Maria Niepokalanie Poczęta! Znacie treść dogmatu: Maria - jako Matka Boga - uprzedzającą mocą nadzwyczajnej łaski Zbawiciela, zachowaną została od grzechu pierworodnego. Upłynęło wiele wieków do chwili, w której ujęto w jasną formułę i w niezbitą prawdę Niepokalane Poczęcie. Protestanci, starokatolicy oburzyli się na to - mówiąc, że Kościół zmienił swoją naukę. - Pomylili się, gdyż zawsze Maria w obrzędach liturgicznych w katolicyzmie całym uważaną była za bezgrzeszną Istotę, za Niepokalanie Poczętą. Naturalnie, nazwy tej nie znano, ale wiedziano, że Maria mocą najściślejszego połączenia z Chrystusem musiała w swej czystości być wyniesiona ponad świętych i aniołów chóry. – Ona, Pogromicielka węża, z której Zbawiciel Ciało i Krew swą wziął, nie mogła ani na jeden moment ulegać władzy złych nieprzyjaciół.
Znane są słowa Efrema, którymi Kościół z Edeny tak każe
mówić do Zbawiciela: „Ty i Matka Twoja jesteście bez skazy, gdyż na Tobie żadna
plama nie powstała - ani na Matce Twej zmaza.”
Było to około 370 roku. Z tego widzimy, że niepokalana
czystość Matki Najświętszej jaśniała zawsze w Kościele. Brakowało tylko
teologicznej, a bardzo subtelnej pracy ducha, by źródła światłości zgłębić i
uzasadnić: Niepokalane Poczęcie jako przyczyna Jej dziewiczości i wolności od
wszelkich pożądań.
Jakim niezastąpionym brakiem w katolickich sercach byłoby
przeświadczenie, że tego Ideału Piękna nie ma? Tysiące wybawiła z trzęsawisk
grzechu i tysiącom była tą siłą trwania w dobru, była wpływem błogosławionym,
który nam kazał cenić kobietę, ustrzegł ogniska rodzinne od zagłady, a nam
niejednokrotnie pozwoliła zachować niewinność z trudem bronioną.
Ale czyż z tym kończy się znaczenie Niepokalanego
Poczęcia? Zdaje mi się, że obecnie dla nas jest ono jeszcze głębsze i
wartościowsze. Zatrzymajmy się myślą na chwilę przy tym przedmiocie. Z mroków
Adwentu wykwita postać Niepokalanie Poczętej - jak Chrystus ręką Boga utworzona,
jak On w Boskim umyśle poczęta. W jako bez zmazy poczętej, nie ma w Niej żadnej
winy, nie ma i pożądliwości. Posiada prócz wspólnej łaski z nami, podobnie jak
pierwsi rodzice, oprócz łaski uświęcającej, jeszcze szczególny przywilej
wolności od wszelkiej skłonności do złego, posiada pełnię władzy duszy nad
ciałem.
My, dzieci Ewy, od urodzenia nie posiadamy łaski
uświęcającej, która spływa dopiero wraz z wodą Chrztu św. Nienaruszoność też
nam nieznana, gdyż pożądanie ciała pozostało w nas mimo Znaku Zbawienia. A
teraz jedno pytanie: czyż w nas nie płonie tęsknota za łaską, a przede
wszystkim za tą nienaruszalnością, aby dusza była tym, do czego ją Bóg
stworzył, nieograniczoną władczynią nad światem i nad ciałem, które powinno
stać się powolnym narzędziem dobra i piękna, ale nie przyczyną tylu okropnych
upadków i grzechu? Nie ma zapewne takiego serca, w którym by nie tliła się
tęsknota raju, by stać się tym, czym ongiś byliśmy. Narody śnią o tym w swych
mitach rajskich, a my śnimy w głębiach dusz naszych. - I właśnie w dziecku nas
tak to pociąga, że w nim nie drzemie pożądanie. Dlatego, patrząc w wielkie
gwiazdy oczu dziecięcych, możemy powtórzyć za poetą: "Kinderauge, Diamant, In
der Erde Wustensand. Muss dir leuchten still zuruck Welten von versunkenem
Gluck". - Tak, światy utraconego szczęścia.
