"Extra Ecclesiam nulla
salus"
Powszechnie znana i nieustannie głoszona
przez Magisterium Kościoła nauka mówi o tym, że "poza Kościołem nie ma
zbawienia". Jest to dogmat naszej Wiary, a jako taki, jest nieomylnie
prawdziwy i nie dopuszcza absolutnie żadnych wyjątków. Trwając przy tej
nauce jesteśmy bezwzględnie zobowiązani do rozumienia i głoszenia jej w taki
sposób, w jaki pojmuje ją sam Kościół, stosując się do pouczeń papieża Piusa XII
zawartych w encyklice Humani generis: "Dlatego to poprzednik Nasz, niezapomnianej
pamięci Pius IX, gdy stwierdził, że na tym polega najszczytniejsze zadanie
teologii, by wskazywała, jak zawiera się w źródłach nauka, którą Kościół do
wierzenia podaje, nie bez ważnego powodu dodał, że należy w depozycie wiary
odszukać tę naukę «w tym samym sensie, w jakim Kościół ją określił»".
Nasze rozważania tej kwestii z
wykorzystaniem najbardziej wiarygodnych źródeł posłużą do wyjaśnienia tego
dogmatu "w tym samym sensie, w jakim Kościół go określił". Podejmując
się tego zadania zastosujemy się do naukowych, teologicznych objaśnień tejże
nauki, tak znakomicie wyłożonych przez śp. Msgr. Josepha Clifforda Fentona w
książce zatytułowanej "The Catholic Church and Salvation"
[Kościół katolicki i zbawienie] (wyd. Newman Press, 1958), z której będziemy
często korzystać w niniejszym artykule.
Poznając coraz lepiej znaczenie tego
dogmatu, napotkamy pewne kluczowe słowa i wyrażenia, które muszą zostać
przyswojone i zrozumiane w dokładnie takim ich precyzyjnym i dokładnym
znaczeniu, w jakim używa ich Kościół. Na przykład: rozważając samo stwierdzenie "poza
Kościołem nie ma zbawienia" musimy wyraźnie mieć na uwadze precyzyjne
znaczenie następujących słów: (1) "poza" jako przeciwieństwo do "w,
wewnątrz"; (2) "Kościół"; oraz (3) "zbawienie". Ażeby
ktoś nie uznał tego za wałkowanie oczywistych czy też elementarnych spraw,
niech wolno będzie w tym miejscu zauważyć, że właśnie te wymienione słowa
bywają często źródłem nieporozumień i fałszywych pojęć na temat tejże doktryny.
Musimy również znać precyzyjne i ścisłe znaczenia słów: (1) "wierny";
(2) "Mistyczne Ciało"; (3) "członek" Mistycznego Ciała w
przeciwieństwie do "nie-członka"; (4) "wyraźne pragnienie" przynależenia;
(5) "domyślne pragnienie" przynależności; (6) "nieprzezwyciężalna
niewiedza". Wszystkie te pojęcia zostaną sukcesywnie wyjaśnione w tym
artykule, zgodnie ze znaczeniem nadanym im w oficjalnych papieskich dokumentach
Kościoła.
Aby zrozumieć ten dogmat i wyznawać go w
taki sposób, w jaki Kościół go naucza, musimy rozważyć wszystkie
dotyczące go nauki ustanowione przez Kościół. Rozpatrywanie tylko pewnej części
tego nauczania, z jednoczesnym pominięciem, zlekceważeniem albo zaniedbaniem
pozostałych jego elementów musi niechybnie prowadzić na manowce. Tego typu
selektywność albo "przebieranie i wybieranie" stanowi samą istotę i
definicję herezji.
Jak już wcześniej stwierdzono, absolutna
niezbędność Kościoła rzymskokatolickiego do osiągnięcia wiecznego zbawienia
jest dogmatem niemającym żadnych wyjątków, w który musimy wierzyć i wyznawać
go pod karą odłączenia się od Mistycznego Ciała, którym jest Kościół. "Dogmat
jest prawdą, którą Kościół odnajduje w Piśmie Świętym lub w Boskiej,
apostolskiej tradycji, którą to, czy to w uroczystym rozstrzygnięciu, czy też w
swojej zwyczajnej, powszechnej działalności nauczycielskiej przedstawia swoim
wiernym jako doktrynę przez Boga objawioną, w którą wszyscy jesteśmy
zobowiązani wierzyć Boską i katolicką Wiarą" (Fenton, op.
cit., s. 3).
Chociaż na pierwszy rzut oka może to
wyglądać na sprzeczność albo przynajmniej paradoks, to Kościół uczy także – i
faktycznie stanowi to część lub aspekt tego samego dogmatu "poza
Kościołem..." – że człowiek umierający nawet nie będąc nigdy faktycznym
członkiem Kościoła rzymskokatolickiego może osiągnąć wieczne
zbawienie. Słowo "może" jest związane z bardzo wyraźnie
określonymi i ściśle zdefiniowanymi warunkami, które zostaną wyjaśnione
nieco później. W rezultacie mamy te dwie nauki, a raczej dwa aspekty tego
samego dogmatu, a mianowicie: (1) poza Kościołem rzymskokatolickim absolutnie
nie ma zbawienia; oraz (2) możliwe jest, aby ktoś nie będący członkiem
Kościoła katolickiego osiągnął wieczne zbawienie.
W Interdum nr 1 ("Insights
Into Heresy") wykazaliśmy, że natura herezji polega na wyolbrzymieniu albo
położeniu nadmiernego nacisku na jeden aspekt prawdy, w konsekwencji czego,
inny, jednakowoż powiązany z nim aspekt zostaje niewystarczająco uwypuklony, a w
rezultacie zupełnie zanegowany. Jakieś dwadzieścia lub dwadzieścia pięć lat
temu grupa katolików z archidiecezji bostońskiej zaczęła nadmiernie podkreślać,
a następnie zniekształcać pierwszą prawdę: "poza Kościołem nie ma
zbawienia". Jak było do przewidzenia, to przejaskrawienie miało negatywny
wpływ na drugą, ściśle powiązaną z nią prawdę, iż jest możliwe, by zbawił się
ktoś niebędący członkiem Kościoła katolickiego. Główna postać tej tzw.
"bostońskiej herezji" została ostatecznie ekskomunikowana 4 lutego
1953 roku.
Dzisiaj wahadło wychyliło się w przeciwnym
kierunku i obecnie możemy zaobserwować "rykoszet" (odbicie w
przeciwnym kierunku) po "bostońskiej herezji". Obecnie druga z prawd
– iż człowiek może się zbawić nawet, jeśli umrze nie będąc nigdy
faktycznym członkiem Kościoła katolickiego – jest tak wyolbrzymiana i
przerysowywana, iż w niektórych kręgach nieodzowność Kościoła
rzymskokatolickiego do zbawienia jest wyraźnie negowana. Wyraźnie
określone kryteria, jakimi obwarowane jest słowo "mogą", są
przez Zbójecki Kościół całkowicie pomijane i lekceważone, skutkiem czego brak
przynależności do widzialnego Kościoła rzymskokatolickiego jest obecnie w
rzeczywistości traktowany jako swego rodzaju sakrament! "Inni sprowadzają
do czczej formuły" – powiedział papież Pius XII – "konieczność
przynależenia do prawdziwego Kościoła, aby można zbawienie osiągnąć" (Humani
generis). Chociaż Zbójecki Kościół, a szczególnie dekrety Vaticanum II
sporadycznie składają nieszczere deklaracje poparcia dla tego dogmatu, to tak
naprawdę nauka, że poza Kościołem nie ma zbawienia zredukowana została do
"czczej formuły".
Niektóre wcześniejsze orzeczenia
Wyznanie wiary katolickiej
"Quicumque", znane również pod nazwą symbolu atanazjańskiego,
rozpoczyna się tak: "Ktokolwiek chce być zbawionym, przede wszystkim
potrzeba, aby wyznawał Katolicką wiarę. Której jeśliby kto nie zachował całej i
nienaruszonej, ten niewątpliwie zginie na wieki". "Nauczanie
Chrystusa stojącego w łodzi", zauważa Doktor Kościoła św. Hilary,
"oznacza, że ci, którzy są poza Kościołem nigdy nie mogą pojąć Boskiej
nauki; gdyż łódź jest figurą Kościoła, w którym zdeponowane i głoszone jest
słowo życia. Ci, którzy są poza nim, są niczym jałowy i bezwartościowy piasek;
nie potrafią nic zrozumieć" (Comment. in. Matt. XIII, n. 1).
Kilka najwcześniejszych doktrynalnych
wypowiedzi Magisterium Kościoła na temat "poza Kościołem nie ma
zbawienia" pochodzi z początku XIII wieku. W wyznaniu wiary podanym do
podpisu waldensom, którzy chcieli powrócić do Kościoła, papież Innocenty III
(1208) zawarł, co następuje: "Wierzymy sercem i wyznajemy usty, że istnieje
jeden Kościół, nie jakiś heretycki, lecz święty, rzymski, katolicki i
apostolski [Kościół], poza którym, wierzymy, iż nikt nie zbawia się".
Siedem lat później (1215) Czwarty Sobór Laterański (który był dwunastym soborem
ekumenicznym w historii Kościoła) zdefiniował: "Jeden zaś jest powszechny
Kościół wiernych (una... fidelium universalis ecclesia), poza którym
nikt w ogóle nie bywa zbawiony (extra quam nullus omnino salvatur)".
Z powyższego możemy wyciągnąć następujące
wnioski i spostrzeżenia (por. Fenton, op. cit., s. 6): (1) istnieje
tylko jeden prawdziwy Kościół Boży. (2) Ten prawdziwy Kościół to Kościół
rzymskokatolicki, który jest społecznym organizmem słusznie nazywanym
"powszechnym Kościołem wiernych". (3) Nikt w ogóle (nullus
omnino) nie może być zbawiony, jeśli w momencie śmierci znajduje się
"poza" tą społecznością. (4) Powyższe orzeczenia (1-3) są
prawdami przez Boga objawionymi wyraźnie zawartymi w dogmacie uroczyście
zdefiniowanym przez ekumeniczny sobór.
Należy w tym miejscu zauważyć, że nawet
wielu heretyków i niekatolików może zaakceptować zawarte powyżej stwierdzenia
(1) i (3). Przyznają oni, że jest tylko jeden prawdziwy Kościół, poza którym nie
ma zbawienia. Jednakże co oni rozumieją przez "Kościół"? Jaki
jest ten ich "Kościół", który jest konieczny do zbawienia? Według
nich ten "Kościół" to niewidzialna społeczność, łączna suma
wszystkich "dobrych" mężczyzn i niewiast żyjących na ziemi
(kimkolwiek i gdziekolwiek oni są) albo stanowią go wszyscy, którzy prowadzą
dobre i prawe "chrześcijańskie" życie, albo, po prostu, ich "jedyny,
prawdziwy Kościół" składa się z wybranych lub predestynowanych.
Wprost przeciwnie, Kościół
katolicki uczy, że tym prawdziwym Kościołem, poza którym nikt nie może się
zbawić jest Kościół rzymskokatolicki, widzialna społeczność, Mistyczne
Ciało Chrystusa, zarządzane przez widzialną głowę, Wikariusza Chrystusa na
ziemi, biskupa Rzymu. Kościół ponadto naucza, że przynależność do tej widzialnej
społeczności nie ogranicza się jedynie do ludzi "dobrych" bądź
takich, którzy "wiodą dobre, chrześcijańskie życie". W dowolnie
wybranym momencie historii znajdują się w nim faktyczni członkowie tego
powszechnego Kościoła wiernych, którzy nie są dobrzy, którzy nie żyją
w stanie łaski uświęcającej i którzy nie zostaną policzeni do grona
predestynowanych.
Sformułowanie "powszechny Kościół
wiernych" autorstwa IV Soboru Laterańskiego zasługuje na krótki komentarz.
Kim są ci "wierni"? "Wiernymi" – jak zdaje się wskazywać Vaticanum
II (por. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, zwłaszcza jej rozdział
o "Ludzie Bożym", jak również całość Dekretu o ekumenizmie) – nie
są wszyscy dobrzy chrześcijanie, którzy zostali ochrzczeni. W tradycyjnym, formalnym
języku Kościoła wyraz fideles (wierni) ma bardzo szczególne znaczenie. Oznacza tych, którzy: (a) zostali
ochrzczeni oraz (b) wyznają rzymskokatolicką wiarę; krótko mówiąc, po
prostu katolików (Cf. Fenton, op. cit., ss. 8-9). A zatem, na przykład,
katechumen (tj. osoba, która pobierając nauki, aby stać się katolikiem, ma
wyraźne pragnienie wstąpienia do Kościoła jako Jego członek) nie
jest jednym z fideles. Można tutaj przywołać podział Mszy świętej na
"Mszę katechumenów" i "Mszę wiernych".
