DEKLARACJA DOKTRYNALNA

sobota, 10 grudnia 2016

Modernizm a protestantyzm liberalny. Encyklika Pascendi o podstawie filozoficznej modernizmu - Bp Kazimierz Tomczak

Znalezione obrazy dla zapytania encyklika pascendi 

MODERNIZM A PROTESTANTYZM LIBERALNY

OPRACOWAŁ

KS. [BP] KAZIMIERZ TOMCZAK

PROFESOR SEMINARIUM METROPOLITALNEGO WARSZAWSKIEGO

––––––––

I.

Encyklika Pascendi o podstawie filozoficznej modernizmu

Filozoficzną podstawę "modernizmu", ujętego z klasyczną zwięzłością w Encyklice Pascendi tak pokrótce można naszkicować:

– Poznanie rozumu ludzkiego ogranicza się ściśle do sfery zjawisk, a zatem nie może dosięgnąć Boga. Zowie się to agnostycyzmem. Motywy, które mają, według starej apologetyki, przemawiać za wiarogodnością zewnętrznego objawienia się Boga, są przeżytkami systemu, który dawno utracił swą wartość i siłę, tj. intelektualizmu.

Taki jest punkt wyjścia modernizmu. W ten sposób burzy on stare, rozumowe podstawy wiary.


Religia jednak jest faktem, którego zaprzeczyć nie można; istnieje ona wśród wszystkich ludów, stanowi integralną część życia ludzkiego. Ponieważ, twierdzą moderniści, nie możemy genezy religii tłumaczyć przyczynami zewnętrznymi, jakimiś nadnaturalnymi wpływami, bo te są dla rozumu naszego niepoznawalne, niedostępne, – musimy ją zatem wyprowadzić z samego człowieka, z tego, co tkwi w duchowym jego wnętrzu, i to się zowie immanentyzmem.

Jakaż jest zatem geneza wiary w Boga według modernizmu? Czyli jak tłumaczy modernizm podstawę wiary w człowieku?

Religia, powiada on, zjawia się dopiero na wyższych stopniach kulturalnego rozwoju ludzkości, a jest ona – poczuciem Bóstwa; poczucie zaś to rodzi potrzeba, czyli że w naturze ludzkiej tkwi jakiś popęd religijny, który na pierwszym miejscu objawia się w uczuciu. Siedliskiem tego uczucia w człowieku nie jest świadomość, samowiedza, sumienie, ale podświadomość "subconscientia". Oczywiście Encyklika przez słowo "subconscientia" oznacza czucie (Gemüth), tj. to ogólne podścielisko w naturze ludzkiej, na którym opiera się już duchowe życie człowieka, ale jeszcze życie nie zupełnie świadome. Do tego podścieliska odnieść należy wszelkiego rodzaju poczucia, odczucia, przeczucia, – albo, zapożyczając nazwy z nowszej poezji, nastroje, o których człowiek wie, że je ma w sobie, ale nie zdaje sobie dokładnie z nich sprawy. Na tym ogólnym podścielisku uczuciowym powstaje między innymi zupełnie samorzutnie, spontanicznie, bez współudziału umysłu też i poczucie (Gefühl), które za przedmiot swój i za swą równocześnie przyczynę ma Boga. Innymi słowy: człowiek odczuwa Boga w sobie, w swym wnętrzu. Poczucie to wzięte obiektywnie jest objawieniem (revelatio), subiektywnie zaś – wiarą (fides).

W poczuciu tym widzi modernizm klucz do rozwiązania i wyjaśnienia wszelkich objawów religijnych. Wszystkie według niego religie, nie wyłączając chrześcijańskiej, a nawet katolickiej, niczym innym nie są jak wykwitem tego poczucia. I w Jezusie, który dla modernizmu jest tylko człowiekiem, religia, podobnie jak w nas zrodziła się pod spontanicznym wpływem i działaniem ludzkiej natury. Jezus Chrystus, ten nigdy niedościgniony geniusz i ideał religijny, doszedł do jasnego uświadomienia sobie tego poczucia i stał się w ten sposób niejako kolebką chrystianizmu.

