"A wszystkim, którzy go
przyjęli, dał moc,
aby się stali synami Bożymi" (Jan 1,12). |
"I gorszyli się z niego" (Mt. XIII, 57).
Bracia moi!
Natura ludzka musi być
bardzo do zgorszenia skłonna. Jeżeli chce, może się człowiek ze wszystkiego i z
każdego gorszyć. Bóg sam, kiedy zstąpił na ziemię, Bóg i Pan nasz Chrystus
zgorszył ludzi. Powiada nam to św. Mateusz, świadek naoczny, powiada te słowa,
dziwne, kiedy się pomyśli, że tu o Bogu mowa : "I gorszyli się z niego". Te same uczynki, te same słowa,
które my dziś ze czcią przyjmujemy, które nas podziwieniem napełniają, były dla
faryzeuszów przedmiotem zgorszenia. "I
gorszyli się z niego". Nic nie pomogło, że w tych słowach była
zawarta prawda odwieczna, pani sumień tychże samych ludzi; nic nie pomogło, że
te uczynki były jednym szeregiem cudów i dobrodziejstw, które przecież
podbijają serca, nie: gorszyli się z niego.
Samiż Jego przyjaciele i domownicy, sami Jego uczniowie, zgorszyli się w końcu
z Niego, i to właśnie w chwili, gdzie mieli najmniej powodu do zgorszenia się,
kiedy dla ich miłości, dla miłości naszej uniżył się do ostatka, przyjął do
spełnienia kielich goryczy, kielich pohańbienia i męki, kiedy odwieczny
pokazał, że się stał doprawdy śmiertelnym, sam śmierci niepodległy raczył na
się przyjąć wszystkie męki naszej śmierci, w chwili, kiedy był największej czci
godny, kiedy przed Nim Aniołowie z podziwienia padali, właśnie kiedy serca tych
uczniów były powinny drżeć z podobnegoż podziwienia i z miłości, wtedy właśnie
gorszyli się z Niego, jak On im to sam przepowiedział: "Tej nocy wszyscy
zgorszycie się ze mnie". Zaprawdę, natura ludzka musi być bardzo skłonna
do zgorszenia, zaprawdę musi jej być łatwo z każdego innego się gorszyć, kiedy
się z Boga samego zgorszyła. I dlatego wcale się nie dziwimy, że się ludzie ze
sług gorszą, kiedy się gorszyli z samego Pana; wcale nam dziwno nie jest, kiedy
nasza usługa jest odepchnięta, nasze słowa przekręcone, prawda, którą
przynosim, albo odepchnięta bez rozbioru albo źle wytłumaczona i wzgardzona
potem. Nie, temu się wcale nie dziwimy. Wdziewając szatę sług Bożych,
wiedzieliśmy o tym, nauczył nas Ten, który nas posłał i kazał na to być
gotowymi. O, wiemy, wiemy o tym, brzmią nam w uszach słowa Mistrza naszego.
"A wy (powiada nam), miejcie się na pieczy (św. Mar. XIII, 9). Bo was
podadzą w udręczenie (św. Mat. XXIV, 9) i będziecie u wszystkich w nienawiści
dla imienia mojego (św. Marek) i wiele się
ich zgorszy (św. Mat.)". Wiemy, że się ich wiele zgorszy, i kiedy
widzimy, że się gorszą, jesteśmy spokojni, więcej powiem, jesteśmy
wynagrodzeni. Bo widać, że tak robimy, jak nasz Mistrz chce, byśmy robili,
żeśmy nie schlebiali namiętnościom, żeśmy się nie układali do tego, co łechce
naturę ludzką, ale żeśmy mówili prawdę, i wtedy, kiedy nam ludzie, gorsząc się,
złorzeczą, jesteśmy pewni, że już się do nas nie stosują te słowa Chrystusa:
"Biada, jeśli wam błogosławić będą ludzie!" (Łk. VI, 26). Ludzie
błogosławią za fałsz, który im schlebia; ale kiedy nam ludzie złorzeczenie w
nagrodę dają, jesteśmy pewni, że inna czeka nas u Chrystusa; jesteśmy
wynagrodzeni! Ale czy dlatego ma nas nie obchodzić to złorzeczenie, jakiego
słowo Boże doświadcza, ma nas nie boleć to gorszenie się z prawdy? Czy
Chrystusa nie bolało to gorszenie się, którego On był powodem? O, pewno, że
bolało, i z tym samym uczuciem żalu powtarzamy za Nim: "Biada światu dla
zgorszeń!". Biada, biada światu dla zgorszeń! Albowiem musząć przyjść
zgorszenia, póki będzie jedna zła namiętność na świecie, póki będzie zła miłość
własna, póki będzie próżność ze wszystkimi swymi rachubami, będzie się gorszyło
z prawdy. Albo musi jej nie być, albo muszą być zgorszenia. Zgorszenia przyjść
muszą, a wszakże biada człowiekowi onemu, przez którego zgorszenie przychodzi,
biada człowiekowi onemu i biada światu dla zgorszeń. I dlatego Wam dzisiaj
mówić zamierzyliśmy o zgorszeniach, pokażemy Wam przyczynę zgorszenia i złość
zgorszenia, a Wy sami proście Boga, aby Wam ją dał dobrze poznać, i tak
zachował Was od tej wielkiej biedy, która grozi światu dla zgorszeń. Przez
przyczynę Najświętszej Panny. Zdrowaś Maryjo.
