Głosy Dostojników Kościoła
O liberalizmie, czyli fałszywej wolności (1)
ABP ANTONI JULIAN NOWOWIEJSKI
BISKUP PŁOCKI
––––––––
...Są ludzie, którzy twierdzą, że Kościół krępuje
wolność człowieka. Za przykładem buntowniczych niegdyś aniołów, wyłamują się z
pod uległości, należnej Bogu, a swój upadek, słabość, niedoskonałość woli
upozorować pragną obroną wolności; nadają sobie przeto miano liberalnych,
niezależnych.
Jak zwolennicy racjonalizmu nie chcą uznawać żadnej
powagi, ale poczytują swój rozum za jedyne źródło wiedzy, tak liberalni nie
uznają nad sobą władzy Bożej, lecz własną wolę poczytują za najwyższe prawo i
źródło praw wszelkich.
Zaprzeczenie powagi Bożej w prywatnym lub społecznym
życiu człowieka stanowi istotę liberalizmu.
Ma on rozmaite stopnie. Według najskrajniejszego
liberalizmu, Bóg nie byłby Panem Najwyższym ani w porządku umysłowym, jako
prawda jedyna, najwyższa, od której pochodzi wszelka prawda; ani Panem w
porządku religijnym, w którym raczył nam objawić prawdy najwyższe przez
Mojżesza, proroków i przez Jezusa Chrystusa, Syna Swego; ani Panem w porządku
społeczno-politycznym, w którym ustanowił przez tegoż Chrystusa Kościół swój
święty i w którym od Niego pochodzi wszelka prawowita władza. We wszystkich
tych sferach panem, i to niezależnym, byłby człowiek!
Liberalizm przeto wyłamuje się z pod wszelkich praw,
przez Boga człowiekowi danych. Nie masz dla człowieka, hołdującego
liberalizmowi, ani powagi Bożej, ani powagi Kościoła świętego, ani powagi
społecznej, ani praw zwierzchniczych władzy społeczeństwa, w którym człowiek
żyje. Liberalizm więc jest zaprzeczeniem w zasadzie nie tylko praw Bożych, praw
kościelnych, lecz i praw społeczno-ludzkich.
W stosunku do religii, liberalizm, trzymając się swych
zasad, głosi, iż postęp dzisiejszy wymaga, aby społeczność ludzka była
urządzona i rządzona bez żadnego względu na religię, jakoby ona nie istniała, a
przynajmniej, aby żadnej różnicy nie czyniono między prawdziwą a fałszywymi
religiami. Według zasady owej, każde państwo może nie zwracać uwagi na Boga,
Najwyższego Prawodawcę (państwo bez Boga). Stąd też wykład religii, a przede
wszystkim religii katolickiej, należałoby ze szkół usunąć; małżeństwo
zatrzymać, jako kontrakt cywilny; Kościół Katolicki, co najwyżej, jako
instytucję czysto ludzką, uzależnić we wszystkim od władzy cywilnej. Wszelka
bowiem władza, według owego liberalizmu, nie od Boga, lecz od człowieka, a w
społeczeństwie od ludu płynie.
Łagodniejszy, chociaż podobnie błędny jest pogląd
tych, którzy twierdzą, że w życiu prywatnym człowiek może się kierować wolą
Bożą, lecz na życie publiczne religia nie powinna mieć żadnego wpływu.
Jest to niezrozumienie natury społeczeństwa, które, od
Boga powołane do życia, Bogu służyć winno. W teorii tej ujawnia się także
niezrozumienie dobrodziejstw, które płyną z religii na życie społeczne; ujawnia
się nieznajomość samej religii, która bynajmniej nie jest sprawą wyłącznie
prywatną, ale dobrem społecznym, niezbędnym dla szczęścia doczesnego narodów.
Zwolenników tej nauki znajdujemy nie tylko wśród
innowierców, zwłaszcza protestantów, którzy odrzucili powagę Kościoła, a tym
sposobem już utorowali drogę do liberalizmu, ale nawet wśród katolików. Mianują
się oni katolikami liberalnymi.
Uznając Kościół jako instytucję Boską, która powinna
posiadać niezależność w głoszeniu nauki religii, katolicy ci godzą się na
skrępowanie Kościoła i wpływu religii w bardzo wielu punktach.
Godzą się więc na to, że w państwach nawet
katolickich, które całą swoją kulturę, cały rozwój pod względem doczesnym
zawdzięczają dobroczynnemu wpływowi Kościoła Katolickiego, na równi z błędem
stawiać się winno nieomylne prawdy Boże, przez nieomylny Kościół Katolicki
głoszone. Katolicy ci, wychodząc z zasady swej fałszywej wolności, głoszą
również fałszywą naukę i pod tym względem, że każde państwo, nawet katolickie,
może oddzielić Kościół od państwa.
