KAZANIE
O nieomylności Kościoła (1)
KS. PIOTR SEMENENKO CR
––––––
Bracia moi!
Przypatrując się robotom ludzkim, wielki
smutek i żal wielki ogarnia serce. Człowiek żyje prawdą; ale lada jaka prawda
zaspokoić go nie może. Przede wszystkim potrzeba mu pewności, bezpieczeństwa.
Prawda, nauka jakaś, która nie nosi na sobie tego piętna pewności, nie może mu
wystarczyć. Nie tylko ciało ludzkie nie żyje bez pokarmu, nie żyje bez niego i
umysł; kiedy go nie ma, sam siebie trawi i umiera. Pokarmem dla umysłu jest
prawda, prawda Boża, prawda o Bogu, prawda o człowieku, prawda o jego początku,
celu i przeznaczeniu; ale ta tylko, która jest pewna. Inna nasycić go nie może.
Bo i jakaż to prawda, która może być nieprawdą? Zaiste, wolno mi się śmiać z
takiej prawdy, i tylko przed taką mam ukłonić czoła, tylko taką przyjąć, chcący
czy niechcący, która nie może być nieprawdą.
Robota ludzka długo krążyła około tego i
krąży jeszcze. Mądrość ludzka pobudowała wspaniałe systemata o Bogu, o
człowieku, o jego początku i końcu, i dziwić się nieraz wypada układowi ich
części i wystawnej całości. Ale brakuje im wszystkim jednej rzeczy:
bezpieczeństwa, pewności. Bez tego kamienia węgielnego wszystkie owe budowy są
tylko projektami, zarysami, lecz rzeczywistości nie mają. Bo, jeśli o
rzeczywistość chodzi, a nie o zabawkę budowania sobie urojeń, winien każdy z
tych twórców systematów przekonać nas, że tak jest, jak on mówi, a nie inaczej.
Co mi po tym, żeby to tak było pięknie i dobrze; chodzi o to, czy tak jest?
Cały mój umysł tego jednego wymaga, o to jedno pyta: Czy tak jest? Czy tak jest
doprawdy? Cała moja istota potrzebuje pewności, wielkim wołaniem pewności
pragnie, a pewności nie da żadne prawdopodobieństwo; tylko muszę wiedzieć, że
tak jest, że doprawdy tak jest, że inaczej być nie może.
Czy nam dają tę pewność? To tylko pewna,
że każdy twórca systematu lub szkoła jego poprawiała, co raz było powiedzianym,
każdy system zawierał w sobie rzeczy sprzeczne ze sobą; w końcu zamilkł, aby
ustąpić miejsca drugiemu. To wszystko, doprawdy, nie dowodzi tej pewności.
Ale jest głos na tym świecie, który nigdy
nie poprawił, co raz powiedział, głos, który nigdy rzeczy sprzecznych z sobą
nie wyrzekł, głos, który dotychczas nie zamilkł ani nie ustąpił miejsca nikomu,
i tym sposobem nosi w sobie wszystkie nieomylności, pewności cechy. Ten głos,
Bracia moi, jest to głos Kościoła. Daje on sam świadectwo o sobie, bo
nieomylnemu nikt świadectwa dać nie może, tylko nieomylny. Jednakże Was na ślepą wiarę nie wyzywa,
przyniesie Wam dowody twierdzenia swego, i tylko Was upomina, abyście prosili
Boga, Źródła wszelkiej nieomylności, by Wam dał poznać potęgę Swojej prawdy i
łaskę pójść za nią, przez przyczynę Najświętszej Panny. Zdrowaś Maryjo.
I.
Prawdą przez siebie istniejącą, która sama
siebie zatwierdza, a poza którą nic nie ma, a zatem i nic, co by tę prawdę
czynić mogło nieprawdą, jest Bóg. Bóg jest, jak pełnią istnienia, tak i pełnią
prawdy. Chrystus jest Słowo Boże wcielone. Przyniósł On z Sobą całe słowo Boga
do człowieka. Posłannictwo Jego, równie jak natura, niesie ze sobą nieomylność;
omylnym być nie mógł; był i jest z natury Swojej nieomylny. Któż o tym wątpi?