Dlatego też powinno być jednoznacznie
jasne, co dokładnie "Kościół" ma na myśli w maksymie "poza
Kościołem nie ma zbawienia". Przejdźmy teraz do przeanalizowania znaczenia
słowa "zbawienie".
Co to jest zbawienie?
O osobie, która podczas długiej podróży
samolotem, w rutynowy sposób przesiada się z jednego samolotu do drugiego tak, by
po wielu przesiadkach dotrzeć do celu swej podróży nie mówi się, że jest
"uratowana". Uratować się, to znaczy znaleźć się w sytuacji albo w
stanie bezpieczeństwa po wyjściu z sytuacji, która, gdyby sie przedłużała,
groziłaby jakimś śmiertelnym niebezpieczeństwem. Dlatego też o osobie
przesiadającej się z samolotu, do którego podłożono – mającą wybuchnąć w każdej
chwili bombę – do innego samolotu, w którym nie ma żadnej bomby ani innego
zagrożenia, można powiedzieć, że się "uratowała".
W porządku duchowym z procesem
zbawienia związany jest zasadniczy, niezbędny warunek, jakim jest odpuszczenie
grzechów. Nikt nie zbawia się bezwarunkowo – tzn., nikt nie
dostępuje szczęścia wizji uszczęśliwiającej, widzenia Boga "takim, jakim On
jest" – o ile nie umrze w stanie łaski uświęcającej. Stan łaski
uświęcającej oznacza – wyrażając to w kategoriach negatywnych – pozostawanie w
stanie, w którym dusza nie jest splamiona grzechem pierworodnym albo
śmiertelnym. W kategoriach pozytywnych oznacza bycie w stanie przyjaźni z
Bogiem Wszechmocnym, życie życiem miłości nadprzyrodzonej. Dlaczego
mówimy o "nadprzyrodzonej" miłości? Ponieważ osiągnięcie wizji
uszczęśliwiającej leży absolutnie poza zasięgiem naturalnych sił albo
zdolności człowieka, a osiągnięcie tego nadprzyrodzonego celu wymaga
nadprzyrodzonych środków. Posiadanie Boga przekracza (super) zakres
naturalnych czynności bądź możliwości istot ludzkich. W rezultacie mówimy, że
osoba w stanie łaski uświęcającej żyje życiem nadprzyrodzonym. Żyje
życiem, w którym jest prawdziwa miłość Boga, czyli miłość, która musi
być zbudowana na nadprzyrodzonej (tj. przekraczającej naturalne siły
człowieka) wierze, jak zostało to zdefiniowane przez Sobór Watykański w
1870 roku:
"Ponieważ człowiek całkowicie jest
zależny od Boga jako Stwórcy i Pana swego, a rozum stworzony zupełnie podlega
niestworzonej prawdzie, przeto jesteśmy zobowiązani Bogu objawiającemu okazać
przez wiarę zupełne posłuszeństwo umysłu i woli. Kościół katolicki zaś wyznaje,
że wiara ta, która jest «początkiem ludzkiego zbawienia», jest cnotą
nadprzyrodzoną, przez którą, za natchnieniem i pomocą łaski Bożej, wierzymy w
prawdziwość rzeczy objawionych przez Boga, nie dla ich prawdziwości
wewnętrznej, poznanej naturalnym światłem rozumu, lecz z powodu autorytetu
samego Boga objawiającego, który się nie może mylić ani nikogo mylić nie
może". (Denz. 1789).
"Ponieważ" – kontynuuje dekret –
"«bez wiary... niemożliwą jest rzeczą podobać się Bogu» (Hebr. 11, 6) i
dostąpić uczestnictwa Jego synów, dlatego nikt nie otrzymuje bez niej
usprawiedliwienia ani też nie osiągnie żywota wiecznego, jeżeli w niej «nie
wytrwa aż do końca» (Mt. 10, 22; 24, 13). Byśmy zaś zdołali zadośćuczynić obowiązkowi
przyjęcia prawdziwej wiary i wytrwania w niej na stałe, Bóg przez Syna swego
Jednorodzonego ustanowił Kościół i wyposażył go w wyraźne znamiona przez siebie
nadane, by wszyscy mogli widzieć w nim stróża i nauczyciela słowa
objawionego." [Podkr. dodane] (Denz. 1793).
Otóż dla zbawienia nie istnieje żadna
inna alternatywa niż potępienie. Każdy człowiek albo dostąpi na całą wieczność
wizji uszczęśliwiającej, albo jej nie osiągnie. W doczesnym życiu, w dowolnym
jego momencie, człowiek albo ma nadprzyrodzoną miłość, albo jej nie posiada;
albo jest w stanie łaski uświęcającej, w przyjaźni z Bogiem, albo żywi niechęć
lub wrogość wobec Boga pozostając w stanie grzechu pierworodnego i/lub
śmiertelnego. Absolutnie nie jest tu możliwy żaden stan pośredni czy też
"neutralność".
Odpuszczenie grzechów jest – jak powiedzieliśmy – zasadniczym warunkiem
osiągnięcia wiecznego zbawienia. A ponadto jest prawdą przez Boga objawioną,
że poza Kościołem katolickim bezwzględnie nie ma odpuszczenia grzechów. Zostało
to wyraźnie i jednoznacznie oznajmione przez papieża Bonifacego VIII w jego
słynnej bulli Unam sanctam (18 listopada 1302): "Wiara nas skłania
do utrzymywania i wyznawania, że jest jeden Kościół, święty, katolicki i
apostolski. My w niego wierzymy mocno i tę wiarę bez zastrzeżenia wyznajemy.
Poza nim nie ma zbawienia ani odpuszczenia grzechów (extra quam nec salus
est, nec remissio peccatorum)". Bulla ta, która powtarza i rozwija
myśl nauczania już zacytowanego (tj. papieża Innocentego III i IV Soboru
Laterańskiego), kończy się następująco: "Toteż oznajmiamy, twierdzimy,
określamy i ogłaszamy, że posłuszeństwo Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne dla
osiągnięcia zbawienia (omnino de necessitate salutis)".
Jako że poza Kościołem katolickim nie ma
możliwości odpuszczenia grzechów, to z tego wynika, że nie można żyć
nadprzyrodzonym życiem pozostając poza tą przez Boga założoną społecznością. Jedyna
alternatywa dla życia tym nadprzyrodzonym życiem w obrębie Kościoła
katolickiego jest wyraźnie wyartykułowana w innej autorytatywnej wypowiedzi Magisterium:
"Zawsze wierzy i wyznaje święty Kościół rzymski, że nikt z pozostających
poza Kościołem katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, heretycy i
schizmatycy, zbawienia wiecznego nie osiągną, ale pójdą w ogień wieczny
zgotowany diabłu i jego aniołom, jeżeli się przed śmiercią z tym Kościołem nie
połączą... Nikt nie może być zbawiony; choćby jego jałmużny były wielkie i
choćby przelał krew za Chrystusa, jeśli nie pozostanie w łonie Kościoła
katolickiego i w jedności z nim" (dekret dla jakobitów, z bulli Cantate
Domino, ogłoszonej przez papieża Eugeniusza IV, 4 lutego, 1442 roku,
zawartej w "Aktach" Soboru Florenckiego, siedemnastego z rzędu soboru
ekumenicznego Kościoła katolickiego; Denz. 714).
"Poza" a "w/wewnątrz"
Jak dotąd przeanalizowaliśmy znaczenie
słów "Kościół" i "zbawienie" w objawionym przez Boga
dogmacie: "Poza Kościołem nie ma zbawienia". Pozostaje
teraz uważnie zbadać dokładne znaczenie, jakie Kościół nadaje słowu "poza".
Przeciwieństwem "poza" jest "w/wewnątrz". Można
zauważyć, że w doktrynalnych wypowiedziach Kościoła – które do tej pory
zacytowaliśmy – przy omawianiu tego dogmatu używane jest albo słowo
"poza" albo słowo "w/wewnątrz".
Na początek niech będzie wolno stwierdzić
(na razie bez podania wyjaśnienia), że pozostawanie "w obrębie"
Kościoła nie można utożsamiać z byciem członkiem Kościoła. Aby to
sobie uświadomić, konieczne będzie przeanalizowanie i precyzyjne określenie, co
stanowi faktyczną przynależność do Kościoła katolickiego. Zauważmy
również, że Kościół rzymskokatolicki jest Mistycznym Ciałem Chrystusa;
tzn. oba wyrażenia można ze sobą utożsamić.
"Jeśli zaś chodzi o określenie i
opisanie prawdziwego Kościoła Chrystusowego – który jest Kościołem świętym,
katolickim, apostolskim i rzymskim – to nie znajdujemy nic godniejszego, nic
znakomitszego, wreszcie nic bardziej Bożego nad owo zdanie, według którego
Kościół zwany jest Mistycznym Ciałem Jezusa Chrystusa" (Pius XII,
encyklika Mystici Corporis Christi, 29 czerwca, 1943).
"Niektórzy sądzą, że nie obowiązuje
ich nauka, jaką kilka lat temu, w oparciu o źródła objawienia, wyłożyliśmy w
encyklice naszej, że mianowicie Mistyczne Ciało Chrystusowe i Rzymskokatolicki
Kościół są jednym i tym samym" (Pius XII, encyklika
Humani generis, 12 sierpnia, 1950, podkreślenie dodane).
Kim są "członkowie" Kościoła,
Mistycznego Ciała Chrystusa? "Wszakże do członków Kościoła tych tylko
zaliczyć można", kontynuuje Pius XII, "którzy są ochrzczeni i
wyznają prawdziwą wiarę i ani sami nie wyłączyli się na swe nieszczęście z
jedności Ciała, ani też dla bardzo ciężkich przewinień nie zostali z niej
wykluczeni przez prawowitą władzę... Kto zatem Kościoła słuchać nie chce, tego
z nakazu Pana uważać należy jako poganina i celnika. Ci więc, którzy różnią się
wiarą lub uznawaną przez siebie władzą, nie mogą żyć w tym samym Ciele, ani
też być ożywieni jednym jego Bożym Duchem". "Nie każde przecież
przewinienie", kontynuuje Pius XII w Mystici Corporis Christi, "choćby
ciężka zachodziła zbrodnia, jest tego rodzaju, iżby – jak schizma, herezja
lub apostazja – samo przez się odłączało od Kościoła" (podkreślenia
dodane).
Z powyższego powinno być wystarczająco
jasne, co jest wymagane do bycia faktycznym członkiem Kościoła, członkiem
Mistycznego Ciała Chrystusa. Zestawmy to z nauczaniem Vaticanum II
zawartym w "Dekrecie o ekumenizmie": "Ci przecież, co wierzą w
Chrystusa i otrzymali ważnie chrzest, pozostają w jakiejś, choć
niedoskonałej wspólnocie (communio) ze społecznością Kościoła
katolickiego... Pomimo to [pewnych «przeszkód» w «pełnej łączności»] usprawiedliwieni
z wiary przez chrzest należą do Ciała Chrystusa, dlatego też zdobi ich
należne im imię chrześcijańskie, a synowie Kościoła katolickiego słusznie ich
uważają za braci w Panu". Trochę później przeanalizujemy szczegółowo to
rzucające się w oczy zanegowanie przypomnianego powyżej nauczania papieża Piusa
XII z Mystici Corporis.
Czy możliwe jest, aby ktoś niebędący
członkiem Kościoła znajdował się "wewnątrz" Kościoła? Odpowiedź jest twierdząca.
Osobą, która wyraźnie pragnie stać się prawdziwym członkiem Kościoła jest,
na przykład, katechumen. A zatem, podczas gdy jest jeszcze katechumenem, to w
oczywisty sposób nie jest jeszcze faktycznym członkiem Kościoła, w przeciwnym
wypadku jego "wyraźne pragnienie", aby stać się członkiem,
byłoby sprzecznością samą w sobie. Lecz, jeśli nawet nie jest on członkiem, to
katechumeni mogą prawdopodobnie już być "wewnątrz" Kościoła (oczywiście
nie oznacza to, że wszyscy katechumeni są już w obrębie Kościoła). Jeżeli
katechumen jest już w obrębie Kościoła, to może osiągnąć wieczne zbawienie, gdy
umrze, zanim zostanie jego faktycznym członkiem. Kościół przyjął jako prawdziwą
katolicką doktrynę nauczanie św. Ambrożego zawarte w jego kazaniu De obitu
Valentiniani:
"Słyszę, jak szepczecie: on [cesarz
Walentynian II] nie przyjął sakramentu chrztu. Powiedzcie mi, co w nas jest
poza wolą i pragnieniem? On pragnął być przyjętym jako katechumen, zanim
jeszcze przybył do Italii i dał mi do zrozumienia, że przyjmie chrzest z moich
rąk, jak tylko będzie to możliwe i to właśnie między innymi z tej przyczyny
posłał po mnie. Czyż zatem nie otrzymał łaski, której tak pragnął? Czyż nie
uzyskał tego, o co się modlił? Ponieważ się o to modlił, to bez wątpienia
otrzymał. Dlatego «dusza sprawiedliwego zazna spoczynku, bez względu na to, jaka
śmierć by go dosięgła»".
