Uczcie się ode Mnie, żem jest cichy i pokornego Serca |
(Piątek po drugiej niedzieli po
Zesłaniu Ducha św.)
(Święto to ustanowione zostało około roku Pańskiego 1765)
Dwa to już tysiące lat temu, jak tu na świecie
żył Pan Jezus z Bóstwem i człowieczeństwem swoim, z
Sercem swym bosko-człowieczym i z miłością w tym
Sercu. Ten Jezus już wonczas wszystką prawdę i
wszystkie skarby łask, których ludzie po wsze czasy do
swego zbawienia potrzebują, złożył w Kościele św.
apostołów swoich. Ale Chrystus nie starzeje się i nie
zmienia; On dziś jak wczoraj, mówi Pismo. Tak samo nie
starzeje się i nie zmienia nauka Jego, Sakramenta Jego,
łaska, - tu nie ma żadnej nowości.
W ciągu roku kościelnego mamy rozliczne
uroczystości Pańskie, w których czcimy rozmaite
tajemnice Zbawiciela. Te święta zaprowadzono nie od
razu, lecz powoli, jedno po drugim. Za dni apostołów
mało ich było. Rzecz jasna że i wówczas znano
doskonale Pana, życie Jego, Mękę i śmierć, ale
ówcześni chrześcijanie wszystką uwagę wytężali
przede wszystkim na największą i najwspanialszą
tajemnicę, na Jego śmierć krzyżową i na chwalebne
Jego zmartwychwstanie. Później zaczęli zwracać uwagę
i na inne tajemnice, jak na przykład na cudowne
powołanie pogan do żłóbka, na narodzenie Pańskie, a
czynili to pouczeni i pobudzeni od owego dobrego
nauczyciela, którego zesłał Kościołowi Pan Jezus po
Wniebowstąpieniu swoim, to jest od Ducha świętego. Jak
przewodnik w górach zwraca obcym uwagę to na ten, to na
ów piękny widok, tak i Duch święty zwracał oczy i
uwagę wiernych to na tę, to na ową tajemnicę
odkupienia, z czego czerpali nowe pociechy i coraz
gorętszą czuli w sercach miłość do Jezusa. W
mądrości i opatrzności swojej zwracał On oczy i serca
wiernego ludu na tę właśnie tajemnicę, która w owych
czasach i okolicznościach była najbardziej potrzebna i
najbardziej zbawienna.
W taki więc sposób zaprowadzone zostały w Kościele
uroczystości Pańskie: Wcielenie, Narodzenie i inne. Te
tajemnice nie były nowe, ale nowe było uczczenie ich
przez wiernych.
Tak samo miała się sprawa z nabożeństwem do
Najsłodszego Serca Jezusowego.
Pierwsi chrześcijanie wiedzieli równie dobrze jak
my, że Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i
człowiekiem, że ma Serce prawdziwie człowiecze, że to
Serce pełne jest miłości, zmiłowania, pokory i
cichości, że na krzyżu zostało włócznią otworzone
i że żyje wciąż w Niebie i w Sakramencie Ołtarza,
ale ich miłość i cześć kierowała się w pierwszych
czasach ku innym tajemnicom. Dopiero później Duch
święty zwrócił uwagę wiernych na tajemnicę Boskiego
Serca, ukazywał im to Serce coraz jaśniej i pobudzał
ich, by mu się z weselem bliżej przypatrywali i tak
zapalali się do jego czci i miłości.
Spośród wszystkich tajemnic Pana naszego Jezusa
nasamprzód obchodzono uroczyście największy akt
miłości Jego, krwawą śmierć na krzyżu. Ten akt
miłości chwalą, wysławiają, uwielbiają listy
apostolskie na rozlicznych miejscach i w najgorętszych
słowach. Czczono go w codziennym niekrwawym Jego
ponawianiu, w ofierze Mszy świętej, jak kazał sam
Zbawiciel na ostatniej wieczerzy słowami: To czyńcie na Moją
pamiątkę. Rozkazanie to po
Wniebowstąpieniu Pańskim spełniano jak najwierniej. Dzieje Apostolskie
opowiadają wyraźnie, że pierwsi chrześcijanie
codziennie brali udział w ofierze Mszy św. i w Komunii,
czego przyczynę podaje święty Paweł apostoł: Ilekroć będziecie ten chleb
jedli i kielich pili, śmierć Pańską będziecie
opowiadali, aż przyjdzie
(1 Kor. 11,26).
