DEKLARACJA DOKTRYNALNA

wtorek, 3 stycznia 2017

O gorszeniu się z prawdy Bożej - Ks. Piotr Semenenko CR

"A wszystkim, którzy go przyjęli, dał moc,
aby się stali synami Bożymi"
(Jan 1,12).

"I gorszyli się z niego" (Mt. XIII, 57).

Bracia moi!

Natura ludzka musi być bardzo do zgorszenia skłonna. Jeżeli chce, może się człowiek ze wszystkiego i z każdego gorszyć. Bóg sam, kiedy zstąpił na ziemię, Bóg i Pan nasz Chrystus zgorszył ludzi. Powiada nam to św. Mateusz, świadek naoczny, powiada te słowa, dziwne, kiedy się pomyśli, że tu o Bogu mowa : "I gorszyli się z niego". Te same uczynki, te same słowa, które my dziś ze czcią przyjmujemy, które nas podziwieniem napełniają, były dla faryzeuszów przedmiotem zgorszenia. "I gorszyli się z niego". Nic nie pomogło, że w tych słowach była zawarta prawda odwieczna, pani sumień tychże samych ludzi; nic nie pomogło, że te uczynki były jednym szeregiem cudów i dobrodziejstw, które przecież podbijają serca, nie: gorszyli się z niego. Samiż Jego przyjaciele i domownicy, sami Jego uczniowie, zgorszyli się w końcu z Niego, i to właśnie w chwili, gdzie mieli najmniej powodu do zgorszenia się, kiedy dla ich miłości, dla miłości naszej uniżył się do ostatka, przyjął do spełnienia kielich goryczy, kielich pohańbienia i męki, kiedy odwieczny pokazał, że się stał doprawdy śmiertelnym, sam śmierci niepodległy raczył na się przyjąć wszystkie męki naszej śmierci, w chwili, kiedy był największej czci godny, kiedy przed Nim Aniołowie z podziwienia padali, właśnie kiedy serca tych uczniów były powinny drżeć z podobnegoż podziwienia i z miłości, wtedy właśnie gorszyli się z Niego, jak On im to sam przepowiedział: "Tej nocy wszyscy zgorszycie się ze mnie". Zaprawdę, natura ludzka musi być bardzo skłonna do zgorszenia, zaprawdę musi jej być łatwo z każdego innego się gorszyć, kiedy się z Boga samego zgorszyła. I dlatego wcale się nie dziwimy, że się ludzie ze sług gorszą, kiedy się gorszyli z samego Pana; wcale nam dziwno nie jest, kiedy nasza usługa jest odepchnięta, nasze słowa przekręcone, prawda, którą przynosim, albo odepchnięta bez rozbioru albo źle wytłumaczona i wzgardzona potem. Nie, temu się wcale nie dziwimy. Wdziewając szatę sług Bożych, wiedzieliśmy o tym, nauczył nas Ten, który nas posłał i kazał na to być gotowymi. O, wiemy, wiemy o tym, brzmią nam w uszach słowa Mistrza naszego. "A wy (powiada nam), miejcie się na pieczy (św. Mar. XIII, 9). Bo was podadzą w udręczenie (św. Mat. XXIV, 9) i będziecie u wszystkich w nienawiści dla imienia mojego (św. Marek) i wiele się ich zgorszy (św. Mat.)". Wiemy, że się ich wiele zgorszy, i kiedy widzimy, że się gorszą, jesteśmy spokojni, więcej powiem, jesteśmy wynagrodzeni. Bo widać, że tak robimy, jak nasz Mistrz chce, byśmy robili, żeśmy nie schlebiali namiętnościom, żeśmy się nie układali do tego, co łechce naturę ludzką, ale żeśmy mówili prawdę, i wtedy, kiedy nam ludzie, gorsząc się, złorzeczą, jesteśmy pewni, że już się do nas nie stosują te słowa Chrystusa: "Biada, jeśli wam błogosławić będą ludzie!" (Łk. VI, 26). Ludzie błogosławią za fałsz, który im schlebia; ale kiedy nam ludzie złorzeczenie w nagrodę dają, jesteśmy pewni, że inna czeka nas u Chrystusa; jesteśmy wynagrodzeni! Ale czy dlatego ma nas nie obchodzić to złorzeczenie, jakiego słowo Boże doświadcza, ma nas nie boleć to gorszenie się z prawdy? Czy Chrystusa nie bolało to gorszenie się, którego On był powodem? O, pewno, że bolało, i z tym samym uczuciem żalu powtarzamy za Nim: "Biada światu dla zgorszeń!". Biada, biada światu dla zgorszeń! Albowiem musząć przyjść zgorszenia, póki będzie jedna zła namiętność na świecie, póki będzie zła miłość własna, póki będzie próżność ze wszystkimi swymi rachubami, będzie się gorszyło z prawdy. Albo musi jej nie być, albo muszą być zgorszenia. Zgorszenia przyjść muszą, a wszakże biada człowiekowi onemu, przez którego zgorszenie przychodzi, biada człowiekowi onemu i biada światu dla zgorszeń. I dlatego Wam dzisiaj mówić zamierzyliśmy o zgorszeniach, pokażemy Wam przyczynę zgorszenia i złość zgorszenia, a Wy sami proście Boga, aby Wam ją dał dobrze poznać, i tak zachował Was od tej wielkiej biedy, która grozi światu dla zgorszeń. Przez przyczynę Najświętszej Panny. Zdrowaś Maryjo.


