Czcigodni kapłani i siostry, drodzy
goście!
Wybór tematu niniejszego wykładu został
podyktowany nie tylko mijającą właśnie pięćdziesiątą rocznicą śmierci wielkiego papieża
Piusa XII, ostatniego papieża, którego możemy uważać za naprawdę ortodoksyjnego
katolickiego papieża, ale także dlatego, że chciałbym również powiedzieć o
papiestwie w ogólności, a w szczególności o tym, jakie powinno być dzisiaj nasze
stanowisko – jako tradycyjnych katolików – wobec papiestwa.
Zacznijmy od wytłumaczenia właściwej
katolickiej postawy wobec papiestwa. O.
Mateo, kapłan z Ameryki Południowej, który całe swoje życie poświęcił na propagowanie kultu do Najświętszego Serca Jezusowego, a
szczególnie Intronizacji Najświętszego Serca Jezusa w rodzinie – przejawiał
wielką miłość dla papiestwa. Tak mówił o audiencji, jakiej udzielił mu Papież:
"Dostąpiłem zaszczytu
spotkania z Papieżem, w czasie którego Jego Świętobliwość odniósł się do jednej
z moich uwag. Powiedziałem: «Ojcze Święty, zawsze wzywam do modlitw w intencji
Papieża, jako że w jednej i tej samej miłości łączę osobę Wiekuistego Króla i
Jego Wikariusza. Częstokroć w kazaniach głoszę oddanie papieżowi, którego
uważam za pewien rodzaj zastępczej Eucharystii». Jego Świątobliwość nagle mi
przerwał i powiedział: «Och, dobrze czynisz mój synu i masz całkowitą słuszność
stwierdzając, że papież jest niczym zastępcza Eucharystia. Niestety piękno i
konieczność oddania papieżowi nie zawsze są rozumiane. Ty, mój synu, wszędzie,
gdziekolwiek będziesz głosił Króla Miłości, rozpowszechniaj to przywiązanie»"
(Jesus King of Love [Jezus Król Miłości], str. 244).
A oto inny cytat, tym razem z książki
zatytułowanej Forty Dreams of St. John Bosco [Sny i wizje św. Jana Bosko
apostoła młodzieży] (s. 129):
"A oto, jaka była postawa don Bosko.
Był on naprawdę żarliwy w swej miłości do Ojca Świętego, zarówno w słowie, jak i
w czynie; zwykł był mówić, że mógłby całować każdą stronę historii Kościoła
napisanej przez Salzano ponieważ ten włoski historyk jasno wyrażał w niej swą
miłość do papieży. Swoim klerykom podał praktyczną
regułę oceniania wartości książki: Jeżeli autor byłby w jakiś sposób
nieprzychylny papieżowi – nie czytajcie jej. Kronika Bonetti'ego zawiera
następujący wpis pod datą 1862: Gdy don Bosko zaczyna opowiadać o papieżach,
może to robić bez końca. Zawsze znajduje dla nich
nowe wyrazy pochwały i mówi tak ujmująco, że rozpala tym swoich słuchaczy.
Niezrównany jest, gdy porusza dwa tematy: cnotę czystości i papiestwo. Oczarowuje
i wprowadza w zdumienie każdego. By się o tym przekonać, wystarczy tylko
przeczytać jego prace, zwłaszcza żywoty papieży, które uważamy za lekturę obowiązkową
dla każdego, którego Opatrzność wybrała do napisania biografii tego wiernego sługi
Bożego".
Książka ta pięknie ukazuje miłość św. Jana
Bosko do papiestwa i do prawdziwych papieży. Jest to duch, którego my jako tradycyjni katolicy posiadamy. Można by
powiedzieć, że wchłonęliśmy go przy naszym Chrzcie i przyswajaliśmy go sobie w
trakcie całego naszego katolickiego wychowania, przez Msze, w jakich
uczestniczyliśmy, Komunie Święte, które przyjęliśmy, duchowe książki, jakie
przeczytaliśmy. To jest właśnie katolicki zmysł lojalności i miłości do
papiestwa.
Smutne jest, że wielu naszych przeciwników nie rozumie
naszego stanowiska wobec papiestwa. Uważają oni, że sedewakantystą jest ten, kto musiał jakoś chwilowo
zapomnieć katolicką naukę o papiestwie, ażeby dokonać intelektualnej decyzji
odrzucenia tego, co ogólnie określam mianem współcześni "papieże" Vaticanum
II. Nie ma nic bardziej odległego od prawdy. Jak to ujął jeden kapłan, to
nie pomimo naszej wiary w papiestwo odrzucamy promotorów nowej religii, lecz
właśnie z powodu naszej wiary w papiestwo musimy odrzucić tych, którzy
odrzucili dzieło wszystkich wcześniejszych papieży.
