Święta Róża (czyli Rozalia) urodziła się w roku
1234 w mieście Viterbo we Włoszech. Od wczesnej
młodości okazywała wielką świątobliwość w
postępkach, upodobanie w modlitwie i pilnie
uczęszczała na nabożeństwo. Matka jej, Katarzyna,
starannie pielęgnowała w niewinnym sercu dziecka tę
skłonność do nabożeństwa i często opowiadała jej
o Dzieciątku Jezus, o Jego ubóstwie, pokorze,
posłuszeństwie i cierpieniach. Łaska Boża sprawiła,
że Rozalia (żyła około roku Pańskiego 1252) już jako małe dziewczątko powzięła
nieprzezwyciężony wstręt do płochości i marnych
igraszek, ślubując powściągliwość w mowie,
posłuszeństwo rodzicom, a przede wszystkim
cierpliwość. Nosiła odzież z grubej wełny, chodziła
boso i z gołą głową, pościła surowo, a co
oszczędziła, rozdawała ubogim. Darząc ich
jałmużną, upominała, aby ufali w Bogu.
Licząc lat 13, zapadła Rozalia na ciężką
chorobę. Lekarze, zwątpiwszy o jej życiu,
oświadczyli, że lada chwilę skończy. Gdy tak wszyscy
oczekują jej zgonu, Rozalia zrywa się z łoża i z
rozjaśnionym obliczem woła: "Patrzcie na Królową
Niebios, która w orszaku świętych dziewic mnie, swą
najniższą służebnicę, odwiedzić raczyła!
Przyjmijmy Ją, jak należy!". Po tych słowach
uklękła na podłodze, aby uczcić Matkę Boską. Maryja
Panna przemówiła do niej łaskawie: "Bądź dobrej
myśli, miłe dziecię, nie umrzesz jeszcze i wiele
dobrego uczynisz. W kościele moim weź habit tercjarek
św. Franciszka, występuj śmiele przeciw nieprawościom
współziomków, broń wiary świętej, nie lękaj się
przeciwności". Po tych słowach widzenie znikło, a
komnatę napełniła niebiańska woń. Rozalia uczuła
się zupełnie zdrową i natychmiast przywdziała habit
zakonny.
W kościele ukazała się jej Maryja Panna po raz
wtóry. Objawiwszy jej wszystkie boleści poniesione
przez Chrystusa za grzeszników, wyświadczyła jej tę
łaskę, iż pozwoliła jej przez trzy dni znosić te
same boleści. Rozalia niesłychanie cierpiała, ale
rozgorzała taką miłością Chrystusa i taką
nienawiścią grzechu, że pochwyciwszy krucyfiks w
rękę, zaczęła publicznie gromić kacerzy i
nieprzyjaciół papieża i wzywać do pokuty. Lud
wielbił ją jako zesłaną od Boga prorokinię,
okazywał serdeczny żal za grzechy, poprawił się i
całe miasto, które dotąd trzymało stronę cesarza
Fryderyka II, prześladowcy Kościoła, przeszło na
stronę papieża.
Burmistrz, ustanowiony przez cesarza, i kilku opornych
kacerzy zapałali wielkim gniewem na dziewicę, która
wytykała im przewrotność, a nie mogąc zbić jej
zarzutów, wygnali ją wraz z matką i ojcem z miasta.
Rozalia udała się z rodzicami do miasta Soriano,
gdzie znowu wzywała do pokuty. Nie widziano dotychczas
dziewicy, która by w tak młodych latach umiała
połączyć takie zaparcie się świata, taką surowość
życia i takie ubóstwo z tak błogim i dobroczynnym
wpływem na naród. Czyniła wszystko dla Boga; od
świata niczego się nie spodziewała i niczego się nie
lękała. Wkrótce nawrócili się mieszczanie i
przyobiecali uroczyście posłuszeństwo i wierność
Chrystusowi i Jego namiestnikowi, Ojcu świętemu. Ten
sam skutek miały jej nauki i przemowy w Vitorchiaro i
okolicy.