Lecz Kościół odziedziczył posłannictwo
Chrystusa. Na Swoim miejscu Chrystus Kościół zostawił. Bo nie przyszedł
Chrystus dla jednego tylko pokolenia, i to dla garstki jeszcze ludzi, którym
się dostało oglądać Go na swoje oczy. Przyszedł On dla wszystkich ludzi i dla
wszystkich pokoleń, "za wszystkich (powiada św. Paweł) umarł
Chrystus" (II do Kor. V, 15). Dlaczego? "Bo", powiada
w innym miejscu (I do Tym. II, 4), "chce On, aby wszyscy ludzie
(nie ma wyjątku) byli zbawieni i przyszli do poznania prawdy".
Lecz, że stawszy się człowiekiem, nie mógł dosięgnąć wszystkich, że nie mógł
wszystkim ludziom powiedzieć słowa prawdy, aby przyszli do jej poznania i byli
zbawieni, zostawił więc na Swoim miejscu Kościół, zostawił Apostoły i ich
następce. To samo posłannictwo, które Sam spełnić przyszedł, włożył na nie: Jako
mnie posłał Ojciec i ja was posyłam. I miałżeby im nie dać tego, co
sam wziął od Ojca, i co jedno czyniło Jego posłannictwo skutecznym, tj.
nieomylność? I byłożbyto to samo posłannictwo? Nie, jeśli Chrystus jest
nieomylnym, jest nim i Kościół; Kościół, również jak Chrystus, mylić się nie
może. Co Chrystus ma z natury, Kościół ma przez uczestnictwo; ale ma również,
mieć musi, boby tym nie był, czym jest, Zastępcą Chrystusa.
Lecz na czymże właściwie zależy to
posłannictwo Kościoła w zastępstwie Chrystusa? Oto naprzód, aby Objawienie,
jakie przyniósł
Chrystus, prawdę Jego, przekazał w całości wszystkim następnym pokoleniom.
Idzie o to, aby to był ten sam głos Chrystusa, rozlegający się po wszystkich
punktach czasu i przestrzeni ziemskiej, niczym nienaruszony, niezmieniony w
niczym. Idzie o to, aby każdy nowowstępujący do tej rodziny odkupionych, do
tego dzieła naprawy, którego Ojcem jest Chrystus, słyszał nieskażoną naukę
swego Ojca i wiedział z wszelką pewnością, co według niej ma wierzyć, co
czynić. Tego posłannictwa jakże Kościół dopełnić może, nie będąc nieomylnym?
Bo, gdyby jeszcze był otrzymał od Założyciela swego jaki kodeks Objawienia
spisanego i praw pisanych! Ale to właśnie, że nie otrzymał! Chrystus nie
zostawił nic pisanego Kościołowi Swemu. Próżno protestanci kuszą się nadać
Pismu świętemu charakter, którego nie ma. Prawda, postępują logicznie:
zaprzeczywszy żywemu głosowi Kościoła nieomylności, trzeba ją było gdzieś
jednak pomieścić; gdzie zaś lepiej, jeśli nie w Piśmie świętym, dziele, wprost
pochodzącym od Ducha Świętego? Ale, chociaż to dzieło rzeczywiście od Ducha
Świętego pochodzi, dla niekatolików jednak nie pochodzi od Niego. Niczym tego
pochodzenia nie dowiodą. W Kościele katolickim ma się ta rzecz bardzo prosto:
Pismo święte pochodzi od Ducha Świętego, bo tak mówi Kościół, a Kościół jest
nieomylny. Nie Pismo dowodzi powagi Kościoła, ale powaga Kościoła dowodzi
Pisma. Jeżeli z Pisma świętego przytaczamy miejsca do dowiedzenia posłannictwa
Kościoła, to je przytaczamy jako historyczne wyrzeczenia Chrystusa, które mają
za sobą powagę nie Pisma świętego, ale Chrystusa, który je wyrzekł. Nim z Pisma
świętego dowiedziemy powagi i nieomylności Kościoła, nie dajemy Pismu innej
wagi, jak tylko wszelkiej wiarygodnej historii; tego zaś łatwo się dowodzi drogą
historyczną. Bo innej powagi sami z siebie nadać mu nie możemy i każdy katolik
śmiało za św. Augustynem powtarza: Ewangelii bym nie wierzył, gdyby mię
k' temu katolickiego Kościoła nie zniewalała powaga. Ale niekatolicy,
zaprzeczywszy Kościołowi, przyznawają Pismu natchnienie Boże i nieomylność. Na
mocy więc czego to czynią? Czy na mocy świadectwa Kościoła? Kościół dla nich
jest omylny, jego więc świadectwo też omylne; nieomylności nie można budować na
omylności. Cóż im więc zostaje? Czy historia? Ale historia dowodzi
wierzytelności historycznej Pisma świętego; jego natchnienia, jego nieomylności w rzeczach wiary nie dowodzi. Zresztą,
największym świadectwem historycznym jest świadectwo Kościoła: jeśli to myli,
jakież inne bezpiecznym uczyni? Co jeszcze może służyć za dowód? Jakiś smak
wewnętrzny, który jedni nazywają uczuciem, drudzy duchem albo Duchem Świętym.
