to widzimy w podanych tu wyjaśnieniach. Na drugi sposób mamy pewniejsze rozumowanie, gdyż czym innym jest móc budować albo burzyć w sprawie połączenia pomiędzy konkretnym Piotrem a papiestwem, niż w sprawie papiestwa. Stąd bowiem, że władza niższa od władzy papieskiej, a mianowicie zasadnicza wola wybranego i elektorów może tworzyć i niszczyć to połączenie, a tego rodzaju władza będąc niższa od papiestwa, nie może być ponad papieżem, w sposób oczywisty dowodzi, że czym innym jest móc panować nad tym połączeniem, a czym innym nad papieżem. Jedyną władzą ponad papieżem jest Pan Jezus Chrystus, na ziemi można jednak znaleźć władzę wyższą niż połączenie pomiędzy urzędem papieskim, a osobą konkretnego Piotra. Jest to słuszne, gdyż papiestwo należy bezpośrednio do Boga (opus Dei immediate est), ale połączenie pomiędzy papiestwem, a Piotrem należy już do ludzi (opus nostrum). Nie będziesz się dziwił, gdy znasz poglądy Arystotelesa, że można pokazać władzę istniejącą ponad połączeniem formy z materią, która to władza nie jest ponad formą, gdyż połączenie formy z materią wynika z formy. Twoje zdziwienie ustąpi, gdy rozważysz, że do połączenia formy i materii można „sięgnąć” z obu stron, to znaczy od strony materii i od strony formy, a kto posiada wpływ na połączenie formy z materią od obu stron, albo od strony formy, ten może rządzić formą, zaś posiadając władzę nad ich połączeniem od strony materii nie może mieć wpływu na formę, tak jak to jest jasne na przykładzie zrodzenia człowieka. „Słońce bowiem i człowiek rodzą człowieka” , który jest połączeniem ciała i duszy rozumnej, albo inaczej mówiąc powstaje z ich połączenia i wiadomo, że słońce i człowiek nie mogą być ponad duszą rozumną, która przychodzi z zewnątrz, ale są ponad tym połączeniem z racji ciała, które jest materią. Podobne dzieje się w rozważanym tu przypadku: papiestwo bowiem i Piotr mają się do siebie jak materia i forma, a sam tylko Pan Jezus Chrystus może wpływać na ich połączenie od strony papiestwa, a więc również i od drugiej strony. Dlatego On sam może ograniczać i określać władzę papieża. Kościół natomiast może być ponad ich połączeniem tylko ze strony Piotra, a więc nie może nic uczynić ponad papieżem, a tylko w związku z tym połączeniem. Ponieważ zaś usunięcie papieża z urzędu, czy to przez zrzeczenie się, czy to przez złożenie z urzędu, czy też drogą usunięcia, nie polega na zniszczeniu papiestwa, ani osoby Piotra, ale połączenia pomiędzy papiestwem a Piotrem, dlatego jak najpilniej i jak najuważniej należy to mieć przed oczyma jako zasadę, gdy jest mowa o usunięciu papieża, a to nie wymaga władzy wyższej od papieża, ale wyższej od połączenia pomiędzy Piotrem a papiestwem. Aby ta sprawa stała się bardziej oczywista, trzeba wiedzieć, że z pewnością na trzy sposoby żyjący papież Piotr może być usunięty z urzędu: po pierwsze, przez usunięcie przez Pana Jezusa Chrystusa; po drugie, przez dobrowolną rezygnację; a po trzecie, w wyniku złożenia z urzędu wbrew swej woli, przez Kościół, z powodu upartej herezji. W tych trzech przypadkach nie przestaje istnieć ani papiestwo, ani Piotr, a tylko ich wzajemne połączenie, chociaż w różny sposób. Na pierwszy sposób, to znaczy przez usunięcie przez Pana Jezusa Chrystusa, połączenie to ulega zniszczeniu przez władzę wyższą nie tylko od połączenia, ale również od papiestwa, gdyż autorytet Boga jest ponad tym połączeniem również ze strony formy tego połączenia. A ponieważ, jak to zostało powiedziane, nie istnieje żadna inna władza wyższa od papieża, dlatego żadna inna władza nie może sięgać do tego połączenia od strony formy, a zatem żadna inna władza nie może usunąć papieża z urzędu, jako władza wyższa od papieża, ale możliwość ta przysługuje naszemu Zbawicielowi. W ten sposób należy rozumieć wypowiedź papieża Anakleta, który powiada: (D. LXXIX, Eiectionem): „Usunięcie Najwyższego Kapłana Pan zastrzegł sobie”. Różnica bowiem pomiędzy papieżem a innymi biskupami polega na tym, że inni biskupi mogą być usunięci z urzędu przez władzę wyższą od siebie, ale papież nie może, gdyż w Kościele na ziemi można znaleźć władzę wyższą ponad władzą jurysdykcyjną biskupa, ale nie ponad władzą papieża. Na tej podstawie okazuje się, że chociaż Pan Bóg powierzył papieżowi usuwanie biskupów, udzielając papieżowi najwyższej władzy, natomiast usunięcie papieża zastrzegł sobie, nie udzielając nikomu władzy wyższej od papieskiej. Gdyby więc papież Jan usunął biskupa mocą swej pełni władzy, to biskup zostanie usunięty i nie będzie już posiadać władzy jurysdykcyjnej. Pan Bóg nie pozostawił jednak Kościołowi żadnej władzy, która mogłaby to uczynić w odniesieniu do Piotra czyli papieża. Na drugi zaś sposób, to znaczy przez zrzeczenie się urzędu, oraz na trzeci, czyli po przez złożenie z urzędu, połączenie to nie ulega zniszczeniu za sprawą władzy wyższej od papiestwa, ale wyższej od samego tylko połączenia, gdyż ani wola Piotra, ani wola Kościoła nie są ponad papieżem. Widać więc, że te same czynniki są przyczyną powstania i zniszczenia tego połączenia. Skoro jest więc pewne, że papież będący uporczywym heretykiem nie zostaje mocą samej herezji złożony z rzędu, ale ma być złożony z urzędu przez Kościół, a Kościół nie posiada władzy nad papieżem, ale posiada władzę nad połączeniem pomiędzy papiestwem a Piotrem, o ile zaistnienie tego połączenia należy do Kościoła, należy więc powiedzieć, że gdy papież Piotr popadnie w uporczywą herezję i zostanie złożony z urzędu przez Kościół, wtedy jest osądzany i składany z urzędu mocą władzy wyższej od połączenia pomiędzy papiestwem a Piotrem, a nie mocą władzy wyższej od papiestwa.
Z języka łacińskiego przełożył: Jerzy Słotwiński.