Czyż tęsknota za tym, czym nasi pierwsi rodzice się cieszyli, co w Maryi
widzimy, czego my już dzisiaj nie mamy, ma zostać tu na ziemi niespełnioną?
Albo czyż Maryja, Niepokalanie Poczęta i dlatego wolna od
pożądliwości wszelakiej, nie jest tym ideałem, za którym podążać byśmy chcieli?
A czyż nie w innej myśli odmówił wam Bóg uwolnienia od zmazy i nienaruszoności,
abyśmy wpatrzeni w ideał Boga-Człowieka i Jego Matki, w zaciętej, ale
zwycięskiej walce, w siłę Jego mocni, z powrotem przywilej ten odzyskali? A
więc nie tylko należy strzec się grzechów śmiertelnych, ale starać się coraz
więcej i więcej unikać najlżejszych pokus. Mówicie, że to jest niemożliwe. Nie
zapominajmy nigdy o tym , że nawet - gdy jesteśmy w stanie łaski, nie jesteśmy
jeszcze tym, czym pierwotnie mielibyśmy być w myśli Boga. Wtedy to, gdy Bóg
chciał swój majestat w stworzeniach objawić, mieliśmy chodzić w chwale
świętości i nienaruszoności, cieszyć się pełnią władzy nad ciałem, wolni od
wszelkich złych pożądliwości - oto był zamiar Boży. Utraciliśmy to przez rodzica
naszego Adama. Lecz łaska, która zstępuje na nas w dniu Chrztu świętego,
niejako wyprostowuje skrzydła ducha naszego w kierunku pierwotnych zamiarów
Przedwiecznego, domagając się od nas uzupełnienia zamysłów Boga. W pierwszym
liście św. Jana czytamy( 1 J 3, 9): „Wszystko, co się narodzi z Boga, nie
grzeszy, gdyż nasienie Jego w nim trwa.” - Tak, nie może grzeszyć, gdyż od Boga
pochodzi. Ale to nie znaczy, że kto posiada łaskę uświęcającą, nie może
grzeszyć. Nie, Apostoł wyraźnie mówi: łaska i grzech wykluczają się wzajemnie,
jak woda i ogień. Łaska nam jest na to dana, by uniemożliwić grzech. Im większe
panowanie zdobywa w duszy ludzkiej, tym trudniej o ciężkie próby i grzechy. W
tym życiu łaska w zupełności może nie zwyciężyć. Ale po tamtej stronie, gdy
pęknie w nas złożone nasienie, w duszy rozleje się cała jej wspaniałość i wtedy
doprawdy będziemy bez grzechu mimo wolności, która i tam nas nie opuści;
pokusa, grzech nie będą mieć do nas przystępu. Może niejeden z nas doświadczył,
jak w chwilach próby i grzechu łaska opiera się złu. Nie była to lekka
kapitulacja, ale formalne wyrzucenie zła z duszy. Taka jest moc łaski,
zwróconej w kierunku odzyskania nienaruszalności. U świętych działanie łaski
tak daleko się posuwa, że wyklucza coraz większą ilość pokus, a niektórych tak
przemaga, że ich życie doczesne mogłoby być już początkiem chwały wiecznej.
Tak są uduchowieni, że ciało jest jedynie posłusznym narzędziem ich woli, a
świat próby i grzechu oddalony w niedostępne dla nich strony. Czyż to, co
świętym było dostępne, nie mogłoby stać się naszym udziałem?
Zapewne; życie jest walką i zawsze nią będzie. Ale jest
różnica między jedną walką a drugą. Jest walka, która nas niemocnymi czyni,
siły targa i ta druga, która wzmacnia, sił dodaje.
Są dusze, które wysilają całą swą tężyznę na walkę z
pokusami i ledwo jedną odeprą, już druga, trzecia przychodzi; gdzie bądź, na
ulicy, w pokoju, wszystko porywa je i nęci. Cóż to za biedne stworzenia! Ciągle
wahające się na ostrzu dobra i zła, całą siłę wytężające jedynie na obronę! Czy
to słuszne? Byłoby tak, gdyby świętość była czymś negatywnym, wtedy można by o
tym mówić! Wtedy zadanie nasze polegałoby na tym, aby utrzymać w czystości i
jasności swą duszę.
