Dnia 21 września roku 1851 papież Pius IX ogłosił
uroczyście światu katolickiemu: "Stanowimy, iż
Piotr Klawer, apostoł murzynów, sługa niewolników
murzyńskich, jest błogosławionym w Niebie i
orędownikiem u Ojca wszystkich, a nade wszystko tych, o
których się tak troszczył, tj. najbiedniejszych z
ludzi, niewolników murzyńskich".
Piotr Klawer urodził się w roku 1581 w Verdu w
Hiszpanii. Był on synem pobożnych rodziców, potomków
znakomitego rodu. Skończywszy z odznaczeniem szkoły
jezuickie w Barcelonie, został przyjęty do zakonu w
roku 1602.
Ukończywszy nowicjat, uczył się filozofii na wyspie
Majorce i był uczniem Alfonsa Rodrigueza, którego
papież Leon XII zaliczył do Błogosławionych.
Za zezwoleniem zwierzchności zakonnej udał się
Piotr (żył około roku Pańskiego 1654) w roku 1610 jako misjonarz do Ameryki. Wylądował
w Kartaginie, mieście leżącym nad zatoką
meksykańską, liczącym przeszło 200 tysięcy
mieszkańców. Zawiodła go tam Opatrzność Boża, aby
był opiekuńczym aniołem murzynów, sprowadzanych z
Afryki i zaprzedanych w niewolę.
Ukończywszy studia teologiczne i otrzymawszy
święcenia kapłańskie, rozpoczął Piotr z wielkim
zapałem mozolną pracę. Gdy przybywał statek,
przywożący murzynów okutych w kajdany i na pół
żywych, jego chuda i blada twarz natychmiast się
ożywiała. Z workiem na plecach, napełnionym chlebem,
owocami, tytoniem, winem itd., które wyżebrał,
chodząc od drzwi do drzwi, biegł na statek pokrzepiać
nędzarzy. Potem prosił, aby mu wskazali chorych
niewolników, którym niósł pociechę duchowną i
cielesną, po czym wracał na ląd i szedł do lochów
ciemnych i wilgotnych, w których nie było ani ław, ani
stołów, ani sienników, ani nawet podłogi, lecz tylko
proste klepiska. Tam umieszczano mężczyzn i niewiasty,
młodych i starych i dawano im lichą strawę w brudnych
naczyniach, dopóki ich na targowisku nie sprzedano.
Niechlujstwo, smród, upał, krzyk, choroby czyniły z
tych więzień prawdziwe piekło na ziemi.
Piotr co dzień odwiedzał nieszczęśników
jęczących w tych strasznych lochach i pocieszał ich z
troskliwością matki, uczył wiary i modlił się z
nimi. Na ścianie zawieszał wielki obraz,
przedstawiający ukrzyżowanego Pana Jezusa, z którego
pięciu ran sączyła się obficie krew. Krew tę
zbierał w wielkie naczynie kapłan, aby nią ochrzcić
klęczącego obok murzyna. Na przodzie stało z
rozjaśnioną twarzą kilku murzynów, którzy już
odebrali chrzest święty; w tyle widać było innych,
nie chcących chrztu, z ponurą twarzą, otoczonych przez
złe duchy. Piotr uczył murzynów przed tym obrazem, jak
się żegnać, jak mają mówić "Ojcze nasz" i
"Zdrowaś" i opisując im w prostych słowach
dobroć Pana Boga, miłosierdzie Zbawiciela, miłość
Ducha świętego, sposobił ich do chrztu, którego im
udzielał z jak największą uroczystością.
Olbrzymią tę pracę prowadził Piotr przez lat
czterdzieści. Niepodejrzani wiarogodni świadkowie
podają liczbę ochrzczonych przez niego murzynów na 300
tysięcy. W zamian za to poświęcenie murzyni kochali go
serdecznie i okazywali mu bezwarunkowe posłuszeństwo.
Opuszczając Kartaginę, żegnali się z nim tak czule,
że świadkowie od łez wstrzymać się nie mogli.
Gdy nadchodził wielki post, św. Piotr Klawer czynił
wszystko co mógł, aby swoim kochanym murzynom w
mieście i okolicy umożliwić odbycie spowiedzi i
przystąpienie do Komunii św. Przez cały ten czas
siadywał po 15 godzin dziennie w konfesjonale. Zdarzało
się, że odnoszono go omdlałego, na pół żywego do
domu. Po Wielkanocy co dzień odprawiał misje między
murzynami w dalszych stronach. Gdy zdrowi wieczorem
wracali z pracy, witał ich i ściskał, obdarzał
obrazkami i książeczkami do nabożeństwa, a gdy
odpoczęli, modlił się z nimi, udzielał im Sakramentów
świętych, rozpatrywał spory; powróciwszy o północy
do chaty, starał się przebłagać sprawiedliwość Boga
za ich grzechy rzewną modlitwą i biczowaniem swego
ciała. Potem dopiero kładł się na spoczynek i to na
gołej podłodze. Będąc w drodze, zawsze zatapiał się
w modlitwie, w nocy klęcząc często przed ołtarzem,
stale nosił ostrą włosiennicę i pościł bardzo
surowo.