Ale wtedy człowiek staje się sędzią Boga, nie Bóg i Jego Objawienie, Jego
Pismo, sędzią człowieka, okrom, że to uczucie, ten duch, jest różny w różnych
ludziach i tak dobrze islamitę wiedzie do Alkoranu, jak chrześcijanina do
Biblii, wtedy, jakeśmy to już raz powiedzieli, dla braku wszelkiego prawidła,
ginąć musi na koniec różnica między prawdziwym Objawieniem a fałszywym, między
dobrem a złem. A wtedy nie potrzeba ani Koranu, ani Biblii; uczucie, czyli duch,
jest wszystkim, on objawia wszystko, staje się nieomylnym prawidłem wiary i
uczynków. Oto, gdzie się przenosi nieomylność, wyrugowana z Kościoła: do
uczucia człowieka lub do jego rozumu, tam właśnie, gdzie omylność, gdzie błąd
jak w swoim domu mieszka? Nie, nie! Głos żywy Kościoła, nie martwa głoska
Pisma, jest głosem nieomylnym Chrystusa. Nie, żeby Pismo było omylne, ale, że
całą swą powagę pożycza od Kościoła. Kościół dał nam je do rąk i powiedział, że
to jest słowo Boże. Nie, nie, raz jeszcze, Chrystus żadnego Pisma nie zostawił,
tylko Kościół i do niego rzekł, nie do Pisma, ale do Kościoła, uczącego a
ciągle żyjącego, powiedział Chrystus: Kto was słucha, mnie słucha; idźcie nauczajcie wszystkie narody –
nauczając je chować wszystko, com wam kolwiek przykazał. W tym
żyjącym przykazaniu, powtarzanym ciągle w żyjący sposób, leży nieomylność
Kościoła, bo ono stanowi spólność posłannictwa Kościoła i Chrystusa, ono
stanowi, że głos Kościoła jest głosem Chrystusa, rozlegającym się wszędzie i
zawsze.
To posłannictwo Kościoła zależy po wtóre
na tym, iż nie tylko przekazuje Objawienie Chrystusa jedno i to samo zawsze i
wszędy, ale je jeszcze podaje w tym samym znaczeniu, w tym samym rozumieniu, w
jakim je przyniósł Chrystus. Bo nie dosyć jest przekazywać proste twierdzenie.
Może ono być rozmaicie rozumiane. Trzeba więc jeszcze prawdziwe jego rozumienie
podawać. Tam Kościół jest stróżem i świadkiem Objawienia, tu tłumaczem jego,
nauczycielem, sędzią rozumień przeciwnych. Lecz tego bez nieomylności dokazać
by nie mógł. I
dlatego udzielił mu Chrystus tego daru nieomylności: Będę prosił Ojca i innego Pocieszyciela da wam,
aby z wami mieszkał na wieki, Ducha prawdy... u was będzie mieszkał i w was
będzie... On was nauczy wszelkiej prawdy... On wam dopowie wszystko, cokolwiek
bym wam powiedział. Tak więc ten Duch prawdy, Duch, który
mylić nie może, Duch nieomylny, mieszka z Apostołami i z ich następcami,
mieszka z nimi, mieszka u nich, w nich jest, i to na wieki. On ich naucza
wszelkiej prawdy, On im dopowiada, cokolwiek by Chrystus jeszcze im nie
powiedział, owo właśnie rozumienie takie, a nie inne Objawienia, przyniesionego
przez Chrystusa, a którego Chrystus nie dopowiedział, bo nie było wtedy k'temu
ani czasu, ani potrzeby. Gdyby Chrystus nie zaopatrzył był Swego Kościoła w ten
dar nieomylności, ile razy sądzi i naucza prawdziwego rozumienia rzeczy
objawionych przezeń, tedyby zostały kłamstwem na wieki owe słowa przez Niego
samego wyrzeczone: Idźcie, nauczajcie...