"Św. Ambroży mówił o przypadku, gdy
człowiek będący katechumenem umarł, zanim miał okazję przyjąć sakrament chrztu. Odszedł
z tego świata nie będąc jeszcze członkiem ecclesia fidelium. W chwili
śmierci nie był jednym z fideles. A jednak, według św. Ambrożego,
człowiek ten umarł dobrą śmiercią. Modlił się o łaskę chrztu i Bóg dał mu taką
odpowiedź na jego modlitwę. Odszedł z tego świata będąc raczej «wewnątrz» niż «na
zewnątrz» Kościoła wiernych. Był w stanie osiągnąć wieczne zbawienie" (Fenton,
op.cit., s. 11).
Kościół uczy również, że człowiek niebędący członkiem Kościoła może być zbawiony, jak gdyby był "w obrębie"
Kościoła, jeśliby przelał swoją krew dla Chrystusa, zanim by został
faktycznie ochrzczony; zawarte jest tu założenie, że miał on przynajmniej
domyślne pragnienie wstąpienia do Kościoła. Zacytujmy znów monsigniora Fentona:
"Dlatego też Ojcowie Czwartego Soboru
Laterańskiego, jak i wszyscy duchowni, którzy redagowali autorytatywne
oświadczenia dotyczące kościelnego nauczania o konieczności Kościoła do
osiągnięcia wiecznego zbawienia, byli w pełni świadomi, czego św. Augustyn nauczał
o ludziach, którzy ponieśli męczeństwo dla Chrystusa, zanim mieli okazję przyjąć
sakrament chrztu. W dziele De civitate Dei św. Augustyn nauczał, że «każdy,
kto umiera dla Chrystusa nie otrzymawszy obmycia odrodzenia, ma przez to pożytek
dla odpuszczenia grzechów, tak jak by te grzechy zostały mu odpuszczone w
świętej chrzcielnicy chrztu». Jako że odpuszczenie grzechu śmiertelnego albo
pierworodnego dokonuje się tylko przez napełnienie życiem łaski uświęcającej,
to osoba, której grzechy zostają odpuszczone, znajduje się w stanie łaski. Jeżeli
taki człowiek umrze w stanie łaski, to niechybnie dostąpi wizji
uszczęśliwiającej. Zostanie zbawiony, gdyż umarł «wewnątrz», a nie «na zewnątrz»
prawdziwego Kościoła" (op. cit., s. 10).
Podsumujmy tę dyskusję na temat tego, co
się rozumie przez "na zewnątrz" i "wewnątrz" Kościoła.
Istnieją dwie – i tylko dwie – kategorie osób, które są
"wewnątrz" prawdziwego Kościoła: (1) wszyscy faktyczni członkowie
widzialnego Kościoła rzymskokatolickiego, Mistycznego Ciała Chrystusa, którzy
posiadają członkostwo zdefiniowane przez papieża Piusa XII w jego
encyklice Mystici Corporis Christi; oraz (2) określeni nie-członkowie
Kościoła katolickiego – a jest to ograniczona kategoria – którzy pragną wstąpić
do Kościoła jako członkowie. Wszystkie inne osoby są poza prawdziwym
Kościołem i nie mogą być zbawione, jeśli umrą w tym stanie.
Nie trzeba dodawać, że sam fakt, iż ktoś
jest w Kościele, nie stanowi żadnej gwarancji, że na końcu zostanie zbawiony.
Należy zauważyć, że ci, którzy są w Kościele na mocy tego, że są jego faktycznymi
członkami, mają ogromną przewagę nad tymi, którzy znajdują się w obrębie
Kościoła tylko na mocy pragnienia wstąpienia do niego. Faktyczny członek
Kościoła może zgrzeszyć – nawet śmiertelnie – i wciąż pozostawać w Kościele.
"Albowiem nie każdy grzech", mówi Pius XII w Mystici Corporis,
"choćby i ciężką był zbrodnią, jest tego rodzaju, aby z samej natury
swojej wyłączył człowieka z Ciała Kościoła, jak to robi schizma, herezja lub
apostazja. Również nie ginie wszelkie życie u tych, którzy mimo, że stracili
przez grzech miłość i łaskę Bożą, tak iż nie są już zdolni do zyskiwania zasług
na niebo, zachowali jednak wiarę i nadzieję chrześcijańską i ...pobudki do
zbawiennej bojaźni Bożej, do modlitwy i żalu za popełnione winy... Cokolwiek
bowiem trzyma się ciała, o tego zdrowiu wątpić jeszcze nie można, co zaś
raz odcięte zostało, już nie może być ani zagojone, ani uleczone"
(podkreślenie dodane).
Z drugiej strony, osoba która nie jest
członkiem, a która tak się składa, że jest w Kościele (na mocy pragnienia
wejścia do niego – będzie to wyjaśnione niebawem), po to, by pozostać w Kościele
musi być i pozostawać w stanie łaski uświęcającej. Uściślając naturę pragnienia,
o którym mówimy, Święte Oficjum w liście Suprema haec sacra (8 sierpnia,
1949) stwierdza: "Nie wolno uważać, że aby ktoś się zbawił, wystarczający mógł
być dowolny rodzaj pragnienia wejścia do Kościoła. Konieczne jest, by
pragnienie, przez które nawiązywana jest więź z Kościołem, było ożywiane doskonałą
miłością. Domyślne pragnienie również nie może przynieść owoców, o ile dana
osoba nie posiada nadprzyrodzonej wiary" (podkreślenie dodane).
Pragnienie
To kluczowe słowo musi być rozumiane bardzo
klarownie, ażeby nie pojawiło się wiele poważnych błędów. W żadnym wypadku
wszyscy "chrześcijanie" należący do różnych niekatolickich sekt –
jeśli nawet mogą być ważnie ochrzczeni – nie posiadają tego pragnienia, którego
się wymaga od kogoś nienależącego do Kościoła, by można go było zaliczyć do
grona osób będących "w obrębie" Kościoła. Żadną miarą i to niezależnie
od Vaticanum II!
Pragnienie, o którym mówimy, może być albo wyraźne
albo domyślne. Wyraźnym pragnieniem jest na przykład pragnienie
katechumena, tzn. jasno wyrażona chęć
wstąpienia do Kościoła. Lecz dana osoba może być wewnątrz Kościoła i przez to
móc osiągnąć wieczne zbawienie, nawet jeśli może nie wiedzieć o Kościele albo
nie mieć świadomości, że Kościół jest konieczny do zbawienia. Tego rodzaju
pragnienie nazywane jest domyślnym. Jednakże osoba ta może
najprawdopodobniej nie posiadać tego ukrytego/domyślnego pragnienia, o ile nie
spełnia dwóch koniecznych warunków: (1) Musi się znajdować w stanie nieprzezwyciężalnej
nieznajomości Kościoła katolickiego i jego nieodzowności do zbawienia.
Nieprzezwyciężalna – oznacza: nie możliwa do przezwyciężenia. Taka niewiedza –
co rozumie się samo przez się – nie jest zawiniona. I dodatkowo, prócz
nieprzezwyciężonej niewiedzy, (2) osoba taka musi stale i "pilnie
zachowywać prawo naturalne i jego nakazy, wyryte przez Boga w sercach
wszystkich, jak również... prowadzić uczciwe i prawe życie" (encyklika Piusa
IX, Quanto conficiamur moerore, z 10 sierpnia 1863 roku). Oznacza to, że
musi posiadać doskonałą miłość i nadprzyrodzoną wiarę lub,
mówiąc prościej, musi żyć – dzięki nieskończonej Boskiej dobroci i łaskawości –
nadprzyrodzonym życiem łaski uświęcającej.
Nauczanie papieża Piusa IX zawarte w
następujących dokumentach: Singulari quadam (9 grudnia, 1854) oraz
Quanto conficiamur moerore (10 sierpnia 1863) będzie niezwykle pomocne do
pojęcia, co sam Kościół rozumie przez "domyślne pragnienie". Najpierw
pozwolimy sobie przytoczyć obszerny fragment allokucji Singulari quadam:
"Nie bez żalu
dowiadujemy się, że inny, nie mniej zabójczy błąd ogarnął niektóre części
świata katolickiego i zawładnął duszami wielu katolików, uważających, że należy
mieć dobrą nadzieję o zbawieniu tych wszystkich, którzy w żaden sposób nie
znajdują się w obrębie (nequaquam versantur) prawdziwego Kościoła
Chrystusa. Stąd mają oni zwyczaj częstego roztrząsania, jakiż to będzie po
śmierci los i stan tych, co w żadnej mierze się nie poddali (addicti sunt)
wierze katolickiej, przy czym pozbierawszy najbardziej jałowe argumenty (vanissimisque
adductis rationibus), już mają na podorędziu odpowiedź, która ma wesprzeć
spaczone ich zdanie. Jak najdalsi być chcemy, Czcigodni Bracia, od tego, by się
ważyć wyznaczać granice miłosierdziu Bożemu, które jest nieskończone; jak
najdalsi od tego, by chcieć przenikać tajemne zamiary i sądy Boże – ogrom to
otchłani i ludzkim myśleniem zgłębione być one nie mogą! Jak jednak jest Naszym
Apostolskim obowiązkiem, chcemy pobudzić Waszą biskupią i troskę, i czujność,
byście, na ile zdołacie, wypędzali z umysłów ludzkich to tyleż bezbożne, co
zabójcze wyobrażenie, jakoby w jakiej bądź religii można było znaleźć drogę
wiecznego zbawienia (quavis in religione reperiri posse aeternae salutis
viam). Z ową biegłością i nauką, w których celujecie, wykazujcie
powierzonym pieczy Waszej ludom, że dogmaty wiary katolickiej w najmniejszym
stopniu nie sprzeciwiają się Bożemu miłosierdziu i sprawiedliwości.
Jako prawdy wiary
trzymać wszak trzeba się tego (Tenendum quippe ex fide est), że poza
Apostolskim Rzymskim Kościołem zbawiony nikt być nie może, że on jest jedyną
arką zbawienia, że kto do niego nie wejdzie, zginie od potopu; a jednak za
pewne tak samo uważać trzeba, że ci, którzy cierpią na nieznajomość prawdziwej
religii – jeśliby ta [nieznajomość] była nie do przezwyciężenia – nie zaciągają
z tego powodu żadnej winy w oczach Pana. Któż jednak byłby na tyle zuchwały, by
wykreślać granice tego rodzaju [nieprzezwyciężalnej] nieznajomości, zważywszy
stan i zmienność ludów, krajów, umysłów i tak wielu innych okoliczności?
Zapewne, gdy wyzwoleni z więzów ciała ujrzymy Boga, jakim jest, zrozumiemy z
całą oczywistością, jak ścisłym i pięknym węzłem splatają się ze sobą
zmiłowanie Boże i Boża sprawiedliwość; jak długo jednak przebywamy na ziemi,
obciążeni tym śmiertelnym brzemieniem, co otępia duszę, jak najmocniej
trzymajmy się nauki katolickiej o tym, że jest jeden Bóg, jedna wiara, jeden
chrzest; postępować w badaniu dalej jest rzeczą niegodziwą (nefas est).
Poza tym, jak się
tego domaga wzgląd miłości, zanośmy uporczywe prośby, by wszystkie ze
wszystkich stron świata narody nawróciły się do Chrystusa i wedle sił naszych
służmy dla wspólnego ludzi zbawienia; nieukrócona jest bowiem ręka Pańska, a
darów łaski niebieskiej nigdy nie zbraknie tym, co szczerym duchem pragną i
domagają się, by ich to światło odnowiło. Tego rodzaju prawdy winny być jak
najgłębiej utkwione w umysłach wiernych, by nie można ich było zepsuć
fałszywymi naukami, które zmierzają do tego, aby hodować indyferentyzm co do
religii (doctrinis eo spectantibus, ut religionis foveant indifferentiam),
który, jak widzimy, coraz szerzej na zgubę dusz się rozpełza i wzmacnia".
W tym ustępie papież Pius IX z pewnością
nie mówi, ani nie sugeruje, że każdy, kto trwa w nieprzezwyciężonej niewiedzy,
automatycznie będzie zbawiony albo automatycznie znajduje się "w
obrębie" Kościoła. Mówi on natomiast, że ci, którzy są w nieprzezwyciężalny
sposób nieświadomi, nie zostaną ukarani "z tego powodu" (hujusce
rei). To znaczy, niezwyciężona nieznajomość prawdziwego Kościoła (albo
czegoś innego, oprócz tego) nie jest grzeszna w oczach Boga; a najlitościwszy i
najsprawiedliwszy Bóg nigdy nie karze nikogo, kto by był w nieprzezwyciężalny
sposób – a z tej przyczyny niewinnym – nieświadomy w jakiejkolwiek materii. Jednakże
tacy ludzie (w nieprzezwyciężony sposób nieświadomi pewnych konkretnych spraw)
mogą zostać ukarani na wieczność z powodu innych grzechów.