I.

Żeby jaśniej zrozumieć, co to jest zgorszenie i skąd pochodzi, trzeba wiedzieć, że zgorszenie jest dwojakie. Jednego zgorszenia przyczyną jest słabość ludzka, drugie pochodzi ze złości. Było to zgorszenie słabych, kiedy Apostołowie, widząc Chrystusa Pana poniżonego, jakoby ostatniego z ludzi, samym Sobą trwożącego, a wydanego na hańbę i mękę, zgorszyli się z Niego; nie wiedzieli, co o Nim myśleć, opuścili Go i rozpierzchnęli się na wszystkie strony. Ci sami, którzy później, odziani mocą z wysokości, stali się kolumnami Kościoła, na których spoczywa do dziś dnia duchowna Kościoła budowa, byli wtedy słabi i zgorszyli się jako słabi. Inaczej faryzeuszowie. Zgorszenie faryzeuszów pochodziło z czystej złości: dlatego w języku duchownym zgorszenie, które pochodzi ze złości, nazywa się zgorszeniem faryzeuszów. O tym to zgorszeniu Wam tu mówimy.

Otóż, żeby zobaczyć, jaka to jest ta złość, która zgorszenie rodzi, dosyć nam będzie przejrzeć powody do zgorszenia, jakie ta złość znalazła w Chrystusie Panu.

