STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Żywot świętego Wawrzyńca, diakona i Męczennika


 
   "Jak Jerozolima męczeństwem świętego Stefana - mówi święty Leon, papież, tak Rzym stał się pamiętny męczeństwem św. Wawrzyńca". Hiszpan z urodzenia, pobierał Wawrzyniec (żył około roku Pańskiego 252) religijne i naukowe wychowanie u archidiakona Sykstusa. Sykstus, obrany w roku 257 papieżem, wyświęcił go na diakona i zaszczycił swym zaufaniem, zdając na niego zarząd majątku kościelnego i pieczę nad ubogimi.
W lecie roku 258 wydał cesarz Walerian wyrok śmierci na wszystkich chrześcijańskich biskupów i kapłanów; nadto skazał senatorów chrześcijańskich, rycerzy i szlachtę wraz z ich żonami na wygnanie i zabranie dóbr, a w razie nieposłuszeństwa na utratę życia, ludzi zaś pospolitych kazał zaliczyć do stanu niewolników.
Papież Sykstus został skazany na śmierć na krzyżu. Wawrzyniec towarzyszył mu na rusztowanie i rzewnie płacząc, wołał: "Dokądże idziesz, ojcze, bez syna swego? Dokądże śpieszysz, kapłanie, bez swego diakona? Dawniej nie zwykłeś był wstępować na ołtarz bez swego sługi, a teraz chcesz się obyć beze mnie? Czy cię obraziłem? Czy w czymkolwiek uchybiłem swej powinności? Poddaj mię próbie, czyś we mnie znalazł odpowiedniego sługę do szafarstwa krwi Pana naszego i nie wyłączaj mnie teraz od uczestnictwa w twej śmierci!". Papież, wzruszony do głębi serca, tak odpowiedział stroskanemu diakonowi: "Wszakże cię nie opuszczam, synu mój! Ciebie trudniejsze czekają walki. Ja, bezsilny starzec, lekką tylko podejmę mękę, aby się dostać na tamten świat, lecz ty wystawiony będziesz na krwawe boje. Przestań płakać, lewito, po trzech dniach połączysz się ze mną. Ja na nic ci się już nie przydam na tym świecie. Słabi tylko uczniowie potrzebują zachęty mistrza, silniejsi obędą się bez niej".

Wawrzyniec, uszczęśliwiony przepowiednią, że po trzech dniach czeka go śmierć męczeńska za wiarę, spiesznie się postarał o zabezpieczenie majątku kościelnego przed ręką rządu, a resztę rozdzielił między ubogich. Ostrożność ta nie była zbyteczna, bo zaledwie rzeczy dokonał, prefekt miasta kazał go pojmać i w te słowa odezwał się do niego: "Wy chrześcijanie skarżycie się, że się z wami okrutnie obchodzimy, zważ przeto, że tobie nie grożę mękami, a żądam małej rzeczy. Doszła mnie wieść, iż Bogu swemu składacie ofiary w złotych pucharach, lejąc krew ofiar w srebrne naczynia, a podczas nocnych zebrań palicie Mu świece w złotych lichtarzach. Wydaj mi te kosztowności, gdyż one wam niepotrzebne, a nam się bardzo przydadzą. Wszakże przykazanie wasze brzmi: "Oddajcie cesarzowi, co cesarskiego". Na to odrzekł Wawrzyniec: "Słusznie, Kościół nasz jest bogaty i cesarz skarbów takich nie posiada. Chętnie ci je pokażę, udziel mi tylko kilka dni czasu, abym je zebrał i poustawiał". Prefekt, nie spodziewając się tak szybkiego załatwienia sprawy, jak najchętniej dał mu trzy dni czasu.
Wawrzyniec, wyszedłszy od prefekta, rozdzielił resztę majątku kościelnego pomiędzy ubogich i kazał się im zebrać trzeciego dnia w pewnym miejscu. Gdy termin nadszedł, udał się do prefekta i poprosił go, aby przyszedł oglądać skarby, a oprowadzając go później między niewidomymi, głuchymi, niemowami, chromymi, kalekami i niedołęgami wszelkiego rodzaju, powiedział mu, że to są skarby, perły i klejnoty Kościoła; w tych klejnotach kryje się żywa wiara w Chrystusa i sam Chrystus. "Bierz je więc - dodał w końcu - na pożytek rządu, cesarza i własną korzyść. Złoto, którego pożądasz, jest źródłem wszystkiego złego. Dla złota pozbywają się ludzie wstydu, wyrzekają się uczciwości, łamią wiarę, mącą pokój, przestępują prawa. Takiej trucizny dawać ci nie chciałem, więc oddałem majątek kościelny w ręce ubogich, ażeby go złożyli w skarbnicy niebieskiej, gdyż występki i namiętności są im obce. Miej przeto staranie i pieczę nad tymi ulubieńcami naszymi, a tym samym przysłużysz się rządowi, cesarzowi i samemu sobie".
Poganin zazgrzytał zębami z wściekłego gniewu i rzekł: "Urągasz mi, a śmiesz żyć jeszcze? Bądź przekonany, że ci to z lichwą odpłacę. Znam ja dobrze twoją szaloną chęć męczeńskiej śmierci, ale wprzód zapoznam cię z torturą. Nic cię nie ocali, chyba tylko cześć oddana bogom naszym". Gdy Wawrzyniec oświadczył, że nigdy nie będzie odstępcą, kazał go tyran smagać batogami, tłuc ołowianymi kulami, przypalać mu boki rozpaloną blachą, brać go na tortury i znowu smagać, ale Święty nie zachwiał się w wierze, a ta jego stałość i zapał, z jakim zanosił modły do Boga, skłoniły kilku żołnierzy do przyjęcia chrześcijaństwa.

