Jan, zwany Kapistranem od rodzinnego miasta
Capistrano, leżącego na południe od Neapolu,
przyszedł na świat w roku 1386, z ojca szlachcica
niemieckiego. Rodzice dali mu staranne wychowanie,
odpowiednie jego wysokim zdolnościom. Na uniwersytecie w
Perugii przykładał się do prawa kanonicznego i
cywilnego, i złożył z odznaczeniem egzamin na doktora.
Zaszczycający go swą łaską Władysław, król
neapolitański, mianował go sędzią w Perugii, mieście
wydartym papieżowi. Jan zasłynął z mądrości i
wielkiego zamiłowania sprawiedliwości, a przy tym z
łagodności i dobroci. Jeden z najznamienitszych
mieszczan zaręczył go ze swą córką jedynaczką, ale
małżeństwo to za szczególnym zrządzeniem woli
Boskiej nie przyszło do skutku. Oto w roku 1416
mieszkańcy Perugii powstali przeciw Władysławowi, aby
wrócić pod pastorał papieski. Jan, jako wierny poddany
króla, chciał pośredniczyć w tej sprawie, ale
rokoszanie pojmali go i zamknęli w warownej wieży,
gdzie przesiedział kilka miesięcy w ciemności i
wielkiej nędzy. Zawiódłszy się w nadziei, że
Władysław go oswobodzi, wyłamał się z więzienia,
ale nie mogąc się pozbyć pętających nogi kajdan,
został schwytany i na jeszcze większe cierpienia
wystawiony. W ciemnościach celi więziennej, oświecony
łaską Niebios, przyszedł do przekonania, że lepiej
zawierzyć Bogu, aniżeli książętom, że nadzieje
ziemskie, dobra doczesne i wziętość u ludzi są czczym
marzeniem, i że korzystniej wstąpić w służbę
wiekuistego Króla Nieba i ziemi. Pod wpływem tych
myśli i gorliwych modłów do Wszechmocnego powziął
niezłomne postanowienie wstąpienia do zakonu świętego
Franciszka serafickiego.
Za cenę 160.000 franków odzyskał wolność,
rozdzielił resztę majątku pomiędzy ubogich i licząc
lat trzydzieści, poprosił o habit w klasztorze
franciszkańskim w Perugii. Po wypróbowaniu jego
szczerego powołania i pokory przyjęto go do nowicjatu.
Teraz ochoczo oddał się obowiązkom przepisanym przez
regułę, wyprzedzał wszystkich w postach i czuwaniu,
modlitwach i pokucie, a pod kierownictwem świętego
Bernardyna, który był jego nauczycielem, czynił
olbrzymie postępy w teologii, aż wreszcie wyświęcony
został na kapłana w roku 1420. Władze klasztorne
poruczyły mu urząd kaznodziei pokutnego. Godność tę
piastował przez lat prawie czterdzieści wśród
wiernych, odszczepieńców i pogan z wielką
skutecznością i niesłychanym poświęceniem. Pomiędzy
Capistrano w Neapolitańskim a Trydentem w Tyrolu nie
masz prawie miasta, w którym by nie był z kazalnicy
zagrzmiał donośny głos jego. Był niskiej postaci,
bladego oblicza i wychudły jak szczapa, ale gdzie tylko
ukazał się na ambonie, tam każde oko zwilżało się
łzami i miękły najzatwardzialsze serca. Pod wpływem
jego kazań nie tylko jednano się z Bogiem i bliźnimi,
nie tylko wyrzekano się grzechu i szatana, ale
zakładano szpitale, lazarety dla chorych, klasztory i
inne zakłady dobroczynne, nie żałując kosztów i
starań. Natłok pobożnych bywał zawsze taki, że
najobszerniejsza świątynia pomieścić ich nie mogła,
gdyż liczba ich dochodziła 80 i 100 tysięcy.
Posługiwali się tym ubogim zakonnikiem papieże Marcin
V i Eugeniusz VI, aby wytępić sektę fraticelów,
załatwiać ważne sprawy z dworami francuskim,
burgundzkim, sabaudzkim i innymi państwami włoskimi.
Oprócz tego popierał Jan w swym zakonie poważne
studia, ścisłe zachowanie reguły i wyjednał u Stolicy
Apostolskiej zaliczenie swego nauczyciela Bernardyna do
zastępu Świętych Pańskich.
