STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Żywot świętych Juliana i Bazylissy, Męczenników

(Żyli około roku Pańskiego 306)


Święty Julian urodził się w Antiochii z pobożnych i bogobojnych rodziców. Przestając z pobożnymi, świętymi chrześcijanami przejął się już we wczesnej młodości przykładem ich bogobojnego życia, tak że postanowił całkiem poświęcić się służbie Bożej. Kiedy doszedł do lat osiemnastu, rodzice nalegali na niego, aby pojął małżonkę. Julian, już przedtem ślubowawszy dozgonną czystość, nie chciał przystać na małżeństwo; z drugiej strony żal mu było martwić dobrych rodziców. W utrapieniu tym błagał Boga o oświecenie. Pewnego razu, kiedy w nocy trwał na modlitwie, ukazał mu się Zbawiciel, mówiąc: "Postąp mężnie, a wzmocnione będzie serce twoje". Uważając to za rozkaz, aby był posłuszny rodzicom, a zarazem cudownie pocieszony, nie opierał się dłużej, lecz pojął za małżonkę dostojną, cnotliwą i piękną Bazylissę, wybraną przez rodziców. W dzień ślubu był Julian nader poważny, a kiedy po godach weselnych udali się na swoje pokoje, nagle uderzyła Bazylissę nader przyjemna woń, jakby róż i fiołków. Zdziwiona tym zapachem, zwłaszcza że to było zimą, zapytała, co to znaczy. Julian odpowiedział, że woń ta pochodzi od Chrystusa, miłośnika czystości, i jeżeli Bazylissa chce w takiej woni z Chrystusem królować, winna także zachować nieskazitelność ciała i duszy. Słowa te wywarły tak zbawienny wpływ na dziewicze serce Bazylissy, że również ślubowała wieczne dziewictwo. Po tym świętym ślubie padli oboje na kolana, aby podziękować Bogu i wezwać Jego pomocy, gdy wtem komnata zadrżała i napełniła się niebiańską światłością, wśród której ukazali się Jezus i Maryja w otoczeniu świętych Młodzieńców i Dziewic. Następnie dał się słyszeć głos: "Zwyciężyłeś, Julianie, zwyciężyłeś! błogosławioną jesteś Bazylisso, dziewico!", a dwu aniołów podało im książkę i wskazało miejsce, gdzie ich imiona pomiędzy Świętych zapisane zostały. 


Odziedziczywszy po śmierci rodziców wielki majątek, użył go Julian na cele dobroczynne, a swój obszerny dom zamienił na szpital. W tym samym czasie wybuchło srogie prześladowanie, wzniecone przez cesarza Dioklecjana. W Antiochii wielu chrześcijan uciekało pod opiekę Juliana i Bazylissy, więc dom podzielono na dwie połowy; jedną zamieszkiwali sami mężczyźni pod kierownictwem Juliana, drugą same niewiasty, którym przewodniczyła Bazylissa. 

Prześladowanie, chociaż srogie, było w Antiochii przez pewien czas mniej zaciekłe niż w wielu innych prowincjach. Inaczej dziać się zaczęło, gdy nastał nowy starosta, Marcjan, aż do szaleństwa gorliwy poganin, a okrutniejszy od tygrysa. Chcąc się wykorzenianiem chrześcijaństwa przychlebić cesarzowi, wydał surowy rozkaz, aby nic nie kupowano ani sprzedawano, zanim by tego wprzód bogom nie poświęcono, i wszędzie, nawet w domach chrześcijańskich kazał umieścić bożki. Chrześcijanie zadrżeli, przewidując, iż wkrótce krew popłynie, a co gorsza, że wielu słabych może się zaprzeć Chrystusa. Obawiała się tego i Bazylissa, nie tyle o siebie, ile o swe niewiasty. Prosiła więc Boga, aby raczył je zabrać do siebie i nie wystawiać ich na pokusę. Modlitwa została wysłuchana, gdyż nie tylko owe niewiasty, ale i sama Bazylissa pomarły na febrę, zanim urzędnicy cesarscy weszli do jej domu.