kto was słucha, mnie słucha. Kto Kościołowi nieomylności
odmawia, albo Chrystusa czyni omylnym i do innych nauczycieli podobnym, albo Go
czyni kłamcą. Ale żyje Bóg, który dobrodziejstw Swoich nie udziela skąpą ręką,
który dzieł Swoich nie czyni po połowie, żyje Bóg prawdziwy i nieomylny, żyje
Chrystus Jego, również prawdziwy i nieomylny, i ten Kościół, w którym Bóg i
Chrystus Jego żyje, jest również prawdziwy i nieomylny. Gdyby Kościół nie był
nieomylny i w przechowaniu Objawienia i w jego wykładzie, żadnym prawem nie
mógłby być nauczycielem, nie miałby czoła na to. Jakiż to nauczyciel, i to
zesłany od Boga, i to, żeby mię nauczył rzeczy wiecznych, któryby mi przyszedł
powiedzieć: "Być bardzo może, że tak jest, ale być też może, że tak nie
jest". Na tyle mądrości każdy się człowiek zdobędzie i nie trzeba było
wcale na to być postanowionym i przysłanym od Boga. Doprawdy, całe
nauczycielstwo Kościoła bez nieomylności byłoby wielkim śmiechem. Wtedy każdy
człowiek byłby nauczycielem równie poważnym i podniósłby się natychmiast ten
wrzask stujęzyczny, który dziś słyszymy, ale tylko w jednej stronie świata,
tylko w jednej części ludzkości, tylko na jednej drodze umysłu ludzkiego, na
tej, która się obróciła tyłem do Kościoła, porzuciła jego przewodnictwo,
porzuciła ten słup ognisty, idący na czele
ludu Bożego w jego wędrówce z Egiptu, [z] tej ziemi do krainy obiecanej w
wieczności, zakrywający go we dnie, przyświecający mu w nocy, ten słup Boży, o
którym św. Paweł powiedział, chcąc wyrazić całą jego nieporuszoność w prawdzie:
"Ecclesia Dei vivi, columna et firmamentum veritatis" (I do
Tym. III, 15.) Kościół Boga żywego jest
słupem i utwierdzeniem prawdy. Ale co dziś słyszymy w jednej
stronie, na jednej drodze umysłu ludzkiego, to stałoby się ogólnym bez
nieomylności Kościoła. Człowiek bez tego światła, przypuściwszy nawet
Objawienie, nie przyszedłszy nigdy do jego rozumienia, brnąłby z jednego "być
może" do drugiego "być może", "tak lepiej, a
tak jeszcze lepiej", straciłby wkrótce samoż Objawienie, biorąc je na
swój wykład i przerabianie, i przyszedłby do zaprzeczenia wszystkich prawd,
wszystkich zasad, samychże ustaw natury ludzkiej. Alboż tego nie widzimy, alboż
protestanci nie przyszli dzisiaj do zaprzeczenia bytu historycznego Chrystusa,
tego, że Chrystus kiedyś był na ziemi, a za nimi racjonaliści wszelkiej prawdy
wyższej? Lecz co dziś jest cząstkowym, to by wtedy było ogólnym. Tak, tak,
wielka próżnia prawdy i dobrego ogarnęłaby cały rodzaj ludzki. Tu w miejscu
przychodzi, co powiedział Pascal: "Bez powagi Kościoła Objawienie
byłoby wielką zagadką". Tak, zaiste, byłoby zagadką; zdawałoby się, że
je Pan Bóg uczynił dla igraszki; pokazał, ale nie dał; nie chciał, aby wyrwało
ludzkość z ciemnoty i zostało przy niej, i wiodło ją swym światłem nieomylnym
na drodze zbawienia. Wtedy trzeba by było zwątpić o samej Opatrzności Bożej.