I.
Żeby jaśniej zrozumieć, co
to jest zgorszenie i skąd pochodzi, trzeba wiedzieć, że zgorszenie jest
dwojakie. Jednego zgorszenia przyczyną jest słabość ludzka, drugie pochodzi ze
złości. Było to zgorszenie słabych, kiedy Apostołowie, widząc Chrystusa Pana
poniżonego, jakoby ostatniego z ludzi, samym Sobą trwożącego, a wydanego na
hańbę i mękę, zgorszyli się z Niego; nie wiedzieli, co o Nim myśleć, opuścili
Go i rozpierzchnęli się na wszystkie strony. Ci sami, którzy później, odziani
mocą z wysokości, stali się kolumnami Kościoła, na których spoczywa do dziś
dnia duchowna Kościoła budowa, byli wtedy słabi i zgorszyli się jako słabi.
Inaczej faryzeuszowie. Zgorszenie faryzeuszów pochodziło z czystej złości:
dlatego w języku duchownym zgorszenie, które pochodzi ze złości, nazywa się
zgorszeniem faryzeuszów. O tym to zgorszeniu Wam tu mówimy.
Otóż, żeby zobaczyć, jaka to
jest ta złość, która zgorszenie rodzi, dosyć nam będzie przejrzeć powody do
zgorszenia, jakie ta złość znalazła w Chrystusie Panu.
Pierwszy i najlichszy powód
do zgorszenia jest zupełnie zewnętrzny: kiedy znamy osobiście opowiadacza
prawdy, szczegóły jego życia, i zdaje nam się, że on nie może być sługą Bożym.
Spotkało to samego Chrystusa Pana, boć i Chrystus, stając się człowiekiem,
miał, jak każdy inny człowiek, Swoje szczegóły życia, i chciał przejść przez to
zgorszenie, aby pocieszyć przyszłe sługi Swoje, kiedy im się to samo zdarzy.
Powiada św. Mateusz (XIII, 54), że Chrystus Pan, przyszedłszy do Ojczyzny
swojej, nauczał w bóżnicach, a Żydzi zdumiewali się i mówili: "Skądże mu
ta mądrość i cuda? Izaż to nie jest syn rzemieślniczy? Izaż matki jego nie
zowią Maryja, a bracią jego Jakub, i Józef, i Symon, i Judas? I siostry jego
azaż nie wszystkie są u nas? Skądże temu to wszystko? I gorszyli się z niego". Jest jeszcze w tym gorszeniu się wiele
słabości ludzkiej, ale jest więcej jeszcze złości. Ci ludzie widzą mądrość,
widzą cuda, widzą działanie Boga samego, i, zamiast poddania Mu się, zamiast
usłuchania tego głosu Bożego, gorszą się. Dlaczego? Że Bóg wybrał na to syna
rzemieślniczego, którego znali od dzieciństwa, i jego, i całą jego rodzinę, jego
matkę, siostrę jego matki i dzieci tej siostry. To wszystko staje im na myśli,
i dziwią się potem i mówią: "Skąd mu ta mądrość, skąd mu te cuda, skąd mu
to wszystko?". Albo On nie ma matki, albo nie był rzemieślnikiem? Iluż to ludzi
dziś tak samo się gorszy! Alboż my tego kaznodziei nie znamy, albo on nie robił
tego a tego, albo on nie był takim a takim? A tego widzieć nie chcą, że Bóg
tego człowieka powołał, że go namaścił, że go posłał, że przychodzi od Boga, że
przychodzi z Jego prawdą i zbawieniem. I jak tamci źli Żydzi, tak ci też mówią:
"Skąd mu to, co opowiada; jak on może to kazać, kiedy on taki a taki?".