W roku 1451 wysłał go papież Mikołaj V na prośbę
cesarza Fryderyka III jako generalnego inkwizytora do
Niemiec i polecił mu, aby zajął się nawracaniem
husytów w Czechach i Morawii. Podróż jego przez
Karyntię i Styrię do Austrii była podobna do
triumfalnego pochodu. Wszędzie wychodził na jego
spotkanie lud i duchowieństwo z krzyżami, chorągwiami
i relikwiami, wśród pieni nabożnych i psalmów.
Wszyscy chcieli go widzieć, a chociaż kazał po
łacinie i myśli jego powtarzał tłumacz, słuchano go
z zapałem całymi godzinami. Ponieważ wzbroniono mu
wstępu do Czech, kazał na pograniczu i w ten sposób
nawrócił kilkanaście tysięcy husytów. Potem
prowadził cudami wsławione misje w Saksonii, Frankonii,
Turyngii, Bawarii i w Polsce. W Augsburgu uzdrowił wielu
chorych, a kazania jego tak błogi i zbawienny wywarły
skutek, że wywieziono cały wóz talii kart, kostek i
innych gier hazardowych za miasto, gdzie je ułożono w
wielki stos i spalono. Taki sam skutek miało jedno z
kazań, które w obecności tysięcznych tłumów
wiernych wszelkich stanów głosił w Krakowie.
W roku 1453 wstrząsnęła światem chrześcijańskim
wieść o zdobyciu Konstantynopola przez Turków. Papież
Mikołaj V wezwał wiernych do wyprawy krzyżowej przeciw
najezdnikom, ale głos jego nie znalazł posłuchu.
Cesarz Fryderyk zwołał wprawdzie sejm niemiecki do
Ratysbony, a później do Frankfurtu, Jan przybył tam,
zachęcając do boju z zawziętym wrogiem
chrześcijaństwa i do stawienia mu czoła, ale wymowa
jego okazała się bezskuteczną wobec samolubstwa i
opieszałości książąt Rzeszy niemieckiej.
Tymczasem położenie Węgier stawało się coraz
groźniejszym. Sułtan Mahomet II ruszył z ogromną
armią lądową i potężną flotą na Dunaju ku miastu
Białogrodowi, będącemu kluczem do ziem węgierskich.
Jan, którego wymowa skuteczniej działała na lud prosty
aniżeli na książąt, zebrał sporą liczbę
wojowników, pośpieszył z nimi na Węgry i skłonił
lud tamtejszy do chwycenia za oręż. W ten sposób
zebrał razem z hetmanem Janem Hunyadym około 60.000
żołnierza i pośpieszył na odsiecz Białogrodu.
Armia ta ani uzbrojeniem, ani ilością, ani też pod
względem karności nie mogła sprostać wielekroć
liczniejszemu nieprzyjacielowi, ale bosy zakonnik
wynagradzał te niedostatki swą ufnością w Bogu. Jan z
krzyżem, Hunyady z mieczem w dłoni uderzyli na flotę
turecką przed nadejściem sułtana z wojskami lądowymi
i zniszczyli większą jej część. Potem rozpoczął
się straszny bój pod murami Białogrodu. Kapistran
dokazywał cudów męstwa i waleczności, przebiegał
szyki walczących wśród grzmotu dział i gradu kul,
chwaląc mężnych, zachęcając znużonych i
pocieszając zwątpiałych. Szczęście zdawało się
sprzyjać Turkom; już stanęli na przedmieściu, już
uciekł był dowódca twierdzy, już Hunyady stracił
nadzieję, już zabrzmiały sygnały tureckie do
uderzenia na całe miasto, gdy wtem Kapistran chwyta
sztandar, staje na szczycie murów fortecznych i
nawołuje swoich do wznowienia walki; Turcy cofają się
i zostawiają ogromne stosy poległych. Hunyady zakazał
ścigać przeważającego siłą wroga, ale Kapistran
uderza na czele 4.000 krzyżowców z hasłem Jezus i Maryja
na obóz turecki, kładzie trupem 24.000 pogan i zdobywa
cały tabor i wszystkie działa. Tak się zakończył
ważny dla Węgier i chrześcijańskiej Europy dzień 22
lipca roku 1456, wsławiony po wszystkie wieki
bohaterstwem Kapistrana. Uwiadomiony o tym zwycięstwie
papież Kalikst III nakazał, aby corocznie 6 sierpnia
jako w dniu zwycięstwa, na wieczną pamiątkę
obchodzono w całym chrześcijaństwie uroczystość Przemienienia Pańskiego.