Tak więc Msza święta i Komunia była najpierwszym
nabożeństwem na uczczenie największego dzieła
miłości Chrystusowej.
W najściślejszym związku z tym stało nabożeństwo
do miejsca świętego, gdzie się spełniła krwawa
ofiara Jezusowa. Pierwsi chrześcijanie często i licznie
schodzili się na Górze Kalwaryjskiej, gdzie się
dokonało wielkie dzieło miłości odkupienia rodzaju
ludzkiego. Działo się to tak jawnie, że poganie srodze
się o to gniewali, aż wreszcie cesarz Hadrian w roku
130 kazał miejsce ukrzyżowania i grób Pana Jezusa
zasypać ziemią, wybrukować kamieniami i postawić tam
świątynię z obrazem bogini wszeteczeństwa.
Chociaż chrześcijanie odtąd tych miejsc świętych
nie mogli nawiedzać, nie przestawali odprawiać
pielgrzymek do świętego miasta i ze wszystkich części
świata przybywały tłumy ludu do Jerozolimy.
Gdy w roku 313 cesarz Konstantyn Wielki jawnie
stanął po stronie chrześcijaństwa, matka jego,
święta Helena, udała się do Jerozolimy, oczyściła
Górę Kalwaryjską z plugastwa pogańskiego i znalazła
krzyż święty wraz z gwoździami i tabliczkę z
napisem. Ten święty znak przywodził na pamięć
ofiarę krzyżową, więc stał się przedmiotem
głębokiej czci. Tak powstało nabożeństwo
do krzyża świętego, w którym obchodzono
uroczyście najprzedniejsze dobrodziejstwo miłości
Chrystusowej.
Widok ukrzyżowanego Jezusa ściągał uwagę
nabożnych przede wszystkim na pięć ran
najświętszych. Rany te są jakoby wyrazem straszliwych
mąk i śmierci krzyżowej, świętymi bliznami, które
Pan Jezus i na uwielbionym ciele swoim chciał zachować.
W pismach świętych Ojców Kościoła znajduje się
wiele miejsc, które te rany najświętsze wysławiają i
wiernych do osobliwego ich uczczenia wzywają. Tak
powstało nabożeństwo do Pięciu
Ran Najświętszych.
Nie uszło uwagi nabożnych ich czcicieli, że
Ewangelia święta w sposób szczególniejszy i
uderzający wspomina o powstaniu rany
boku Pańskiego, który żołnierz
włócznią otworzył. Ranę tę otrzymał Zbawiciel po
śmierci, jako ostatnią zniewagę najświętszego ciała
swojego. Z tej rany wypłynęła krew i woda, co Jan
święty z takim naciskiem podkreśla, że musiano w tym
domyślać się czegoś nadzwyczajnego, prawie cudownego.
Nauczyciele Kościoła widzieli w tym głębokie
tajemnice. Według ich rozumienia krew,
która wypłynęła z boku Pańskiego, jest naszym
przejednaniem, woda
zaś oczyszczeniem naszym i uświęceniem; obie razem
wyobrażają Sakramenty Kościoła, głównie zaś
chrzest i Najświętszy Sakrament Ołtarza. Otwarcie boku
ukrzyżowanego Zbawiciela, drugiego Adama, jest według
nich spełnieniem figury stworzenia Ewy. Z boku nowego
Adama, naszego ojca duchownego, utworzona została
prawdziwa Ewa, duchowna matka żyjących, oblubienica
Chrystusa. Rana boku jest według tych świętych
Doktorów bramą żywota,
której figurą były drzwi w arce Noego, przez które
musiało wchodzić wszystko, co nie miało zginąć w
falach potopu. W uczczeniu tych wszystkich tajemnic
zamykało się nabożeństwo do rany
boku Jezusowego.
Gdy to nabożeństwo mocno się zakorzeniło i
rozszerzyło po świecie, jeden już tylko krok
pozostawał do osobnego nabożeństwa
do Najsłodszego Serca Jezusowego.