Nieposiadający się z gniewu prefekt zaryczał: "Poczekaj, przysposobię ci łoże, na jakie zasłużyłeś!", po czym kazał rozpalić kratę żelazną i przymocować do niej świętego diakona. Żar przepalił zbite ciało, zawrzała krew w żyłach, szpik w kościach, ale oblicze młodego bohatera zajaśniało podobnie, jak twarz świętego Stefana, gdy ujrzał otwarte Niebiosa, a z ciała jego wydobywała się przedziwna woń. Po długiej męczarni Męczennik spojrzał pogodnie na prefekta i rzekł: "Każ mnie teraz na drugi bok obrócić, bo ta część już się dostatecznie upiekła". Tyran, nie wiedząc, co począć, kazał go w końcu przewrócić, a gdy po niejakim czasie i drugi bok się zwęglił i Męczennik miał ducha wyzionąć, rzekł wesoło do prefekta: "Teraz pieczeń gotowa, możesz jej skosztować!", po czym zwróciwszy oczy ku niebu i pomodliwszy się do Boga o nawrócenie Rzymu, umarł dnia 10 sierpnia roku 258.

Nauka moralna

Krata, na której świętego Wawrzyńca pieczono, może być uważana za obraz dwojakiego ognia, jaki pali i trawi człowieka w życiu doczesnym.
1) Jednym z tych ogniów jest święty żar miłości Boga, gorliwości o chwałę Bożą i tęsknoty do szczęścia wiekuistego w Niebie. Ogień ten przyniósł na świat sam Chrystus i roznieca go chrztem św. w sercach tych, którzy ten sakrament godnie przyjęli. Ogień ten oświeca człowieka i wiedzie go do poznania trójistnego Boga, tj. Ojca, od którego wszystko dobre pochodzi, Syna, który z miłosierdzia nad nami grzesznymi poniósł śmierć na krzyżu i udziela się nam jako pokarm w sakramencie Ciała Pańskiego, i Ducha świętego, który w nas przemieszkuje, wiedzie do prawdy i pociesza. Ogień ten zagrzewa nas do pełnienia woli Bożej i gorącego zajmowania się bliźnimi, oczyszcza i oswobadza nas od zbytecznego umiłowania dóbr tego świata i podnieca tęsknotę do Nieba. Taki to ogień ożywiał świętego Wawrzyńca i wywoływał w nim radość z powodu bliskiego połączenia się z Chrystusem, która przewyższała boleści, jakie musiał znosić.
2) Jest jeszcze inny ogień, tj. ogień namiętności, żądzy czynienia złego bliźnim i grzeszenia przeciw Bogu. Ogień ten przyniósł na ten świat szatan i rozżarzył go w sercach tych, którzy się opierają łasce Bożej i łamią obietnice na chrzcie uczynione. Taki ogień roznieca w myśli grzesznika złudzenie, że bogactwa doczesne, zaszczyty, sława, pożądliwości doczesne, wygody i rozkosze życia są o wiele więcej warte i daleko pożądańsze od miłości Boga, moralnej doskonałości i wiekuistych radości niebieskich. I ten ogień zagrzewa, ale zagrzewa tylko do zadośćuczynienia żądzom nienasyconym, zachęca do chytrości i podstępu, do gwałtów i krzywd, do zazdrości i nienawiści, do zemsty i rabunku, przytępia i zagłusza w duszy pociąg do dobrego, i zamienia serce w pogorzelisko, na którym nic nie widać, jak tylko węgle i popioły. Jeśli takiego ognia nie przygasisz strumieniem łez, żalu i skruchy, ufnością w łaskę i miłosierdzie Boże, wtedy przyjdzie chwila, w której ci stanie przed oczyma obraz wiecznego ognia, gdzie słychać tylko płacz i zgrzytanie zębów.

Modlitwa

Święty Wawrzyńcze, perło między Wyznawcami i Męczennikami Pańskimi, któryś tak zwycięsko zniósł boleści i katusze ognia, wyproś nam u Najwyższego tę łaskę i moc, abyśmy zdołali płomienie żądz swoich ugasić, a tym samym wiecznego ognia piekielnego uniknąć. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.