Pierwszy i najlichszy powód do zgorszenia jest zupełnie zewnętrzny: kiedy znamy osobiście opowiadacza prawdy, szczegóły jego życia, i zdaje nam się, że on nie może być sługą Bożym. Spotkało to samego Chrystusa Pana, boć i Chrystus, stając się człowiekiem, miał, jak każdy inny człowiek, Swoje szczegóły życia, i chciał przejść przez to zgorszenie, aby pocieszyć przyszłe sługi Swoje, kiedy im się to samo zdarzy. Powiada św. Mateusz (XIII, 54), że Chrystus Pan, przyszedłszy do Ojczyzny swojej, nauczał w bóżnicach, a Żydzi zdumiewali się i mówili: "Skądże mu ta mądrość i cuda? Izaż to nie jest syn rzemieślniczy? Izaż matki jego nie zowią Maryja, a bracią jego Jakub, i Józef, i Symon, i Judas? I siostry jego azaż nie wszystkie są u nas? Skądże temu to wszystko? I gorszyli się z niego". Jest jeszcze w tym gorszeniu się wiele słabości ludzkiej, ale jest więcej jeszcze złości. Ci ludzie widzą mądrość, widzą cuda, widzą działanie Boga samego, i, zamiast poddania Mu się, zamiast usłuchania tego głosu Bożego, gorszą się. Dlaczego? Że Bóg wybrał na to syna rzemieślniczego, którego znali od dzieciństwa, i jego, i całą jego rodzinę, jego matkę, siostrę jego matki i dzieci tej siostry. To wszystko staje im na myśli, i dziwią się potem i mówią: "Skąd mu ta mądrość, skąd mu te cuda, skąd mu to wszystko?". Albo On nie ma matki, albo nie był rzemieślnikiem? Iluż to ludzi dziś tak samo się gorszy! Alboż my tego kaznodziei nie znamy, albo on nie robił tego a tego, albo on nie był takim a takim? A tego widzieć nie chcą, że Bóg tego człowieka powołał, że go namaścił, że go posłał, że przychodzi od Boga, że przychodzi z Jego prawdą i zbawieniem. I jak tamci źli Żydzi, tak ci też mówią: "Skąd mu to, co opowiada; jak on może to kazać, kiedy on taki a taki?". I myślą, że uciekną od prawdy Bożej; myślą, że się wybiegają od jej następstw, dlatego, że mają coś powiedzieć na jej opowiadacza. Jakby tu o tego opowiadacza chodziło! Prawda, wiem o tym, chodzi tym ludziom i o opowiadacza. Zdaje im się, że jak przyjmą to, co on mówi, muszą się przed nim upokorzyć, przyznać, że ma słuszność, a oni nie mają. Ależ się mylą! Mylą się bardzo, i gdyby nie mieli tak daleko posuniętej próżności, sami by to widzieli, że się mylą. Bo tu nie chodzi o opowiadacza; on nie przychodzi od siebie, nie przynosi swoich rzeczy, nie staje w swoim imieniu, ale chodzi o prawdę Bożą, którą przynosi; o Boga, który go posyła. Patrzą na narzędzie, a nie patrzą na Tego, który go używa. Jakże się mylą ci ludzie! Nie, nie, nie uciekną oni dlatego od prawdy Bożej. Bóg używa narzędzi, jakich Mu się podoba, często nawet wzgardliwych u świata narzędzi używa, jak św. Paweł mówi: "Wybrał Bóg głupie u świata, aby zawstydził mądre, a mdłe u świata wybrał Bóg, aby zawstydził mocne, i podłe u świata i wzgardzone wybrał Bóg i te, których nie ma, aby zniszczył te, które są" (I do Kor. I, 27). Tak się Bogu podoba, taka jest Jego polityka. Biada ludziom, jeśli się na niej nie znają; biada temu, kto wzgardzi prawdą Bożą i Bogiem, dlatego, że mu się Jego narzędzie nie podoba.

Drugi rodzaj zgorszenia jest ten, którego nam daje przykład Herod. Czytamy u św. Łukasza, że Herod, ujrzawszy Jezusa, uradował się bardzo, bo Go od dawnego czasu pragnął widzieć dlatego, że wiele o Nim słyszał, i spodziewał się, że miał widzieć, jakie cudo od Niego uczynione. I pytał Go wielą mów. A On mu nic nie odpowiadał. Tedy wzgardził Nim Herod z wojskiem swoim i naigrał obleczonego w szatę białą. Spodziewał się Herod, że miał widzieć, jakie cudo od Niego uczynione. Wielu jest ciekawych na tym świecie; słyszy, pragnie widzieć, spodziewa się cudów, to jest nasycenia swojej ciekawości. Nie przychodzą na kazanie dla prawdy, dla nauczenia się, dla zbudowania; nie, ani myślą o tym. Co im prawda; to rzecz stara; co im nauczanie się; im się zdaje, że wszystko wiedzą; co im zbudowanie; to rzecz nieciekawa. Gdzieżby oni mieli przychodzić dla słuchania; przychodzą jak sędziowie, jak widze na teatr, jak na rzecz jakąś ciekawą, o której potem będą mieli przyjemność sądzenia. O, poznasz, poznasz tych słuchaczy ciekawych z tych sądów, których potem nie szczędzą, z tych pochwał lub nagan, które potem według upodobania rozdają. A o skutkach prawdy słyszanej ani myślą; pobudki do dobrego obiły im się o uszy tylko, wszystkie upomnienia do poprawy nie do nich się stosują. To jest prawdziwe wzgardzenie słowa Bożego, to jest prawdziwe naigrawanie się z Chrystusa, choćby Go się oblekło w szatę białą pochwał, jak to Herod uczynił. Ale jest jeszcze w tym rodzaju inna ciekawość, ciekawość, która przychodzi, aby złapać jakie słówko kaznodziei, przekręcić je i rzucić cień na słowo Boże, zepsuć prawdę Bożą i nie dać jej panować nad sercami. O, ta ciekawość jest okropna! Kto z taką ciekawością tu przychodzi, niech dobrze zajrzy w sumienie swoje, niech się z nim dobrze obrachuje, bo zda ciężki rachunek przed Bogiem. To zgorszenie jest straszne. Biada człowiekowi onemu, przez którego to zgorszenie przychodzi!