Tak, zaiste, Objawienie bez Kościoła, jako nieomylnego dochowawcy i nieomylnego
tłumacza swego, byłoby wielką zagadką, ale tak wielką, że samo istnienie Boga
stałoby się zagadką. Ale, żyje Bóg! I Kościół
tego Boga żywego jest w
rzeczy samej słupem i utwierdzeniem
prawdy. Tak, tak, żyje Bóg i Jego Kościół nieomylny!
II.
Kościół więc jest nieomylny, jeśli zważymy
posłannictwo jego, które jest jedno i to samo z posłannictwem Chrystusa, jakie
On wziął od Swego Ojca, czyli, że Kościół pokazuje się nieomylnym, kiedy
zważymy, od kogo był postanowionym. Lecz nie mniej nieomylność tego Kościoła się pokaże, kiedy
zważymy, dla kogo był postanowiony i pod jakimi warunkami.
Kościół jest ustanowiony od
Boga dla człowieka. Ma on dawać człowiekowi przedmiot wiary: powiada mu, co ma
wierzyć, a co czynić. Otóż zastanówmy się nieco nad naturą wiary, a jasno nam
będzie, że człowiek wiary mieć nie może bez nieomylności Kościoła.
Czy wiecie, Bracia moi, co to jest wiara?
Jednym słowem Wam powiem, że, gdzie jest wątpliwość, tam wiary być nie może.
Wiara, jak nas uczy św. Tomasz, jest to mocne przystanie rozumu na rzeczy
objawione, a dla niego nieprzenikliwe; przystanie rozumu, nakazane przez wolę.
Wątpliwość czyni, że to przystanie nie tylko nie jest mocne, ale żadne nie
jest. Może być wtedy przychylanie się; przystania nie ma. O, jakże Wam
wypowiedzieć, Bracia moi, całą moc wiary? Wiara się nie waha, nie ogląda, nie
drży; wiara powiada, że tak jest i tak jest, i inaczej być nie może. Wiara
jeśli jest pełna, cuda czyni: chorych leczy, umarłych wskrzesza, i, jeśli jest
świat cały do zwyciężenia, to go zwycięża. "Haec est victoria, quae
vicit mundum, fides nostra". To jest zwycięstwo, które świat zwycięża, wiara nasza.
Tej wiary pełnej, która cuda czyni, prawda, nie potrzeba człowiekowi do
zbawienia, ale mu potrzeba tej wiary, która wątpliwości nie zna, tej wiary,
która wobec śmierci ma moc powiedzieć: Tak jest i inaczej być nie może, i życie
moje za to kładę. Widzicie, jakiej wiary potrzeba. Takiej wiary Bóg po
człowieku wymaga. Teraz, niechże Kościół będzie omylny, a niepodobna mieć
takiej wiary. Jeśli głos Kościoła nie jest głosem Boga, jeśli jest głosem
ludzkim, jakkolwiek poważnym, ale zawsze omylnym, nie mogę na jego powadze
takiej wiary budować, nie mogę mu poddać całego rozumu mego i woli. Sama
godność człowieka jest wyższa nad to. Człowiek tylko Bogu powinien poddać swój
rozum, wolę swoją Jego woli tylko. O, patrzcie raz przecie, a przejrzyjcie!
Człowiek bez wiary żyć nie może; musi koniecznie mieć coś pewnego, a następnie
musi być dla niego coś na ziemi nieomylnym. Ale kiedy odrzuci głos nieomylny
Boga, który przez Kościół przemawia, cóż mu wtedy nieomylnym będzie? Głos
człowieka, powaga człowieka. Rozum swój i wolę swoją poddaje człowiekowi; chcąc
być wolnym, staje się niewolnikiem. Bo Bogu służyć to prawdziwa wolność, to
wolność synów Bożych; ale człowiekowi służyć, dla człowieka to niegodna.