I myślą, że uciekną od prawdy Bożej; myślą, że się wybiegają od jej następstw, dlatego,
że mają coś powiedzieć na jej opowiadacza. Jakby tu o tego opowiadacza
chodziło! Prawda, wiem o tym, chodzi tym ludziom i o opowiadacza. Zdaje im się,
że jak przyjmą to, co on mówi, muszą się przed nim upokorzyć, przyznać, że ma
słuszność, a oni nie mają. Ależ się mylą! Mylą się bardzo, i gdyby nie mieli
tak daleko posuniętej próżności, sami by to widzieli, że się mylą. Bo tu nie
chodzi o opowiadacza; on nie przychodzi od siebie, nie przynosi swoich rzeczy, nie
staje w swoim imieniu, ale chodzi o prawdę Bożą, którą przynosi; o Boga, który
go posyła. Patrzą na narzędzie, a nie patrzą na Tego, który go używa. Jakże się
mylą ci ludzie! Nie, nie, nie uciekną oni dlatego od prawdy Bożej. Bóg używa
narzędzi, jakich Mu się podoba, często nawet wzgardliwych u świata narzędzi
używa, jak św. Paweł mówi: "Wybrał Bóg głupie u świata, aby zawstydził
mądre, a mdłe u świata wybrał Bóg, aby zawstydził mocne, i podłe u świata i
wzgardzone wybrał Bóg i te, których nie ma, aby zniszczył te, które są" (I
do Kor. I, 27). Tak się Bogu podoba, taka jest Jego polityka. Biada ludziom, jeśli
się na niej nie znają; biada temu, kto wzgardzi prawdą Bożą i Bogiem, dlatego,
że mu się Jego narzędzie nie podoba.
Drugi rodzaj zgorszenia jest
ten, którego nam daje przykład Herod. Czytamy u św. Łukasza, że Herod,
ujrzawszy Jezusa, uradował się bardzo, bo Go od dawnego czasu pragnął widzieć
dlatego, że wiele o Nim słyszał, i spodziewał się, że miał widzieć, jakie cudo
od Niego uczynione. I pytał Go wielą mów. A On mu nic nie odpowiadał. Tedy
wzgardził Nim Herod z wojskiem swoim i naigrał obleczonego w szatę białą.
Spodziewał się Herod, że miał widzieć, jakie cudo od Niego uczynione. Wielu
jest ciekawych na tym świecie; słyszy, pragnie widzieć, spodziewa się cudów, to
jest nasycenia swojej ciekawości. Nie przychodzą na kazanie dla prawdy, dla
nauczenia się, dla zbudowania; nie, ani myślą o tym. Co im prawda; to rzecz stara;
co im nauczanie się; im się zdaje, że wszystko wiedzą; co im zbudowanie; to rzecz
nieciekawa. Gdzieżby oni mieli przychodzić dla słuchania; przychodzą jak
sędziowie, jak widze na teatr, jak na rzecz jakąś ciekawą, o której potem będą
mieli przyjemność sądzenia. O, poznasz, poznasz tych słuchaczy ciekawych z tych
sądów, których potem nie szczędzą, z tych pochwał lub nagan, które potem według
upodobania rozdają. A o skutkach prawdy słyszanej ani myślą; pobudki do dobrego
obiły im się o uszy tylko, wszystkie upomnienia do poprawy nie do nich się
stosują. To jest prawdziwe wzgardzenie słowa Bożego, to jest prawdziwe naigrawanie
się z Chrystusa, choćby Go się oblekło w szatę białą pochwał, jak to Herod
uczynił. Ale jest jeszcze w tym rodzaju inna ciekawość, ciekawość, która
przychodzi, aby złapać jakie słówko kaznodziei, przekręcić je i rzucić cień na
słowo Boże, zepsuć prawdę Bożą i nie dać jej panować nad sercami. O, ta
ciekawość jest okropna! Kto z taką ciekawością tu przychodzi, niech dobrze zajrzy
w sumienie swoje, niech się z nim dobrze obrachuje, bo zda ciężki rachunek
przed Bogiem. To zgorszenie jest straszne. Biada człowiekowi onemu, przez
którego to zgorszenie przychodzi!
