Jeden z największych dobroczyńców ludzkości,
chwała Kościoła katolickiego, św. Jan Bosko, urodził
się 16 sierpnia roku 1815 w Becchi pod Turynem we
Włoszech, nędznej wiosce, liczącej zaledwie 20 domów.
Gdy miał dwa lata, stracił ojca, a w trzynastym musiał
jak niegdyś młody Jakub przed Ezawem uciekać z domu
przed swym przyrodnim bratem Antonim i szukać służby u
obcych ludzi. Już wtedy miał jasno wytknięty cel
życia: chciał zostać księdzem. Wskazało mu tę
drogę samo Niebo. Gdy liczył lat dziesięć, ujrzał
pewnego razu we śnie gromadę dzieci, które krzyczały
i bluźniły. Bosko chciał je uciszyć, a gdy słowa nie
pomogły, rzucił się na nie z pięściami. W tej samej
chwili dzieci zmieniły się w dzikie zwierzęta.
Wówczas zjawiła się Najświętsza Panna, a Jezus
rzekł do niego: "Biciem nie pozyskasz ich
przyjaźni, tylko łagodnością i miłością. Zacznij
ich pouczać o brzydocie grzechu i piękności cnoty.
Daję ci Maryję za nauczycielkę. Pod Jej kierownictwem
staniesz się mądrym i roztropnym". Bosko zwrócił
się do dzieci z słowami miłości i oto dzikie potwory
natychmiast zmieniły się w jagnięta, a Maryja kazała
mu się stać ich pasterzem.
To prorocze widzenie zadecydowało o całym dalszym
życiu Jana, ale zanim został kapłanem, musiał przez
lat kilkanaście zmagać się z najskrajniejszą biedą.
W Castelnuovo, gdzie pobierał lekcje łaciny, sypiał
pod schodami, a w Chieri mieszkał w komórce, do której
wchodziło się po drabinie; była ona tak ciasna, że
gdy się wyciągnął na sienniku, to nogi już mu z niej
wystawały. Ta nędza i to opuszczenie były jednak
zrządzeniem Opatrzności Bożej, która go w ten sposób
przygotowywała do jego przyszłej misji apostoła i
wychowawcy bezdomnej młodzieży. Ręka Opatrzności
prowadziła go w widoczny sposób i pod innymi
względami. I tak w Castelnuovo mieszkał u krawca,
który był zarazem dyrygentem chóru. U niego nauczył
się śpiewać, grać na organach i innych instrumentach,
jako też rzemiosła krawieckiego, a u sąsiadów
szewstwa, stolarstwa i kowalstwa. W Chieri znowu
mieszkał u pewnego restauratora; miał tutaj bezpłatny
wikt i mieszkanie za usługiwanie gościom w czasie
wolnym od zajęć szkolnych, i przy tej sposobności
zaznajomił się z sztuką kucharską i cukierniczą.
Łaska Boża, żelazna wola i olbrzymie zdolności
pozwoliły mu pokonać wszystkie trudności,
wypływające z nędzy, i odbyć studia potrzebne do
uzyskania święceń kapłańskich. Otrzymał je w roku
1841, a już w kilka miesięcy później rozpoczął swe
wielkie dzieło na chwałę Bożą i ku pożytkowi
społeczeństwa.
Było to w Turynie, dnia 8 grudnia roku 1841, w
uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej
Maryi Panny. Ksiądz Bosko, ubierając się do Mszy św.,
stanął w obronie jakiegoś nędznie ubranego chłopca,
którego kościelny w gwałtowny sposób chciał
wyrzucić z zakrystii. Chłopiec ten był sierotą bez
ojca i matki; miał już lat szesnaście, nie był jednak
jeszcze u Komunii św. i nie umiał ani czytać, ani
pisać.
Rozmowa z tym biedakiem ukazała św. Janowi okropne
opuszczenie dzieci przedmieść i wskazała mu ostateczny
cel życia: postanowił pracować nad podniesieniem
biednej młodzieży, dla ratowania jej dla Boga i
ludzkości. Początki olbrzymiego dzieła były skromne.
Ksiądz - biedaczyna skupia koło siebie kilku
opuszczonych chłopców - zrazu tylko w niedzielne
popołudnia - uczy ich prawd wiary, przygotowuje do
Sakramentów świętych, czyta im na głos dobre
książki, bawi się z nimi i prowadzi ich na wycieczki.
Dopomaga mu dwóch kapłanów gorącego serca, starając
się o obrazki, medaliki, książki oraz ubrania i
żywność dla biedaków. Tak powstaje zawiązek
salezjańskiego patronatu nad opuszczonymi chłopcami.