Marcjan, dowiedziawszy się o Julianie, iż był synem zacnego ojca, posłał do niego, aby nie gardził rozkazem cesarskim i złożył bogom ofiarę. W domu Juliana zebrało się właśnie wielu kapłanów i diakonów, którzy w głębokiej miłości Pana Jezusa czekali śmierci i korony męczeńskiej. Gdy przyszli słudzy starościńscy, wszyscy jednym sercem dali odpowiedź przez Juliana, że mają Pana Boga w Niebie, który zakazał składać ofiary bożkom. Rozgniewany tą odpowiedzią, kazał Marcjan uwięzić Juliana, a dom jego spalić. Gdy ani groźby, ani pochlebne obietnice nie poskutkowały, kazał Juliana okrutnie bić kijami. Gdy go bito, złamał się kij i wybił oko jednemu z oprawców. Przypadku tego użył Julian na uwielbienie Boga, wezwał bowiem kapłanów pogańskich, żeby modlili się do swych bogów o uleczenie skaleczonego, a jeśli tego nie dokażą, on go uleczy. 

Przystał na to starosta, a wtedy kapłani pogańscy poczęli się modlić po swojemu, ale nie tylko nie uzdrowili skaleczonego, lecz wszystkie ich bożki naraz się poobalały. Wtedy Julian przeżegnał skaleczone oko krzyżem św. i zaraz je uleczył. Cud ten widział Marcjan i nie mógł go zaprzeć, nie uznał go jednak, lecz czarom przypisywał. Uleczony zaś począł wołać: "Jeden jest Bóg prawy, Chrystus, Temu się ma kłaniać każdy i Jego chwalić". Starosta kazał go za to ściąć, a żeby innym chrześcijanom odebrać odwagę, polecił Juliana okutego w kajdany wyprowadzić na plac publiczny i okrutnie katować. Kiedy się to działo, przechodziły tamtędy dzieci szkolne, pomiędzy nimi także Celsus, syn Marcjana. Ten nagle przystanął, gdyż ujrzał przy Julianie wielką ilość biało ubranych mężów, z których kilku rozmawiało z nim, a inni wkładali mu na głowę koronę złotą, wysadzaną diamentami. Przejęty tym niebieskim widzeniem odrzucił chłopiec książki, pobiegł do Świętego i objął rękoma nogi jego, prosząc głośno, aby go przyjął do swego towarzystwa, gdyż i on dla Chrystusa chce cierpieć i umrzeć. Starosta kazał gwałtem oderwać chłopca od Świętego, ale na próżno, gdyż tym, którzy chcieli spełnić ten rozkaz, usychały ręce. Przybiegła także matka i jęła z płaczem przemawiać do syna, ale nie zdołała zachwiać jego stałości. Rozwścieczony starosta musiał w końcu Juliana pospołu z własnym synem wtrącić do więzienia. 

Ciemnica, do której ich wtrącono, pełna była robactwa i zgnilizny, zaledwie jednak weszli do niej, natychmiast napełniła się blaskiem i rozkoszną wonią. Ujrzawszy to żołnierze, których 20 przeznaczonych było do straży, uwierzyli w Chrystusa, tej samej jeszcze nocy kapłan wprowadzony przez anioła wraz z siedmiu innymi mężami, ochrzcił Celsusa i stróżów. Starosta nie wiedząc, co czynić, zapytał cesarza, jakie ma przedsięwziąć kroki. Otrzymał rozkaz, aby wszystkich najpierw męczyć, a następnie zamordować. Zasiadł więc Marcjan na publicznym miejscu do sądu. Zdarzyło się, że właśnie w tym czasie przenoszono tamtędy umarłego. Starosta zatrzymał orszak pogrzebowy, a zwróciwszy się szyderczo do Juliana, kazał mu wskrzesić umarłego. Chcąc uwielbić Chrystusa, padł Julian na kolana, a umarły, imieniem Atanazjusz, natychmiast powstał, głośno wołając, że Chrystus jest prawdziwym Bogiem. Odprowadzono go za to wraz z Julianem i Celsusem do więzienia, gdzie tego samego dnia przyjął chrzest. 

