Jak pobożni i bogobojni byli pierwsi chrześcijanie,
jak stała była ich wiara w Jezusa Chrystusa Syna
Bożego, jak gorąca ich miłość ku Bogu, świadczą
akta świętych Męczenników, które jeszcze za czasów
świętego Augustyna publicznie czytywano w kościele.
Niechaj by przykład Świętych Pańskich i w nas
rozpalił gorętszą miłość Boga i stateczną wiarę.
W roku 202 powstało za cesarza Sewera okrutne
prześladowanie chrześcijan, które objęło i Afrykę.
W tym czasie mieszkało w Kartaginie pięciu
katechumenów *), zowiących się
Rewokatus, Felicyta, Saturnin, Sekundus i Perpetua; dwoje
pierwszych było niewolnikami, reszta pochodziła z
wysokiego rodu. Felicyta już od siedmiu miesięcy była
w stanie błogosławionym, a Perpetua miała dziecko przy
piersi. Liczyła podówczas dopiero 22 lata; tak mąż
jej, jak i ojciec, zajmowali wysokie stanowiska, zarazem
jednak byli zagorzałymi bałwochwalcami. Ojciec, nie
wiedząc o tym, że Perpetua jest chrześcijanką,
kochał ją więcej niż żonę i inne dzieci.
Gdy zaczęło się prześladowanie, pojmano także
wymienionych wyżej katechumenów i wtrącono ich do
więzienia. Razem z nimi kazał się również zamknąć
w więzieniu niejaki Satur, zapewne brat Saturnina, on
bowiem uczył ich wiary świętej.
Perpetua opisała swoje męczeństwo w następujący
sposób: "Byliśmy jeszcze w mocy naszych
prześladowców, gdy ojciec mój, powodowany czułą dla
mnie miłością, przybył do więzienia, starając się
zachwiać moją stałość w wierze. "Ojcze -
rzekłam do niego - widzisz tu na podłodze ten dzban z
wodą?". "Widzę - odparł ojciec - czemuż mnie
o to pytasz?". "Ponieważ chcę się
dowiedzieć, czy można rzecz nazwać innym
nazwiskiem?" - "Przenigdy" - zawołał
ojciec. "Prawdą zatem jest, że Chrystus jest
Bogiem żywym, a ja chrześcijanką!". Wtedy ojciec
rzucił się na mnie, aby mi oczy wydrapać, lecz
skończyło się na tym, że okrutnie mnie obił. Krótko
potem przeprowadzono nas do innego ciemnego lochu,
zapchanego więźniami, w którym panował zabijający
zaduch. Prócz tego żołnierze okrutnie nas
poniewierali, ja zaś płakałam, bo odebrano mi
dziecię. Dwaj diakonowie, Tercjusz i Pomponiusz,
zdołali przekupić straż, po czym dozwolono nam na
kilka godzin wychodzić na świeże powietrze, ale
największą moją radością było, gdy mi matka
przyniosła moje dziecię. Odtąd zdawało mi się
wiezienie takim samym pałacem, jaki zamieszkiwałam u
rodziców. Razu pewnego przybył do mnie do więzienia
mój brat. Na pierwszy rzut oka poznałam, że ma coś
ważnego na myśli i nie omyliłam się, gdyż wkrótce w
te odezwał się słowa: "Siostro kochana! sądzę,
że jesteś już tak dalece w łasce u Boga, że ci
objawi, czy zostaniesz uwolniona z więzienia, czy też
umrzesz śmiercią męczeńską". Ufna w Bogu,
odparłam: "Jutro ci powiem!". Jakoż modląc
się, ujrzałam w zachwyceniu złotą drabinę
sięgającą do Nieba, lecz z obu stron najeżoną
kolcami i mieczami, przy czym usłyszałam głos:
"Perpetuo, ciebie oczekuję!". Kiedym szła po
drabinie, znalazłam się w ogrodzie i ujrzałam męża
wysokiego wzrostu, ubranego w pasterskie odzienie i
otoczonego wielu osobami w białych szatach. Mąż ów
doił owce, a kiedy weszłam, zawołał, podając mi
czarkę mleka: "Witaj córko!". Odebrałam i
wypiłam, po czym wszyscy otaczający wspólnie
zawołali: Amen!
Obudziłam się z zachwycenia i nie mogłam sobie
przypomnieć, czy to było na jawie, czy też we śnie,
jednakże w ustach czułam niewypowiedzianą słodycz.