Przypominam sobie, jak na jednym z moich wykładów padło
pytanie dotyczące tego tematu, a bardzo dobrze odpowiedział na nie pewien
człowiek, w taki oto sposób: "No cóż, kwestię tę
postrzegam tak, że jeżeli przyjmuję i stosuję się do nauk Jana Pawła II, to
automatycznie odrzucam 262 papieży, poczynając od św. Piotra, a kończąc na papieżu
Piusie XII. Lecz jeżeli uznaję tych 262 papieży, to automatycznie odrzucam tych
modernistów, którzy podkopali i odrzucili to, czego tamci papieże nauczali i czego
byli wyrazicielami".
Powinniśmy zatem rozumieć tę postawę
świętych oraz prawdziwych katolików, gdyż powinna być ona naszą postawą. Szatan wie o tym. Wie, że jako katolicy żywimy wielką
miłość oraz szacunek, i – jak powiedziałby to o. Mateo – odczuwamy głębokie
oddanie papiestwu. Oto dlaczego diabeł usiłował
przejąć kontrolę nad papiestwem. Jak wyraził to pewien prominentny mason:
"Musimy mieć naszego człowieka na tronie Piotrowym". Mówi się, że za
czasów papieża Piusa IX, diabeł natchnął swoich sługusów, masonów i innych, by
spróbowali od zewnątrz zniszczyć katolicki Kościół. W biały dzień zamordowano
premiera rządu papieża Piusa IX. Państwo Kościelne zostało zlikwidowane. Papiestwu
i Kościołowi katolickiemu wytoczono otwartą wojnę – ale diabeł poniósł klęskę,
tak jak zawsze przegrywa i zawsze będzie pokonywany. Właśnie wówczas miał
miejsce Sobór Watykański, zdefiniowany został dogmat o nieomylności papieskiej
i wydawało się, że Wiara zaczęła się coraz bardziej odradzać. Wtedy to masoni
zmienili swą taktykę i zaczęli podejmować wysiłki, by przeniknąć i zniszczyć
Kościół od wewnątrz. I tak też przez ostatnie około 150 lat nie ustają skoordynowane
wysiłki zmierzające do tego, by moderniści i liberałowie przejęli stanowiska
władzy.
Co ciekawe, papież Pius XII zdawał sobie sprawę z sytuacji Kościoła,
choć z pozoru Kościół katolicki w latach pięćdziesiątych stanowił wspaniałą
strukturę. Nie mówię tu o materialnych budowlach, chociaż i ich było pod
dostatkiem. Cały nasz kraj pełen był wspaniałych budynków, takich jak
ten, w którym się znajdujemy – klasztorów, szkół i seminariów dzisiaj
opustoszałych, które to powstały z datków wiernych. Co
więcej, konwertyci tłumnie napływali do Kościoła, który zdawał się być silnym i
kwitnącym. Lecz papież Pius XII wiedział, że drążył go od wewnątrz straszliwy
rak i że wielu kapłanów i biskupów było skażonych modernizmem. Na krótko przed śmiercią zwierzył się kardynałowi:
"Po mnie nadejdzie potop". Cóż za niesamowita przenikliwość!
Prześledźmy zatem biografię tego wielkiego
człowieka, jego osiągnięcia i parę doniosłych wydarzeń z jego życia, a
następnie powróćmy do katolickiej koncepcji Papiestwa. Eugenio Pacelli – przyszły papież Pius XII – urodził
się 2 marca 1876 roku. Mając 23 lata został wyświęcony na kapłana w niedzielę
wielkanocną 1899 roku, posiadając już wówczas stopień naukowy z teologii, jak i z
prawa kanonicznego oraz cywilnego. Już jako młody
kapłan działał w służbie dyplomatycznej ówczesnych papieży, najpierw papieża
Leona XIII, a następnie papieża Piusa X. Został konsekrowany na biskupa przez
papieża Benedykta XV w Kaplicy Sykstyńskiej 13 maja 1917 roku – tego samego
dnia, gdy Matka Boska pierwszy raz ukazała się dzieciom w Fatimie. (Ciekawe
jest również, że jego ciało spoczęło w krypcie Bazyliki Św. Piotra 13
października 1958 roku).