Nazajutrz chciano Męczenników wrzucić do kotłów z wrzącą smołą, oni jednak sami dobrowolnie do nich weszli. Starosta, nie chcąc patrzeć na straszliwą śmierć syna, odszedł. Tymczasem Męczennicy nie doznawali żadnej boleści w płomieniach, które ich ogarnęły, a gdy ogień wygasł, wyszli z kotłów nienaruszeni. Nowy ten cud wywarł na Marcjanie wielkie wrażenie, ale go nie nawrócił. Tyle tylko, że widząc się bezsilnym, kazał Męczenników wrzucić z powrotem do więzienia. Żona starosty, stroskana o syna, udała się za pozwoleniem męża do więzienia, w nadziei, że się jej uda syna na powrót nakłonić do pogaństwa, widząc jednak jego stałość w wierze, sama uwierzyła w Chrystusa. Nowe to nawrócenie wprawiło Marcjana w szaloną wściekłość. Owych dwudziestu żołnierzy kazał natychmiast stracić, Juliana zaś z towarzyszami, to jest Celsusem, jego matką, a swoją małżonką, kapłanem Antoniuszem i owym wskrzeszonym Anastazjuszem pozostawił jeszcze przy życiu. Kiedy jednakże skutkiem modlitwy Juliana bogi pogańskie w proch się rozsypały, a świątynia, runąwszy, przygniotła wielu pogańskich kapłanów, kazał Męczenników wyprowadzić na śmierć. Powiązano im ręce i nogi, oblano olejem i zapalono, ogień jednakże spalił powrozy, a nie obraził Świętych. Wtedy starosta kazał zedrzeć skórę z głowy Julianowi, swemu synowi Celsusowi i kapłanowi Antoniuszowi, Anastazjusza kazał szarpać żelaznymi hakami, żonę zaś chciał wziąć na tortury, lecz Bóg nie dopuścił do tego. Następnie wszystkich kazał rzucić na pożarcie dzikim zwierzętom, te jednak nie ruszywszy ich, pokładły się im u nóg. Wyczerpawszy wszystkie szatańskie sposoby męczarni, kazał im poucinać głowy dnia 9 stycznia 313 roku. Chcąc ich zelżyć i uniemożliwić uznanie ich przez chrześcijan za Męczenników wiary, ścięto ich wraz z kilku zbójcami. Mimo to poznano święte ciała po blasku i pochowano je z należną czcią, Marcjan zaś nie uszedł kary Boskiej, gdyż po niedługim czasie robactwo żywcem go roztoczyło. 

Nauka moralna

 

Poganie byli zwykle zatwardziali na cuda Świętych, gdyż w swym zaślepieniu przypisywali je sile czarnoksięskiej. Marcjan podobny zarzut uczynił świętemu Julianowi, ten jednak dał mu na to trafną odpowiedź: "Chcesz wiedzieć, starosto, jaką sztuką dziwy takie wyrabiamy, posłuchaj, a wyjawię ci je: Głównym ich warunkiem jest przede wszystkim troszczyć się o ubogich i raczej samemu głodem przymierać, aby tylko móc innych posilić; po wtóre, nie odpłacać złym za złe; następnie nie mieć w sobie gniewu, a niecierpliwość pokonywać cierpliwością; nie dawać się nazywać Świętym, dopóki się nim nie zostanie, a starać się gorliwie o uzyskanie tej czci; w pokorze swej nie szukać chwały u ludzi, lecz wszystkowiedzącego Boga. W tym leży cała sztuka, której i ja się nauczyłem, i ściśle ją wykonywam". Z tych słów Świętego poznajemy, jakie życie wiedli pierwsi chrześcijanie i jakie wykonywali uczynki. Miłość ku ubogim, miłość nawet ku ich najsroższym nieprzyjaciołom, cierpliwość w utrapieniu, łagodność i pokora, to były ich cnoty, stanowiące źródło wszystkich łask, jakich im Bóg udzielał i jakimi nad piekłem i szatanem triumfowali. - Starajmy się, abyśmy ich w tych cnotach gorliwie naśladować mogli, a tym samym stali się miłymi Zbawicielowi. Tak żyjąc, z pewnością usłyszymy w dzień sądu słowa: Pójdźcie błogosławieni Ojca Mego, otrzymajcie Królestwo wam zgotowane od założenia świata! (Mat. 25, 34). 

Modlitwa

 

O Boski Zbawicielu, Jezu Chryste, któryś w swym życiu na ziemi dał przykład cnót, daj nam za przyczyną świętego Juliana łaskę, abyśmy cnót tych serdecznie pragnęli i z gorliwością je wykonywali, a przez to do Nieba się dostali. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.