Po śmierci cesarza, którą Rozalia przepowiedziała,
wróciła z triumfem do Viterbo. Tu pragnęła ukryć
się w klasztorze i żyć pod rozkazami przełożonych,
zwróciła się przeto do klarysek z prośbą o
przyjęcie, a gdy jej oświadczyły, że nie ma miejsca,
odpowiedziała z uśmiechem: "Nie powiedziałyście
właściwej przyczyny. Oto gardzicie mną, ponieważ w
oczach świata uchodzę za wariatkę. Nie chcecie mnie
żywej, tym więcej zapragniecie mieć mnie umarłą!".
Słowa jej ziściły się. Żyła potem jeszcze dwa
lata w domu rodziców w najzupełniejszej samotności.
Umarła w roku 1252, licząc lat 18 i pochowana została
w kościele Matki Boskiej. Liczne cuda działy się u jej
grobu. Na wieść o nich zakonnice św. Klary zaczęły
błagać papieża Aleksandra IV, który wówczas
przebywał w Viterbo, aby im ofiarował zwłoki Rozalii.
W roku 1258 uczynił papież zadość żądaniu klarysek
i rozporządził, aby co rok dnia 4 września święcono
jej pamięć. Papież Kalikst III zaliczył ją w roku
1457 do Świętych. Ciało jej pozostało dotąd świeże
i nienaruszone, a relikwie jej słyną po dziś dzień z
rozlicznych cudów.
Nauka moralna
Jak silna musiała być miłość św. Rozalii do Pana
Jezusa, jeśli szukała odosobnienia i samotności, aby
się tym łatwiej móc oddać modlitwie, rozpamiętywaniu
i umartwieniom! Jakże słaba w porównaniu z świętą
Rozalią musi być nasza miłość Boga, jeśli tak mało
dla Niego czynimy i tak trudno nam ponieść dla Niego
choćby najmniejszą ofiarę! Nie mamy tu na myśli
umartwień i ofiarności, jaką jaśnieją Święci
Pańscy, ale z jakąż trudnością nam przychodzi
pełnienie najprostszych obowiązków chrześcijanina,
walka z namiętnością, pożądliwościami ciała i jego
pokusami, znoszenie przeciwności, wyrzeczenie się
wygód i przyjemności życia! A czyż to wszystko nie
jest drobnostką wobec tego, co Święci czynili dla
Boga? My biedni chełpimy się, jeżeli nam się uda
oprzeć pokuszeniu, uniknąć sposobności do grzechu,
pomodlić się godzinkę albo ponieść jaką maluczką
ofiarę, a cóż to wszystko znaczy wobec olbrzymich
poświęceń świętych Pańskich, wobec bohaterskich ich
zapasów i walk z szatanem, wobec niesłychanych
umartwień, jakie sami na siebie nakładali! Jeśli
oznaką miłości jest ofiarność i poświęcenie,
natenczas od nich jedynie nauczyć się możemy, czym
jest miłość i jaka jej potęga. Święty Tomasz a
Kempis mówi: "Kto miłuje, jest wolny i niczym nie
skrępowany. Miłość nie zna ani granic, ani miary,
lecz przekracza granice i wyższa jest nad wszelką
miarę. Miłość nie wie co ciężar, nie zna trudów i
mozołów, gotowa czynić więcej niż może; miłość
nie zna niepodobieństwa. Zdolna ona jest do wszystkiego,
dokonywa wielu rzeczy i odważa się na niejedno, co
człowieka bez miłości utrudza i zniechęca".
Modlitwa
Boże, któryś jest zbawieniem i ratunkiem naszym,
racz miłościwie prośby nasze wysłuchać, abyśmy
weseląc się z uroczystości błogosławionej Rozalii,
dziewicy Twojej, rośli w duchu pobożności, a za jej
wstawieniem się wyzwoleni zostali od klęsk, które na
nas słuszny Twój gniew zsyła. Przez Pana naszego
Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi.
Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.