Dokładniejsze rozważanie wszystkich okoliczności,
które wspomina święty Jan Ewangelista, musiało
koniecznie naprowadzić na domysł, że owo uderzenie
włócznią dosięgło samego Serca Jezusowego i musiało
je otworzyć.
Żołnierz, który je zadał, chciał stanowczo
sprowadzić śmierć, gdyby w ciele Jezusowym pozostało
jeszcze trochę życia, więc uderzenie było silne i
gwałtowne. Według najstarszych podań uderzenie to
szło od prawej do lewej, strony piersi, a rana była tak
wielka, że apostoł Tomasz mógł w nią włożyć
rękę.
Te i inne rozważywszy powody, wierni doszli do tego
przekonania, że nie tylko sam bok, lecz i Serce Jezusowe
zostało włócznią zranione, co też i Kościół w
uroczystość Serca Jezusowego wyraźnie wypowiada. Jest
rzeczą całkiem naturalną, że rozważanie rany boku
przeniosło się na ranę Serca, i że poznano, że
tajemnice, które się objawiły w otworzeniu boku, tym
wyraźniej przedstawiają się w otworzeniu i zranieniu
Serca. Tą drogą przyszło do nabożeństwa, do
uczczenia zranionego Serca Jezusowego, stało się to
atoli dopiero na początku drugiego tysiąclecia, w
ciągu którego również dawniejsze nabożeństwo do
krzyża świętego i do innych narzędzi Pańskich, jako
też do Pięciu Ran Jezusowych, coraz więcej się
szerzyło i coraz bardziej zakorzeniało w sercach
wiernych.
Nabożne rozważanie Serca Jezusowego, które się
dało zranić z miłości ku ludziom, do głębszych
jeszcze prowadziło rozmyślań. Jak u wszystkich ludzi,
tak i u Boga-Człowieka Serce cielesne było tą
częścią najświętszego Ciała, której skutkiem
ścisłego zjednoczenia się duszy i ciała wszystkie
uczucia i cierpienia duszy udzielały się w sposób
osobliwie dotkliwy. Bojaźń, tęsknota, smutek, które
dusza Jezusowa odczuwała w ogrójcu i w czasie całej
Męki aż do ostatecznego opuszczenia, odczuwało i Serce
Jezusowe w sposób nader bolesny. Uderzenie włóczni po
śmierci Chrystusa Pana chociaż zraniło Jego Serce, nie
przyczyniło Mu nowych boleści; ale owe cierpienia duszy
były także cierpieniami Serca Jezusowego.
Od rozważania rany nieżywego Serca łatwo było
przejść do nabożnego rozważania boleści, jakich
doznawało żywe Serce Jezusowe skutkiem cierpień duszy,
to zaś wiodło do rozważania i do czci gorzkich
boleści Serca Jezusowego, oraz do rozważania innych
uczuć, jako to miłości, współczucia, zmiłowania,
ukrytych w Sercu Jezusowym, które Duch święty z
biegiem czasu wiernym objawiał i do uczczenia ich
pobudzał.
Tak oto z nabożeństwa do śmierci krzyżowej
wyłoniło się nabożeństwo do Boskiego Serca, w
którym czcimy i uwielbiamy z głęboką wiarą zranione
cielesne Serce Jezusowe jako wyobrażenie wewnętrznych
Jego boleści dusznych, jako też miłości Jego i
płynących z niej cnót.
W dniu 21 lipca roku 1899 wydała święta Kongregacja
obrzędów; przez swego prefekta ks. kardynała Mazzelę
bardzo ważne pismo, mające na celu coraz większe
szerzenie nabożeństwa do Najsłodszego Serca
Jezusowego, bo w nabożeństwie tym widzi Kościół
święty skuteczne lekarstwo na obecną obojętność i
oziębłość wiernych względem religii Chrystusowej.
Pismo to tak opiewa:
"Jeśli było zawsze dla mnie nader miłą
rzeczą donoszenie z mego urzędu pasterzom Kościoła o
tym wszystkim, co jego Najwyższy Pasterz polecił podać
do wiadomości, to teraz o wiele przyjemniej przychodzi
mi uwiadomić wszystkich pasterzy, że Ojciec święty
Leon XIII doznał bardzo wielkiej radości z powodu
ogłoszenia ostatniej encykliki, w której zachęcał
ród ludzki do poświęcenia się Najsłodszemu Sercu
Jezusa Chrystusa. W rzeczy samej dowiedział się, że
list ten z wielką zgodą przyjęli pasterze i wierni, i
że z wielkim pośpiechem uczynili mu wszędzie zadość.
