STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

wtorek, 7 lutego 2017

Żywot świętego Romualda, założyciela zakonu Kamedułów

(żył około roku Pańskiego 1027)


Święty Romuald, potomek książęcej rodziny Honestów, urodził się we Włoszech w mieście Rawennie. Wychowany w zbytkach zamożnego rodzicielskiego domu, wiódł do 20. roku lekkomyślne życie. Łaska Boża była jednakże z nim i nie dozwoliła mu zginąć w tym odmęcie światowych uciech. Już wtedy miał pociąg do samotności i w myśliwskich wycieczkach wśród lasów roił o szczęściu pustelniczego życia, całkowite jednak swe nawrócenie zawdzięczał straszliwemu wypadkowi. Ojciec jego, człowiek dumny i popędliwy, zabił w pojedynku swego bliskiego krewnego. Romuald był świadkiem tej sceny i tak się przeraził, że udawszy się do klasztoru św. Apolinarego, postanowił tam przepędzić czterdzieści dni na pokucie, jak wówczas prawa kościelne za zabójstwo przepisywały. Nie popełnił co prawda sam zabójstwa, jednakże dobrowolnie przyjął na siebie tą pokutę, już to dlatego, że był przy tym obecny, już też, aby ojcu prędzej u Boga wyjednać przebaczenie. 

Do posługi, raczej do towarzystwa i pomocy dodano mu jednego z laików. Braciszek ów, zaznajomiwszy się z nim bliżej, nie przestawał namawiać Romualda, aby się wyrzekł świata i ratując swą duszę, na zawsze pozostał w klasztorze, na co Romuald śmiechem tylko odpowiadał. Pewnego razu rzekł braciszek: "Co mi dasz, gdy ci świętego Apolinarego żywym pokażę?". Bez żadnego namysłu odrzekł Romuald: "Przyrzekam, że na zawsze pozostanę w klasztorze". "Dobrze - powiedział braciszek - tej nocy czuwać będziemy w kościele, a ujrzysz Świętego". 


Czuwali więc i modlili się. Nagle około północy kościół zajaśniał przepysznym blaskiem, ołtarz Matki Boskiej, w którym stała trumna świętego Apolinarego, rozwarł się, wieko spadło i na kościół zstąpił Święty w biskupim ubiorze, okadził wszystkie ołtarze złotym turybularzem (kadzielnicą), po czym wrócił na miejsce, skąd był wyszedł. Widzenie znikło, wrażenie jednak pozostało i Romuald tak się nim przejął, że niezwłocznie prosił o przyjęcie do zakonu. Obleczony w zakonną sukienkę, starał się Romuald wszystkich prześcignąć w umartwieniu i ćwiczeniach duchownych. Gorliwość jego była tak wielka, że opieszałym współbraciom robił gorzkie wyrzuty, czym ściągnął na siebie tyle niechęci, że po trzech latach musiał opuścić klasztor, po czym udał się na puszczę do niejakiego Marynusa, w pobliżu Wenecji. Pustelnik ten przyjął go uprzejmie, ale obchodził się z nim nader surowo, obarczał go bowiem różnymi ciężkimi pracami, a oprócz tego kazał mu codziennie głośno odczytywać wszystkie 150 psalmów Dawidowych. 

Romuald znosił wszystko z naśladowania godną cierpliwością, aż wreszcie jego pokora tak wzruszyła pustelnika, że go uściskał i odtąd obchodził się z nim prawdziwie po ojcowsku, nie wystawiając go na dalsze próby. 

Po pewnym czasie przyłączyło się do Marynusa i Romualda kilku mężów spragnionych ucieczki od świata i odtąd wspólnie spędzali czas na modlitwie, pobożnych ćwiczeniach i pracy ręcznej. Największą pobożnością zajaśniał wkrótce Romuald, toteż nawet Marynus poddał się pod jego zwierzchnictwo. Romuald też żywił towarzyszy, orząc i siejąc zboże, sam zaś pościł surowo cały rok, nie jedząc nic więcej, jak raz na dzień garść gotowanej tatarki. Szatan, zazdroszcząc mu spokoju sumienia, wielce go trapił pokusami, przywodząc mu na myśl bogactwa ziemskie, które porzucił, a gdy to nie pomogło, często budził go w nocy i trapił bezsennością. Trwało to przez pięć lat, aż wreszcie nic nie wskórawszy, ustąpił.