Patrzcie, gdzie to prowadzi! Skoro się odrzuci powagę i nieomylność Kościoła,
wnet władza świecka opanowywa rzeczy wiary i moralności, wyrokuje w nich
samowolnie. A na mocy czego? Oto, na mocy swojej powagi ludzkiej i zmusza
wszystkich, aby ją słuchali; chce koniecznie być nieomylną. Pierwszy lepszy
bożek ziemski, zwykle gorszy od najgorszego ze swych poddanych, każe lać swój
posąg i trąbić po całej ziemi, żeby mu wszyscy cześć oddawali, że on ostateczna
wyrocznia w rzeczach ludzkich i Boskich, i, jeśli jest jeszcze jaki Bóg na
niebie, to z łaski cesarza. Albo też odwrotnie, rozum ogółu i wola ogółu
opanowywa te same rzeczy wiary i moralności, i wyrokuje w nich samowolnie. Jest
to ta sama rzecz, co i tamta, tylko forma inna. Jest to zawsze powaga ludzka,
która chce Bogu wydrzeć Jego powagę, człowiek, który się głosi za nieomylnego,
odrzuciwszy prawdę i nieomylność Bożą. Wtedy znowu człowiek o samym Bogu
wyrokuje i pierwszy lepszy konwent narodowy puści na kreski istnienie Boga, i
jeśli zostanie jaki inny Bóg prócz człowieka, to z łaski większości (2). Ale
taki Bóg jest niemy; zawsze człowiek siedzi na tronie nieomylności. Oto jest
prawdziwa niewola człowieka niegodna: poddać swój rozum, poddać swą wolę
powadze ludzkiej, jednego lub wielu, ale zawsze człowieka, który dziś chce
tego, a czego innego jutro; któremu dziś to prawdziwe, to dobre, a jutro wcale
co innego; który idzie za namiętnościami i grzechami swoimi, gwiazda błędna,
obłok bez deszczu, słaniający się tu i ówdzie, ale nie opoka nieporuszona, ale
nie prawda nieomylna. Nie, nigdy nie można budować swojej wiary na człowieku,
nigdy nie można powadze ludzkiej poddać swego rozumu i woli. Jeśliby więc głos
Kościoła był tylko głosem ludzkim, głosem omylnym, nie mógłbym się na nim
opierać i wiary nigdy bym nie miał. A jednak Bóg wymaga wiary, owej wiary
mocnej, jako śmierć i to wskutek tego głosu Kościoła. Słuchajcie raczej
Chrystusa samego, mówiącego: Idąc
na świat cały, opowiadajcie Ewangelię wszelkiemu stworzeniu: Kto uwierzy,
zbawion będzie; kto nie uwierzy, będzie potępiony. Co
mocniejszego jak to mógł powiedzieć Chrystus? Kto nie uwierzy waszemu
opowiadaniu, waszemu głosowi, będzie potępiony. I ten głos miałby być omylnym?
Tu już sumienie Wasze odpowiada: Bóg niesłusznie potępić nie może, a potępiłby
niesłusznie, gdyby głos Kościoła był omylny. Sama świętość Boga staje za
świadka i za rękojmię nieomylności Kościoła. I tak zważając, dla kogo Kościół
jest ustanowiony, na naturę wiary, którą bez nieomylności mieć nie można i na
jej konieczność, przez Boga nałożoną, do tego przyjść musimy, że Bóg powinien
był Swój Kościół nieomylnym uczynić i że go takim uczynił.
To uczucie, tę świadomość, to przekonanie
chował Kościół zawsze w swym łonie. Kościół nigdy inaczej nie postępował, tylko
jako nieomylny. Zawsze czuł, że jego posłannictwo jest jedno i to samo, co
posłannictwo Chrystusa, i że człowiek, który jego głosu nie słucha, jest
potępiony. Od początków swoich aż do dnia dzisiejszego, od Apostołów aż do tej
oto chwili, Kościół, rzec można, miał tylko dwa wyrażenia, oba równie dowodzące
jego nieomylności. Kiedy co twierdził, używał tych słów: Podobało się Duchowi Świętemu i nam;
kiedy co przeczył, uważał zwykle błąd razem z osobą błądzącą i wyrażał się w
podobny, np. do tego, sposób: Ariusz,
który nie uznaje Syna współistotnego Ojcu, niech będzie wyklęty: anathema sit.
To anatema, ta klątwa, rzucona statecznie na wszystkich, co inaczej twierdzili,
jak Kościół, dowodzi zaiste czegoś: tak tylko prawda mówi, bo pewna siebie,
tylko taki głos nieomylności. Starałci się i błąd naśladować to piętno
nieomylne prawdy, rzucał i on klątwę na Kościół; ale ta jego klątwa wiotcha,
jak on sam, już się dawno rozchwiała, rozleciała, dawno jej i śladu nie ma.