Inne jeszcze jest zgorszenie, o którym czytamy u św. Jana w rozdziale szóstym. Powiedział Chrystus Pan: "Chleb, który ja dam, jest moje ciało za żywot świata". Swarzyli się tedy Żydowie między sobą, mówiąc: "Jakoż nam ten może dać swoje ciało ku jedzeniu? Rzekł im tedy Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeślibyście nie jedli ciała Syna człowieczego i nie pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w sobie... Wiele ich tedy z uczniów Jego (nawet z uczniów), słuchając, mówili: Twarda jest ta mowa, i któż jej słuchać może? A Jezus rzekł im: To was gorszy?". Tak, to ich gorszyło i gorszy dziś jeszcze wielu to, że chcą wziąć na swój rozum prawdę Bożą i, jak trafią na jaki szkopuł nieprzełomny dla rozumu, wnet mówią: Twarda ta mowa, któż jej słuchać może? I nie słuchają. Idzie im o ich rozum, nie o Boga, i to właśnie dodaje Chrystus. "Ale są (powiada) niektórzy z was, co nie wierzą". Dosyć jest wiedzieć, że Bóg objawia, aby to przyjąć całą wiarą, aby swój rozum temu poddać. Ale to ci ludzie sobie więcej wierzą, niż Bogu; owszem Bogu wcale nie wierzą. Są i z Was niektórzy, Bracia moi, co nie wierzą. Swój rozum wyżej stawiają, niż Boga. I dlatego się gorszą.