Po pewnym czasie doniesiono Romualdowi, że jego ojciec, odbywający pokutę w klasztorze, chce się znowu rzucić w odmęt światowych uciech. Chcąc temu zapobiec, postanowił wrócić w rodzinne strony, aby jednak odejść z puszczy, musiał użyć podstępu, gdyż ludność tamtejsza nie chciała go puścić. Jej przywiązanie do niego graniczyło prawie z szaleństwem, bo gdy się dowiedziano, że chce odejść, postanowiono go zabić, aby zachować przynajmniej jego zwłoki. Święty zaczął udawać szalonego, kazał sobie ogolić głowę, i jak dawniej pościł, teraz zaczął jeść i pić, puszczono go tedy wolno. Nie zwlekając, pobiegł do Rawenny i pozostał tam tak długo, dopóki ojciec nie wyrzekł się zupełnie świata. Gdy się rozeszła wieść o powrocie Romualda, natychmiast wielka liczba mężów stawiła się pod jego duchowne kierownictwo, którym Święty, hojnie wspierany przez wielu książąt, a zwłaszcza cesarza Ottona III, zbudował kilka klasztorów. W jakiś czas później zakonnicy z klasztoru Klassis jednogłośnie obrali go opatem. Romuald niechętnie przyjął ten urząd, objąwszy go jednak, wypełniał swoje obowiązki z największą ścisłością i surowością. To było powodem, że zakonnicy poczęli wyboru swego żałować, a w końcu stawili mu opór, wskutek czego po dwóch latach Święty złożył swój urząd i pojechał z cesarzem Ottonem do Rzymu. Właśnie w tym czasie starosta tamtejszy, Krescencjusz, podmówił miasto Tivoli do otwartego buntu przeciw cesarzowi. Wskutek wstawienia się Romualda cesarz ułaskawił buntowników. Przebaczył nawet Krescencjuszowi, ale potem za radą swego ulubieńca Tamma złamał przysięgę i skazał go na śmierć. Wtedy Romuald tak czule i tak silnie przemówił cesarzowi do serca, że rozpłakawszy się, odwołał wyrok, a za pokutę nie tylko sowite rozdał jałmużny, lecz nawet boso odbył pielgrzymkę. 

Sprawa ta wielce wsławiła świętego Romualda. Wielu z otoczenia cesarskiego wyrzekło się świata i oddało pod duchowne kierownictwo Świętego, a liczba jego uczniów tak wzrosła, że mówiono o nim, jakoby chciał cały świat w klasztor zamienić. Zakonnikom swoim przepisał regułę świętego Benedykta i dał im białe habity, gdyż miał raz widzenie, jakoby w takim ubiorze jego zakonnicy wstępowali do Nieba. Potwierdził ten zakon papież Aleksander II. 

Miał święty Romuald zwyczaj, że kiedy zakonników swoich gdzie wysyłał, dawał im przez siebie pobłogosławiony chleb, jabłko lub też co innego. Gdy je dawano chorym, przychodzili do zdrowia. 

Licząc już przeszło sto lat, kazał sobie św. Romuald w pobliżu klasztoru Val di Castro zbudować dom pustelniczy, w którym odosobniony od świata postanowił oczekiwać śmierci. Umarł dnia 19 czerwca roku Pańskiego 1027, mając lat 120. W roku 1466 otwarto na zlecenie papieża Pawła II trumnę jego i znaleziono ciało całkiem nienaruszone. 

Nauka moralna

 

Święty Romuald przez pierwsze dwadzieścia lat prowadził wprawdzie życie lekkomyślne, ale za to sto lat pokutował. Dawnym swym życiem tak się brzydził, że po pięćdziesięciu latach pokuty jeszcze nie śmiał stanąć przed Bogiem. Gdybyśmy rozważyli nasze życie i wspomnieli, że nie pokutujemy, jakim strachem napełnić nas powinna ta myśl, że lada chwila możemy stanąć przed sądem Boga! I jak się ostoimy? Jeżeli stajemy przed sędzią ziemskim, dobieramy sobie adwokata, czyli obrońcę. Przed Sędzią niebieskim potrzebny nam koniecznie taki adwokat, a jego imię "cnota" i "dobre uczynki". Biada, komu brak tych obrońców, bo jakkolwiek Bóg jest miłosierny, wszakże zarazem jest sprawiedliwy i w wyrokach swych nieodmienny. Tu na ziemi Bóg nam jeszcze przebacza, pozwoli się przeprosić, pozwoli odbywać pokutę, jaką sami na siebie nałożymy. Na drugim świecie już nic dla siebie samych uczynić nie możemy i tylko odbieramy nagrodę lub karę. Nagrodą jest Niebo, karą czyściec lub piekło. Zagrzęźli w błocie tego świata nie rozróżniamy nawet wieczności od doczesności. Święty Romuald pokutował wiek cały, a cóż znaczy sto lat wobec wieczności, nigdy nie mającej końca? Jesteśmy wszyscy stworzeni do szczęśliwej wieczności, jeśli przeto utracimy sukienkę niewinności, pokutujmy i naśladujmy św. Romualda dopóty, dopóki nam Bóg dobrotliwy nie przebaczy i będziemy mogli stanąć wobec Niego bez drżenia. "Bracia - mówi Piotr święty - starajcie się, żebyście przez dobre uczynki pewne czynili wezwanie i wybranie wasze!" (2 Piotr 1, 10). 

Modlitwa

 

Wstawienie się za nami świętego Romualda opata, niech nas Panie miłosierdziu Twojemu poleci, ażebyśmy to, co własnymi zasługami osiągnąć nie możemy, za jego wstawieniem się otrzymali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

Św. Romuald, założyciel zakonu Kamedułów
Urodzony dla świata 907 roku,
Urodzony dla nieba 19.06.1027 roku,
Wspomnienie 7 lutego


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.