Po konsekracji, biskupa Pacelliego wysłano do Bawarii
jako nuncjusza papieskiego. Według biografów, Niemcy szybko zaczęli go darzyć
większym uczuciem niż własnych biskupów i kardynałów.
Jako że przebywał on w Niemczech w czasie dojścia do władzy partii
nazistowskiej, zachowała się relacja z zajścia, kiedy to jego rezydencja była
szturmowana przez wzburzony tłum. Pewien młody
człowiek wyciągnął pistolet i wycelował w niego. Niezrażony sytuacją biskup Pacelli
zdołał przekrzyczeć tłum, na co młodzieniec rzucił w niego bronią, uderzając go w
klatkę piersiową.
Ostatecznie został wezwany z powrotem do Rzymu i
mianowany kardynałem 16 grudnia 1929 roku przez papieża Piusa XI, który uczynił
go swoim sekretarzem stanu. Piastował to stanowisko
aż do śmierci papieża Piusa XI w 1939 roku, kiedy to został wybrany na papieża.
Kardynał Pacelli był najwyższym dostojnikiem kościelnym,
jaki odwiedził Stany Zjednoczone. Podczas swej wizyty, która miała miejsce w
1936 roku, podróżował po całym kraju. Przypominam
sobie wspomnienia sędziwego kapłana, ks. Ferdinanda Falque – którym
opiekowaliśmy się tu w Mount St. Michael w ostatnich latach jego życia – o tym,
jak opowiadał kardynałowi Pacelli o trudnościach związanych z zachowaniem postu
eucharystycznego przez kapłanów naszego kraju. Czuł
się on osobiście odpowiedzialny – przynajmniej do pewnego stopnia – aby
przekazać przyszłemu papieżowi Piusowi XII pomysł, że istnieje potrzeba zmiany
postu. Ówczesny Sekretarz Stanu – kardynał
Pacelli spotkał się z biskupami i kapłanami, którzy wyjaśnili mu trudności,
jakich musi doświadczać kapłan powstrzymujący się zarówno od wody, jak i posiłku,
poszcząc od północy w niedziele, kiedy to odprawiał trzy Msze, głosił trzy
kazania, udzielał komunii i musiał jeszcze czasem podróżować przy skwarnej
pogodzie. Pamiętam, jak ks. Clement Kubesh
mówił mi, że w niedziele po Mszy mógłby wypić galon wody. "Galon wody? przesadzasz" – nie mogłem uwierzyć.
Na co on bardzo poważnie odpowiadał: "Nie przesadzam, mógłbym wypić galon
wody". Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo było to uciążliwe. Papież Pius
XII z pewnością odczuwał szczególną miłość do tego kraju, co miało się później
uzewnętrznić.
Eugenio Pacelli został wybrany na papieża 2 marca 1939
roku, w swoje 63 urodziny, a umarł 19 i pół roku później. Jego pontyfikat był zatem dość długi i zdołał podczas
niego wykonać ogromną pracę. Napisał 41 encyklik, więcej niż napisali przez 50
lat razem wszyscy jego poprzednicy. Niektóre z nich – trzeba przyznać – były
krótkie, ale inne obszerne i pełne przypisów. Poruszał w nich takie tematy, jak:
Mistyczne Ciało Chrystusa, Święta Liturgia, muzyka kościelna i Niepokalane
Dziewictwo Maryi. Jedna z jego najwspanialszych encyklik poświęcona
nabożeństwu do Najświętszego Serca Jezusa Haurietis Aquas jest całkiem
obszerna i zawiera setkę przypisów.
Papież Pius XII napisał i wygłosił również
wiele przemówień, które później opublikowano. Mam książkę będącą zbiorem przemówień do nowożeńców, których otaczał szczególną
troską. Podczas swojego pontyfikatu wygłosił niemal tysiąc przemówień poruszających
niemal każdy temat, począwszy od fizyki jądrowej, poprzez medycynę, a
skończywszy na zagadnieniach współczesnych podróży. Jako pierwszy
Nauczyciel Chrześcijaństwa, Wikariusz Chrystusa używał swego stanowiska i
urzędu do objaśniania z katolickiego punktu widzenia najprzeróżniejszych
aspektów życia. Wymagało to zapoznania się z
wieloma książkami. Mawiano, że codziennie czyta jedną lub dwie książki, a
ponadto biegle włada sześcioma lub siedmioma językami.