Quanto conficiamur moerore
10 sierpnia 1863 roku, niecałą dekadę po
wydaniu allokucji Singulari quadam (cytowanej powyżej) ten sam papież
Pius IX ogłosił encyklikę Quanto conficiamur moerore. W kluczowym
ustępie tej encykliki – zacytowanym poniżej – wyjaśnia i naświetla nauczanie
Kościoła dotyczące "nieprzezwyciężalnej nieznajomości".
"Tu zaś wypada, Ukochani Synowie
Nasi i Czcigodni Bracia, ponownie wspomnieć i odrzucić najcięższy błąd, w jakim
nieszczęśnie tkwią niektórzy katolicy, mniemając, że ludzie żyjący w błędach i
niebędący (alienos) w
jedności katolickiej mogą osiągnąć życie wieczne. To zaś w najwyższym stopniu
sprzeciwia się nauce katolickiej. Wiadomo Nam i Wam, że ci, którzy dotknięci są
nieprzezwyciężalną niewiedzą co do naszej najświętszej religii (qui invincibili circa sanctissimam
nostram religionem ignorantia laborant), a pilnie zachowują prawo
naturalne i jego nakazy, wyryte przez Boga w sercach wszystkich, jak również,
gotowi do posłuszeństwa Bogu, prowadzą uczciwe i prawe życie, mogą mocą
działania Bożego światła i łaski dostąpić życia wiecznego, bowiem Bóg, który
jawnie widzi, rozeznaje i zna umysły, ducha, myśli i nawyki wszystkich, w
najwyższej Swojej dobroci i łaskawości nie pozwoli, by doznawał kary wiecznych
mąk ktokolwiek, na kim by nie ciążyło przestępstwo winy własnowolnej (voluntariae culpae reatum). Doskonale
też znany jest katolicki dogmat mówiący, że nikt nie może być zbawiony poza
katolickim Kościołem i że ci, co krnąbrnie sprzeciwiają się autorytetowi oraz
orzeczeniom tegoż Kościoła i pozostają uporczywie oddzieleni (pertinaciter divisos) od jedności
tegoż Kościoła i od Piotrowego Następcy, Papieża Rzymskiego, któremu została
powierzona przez Zbawiciela straż nad winnicą – zbawienia wiecznego uzyskać nie
mogą.
Broń jednak Boże, by
synowie Kościoła katolickiego mieli być w jakikolwiek sposób nieprzyjaźni wobec
tych, którzy nie są z nami złączeni tymi samymi więzami wiary i miłości!
Owszem, niechaj wypełniając obowiązki miłości chrześcijańskiej pragną im zawsze
pomagać, czy to jako ubogim, czy jako chorym, czy jako udręczonym jakimikolwiek
smutkami, przede wszystkim zaś niech się starają wyrwać ich z ciemności błędów,
w jakich ci nieszczęśnie leżą i przywieść ich na powrót do najukochańszej Matki
Kościoła, która z miłością wyciąga do nich swe matczyne ramiona i nigdy nie
przestaje wołać ich do siebie, by ugruntowani i ustaleni w wierze, nadziei i
miłości oraz przynoszący wszelki dobry owoc, dostąpili zbawienia wiecznego".
Suprema haec sacra
8 sierpnia 1949 roku Święte Oficjum wystosowało
list skierowany do arcybiskupa Bostonu. Przyczyną jego powstania był spór, jaki
został wzniecony przez Centrum św. Benedykta w Cambridge, będące wówczas
kwaterą główną "herezji bostońskiej". List ten, znany jako Suprema
haec sacra, rozpoczyna się od wyraźnej wzmianki o tym Centrum i
"nieszczęsnej kontrowersji", jaka się tam zrodziła. Ponieważ jest on
najbardziej wszechstronnym, jak również najaktualniejszym streszczeniem
prawdziwego katolickiego nauczania o dogmacie "Poza Kościołem nie ma
zbawienia", zacytujemy całą jego część doktrynalną.
"Przeto
najznakomitsi i najprzewielebniejsi kardynałowie tej Najwyższej Kongregacji, na
sesji plenarnej, jaka się odbyła w środę, 27 lipca 1949 roku, postanowili, a
papież na audiencji w czwartek, 28 lipca 1949 roku, raczył udzielić swej
aprobaty, aby następujące objaśnienia odnoszące się do doktryny, jak też zachęty
i napomnienia dotyczące karności, zostały udzielone.
Należy wierzyć wiarą
boską i katolicką (fide divina et catholica) w to wszystko, co jest
zawarte w słowie Bożym napisanym lub też przekazanym i co Kościół podaje do
wierzenia nie tylko za pośrednictwem uroczystego orzeczenia, lecz także zwyczajnego
i powszechnego nauczania (magisterium) jako przez Boga objawione.
Między tymi
prawdami, jakie Kościół zawsze głosił i nigdy nie przestanie głosić, znajduje
się również owo nieomylne orzeczenie, które nas uczy, że poza Kościołem nie ma
zbawienia.
Ten dogmat jednak
należy rozumieć w takim znaczeniu, w jakim go rozumie sam Kościół. W istocie
bowiem nie prywatnym osądom powierzył nasz Zbawiciel wyjaśnienie rzeczy
zawartych w depozycie wiary, lecz Magisterium kościelnemu.
Na pierwszym miejscu
Kościół naucza, że w tym zagadnieniu chodzi o najbardziej ścisły nakaz
Chrystusa. Sam bowiem swoim Apostołom wyraźnie nakazał, aby nauczali wszystkie
narody zachowywać to wszystko, co On sam rozkazał.
Między poleceniami
zaś Chrystusa wcale nie ostatnie miejsce zajmuje nakaz, abyśmy przez chrzest
włączyli się w Ciało Mistyczne Chrystusa, jakim jest Kościół, i abyśmy byli
złączeni z Chrystusem i Jego zastępcą, przez którego On sam w sposób widzialny
rządzi swoim Kościołem na ziemi.
Dlatego nie zbawi
się nikt, kto wiedząc, że Kościół został mocą Boską ustanowiony przez
Chrystusa, nie chce jednak poddać się Kościołowi lub odmawia posłuszeństwa
Rzymskiemu Biskupowi, zastępcy Chrystusa na ziemi.
Zbawiciel bowiem nie
tylko nakazał, aby wszystkie ludy weszły do Kościoła, lecz ustanowił także
Kościół jako środek do zbawienia, bez którego nikt nie może wejść do królestwa
chwały niebieskiej.
W nieskończonym
swoim miłosierdziu Bóg chciał, aby skutki tych pomocy koniecznych do zbawienia,
jakie do osiągnięcia ostatecznego celu człowieka są nakazane z ustanowienia
Bożego, a nie z wewnętrznej konieczności, można było osiągnąć w pewnych
okolicznościach, jeśli ktoś okaże ich pragnienie lub życzenie (ubi voto
solummodo vel desiderio adhibeantur). Widzimy to jasno wyrażone na Soborze
Trydenckim w odniesieniu tak do sakramentu odrodzenia, jak i do sakramentu
pokuty.
Toż samo na swój
sposób trzeba odnieść do Kościoła, o ile mianowicie jest on powszechnym
środkiem zbawienia. Ponieważ nie zawsze wymaga się do osiągnięcia wiecznego
zbawienia, by ktoś w rzeczywistości został włączony do Kościoła jako
członek, przynajmniej jest wymagane, by do niego należał przez życzenie lub
pragnienie.
To zaś pragnienie
nie zawsze musi być wyraźne, jak to jest u katechumenów, lecz wtedy również ma
miejsce, kiedy człowiek znajduje się w niewiedzy niemożliwej do usunięcia. Bóg
także przyjmuje ukryte pragnienie (votum implicitum), nazwane w ten
sposób, ponieważ jest ono zawarte w dobrym usposobieniu duszy, dzięki któremu
człowiek chce uzgodnić swoją wolę z wolą Bożą.
Oto wyraźna nauka
Ojca św. papieża Piusa XII w jego encyklice O Mistycznym Ciele Jezusa
Chrystusa, wydanej 29 czerwca 1943 r. W niej bowiem wyraźnie papież
rozróżnia między tymi, którzy w rzeczywistości (in re) są włączeni do
Kościoła jako członki, a tymi, którzy do Kościoła należą tylko przez pragnienie
(in voto).
Rozprawiając bowiem
na temat członków, z których tutaj na ziemi składa się Ciało Mistyczne, tenże
papież mówił: «Do rzeczywistych zaś członków Kościoła zaliczać można tylko tych
ludzi, którzy przyjęli chrzest odrodzenia i wyznają prawdziwą wiarę, a którzy
nie oderwali się pożałowania godną samowolą od organicznej jedności ciała lub
też nie zostali odłączeni przez prawowitą władzę z powodu ciężkich przestępstw».
Przy końcu zaś tejże
encykliki, zapraszając najserdeczniej do jedności ludzi nienależących do
organizmu katolickiego Kościoła (qui ad Ecclesiae Catholicae compagem non
pertinent), wspomina o tych, «którymi kieruje nieuświadomione pragnienie i
tęsknota ku Mistycznemu Ciału Odkupiciela». Nie wyłączając ich wcale od
zbawienia wiecznego, z drugiej jednak strony twierdzi, że przebywają w takim
stanie, «w jakim nie mogą być bezpieczni o swoje wieczne zbawienie... ponieważ
brak im tylu i tak wielkich niebiańskich pomocy, z których można korzystać
tylko w Kościele katolickim».
Tymi rozważnymi
słowy potępia zarówno tych, którzy wyłączają od zbawienia wiecznego wszystkich
ludzi złączonych z Kościołem tylko przez samo ukryte pragnienie (votum implicitum),
jak i tych, którzy fałszywie twierdzą, że ludzie równie dobrze (aequaliter)
mogą się zbawić w każdej religii.
Nie należy myśleć,
że wystarczy jakiekolwiek pragnienie wstąpienia do Kościoła, aby człowiek się
zbawił. Jest bowiem konieczne, aby pragnienie kierujące konkretnego człowieka
ku Kościołowi było ożywione doskonałą miłością. Pragnienie ukryte nie może być
skuteczne, chyba że człowiek posiadałby wiarę nadprzyrodzoną: «Albowiem
przystępujący do Boga powinien wierzyć, że jest i że nagradza tych, co Go
szukają». Głosi bowiem Sobór Trydencki, że «wiara jest początkiem zbawienia
człowieka, fundamentem i korzeniem wszelkiego usprawiedliwienia; bez niej
niemożliwą jest rzeczą podobać się Bogu» i «należeć do grona Jego synów»".
Podsumowanie i wnioski
Jest tylko jeden prawdziwy Kościół Jezusa
Chrystusa, powszechny Kościół wiernych, którym jest Święty Kościół rzymskokatolicki,
kierowany przez papieża, biskupa Rzymu, który jest Wikariuszem Jezusa Chrystusa
na ziemi. Poza tym Kościołem absolutnie nie ma zbawienia; nikt w ogóle nie może
być zbawiony, jeśli w godzinę śmierci nie należy do Kościoła. Jest to nieomylny dogmat
i nie dopuszcza w ogóle żadnych wyjątków. Twierdzić, jakoby takie wyjątki
istniały, jest w gruncie rzeczy równoznaczne z jego zanegowaniem.
Kardynał Newman w Liście do Księcia Norfolk poważnie zbłądził,
twierdząc, że ten dogmat ma "wyjątki". Był to niefortunny sposób
wyrażenia. Monsignor Fenton w interesujący sposób omówił ów błąd Newmana (op.
cit., ss. 124-6), a kluczowy ustęp tej dyskusji brzmi następująco:
"Newman głosił,
że zasada «poza Kościołem i poza wiarą nie ma zbawienia» dopuszcza wyjątki.
Uważał on, że to, czego papież Pius IX nauczał w swojej encyklice Quanto
conficiamur moerore, wskazywało na istnienie takich wyjątków. Na poparcie
swojego twierdzenia cytuje następujące wersy encykliki:
«Wiadomo Nam i Wam,
że ci, którzy dotknięci są nieprzezwyciężalną niewiedzą co do naszej
najświętszej religii, a pilnie zachowują prawo naturalne i jego nakazy,
wyryte przez Boga w sercach wszystkich, jak również, gotowi do posłuszeństwa
Bogu, prowadzą uczciwe i prawe życie, mogą mocą działania Bożego światła i łaski
dostąpić życia wiecznego».
Według autora Listu
do Księcia Norfolk powyższe słowa papieża Piusa IX wyrażały to, co Newman
nazwał «doktryną nieprzezwyciężalnej niewiedzy – czyli, że możliwe jest
przynależenie do duszy Kościoła bez przynależenia do ciała». Rozważania nad tym
dogmatem zakończył [Newman] takim pytaniem: «Kto mógłby, na pierwszy rzut oka
wywnioskować z tak dobitnego i uniwersalnego sformułowania ["poza
Kościołem i poza wiarą nie ma zbawienia"], że wyjątek od jego stosowania
– taki jak wyżej wymieniony, tak specyficzny i, o ile nam wiadomo, tak
powszechny – jest zgodny z wyznawaniem tej reguły?».