Wkrótce potem wskutek nadmiernych wysiłków Jan
zachorował i przewieziony został do Illoku. Król
niebieski powołał go do żywota wiecznego w dniu 23
października roku 1456. Żal był powszechny, wszystkie
miasta włoskie i niemieckie, gdzie się upamiętnił
swymi kazaniami, wyprawiły mu uroczyste egzekwie, a
Węgrzy, uważając go za Świętego, pielgrzymowali do
jego grobu, który wkrótce zasłynął cudami. Papież
Leon X zezwolił na jego cześć w mieście Kapistrano, a
Aleksander VIII kanonizował go w roku 1690, ale dopiero
Benedykt XIII ogłosił jego wyniesienie na ołtarze
bullą z roku 1724.
Nauka moralna
Święty Jan Kapistran, ten były słynny prawnik i
doktor, sędzia i ulubieniec królewski, wstąpiwszy do
zakonu, stał się wspaniałym wzorem chrześcijańskiej
pokory. Wszyscy, w jakimkolwiek żyjemy stanie,
powinniśmy brać przykład z tego wielkiego Świętego,
albowiem:
1) Pokora czyni nas miłymi
Bogu. Psalmista Pański mówi: Któż jako Pan, Bóg nasz,
który mieszka na wysokości, a na niskości patrzy na
Niebie i na ziemi? (Psalm 112, 5-6).
Znaczy to, że Bóg jako najwyższy Pan i jedynie
prawdziwy Bóg znajduje w pokorze szczególne upodobanie.
Izajasz prorok pisze: Bo
tak mówi Wysoki i Wyniosły mieszkający w wieczności,
a święte Imię Jego na wysokości i w świątyni
mieszkający, a ze skruszonym i uniżonym duchem, aby
ożywił ducha zniżonych, ażeby ożywił ducha
skruszonych. Prorok Daniel woła: Wy Święci i w sercu pokorni,
chwalcie Pana, najmilsza bowiem jest Mu
chwała z ust pokornych. Najświętsza Panna oświadcza
wyraźnie, dlaczego Bóg Ją tak umiłował i
wyszczególnił, mówiąc: Pan
raczył spojrzeć łaskawie na niegodną sługę
swoją (Łuk. 1,48). Święta Magdalena
de Pazzis na pytanie, dlaczego Bóg miłuje
prostodusznych i pokornych, odpowiada tymi słowy:
"Przyczyną tego jest pokora, bo ta przyciąga Boga
jak magnes do duszy człowieka". Powiedzmy przeto z
Judytą (Jud. 8,16): A
przeto ukorzmy dusze nasze i w duchu uniżonym służąc
Mu, mówmy z płaczem Panu, aby według woli swojej
uczynił z nami miłosierdzie swoje.
2) Pokora wyjednywa nam
łaskę i przychylność Boską. Pismo św. powtarza kilkakrotnie, że Bóg czuje wstręt do dumnych,
a łaskawy jest dla pokornych. Łaski Pańskie nazywa
święty Jan zdrojami żywej wody. Woda
stacza się na dół, nie idzie pod górę, łaska Boża
spływa w głębie serc pokornych, nie w dusze nadęte
dumą i zarozumiałością. Doliny są o wiele
żyźniejsze od gór. Mówi to
również już psalmista Pański, iż wyniosłości
bywają często nagimi skałami, z których stacza się
deszcz ożywczy, użyźniając doliny zasłonięte od
mroźnych wiatrów. Historia uczy, że dumni i napuszeni
są pozbawieni łask i wewnętrznego spokoju, pełni
trosk i drażliwości, wystawieni na burze pokus i
namiętności, a pokorni są bogaci w łaski, spokój,
wesele, nadzieje i serdeczne pociechy, męstwo i
rozliczne cnoty.
Modlitwa
Boże, któryś zasługami i nauką świętego Jana,
Kościół Twój przedziwnie uświetnił, i przez niego
nad wrogami chrześcijaństwa przez moc
przenajświętszego Imienia Jezus wiernym dał odnieść
zwycięstwo, spraw miłościwie, prosimy, abyśmy
nieprzyjaciół naszych za jego pośrednictwem
przemagając na ziemi, nagrody razem z nim dostąpili w
Niebie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Św. Jan Kapistran,
Urodzony dla świata 1386 roku,
Urodzony dla nieba 23.10.1456 roku,
Kanonizowany 1724 roku,
Wspomnienie 28 marca
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.