Oprócz działalności pisarskiej, papież
Pius XII udzielił audiencji tysiącom ludzi, w tym wielu wojskowym, jako że był
papieżem podczas drugiej wojny światowej i nazistowskiej okupacji Rzymu. Oczywiście
Niemcy, którzy znali go jeszcze jako nuncjusza papieskiego, kochali go, a wielu
niemieckich żołnierzy – zarówno katolików, jak i niekatolików – bardzo chciało
zobaczyć Papieża. Nie skąpił im życzliwości i uprzejmości, którą okazywał
również Włochom, swoim rodakom, a później także amerykańskim żołnierzom, którzy
pojawili się po wyzwoleniu Rzymu przez aliantów. Uczestnictwo w papieskiej
audiencji wielu wojskowych poczytywało sobie za jeden z największych
przywilejów w swoim życiu.
Należy jednakże ubolewać, że ostatnio niektórzy autorzy
wysunęli wobec papieża Piusa XII słowa krytyki, twierdząc, iż nie dość wiele
zrobił dla Żydów podczas drugiej wojny światowej. Pojawiły
się inne książki, które całkowicie obalają te twierdzenia pochodzące – oczywiście
– z antykatolickich źródeł. Bardzo łatwo można
unicestwić te głosy krytyki, wskazując, że główny rabin Rzymu – który został
katolikiem i przyjął imię Eugenio na cześć papieża Piusa XII – powiedział, iż jego nawrócenie
zainspirowane było przykładem papieża Piusa XII. Problem, z jakim stykają się ci
współcześni historycy, a którego nie potrafią zrozumieć, polega na tym, że Papież
już od dłuższego czasu próbował interweniować w obronie Żydów. Zdał sobie w końcu
sprawę, że z powodu antykatolickiego nastawienia nazistów, im bardziej działał
w tym kierunku, tym więcej prześladowań ich spotykało. Papież znalazł się – że
tak powiem – między młotem a kowadłem. Jednakże naprawdę uczynił wszystko, co
było w ludzkiej mocy, aby pomóc Żydom.
Bez względu na waszą opinię, papież Pius
XII był nadzwyczajnym człowiekiem. Podczas wojny niestrudzenie podejmował
działania wstawiając się za jeńcami wojennymi i za ludźmi zamieszkującymi
tereny okupowane lub objęte działaniami wojennymi. Pod koniec wojny wydał
encyklikę, w której zwracał się do narodów o przyjście z pomocą osieroconym
dzieciom. Podczas wojny niezmordowanie
działał na rzecz pokoju. Widać zatem, że jego działania jak najtrafniej
odzwierciedlają znaczenie nazwiska Pacelli wywodzącego się od słowa pokój. Papież
Pius XII był prawdziwym Papieżem Pokoju i konsekwentnie starał się doprowadzić
do zakończenia wojny i zaprowadzenia trwałego pokoju na świecie.
Papież Pius XII zasłynął również ze swoich
kanonizacji, które wyniosły na ołtarze wielu znanych świętych: św. Piusa X, św.
Marię Goretti, św. Gemmę Galgani i innych żyjących w nieodległych czasach.
Odznaczał się nadzwyczajnym nabożeństwem
do Najświętszej Maryi Panny. W 1942 roku dokonał poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu
Maryi i wspierał rozpowszechnianie orędzia fatimskiego. W 1950 roku – który był Rokiem Świętym, uroczyście ogłosił
dogmat o Wniebowzięciu Matki Bożej, a rok 1954 ogłosił rokiem maryjnym, co było
wydarzeniem nie mającym precedensu w historii. Cały rok miał być
poświęcony uczczeniu Najświętszej Panny, studiowaniu jej teologicznej roli i
propagowaniu nabożeństwa do Niej. Miało to być uczczeniem
setnej rocznicy ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, do którego doszło 8
grudnia 1854 roku. Obchody oficjalnie
rozpoczęły się w grudniu 1953 roku i trwały aż do grudnia roku następnego,
będącego apogeum roku maryjnego. Podczas jego trwania papież Pius XII
ustanowił święto Matki Boskiej Królowej Świata i wydał encyklikę Ad Coeli
Reginam.