Ale jeżeli to jest złe zgorszenie, które wypływa z niezgodności naszego cielesnego rozumu z prawdą Bożą, najzłośliwsze zgorszenie jest to, które pochodzi z niezgodności serca naszego z prawem Bożym. O, to zgorszenie jest prawdziwe zgorszenie, największe, najgłębsze, najtrudniejsze do wykorzenienia. Człowiek ma rozmaite interesa, które się wplatają w jego życie, rozmaite chęci, zamysły, cele. Te rozmaite sprężyny życia ludzkiego wchodzą głęboko w jego organizm duchowy, te korzenie, z których potem całe życie wyrasta, zapuszczają się w samą głąb duszy. Jeśli potem przyjdzie prawo Boże i co przeciwnego temu głosi, rzadko który ma odwagę wyrwać te złe korzenie. Naprzód z prawem Bożym wchodzi w układy i jeżeli te na nic nie pomogą, gorszy się i odstępuje. To zgorszenie wszystkie inne w sobie zamyka, jest źródłem wszystkich innych; to zgorszenie jest prawdziwie faryzejskim, którego wszystkie karty Ewangelii są pełne. Faryzeusze zagrabili sobie Pismo Boże i po swojemu tłumaczyli. Stąd ich korzyść własna, stąd ich sława. Pełni złości i grzechów, umieli to pokryć prawem Bożym, i żyli sobie wygodnie z jednej strony w grzechu, z drugiej strony z korzyścią i w sławie. Chrystus przyszedł to zniszczyć. Mieli się wyrzec korzyści własnej, sławy. Zapewne, że powinni byli; ale im żal było tych korzyści, tak dobrze zapuszczonych w życiu całym. Woleli oprzeć się Chrystusowi. Mieli swoje tradycje, rozmaite wynalazki, dodatki, doktryny ludzkie; wszystko na pokrycie przewrotności swojej. Do tych byli przywiązani podwójnym owym węzłem korzyści i próżności. Kiedy więc Chrystus przyszedł od Ojca posłany i zwiastował to głośno, nie chodziło im o to, czy doprawdy jest to Mesjasz tak dawno oczekiwany, nie; chodziło im o to, żeby to nie był Mesjasz; nie chodziło im o prawdę, ale o ocalenie swej złości, o ocalenie własnej korzyści i dobrego rozumienia o sobie, o ocalenie złych korzeni życia swego. Tu się zatrzymuję, Bracia moi, i wprost do Waszego sumienia się odzywam. Czy wielu z Was nie jest w tym samym położeniu? Wszakże wielu z Was nie wierzy, wielu z Was się gorszy. Czy tym Braciom naszym chodzi o prawdę, czy też o ocalenie tych złych korzeni życia swego, doktryn swoich rozmaitych, z którymi się spoili w jedno, korzyści swojej i próżności? Lecz tej rzeczy dotykać więcej nie chcę. Wiem, że wielu czyni dla słabości. Wiem, że, jeśli są tacy, którzy do Kościoła nie przychodzą, iż się raz zgorszyli i o prawdę Bożą nie stoją, bo mają swoją, są też i tacy, i zapewne ich więcej, daleko więcej, którzy to czynią ze słabości, przez obawę, kto by uwierzył? przez obawę poznania prawdy, lękają się przejrzeć, lękają się nawrócić! Do tych się obracam, do tych przychodzę w imieniu Boga, żeby się nie ociągali. Jeżeli się z prawdy nie gorszą, niechże ją poznają, niechże ją czynią. Czyż tak żyć można, jak oni? Ani odpychają religii, ani jej przyjmują, ani są przeciwko prawdzie, ani są za nią, ani za Bogiem, ani przeciwko Bogu. Prawda Boża ich szuka, staje im przed oczyma, a oni przed nią gdzieś w kąt uciekają. Nie, nie, tak zostać nie można, tu trzeba się rozstrzygnąć na tę lub na ową stronę, tu nie można przejść środkiem. Chrystus Pan przyprowadzał rzeczy do tego stanu, że albo się z Niego gorszyli albo wierzyli. Bracie mój, który się chcesz tak wymknąć od tego, nie, nie możesz! Nie gorszysz się z Chrystusa i Jego prawdy; wierz, musisz wierzyć albo się gorsz.

II.