Gdzie są dzisiaj klątwy rzucane na Kościół przez Ariusza, Macedoniusza,
Nestoriusza, Eutychesa i tylu innych? Oto tylko w dziejach Kościoła, obok
klątwy, rzuconej przez Kościół i na dowód trwałości tej ostatniej. Ta klątwa
trwa dotychczas. Co raz Kościół zaprzeczył, to i dziś zaprzeczone; co raz
zatwierdził, to i dziś zatwierdzone. Co związał na ziemi, to było związane i na
Niebie; a co na ziemi rozwiązał, to było i na Niebie rozwiązane, i jest dotychczas, i będzie
na zawsze. Dziwili się synowie Izraelscy nauczycielstwu Chrystusa Pana. Ten
człowiek (mówili sobie) nie jest podobny do innych ludzi; nie tak, jak inni
naucza, ale jako władzę mający: tamquam potestatem habens. Synowie
mądrości ludzkiej dziwią się nauczycielstwu Kościoła: Kościół nie tak, jak inni
naucza, nie wchodzi w rozprawy, nie przedstawia rozumowania żadnego, tylko
powiada: tak jest; wierz temu, a nie, to cię wyklinam. I krzyczą, że
nietolerancja! Jak gdyby prawda mogła kiedy błąd tolerować. Lecz mają
odpowiedź: Oto Kościół naucza, jako władzę mający. Alboż to mało, nie
zastępujeż to wszelkich rozpraw i wszelkiego rozumowania? Komu Bóg powie: Idź i
nauczaj; Moja prawda, twoją prawdą; głos twój, Moim głosem; kto tobie nie
uwierzy, Ja go potępię! Po co tu rozumować? Kościół jest nieomylny, i dość na
tym. I to postępowanie Kościoła jest największym dowodem nieomylności jego.
Jest to postępowanie Boga samego, który nigdy nie dowodzi tego, co mówi;
twierdzi tylko lub przeczy, bo jest nieomylny, bo jest prawdą samą.
Zastanówcie się nad tym dobrze, Bracia
moi! Przychodzicie słuchać tego wiecznego głosu Kościoła, ale z jakim
usposobieniem? Czyliż pomyśliliście, że od niego zależy Wasze zbawienie?
Przychodzicie może rozbierać naukę jego, jak się też podoba Waszym uprzednim
zdaniom, sądom, uwidzeniom? Czyście się dobrze zastanowili? Toście się wybrali
na sądzenie nauki nieomylnej, głosu nieomylnego. Na człowieka tu nie zważajcie,
ale na rzecz samą. Cała chwała nasza, cała pociecha, cała moc nasza na tym, że
nie przychodzimy od siebie, że nie przynosimy swojej nauki, że nie szukamy
chwały swojej; ale przynosimy naukę Tego, który nas posłał; Tego, który nas
posłał, szukamy chwały. Słuchajcież, Bracia moi, co Wam powiem, bo nie ja to
mówię, ale ta cała nieomylność, którą Bóg dał Swemu Kościołowi, ale Bóg sam
przez usta moje, bo mię tu do Was Bóg i Kościół Jego posyła i mówić każe. Oto
Wam powiadam: Jak Bóg prawdziwy, tak Kościół Jego jest nieomylny; głos Kościoła
jest głosem Boga; kto jemu nie wierzy, będzie potępiony. Nie ma żadnej
wątpliwości, Bóg sam powiedział; tak jest,
tak być musi. Ach, Bracia moi, tego mimo uszu
przepuścić nie możecie darmo, tu się musicie zastanowić, tu musicie albo
przyjąć prawdę Bożą, albo ją odrzucić. Naciera na
Was, musicie odpowiedzieć. Odepchnąć ją możecie: och, mój Boże, możecie aż
nadto! Piłat także, kiedy mu Chrystus powiedział, że jest Prawdą, wzruszył
ramionami i odwrócił się, mówiąc: "Co
to jest prawda?". Żydzi także, kiedy im powiedział Chrystus, że
jest Synem Bożym, podnieśli krzyk okropny: "Bluźni! bluźni!", aby zagłuszyć głos Chrystusa, który im
zadrżał w sumieniu. Możecie i Wy tak uczynić. Ale odpowiedzieć musicie na ten
głos Boży: Kościół jest nieomylny, a kto mu nie wierzy, będzie potępiony.