W styczniu 1954 papież Pius XII bardzo poważnie
zachorował i cały rok zmagał się z bolesną i przewlekłą chorobą. Cierpiał na
podobno nieuleczalny przypadek czkawki i przez większość czasu był przykuty do
łoża. Stawał się coraz słabszy, aż do tego stopnia, że doktorzy uważali, iż nie
dotrwa do końca roku. W lecie udał się do letniej rezydencji papieskiej w
Castel Gandolfo, a jego pobyt przedłużył się aż do listopada. Powrócił następnie do Rzymu i 1 grudnia zdawał się być
umierający. Następnego ranka, po przebudzeniu
Papież zaczął odmawiać jedną ze swych ukochanych modlitw – Anima Christi.
Gdy doszedł do słów: "I każ mi przyjść do
siebie", ukazał mu się Nasz Pan, stając w nogach jego łoża. Papieżowi
Piusowi XII zdało się, że już umarł i Chrystus przyszedł po niego. Choć Papież nigdy nie wyjawił, co dokładnie powiedział mu
Pan Jezus, najwidoczniej chodziło o to, że miał na tym świecie pozostać jeszcze
kilka lat i miał jeszcze coś do wykonania. Po
tym wydarzeniu jego stan zdrowia w zdumiewający sposób się poprawił, mimo że
niemal cały rok był poważnie chory. Jednym z jego największych krzyży
było to, że zwierzył się z tej wizji kilku przyjaciołom, po czym cała historia przedostała
się do świeckich mediów, które zrelacjonowały ją w kpiarskim i drwiącym tonie.
Papież Pius XII żył jeszcze kilka lat,
wykonując w tym okresie ogromną pracę i mając 82 lata zmarł w październiku 1958
roku. Można by się zastanawiać, co by się
stało, gdyby żył tylko trochę dłużej – do 1960 roku, kiedy to – zgodnie z
poleceniem Najświętszej Panny – miała zostać ogłoszona tajemnica fatimska.
Mówi się często, że papieży można zaliczyć
do jednej z trzech kategorii: uczonych, dyplomatów lub świętych. Papieża Piusa
XII zalicza się do wszystkich trzech kategorii. Był on niewątpliwie wykształconym, wspaniałym
człowiekiem, a także bardzo wytrawnym i świetnym dyplomatą. Lecz oczywiście był również świętym człowiekiem. Mówiąc
te słowa, mam świadomość, że w tej kwestii to do Kościoła należy ostatnie słowo,
a my możemy jedynie oceniać po zewnętrznych przejawach. A był to człowiek bardzo pobożny i uduchowiony, o czym świadczą jego
pisma, jak również życie osobiste. Nikt nie
oskarżył go nigdy o coś, co mogłoby rzucić cień na jego reputację. Mógłbym przy
tej okazji wspomnieć – trochę na marginesie – że w neokościele mówi się obecnie
o kanonizacji papieża Piusa XII. Jeżeli
miałoby do niej dojść, to uważam, że zostałaby tylko wykorzystana do próby
przedstawienia współczesnego nauczania kościoła soborowego jako kontynuacji
dzieła jego pontyfikatu.
Po śmierci papieża Piusa XII doszło do
elekcji Jana XXIII, który wcześniej prawie nigdy nie wspominał, że zamierza
zwołać sobór. Decyzja o jego zwołaniu zaskoczyła wielu kardynałów, a niektórzy byli jej stanowczo
przeciwni, ponieważ nie było żadnej potrzeby zwoływania soboru. Jednak parł on zuchwale do zwołania swojego soboru, który,
jak wiemy, odmienił to, co świat znał jako katolicyzm. Jana XXIII zastąpił
Paweł VI, który dokończył dzieła Vaticanum II. To właśnie on promulgował
soborowe dekrety, wprowadził Novus Ordo Missae, zmienił wszystkie sakramenty i
zdewastował katolicką Wiarę. Pawła VI na krótko –
miesiąc – zastąpił Jan Paweł I, a następnie na niemal 26 lat Jan Paweł II.
Teraz, rzecz jasna, mamy wybranego w 2005 roku
Benedykta XVI. Całą tę piątkę określam wspólnym mianem papieży Vaticanum II.
Dlaczego ich odrzucamy?