Poczucie Bóstwa w człowieku jest czymś niejasnym, nieokreślonym; z pomocą jednak przychodzi rozum, rzuca smugi swego światła w ciemne głębie uczucia i rozjaśnia je. Rozum odgrywa tu niby rolę malarza, który na starym płótnie odnajduje zamazane kontury rysunku i wydobywa je na wierzch. Praca rozumu przechodzi tutaj dwa stadia: pierwotne, w którym rozum spontanicznie zdobywa się na wyraz, służący do określenia tego uczucia w popularnym języku narodu – i stadium wyższe, w którym rozum pierwotną myśl swoją bada, analizuje i zamiast prymitywnej nadaje jej formę, przedstawiającą rzecz ściślej i dokładniej. Rezultatem drugiego stadium pracy są definicje dogmatyczne Kościoła. Dogmaty jednak wyrażają prawdę tylko niedoskonale, są symbolami; ponieważ zaś w zachowaniu i rozumieniu religii są one środkami czysto pomocniczymi (narzędziami), nie są więc czymś nieodwołalnym, co by nie dało się zastąpić czymś innym. Owszem, są one zmienne w samej swej istocie. Wartość dogmatów zasadza się tylko na tym, że są one jak gdyby wykłoszeniami, okłosiem religijnego uczucia i że przyczyniają się do przekazywania tego uczucia następnym pokoleniom, zrazu prymitywnego, a później coraz bardziej rozwiniętego. Stąd proces ich ciągłego rozwoju odbywa się tylko pod naciskiem serca. Z chwilą, kiedy tracą swoje przystosowanie do uczuć religijnych, kiedy się do ich wyrażenia nie nadają, kiedy nie są przez uczucie ożywiane i przesiąknięte, – muszą ustępować miejsca innym. Stają się bowiem wtedy pustymi, nieużytecznymi formułkami, z których ulotniło się życie religijne, kłosami, z których ziarna uczucia wypadły.

Filozofia nie może dojść przez ścisłe rozumowanie do poznania istnienia Boga i nie troszczy się o to. Natomiast przez intuicję serca, przez życiowe doświadczenie człowiek samą istotę Boga ogarnąć może. Z tego punktu widzenia wszystkie religie są prawdziwe, ponieważ wszystkie opierają się na doświadczeniu religijnym. Katolicka religia co najwyżej pod tym względem może rościć pretensje do wyższości nad innymi religiami, że je prześciga w żywotności uczucia, lub że więcej zbliża się do chrystianizmu początkowego.

Tradycja jest przekazywaniem indywidualnych religijnych doświadczeń, od narodu do narodu, z pokolenia na pokolenie. Środkami, narzędziami, za których pomocą to przekazywanie się odbywa, są formuły posiadające w sobie sugestyjną siłę, czyli definicje dogmatyczne. Religia tak długo jest prawdziwa, jak długo jest żywotną. Życie bowiem i prawda – to jedno i to samo. Między wiedzą i wiarą (1) nie może być niezgody, ponieważ każda z nich ma swój oddzielny, odrębny przybytek, swoje gospodarstwo niejako. Każda z nich ma swoje terytorium, którego granic nie wolno jej przekraczać, swoje prawa, którymi się rządzi, – stąd nie może być między nimi scysji, bo nie spotykają się z sobą zupełnie. Wiedza bada zjawiska (fenomena), – wiara zajmuje się tym, co zbadać się nie da, – niepoznawalnym. Wiedza zaprzecza Bóstwa Chrystusa Pana, – wiara twierdzi, że Chrystus jest Bogiem. Nie ma w tym żadnej sprzeczności, bo wiedza mówi li-tylko o zjawisku historycznym, wiara – o zjawisku historycznym, ale przysłoniętym religią, tj. o fakcie, spowitym w oponę religijnego uczucia, na przykład w piękny tiul cudowności i legend.

Mimo to wiara w trojakiej pozostaje zależności od wiedzy: 1-o. Fakty religijne, jako historyczne podlegają kontroli nauki; 2-o – idea Boga podlega rozumowi, tj. roztrząsaniu rozumowemu, krytyce rozumowej; 3-o – jednolita synteza światopoglądu musi zawsze wypadać na korzyść wiedzy, czyli gdy chodzi o stworzenie światopoglądu, trzeba go budować tak, by dogadzać wiedzy.

Tak się przedstawia w głównych zarysach modernizm, jako system filozoficzny. Inne jego części, na przykład krytykę biblijną, pomijamy, chcemy bowiem wykazać: w jakim stosunku jest rozwój filozofii nowszej, zwłaszcza niemieckiej do modernizmu.

–––––––––––


Modernizm a protestantyzm liberalny. Opracował Ks. Kazimierz Tomczak, profesor Seminarium Metr. Warsz. Przedmowę dodał Ks. Cz. Sokołowski, M. Ś. T. Warszawa 1911, ss. 23-28.

Przypisy:

(1) Podobne zdanie wygłosił Dr K. Twardowski, O filozofii średniowiecznej, Lwów 1910, str. 106-108. Błąd ten profesora lwowskiego zbijali X. Dr Wais, W obronie scholastyki, Lwów 1910, str. 32-34; X. E. Matzel, Z powodu książki "O filozofii średniowiecznej", w "Przeglądzie Powszechnym", 1910, t. 107, str. 153-172.