W roku 1845 opiekował się ksiądz Bosko już 300
chłopcami. Największe trudności sprawiał mu brak
pomieszczenia. Po długich latach męczącego tułania
się z miejsca na miejsce, wydzierżawił wreszcie
ksiądz Bosko w roku 1846 od niejakiego Franciszka
Pinardiego mały piętrowy budynek oraz szopę z
kawałkiem gruntu za 320 lirów rocznie. Nie były to
wcale wspaniałe zabudowania, zwłaszcza szopa, którą
obrócono na kaplicę - dość powiedzieć, że trzeba
było uważać, by głową nie uderzyć o dach, ale
bądź co bądź był to już dach własny, a ksiądz
Bosko uczepił się tego kąta tak silnie, że tu
właśnie z biegiem lat powstała pierwsza siedziba
założonego przezeń zgromadzenia salezjańskiego,
olbrzymie zakłady wychowawcze i wspaniała świątynia
pod wezwaniem Matki Boskiej Wspomożycielki.
Bardzo wielu z biednych chłopców, którzy gromadzili
się przy świętym Janie Bosko, potrzebowało nie tylko
opieki duchowej i nauki, ale także przytułku. Ks. Bosko
wiedział o tym, ale dopóki nie miał stałego punktu
oparcia, nie mógł dopomóc tym biedakom. Dopiero
wydzierżawienie owej małej posiadłości pozwoliło mu
zacząć pracę i w tym kierunku. Najpierw był to jeden
sierota, któremu ksiądz Bosko pozwolił zamieszkać w
swym schronisku, które nazwał "oratorium" (od
łacińskiego "orare" - modlić się), w roku
1847 było ich siedmiu, a niedługo potem już
osiemdziesięciu. Rosło zresztą całe dzieło księdza
Bosko. Jeszcze w roku 1847 założył ubogi sługa Boży
drugie oratorium, w r. 1849 trzecie, z początkiem roku
1851, dzięki hojności kilku wielkodusznych kapłanów i
świeckich, zakupił dom Pinardiego, a w lipcu tegoż
roku rozpoczął budowę kościoła pod wezwaniem św.
Franciszka Salezego. Po poświęceniu kościoła w
czerwcu następnego roku, podjął ksiądz Bosko budowę
wielkiego trzypiętrowego zakładu, w którym znalazło
pomieszczenie stu wychowanków i warsztaty dla szewców,
krawców, introligatorów, stolarzy, mechaników i
drukarzy w tym celu, aby chłopcy nawet przy pracy nie
musieli się stykać z złymi wpływami. Pomnożyła się
także liczba młodzieży uczęszczającej do szkół,
zrazu w mieście, a od roku 1856, gdy ksiądz Bosko
wybudował nowe skrzydło gmachu i otwarł kilka klas
gimnazjalnych, w samym zakładzie. Wkrótce potem
powstało pierwsze małe seminarium, a w kilkanaście lat
później seminarium duchowne.
Dla utrwalenia swego dzieła postanowił ksiądz Bosko
założyć zgromadzenie zakonne o lekkiej regule, która
pozwalałaby członkom jak najswobodniej pracować nad
wychowaniem młodzieży. Tak powstał w roku 1866 zakon
oddany pod opiekę świętego wychowawcy Franciszka
Salezego, dla pracy nad wychowaniem młodzieży oraz
pracy misyjnej wśród pogan. Reguły tego nowego
zgromadzenia zostały ostatecznie zatwierdzone przez
Stolicę Apostolska w roku 1884. Oprócz zgromadzenia
męskiego założył ksiądz Bosko w roku 1874
zgromadzenie żeńskie pod nazwą "Córek Maryi
Wspomożycielki Wiernych", a wreszcie trzeci zakon
"Pomocników salezjańskich" dla świeckich
oraz dzieło "Synów Maryi", czyli seminariów
dla spóźnionych powołań do stanu kapłańskiego.
Po kilkunastu latach sieć rozmaitych zakładów
salezjańskich pokryła całe Włochy i zaczęła się
rozciągać na Francję, Hiszpanię i Amerykę
południową, a w chwili śmierci księdza Bosko, tj. w
roku 1888, zakon salezjański utrzymywał już około 200
burs, szkół i seminariów, z których jeszcze za życia
jego twórcy wyszło około 200 tysięcy młodzieży.
Dzisiaj działalność zakonu salezjańskiego obejmuje
bez mała cały świat. Powołał do życia to wspaniałe
dzieło jeden człowiek, ubogi kapłan, własnym
wysiłkiem, mając zrazu wszystkich przeciw sobie.
Zaczynał z niczym, toteż świat uważał go za
szalonego, ale jego silna i niezłomna wiara w pomoc
Bożą i dobroć ludzką pokonała wszystkie przeszkody.