Jeżeli słowa Newmana
mają coś oznaczać, to według nich Kościół wyznaje i podaje jako dogmat – o którego
kwestionowaniu żaden katolik nigdy nie mógłby nawet pomyśleć – twierdzenie,
któremu jednocześnie zaprzecza" (Fenton, op. cit., s. 125).
Jeżeli pragniemy trzymać się tego dogmatu,
tak jak sam Kościół tego uczy i go rozumie, to musimy odrzucić wszelkie
koncepcje "niewidzialnego" prawdziwego Kościoła. Musimy odrzucić
odstępstwo od powyższej doktryny Magisterium Kościoła, kiedy to Vaticanum II
mówi o takich rzeczach, jak "pełna" (plene) jedność z Kościołem
lub "pełna" przynależność do Kościoła, w odróżnieniu od tak zwanej
"niezupełnej" lub "niepełnej" (non plene) jedności czy
przynależności. Wielu "dobrych chrześcijan" z różnych sekt posiada
rzekomo taką "non plene" jedność. Cała ludzkość jest podzielona
na te dwie wykluczające się wzajemnie i odrębne kategorie: członków
prawdziwego Kościoła i nie-członków tegoż Kościoła. Nie istnieje coś
takiego, jak "pełne" członkostwo i "częściowe" członkostwo.
Takie rozmywanie rozgraniczeń jest dla heretyków wygodnym narzędziem. (Oczywiście,
wciąż mamy na uwadze, że niektórzy nie-członkowie mogą być "w
obrębie" Kościoła, jak zostało to już wyjaśnione).
Następujący ustęp z książki Msgr. Fentona
jest stosowny w tym momencie:
"W tym fragmencie
Singulari quadam papież Pius IX nawołuje biskupów Kościoła katolickiego, by
użyli wszystkich sił do wyplenienia z umysłów ludzkich zabójczego błędu, jakoby
w jakiej bądź religii można było znaleźć drogę wiecznego zbawienia. W pewnej
mierze jest to zaledwie ponowne przedstawienie błędnej opinii, według której
możemy mieć nadzieję na zbawienie ludzi, którzy nigdy w żaden sposób nie przystąpili
do Kościoła katolickiego, pierwszej błędnej interpretacji katolickiego
nauczania potępionej w tej części allokucji. Jednakże, z drugiej strony, błąd,
że drogę zbawienia można odnaleźć w jakiejkolwiek religii ma swoją własną
szczególną i osobliwą szkodliwość. Oparty jest na fałszywym założeniu, że fałszywe
religie – te inne niż katolicka – są w pewnej mierze częściowym zbliżeniem do
pełni prawdy, którą można znaleźć w katolicyzmie. Zgodnie z tą doktrynalną
aberracją, religia katolicka byłaby odmienną od innych, ale nie w taki sposób, w
jaki prawda odróżnia się od fałszu, lecz tylko tak, jak pełnia różni się od
niekompletnych części samej siebie. To właśnie ta
koncepcja, idea – że wszystkie inne religie zawierają dostatecznie dużo z
istoty tej pełni prawdy, jaka znajduje się w katolicyzmie, aby mogły być środkami
wiodącymi do wiecznego zbawienia – jest tak potępiona w Singulari quadam"
(Fenton, op. cit, s. 47).
Musimy odrzucić błędną ideę, że Kościół katolicki jest tylko
"zwyczajnym" środkiem zbawienia i że Bóg używa również innych (tak
zwanych) "kościołów" jako środków zbawienia – co nader wyraźnie głosi
Vaticanum II.
Musimy odrzucić błędną ideę, że Kościół katolicki jest "doskonałym"
urzeczywistnieniem prawdziwego Kościoła Jezusa Chrystusa, podczas gdy inne
sekty i (tak zwane) "kościoły" są w pewien sposób "mniej
doskonałymi" konkretyzacjami jednego, prawdziwego Kościoła. W swojej
doniosłej encyklice Pascendi (przeciw błędom modernistów) papież św.
Pius X zdemaskował zwodniczość takich rozróżnień: "I tu moderniści...
jedni skrycie, inni otwarcie wyznają, że wszelkie religie są prawdziwe... Co
najwyżej, mogliby moderniści utrzymywać to jedno, że religia katolicka spośród
różnych religii ma więcej prawdy, gdyż jest żywotniejsza i że zasługuje
bardziej, niż inne, na miano chrześcijańskiej, gdyż lepiej odpowiada początkom
chrystianizmu".
Musimy odrzucić błędną ideę, że wszyscy, którzy kiedykolwiek
byli ochrzczeni, obojętnie czy są katolikami, czy niekatolikami, wciąż pozostają
jakoś "zjednoczeni z Chrystusem" bez względu na to, jaki jest
ich obecny stan duszy i bez względu na to, jakie są ich aktualne relacje z
prawdziwym, widzialnym, katolickim Kościołem.
Musimy odrzucić błędną ideę, że Mistyczne Ciało Chrystusa i Kościół
rzymskokatolicki są nie zupełnie dokładnie tym samym. I dlatego musimy
odrzucić całkowicie błędną i niebezpieczną koncepcję, w myśl której
prawdziwy Kościół naszego Pana Jezusa Chrystusa zaledwie "trwa w"
Kościele katolickim – jak naucza Vaticanum II.
Doktryny Zbójeckiego Kościoła
Dokonując zestawienia następujących
doktryn Zbójeckiego Kościoła z prawdziwym katolickim nauczaniem przytoczonym w niniejszym
artykule, bardzo łatwo można się przekonać, czym one są naprawdę. W
przytoczonych poniżej tekstach wszystkie podkreślenia zostały dodane.
"To jest ten jedyny Kościół
Chrystusowy, który wyznajemy w Symbolu wiary jako jeden, święty, katolicki i
apostolski... Kościół ten, ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako
społeczność, trwa w Kościele katolickim..." (Vaticanum II, Konstytucja
dogmatyczna o Kościele). Jaki Kościół mają na myśli mówiąc "ten
Kościół?" Jaki Kościół jest "tym Kościołem", który
"trwa w" Kościele katolickim? Komentując ten fragment Lumen gentium,
wielebny Gregory Baum wyjaśnia, co on oznacza i podaje oficjalne objaśnienie
Teologicznej Komisji II Soboru Watykańskiego. Baum stwierdza, co następuje:
"Ostateczny tekst Konstytucji mówi, że Kościół Chrystusowy «trwa w» Kościele
katolickim. A zatem Kościół Chrystusowy urzeczywistnia i ucieleśnia się
w Kościele katolickim; i na odwrót, Kościół katolicki to urzeczywistnienie
Kościoła Chrystusowego na ziemi, według wiary katolickiej to jedyna
instytucjonalnie doskonała realizacja tego Kościoła, jednakże nie
zachodzi tu żadne proste i niekwalifikowane utożsamienie. W wyjaśnieniu
zmiany słów udzielonym soborowi przez Komisję Teologiczną czytamy: «Zamiast jest,
mówimy teraz trwa w, tak, aby wyrażenie lepiej odpowiadało temu, co sądzi
się o kościelnych elementach obecnych gdzie indziej»" (Gregory Baum, "The Ecclesial Reality
of the Other Churches" w The Church and Ecumenism, Concilium
4, s. 70).
"To samo rozumienie", kontynuuje
Baum, "przewija się w całej Konstytucji o Kościele. Gdy w rozdziale o Ludzie
Bożym (Rozdział 2) pada pytanie, kto jest włączony w Kościół Chrystusowy,
następuje modyfikacja [!] nauczania Mystici Corporis Christi. Encyklika
ta podkreślała, że reapse (faktycznymi) członkami Kościoła są tylko
ludzie połączeni więzami wiary, sakramentów i hierarchicznej wspólnoty, to
jest, tylko rzymscy katolicy... Jednakże w końcowym tekście Konstytucji
(tj. dogmatycznej konstytucji o Kościele II Soboru Watykańskiego)
czytamy, że katoliccy wierni są plene (w pełni) włączeni do Kościoła. Daje
to do zrozumienia, że oprócz pełnego udziału w tajemnicy Kościoła są inne,
mniej doskonałe, sposoby. Ta niezwykła zmiana [!] reapse na plene,
wprowadzona na żądanie Ojców soborowych, czyni tę doktrynę spójną z nauczaniem
zawartym w innych częściach Konstytucji. W istocie sprawozdanie przygotowane dla
soboru przez Komisję Teologiczną przypomina nam, że wszyscy ochrzczeni są w
pewien sposób włączeni do Kościoła... Wnioskujemy stąd, że w tych trzech
punktach Konstytucja o Kościele odeszła daleko poza nauczanie Mystici
Corporis Christi. Według Konstytucji Kościół katolicki jest
instytucjonalnie doskonałym urzeczywistnieniem Kościoła Chrystusowego na
ziemi".
"Pomimo że odłączonym od nas
Wspólnotom kościelnym brakuje pełnej jedności z nami, wypływającej z
chrztu, i choć w naszym przekonaniu nie przechowały one właściwej i całkowitej
rzeczywistości eucharystycznego misterium..." (Vaticanum II, Dekret
o ekumenizmie).
"Nasi bracia odłączeni sprawują wiele
chrześcijańskich obrzędów, które... niewątpliwie mogą w rozmaity sposób
wzbudzić rzeczywiste życie łaski i którym trzeba przyznać zdolność otwierania
wstępu do społeczności zbawienia" (tamże).
"Same te Kościoły i odłączone
Wspólnoty, choć w naszym przekonaniu podlegają brakom [!], wcale nie są
pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia. Duch Chrystusa nie
wzbrania się przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia..." (Dekret
o ekumenizmie).
"O odnowienie jedności troszczyć się
ma cały Kościół... To staranie ujawnia już poniekąd istniejącą między
chrześcijanami braterską łączność i prowadzi wedle Bożej łaskawości do pełnej
i doskonałej jedności..." (ibidem).
"Chrześcijański styl życia tych braci
zasila się wiarą w Chrystusa [czy wszyscy ci "bracia" posiadają
dar nadprzyrodzonej wiary?] ...Pokładanie wiary w Chrystusie
wydaje owoce..." (Dekret o ekumenizmie). Ich (tak zwana) "wiara
w Chrystusa" nie rodzi żadnego owocu, o ile nie przybliża ich do
bycia w Kościele katolickim. "Z tego powodu błądzą, którzy chcą poza
Kościołem dążyć do zbawienia – bo dążą daremnie" (papież Leon XIII,
encyklika Tametsi, 1 listopada 1900).
"Pełnię bowiem zbawczych
środków osiągnąć można jedynie w katolickim Kościele Chrystusowym, który stanowi
powszechną pomoc do zbawienia" (Dekret o ekumenizmie).
"Ci przecież, co wierzą w
Chrystusa i otrzymali ważnie chrzest, pozostają w jakiejś, choć
niedoskonałej wspólnocie (communio) ze społecznością Kościoła
katolickiego" (Dekret o ekumenizmie).
"Ponadto wśród elementów czy dóbr,
dzięki którym razem wziętym sam Kościół się buduje i ożywia, niektóre i
to liczne, i znamienite mogą istnieć poza widocznym obrębem Kościoła
katolickiego, spisane słowo Boże [które potrzebuje Kościoła jako nieomylnego interpretatora,
o czym się nie wspomina], życie w łasce [niekatolicy otrzymują bieżące łaski,
ale nie mogą żyć życiem łaski, jeśli nie są w obrębie Kościoła
katolickiego], wiara, nadzieja, miłość [na pewno nie jest to nadprzyrodzona
wiara, nadzieja i miłość, jak się to sugeruje]..." (Dekret o ekumenizmie).
"Współpraca wszystkich chrześcijan w
żywy sposób wyraża to zespolenie, które ich wzajem łączy..." (ibidem).
"Rozbicie między chrześcijanami jest
jednak dla Kościoła zaporą na drodze do urzeczywistnienia właściwej mu pełni
katolickości [katolickość jest jednym z czterech znamion
Kościoła katolickiego, jakie, od początku, posiadał w całej pełni] w tych dzieciach,
które przez chrzest wprawdzie do niego przynależą, ale odłączyły się od pełnej
wspólnoty (communio) z nim [jego dzieci? Tak po prostu, każdy,
komu zdarzyło się być kiedyś ochrzczonym, jest teraz honorowany mianem
"dziecka" prawdziwego Kościoła? Niewiarygodne!]" (Dekret o ekumenizmie).
"Poprzez sakrament chrztu, ilekroć
się go udziela należycie, stosownie do Pańskiego ustanowienia, i przyjmuje w
odpowiednim usposobieniu duszy, człowiek zostaje prawdziwie wcielony w
Chrystusa ukrzyżowanego i uwielbionego..." (ibidem). Lecz taki
człowiek niekoniecznie pozostaje wcielonym w takim stanie.
