MODERNIZM A PROTESTANTYZM LIBERALNY
OPRACOWAŁ
KS. [BP] KAZIMIERZ TOMCZAK
PROFESOR SEMINARIUM METROPOLITALNEGO WARSZAWSKIEGO
––––––––
I.
Encyklika Pascendi o podstawie filozoficznej
modernizmu
Filozoficzną podstawę "modernizmu", ujętego
z klasyczną zwięzłością w Encyklice Pascendi tak pokrótce można
naszkicować:
– Poznanie rozumu ludzkiego ogranicza się ściśle do
sfery zjawisk, a zatem nie może dosięgnąć Boga. Zowie się to agnostycyzmem. Motywy, które mają, według
starej apologetyki, przemawiać za wiarogodnością zewnętrznego objawienia się
Boga, są przeżytkami systemu, który dawno utracił swą wartość i siłę, tj. intelektualizmu.
Taki jest punkt wyjścia modernizmu. W ten sposób burzy
on stare, rozumowe podstawy wiary.
Religia jednak jest faktem, którego zaprzeczyć nie
można; istnieje ona wśród wszystkich ludów, stanowi integralną część życia
ludzkiego. Ponieważ, twierdzą moderniści, nie możemy genezy religii tłumaczyć
przyczynami zewnętrznymi, jakimiś nadnaturalnymi wpływami, bo te są dla rozumu
naszego niepoznawalne, niedostępne, – musimy ją zatem wyprowadzić z samego
człowieka, z tego, co tkwi w duchowym jego wnętrzu, i to się zowie immanentyzmem.
Jakaż jest zatem geneza wiary w Boga według
modernizmu? Czyli jak tłumaczy modernizm podstawę wiary w człowieku?
Religia, powiada on, zjawia się dopiero na wyższych
stopniach kulturalnego rozwoju ludzkości, a jest ona – poczuciem Bóstwa; poczucie zaś to rodzi potrzeba, czyli że w
naturze ludzkiej tkwi jakiś popęd religijny, który na pierwszym miejscu objawia
się w uczuciu. Siedliskiem tego uczucia w człowieku nie jest świadomość,
samowiedza, sumienie, ale podświadomość "subconscientia".
Oczywiście Encyklika przez słowo "subconscientia" oznacza czucie (Gemüth),
tj. to ogólne podścielisko w naturze ludzkiej, na którym opiera się już duchowe
życie człowieka, ale jeszcze życie nie zupełnie świadome. Do tego podścieliska
odnieść należy wszelkiego rodzaju poczucia, odczucia, przeczucia, – albo, zapożyczając
nazwy z nowszej poezji, nastroje, o których człowiek wie, że je ma w sobie, ale
nie zdaje sobie dokładnie z nich sprawy. Na tym ogólnym podścielisku uczuciowym
powstaje między innymi zupełnie samorzutnie, spontanicznie, bez współudziału
umysłu też i poczucie (Gefühl), które za przedmiot swój i za swą równocześnie
przyczynę ma Boga. Innymi słowy: człowiek odczuwa Boga w sobie, w swym wnętrzu.
Poczucie to wzięte obiektywnie jest
objawieniem (revelatio), subiektywnie zaś – wiarą (fides).
W poczuciu tym widzi modernizm klucz do rozwiązania i
wyjaśnienia wszelkich objawów religijnych. Wszystkie według niego religie, nie
wyłączając chrześcijańskiej, a nawet katolickiej, niczym innym nie są jak
wykwitem tego poczucia. I w Jezusie, który dla modernizmu jest tylko
człowiekiem, religia, podobnie jak w nas zrodziła się pod spontanicznym wpływem
i działaniem ludzkiej natury. Jezus Chrystus, ten nigdy niedościgniony geniusz
i ideał religijny, doszedł do jasnego uświadomienia sobie tego poczucia i stał
się w ten sposób niejako kolebką chrystianizmu.
Poczucie Bóstwa w człowieku jest czymś niejasnym,
nieokreślonym; z pomocą jednak przychodzi rozum, rzuca smugi swego światła w ciemne
głębie uczucia i rozjaśnia je. Rozum odgrywa tu niby rolę malarza, który na
starym płótnie odnajduje zamazane kontury rysunku i wydobywa je na wierzch.