Święty Jan Bosko był prawdziwym mężem od Boga
posłanym, bohaterem cnoty, żył jedynie Bogiem i dla
Boga, z którego pomocą i na chwałę którego dokonał
wielkich czynów. Nie było sprawy zbożnej, nie było
poświęcenia ni przedsięwzięcia, którego ksiądz
Bosko nie byłby się odważył podjąć, byle tylko
zdobyć duszę ludzką dla Królestwa Bożego.
Św. Jan Bosko posiadał niezwykły dar zjednywania
sobie serc ludzkich, zwłaszcza młodzieży, która
garnęła się do niego jak do ojca. Po świętym
Bernardzie i świętym Janie Kapistranie nie było
świętego, który podczas podróży byłby oblegany
przez takie tłumy jak ksiądz Bosko w Rzymie, Genui,
Marsylii, Paryżu czy Barcelonie. Gdy w roku 1883 bawił
w Paryżu, jeden z tamtejszych dzienników pisał:
"Paryż jest zdziwiony na widok zapału, jaki
wzbudza pokorny kapłan z Turynu. Nie posiada on nic
pociągającego w oczach świata. Pochodzi z rodziny
nieznanej, jego powierzchowność niepozorna. Jego głos
nie jest tak silny, żeby go wszyscy mogli zrozumieć.
Krok chwiejny, wygląd słabowity. Czemuż więc cisną
się do niego tłumy ludu? Cały Paryż go uwielbia, nie
mogąc się oprzeć jego sile przyciągającej. Wszystkie
te hołdy składa mężowi Bożemu! Tłum pragnie
oglądać męża wiary i modlitwy. Największe kościoły
nie mogą pomieścić wiernych, którzy pragną być
obecni na jego Mszy św. i otrzymać jego
błogosławieństwo". Podziwiali go nie tylko
prostaczkowie, ale i ludzie oświeceni, nie tylko
biedacy, ale także ludzie wysokiego znaczenia. Nazywali
go świętym nawet wrogowie Kościoła, jak współczesny
minister wyznań Urban Ratazzi, twórca ustawodawstwa
włoskiego zwróconego przeciw Kościołowi katolickiemu,
który powiedział: "Ksiądz Bosko jest może
największym cudem tego stulecia". Inny przeciwnik
Kościoła, Jan Jörgensen, pisał: "Ksiądz Bosko
to najgłośniejszy za naszych czasów świadek, że
chrześcijaństwo i cywilizacja to jedno i to samo".
Tym bardziej podziwiali jego dzieło i czcili go wierni
członkowie i władze Kościoła. Papież Pius IX, który
nieraz korzystał z jego usług w sprawach wielkiej wagi,
nazywał go "skarbem Włoch", a papież Leon
XIII "świętym człowiekiem".
Sam Bóg zresztą dał świadectwo świętości
księdza Bosko, darząc go jeszcze za życia mocą
czynienia rozlicznych cudów, jako też duchem proroczym.
"Są różne dary, lecz ten sam Duch - mówi Paweł
apostoł. - I są różne posługi, ale ten sam Pan. I
są różne rodzaje działań, ale ten sam Bóg, który
sprawuje wszystko we wszystkich. A każdemu dostaje się
objaw Ducha dla (wspólnego) pożytku. Jednemu dostaje
się przez Ducha mowa mądrości, a drugiemu mowa
umiejętności wedle tegoż samego Ducha; innemu wiara w
tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w tym samym
Duchu; innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo,
innemu rozeznanie duchów, innemu rozmaitość języków,
a innemu umiejętność ich tłumaczenia" (1 Kor.
12,4-10). Ksiądz Bosko dar cudownego uzdrawiania chorych
posiadał już jako kleryk. Dawał chorym pigułki z
chleba albo z mąki i cukru, polecał im odmawiać przez
trzy, niekiedy przez dziewięć dni jedno "Zdrowaś
Maryja" i "Witaj Królowa" i uwalniał ich
w ten sposób nawet od najcięższych chorób. Jako
młody kapłan wskrzesił ksiądz Bosko pewnego chłopca
z martwych. Było to w roku 1849. Piętnastoletni syn
pewnego oberżysty z Turynu zachorował ciężko i
gorąco prosił o przywołanie księdza Bosko, aby mógł
się u niego przed śmiercią wyspowiadać. Księdza
Bosko nie było niestety wówczas w Turynie, musiał się
przeto wyspowiadać u innego kapłana i wkrótce potem
umarł. Gdy ksiądz Bosko wrócił do domu, udał się
niezwłocznie do mieszkania zmarłego. "Kto wie, czy
on dobrze odprawił swą ostatnią spowiedź? - rzekł do
rodziców chłopca. - Zostawcie mnie samego". Gdy
wszyscy wyszli z pokoju, zmówił krótką, gorącą
modlitwę, pobłogosławił zmarłego i zawołał
dwukrotnie głosem rozkazującym: "Karolu, Karolu
wstań!". Na te słowa umarły poruszył się,
otwarł oczy i zawołał: "O, księże Bosko! Gdy
się ostatni raz spowiadałem, zataiłem jeden grzech.
