O. Jacek Woroniecki OP |
Ponieważ dziś, jak niegdyś, a może dziś
nawet jeszcze bardziej niż kiedyś, panuje wiele fałszywych sposobów
pojmowania pobożności, a co za tym idzie i rozwinąć jej nie sposób
prawidłowo, postanowiłem ten temat omówić, przytaczając odpowiedni
fragment Katolickiej etyki wychowawczej, którą uważam za
najpotrzebniejsze dziś dzieło dla poważnej i solidnej kontrrewolucji
katolickiej. Ponadto fragment ten kończy się omówieniem roli chorału
gregoriańskiego w wychowaniu cnoty pobożności (co będzie jednak
stanowiło odrębny wpis), więc stanowi doskonałą ciągłość z ostatnim wpisem o tej tematyce.
O samej inteligencji katolickiej jeszcze
będę pisał z innych stron, ale już tu warto podkreślić, co jest chyba
oczywiste, że inteligencja katolicka nie tylko winna wyróżniać się od
przeciętnego wiernego umysłowo, ale i pobożność winna mieć rozwiniętą w
stopniu wyższym, doskonalszym. Jak się okaże, nie ogranicza się ona do
długich modłów i pobożnych czytanek o różnej wartości, ale to Msza św.
śpiewana jest najlepszym środkiem jej rozwinięcia.
Niech ustęp ten będzie jednocześnie zachętą do poznania treści wspomnianej książki i innych dzieł o. Jacka Woronieckiego, zwłaszcza przez tych, którzy mają ambicję należenia do inteligencji integralnie katolickiej.
Pelagiusz z Asturii
§ 55. Wychowanie cnoty pobożności1
Już z niedomagań i spaczeń, jakieśmy
poznali w dziedzinie pobożności, jasno wypływa, że podstawowym warunkiem
należytego jej wychowania jest założenie mocnego fundamentu cnót
teologicznych. Tam, gdzie tego brak, pobożność nigdy nie będzie mocno
ugruntowana i nie uniknie niejednego spaczenia. Szczególnie ważne tu
jest ustalenie w młodych duszach jej stałego związku z wiarą, która ma
zapewnić przejawom czci okazywanej Bogu porządek i umiar oraz sprawić,
aby się rachowała z hierarchią przedmiotów kultu i nie zaniedbywała
pierwszorzędnych dla drugorzędnych. Pobożność winna zawsze czerpać plan i
dyrektywy swego rozwoju ze źródła wiary, toteż im wiara będzie żywsza,
tym i pobożność będzie żywsze przybierać kształty.
Podobnie i główny jej motor, jakim jest
gorliwość, winien się wciąż zasilać u źródeł nadziei i bojaźni bożej, i z
tej ostatniej szczególnie czerpać tę stałą chęć, aby sobie w niczym nie
folgować tam, gdzie idzie o sprawy boże. Po raz trzeci wracamy do tego
samego zagadnienia, ale za każdym razem z innego punktu widzenia, co
dowodzi, jak jest ono ważne. W rozdziale poświęconym roztropności (r. X,
§ 38, 3) wykazaliśmy, że do istoty jej doskonałej działalności, nawet w
dziedzinie przyrodzonej, należy staranność, sprawiająca, że wszystko,
co się robi, choćby najdrobniejsze rzeczy, robi się dobrze, a nie byle
jak. Tam gdzie była mowa o bojaźni bożej (r. XII, § 47, 3), rozważyliśmy
to zagadnienie już w płaszczyźnie nadprzyrodzonej i podeszliśmy do
niego od jego strony negatywnej, mianowicie od dobrowolnych grzechów
powszednich, które są wyraźnym lekceważeniem sobie tej staranności, aby
wszystko robić zgodnie z wolą bożą. Teraz raz jeszcze sprowadza nas do
tego zagadnienia wychowanie gorliwości, które jest zastosowaniem tych
samych zasad do służby bożej, co im nadaje szczególną doniosłość. Jeśli
bowiem roztropność wymaga, abyśmy robili wszystko jak najstaranniej, to
cóż dopiero powiedzieć o staranności, z jaką winniśmy się odnosić do
wszystkiego, co się odnosi do czci Bogu należnej.
Wreszcie u źródeł miłości winna pobożność
czerpać swój rozmach i tę pogodę ducha, która by na niej odbiła piętno
szczerości i świadczyła, że to nie z przymusu, ale z pełnej dobrej woli
nigdy nie odwołanej ani nie zmniejszonej służy się Panu Bogu.