Ojciec święty, chcąc przyświecać wszystkim
własnym przykładem, sam w pałacu watykańskim w
kaplicy paulińskiej po uprzednim pobożnym przygotowaniu
poświęcił i ofiarował cały świat Boskiemu Sercu
Jezusa. Za jego przykładem lud rzymski zgromadził się
bardzo licznie w patriarchalnych i mniejszych bazylikach,
w kościołach parafialnych i po wszystkich innych
kościołach, aby ponowić uroczystą formułę
poświęcenia się i niejako wzmocnić ją jednym
głosem.
Następnie nadeszły listy z wszystkich stron i dotąd
codziennie nadchodzą, donosząc, że ten sam obrzęd
poświęcenia się z równą pobożnością odbył się w
wszystkich kościołach nie tylko Włoch i Europy, ale
także w najodleglejszych stronach. Z powodu zaś tej
zgody wszystkiego ludu katolickiego czyniącego zadość
życzeniu i rozkazowi Najwyższego Ojca wspólnego,
należy się pochwała pasterzom, którzy w tym byli dla
swych trzód doradcami i przewodnikami.
Ojciec św. przypomniał w swej encyklice, że ufa, a
my mamy nadzieję razem z nim, że z tego zaofiarowania
się uroczystego spłyną obfite i nader miłe owoce nie
tylko na wszystkich chrześcijan z osobna, ale na całą
rodzinę chrześcijańską, owszem na wszystek ród
ludzki. Wszyscy w rzeczy samej są do głębi przekonani
o wielkiej potrzebie wzbudzenia żywszej wiary obecnie
tak bardzo słabej, rozżarzenia prawdziwej miłości,
aby można postawić groblę przeciw rozhukanym
namiętnościom i znaleźć lekarstwo na coraz bardziej
psujące się obyczaje. Winni się tedy wszyscy
najbardziej troszczyć o to, aby rodzaj ludzki poddał
się słodkiemu panowaniu Chrystusa i by Jego królewskie
prawo, zlecone Mu od Boga nad wszystkimi ludźmi, było
także przez świeckie władze uznane i szanowane, by
Kościół Chrystusowy, który jest Jego Królestwem,
coraz więcej się rozszerzał i mógł się cieszyć
ową wolnością i pokojem, które mu są potrzebne dla
coraz to nowych triumfów. Nareszcie wszyscy winni
dążyć do tego, aby nieprzeliczone i bardzo ciężkie
krzywdy, jakie na całym świecie niewdzięczni ludzie
bez ustanku Majestatowi Bożemu zadają, zostały
wynagrodzone przez dobre uczynki. Ażeby jednak powzięta
nadzieja pozyskiwała coraz to nowe siły i dobre
nasienie kiełkowało obficie i wydawało bujniejszy
plon, do tego potrzeba, aby nabożeństwo do
Najsłodszego Serca Jezusowego utrwaliło się i coraz
bardziej się krzewiło.
Dlatego Ojciec święty, czyniąc mię tłumaczem swej
woli, wzywa wszystkich pasterzy całego świata
katolickiego, aby trwając ochoczo w dziele, obmyślili i
postanowili to wszystko, co według warunków czasu i
miejsca najlepiej przyczyni się do osiągnięcia
upragnionego celu.
Ojciec święty poleca następnie jak najgoręcej
przyjęty już w wielu kościołach zwyczaj ofiarowania
przez cały miesiąc czerwiec szczególniejszego hołdu
pobożności dla Boskiego Serca. Aby to czyniono z
większym zapałem, otwierając skarby Kościoła
świętego, udziela wiernym 300 dni odpustu, który mogą
pozyskać tyle razy, ile razy biorą udział w tych
ćwiczeniach pobożnych, i odpust zupełny dla tych, co
przynajmniej 10 razy brali w nich udział w ciągu
miesiąca czerwca.