Inne jeszcze jest
zgorszenie, o którym czytamy u św. Jana w rozdziale szóstym. Powiedział
Chrystus Pan: "Chleb, który ja dam, jest moje ciało za żywot świata".
Swarzyli się tedy Żydowie między sobą, mówiąc: "Jakoż nam ten może dać
swoje ciało ku jedzeniu? Rzekł im tedy Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam,
jeślibyście nie jedli ciała Syna człowieczego i nie pili krwi jego, nie
będziecie mieli żywota w sobie... Wiele ich tedy z uczniów Jego (nawet z
uczniów), słuchając, mówili: Twarda jest ta mowa, i któż jej słuchać może? A
Jezus rzekł im: To was gorszy?". Tak, to ich gorszyło i gorszy dziś
jeszcze wielu to, że chcą wziąć na swój rozum prawdę Bożą i, jak trafią na jaki
szkopuł nieprzełomny dla rozumu, wnet mówią: Twarda ta mowa, któż jej słuchać
może? I nie słuchają. Idzie im o ich rozum, nie o Boga, i to właśnie dodaje Chrystus.
"Ale są (powiada) niektórzy z was, co nie wierzą". Dosyć jest
wiedzieć, że Bóg objawia, aby to przyjąć całą wiarą, aby swój rozum temu
poddać. Ale to ci ludzie sobie więcej wierzą, niż Bogu; owszem Bogu wcale nie
wierzą. Są i z Was niektórzy, Bracia moi, co nie wierzą. Swój rozum wyżej
stawiają, niż Boga. I dlatego się gorszą.
Ale jeżeli to jest złe
zgorszenie, które wypływa z niezgodności naszego cielesnego rozumu z prawdą
Bożą, najzłośliwsze zgorszenie jest to, które pochodzi z niezgodności serca
naszego z prawem Bożym. O, to zgorszenie jest prawdziwe zgorszenie, największe,
najgłębsze, najtrudniejsze do wykorzenienia. Człowiek ma rozmaite interesa,
które się wplatają w jego życie, rozmaite chęci, zamysły, cele. Te rozmaite
sprężyny życia ludzkiego wchodzą głęboko w jego organizm duchowy, te korzenie,
z których potem całe życie wyrasta, zapuszczają się w samą głąb duszy. Jeśli
potem przyjdzie prawo Boże i co przeciwnego temu głosi, rzadko który ma odwagę
wyrwać te złe korzenie. Naprzód z prawem Bożym wchodzi w układy i jeżeli te na
nic nie pomogą, gorszy się i odstępuje. To zgorszenie wszystkie inne w sobie
zamyka, jest źródłem wszystkich innych; to zgorszenie jest prawdziwie
faryzejskim, którego wszystkie karty Ewangelii są pełne. Faryzeusze zagrabili sobie
Pismo Boże i po swojemu tłumaczyli. Stąd ich korzyść własna, stąd ich sława.