Tacy katolicy idą zawsze za opinią ogółu, często
bardzo fałszywą, często wręcz przeciwną nauce Bożej, Chrystusa i Kościoła świętego. Bo nie chcą, jak mówią,
okazać się zacofanymi; bo nie chcą tamować niczyjej osobistej wolności. Zawsze
przeto, a co najmniej w większości znacznej wypadków, w życiu publicznym stają
w jedności z nieprzyjaciółmi Chrystusa i Kościoła, aby się nie narazić opinii
ludzkiej, aby nie być nieliberalnymi. Nie potępią oni nigdy gwałcenia zasad
wiary naszej świętej i praw Kościoła Katolickiego. Zawsze gotowi są przyznać,
że ta lub inna prawda, głoszona przez Kościół, nakłada więzy wolności naszej, a
człowiek jest wolny, trudno przeto ją przyjąć, onej się poddać.
Iluż to nieraz słyszymy katolików, przemawiających lub
piszących w ten sposób: "Małżeństwo w Kościele Katolickim swą
nierozerwalnością krępuje naszą wolność!" (gdy w rzeczy samej Kościół tu
stawia tylko tamę swawoli i pożądliwości). Przeto, chociaż Kościół, wsparty na
nauce Objawienia Boskiego, głosi nierozerwalność małżeństwa, owi katolicy
liberalni wołają: "My Kościoła słuchać nie możemy". Związki
małżeńskie tacy katolicy samowolnie rozrywają, a, co smutniejsza, często i
religii prawdziwej się wypierają, byle się stało zadość ich pożądliwości! Gdy
Kościół święty Chrystusowy naucza, iż trzeba spełniać obowiązki ojca i matki,
skoro się je przyjęło dobrowolnie, oni fałszywie tłumaczą, iż to ich wolność
osobistą krępuje, a wolność się rodzicom należy, jakoby od nich tylko samych
potomstwo zależało; gdy zaś Bóg dzieci daje, wcale się tacy rodzice o
wychowanie katolickie swych dzieci nie troszczą.
A nauczyciele w szkołach jakżeż często, opierając się
na owej wolności liberałów, wygłaszają zdania, wręcz sprzeczne z nauką,
objawioną przez Chrystusa, a przez Kościół święty podawaną! I w życiu swoim
tejże nauki Chrystusa nieraz nie wyznają, przepisów jej świętych nie
wypełniają.
Ileż to razy widzimy lekceważenie przepisów Kościoła
wśród katolików, jakby sobie ci ludzie mówili: "Niech tam Kościół głosi
naukę Bożą i Chrystusową, my możemy jej słuchać, ale przepisów jej wypełniać
nie będziemy!". I w rzeczy samej ich nie wypełniają; opierając się na owej
wolności, nawet słowa Bożego nie słuchają; do kościoła zaprzestają chodzić;
wyzwalają się całkowicie z pod praw Bożych i Chrystusowych. A gdy im, chociażby
z największą łagodnością, wspomni się o pełnieniu obowiązków religijnych, jakby
zdziwieni, że ktoś ich upomina, odpowiadają: "Ależ słuchanie Mszy św., spowiedź
wielkanocna – to rzecz zapatrywania osobistego, to krępuje wolność
ludzką!".
A znaczna, daj Boże, aby nie przeważna część młodzieży
naszej, tej nadziei społeczeństwa, czyż, patrząc na przykłady rodziców i
nauczycieli, nie idzie masowo i w tempie przyspieszonym za ową nauką
liberalizmu? Czy ta młodzież, już jeżeli nie wyraźnie słowami, to czynami nie
dowodzi, że i w porządku umysłowym i w porządku religijnym i w porządku
społecznym wyzwoliła się lub stara wyzwolić od uległości Bogu i Kościołowi? Wszak
w studiach swoich od Boga, Prawdy Najwyższej, chce być zupełnie niezależną,
liberalną! Prawdy religijne, zapewniające już tu na ziemi człowiekowi
szczęście, dla znacznej części tej młodzieży stały się obcymi; wszelkie
przepisy i prawa religii świętej, przez Kościół do pełnienia podawane, są
lekceważone; obowiązki też synów i córek, obowiązki prawdziwie
obywatelsko-społeczne, lekkomyślnie i grzesznie młodzież ta depcze! Bo ona
ponad to wszystko jest wyższą, wolną, liberalną.
Co powiemy o stosunku liberalnych chlebodawców do
pracujących i, nawzajem, liberalnych pracujących do chlebodawców? Zaiste, ani
jedni, ani drudzy obowiązków swych nie spełniają. Chlebodawca liberalny, gdy
nauka miłości Jezusa Chrystusa i sprawiedliwości odwiecznej jego rozumem nie
rządzi i wolną wolą nie kieruje, staje się tyranem; pracujący i każdy mniej
zasobny w dobra świata staje się rewolucjonistą, anarchistą. Wszystko dla tego
ostatniego jest niedobre, wszystko należałoby wywrócić i zaprowadzić nowy
porządek, w którym by panowała samowola i pożądliwość, żądzom ludzkim we
wszystkim dogadzająca, niczym nie poskromiona!
Liberalni wszystkich odcieni domagają się jeszcze
niektórych, określonych wolności, które w pewnych granicach słuszne są i
pożyteczne, stają się wszakże zgubnymi, o ile brane będą bezwzględnie.