Praca rozumu przechodzi tutaj dwa stadia: pierwotne, w którym rozum
spontanicznie zdobywa się na wyraz, służący do określenia tego uczucia w
popularnym języku narodu – i stadium wyższe, w którym rozum pierwotną myśl
swoją bada, analizuje i zamiast prymitywnej nadaje jej formę, przedstawiającą
rzecz ściślej i dokładniej. Rezultatem drugiego stadium pracy są definicje
dogmatyczne Kościoła. Dogmaty jednak
wyrażają prawdę tylko niedoskonale, są
symbolami; ponieważ zaś w zachowaniu i rozumieniu religii są one
środkami czysto pomocniczymi (narzędziami), nie są więc czymś nieodwołalnym, co
by nie dało się zastąpić czymś innym. Owszem, są one zmienne w samej swej
istocie. Wartość dogmatów zasadza się tylko na tym, że są one jak gdyby
wykłoszeniami, okłosiem religijnego uczucia i że przyczyniają się do
przekazywania tego uczucia następnym pokoleniom, zrazu prymitywnego, a później
coraz bardziej rozwiniętego. Stąd proces ich ciągłego rozwoju odbywa się tylko
pod naciskiem serca. Z chwilą, kiedy tracą swoje przystosowanie do uczuć
religijnych, kiedy się do ich wyrażenia nie nadają, kiedy nie są przez uczucie
ożywiane i przesiąknięte, – muszą ustępować miejsca innym. Stają się bowiem
wtedy pustymi, nieużytecznymi formułkami, z których ulotniło się życie
religijne, kłosami, z których ziarna uczucia wypadły.
Filozofia nie może dojść przez ścisłe rozumowanie do
poznania istnienia Boga i nie troszczy się o to. Natomiast przez intuicję
serca, przez życiowe doświadczenie człowiek samą istotę Boga ogarnąć może. Z
tego punktu widzenia wszystkie religie są
prawdziwe, ponieważ wszystkie opierają się na doświadczeniu religijnym.
Katolicka religia co najwyżej pod tym względem może rościć pretensje do
wyższości nad innymi religiami, że je prześciga w żywotności uczucia, lub że
więcej zbliża się do chrystianizmu początkowego.
Tradycja jest przekazywaniem indywidualnych religijnych
doświadczeń, od narodu do narodu, z pokolenia na pokolenie. Środkami,
narzędziami, za których pomocą to przekazywanie się odbywa, są formuły
posiadające w sobie sugestyjną siłę, czyli definicje dogmatyczne. Religia tak
długo jest prawdziwa, jak długo jest żywotną. Życie bowiem i prawda – to jedno
i to samo. Między wiedzą i wiarą (1) nie może być niezgody, ponieważ każda z nich ma swój oddzielny, odrębny przybytek, swoje
gospodarstwo niejako. Każda z nich ma swoje terytorium, którego granic nie
wolno jej przekraczać, swoje prawa, którymi się rządzi, – stąd nie może być
między nimi scysji, bo nie spotykają się z sobą zupełnie. Wiedza bada zjawiska
(fenomena), – wiara zajmuje się tym, co zbadać się nie da, – niepoznawalnym.
Wiedza zaprzecza Bóstwa Chrystusa Pana, – wiara twierdzi, że Chrystus jest
Bogiem. Nie ma w tym żadnej sprzeczności, bo wiedza mówi li-tylko o zjawisku
historycznym, wiara – o zjawisku historycznym, ale przysłoniętym religią, tj. o
fakcie, spowitym w oponę religijnego uczucia, na przykład w piękny tiul
cudowności i legend.
Mimo to wiara w trojakiej pozostaje zależności od
wiedzy: 1-o. Fakty religijne, jako historyczne podlegają kontroli nauki; 2-o –
idea Boga podlega rozumowi, tj. roztrząsaniu rozumowemu, krytyce rozumowej; 3-o
– jednolita synteza światopoglądu musi zawsze wypadać na korzyść wiedzy, czyli
gdy chodzi o stworzenie światopoglądu, trzeba go budować tak, by dogadzać wiedzy.
Tak się przedstawia w głównych zarysach modernizm,
jako system filozoficzny. Inne jego
części, na przykład krytykę biblijną, pomijamy, chcemy bowiem wykazać: w jakim stosunku jest rozwój filozofii nowszej,
zwłaszcza niemieckiej do modernizmu.
–––––––––––
Modernizm a protestantyzm
liberalny. Opracował Ks. Kazimierz Tomczak, profesor Seminarium Metr.
Warsz. Przedmowę dodał Ks. Cz. Sokołowski, M. Ś. T. Warszawa 1911, ss. 23-28.
Przypisy:
(1) Podobne zdanie wygłosił Dr K.
Twardowski, O filozofii średniowiecznej, Lwów 1910, str. 106-108. Błąd
ten profesora lwowskiego zbijali X. Dr Wais, W obronie scholastyki, Lwów
1910, str. 32-34; X. E. Matzel, Z powodu książki "O filozofii
średniowiecznej", w "Przeglądzie Powszechnym", 1910, t. 107,
str. 153-172.