Gdy następnego dnia brat powtórnie zadał mi owo
pytanie, natychmiast mu odpowiedziałam, że oczekuje
mnie korona męczeńska.
Po kilku dniach rozeszła się po mieście pogłoska,
że uwięzieni chrześcijanie pójdą na przesłuchy.
Ojciec mój zatrwożony i wynędzniały, przybiegł do
mnie, chcąc jeszcze raz spróbować nakłonić mnie do
bałwochwalstwa. "Zmiłuj się nad moją siwizną -
rzekł - pomnij też, ciebie kocham więcej, niż inne
moje dzieci. Pokłoń się przeto bogom, a uratujesz
honor swój i całej rodziny". Mówiąc to,
całował mi ręce i płakał serdecznie, ja zaś
również nie mogąc się wstrzymać od płaczu,
pocieszałam go, aby się zdał na Jezusa Chrystusa, w
którego mocy jest świat cały.
Nazajutrz wzięto nas na przesłuchy, na których
wszyscy przyznaliśmy się do chrześcijaństwa. Starosta
imieniem Hilariusz, wielce rozgniewany tym wyznaniem,
skazał nas na pożarcie przez dzikie zwierzęta".
W czasie pobytu w więzieniu Perpetua często miewała
zachwycenia. Gdy nadszedł dzień męczeństwa, chciano
katechumenów przyodziać płaszczami pogańskich
kapłanów i kapłanek, na co jednak nie pozwolili. Kiedy
na nich wypuszczono bawoły, lwy i tygrysy, pokładły
się owe dzikie bestie spokojnie u stóp Męczenników.
Starosta, doprowadzony tym cudem do ostateczności,
kazał wyprowadzić zwierzęta, po czym skazał
Świętych na ścięcie mieczem. Wyrok ten wykonano roku
Pańskiego 203.
Nauka moralna
Stałość świętej Perpetuy i Felicyty powinna
służyć za przykład całemu chrześcijaństwu.
Szczęśliwy, kto taką cnotę od Boga otrzymał.
Wspierana łaską Boską, towarzyszy cnota człowiekowi
we wszystkich zdarzeniach życia i łagodzi smutek i
wszelkie przeciwności. Jak promienie słoneczne
przebijają chmury, tak cnota z swą Boską siłą i
szczególną niebieską pięknością rozjaśnia
ciemności zmiennego życia. Prawdziwie miłująca Boga
dusza okazuje się tym wspanialszą i podziwienia
godniejszą, im więcej oczyszcza się w ogniu utrapienia
i im bardziej mimo pokus, czyhających ze wszech stron,
pragnie rozwijać swoje cnoty. Niechaj więc przykład
świętej Perpetuy i Felicyty zachęci nas, abyśmy obok
zachowywania przykazań, nakładali również na siebie
umartwienia i z uległością je znosili. Ćwiczenia
takie zwiększą nasze siły i przysporzą nam zdolności
do większych ofiar, które to przymioty u Świętych
Pańskich tak często spotykamy. Chcąc zaś naśladować
owych świętych bojowników za wiarę św., winniśmy
ustawicznie ćwiczyć się w miłości Boga i pełnieniu
dobrych uczynków. Apostoł święty Paweł mówi:
"I o to proszę, aby miłość wasza więcej a
więcej obfitowała" (Filip, 1,9).
Modlitwa
Boże i Panie mój, racz nam łaskawie udzielić,
abyśmy za przyczyną chwalebnych Męczenniczek Twoich,
św. Felicyty i Perpetuy, czystą i prawdziwą miłość
ku Tobie otrzymali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa,
który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki
wieków. Amen.
*)
Katechumenami nazywamy tych, którzy uczą się
początków zasad wiary Chrystusowej, aby się stać
godnymi chrztu świętego. Jeśli żydzi albo poganie
chcieli zostać chrześcijanami, natenczas nie odbierali
zaraz Sakramentu chrztu świętego, tylko biskupi lub
kapłani wkładali na nich ręce, naznaczali ich znakiem
Krzyża świętego, przez co zyskiwali prawo słuchania
nauki katechizmowej; stąd też nazwa
"katechumeni". Gdy już byli dostatecznie
przygotowani, wtedy przystępowali w białych szatach i z
palmami w ręku do chrztu, co się działo zwykle w
Palmową Niedzielę. Oczywiście, że reguły tej nie
dało się stosować wśród okrutnych prześladowań;
konieczne były wtedy wyjątki.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.