Poza tym Ojciec św. żywo pragnie, ażeby praktyka
tak wielce polecana i wykonywana już w bardzo wielu
miejscach, a zasadzająca się na złożeniu w pierwszy
piątek każdego miesiąca hołdu dla uczczenia
Najświętszego Serca, szerzyła się coraz bardziej z
odmówieniem publicznie litanii niedawno przezeń
zatwierdzonej, i z ponowieniem formy poświęcającej,
którą przedłożył. Jeśli ta praktyka utrwali się
między ludem chrześcijańskim i przejdzie w zwyczaj,
stanie się mocnym zatwierdzeniem boskiego i
królewskiego prawa, które Chrystus Pan otrzymał od
Ojca nad rodzajem ludzkim, który sobie pozyskał
wylaniem krwi własnej. Przez to uczczenie przebłagany,
tak bogaty w miłosierdziu i nadzwyczaj skory do
dobrodziejstw, przebaczy winy i przyjmie ich nie tylko
jako wiernych poddanych, ale jako przyjaciół i dzieci
najmilsze.
Pragnie nadto gorąco Ojciec św., ażeby
nabożeństwu temu poświęcali się młodzieńcy, a
osobliwie ci, którzy oddają się naukom. Jeśli każdy
pobożny hołd złożony przez wiernych jest miły dla
Zbawiciela, to najbardziej hołd, jaki Mu składają
serca młodzieży. I nie można wypowiedzieć słowami,
jak wielce to pomaga samemu wiekowi młodości. Pilne
bowiem rozmyślanie o Boskim Sercu i głębokie poznanie
jego cnót i niewysłowiona jego miłość, muszą
ugasić palące namiętności i dodać chęci do szukania
cnoty.
Ojciec święty bynajmniej nie narzuca tych pobożnych
ćwiczeń, ale wszystko pozostawia roztropności i
przezorności biskupów, w których gorliwość i dobrą
wolę z ufnością wierzy, tego jedynie pragnąc, ażeby
między ludem chrześcijańskim nabożeństwo do
Najświętszego Serca Jezusowego bez ustanku kwitło i
nowych sił nabierało".
Nauka moralna
Nabożeństwo w ciągu oktawy Bożego Ciała jest
wielkiej wagi, gdyż ma na celu wynagrodzenie wszystkich
krzywd, jakie Pan Jezus ponosił i ponosi codziennie w
Najświętszym Sakramencie od niewdzięcznego ludu. Jezus
Chrystus, Syn Ojca przedwiecznego, równy Ojcu i Duchowi
świętemu, ukochał człowieka, który jest tylko
prochem i popiołem. Chociaż cały ród ludzki stał
się nieprzyjacielem Boga, ukochał go jednak Syn Boży,
aż do poświęcenia swego życia za jego zbawienie.
Ukochał go miłością nieskończoną, bo miłością
Boską, a na dowód swej miłości, pragnąc zawsze
pozostawać z ludźmi ukrył się w Najświętszym
Sakramencie. Czyż za to nie powinien Jezus Chrystus
doznawać od ludzi wdzięczności i dziękczynienia? Ale
jakże mało jest serc wdzięcznych! Jezus za miłość
swą odbiera zniewagi i świętokradztwa! Jakaż to
boleść dla Jego Boskiego Serca! Duszo, tak przez Boga
ukochana, czyż i ty chcesz być niewdzięczną i
spoglądać obojętnie na obelgi, wyrządzone Bogu? Czy
nie zalejesz się łzami, że Bóg Twój tak bardzo
obrażony? nie dołożysz wszelkiego starania, aby te
zniewagi Jego Majestatu były wynagrodzone? Czy się z
duszami niewinnymi nie oddasz Bogu na dobrowolną ofiarę
współcierpienia z Chrystusem? Czy chcesz zostawić
Zbawiciela swego, aby sam cierpiał? Wszakże On pragnie
pociechy, współczucia, sam żali się: "I
czekałem, kto by się społem smucił, a nie było, i
kto by pocieszył, a nie znalazłem" (Ps. 68,21).
Modlitwa
Przyoblecz nas, Panie, Jezu Chryste, cnotami Twojego
Przenajświętszego Serca i zapal nas Jego uczuciami;
abyśmy i obrazowi dobroci Twojej podobnymi się stali, i
zbawienia Twojego być uczestnikami sobie zasłużyli.
Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.