Chwalebną zaiste i uznania godną jest łagodność,
gdy ją widzimy w dziecku, w wyrobniku, czy w
służebnej, ale o wiele chwalebniejszą jest, gdy ją
widzimy na najwyższym szczeblu godności ziemskiej, u
książąt i królów. Takim monarchą, jednoczącym w
sobie łagodność z potęgą królewską, był święty
Edward (żył około roku Pańskiego 1066), syn Etelreda II, króla angielskiego, i Emmy,
księżniczki normandzkiej. Ponieważ król duński Kanut
pozbawił jego ojca życia i korony, Edward będąc
jeszcze dzieckiem musiał uchodzić do Normandii.
Anglikom, srogo uciskanym przez Duńczyków, jedna
tylko pozostawała pociecha: cnotliwy i zacny syn ich
dawniejszego władcy. Gdy przeto berło zawakowało,
włożyli jednomyślnie koronę na skronie Edwarda w
dzień wielkanocny roku 1042. Nowy król postanowił
rządzić według zasady: "Dobrobyt kraju zależy
przede wszystkim od stanu moralności i wiary poddanych,
a najprostszym sposobem uszczęśliwienia ludu jest
troskliwość o kościół, nabożeństwo i ugruntowanie
bojaźni Bożej". Gotów raczej opuścić kraj,
aniżeli przelać krew choćby jednego tylko człowieka,
rządził tak, że historia pisze o nim: "Z jego
przybyciem stała się ziemia urodzajniejszą, powietrze
zdrowszym, morze spokojniejszym". Łaskawy dla
wszystkich, litościwy dla uciśnionych, szczodrobliwy
dla ubogich, żył jak najskromniej, a dochodów swoich
używał na zagojenie ran zadanych przez wojnę,
budowanie kościołów, zakładanie szkół, klasztorów
i dobroczynnych zakładów. Niektóre ustawy nadane
przezeń ludowi są jeszcze dzisiaj prawomocne i dają
chlubne świadectwo jego mądrości i łagodności.
Wskutek próśb i nalegań szlachty i ludu pojął Edward
(który już w wieku młodzieńczym ślubował dozgonną
czystość, ale taił się z tym przed wszystkimi),
pobożną i zacną hrabinę Edytę za żonę, i skłonił
ją do tego, że i ona przyrzekła dochować dziewictwa.
Nie płacono podówczas jeszcze podatków stałych,
ściągano je tylko w czasach wojennych i w nagłej
potrzebie. Ponieważ magnaci znali nieograniczoną
szczodrobliwość króla i myśleli, że kasa jego się
wyczerpała, opodatkowali bez jego wiedzy poddanych
dość wysoko i złożyli w jego ręce zebrane
pieniądze, aby nimi rozporządzał według upodobania.
Edward uznał dobre chęci ludu angielskiego, ale
wszystkim czynszownikom wrócił złożoną przez nich
kwotę. Jeszcze dobitniejszy dowód jego dobroci i pokory
daje nam następujący wypadek: Ubogi Irlandczyk,
sparaliżowany na obie nogi, przywlókł się na miejsce,
obok którego przejeżdżał król, i zaczął wołać:
"Najjaśniejszy Panie, nieraz już w pobliskim
kościele błagałem świętego Piotra o zdrowie i
odbierałem odpowiedź, że wtedy je dopiero odzyskam,
gdy mnie sam król na barkach do kościoła
zaniesie". Zsiadłszy z konia, przystąpił Edward
do kaleki i wziął go na ramiona. Jedni z dworzan
śmiali się potajemnie, drudzy żartowali z
łatwowierności Edwarda, inni mówili z przekąsem, że
lekceważy swoją godność, król jednak nie zważając
na nic, zaniósł chorego do kościoła, gdzie kaleka
natychmiast odzyskał zdrowie.
Szczególną cześć okazywał Edward świętemu
Janowi, który był wzorem czystości i miłości
bliźniego. Proszącym w imię świętego Jana nigdy nie
odmawiał. Pewnego razu sam święty Jan w postaci
żebraka prosił go o jałmużnę. Edward nie miał nic
przy sobie i darował mu sygnet z palca. Święty
zwrócił mu niezadługo ofiarowany klejnot i
przepowiedział mu bliski dzień zgonu. Tak się też
stało. Zachorowawszy, przyjął król z wielką czcią
ostatnie sakramenta, polecił drogą małżonkę opiece
magnatów, którzy pogrążeni w smutku otaczali jego
łoże, i oświadczywszy, że ściśle dochował
czystości, zawarł powieki dnia 5 stycznia roku 1066 w
sześćdziesiątym czwartym roku życia. Nigdy może
przedtem tak rzewnie nie opłakiwali poddani straty swego
księcia, jak Anglicy śmierć Edwarda. Nad jego grobem w
wybudowanym przezeń kościele westminsterskim działy
się liczne cuda. Papież Aleksander III ogłosił go
Świętym w roku 1161, a sejm narodowy zebrany w
Oksfordzie nakazał w roku 1220, aby pamiątkę jego
obchodzono rok rocznie w całej Anglii dnia 13
października jako uroczyste święto.