Walter J. Burghardt SJ, ekspert
"Zbójeckiego Kościoła", pisze: "Łaska Chrystusa działa, obficie i
nieustannie, nie tylko w protestantach, lecz również w protestantyzmie, nie
tylko u prawosławnych, ale też w prawosławiu, nie tylko u anglikanów, ale tak
samo w anglikanizmie" (Theology Digest, Winter 1970, s. 359).
"Jak może katolicki teolog" – pyta Burghardt – "pogodzić ze
swoim tradycyjnym rozumieniem «jednego prawdziwego Kościoła» uznanie przez Vaticanum
II innych kościołów chrześcijańskich, nie po prostu jako socjologicznego
zjawiska, ale jako eklezjalnej rzeczywistości... jako struktur
wspaniale owocujących dzięki łasce, która zbawia? Jak dotąd nie ma na to
«katolickiej odpowiedzi». Jest to zrozumiałe, ponieważ Sobór postawił teologa w
obliczu rozwoju, ewolucji w katolickim pojmowaniu tajemnicy, jaką jest
Kościół" (op. cit., s. 360). "Po pierwsze, my wszyscy, którzy
zostaliśmy ochrzczeni (protestanci, katolicy, prawosławni) zostaliśmy przez
chrzest wcieleni w Chrystusa: a ponieważ zostaliśmy wcieleni w Chrystusa, wszyscy
w bardzo realny sposób należymy do Kościoła Chrystusowego... To nie wymysł;
tak jest «naprawdę». Pomimo naszych niechrześcijańskich podziałów, jesteśmy
jednością bardziej niż nam się to kiedykolwiek śniło; ponieważ ten sam Chrystus
jest naszym jedynym życiem i w jakiś tajemniczy sposób wszyscy należymy do
jednego Kościoła Chrystusowego... Rzeczywistość, jaką jest Kościół
Chrystusowy wykracza poza instytucjonalny katolicki Kościół, urzeczywistnia
się do pewnego stopnia w innych społecznościach chrześcijańskich; oni
również są wspólnotami łaski i zbawienia, ożywianymi obecnością i łaską
tego samego Chrystusa" (Burghardt, op. cit., ss. 360-1,
podkreślenie dodane).
Postępowy Werner Becker w swojej pracy
"History of the Decree on Ecumenism" przedstawia wiele interesujących
spostrzeżeń na temat debat, jakie miały miejsce na soborze (w związku z tym
Dekretem). "Niektórzy Ojcowie" – pisze Becker – "domagali się
wyraźnej wzmianki o konieczności Kościoła katolickiego do zbawienia oraz o
nieomylności Papieża. Czy wystarczające było mówienie o Kościele
rzymskokatolickim w terminologii patrystycznej jako o wspólnocie miłości, bez brania
pod uwagę ostrzeżeń encykliki Mystici Corporis przestrzegającej przed
tworzeniem rozróżnienia na «Kościół jurydyczny» i «Kościół miłości»? Czy
słuszne było patrzenie na Kościół jako coś dynamicznego, jako wspólnotę (communio),
w której istnieją różne drogi i stopnie uczestnictwa? Podniósł się także
protest, że Ducha Świętego można tylko przedstawić jako duszę Kościoła
katolickiego w jego konkretnej formie i że poza granicami Kościoła może on działać
skutecznie tylko per accidens... Czy dyskusja na temat odłączonych chrześcijan
nie była «zbyt kurtuazyjna»? (Kardynał Ruffini). Czy oni wszyscy bez wyjątku
działają w dobrej wierze? Jaki jest cel tego laudatio protestantium? ...Lecz
te głosy sprzeciwu nie mogły zapobiec nieodpartemu wrażeniu, że podczas debaty
– ku zaskoczeniu wielu – oczywistym stało się dokonanie prawdziwego przełomu
w kierunku myśli ekumenicznej. Niemal wszyscy uznali, że schemat stanowił wielki
krok naprzód... Jak oświadczył kardynał Leger, akceptacja i zatwierdzenie
ze strony tylu biskupów oznaczało «prawdziwe nawrócenie»" (Commentary on the Documents of Vatican
II, Vol. 2, ss. 33-4, podkreślenie dodane).
"Prawdziwe nawrócenie" – tak, ale
do królestwa szatana. Och, nieszczęśni biskupi! Zdradzając Jego Mistyczne Ciało, zdradzają
Samego Mistrza. W nieskończenie lepszej sytuacji jest biedny poganin dotknięty
tylko nieprzezwyciężoną niewiedzą! "Nie znać Jezusa Chrystusa wcale, jest
to zapewne wielkie nieszczęście, jednak wolne od zatwardziałości i
niewdzięczności; atoli poznawszy Go, gardzić Nim lub zapominać Go, to występek
tak ohydny i bezrozumny, że zdaje się prawie u ludzi niemożliwym" (papież
Leon XIII, encyklika Tametsi).
Zakończmy ten rozdział cytatem z pracy
wielebnego Gregory Bauma. "Encyklika Mystici Corporis Christi
nauczała ścisłej tożsamości między Ciałem Pana i Kościołem rzymskokatolickim...
Na soborze kilku biskupów wyraziło swą dezaprobatę dla przyjęcia tej doktryny
bez pewnych ograniczeń. Spośród wielu Ojców, którzy skrytykowali wstępną
propozycję De Ecclesia za głoszenie tej prostej tożsamości, kardynał
Lercaro, arcybiskup Bolonii, powiedział: «... Kościół jako społeczność i
Mistyczne Ciało Chrystusa wyrażają dwa odmienne aspekty... Ale w porządku egzystencjalnym
i historycznym te dwa aspekty nigdy nie mogą być tym samym. W tym porządku oba
aspekty nie zawsze cieszą się tą samą pełnią rozciągłości; w rzeczywistości
powstają między nimi konflikty i wciąż będą powstawać aż do samego końca ludzkiej
historii. Wtedy i tylko wtedy dopiero wypełni się i stanie oczywistą
identyczność oraz równorzędność Kościoła i Mistycznego Ciała»". Tyle
Lercaro.
"Jak Konstytucja o Kościele
rozwiązuje ten problem?" – pyta Baum. "Potwierdza i broni
zasadniczego artykułu wiary katolickiej, że ziemskie ciało Pana i katolicki
Kościół odnoszą się zasadniczo do tej samej rzeczywistości, wszakże
treść tej deklaracji wskazuje..., że Ciało Chrystusa i Kościół katolicki nie
są po prostu identycznymi, lecz odmiennymi aspektami tej samej złożonej
rzeczywistości" (Baum, op. cit., ss. 68-9).
Ponownie Baum: "Nauczanie Konstytucji
o Kościele pozostawia dlatego teologiczną przestrzeń dla innych Kościołów. Kościół
Chrystusowy, który wraz z Kościołem katolickim stanowi jedną, pojedynczą
złożoną rzeczywistość jest obecny w innych chrześcijańskich Kościołach, nawet
jeśli według wiary katolickiej są one tylko instytucjonalnie niedoskonałymi lub
niedostatecznymi urzeczywistnieniami Kościoła Chrystusa... Oczywistym jest, rzecz
jasna, że w swym pielgrzymowaniu Kościół katolicki nie jest i nigdy nie
będzie – mówiąc po prostu – doskonałym urzeczywistnieniem Kościoła Chrystusa"
(s. 72).
I w końcu, na str. 82 tego samego
artykułu, wielebny Baum dochodzi do logicznych wniosków, które siłą rzeczy
wypływają z nauczania wyłożonego przez Zbójecki Sobór – Vaticanum II: "Należy
przypomnieć, że na początku tego eseju stwierdziłem, że Kościół katolicki jest
instytucjonalnie doskonałym urzeczywistnieniem Kościoła Chrystusowego,
podczas gdy inne Kościoły, niebędące we wspólnocie z Rzymem, są instytucjonalnie
niedoskonałymi realizacjami tego samego Kościoła. Wyrażając się w tak ostrożny
sposób zostawiłem miejsce dla uzupełniającego aspektu, który pozwala mi
stwierdzić, że konkretnie i faktycznie Kościół Chrystusa może się
urzeczywistniać w mniejszej, równej albo nawet większej mierze w
Kościele oddzielonym od Rzymu niż w Kościele pozostającym z Rzymem we
wspólnocie. Ten wniosek jest nieunikniony, gdy weźmie się za punkt wyjścia
rozumienie Kościoła, które wyłania się z nauczania II Soboru Watykańskiego"
(podkreślenie dodane).
Dwuznaczności? Czy coś gorszego?
Szefowie Zbójeckiego Kościoła są niedościgłymi
mistrzami dwuznaczności. Nowomowa jest ich "językiem ojczystym".
Zgubny skutek dania tym Złoczyńcom wolnej ręki na stosowanie bez zająknienia
ich nowomowy uwydatniony został w następujących przenikliwych uwagach, które
pojawiły się 25 kwietnia 1971 roku w biuletynie parafii kościoła św. Piotra w Cambridge,
stan Massachusetts: "Podczas przekazywania wiary z pokolenia na pokolenie mogą
powstać przekłamania, szereg zamaskowanych herezji, które stopniowo opróżniają
wiarę z treści otrzymanej od Boga... Wieloznaczności języka, które dzisiaj
wydają się całkiem nieistotne, mogą być w późniejszych latach źródłem powstania nieporozumienia,
a co za tym idzie, nowych punktów widzenia dających usprawiedliwienie temu, co
jest obiektywnie fałszywe. Kościół był zawsze świadom niebezpieczeństwa
pojawienia się zafałszowań w kiepsko zredagowanych wyznaniach wiary i w niedbale
wyrażonych formułach modlitw. Język starożytnych symboli wiary przeszedł dużą
ilość selekcji i ponownych redakcji. Dotyczy to również języka liturgii. Zaczynamy
teraz rozumieć ukryte implikacje niektórych pośpiesznie utworzonych tłumaczeń
liturgicznych tekstów. Przyszłe pokolenia mogą znaleźć w uczonym języku obecnej
doby brak doktrynalnej dokładności, która wywoła później teologiczne
problemy".
Jeżeli skupilibyśmy naszą uwagę tylko na
tych naukach Vaticanum II, które są dwuznaczne i tylko
dwuznaczne, to i tak zajęłoby to nam całkiem sporo czasu. W niniejszej serii
artykułów o "Zbójeckim Kościele" zajmowaliśmy się głównie wskazywaniem
tych fragmentów dokumentów Vaticanum II, które – rozpatrywane same w
sobie – są nie do pogodzenia (naszym zdaniem) z prawdziwą katolicką
doktryną (1). Na zakończenie naszego cyklu, przestudiujemy
fragment Dekretu o ekumenizmie, który zawiera frontalny atak na doktrynę
Mistycznego Ciała Chrystusa.
"Szawle, Szawle, dlaczego Mnie
prześladujesz?"
"A Szaweł dysząc jeszcze groźbami i
mordem przeciw uczniom Pańskim, przyszedł do najwyższego kapłana i prosił go o
listy do Damaszku do synagog, ażeby mógł przyprowadzić do Jeruzalem
uwięzionych, jeśliby znalazł jakich wyznawców tej nauki, mężów i niewiasty. I
gdy był w podróży, stało się, że się zbliżał do Damaszku, i nagle oświeciła go
zewsząd światłość z nieba. A padłszy na ziemię, usłyszał głos, który doń mówił:
Szawle, Szawle! Czemu mnie prześladujesz? A on rzekł: Kto jesteś, Panie? Ów
zaś: Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz; trudno ci jest przeciw
ościeniowi wierzgać. A drżąc i zdumiewając się, rzekł: Panie, co chcesz, abym
czynił?".
Taki jest opis nawrócenia św. Pawła w IX
rozdziale Dziejów Apostolskich. Nasz Pan nie powiedział do Szawła: "Czemu
prześladujesz Moich wyznawców?"; tylko: "Czemu Mnie
prześladujesz?". Chrystus, mówiąc tak, udzielił nauki i zobrazował ten piękny
aspekt doktryny Mistycznego Ciała mówiący o tej zażyłej więzi jedności istniejącej
między Nim, Głową Mistycznego Ciała i każdym indywidualnym członkiem tegoż Ciała;
jak również o najściślejszej więzi jedności, najwyższej duchowej solidarności
łączącej ze sobą wszystkich poszczególnych członków. W konsekwencji wszelki
atak na któregokolwiek pojedynczego członka lub członków tego Mistycznego Ciała
jest równocześnie atakiem na Samego Chrystusa. "Czemu Mnie prześladujesz?".
