DEKLARACJA DOKTRYNALNA

sobota, 4 lutego 2017

Święty Andrzej Corsini z Fiesole, biskup

Podobny obraz 
(1302-1373)


   Ze znamienitej rodziny Corsinich urodziło sie we Florencyi w dzień apostoła Andrzeja r. 1302 dziecię, którego wytyczny przebieg życia proroczy sen matki Peregryny jeszcze przed porodzeniem bliżej określił. Zdawało jej się bowiem, jakoby wilka w łonie nosiła, który przecież w jagnię się zamienił, kiedy wszedł w podwoje kościelne. Dziecię pod obrazem wilka i jagnięcia wyobrażone, otrzymało ze względu na dzień, w którym przyszło na świat, imię Andrzeja, a zarazem na wyłączną służbę Maryi dawniejszym ślubem rodziców zostało poświęcone.

   Pierwszy obraz snu proroczego miał się w młodości Andrzeja aż nadto jaskrawie wypełnić, kiedy młodzieniec bogaty, zdolny a wysokiego pochodzenia, pozwolił się uwikłać ponętami świata i w gronie równych sobie lekkomyślnością towarzyszy oddał się wyuzdaniu grzechów i występków. Zdawało się więc słusznie, że służba Maryi nie doczeka się w Andrzeju gorliwego krzewiciela, aż matka stroskana, niewątpliwie pod wpływem dobrego natchnienia od Boga, przypomniała marnotrawnemu synowi tak proroczy sen, jak ślub dokonany. Bóg sprawił, że słowa matki niezwykłe na młodzieńca zrobiły wrażenie; skruszony przypadł w łzach serdecznych do stóp matki, wybłagał sobie przebaczenie nie tylko u tej, która mu życie na ziemi dała, ale i u Tego, który duszę jego stworzył; w kościele Karmelitów przed wizerunkiem Najśw. Maryi Panny zupełną przyrzekł poprawę życia i jak najgorliwszą służbę Maryi; odtąd miał się spełnić drugi obraz snu matczynego, bo odtąd Andrzej miał jaśnieć cnotami, jakie są cechami potulnego jagnięcia.

    
   Udał się Andrzej do zakonu Karmelitów r. 1318, poddał się próbie nowicyatu, a pomimo pokus ciężkich ze strony złego ducha, pomimo namowy ze strony dawniejszych towarzyszy, a nawet jednego ze stryjów swych, przyjął po roku uroczyście suknię zakonną sług Maryi. Rozbudzone grzechami młodości żądze zdołał poskromić życiem prawdziwej pokuty i natężoną nauką. To też przełożeni zakonu wysłali go na dalsze studya do Paryża, skąd wrócił po trzech latach z tytułem doktora w teologii św., aby roku 1328 przyjąć upragnione święcenia kapłańskie. Unikając przygotowań wszelkich wspaniałych, podjętych przez uszczęśliwionych rodziców, młody kapłan odprawił pierwszą Mszę św. w zaciszu małego klasztorka, oddalonego siedm mil od Florencyi. Powiadają, że wtenczas doznał Andrzej niebiańskiego widzenia, bo Matka Boża miała go obrać wówczas na szczególniejszego sługę swego.


   Po niedługiej działalności kaznodziejskiej we Florencyi, mieście swym rodzinnym i po pobycie u stryja swego, kardynała Corsini w Awignonie we Francyi, został żarliwy krzewiciel czci Maryi przeorem klasztoru florenckiego; już teraz zajaśniał nadprzyrodzoną siłą cudów i proroctw, a wszystkich budował przykładnością życia i wzorem swych cnót wybitnych. Nie dziw tedy, że został wybrany biskupem w Fiesole, o trzy mile od Florencyi odległego. Andrzej ucieczką starał się usunąć od ofiarowanego mu zaszczytnego ciężaru, ale Opatrzność inaczej zawyrokowała, bo dziecię trzyletnie wykryło miejsce jego pobytu; nie wahał się już przyjąć święceń biskupich, kiedy w przebiegu całej sprawy upatrywać musiał wyraźny palec Boży. Został Andrzej następcą apostołów r. 1360 w 58. roku życia swego, a miał urząd swój sprawiać jeszcze przez lat trzynaście.