Pełni złości i grzechów, umieli to pokryć prawem Bożym, i żyli sobie wygodnie z
jednej strony w grzechu, z drugiej strony z korzyścią i w sławie. Chrystus
przyszedł to zniszczyć. Mieli się wyrzec korzyści własnej, sławy. Zapewne, że
powinni byli; ale im żal było tych korzyści, tak dobrze zapuszczonych w życiu
całym. Woleli oprzeć się Chrystusowi. Mieli swoje tradycje, rozmaite wynalazki,
dodatki, doktryny ludzkie; wszystko na pokrycie przewrotności swojej. Do tych
byli przywiązani podwójnym owym węzłem korzyści i próżności. Kiedy więc
Chrystus przyszedł od Ojca posłany i zwiastował to głośno, nie chodziło im o to,
czy doprawdy jest to Mesjasz tak dawno oczekiwany, nie; chodziło im o to, żeby
to nie był Mesjasz; nie chodziło im o prawdę, ale o ocalenie swej złości, o
ocalenie własnej korzyści i dobrego rozumienia o sobie, o ocalenie złych
korzeni życia swego. Tu się zatrzymuję, Bracia moi, i wprost do Waszego sumienia
się odzywam. Czy wielu z Was nie jest w tym samym położeniu? Wszakże wielu z
Was nie wierzy, wielu z Was się gorszy. Czy tym Braciom naszym chodzi o prawdę,
czy też o ocalenie tych złych korzeni życia swego, doktryn swoich rozmaitych, z
którymi się spoili w jedno, korzyści swojej i próżności? Lecz tej rzeczy
dotykać więcej nie chcę. Wiem, że wielu czyni dla słabości. Wiem, że, jeśli są
tacy, którzy do Kościoła nie przychodzą, iż się raz zgorszyli i o prawdę Bożą
nie stoją, bo mają swoją, są też i tacy, i zapewne ich więcej, daleko więcej,
którzy to czynią ze słabości, przez obawę, kto by uwierzył? przez obawę
poznania prawdy, lękają się przejrzeć, lękają się nawrócić! Do tych się
obracam, do tych przychodzę w imieniu Boga, żeby się nie ociągali. Jeżeli się z
prawdy nie gorszą, niechże ją poznają, niechże ją czynią. Czyż tak żyć można,
jak oni? Ani odpychają religii, ani jej przyjmują, ani są przeciwko prawdzie,
ani są za nią, ani za Bogiem, ani przeciwko Bogu. Prawda Boża ich szuka, staje
im przed oczyma, a oni przed nią gdzieś w kąt uciekają. Nie, nie, tak zostać
nie można, tu trzeba się rozstrzygnąć na tę lub na ową stronę, tu nie można
przejść środkiem. Chrystus Pan przyprowadzał rzeczy do tego stanu, że albo się
z Niego gorszyli albo wierzyli. Bracie mój, który się chcesz tak wymknąć od
tego, nie, nie możesz! Nie gorszysz się z Chrystusa i Jego prawdy; wierz,
musisz wierzyć albo się gorsz.
II.
Teraz się zastanówmy, jak
wielkim złem jest zgorszenie. Widzieliśmy tylko co z przykładu faryzeuszów, jak
wielkiego złego skutkiem jest zgorszenie. Z tego możemy pojąć, jak głębokie ma
ono w nas korzenie, a zarazem, jak szkodzi duszy naszej. Zgorszenie sprawia
naprzód w duszy człowieka, który się gorszy, zaćmienie pewne; wzgardzona prawda
już dla niego nie jest do poznania; można powiedzieć, że już on dla niej
stracony. Taki człowiek gorszy potem innych, i im więcej się ludzi gorszy, tym
więcej zmysłów zaćmionych, tym więcej dusz straconych dla prawdy. O, zgorszenie
jest jadem straszliwym, który się łatwo szerzy po żyłach towarzystwa ludzkiego,
jest powietrzem morowym, które często od razu tysiące ofiar zabiera! Taka jest
ustawa natury ludzkiej: człowiek jest taki, jaka nauka, którą otrzymał,
przykład, który widział. Tak żyć zaczyna dziecko, tak żyją ludzie, których
większa część zawsze są dziećmi. Otóż zgorszenie pochodzące ze złości, o którym
dotychczas mówiliśmy, pociąga za sobą tysiące zgorszeń, pochodzących ze
słabości, pociąga za sobą swoim wpływem, swoją radą, swoim przykładem. Patrzcie
na faryzeuszów! Była ich garstka, a pociągnęli za sobą w potępienie cały naród
żydowski i wszystkie jego pokolenia aż do dni naszych! Zaćmili mu prawdę, wyrwali
mu zbawienie, uczynili go dzieckiem potępienia aż do końca czasów! Wszystkie wielkie
nieszczęścia, Bracia moi, wszystkie wojny, wszystkie plagi, wszystkie cierpienia
narodów, są karami za grzechy powszechne, a te grzechy są skutkiem zgorszenia,
danego przez pojedynczych ludzi. Owszem wszystkie grzechy są skutkiem
zgorszenia. O, biada, biada światu dla zgorszeń! – U nas w Polsce duchowieństwo
dało zgorszenie; my sami liczymy się do tego duchowieństwa i nie odłączamy się
od niego – płacząc, mówimy, ale mówimy prawdę – duchowieństwo zgorszyło naród; ci,
co na jego czele stali, przyłożyli się do tego i rozpłynęło się zgorszenie po
całym ciele narodu; zaćmiono mu prawdę Bożą, wyrwano mu miłość Bożą, bo tam nie
ma miłości, gdzie są grzechy, a u nas namnożono grzechów i dziś pijemy kielich goryczy,
kielich gniewu Bożego, płacimy za to krwią naszą, której jużeśmy tyle przelali.