A więc wzywają najpierw do wprowadzenia bezwzględnej
wolności słowa, jakby nie było stwierdzonym, że gdy w świecie fizycznym musimy
swe ciała strzec od zarazy i używać środków leczniczych, aby wyniszczać chorobotwórcze
bakterie, to umysł musimy strzec przed zarazą błędu fałszywych nauk, mogących
uwieść umysły słabe.
Na tej samej podstawie niesłusznym jest domaganie się
bezwzględnej wolności nauczania, to znaczy głoszenia w szkołach wszelkich
twierdzeń, choćby nieuzasadnionych, jako prawdy. Rozumiemy przecież, iż umysły
ludzkie karmić trzeba tylko prawdą. Młodzież zwykle nie jest przygotowaną do
oceny słuszności twierdzeń nauczyciela, przyjmuje z ufnością, co nauczyciel
głosi jako prawdę, choćby to był błąd, albo rzecz jeszcze nie udowodniona. Musi
istnieć powaga wyższa, która wskaże błędne nauki. Kościół nie krępuje nauk.
Przeciwnie, wpływ Kościoła na rozwój nauk był zawsze i pozostanie zbawiennym.
Światło, które religia prawdziwa rzuca na drogi umysłowości ludzkiej,
zabezpiecza tylko od zejścia na manowce, a tym sposobem ratuje prawdziwą
wolność umysłu od błędu. Pan Jezus nam powiedział: "Poznacie prawdę, a
prawda was wyswobodzi" (Jan VIII, 32).
Podobnie bezwzględna wolność sumienia, której
liberalizm domaga się w tym znaczeniu, iż do woli jest zostawione człowiekowi:
czcić Pana Boga według Jego rozkazów, albo być niereligijnym lub obojętnym na
to, gdzie jest prawda – sprzeciwia się naturze człowieka i społeczeństwa. Jak
człowiek z natury swej jest istotą rozumną i społeczną, tak też jest z natury
istotą religijną, w przeciwnym razie nie jest pełnym człowiekiem.
Szkodliwą jest ta nauka liberalizmu. Szkodliwą
najpierw w życiu jednostki; bo jeżeli wola człowieka jest sama dla siebie
prawem, wówczas wszystko, czego tylko człowiek zapragnie, będzie uważał za
dobro; zniknie różnica złego i dobrego.
W życiu zaś publicznym siła decydować będzie o
wszystkim, bo zwycięży zawsze nie to, co słuszne, lecz to, co ma większość za
sobą, choćby ta większość szła ślepo za wodzą złych ludzi.
W takiej wolności nie ma ducha Bożego, gdyż wolność
prawdziwa tam jest, kędy Duch Pański. W takiej wolności nie ma wyzwolenia od
grzechu ku sprawiedliwości, taką wolnością nie obdarzył nas Chrystus, w takiej
wolności nie masz miłości ani Boga, ani ludzi...
–––––––––––
"Myśl
Katolicka", 1914, nr 10, ss. 76-77. (a)
(Pisownię nieznacznie uwspółcześniono.)
Przypisy:
(1)
Z Listu pasterskiego J. E. Ks. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, Biskupa
diecezji płockiej.
(a)
Por. 1) "Myśl Katolicka", a) Dla katolików rzymskich integralnych.
b) Prawda integralna. c) O katolików integralnych (I). d) O
katolików integralnych (II). e) Po czym poznać liberała? f) O
katolicyzm integralny.
2) Ks. Umbero Benigni, Ultramontanizm.
3) Bp Michał Nowodworski, a) Liberalizm. b) Wiara
i rozum.
4) Henryk Hello, a) Nowoczesne wolności w
oświetleniu encyklik. Wolność sumienia – wolność wyznania – wolność prasy –
wolność nauczania. b) Syllabus w wieku XX.
6) Św. Robert kard. Bellarmin SI, a) Katechizm
mniejszy czyli Nauka Chrześcijańska krótko zebrana. b) Wykład nauki
chrześcijańskiej (katechizm większy).
7) O. Artur Vermeersch SI, Katechizm małżeństwa
chrześcijańskiego według encykliki "Casti connubii".
8) O. Tilmann Pesch SI, Chrześcijańska filozofia
życia.
9) Bp Józef Sebastian Pelczar, Racjonalizm,
progresizm, modernizm.
10) Ks. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i
moderniści.
11) Abp Emil Guerry, Kodeks Akcji Katolickiej.
12) Ks. Walery Jasiński, O katolicką szkołę w
Polsce. Szkoła międzywyznaniowa i neutralna jest absurdem filozoficznym.
13) Ks. Aleksander Żychliński, Tajemnica
katolicyzmu.
14) Kard. Jan Puzyna, Książę Biskup Krakowski, a) List
pasterski o godności i powołaniu rodziny chrześcijańskiej. b) Jakie są
dzisiejsze zadania katolicyzmu w Polsce. c) List pasterski z okazji
zakończenia stulecia.
15) List pasterski Najdostojniejszego Episkopatu
Polski, O ducha chrześcijańskiego w Polsce.
16) O. Mikołaj Łęczycki SI, Pobudki do unikania
grzechu śmiertelnego i kilka innych rozważań pobożnych.
(Przyp.
red. Ultra montes).