   Świątobliwy biskup nie zmienił nie tylko w niczem pokutniczego życia, ale nadto jego trudy pomnożył, bo coraz to nowe obmyślał sobie umartwienia. Nosił szatę pokutniczą, dręczył się pasem żelaznym, biczował się codziennie, codziennie też odmawiał psalmy pokutne, sypiał na gołej ziemi tylko po kilka godzin. Ćwiczył się w rozmyślaniach długich, w ostrych postach, w stałych czytaniach Pisma św. Takie i inne jeszcze liczne środki zupełnego zaparcia się sprawiły, że Bóg obdarzał go łaskami i cudów, i jednania powaśnionych z sobą osób. Spełniając dawny swój zwyczaj umywania nóg co czwartek, samym dotknięciem uleczył wrzody jednego z ubogich, którym z serdeczną pociechą się oddawał przez jałmużnę jak najobfitszą. Kiedy mu pewnego razu zabrakło żywności do rozdawania, cudownie resztki chleba pomnożył tak, że starczył na zaspokojenie głodnych przyjaciół ubogich. Aniołem pokoju nazywali Andrzeja wszyscy, bo wszędzie, gdzie tylko powstała niezgoda, zdołał nieprzyjaciół z sobą pojednać. Na rozkaz papieża Urbana V. udał się nawet do Bologni, aby pogodzić rozszalałe zawziętością na siebie stronnictwa szlachty i ludu. Taka miłość pod wpływem Andrzeja zapanowała wśród rozgoryczonych mieszkańców, że nigdy za życia jego nie powstał już tam ani najmniejszy cień jakiejkolwiek waśni.

   Roku 1372 zachorował niespodzianie biskup podczas Mszy św. w uroczystość Bożego Narodzenia. Matka Boża objawiła mu, że śmierci się spodziewać musi dnia 6 stycznia. Rzeczywiście niedomagania z dnia na dzień się powiększały; czas choroby zużywał na sumienne porachowanie się z życiem i na przygotowanie, aby z niego zdać dokładną sprawę Sędziemu Niebieskiemu. W dniu oznaczonym przeniósł się Andrzej Corsini do wiecznej chwały. Lud już za życia nazywał swego biskupa świętym; świętym też głosił go i po śmierci, a cuda liczne potwierdzały ogólne przekonania. Dlatego też papież Eugeniusz IV. pozwolił wystawić szczątki świętego biskupa ku czci powszechnej, a papież Urban VIII. uroczyście zaliczył go w roku 1629 w poczet świętych Kościoła Chrystusowego. Na cześć św. Andrzeja ozdobił wspaniale papież Klemens XII. z rodziny Corsinich kaplicę, w której spoczywało ciało jego; nadto w kościele św. Jana Laterańskiego nową postawił kaplicę pod wezwaniem św. Andrzeja, którą obrał sobie na miejsce wiecznego spoczynku. Kościół czci pamięć św. Andrzeja Corsini na dniu 4 lutego.


     Nauka


   Św. Andrzej spędzał noce całe na modlitwie, a dnie na spełnianiu dobrych uczynków, na pouczaniu swych wiernych. Kto pozna wartość czasu i dobrze zeń korzysta, ten spokojnie zdawać będzie Bogu sprawę z chwil życia mu przeznaczonych. Ale nie ostoją się wobec Boga ścisłej sprawiedliwości ci, co dnie, a nawet noce spędzają na leniwej nieczynności, na niepotrzebnych a długich odwiedzinach, na troskach o wygody ciała, na próżnych i gorszących, nieraz bluźnierczych rozmowach; tem mniej wobec Boga się ostoją ci, co czas spędzają w towarzystwie lekkich osób, na hulankach, tańcach zabijających i ducha, i ciała, na pijaństwach i namiętnych grach w karty. A przecież od użytku czasu zawisła cała nasza wieczność - szczęśliwa lub nieszczęśliwa.

   Używajmy więc zbawiennie czasu, a prośmy o łaskę siły do tego słowami św. Andrzeja: Najśw. Panno Maryo, od kiedy twym sługą jestem dzień i noc z całą pilnością chcę pełnić winną Tobie służbę. Proś miłosiernego Syna Swego, aby zechciał mi przebaczyć grzechy młodości! Straciłem Twoje i Jego upodobienie grzechami dotychczasowymi, odtąd chcę je zupełnie odzyskać uczciwą poprawą życia. Wytyczną dla mnie tylko Bóg, bo Bóg mnie zawsze widzi, chociażbym miał się ukryć przed swoimi przełożonymi.

   Mianowicie w cierpieniach i chorobach zachowaj równowagę duchową doskonałości chrześcijańskiej za przykładem i wzorem św. Andrzeja. Pamiętaj na słowa Pisma św.: Karania Pańskiego, synu mój, nie odrzucaj, ani nie ustawaj, gdy od niego karan będziesz, bo kogo Pan miłuje, karze; a jako ojciec w synie kocha się (Przypow. 3. 11-12).