Nauka moralna
Łagodność, jakiej wzór widzimy w świętym
Edwardzie, nie jest jedynie naturalnym usposobieniem
duszy. Można ją w sobie wyrobić siłą woli i za
pomocą łaski Bożej, a błogim jej skutkiem jest
wewnętrzny spokój i miłość wszystkich, z którymi
pozostajemy w jakiejkolwiek styczności. Można sobie tę
cnotę przyswoić dwojakim sposobem.
1) Zwalczajmy troskliwie w sobie wszystkie popędy,
skłonności i przywary, które tamują wzrost
łagodności i niweczą jej zaród w sercu. Jednym z
takich popędów jest chęć przypodobania się
wszystkim, z którymi przestajemy, i zyskania sobie na
wszelki sposób wziętości i szacunku. Iluż to z nas
dąży do tego celu drogą jak najniewłaściwszą! Iluż
to lubi się przechwalać, mówić o swych zasługach i
pracach, chlubić się swą nauką, aby swoją osobę
postawić w jak najkorzystniejszym świetle! Próżne
jednak ich wysiłki, daremne zabiegi! Nigdy na tej drodze
nie dojdą do celu, gdyż tych, o których pochwałę i
szacunek najwięcej im chodzi, zrażają i odstręczają
swym gadulstwem i przechwałkami, a ponieważ sumienie
wyrzuca im nieuczciwość, tracą spokój duszy i stają
się drażliwymi i zrzędnymi, podobni do spekulanta,
który się zawiódł w swych rachubach. Niejeden wpada w
ten błąd ze wstrętu do milczenia i samotności, bo nie
umie i nie chce trzymać języka za zębami, a rzucając
się w odmęt świata, ułatwia nienawiści, zazdrości i
nieżyczliwości przystęp do swego serca, w którym
zakorzenić się powinna przede wszystkim miłość Boga,
bliźniego i spraw niebieskich. Innych martwią i korcą
wady usposobienia i ciała, niezadowolenie z obranego
stanu, myśli o zmianie zawodu, a że sądzą, iż
ludzkość się na nich nie poznaje, czują się jakby
pokrzywdzonymi i tracą spokój i swobodę ducha.
Skądże się ma u takich znaleźć łagodność?
2) Starajmy się nasamprzód być łagodnymi w
ciaśniejszym kole rodziny, domowników i bliższych
znajomych. Święty Franciszek Salezy, ten baranek
cierpliwości i łagodności, pisał do pewnej pani:
"Proś co dzień Boga o dar tej łagodności, jakiej
On żąda od dusz wiernie Mu służących, szczerze
postanów ćwiczyć się w tej cnocie wobec osób,
względem których masz pewne zobowiązania. Przywyknij
panować nad sobą i przypominaj to sobie po sto razy na
dzień, i czyń z tego pohamowania siebie samej ofiarę
Bogu. Oddaj duszę pod rozkazy Boga, ćwicz ją w
łagodności, stłumiaj jej namiętne porywy, a będziesz
szczęśliwa; wtedy bowiem Bóg zamieszka w Twym sercu i
ukoi jego niepokój. Gdyby ci się jednak zdarzyć
miało, że się zapomnisz, nie trać ducha, lecz
natychmiast upamiętaj się i uspokój, tak, jakbyś
nigdy nie straciła równowagi. Krótkie to nasze życie
jest tylko przedsionkiem żywota wiecznego. Dobrze go
użyjesz, jeśli łagodnie postępować będziesz z tymi,
z którymi się stykasz".
Modlitwa
Boże, któryś świętego króla, Wyznawcę Twojego,
chwałą wiekuistą ukoronować raczył, daj nam
łaskawie, prosimy, tak go uczcić na ziemi, abyśmy z
nim panować mogli w Niebie. Przez Pana naszego Jezusa
Chrystusa, który z Bogiem Ojcem i Duchem świętym żyje
i króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki
wieków. Amen.
Św. Edward, król
Urodzony dla świata 1002 roku
Urodzony dla nieba 5.01.1066 roku
Kanonizowany 1161 roku
Wspomnienie 13 października
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.