STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 27 marca 2017

Żywot św. Jana Damasceńskiego, Ojca Kościoła świętego

(Żył około roku Pańskiego 780)

Święty Jan urodził się roku 676 w mieście Damaszku, położonym w Syrii, z rodziców zamożnych i pełnych pobożności. Ojciec jego miał wielkie znaczenie u Saracenów, którzy w roku 633 zdobyli Syrię, i zasiadał w radzie państwa. Na urzędzie tym używał majątku i swych wielkich wpływów ku opiece uciśnionych chrześcijan i na wykupno licznych więźniów i niewolników. Za te piękne czyny miłości bliźniego wynagrodził go Bóg w ten sposób, że mu pewnego dnia na targu niewolników w Damaszku pozwolił znaleźć pomiędzy wystawionymi na sprzedaż niewolnikami zakonnika Kosmasa, rodem z Włoch. Wykupiwszy z niewoli tego wysoko uczonego i pobożnego męża, powołał go na nauczyciela swego syna. Nic dziwnego, że pod kierunkiem takiego ojca i w szkole takiego nauczyciela zdolny i dobry Jan czynił wielkie postępy w naukach i w pobożności.

Po śmierci ojca powołali Saraceni Jana do rady państwa. Jan nie bardzo chętnie przyjął tę godność, gdyż gardził światem i dążył tylko do rozmyślania nad sprawami dotyczącymi Boga i własnego zbawienia, atoli w końcu ustąpił i przychylił się do życzeń kalifa.


W tym samym czasie cesarz Leon, władca Konstantynopola, wydał ostre rozporządzenie przeciwko czcicielom obrazów, aby sobie tym sposobem zjednać przychylność Saracenów, głównych niszczycieli wyobrażeń Chrystusa Pana i Świętych Pańskich. Jan, głęboko zasmucony tym bezbożnym wdzieraniem się cesarza w prawa i nauki Kościoła, napisał dużo listów do znanych wyznawców chrześcijańskich, w których bronił czci obrazów, a zarazem napominał współwyznawców do cierpliwego znoszenia wszelkich prześladowań. Cesarz, oburzony, że Jan tym sposobem w niwecz obraca jego plany, a nie mogąc mu gwałtem nic zrobić, gdyż miasto Damaszek nie należało już wówczas do jego państwa, postanowił go zgubić szatańskim podstępem. Postarawszy się o rękopis Jana, kazał swemu sekretarzowi napisać list podobnym pismem, po czym posłał go kalifowi, z uwagą, że list ten otrzymał od Jana. W liście tym wzywano cesarza greckiego, ażeby najechał i zajął słabo broniony Damaszek. Kalif, porównawszy jakiś rękopis Jana z owym sfałszowanym listem i stwierdziwszy podobieństwo pisma, kazał Świętemu uciąć prawą rękę i wystawić ją na widok publiczny. Wieczorem pozwolono ją Świętemu zabrać i pogrzebać. Jan postąpił inaczej: pobiegł z nią do kaplicy domowej, padł na kolana przed obrazem Matki Boskiej i ze łzami zaczął prosić: "Matko Boża! Matko moja! W obronie Twoich i Twego Syna obrazów straciłem moją prawicę! Uzdrów ją! Będę nią nadal bronił świętej sprawy!". Znużony zasnął wśród modlitwy. Gdy się przebudził, jego prawica była znowu zdrowa; tylko czerwony pasek w miejscu strasznej rany pozostał mu na całe życie. Kalif, przekonany tym cudem o zupełnej niewinności Jana, powołał go znów do dawnej godności, lecz Jan urzędu nie przyjął, rozdzielił majątek między ubogich i na kościoły, udał się w podróż do Jerozolimy i wstąpił do zakonu św. Sabusa. Nauczycielem jego w tym zakonie był uczony starzec, który dał mu taką pierwszą naukę: "Nie działaj nigdy według własnej woli, a wszelkie przywiązanie i uczucia cielesne do stworzeń wyrzuć z serca twego; Bogu ofiaruj czyny swoje, modlitwy i cierpienia, i staraj się zmazać łzami grzechy dawniejszego żywota; skupiaj często umysł; nie bądź dumnym z nabytych nauk, lecz utwierdź w sobie przekonanie, że sam w sobie jesteś niedołężnym i nieukiem; nie szukaj nadzwyczajności w objawieniach, nie pisuj listów i zawsze zachowuj milczenie". Tych przepisów mądrości ludzkiej wysłuchał Jan z pokorą i ściśle je wypełniał.