Teraz mi się śniło, że stoję nad brzegiem strasznej
przepaści. Chciałem uciekać, ale cała zgraja złych
duchów puściła się za mną - wtem jakaś pani
stanęła między mną a owymi dzikimi potworami i
zawołała: "Czekajcie! jeszcze nie jest
osądzony!". Biedny chłopiec rozpoczął natychmiast
nową spowiedź, a gdy się zebrała cała rodzina,
rzekł: "Ksiądz Bosko wyratował mnie z
niebezpieczeństwa wiecznego zatracenia". Po dwóch
godzinach zapytał go ksiądz Bosko: "Oto teraz
jesteś w łasce Bożej; Niebo jest dla ciebie otwarte!
Chcesz iść do Nieba, czy pozostać między nami?".
"Chcę iść do Nieba" - odpowiedział
chłopiec. "A więc do widzenia w raju!".
Chłopiec skłonił głowę, zamknął oczy i zasnął w
Panu.
Gdy ksiądz Bosko rozpoczął budowę kościoła
Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych,
uzdrowił przez orędownictwo swej Patronki tylu chorych,
że składanymi przez nich ofiarami dziękczynnymi,
płynącymi zarówno z Włoch, jak i z zagranicy, mógł
pokryć wszystkie wydatki w kwocie 850 tysięcy lirów; a
trzeba wiedzieć, że gdy 27 kwietnia roku 1865
poświęcano kamień węgielny tego kościoła, nasz
sługa Boży miał zaledwie pół lira! Dodajmy, że i
całe urządzenie wewnętrzne zakupiono z ofiar osób,
którym ksiądz Bosko za pośrednictwem Najświętszej
Maryi Panny wyjednał zdrowie od Pana Boga.
Niemniej niż te i późniejsze niezliczone
uzdrowienia chorych wsławił imię księdza Bosko dar
proroctwa i jasnowidzenia. Widział ten święty kapłan
rzeczy ukryte i odległe zdarzenia. "Wystarcza -
powiedział pewnego razu - żebym się przeniósł
myślą do jakiego miejsca i już widzę, co się tam
dzieje i kto się tam znajduje". Przepowiedział
różne wypadki publiczne i śmierć wybitnych
osobistości. Widział przyszłość swoich dzieł i
opisał stan oratoriów i misji salezjańskich w
przyszłości. Poznawał również przyszłe powołania
kapłańskie swych wychowanków, czytał w sercach
ludzkich i znał najskrytsze ich tajemnice. Bywało, że
wymieniał swoim wychowankom grzechy, które przy
spowiedzi zataili lub których zapomnieli.
Gdy ksiądz Bosko rozstał się z tym światem,
przekonanie o jego szczególnych zasługach przed Bogiem
było tak silne i powszechne, że już w roku 1890, a
więc w dwa lata po jego zgonie, rozpoczęto badanie jego
życia, cnót i cudów, a proces ten, przeprowadzony z
największą skrupulatnością, dał tak jasny wynik, że
już w roku 1907 Kongregacja Obrzędów ogłosiła, iż
ksiądz Bosko zasługuje na to, by go zaliczyć między
błogosławionych, co nastąpiło w roku 1929. W pięć
zaledwie lat później papież Pius XI zaliczył go w
poczet świętych.
Nauka moralna
Święty Jan Bosko rozsławił swoje imię na cały
świat, był jednak tak pokorny i tak przekonany o swej
nicości, że uważał się tylko za narzędzie w rękach
Bożych. Sobie nie przypisywał żadnych zasług, mimo to
jednak pracował tak dużo i tak gorliwie, jak gdyby
zdany był wyłącznie na własne siły. "Pracujmy,
pracujmy zawsze - mawiał podczas rekolekcji do swych
wychowanków - tam w niebie będziemy odpoczywali
wiecznie!".
Pracuj i ty, chrześcijaninie, a pracuj nie tylko nad
sobą i dla siebie, ale także - jak święty Jan Bosko,
szczytny wzór miłości bliźniego - nad innymi i dla
innych, a odbierzesz stokrotną nagrodę.
Modlitwa
Z wielką ufnością zwracamy się do Ciebie, święty
Janie Bosko! Prosimy Cię, wstaw się za nami do
Wspomożycielki Wiernych, niech nam wyjedna coraz
głębsze poznanie i umiłowanie Boga, byśmy Go już
nigdy nie obrażali grzechem śmiertelnym, ale wytrwali w
dobrym aż do śmierci. Amen.
Św. Jan Bosko,
Urodzony dla świata 16.08.1815 roku,
Urodzony dla nieba 1888 roku,
Beatyfikowany 1929 roku,
Kanonizowany 1934 roku,
Wspomnienie 31 stycznia
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.