Ciekawe jest, że są ludzie – rzekomo tradycyjni
katolicy miłujący swą wiarę – którzy uważają, że muszą podporządkować się albo przynajmniej werbalnie zaakceptować tych współczesnych "papieży". Mamy tu zatem do czynienia z interesującą
sytuacją, której istota zawiera się w określeniu ks. Anthony'ego Cekady "tekturowy
papież" (1) – wyłącznie na pokaz. Innymi
słowy, można udać się do tradycyjnej kaplicy i zobaczyć w przedsionku zdjęcie
Benedykta XVI, a potem usłyszeć, jak kapłan podczas kazania pomstuje na to, co
on wyczynia. Oto inny przykład. Jest nim książka Previews
of the New Papacy (Zapowiedź nowego papiestwa) wydana przez tradycjonalistyczną grupę Tradition in Action (TIA) z San Diego. Mają oni w swym dorobku kilka bardzo dobrych książek i
propagują nabożeństwo do Matki Bożej Dobrego Zdarzenia. Ale główną treścią tej książki jest to, że papieże
V2 zmienili papiestwo i katolicy muszą dostosować się do faktu, że mają nowe
papiestwo. Autorzy nie popierają tego; zaledwie
stwierdzają fakt. Niemniej jednak uważają, że ci ludzie są prawdziwymi
papieżami.
Nie trzeba być teologiem albo uczonym, żeby
powiedzieć sobie: "No cóż, zaraz,
zaraz, Jezus Chrystus założył Kościół katolicki i
wszystko, co jest związane z Kościołem, jego hierarchiczną strukturę, Mszę i
Sakramenty oraz papiestwo, a to, co On ustanowił będzie trwać do końca czasów.
Jakże zatem jakiś człowiek może podnieść rękę na to,
co ustanowił Chrystus i do tego stopnia to zmienić, zniekształcić, że nie
będzie już podobne do tego, czym było z ustanowienia Chrystusa?". Nadal
mogą istnieć zewnętrzne znamiona, typu biała sutanna, pewne oznaki szacunku –
choć i one zanikają – takie jak sedia gestatoria, tiara itd., jednakże w powszechnym odbiorze wciąż traktuje się to jak papiestwo.
Spoglądam więc na tę sprzeczność, a widząc, jak owi
współcześni "papieże" propagują nową religię, mówię sobie, że nie mogą być przedstawicielami
tego papiestwa, które reprezentował papież Pius XII i jego poprzednicy
autentycznie będący Wikariuszami Chrystusa. Środowisko
ludzi dostrzegających błędy Benedykta XVI, Jana Pawła II, Jana Pawła I, Pawła
VI i Jana XXIII często określane jest hasłem, jakie im przyświeca: "uznawać,
ale sprzeciwiać się". Ich stanowisko
polega na tym, iż uznają ich za prawdziwych papieży, lecz robią, co tylko mogą,
ażeby im się opierać. Na poparcie swojej
postawy często przytaczają komentarz św. Roberta Bellarmina albo św. Tomasza z
Akwinu do 2 rozdziału Listu do Galatów mówiący o braterskim napomnieniu.
Ponieważ nie ma teraz czasu, by zagłębiać się w to
błędne rozumowanie, wystarczy przypomnieć, że wierni katolicy nigdy nie mogą
odmówić akceptacji powszechnych zasad dyscyplinarnych albo nauk papieskiego
zwyczajnego, powszechnego magisterium. (Więcej szczegółów dotyczących
tego tematu można znaleźć w artykule ks. Anthony'ego Cekady "Resisting the
Pope..." (2) opublikowanym w piśmie The Remnant, z
listopada 2005 roku. Również na stronie www.traditionalmass.org).
Powracając do właściwej
katolickiej postawy, jaka powinna nami kierować w dzisiejszej dobie: musimy
kochać, szanować i czcić Papiestwo. Papież
św. Pius X dobrze wyjaśnił nasze stanowisko, mówiąc: "Gdy ludzie kochają
Papieża, to nie dyskutują nad jego zarządzeniami; nie kwestionują zakresu ich posłuszeństwa,
ani też tego, w jakiej kwestii mają być posłuszni" (cytat z książki o.
Mateo, Jezus Król Miłości, str. 247). Dalecy bądźmy – drodzy przyjaciele
– od tej niekatolickiej postawy: "uznawać ale sprzeciwiać się". Niech
zawsze trwa w nas ta miłość do Papiestwa, którą Kościół
zawsze był przepojony.
Ks. Benedict Hughes CMRI
Z języka angielskiego tłumaczył
Mirosław Salawa
–––––––––––––––––
Przypisy:
(1) Zob. ks. Anthony Cekada, Sedewakantyzm
i "papierowy papież" pana Ferrary.
(2) Zob. ks. Anthony Cekada, Opieranie
się papieżowi, sedewakantyzm i kościół-monstrum (Frankenchurch).
(Przypisy od red. Ultra
montes).
Za: www.ultramontes.pl