Pewnego dnia rzekł przeor do niego: "Janie, słyszałem, że koszyki w Damaszku są bardzo drogie. Mamy ich znaczny zapas, a potrzeba nam innych rzeczy, idź przeto i sprzedaj je, ale nie taniej, niż za cenę ustanowioną". Po tych słowach podał mu cenę tak wysoką, że każdy kupujący musiałby go wyśmiać i uważać za głupca. Jan zdawał sobie z tego sprawę, mimo to jednak bez oporu zabrał koszyki i w sukni zakonnika udał się na targ do Damaszku, gdzie niedawno jeszcze był pierwszą osobą po kalifie. Chętnych do kupna nie brakowało, ale każdy, usłyszawszy cenę, odchodził ze śmiechem i urąganiem, gdy wtem zjawił się jeden z jego dawnych sług i z litości oraz przywiązania kupił od niego wszystkie koszyki po oznaczonej cenie. W ten sposób Jan pomyślnie zdał próbę bezwzględnego posłuszeństwa zakonnego, po czym władze zakonne pozwoliły mu znowu mówić do woli i pisać na korzyść Kościoła św., - co mu oznajmił ów nauczyciel zakonny słowami: "Synu mój, otwórz teraz usta i ogłoś światu, jakie owoce zebrałeś z głębokich rozmyślań".

Odtąd zaczął Jan pisać bardzo cenne dzieła o nauce wiary świętej i o moralności, ujmując je w formy naukowe i w styl bardzo piękny, przekonywujący każdego swoją jasnością i dobitnością wyrażeń. Napisał poza tym kilka kazań, pomiędzy którymi szczególnie odznaczają się kazania o czci Matki Boskiej; napisał również dużo pieśni kościelnych, z których znaczną liczbę umieszczono w brewiarzu dla duchownych. Bardzo wysoką wartość ma także jego powieść pod tytułem: "Barlaam i Józafat", w której mowa o miłości Boga.

Patriarcha jerozolimski, chcąc uczcić uczonego zakonnika, kazał mu w roku 740 przyjąć święcenia kapłańskie.

Łaski tego Sakramentu św. cudownie podziałały na świętego Jana. Wydawał się sam sobie jakby nowonarodzony, a umysł jego zajaśniał nadprzyrodzonym światłem. Stał się teraz jednym z najznakomitszych obrońców prześladowanego Kościoła św. i objawianych przezeń prawd, i to w czasie, kiedy syn i następca Leona, niegodziwy cesarz Konstantyn Kopronimus, jeszcze zacieklej prześladował czcicieli obrazów, wypędzał biskupów i męczył zakonników.

Jan opuścił wówczas celę klasztorną i zaczął przebiegać całą Palestynę i Syrię, mimo że nadworni biskupi cesarscy grozili mu wyklęciem, a nawet śmiercią, gdyby go ujęto. Wierni wyznawcy mimo to przyjmowali go wszędzie z czcią i radością, a on utwierdzał ich w wierze. Tak pielgrzymując, doszedł do Konstantynopola, zawsze gotów ponieść śmierć męczeńską, ale Bóg mu jej nie zesłał. Wyniszczony wiekiem powrócił do klasztoru i zasnął w nim snem wiecznym w roku 780, mając lat 104.

Nauka moralna


Nie tylko w ósmym wieku ery chrześcijańskiej, ale nawet w osiemnastym i w dziewiętnastym wieku powstało bezmyślne uprzedzenie przeciwko czcicielom obrazów, rozważmy przeto niektóre punkty tej sprawy:

Jeżeli człowiek, chcący uchodzić za wysoko wykształconego, drwi, mówiąc, że tylko człowiek głupi lub zabobonny klęka i modli się do obrazu nie mającego życia, to mu odpowiedz: "W istocie głupotą jest i zabobonem modlić się do drzewa, kamienia lub płótna, aby one wyjednały nam jakie łaski, ale żaden prawowierny katolik nie modli się do tych materiałów, lecz do tego, co one wyobrażają, do pamięci Świętych i do ich wielkich cnót, które modlącemu się stają w tej chwili przed oczyma i nasuwają mu myśl rozpamiętywania w wszystkich szczegółach tych samych cnót.