Ale czyż świętość jest tylko chronieniem się przed brudem
i zamieszaniem? Czyż nie jest właśnie czymś najbardziej pozytywnym, tętniącym
Bożym życiem, czystą pełnią miłości, domem cnót? Dom ten, aby mógł istnieć w
przepychu, człowiek, aby go mógł zbudować, wznieść jego wieże i kolumny,
potrzebuje dużo wolnych sił. Myślę, że ładnie by nas Bóg przyjął - gdybyśmy nic
więcej nie przynieśli ze sobą, jak tylko to, cośmy otrzymali przy Chrzcie
świętym. Wiemy, jak tego sługę przyjął, który zagrzebał otrzymany talent. Tej
ciągłej, nużącej walce, która nigdy do zupełnego nie doprowadzi zwycięstwa,
najwyżej do przejściowego zawieszenia broni, musimy położyć kres przez
energiczne wyrwanie się w górę, musimy zdobyć panowanie nad pożądaniem, by w
ten sposób zabezpieczyć sobie swobodę rąk dla pozytywnej pracy. Wiem, że i wtedy
nie można być wolnym od pokus, nawet ciężkich. Widzimy to w życiu świętych.
Jeden ze świętych tak ciężko zapadł na nerwy, że Ojcowie
przebywający z nim uskarżali się w ostatnich latach jego życia na drażliwość
jego i przykrości, jakie im sprawiał. Jak ciężko inni święci byli doświadczani
na łożu boleści, to także wiemy. Nie zapominajmy jednak, że to były wyjątki.
Stopniem, który wszyscy osiągamy, wychodząc poza pierwsze stopnie doskonałości,
jest zmniejszanie się pokus, które zawisłe od pewnych okoliczności, coraz
trudniejszy mają do nas przystęp. - Szczególniej my, katolicy, możemy to
stwierdzić, jak wierna współpraca z łaską ucisza nawałnice walki, pokusy
wyłaniają się jako psychiczne podrażnienia, których obecność odczuwa dusza
raczej jako przykrość niż jako zwabienie i ponętę.
Zawsze mnie zastanawiały słowa św. Ignacego, tyczące się
zachowania czystości, zawarte w konstytucji zakonu. „To, co tyczy się ślubu
czystości, nie potrzebuje większych objaśnień, gdyż znaną rzeczą jest, jak
doskonale powinni ją zakonnicy pełnić; podobną ma być ona do czystości aniołów
na duszy i ciele.” Zauważmy: czystość aniołów, istot zupełnie duchowych,
pozbawionych pożądliwości cielesnych, czyli nie tylko przezwyciężenie, ale
możliwie jak największe oddalenie pokus ciała, nawet we śnie! I to da się
osiągnąć. Słyszałem o jednym mężczyźnie, który co rok wyjeżdża do nowicjatu w
Tisis na rekolekcje, choć mógł je w swej Kongregacji Mariańskiej odprawić.
Spytacie się o powód? Zapewne on istniał i to głęboki. Wyjawił go też bez ogródek:
„Nie tylko czuję brak nauk, ale czegoś więcej, odczuwam potrzebę przykładu
nowicjuszy z Tisis, pragnę tych młodych ludzi widzieć w jadalni, na
korytarzach, w ogrodzie, jak spokojnie przechadzają się, spełniając swe prace,
bez troski oddani swej władzy, pełni wewnętrznego spokoju, niewinni, jak dzieci
szczęśliwi. Wydaje mi się wtedy, że jestem w dużym, słonecznym pokoju szkolnym.
Chcę dzieckiem być z dziećmi.”
Nowicjusze z Tisis - to nie dzieci, dużo z nich jest w
wieku 10-30 lat, w wieku rozwoju namiętności, dużo też takich, którzy przeszli
okropności wojny i twardą 4-letnią służbę po etapach.
Oto moc nadprzyrodzoności, w której promieniach, jeśli
tylko pozwala się działać, dźwiga się natura. „Nach einer neuen Kindheit
ist mir weh. Die ich ferner durch Wolken schimmern seh. Sie lachelt uberselig
wie Engelsgeleucht, nach ihren Strahlen ist mir das Auge feucht.” Nie tylko w klasztorze jest to możliwe, ale i w
świecie.