Prześladowania Szawła były skierowane
przeciwko materialnym ciałom tych chrześcijan, tych pierwszych członków
Mistycznego Ciała Chrystusa. Dzisiaj atak jest skierowany przeciw umysłom i
duszom. Dzisiaj Mistyczne Ciało jest atakowane u samej podstawy swego
istnienia jako w doktrynie o Kościele rzymskokatolickim; Zbójecki Kościół
skutecznie neguje istnienie Mistycznego Ciała! Ta negacja nie jest oczywiście
jawna, lecz wręcz przeciwnie, jest nadzwyczaj subtelna i dlatego tym bardziej
niebezpieczna. Powtarzając i ponownie podkreślając swoje nauczanie – wyłożone w
Mystici Corporis Christi (29 czerwca 1943 roku) o tym, że Mistyczne
Ciało Chrystusa jest identyczne z i kategorycznie musi być
utożsamiane z Kościołem rzymskokatolickim – Jego Świątobliwość Pius XII
napisał w swojej kolejnej encyklice Humani generis: "Niektórzy
sądzą, że nie obowiązuje ich nauka, jaką kilka lat temu, w oparciu o źródła
objawienia, wyłożyliśmy w encyklice naszej, że mianowicie Mistyczne Ciało
Chrystusowe i Rzymskokatolicki Kościół są jednym i tym samym. Inni sprowadzają
do czczej formuły konieczność przynależenia do prawdziwego Kościoła, aby można
zbawienie osiągnąć".
Zbójecki Kościół, poprzez wielu swych
"rzeczników", agentów i lokajów, a głównie przez dekrety, jakie udało
mu się "zatwierdzić" podczas Vaticanum II, "sprowadza do
czczej formuły" doktrynę Mistycznego Ciała. Sprowadzenie tej nauki (albo
jakiejkolwiek doktryny) do czczej formuły po to, by ją "rozwodnić", a
w rezultacie skutecznie ją zanegować, podczas gdy jednocześnie składa się
gołosłowne deklaracje poparcia, to zwyczajowy sposób działania modernistów,
masonów i, oczywiście, "Złoczyńców", z którymi mamy do czynienia. "Dekret
o ekumenizmie" jest narzędziem prześladowania Mistycznego Ciała, przy
którym Szawłowe prześladowanie wydaje się zaledwie dziecinną igraszką. Szaweł
prześladował tylko ciała swych ofiar i, ponadto, działał on jako obca osoba
(od zewnątrz). Dzisiejsi prześladowcy atakują samą doktrynę, a
ponadto działają "w sposób wyrachowany i skryty w samym niemal krwioobiegu
Kościoła" (św. Pius X, encyklika Editae saepe). 21 listopada 1964
roku "Dekret o ekumenizmie" został zatwierdzony. W chwili obecnej, po
upływie zaledwie siedmiu lat, zdołał już powszechnie dać się we znaki. Dzisiaj
to szeroko rozprzestrzenione kompletne sprzeniewierzenie się tej objawionej nauce
jest widoczne dla wszystkich. Wiarołomstwo wobec doktryny o Mistycznym Ciele
wywodzi się niczym ze swego źródła, z destrukcyjnego religijnego indyferentyzmu
wypromowanego i pobudzonego do rozwoju przez kilka dekretów Vaticanum II.
Ci, którzy mogli się kiedykolwiek zastanawiać, jak
ostatecznie wypełnią się te słowa Chrystusa: "Wszelako Syn Człowieczy gdy
przyjdzie, czyż znajdzie wiarę na ziemi?" (Łk. 18, 8), nie muszą już wyglądać
niczego więcej niż szatańskiego zalewu apostazji i powszechnego wiarołomstwa,
jakie sprowadził na chrześcijaństwo Vaticanum II Zbójeckiego Kościoła.
Kluczowy fragment
"Nihilominus, justificati ex fide in
baptismate, Christo incorporantur, ideoque christiano nomine jure decorantur et
a filiis Ecclesiae catholicae ut fratres in Domino merito agnoscuntur" (z
"Dekretu o ekumenizmie" Vaticanum II).
Dekret o ekumenizmie, na wskroś w swym
duchu zdeprawowany, zawiera wiele jawnych i frontalnych ataków na prawdziwą
rzymskokatolicką doktrynę, a te otwarte ataki wielokrotnie w zwięzły sposób zostały
zawarte w ustępach składających się z zaledwie kilku słów. Zacytowany powyżej
fragment dobrze to ilustruje. Przystępując do wyjaśnienia tego ustępu, co on
faktycznie mówi, jak jest dzisiaj interpretowany oraz do jego ogólnego, toksycznego
oddziaływania na katolicką Wiarę, nasze ujęcie będzie następujące:
(1) Po pierwsze, wykorzystując cytaty z
dekretu Exultate Deo Soboru Florenckiego oraz encykliki Mystici
Corporis Christi papieża Piusa XII objaśniona zostanie prawdziwa katolicka
doktryna dotycząca kwestii będącej przedmiotem rozważań.
(2) Przeanalizujemy pierwotną wersję
wyżej wymienionego tekstu, a mianowicie, "wersję roboczą", czyli
tak zwany "schemat 1963", który nosił tytuł Schema Decreti de
Oecumenismo. Wcześniejsza wersja tego ustępu, w kształcie, jaki
zaproponowano ojcom soborowym w kwietniu 1963 roku, rzeczywiście pozostawiała
wiele do życzenia, ale przynajmniej, w formie, jaką wówczas miała, mogła
być do pogodzenia z nauką katolicką.
(3) Następnie, przytoczymy – wykorzystując
oficjalne angielskie tłumaczenie N.C.W.C., jak również kilka innych dopuszczalnych
wariantów tłumaczenia – ostateczną i zatwierdzoną wersję omawianego
fragmentu. I natychmiast stanie się oczywista niezwykła zmiana treści w
porównaniu ze "schematem 1963" – zmiana, która doktrynalnie jest
absolutnie nie do podtrzymania.
(4) Ponownie odniesiemy się do łacińskiego
tekstu tego ustępu (podanego wyżej), by pokazać, że angielskie wersje
zacytowane w (3) są precyzyjnymi tłumaczeniami.
(5) Przy okazji zwrócimy uwagę na
przypis, jaki sam sobór dodał do tego ustępu, który to odnośnik na poparcie
swego fałszywego nauczania cytuje pewne źródło. Przekonamy się, rzecz jasna, że
to teologiczne źródło nie wspiera "nauczania" zawartego w tym
fragmencie.
(6) Na koniec, aby z góry obalić wszelkie
możliwe oskarżenia, że "cytujemy w oderwaniu od kontekstu" albo nadajemy
złą lub tendencyjną interpretację temu fragmentowi, przytoczymy kilku dobrze
znanych "postępowych" komentatorów (tych będących "wewnątrz",
którzy bezpośrednio lub pośrednio pomagali w przygotowaniach tego dekretu albo
później go promowali) – dowodząc tym samym, że metoda interpretacji tego
fragmentu, oparta na tym, co on faktycznie mówi, jest metodą ogólnie
przyjętą w jego interpretacji.
Czego Kościół naucza
Bulla Exultate Deo papieża
Eugeniusza IV, która została później włączona do dokumentów Soboru Florenckiego
jako "Dekret dla Ormian", uczy: "Pierwsze miejsce wśród
wszystkich sakramentów zajmuje święty chrzest, który jest bramą do duchowego
życia. Przez niego stajemy się bowiem członkami Chrystusa i uczestnikami ciała
Kościoła" (Denz. 696). Użycie w powyższej wypowiedzi słów janua
(brama) i efficimur (stajemy się) w całkowicie bezsporny sposób świadczy
o tym, że znaczenie i jedyny jej sens jest następujący: przez święty chrzest wstępujemy
(przez janua: bramę) do Mistycznego Ciała Chrystusa. Innymi słowy, przez
przyjęcie tego sakramentu stajemy się po raz pierwszy członkami
Mistycznego Ciała; albo, cytując ściśle słowa tego fragmentu, za pośrednictwem
chrztu "uczynieni zostajemy" (efficimur) członkami
Mistycznego Ciała.
A zatem prawdziwe jest twierdzenie, że człowiek,
który zostaje ochrzczony, nawet jako członek protestanckiej wspólnoty, staje
się wtedy członkiem Mistycznego Ciała – pod warunkiem, że Kościół
rzymskokatolicki uznaje ważność tego chrztu – ponieważ wraz z przyjęciem
tego sakramentu zostaje odpuszczony grzech pierworodny, jak również wszystkie
osobiste albo uczynkowe grzechy śmiertelne. Tak więc ochrzczona osoba żyje wówczas
w stanie łaski uświęcającej i właśnie przekroczyła "janua" Ciała
Kościoła. Jest to jeden aspekt rozważanego nauczania.
A oto inny aspekt. Kościół uczy również
wyraźnie, że nie wszyscy ludzie, stawszy się raz członkami, koniecznie pozostają
członkami Kościoła przez całe swoje życie. Mystici Corporis Christi
naucza: "Jeśli zaś chodzi o określenie i opisanie prawdziwego Kościoła
Chrystusowego – który jest Kościołem świętym, katolickim, apostolskim i rzymskim
– to nie znajdujemy nic godniejszego, nic znakomitszego, wreszcie nic bardziej
Bożego nad owo zdanie, według którego Kościół zwany jest Mistycznym Ciałem
Jezusa Chrystusa". Fakt, że ochrzczony człowiek może stracić członkostwo
i być odłączonym od Mistycznego Ciała jest bardzo jasno stwierdzony w tej
samej encyklice: "Do członków Kościoła w rzeczywistości (reapse) zaliczać
trzeba tych tylko ludzi, którzy są ochrzczeni i wyznają prawdziwą
wiarę, i ani sami nie wyłączyli się na swe nieszczęście z jedności Ciała, ani
też dla bardzo ciężkich przewinień nie zostali z niej wykluczeni przez prawowitą
władzę... Kto zatem Kościoła słuchać nie chce, tego z nakazu Pana uważać należy
jako poganina i celnika. Ci więc, którzy różnią się wiarą lub uznawaną przez
się władzą, nie mogą żyć w tym samym Ciele ani też być ożywieni jednym jego
Bożym Duchem" (podkreślenie dodane). Papież w szczególności wymienia
"schizmę albo herezję, albo apostazję" jako przestępstwa, które
"automatycznie odłączają człowieka od Ciała Kościoła".
Cóż zatem jest wymagane, by stać się i
pozostać członkiem Mistycznego Ciała? Przede wszystkim ważny chrzest, a
następnie "wyznawanie tej samej wiary, uczestnictwo w tych samych
Sakramentach, udział w tej samej ofierze, wreszcie sumienne zachowywanie tych
samych przykazań" (Mystici Corporis Christi). I wreszcie, "W
niebezpiecznym więc znajdują się błędzie ci, którzy sądzą, że mogą trzymać się Chrystusa
Głowy Kościoła, chociaż nie łączą się ściśle z Jego Zastępcą na ziemi" (ibidem).
Wersja robocza z 1963 roku
Paragraf 22 "roboczej wersji"
tego, co później stało się "Dekretem o ekumenizmie" w jego pierwotnej
wersji z wiosny 1963 roku, stwierdzał, że przez sakrament chrztu "człowiek
zostaje prawdziwie wcielony w Chrystusa ukrzyżowanego i uwielbionego i
odradza się ku uczestnictwu w życiu Bożym". To stwierdzenie podkreśla
pierwszy aspekt omawianego nauczania, a mianowicie, że przez Chrzest człowiek
staje się członkiem Mistycznego Ciała. W rzeczy samej, przez faktyczne
użycie słowa "staje się" powyższe oświadczenie harmonizuje z
nauczaniem Exultate Deo (wcześniej zacytowanym), w którym użyto słowa
"efficimur": uczynieni zostajemy (członkami). Dlatego
też ten ustęp "Roboczej Wersji 1963" jest ortodoksyjny w takim
brzmieniu. Jest jednak niekompletny ze względu na brak jakiejkolwiek wzmianki (suppressio
veri) o innym uzupełniającym aspekcie tego nauczania; o tym mianowicie z Mystici
Corporis Christi, który wskazuje, że to członkostwo niekoniecznie jest
trwałe. W tej pierwotnej roboczej wersji było to tylko opuszczenie,
ale, jak się przekonamy, końcowa wersja zawiera jego zaprzeczenie.
Końcowy i "zatwierdzony"
tekst
Zaczęliśmy tę dyskusję cytatem z
łacińskiego tekstu tego całkowicie wywrotowego paragrafu z Dekretu o
ekumenizmie, który zaczyna się: "Nihilominus...". Oto moje własne
tłumaczenie tego ustępu: "Pomimo to ci, którzy zostali usprawiedliwieni
przez wiarę, w Chrzcie połączeni zostają z Ciałem Chrystusa i dlatego
słusznie uhonorowani są imieniem chrześcijan, a przez synów Kościoła
katolickiego zasłużenie uważani są za braci w Panu". Należy z uwagą
odnotować – i niebawem do tego powrócimy – że wszystkie czasowniki w tym zdaniu
występują w czasie teraźniejszym: "połączeni zostają z Ciałem"
(incorporantur); "są uhonorowani" (decorantur); "są
uważani" (agnoscuntur).