Musicie dziś koniecznie wybrać jedno z dwojga: albo uwierzyć Bogu, albo
uwierzyć sobie samym. Patrzcież teraz, co uczynicie! Amen.
Ks.
Piotr Semenenko CR
––––––––––
Ks. Piotr Semenenko, Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, Kazania
przygodne, I., ODBITO W DRUKARNI
"CZASU" POD ZARZĄDEM LEOPOLDA WÓJCIKA. W Krakowie 1923, ss. 31-42. (Kazania, Tom 3). (a)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie
Władzy Duchownej:
Pozwala się drukować tom 3 i 4 kazań ks. Semenenki.
Ks. Władysław Zapała
Przełożony jeneralny
Zgromadzenia
XX. Zmartwychwstańców.
Kraków, dnia 30 kwietnia 1923.
NIHIL OBSTAT
Ks. Dr Jan Kanty Tobiasiewicz,
cenzor ksiąg
treści religijnej.
L. 5206/23.
POZWALAMY DRUKOWAĆ.
Z książęco-biskupiego konsystorza.
Kraków, dnia 15 maja 1923.
[L. S]
Ks. Wład. Miś,
kanclerz.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Miane w Paryżu w r. 1843.
(2) Fakt to historyczny, który zdarzył się wśród dyskutujących
Polaków na emigracji. Opowiadał o tym ks. Kajsiewicz, który w tych obradach
brał był udział.
(a)
Por. 1) Ks. Piotr Semenenko CR (b), a) O Wierze. b) O miłości Ojczyzny. c) O gorszeniu się z prawdy Bożej. d) Poza
Kościołem nie ma zbawienia. e) Skład
Kościoła. f) O Chrystusie w
Kościele. g) Męka i śmierć Jezusa Chrystusa Pana
naszego. Chrystus
zelżony w Kościele. h) Papież zawsze ten sam jest formalnie, co i
materialnie (Papa semper idem sit
formaliter qui et materialiter).
2) Ks. Paweł Smolikowski CR, Katechizm sporny. (Rozprawa z sceptykami, z
racjonalistami, z indyferentnymi i z heretykami).
3) Ks. Walenty Gadowski, Nauka Kościoła. Wybór
orzeczeń dogmatycznych Kościoła katolickiego i jego praw kanonicznych.
4) Ks. Maciej Sieniatycki, a) Dogmatyka katolicka. O Urzędzie
Nauczycielskim Kościoła katolickiego, o jego nieomylności. b) Apologetyka czyli dogmatyka fundamentalna.
c) Zarys dogmatyki katolickiej.
d) System modernistów. e) Modernistyczny
Neokościół.
5) Ks. Władysław Lohn SJ, Chrystus nauczający. Ustanowienie i skład
Urzędu Nauczycielskiego.
6) Ks. Franciszek Hettinger, Nieomylność Papieża.
7) Ks. Jacek Tylka SI, a) Dogmatyka katolicka. b) Traktat o Kościele Chrystusowym. c) O obojętności, czyli indyferentyzmie
w rzeczach religii. d) O
własnościach religii. e) O cnotach
heroicznych.
8) Ks. Ignacy Czechowski, O nieomylności Kościoła.
(b)
Nota o autorze: "Piotr Semenenko,
zmartwychwstaniec (1814-1886). Urodzony na Podlasiu, powstaniec, potem
emigrant, wyświęcony w Rzymie 1841 r. Umysł głęboki, wybitny w dziedzinie
filozofii, teologii, ascetyki; jako kaznodzieja służy bogactwami własnego
umysłu i duszy, podaje prawdę żywą, jasny i głęboki w wykładaniu, wymowny w
rozumowaniu i dowodzeniu, niezrównany w oddziaływaniu na rozum i wolę słuchaczy
(wymowny rozum); cel jego pracy: rozbudzić duszę, dać jej żywą prawdę,
przekonać ją i zdobyć dla dobra i dla prawdy. Wydane jego konferencje na «Ojcze
nasz», «Credo» – chrześcijańskie prawdy wiary (głębokie konferencje religijno-filozoficzne)
– oraz «Kazania na niedziele i święta całego roku» 2 t. Lwów 1913". – Ks.
Zygmunt Pilch, Szkoła kaznodziejstwa. Kielce 1937, ss. 128-129.
(Przypisy
literowe od red. Ultra montes).
(PDF)