"Jak Jerozolima męczeństwem świętego Stefana
- mówi święty Leon, papież, tak Rzym stał się
pamiętny męczeństwem św. Wawrzyńca". Hiszpan z
urodzenia, pobierał Wawrzyniec (żył około roku Pańskiego 252) religijne i naukowe
wychowanie u archidiakona Sykstusa. Sykstus, obrany w
roku 257 papieżem, wyświęcił go na diakona i
zaszczycił swym zaufaniem, zdając na niego zarząd
majątku kościelnego i pieczę nad ubogimi.
W lecie roku 258 wydał cesarz Walerian wyrok śmierci
na wszystkich chrześcijańskich biskupów i kapłanów;
nadto skazał senatorów chrześcijańskich, rycerzy i
szlachtę wraz z ich żonami na wygnanie i zabranie
dóbr, a w razie nieposłuszeństwa na utratę życia,
ludzi zaś pospolitych kazał zaliczyć do stanu
niewolników.
Papież Sykstus został skazany na śmierć na
krzyżu. Wawrzyniec towarzyszył mu na rusztowanie i
rzewnie płacząc, wołał: "Dokądże idziesz,
ojcze, bez syna swego? Dokądże śpieszysz, kapłanie,
bez swego diakona? Dawniej nie zwykłeś był wstępować
na ołtarz bez swego sługi, a teraz chcesz się obyć
beze mnie? Czy cię obraziłem? Czy w czymkolwiek
uchybiłem swej powinności? Poddaj mię próbie, czyś
we mnie znalazł odpowiedniego sługę do szafarstwa krwi
Pana naszego i nie wyłączaj mnie teraz od uczestnictwa
w twej śmierci!". Papież, wzruszony do głębi
serca, tak odpowiedział stroskanemu diakonowi:
"Wszakże cię nie opuszczam, synu mój! Ciebie
trudniejsze czekają walki. Ja, bezsilny starzec, lekką
tylko podejmę mękę, aby się dostać na tamten świat,
lecz ty wystawiony będziesz na krwawe boje. Przestań
płakać, lewito, po trzech dniach połączysz się ze
mną. Ja na nic ci się już nie przydam na tym świecie.
Słabi tylko uczniowie potrzebują zachęty mistrza,
silniejsi obędą się bez niej".
Wawrzyniec, uszczęśliwiony przepowiednią, że po
trzech dniach czeka go śmierć męczeńska za wiarę,
spiesznie się postarał o zabezpieczenie majątku
kościelnego przed ręką rządu, a resztę rozdzielił
między ubogich. Ostrożność ta nie była zbyteczna, bo
zaledwie rzeczy dokonał, prefekt miasta kazał go
pojmać i w te słowa odezwał się do niego: "Wy
chrześcijanie skarżycie się, że się z wami okrutnie
obchodzimy, zważ przeto, że tobie nie grożę mękami,
a żądam małej rzeczy. Doszła mnie wieść, iż Bogu
swemu składacie ofiary w złotych pucharach, lejąc krew
ofiar w srebrne naczynia, a podczas nocnych zebrań
palicie Mu świece w złotych lichtarzach. Wydaj mi te
kosztowności, gdyż one wam niepotrzebne, a nam się
bardzo przydadzą. Wszakże przykazanie wasze brzmi:
"Oddajcie cesarzowi, co cesarskiego". Na to
odrzekł Wawrzyniec: "Słusznie, Kościół nasz
jest bogaty i cesarz skarbów takich nie posiada.
Chętnie ci je pokażę, udziel mi tylko kilka dni czasu,
abym je zebrał i poustawiał". Prefekt, nie
spodziewając się tak szybkiego załatwienia sprawy, jak
najchętniej dał mu trzy dni czasu.
Wawrzyniec, wyszedłszy od prefekta, rozdzielił
resztę majątku kościelnego pomiędzy ubogich i kazał
się im zebrać trzeciego dnia w pewnym miejscu. Gdy
termin nadszedł, udał się do prefekta i poprosił go,
aby przyszedł oglądać skarby, a oprowadzając go
później między niewidomymi, głuchymi, niemowami,
chromymi, kalekami i niedołęgami wszelkiego rodzaju,
powiedział mu, że to są skarby, perły i klejnoty
Kościoła; w tych klejnotach kryje się żywa wiara w
Chrystusa i sam Chrystus. "Bierz je więc - dodał w
końcu - na pożytek rządu, cesarza i własną
korzyść. Złoto, którego pożądasz, jest źródłem
wszystkiego złego. Dla złota pozbywają się ludzie
wstydu, wyrzekają się uczciwości, łamią wiarę,
mącą pokój, przestępują prawa. Takiej trucizny
dawać ci nie chciałem, więc oddałem majątek
kościelny w ręce ubogich, ażeby go złożyli w
skarbnicy niebieskiej, gdyż występki i namiętności
są im obce. Miej przeto staranie i pieczę nad tymi
ulubieńcami naszymi, a tym samym przysłużysz się
rządowi, cesarzowi i samemu sobie".