Łaciński czasownik incorporo
zasługuje na uwagę. To słowo składa się z "in" i "corporo",
ta druga część wywodzi się od rzeczownika corpus, oznaczającego
"ciało". Stąd definicja i to jedyna definicja "incorporo",
jaka jest podawana przez bardzo kompetentny Latin-English Lexicon of F. P.
Leverett, jest następująca: "INCORPORO, połączyć z ciałem" (str.
419, wydania 1884 i 1931). Ponieważ incorporantur (słowo użyte w
Dekrecie o ekumenizmie w tym ustępie) jest użyte w czasie teraźniejszym,
stronie biernej, najbardziej dokładnym i dosłownym tłumaczeniem jest to, które
podałem, a mianowicie, "połączeni zostają z Ciałem (Chrystusa)".
The Universal Latin Lexicon of Facciolatus
and Forcellinus, wydanie 1828, jako pierwszą definicję "incorporo"
podaje: "wcielić". Tak więc można by to też przetłumaczyć jako
"zostają wcieleni (w Chrystusa)". Oficjalne tłumaczenie N.C.W.C.
brzmi: "są członkami Ciała Chrystusa" i jest to z pewnością
dopuszczalne tłumaczenie. Tłumaczenie N.C.W.C. całego ustępu brzmi: "Lecz
nawet pomimo tego pozostaje prawdą, że wszyscy, którzy zostali
usprawiedliwieni przez wiarę w Chrzcie, są członkami ciała Chrystusa i
mają prawo nazwać się chrześcijanami, toteż słusznie są uznawani za braci przez
dzieci Kościoła katolickiego".
Najpoczytniejsza angielska wersja Dekretów
Vaticanum II, opracowana przez Waltera M. Abbotta SJ, tłumaczy to
następująco: "Niemniej jednak, wszyscy ci usprawiedliwieni przez wiarę
poprzez chrzest są wcieleni w Chrystusa...".
Sabotaż jest tu dla wszystkich łatwo zauważalny,
zarówno w wersji łacińskiej, jak i angielskiej! Wyraźnie jest tu sugerowane, że wszyscy,
którzy kiedykolwiek zostali ochrzczeni, są teraz zjednoczeni z Ciałem
Chrystusa, są teraz członkami Mistycznego Ciała Chrystusa, są teraz
wcieleni w Chrystusa. Użycie czasu teraźniejszego, incorporantur, nie
dopuszcza żadnej innej interpretacji. Jeżeli ojcowie soborowi zamierzali
powiedzieć, że Chrzest jest bramą, przez którą stajemy się członkami i
by w ten sposób uwzględnić jasne nauczanie Mystici Corporis Christi, że
członkostwo w Kościele jest niekoniecznie trwałe, to tekst powinien był
brzmieć: "Niemniej jednak wszyscy, którzy zostali usprawiedliwieni przez
wiarę w chrzcie zostali (a nie: «są») zjednoczeni z Ciałem
Chrystusa...". To znaczy – incorporati sunt, a nie
– "incorporantur".
W miarę, jak z wersji do wersji zmieniał
się tekst dekretu, wprowadzona została do niego przemyślna i destrukcyjna
zmiana. Podczas gdy mówił on najpierw, że przez Chrzest "stajemy się"
członkami Mistycznego Ciała, to wersja finalna twierdzi, że członkami
"są" wszyscy, którzy zostali ochrzczeni.
Odsyłacz
W łacińskim tekście tego ustępu bezpośrednio
za słowem "incorporantur" stoi przypis nr 17. Źródłem
zacytowanym w tym odnośniku jest właśnie zdanie z bulli Exultate Deo,
które wcześniej zacytowaliśmy! Autorzy tego dekretu nie tylko dążą do
zniszczenia Wiary, ale mają jeszcze niebywały tupet próbując wykorzystać
Magisterium Kościoła do poparcia ich herezji! Jak wcześniej podkreślono,
Exultate Deo, używając słów "janua" i "efficimur",
naucza po prostu, że Chrzest jest bramą do życia duchowego i z chwilą
jego przyjęcia stajemy się członkami Kościoła. Jeśli ktoś twierdzi, że bulla
mówi coś więcej niż to, co przypomnieliśmy, to znaczy, że błądzi i zaprzecza
jasnemu nauczaniu Kościoła.
Powszechna interpretacja
Jak zatem "postępowe" autorytety
Zbójeckiego Kościoła interpretują ten kluczowy fragment, który omawiamy:
"Nihilominus..."? Werner Becker, w swojej "History of the
Decree on Ecumenism" (op. cit., ss. 26-7), bezwstydnie zadaje
takie retoryczne pytanie: "Czy Kościół wielokrotnie nie oświadczał, że
wszyscy ochrzczeni są «członkami Chrystusa, należącymi do ciała Kościoła»?
(Por. Denzinger, 696)". Nigdy Kościół katolicki tego nie głosił!
Wyłącznie Zbójecki Kościół. Becker jednak jest całkowicie spójny z tym, co
faktycznie głosi Dekret o ekumenizmie. Zauważcie, że cytuje Denzingera 696,
czyli to samo zdanie z Exultate Deo, które Vaticanum II przekręca
i błędnie przytacza w przypisie nr 17, który właśnie był omawiany. Zauważcie
też, że cytując tę frazę z Exultate Deo, Becker pilnuje się, by słowo
"są" znalazło się poza znakiem cudzysłowu; poprawne słowo, podane w Exultate
Deo, to nie "są", lecz: stają się ("efficimur"
– "stajemy się").
Walter Burghardt (op. cit., s. 360)
pisze: "Podstawą wszelkiej katolickiej teologii Kościoła jest wcielenie w
Chrystusa. Podstawą wszelkich przyszłych rozważań teologicznych wewnątrz
katolicyzmu na temat tego, «kto należy do Kościoła Chrystusowego?», jest oświadczenie
Vaticanum II: «wszyscy ci usprawiedliwieni przez wiarę, przez chrzest są
wcieleni w Chrystusa. Dlatego mają prawo być honorowani mianem chrześcijan...»".
Podstawowy fragment – tak – fundamentalny dla zanegowania i wywrócenia doktryny
Kościoła o Mistycznym Ciele Chrystusa. W tej chwili dla czytelnika powinno być
oczywiste, że ten (tak zwany) "Kościół Chrystusowy", o którym
Złoczyńcy tak często mówią, nie jest tym samym, co Kościół katolicki. Ekspert
Johannes Feiner jest całkiem szczery w tej kwestii.
"Tekst dekretu (o ekumenizmie)"
– mówi Feiner – "daje później jasno do zrozumienia, że o jedności Kościoła
można myśleć tylko wtedy, jeżeli zmieni się również Kościół katolicki. W
ostatnim zdaniu tego paragrafu zostało szczególnie zaakcentowane, że przeszkody, które utrudniają osiągnięcie pełnej
wspólnoty, nie przeszkadzają wcieleniu do ciała Chrystusa; nawet poza Kościołem
katolickim człowiek nie jest jedynie usprawiedliwiony przez wiarę w chrzcie...
lecz także wcielony do ciała Chrystusa. W łacińskim tekście w rzeczywistości
nie zostaje użyte wyrażenie corpus Christi, ale mówi się tam (również
według sformułowań Pawłowych) o Christo incorporantur – koncepcja ciała
zachowana w czasowniku. Tłumaczenie «są wcieleni do ciała Chrystusa», jest na
tyle zgodne ze znaczeniem, jak przekład w brzmieniu «są wcieleni do Chrystusa». Specjalnie
tutaj o tym nadmieniamy, ponieważ wywołuje to pytanie o tożsamość (mistycznego) Ciała Chrystusa. Encyklika Mystici Corporis Christi Piusa XII (1943)
sprzeciwiała się poglądom, które niewystarczająco wyrażały jedność mistycznego Ciała Chrystusa – jako niewidzialnej rzeczywistości i Kościoła katolickiego
jako widzialnej, społecznej rzeczywistości – używając bardzo kategorycznego
sformułowania: «Mistyczne Ciało Chrystusa jest Kościołem katolickim».
Jeżeli nie będzie się rozpatrywać tej formuły w jej kontekście historycznym [i
znów to samo!] oraz podkreślana będzie identyczność ciała Chrystusa i Kościoła
katolickiego [!], to nie zadośćuczyni się rzeczywistości Kościoła poza Kościołem
katolickim" ("Commentary
on the Decree on Ecumenism", Documents of Vatican II, vol. 2,
ss.72-3, podkreślenie dodane).
"Katolickie nauczanie" – głosi
instrukcja Świętego Oficjum – "ma być podawane i wyjaśniane w całej swej
pełni i integralności, i żadna z jego prawd nie może być przemilczana albo
ukrywana za zasłoną dwuznaczności, na przykład, prawdy dotyczące natury i środków
zbawienia, prymatu jurysdykcji rzymskiego papieża oraz pewności, że
prawdziwe ponowne zjednoczenie może wynikać wyłącznie z powrotu
odszczepieńców do jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego... Wszystko to
musi być wyrażane jasno i otwarcie, ponieważ oni szukają prawdy, a poza prawdą
nigdy nie znajdzie się rzeczywistego zjednoczenia" (tłumaczenie wg tekstu
z The Tablet, 4 marca, 1950 roku).
Wprost przeciwnie wyraził się Johannes
Feiner – najwierniej przekazując mentalność Zbójeckiego Kościoła i Vaticanum
II: "W tym kontekście cel ruchu ekumenicznego jest widziany nie jako
powrót innych chrześcijan do Kościoła katolickiego, lecz raczej odnowienie
pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim poprzez pokonywanie wspomnianych przeszkód".
Jednym słowem "ruch ekumeniczny" nie oznacza powrotu do owczarni
tych, którzy na nieszczęście znajdują się poza prawdziwym Kościołem, lecz
zwyczajne oświadczenie, że – patrzcie jaka niespodzianka! – oni wszyscy
cały czas byli już "zjednoczeni z Ciałem Kościoła".
Opowiedzenie się po którejś ze stron
Nie ma tu żadnej płaszczyzny porozumienia.
Każdy człowiek musi ostatecznie sprzymierzyć się albo z prawdziwym Kościołem
katolickim, albo ze Zbójeckim Kościołem. Zakończymy ten cykl artykułów,
przytaczając następujące inspirujące słowa Juana Donoso Cortesa:
"Nie ma człowieka
– czy ma on tego świadomość, czy też nie – który by nie był bojownikiem w tej zażartej
walce; który by nie miał czynnego udziału w odpowiedzialności za porażkę lub zwycięstwo.
Więzień w kajdanach i król na tronie, biedny i bogaty, zdrowy i słaby, mądry i
niewykształcony, jeniec i wolny, stary i dziecko, cywilizowany i dzikus
jednakowo uczestniczą w walce. Każde wypowiedziane słowo jest inspirowane albo
przez Boga, albo przez świat i siłą rzeczy rozgłasza, domyślnie albo wprost,
lecz zawsze jasno, chwałę jednego albo triumf drugiego. W tej osobliwej wojnie
wszyscy walczymy w przymusowym zaciągu; nie ma tu mowy o zastępcach lub
ochotnikach. Nie ma wyjątków ze względu na płeć lub wiek; nie zwraca się tu
uwagi na kogoś, kto mówi: jestem synem biednej wdowy; ani na matkę paralityka,
ani na żonę kaleki. W tej wojnie wszyscy mężczyźni urodzeni z kobiety są żołnierzami.
I nie mówcie mi, że
nie chcecie walczyć; bo w chwili, gdy to wypowiadacie, już walczycie; ani że
nie wiecie, do której strony się przyłączyć; gdyż kiedy to mówicie, już wybraliście
stronę; ani że chcecie pozostać neutralni; gdyż myśląc tak, już nimi nie
jesteście; ani, że chcecie być obojętni; ponieważ będę się z was śmiał,
ponieważ wypowiadając to słowo wybraliście swoją stronę. Nie męczcie się
poszukiwaniami bezpiecznego miejsca wobec możliwości wojny, ponieważ na próżno
się trudzicie; ta wojna obejmuje całą przestrzeń i trwa nieprzerwanie. Tylko w
wieczności, w państwie sprawiedliwych, możecie znaleźć spoczynek, ponieważ
tylko tam nie ma żadnej walki; jednakże nie wyobrażajcie sobie, że bramy
wieczności będą dla was otwarte, o ile najpierw nie pokażecie odniesionych ran;
bramy te otwarte są tylko dla tych, którzy tutaj prowadzili chwalebne bitwy Pana
i zostali – jak Pan – ukrzyżowani" (Essays on Catholicism, Liberalism, and Socialism, M. H. Gill &
Son. Dublin, 1878, ss. 117-118).
Patrick Henry Omlor
(Interdum, nr 8, 11 listopada 1971)
Z języka
angielskiego tłumaczył Mirosław Salawa
––––––––––––––––––––––
Przypisy:
(1) Por. Patrick H. Omlor, 1) Zbójecki
Kościół. Część I. 2) Zbójecki Kościół. Część II. (Przyp. red. Ultra
montes).
Za: ultramontes.pl