Zgorszenie, Bracia moi, jest rzecz pełna krwi, i to nie tylko krwi z żył
naszych, ale krwi z duszy naszej. I są ludzie między Wami, którzy tę krew biorą
na siebie? Są ludzie, którzy chcą wstrzymać prawdę Bożą. Mówią, piszą, rozsiewają
wieści, sami się gorszą i gorszą innych. Zapomnieli, jaki to był krzyk okropny,
który wypuścili faryzeusze, a za nimi cały lud żydowski: Krew jego na nas i na nasze dzieci! Krzyk zgorszenia, któremu
przez tyle wieków odpowiada językiem boleści jedno pokolenie po drugim tego
nieszczęśliwego narodu. Czy i swojemu chcą ci ludzie taki sam los zgotować?
O, nie słuchajcie tych
ludzi, nie szukajcie sami powodów do zgorszenia! Szukajcie prawdy Bożej,
szukajcie przekonać się o niej. Niech nic nie będzie przeszkodą, ani narzędzie,
ani kształt zewnętrzny, szukajcie tylko prawdy Bożej! Nie lękajcie się jej,
przychodźcie jej słuchać, a jak ją poznacie, nie lękajcie się iść za nią.
Idźcie za nią, ona jedna Was zbawi, i da Wam wszystko! Amen.
Ks. Piotr Semenenko CR
––––––––––
Ks. Piotr Semenenko, Zgromadzenia
Zmartwychwstania Pańskiego, Kazania przygodne, I., ODBITO W DRUKARNI "CZASU" POD ZARZĄDEM LEOPOLDA
WÓJCIKA. W Krakowie 1923, ss.
77-85. (Kazania, Tom 3). (a)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie
uwspółcześniono.)
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
Pozwala się drukować tom 3 i 4
kazań ks. Semenenki.
Ks. Władysław Zapała
Przełożony jeneralny
Zgromadzenia XX. Zmartwychwstańców.
Kraków, dnia 30 kwietnia 1923.
NIHIL OBSTAT
Ks. Dr Jan Kanty Tobiasiewicz,
cenzor ksiąg treści religijnej.
L. 5206/23.
POZWALAMY DRUKOWAĆ.
Z książęco-biskupiego
konsystorza.
Kraków, dnia 15 maja 1923.
[L. S]
Ks. Wład. Miś,
kanclerz.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Miane w Paryżu r. 1843.
(a) Por. 1) Ks. Piotr Semenenko CR, a) O Wierze. b) O miłości
Ojczyzny. c) O nieomylności
Kościoła. d) Poza Kościołem nie ma zbawienia.
e) Skład Kościoła. f) O Chrystusie w Kościele. g) Męka i śmierć Jezusa Chrystusa Pana
naszego. Chrystus zelżony w
Kościele. h) Papież zawsze ten sam jest formalnie, co i
materialnie (Papa semper idem sit formaliter qui et materialiter).
2) Ks. Paweł Smolikowski CR, Katechizm
sporny. (Rozprawa z sceptykami, z racjonalistami, z indyferentnymi i z
heretykami).
3) Ks. Aleksander Jełowicki CR,
O wrogach Ojczyzny i "księżach patriotach".
4) Ks. Michał Ignacy Wichert, Nauki
katechizmowe o Składzie Apostolskim, Przykazaniach Boskich i Kościelnych, o
Modlitwie Pańskiej i Sakramentach.
(Przyp. red. Ultra montes).