W takim samym celu wieszamy na ścianach naszych mieszkań wizerunki sławnych ludzi i stawiamy posągi królów, książąt i sławnych mężów na miejscach publicznych. Nie czcimy przez to ani spiżu, z którego je ulano, czy marmuru, z którego je wykuto, ale czcimy pamięć sławnych osób i bohaterów, które przedstawiają. Wszyscy chwalą również postęp w naukach szkolnych, który na tym się zasadza, że nauki te nie odbywają się już wyłącznie słownie i pamięciowo, ale przy pomocy stosownych obrazów i modeli. Czyż zatem Kościół św. katolicki ma zasługiwać na naganę dlatego, że już blisko od dwóch tysięcy lat używa obrazów, jako podobizn Świętych, o których życiu i czynach wyznawców swoich poucza?

Jeżeli protestant jakiś będzie wam mówił: "Wy katolicy jesteście bałwochwalcami, gdyż modlicie się do obrazów", i jeżeli to swoje twierdzenie będzie opierał na słowach Pisma świętego: Nie uczynisz sobie obrazu rytego, ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze, i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał, ani służył (2 Mojż. 20,4. 5), to mu zaraz śmiało odpowiedz: "Ależ ten sam Bóg nakazał Mojżeszowi: Dwa też cherubiny ze złota kute uczynisz, po obu stron wyrocznicy (2 Mojż. 25,18)". Te dwa cherubiny niezawodnie miały być obrazem tych, którzy są w Niebie.

Dalej jest w Piśmie świętym napisane: Uczyń węża miedzianego, a postaw go na znak: kto ukąszony wejrzy nań, żyw będzie (4 Mojż. 21,8). Tu znów jest porównanie z tym, co jest na ziemi, a zatem przykazanie: "Nie masz sobie czynić obrazu" tak powinno być rozumiane, jak Bóg sam je objaśnia przez usta proroka: Nie masz ani ich czcić, ani im służyć. Zatem nie zrobienie obrazu jest zakazane, lecz oddawanie mu czci. Jakże pięknie wypowiada tę myśl święty Jan Damasceński, że po wcieleniu się Jezusa Chrystusa wolno nam robić Jego obrazy, albowiem On sam stał się dla nas widzialnym i jako człowiek obcował z nami. Obrazy są tym dla oka, czym słowa dla ucha. Człowiekowi koniecznie potrzebne są obrazy do podniesienia w modlitwie i do pobożnej zachęty.

A cóż znaczy: "obraz cudowny", "obraz łaski?" Czy istnieją obrazy, które tylko jako obrazy cuda sprawiają i łask udzielają? Nie, obrazy cudów sprawiać nie mogą, ale Bóg przez obrazy je objawia. Potwierdza to Pismo święte, że wąż spiżowy leczył pokąsanych przez węże, a obraz świętego Piotra leczył chorych, - nie wąż spiżowy jednakże, ani obraz Piotra świętego sprawiał cuda, lecz Bóg sam to czynił.

Przeto nie zwiedzamy też miejsc cudownych dlatego, ażeby tam obraz jaki udzielał nam jakichkolwiek łask, lecz dlatego, że Bóg w tym ulubionym miejscu udziela szczególniejszych łask. Bogu tylko samemu znany jest powód, czemu raczej na tym a tym miejscu, a nie na innym, za pośrednictwem tego a tego Świętego, a nie innego, modlitwy naszej wysłuchuje. Nam tego badać nie wolno i wystarczyć winny same wypadki, po tysiąc razy stwierdzone, że tak jest, a nie inaczej.

Nie daj się przeto szyderstwem ludzi nie mających wiary odciągać od modlitwy przed obrazami świętych, wpatruj się w nie, a wpatrując się, rozważaj to, co one przedstawiają, albowiem we wszystkich obrazach przemawia Bóg do ciebie: "Masz być zbawionym!".

Modlitwa


Panie Jezu Chryste, który przez Kościół święty w czci obrazów podałeś nam środek do wzbudzenia w sobie myśli i uczuć pobożnych, racz sprawić łaską swoją, abyśmy tego środka pilnie i nabożnie używali i tym sposobem budzili w sobie chęć naśladowania tych, których obrazy przedstawiają, a tym samym stawali się Ciebie coraz godniejszymi. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Św. Jan Damasceński, Ojciec Kościoła świętego
Urodzony dla świata 673 roku,
Urodzony dla nieba 780 roku,
Wspomnienie 27 marca

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.