Nie był i Piotr wolny od krzyżów i utrapień.
Braciszek, który miał mu towarzyszyć na każdym kroku,
człowiek krnąbrny i uparty, nie cierpiał Piotra. Gdy
Klawerowi śpieszyło się, wynajdywał zwłoki, gdy
wracał, szydził z jego świątobliwości. Klawer
znosił wszystko cierpliwie, dziękując Bogu, że go tak
karze za grzechy. Handlarze niewolników nieraz go
znieważali, popychali, wypychali za drzwi. Piotr nie
zrażał się tym i łagodził ich gniew prośbami,
dopóki mu nie pozwolili odwiedzać niewolników.
Szarpano jego sławę, grożono mu śmiercią, ale on nie
dbał o to. Często spotwarzano go przed przełożonymi,
że psuje murzynów i że ich chrzci po dwa razy, a potem
namówiono zwierzchność zakonną, aby mu zakazała
udzielać sakramentów. Piotr mógł się łatwo
obronić, ale wolał znieść wszystko w milczeniu i
użalić się tylko przed Bogiem.
W czasie zarazy w roku 1650 Piotr chodził na miejsca
najwięcej zagrożone, dopóki sam nie zachorował. Co
dzień kazał się nosić do kościoła dla wysłuchania
Mszy świętej i słuchał pilnie spowiedzi.
Pielęgnujący go braciszek zaniedbywał go, ale on zdał
się na wolę Bożą, aż wreszcie śmierć uwolniła go
od dalszych cierpień w dzień Narodzenia Najświętszej
Maryi Panny w roku 1654.
Nauka moralna
Piotr spisał nauki swego kierownika duchownego w
książeczce, którą zawsze nosił przy sobie i
pobożnie całował. Oto niektóre z tych nauk dla
wszystkich przydatne:
Zbawienie człowieka leży w pełnieniu woli Bożej.
To powinno być jedyną myślą i dążnością naszą.
Im dokładniej będziemy wykonywać tę wolę, tym
większa będzie doskonałość nasza.
Aby pełnić świętą wolę Boga, trzeba się zrzec
własnej, wyprzeć się miłości własnej osoby i we
wszystkich myślach, słowach i czynach dbać jedynie o
chwałę Bożą.
Aby korzystać z wszystkiego, co nam się w życiu
wydarzy błogiego lub przykrego, aby postępować w
cnocie, trzeba nade wszystko trzymać na wodzy język;
mówmy mało z ludźmi, wiele z Bogiem. Gdy mówimy z
ludźmi, niech mowa nasza tchnie prawdą i niech będzie
budująca. O innych mówmy dobrze, o sobie zaś o ile
możności jak najmniej albo nic.
Posłuszeństwo jest powinnością względem każdego,
kto ma prawo rozkazywać. Dla miłości Boga bądźmy
uległymi i czyńmy, na co nas stać. Milczmy na
wszystkie łajania i zarzuty i znośmy wszystko, co nie
wykracza przeciw Bogu.
Pochwały uważajmy za ubliżenie, gdyż wiemy, jak
mało wobec Boga znaczymy. Milsze niech nam będzie
lekceważenie; kórzmy się raczej wobec nagan i zniewag,
i powiedzmy sobie, że za grzechy zasłużyliśmy na
karę stokroć większą. Pamiętajmy raczej o czterech
rzeczach ostatecznych, tj. śmierci, Sądzie ostatecznym,
piekle i Niebie i wzbudźmy tym sposobem w sobie chęć
do pracy i cierpień, pomnąc, że niezadługo zabraknie
nam czasu do nabywania zasług.
Modlitwa
Boże, który powołując niewiernych murzynów do
poznania Imienia Twojego, rozbudziłeś zarazem w sercu
błogosławionego Piotra, Wyznawcy, żarliwą miłość
ich dusz, spraw łaskawie, prosimy, za jego wstawieniem
się, abyśmy naśladując jego miłość bliźniego,
starali się pozyskać ich dusze dla Ciebie w celu
pomnożenia chwały Twojej. Przez Pana naszego Jezusa
Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.