Równo
czterdzieści lat temu odszedł z tego świata Dietrich von Hildebrand,
postać znana w szerokich kręgach tradycjonalistycznych i konserwatywnych
Novus Ordo, przede wszystkim w krajach anglojęzycznych. W Polsce
głównie indultowcy przypominają o jego osobie i osiągnięciach (jak
choćby pismo „Polonia Christiana”).
Niejeden z pewnością skorzystał z lektury jego książek, zwłaszcza Konia trojańskiego w mieście Boga i Spustoszonej Winnicy,
aby się lepiej zorientować co do powagi kryzysu wywołanego przez Sobór
Watykański II. Niemniej jednak, choć źródła i rozwój ich poglądów były
inne, podobnie jak Jakub Maritain, jego myśl już u samego korzenia była
skrzywiona fenomenologią i personalizmem (który w zasadzie jest
pomieszaniem tej pierwszej z pewnym tomizmem) i dlatego należy zachować
szczególną ostrożność.
Wspominałem już pobieżnie o podstawowych błędach Jakuba Maritaina w dziedzinie filozofii politycznej. Poniższy tekst jest tylko przyczynkiem do poznania niebezpiecznej myśli niemieckiego filozofa.
Requiem aeternam dona ei Domine. Et lux perpetua luceat ei. Requiescat in pace. Amen.
Pelagiusz z Asturii
Demistyfikacja przecenianej postaci…
Błędy Dietricha von Hildebranda
Jednym z wielkich nazwisk, które wymienia
się w związku ze sprawami tradycji katolickiej, jest Dietrich von
Hildebrand (1889-1977). Von Hildebrand, propagowany przez całkowicie
skompromitowanego Michała Daviesa
jako ultrakatolicki superbohater, który sprzeciwiał się zmianom Soboru
Watykańskiego II, od wielu lat jest ulubieńcem konserwatystów Novus Ordo
i tradycjonalistów z raczej intelektualistycznym zacięciem.