W dniu dzisiejszym obchodzi Kościół święty
pamięć św. Saby, który słowem i przykładem swoim
wiele dusz zjednał Niebu. Urodził się w Ziemi
świętej, lecz pobożni jego rodzice musieli się
przenieść na rozkaz cesarza do Egiptu i oddali syna pod
opiekę swego krewnego, Hermiasza. Żona Hermiasza
obchodziła się z chłopcem tak srogo, że umknął i
udał się do wuja swego Grzegorza. Wszczęły się teraz
niesnaski między Hermiaszem a Grzegorzem, ale żadnemu
nie chodziło o Sabę, lecz o jego majątek, gdyż każdy
z nich chciał nim zarządzać, aby się przy tym
wzbogacić. Saba, który lubił pokój i zgodę,
pomiarkował, że przyczyną sporów jest chciwość
wujów, zrzekł się przeto majątku i schronił się do
klasztoru Flawinia. Niezadługo zawstydzili się wujowie
swego postępowania, ofiarowali młodemu Sabie zwrot
całego majątku i przyrzekli na przyszłość
troskliwszą opiekę, byle by wystąpił z zakonu, młody
nowicjusz jednak przeniósł spokój serca nad wszelkie
ziemskie dostatki i oświadczył, że murów klasztornych
nie opuści.
W zakonie starał się wydoskonalić na pobożnego
mnicha, zwalczał przeto nieustannie wszelkie porywy
zmysłowe. Zajęty pracą w sadzie, spostrzegł pewnego
dnia jabłoń pokrytą obfitym owocem. Zerwał jabłko,
aby go skosztować, chociaż jeszcze nie nadeszła
godzina wieczerzy, gdy wtem przyszło mu na myśl, że
należy oprzeć się pokusie; rzucił przeto zerwany owoc
na ziemię i ślubował, że przez całe życie nie
weźmie do ust jabłka, czego wiernie dotrzymał.
Wiedząc, że próżnowanie jest matką wszelkich
grzechów, ciągle się zajmował pracą i modlitwą. Gdy
doszedł lat 18, pragnął usilnie zostać pustelnikiem i
oddać się pod ster świętego Eutymiusza, ten jednak
radził pobożnemu młodzieńcowi wstąpić do klasztoru
Teoklista i tam się przysposabiać do życia
pustelniczego. Saba usłuchał rady i podwoił w nowym
klasztorze swą gorliwość. Ponieważ był silny i
krzepki, nosił wodę i drzewo dla braci zakonnej i
pielęgnował chorych. Był najpokorniejszy i
najuczynniejszy pomiędzy zakonnikami, a pierwszy i
ostatni w ćwiczeniach duchownych. Najlepszym dowodem
jego zaparcia się i pogardy świata było jego spotkanie
się z wujami w mieście Aleksandrii. Poznawszy go,
namawiali go usilnie, aby porzucił celę zakonną i
obiecywali mu złote góry, ale Saba wprost im
oświadczył, że nigdy nie spełni ich życzenia, gdyż
wystąpienie z zakonu uważałby za wyparcie się samego
Boga. Widząc, że niczego nie dokażą, prosili go, aby
przynajmniej zabrał z sobą znaczniejszą kwotę
pieniężną, Saba przyjął jednak tylko kilka sztuk
złota, które po powrocie do klasztoru natychmiast
oddał opatowi.
Odtąd rozpoczął jak najsurowszy żywot w
głębokiej jaskini, którą za radą Eutymiusza obrał
sobie za mieszkanie. Zajęciem jego była modlitwa, post
i praca ręczna. Spędziwszy dziewięć lat na
osobności, przeniósł się do jaskini na wysokiej,
przepaścistej górze, u której podnóża płynął
strumyk Cedron. Jedyne jego pożywienie stanowiły dzikie
korzonki, potem jednak zaczęli mu okoliczni wieśniacy
znosić w pewne dni chleb, ser i daktyle, a
równocześnie powoli gromadzili się około niego
mężowie, którzy chcieli się doskonalić pod jego
przewodem. Saba pobudował dla nich celki, a patriarcha
jerozolimski wyniósł go na godność zwierzchnika
wszystkich pustelników. Surowa pokuta i ścisła
karność, którą zaprowadził pomiędzy uczestnikami
życia pustelniczego, nie wszystkim jednak przypadły do
smaku, toteż niektórzy uknuli spisek i wypowiedzieli mu
posłuszeństwo. Nie chcąc ludu gorszyć swarami,
schronił się Święty na pustynię Scytopolis i osiadł
w jaskini.
Gdy i tutaj wytropiono jego pobyt i zaczęli
przychodzić nowi uczniowie, puścił się w inne strony
i osiadł pod rozłożystym drzewem, którego liście
dawały mu zasłonę od słońca i deszczu, a owoc
pożywienie, bez ustanku jednak modlił się za
towarzyszy, którzy go wygnali, i tymi modłami wyjednał
im u Boga skruchę i pragnienie naprawienia złego
uczynku. Saba, widząc ich szczery żal, wrócił do nich
i pozostał między nimi do śmierci.
Tak dożył na puszczy lat dziewięćdziesięciu.
Opuszczał ją rzadko, tylko wtedy, gdy chodziło o dobro
bliźnich lub Kościoła. Krótko przed śmiercią
przybył na dwór cesarza Justyniana, aby oczyścić z
zarzutów chrześcijan, mieszkających w Ziemi świętej,
których oczerniono przed monarchą. Gdy powrócił do
swej pustelni, ciężko zachorował. Po długich,
ciężkich cierpieniach, które znosił z anielską
cierpliwością, oddał ducha Bogu dnia 5 grudnia roku
Pańskiego 532.
Nauka moralna
Jeśli chcesz być prawdziwie szczęśliwym i tu na
ziemi, i w życiu przyszłym, umiłuj jak święty opat
Saba bardziej skarby niebieskie niż ziemskie. Czerp jak
on ze skarbów zawartych w Sercu Jezusa, a czerp pełną
ręką, bo im więcej nabierzesz, tym większą sprawisz
radość Jego Sercu. Te skarby połącz z swoimi
skarbami, to jest z modlitwami, cierpieniami i pracami
swymi, a przez to połączenie nabiorą one wartości,
piękności i blasku, który radował będzie wzrok
Boży. Mów na przykład do Jezusa: "Moje modlitwy,
cierpienia i prace, nic niewarte same przez się,
łączę z zasługami bolesnej męki i śmierci Twojej,
skrapiam je łzami i krwią Twoją, aby one w oczach Ojca
Twego były miłe i wdzięczne, dla mnie zaś i dla tych,
za których je ofiaruję, były pożyteczne i
zbawienne". Gdy tak co dzień postąpisz, niejeden
dług u Boga zaciągnięty zapłacisz, niejedną
zasługę uzyskasz, kapitał w Niebie pomnożysz lub
niejednej duszy grzesznej łaskę u Boga wyjednasz.
Modlitwa
Boże, który w świętym Sabie, opacie, wzór nam
przedstawiasz ścisłej wierności w służbie Twojej,
daj nam za jego pośrednictwem i przykładem, pokornie
Cię prosimy, żadnymi troskami ziemskimi od wiernej
służby Twojej nigdy się nie odrywać. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na
ziemi. Amen.
Św. Saba, opat
Urodzony dla świata 442 roku,
Urodzony dla nieba 5.12.532 roku,
Wspomnienie 5 grudnia
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.