Poganin zazgrzytał zębami z wściekłego gniewu i
rzekł: "Urągasz mi, a śmiesz żyć jeszcze?
Bądź przekonany, że ci to z lichwą odpłacę. Znam ja
dobrze twoją szaloną chęć męczeńskiej śmierci, ale
wprzód zapoznam cię z torturą. Nic cię nie ocali,
chyba tylko cześć oddana bogom naszym". Gdy
Wawrzyniec oświadczył, że nigdy nie będzie
odstępcą, kazał go tyran smagać batogami, tłuc
ołowianymi kulami, przypalać mu boki rozpaloną
blachą, brać go na tortury i znowu smagać, ale
Święty nie zachwiał się w wierze, a ta jego
stałość i zapał, z jakim zanosił modły do Boga,
skłoniły kilku żołnierzy do przyjęcia
chrześcijaństwa.
Nieposiadający się z gniewu prefekt zaryczał:
"Poczekaj, przysposobię ci łoże, na jakie
zasłużyłeś!", po czym kazał rozpalić kratę
żelazną i przymocować do niej świętego diakona. Żar
przepalił zbite ciało, zawrzała krew w żyłach, szpik
w kościach, ale oblicze młodego bohatera zajaśniało
podobnie, jak twarz świętego Stefana, gdy ujrzał
otwarte Niebiosa, a z ciała jego wydobywała się
przedziwna woń. Po długiej męczarni Męczennik
spojrzał pogodnie na prefekta i rzekł: "Każ mnie
teraz na drugi bok obrócić, bo ta część już się
dostatecznie upiekła". Tyran, nie wiedząc, co
począć, kazał go w końcu przewrócić, a gdy po
niejakim czasie i drugi bok się zwęglił i Męczennik
miał ducha wyzionąć, rzekł wesoło do prefekta:
"Teraz pieczeń gotowa, możesz jej
skosztować!", po czym zwróciwszy oczy ku niebu i
pomodliwszy się do Boga o nawrócenie Rzymu, umarł dnia
10 sierpnia roku 258.
Nauka moralna
Krata, na której świętego Wawrzyńca pieczono,
może być uważana za obraz dwojakiego ognia, jaki pali
i trawi człowieka w życiu doczesnym.
1) Jednym z tych ogniów jest święty żar miłości
Boga, gorliwości o chwałę Bożą i tęsknoty do
szczęścia wiekuistego w Niebie. Ogień ten przyniósł
na świat sam Chrystus i roznieca go chrztem św. w
sercach tych, którzy ten sakrament godnie przyjęli.
Ogień ten oświeca człowieka i wiedzie go do poznania
trójistnego Boga, tj. Ojca, od którego wszystko dobre
pochodzi, Syna, który z miłosierdzia nad nami
grzesznymi poniósł śmierć na krzyżu i udziela się
nam jako pokarm w sakramencie Ciała Pańskiego, i Ducha
świętego, który w nas przemieszkuje, wiedzie do prawdy
i pociesza. Ogień ten zagrzewa nas do pełnienia woli
Bożej i gorącego zajmowania się bliźnimi, oczyszcza i
oswobadza nas od zbytecznego umiłowania dóbr tego
świata i podnieca tęsknotę do Nieba. Taki to ogień
ożywiał świętego Wawrzyńca i wywoływał w nim
radość z powodu bliskiego połączenia się z
Chrystusem, która przewyższała boleści, jakie musiał
znosić.
2) Jest jeszcze inny ogień, tj. ogień namiętności,
żądzy czynienia złego bliźnim i grzeszenia przeciw
Bogu. Ogień ten przyniósł na ten świat szatan i
rozżarzył go w sercach tych, którzy się opierają
łasce Bożej i łamią obietnice na chrzcie uczynione.
Taki ogień roznieca w myśli grzesznika złudzenie, że
bogactwa doczesne, zaszczyty, sława, pożądliwości
doczesne, wygody i rozkosze życia są o wiele więcej
warte i daleko pożądańsze od miłości Boga, moralnej
doskonałości i wiekuistych radości niebieskich. I ten
ogień zagrzewa, ale zagrzewa tylko do zadośćuczynienia
żądzom nienasyconym, zachęca do chytrości i
podstępu, do gwałtów i krzywd, do zazdrości i
nienawiści, do zemsty i rabunku, przytępia i zagłusza
w duszy pociąg do dobrego, i zamienia serce w
pogorzelisko, na którym nic nie widać, jak tylko węgle
i popioły. Jeśli takiego ognia nie przygasisz
strumieniem łez, żalu i skruchy, ufnością w łaskę i
miłosierdzie Boże, wtedy przyjdzie chwila, w której ci
stanie przed oczyma obraz wiecznego ognia, gdzie
słychać tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Modlitwa
Święty Wawrzyńcze, perło między Wyznawcami i
Męczennikami Pańskimi, któryś tak zwycięsko zniósł
boleści i katusze ognia, wyproś nam u Najwyższego tę
łaskę i moc, abyśmy zdołali płomienie żądz swoich
ugasić, a tym samym wiecznego ognia piekielnego
uniknąć. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków.
Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.