Na pewno nieraz spotkaliśmy w życiu ludzi, na których
czołach i w oku jaśniała taka niezwalczona czystość, że zdawać by się mogło,
jakby w ich twarze tryskały całe wiązki promieni słonecznych. Tak czystym był
ich głos, tak lekki, elastyczny ich chód, że mimowolnie płynęły nam myśli: oto
cały człowiek bez załamań i wewnętrznych zaburzeń. W nich każde włókno i żyłka
duszy były odwrócone od wszystkiego co nieszlachetne, powszednie. Dużo dusz
młodych poznałem i znalazłem wśród nich wybrane. Błogosławieństwo wam ludziom
słonecznym w murach klasztornych i poza nimi!
Na zakończenie skierujmy wzrok jeszcze raz na potężną
Panią i Władczynię. Ponad moralnym trzęsawiskiem i bagnem, które po wojnie
rozlało się nad nami - czarną i upiorną zjawą wyrastają na rozmaitych miejscach,
podobne zmąconemu światłu, kina, teatrzyki, pusty śmiech, szaleństwo użycia, to
znów raz po raz wydziera się krzyk zwątpienia zbłąkanych i uwiedzionych, ponad
tym morzem bezmiernym i jak noc czarnej nędzy ludzkiej i grzechu unosi się
Postać ta w blasku gwiazd, spokojna, bez lęku, obaw, upadku. - Nigdy nie miała
też nic wspólnego z tym, co na ziemi chybocze się w kałuży zła; uświęcona od
pierwszej chwili poczęcia, nie doznała ani przez chwilę przekleństwa grzechu i
jego pożądliwości.
Bracia, Siostry! W takiej chwili obraz ten nie jest tylko
wołaniem ostrzegawczym, by grzechu ciężkiego nie popełnić, lecz gorącym
wezwaniem do uwolnienia się od ciężkich pokus i pożądań złego. Kiedy fale brudu
wysoko sięgają, nie wystarcza jedynie defensywa. I nie wystarcza lepienie
spróchniałej grobli i pozostanie na niej. Takiemu zalewowi trzeba przeciwstawić
łom granitowy, łom czystego, pozytywnego życia, wystawić go tak wysoko i
silnie, by nawet ostatnie krople piany trującego elementu opadły bezwładnie.
W świecie fala zalewa tysiące bez ich oporu. Tym mocniej
wytężyć nam trzeba każdy muskuł. Ani kompromis, ani pakt, ani nawet ustawiczna
mizerna walka tu nie wystarcza, ale panowanie, celowe oraz potężniejsze
władanie sobą. W świecie znajdują sobie ludzie coraz inne sposoby i drogi, aby
się wzajemnie drażnić przez spojrzenia, rąk uścisk czy inne formy zetknięcia
się (pomyśleć o nowoczesnych tańcach). Niech przez spojrzenie i ręki uścisk
znowu dusza przemawia. Dlatego zostały nam dane od Boga, by były narzędziami,
aby słońce dawały, miłość niosły, nie grzeszny, zmysłowy żar.
Maria, Niepokalanie Poczęta Pani, może nam tu pomóc. Jej
czysta postać unosi się nad nami w tej wietrznej nocy, nasze siły niech
pochłonie miłość ku Niej, abyśmy szukali tego, co niebieskie, a pominęli
ziemskie, grzeszne cele.
Jej wstawiennictwo niech wznieci w nas potrzebną łaskę
przetworzenia się w wolne dzieci Boże, niech nam wyjedna możliwe uwolnienie od
ciężkich doświadczeń i grzesznych pragnień.
Ave Virgo Virginum! W imieniu czystych dusz, słonecznych
dusz, które skłaniają się Tobie ze wszystkich ołtarzy, stanów, murów klasztornych
i ze świata, pozdrawiamy Ciebie czysta, wspaniała Pani!
Ks. Antoni Stonner TJ
Źródło: „Sodalis Marianus”,
luty 1928, rok XXVII, nr 2, część I. Życie sodalicyjne. S. 33-37.
Język uwspółcześniono.
Za: http://staraprasa.blogspot.com/2012/09/immaculata.html