Teraz się zastanówmy, jak wielkim złem jest zgorszenie. Widzieliśmy tylko co z przykładu faryzeuszów, jak wielkiego złego skutkiem jest zgorszenie. Z tego możemy pojąć, jak głębokie ma ono w nas korzenie, a zarazem, jak szkodzi duszy naszej. Zgorszenie sprawia naprzód w duszy człowieka, który się gorszy, zaćmienie pewne; wzgardzona prawda już dla niego nie jest do poznania; można powiedzieć, że już on dla niej stracony. Taki człowiek gorszy potem innych, i im więcej się ludzi gorszy, tym więcej zmysłów zaćmionych, tym więcej dusz straconych dla prawdy. O, zgorszenie jest jadem straszliwym, który się łatwo szerzy po żyłach towarzystwa ludzkiego, jest powietrzem morowym, które często od razu tysiące ofiar zabiera! Taka jest ustawa natury ludzkiej: człowiek jest taki, jaka nauka, którą otrzymał, przykład, który widział. Tak żyć zaczyna dziecko, tak żyją ludzie, których większa część zawsze są dziećmi. Otóż zgorszenie pochodzące ze złości, o którym dotychczas mówiliśmy, pociąga za sobą tysiące zgorszeń, pochodzących ze słabości, pociąga za sobą swoim wpływem, swoją radą, swoim przykładem. Patrzcie na faryzeuszów! Była ich garstka, a pociągnęli za sobą w potępienie cały naród żydowski i wszystkie jego pokolenia aż do dni naszych! Zaćmili mu prawdę, wyrwali mu zbawienie, uczynili go dzieckiem potępienia aż do końca czasów! Wszystkie wielkie nieszczęścia, Bracia moi, wszystkie wojny, wszystkie plagi, wszystkie cierpienia narodów, są karami za grzechy powszechne, a te grzechy są skutkiem zgorszenia, danego przez pojedynczych ludzi. Owszem wszystkie grzechy są skutkiem zgorszenia. O, biada, biada światu dla zgorszeń! – U nas w Polsce duchowieństwo dało zgorszenie; my sami liczymy się do tego duchowieństwa i nie odłączamy się od niego – płacząc, mówimy, ale mówimy prawdę – duchowieństwo zgorszyło naród; ci, co na jego czele stali, przyłożyli się do tego i rozpłynęło się zgorszenie po całym ciele narodu; zaćmiono mu prawdę Bożą, wyrwano mu miłość Bożą, bo tam nie ma miłości, gdzie są grzechy, a u nas namnożono grzechów i dziś pijemy kielich goryczy, kielich gniewu Bożego, płacimy za to krwią naszą, której jużeśmy tyle przelali. Zgorszenie, Bracia moi, jest rzecz pełna krwi, i to nie tylko krwi z żył naszych, ale krwi z duszy naszej. I są ludzie między Wami, którzy tę krew biorą na siebie? Są ludzie, którzy chcą wstrzymać prawdę Bożą. Mówią, piszą, rozsiewają wieści, sami się gorszą i gorszą innych. Zapomnieli, jaki to był krzyk okropny, który wypuścili faryzeusze, a za nimi cały lud żydowski: Krew jego na nas i na nasze dzieci! Krzyk zgorszenia, któremu przez tyle wieków odpowiada językiem boleści jedno pokolenie po drugim tego nieszczęśliwego narodu. Czy i swojemu chcą ci ludzie taki sam los zgotować?

O, nie słuchajcie tych ludzi, nie szukajcie sami powodów do zgorszenia! Szukajcie prawdy Bożej, szukajcie przekonać się o niej. Niech nic nie będzie przeszkodą, ani narzędzie, ani kształt zewnętrzny, szukajcie tylko prawdy Bożej! Nie lękajcie się jej, przychodźcie jej słuchać, a jak ją poznacie, nie lękajcie się iść za nią. Idźcie za nią, ona jedna Was zbawi, i da Wam wszystko! Amen.

Ks. Piotr Semenenko CR

––––––––––


Ks. Piotr Semenenko, Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, Kazania przygodne, I., ODBITO W DRUKARNI "CZASU" POD ZARZĄDEM LEOPOLDA WÓJCIKA. W Krakowie 1923, ss. 77-85. (Kazania, Tom 3). (a)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono.)

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pozwolenie Władzy Duchownej:

Pozwala się drukować tom 3 i 4 kazań ks. Semenenki.

Ks. Władysław Zapała

Przełożony jeneralny

Zgromadzenia XX. Zmartwychwstańców.

Kraków, dnia 30 kwietnia 1923.

NIHIL OBSTAT


Ks. Dr Jan Kanty Tobiasiewicz,

cenzor ksiąg treści religijnej.

L. 5206/23.

POZWALAMY DRUKOWAĆ.


Z książęco-biskupiego konsystorza.

Kraków, dnia 15 maja 1923.

[L. S]
Ks. Wład. Miś,
kanclerz.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Przypisy:

(1) Miane w Paryżu r. 1843.



3) Ks. Aleksander Jełowicki CR, O wrogach Ojczyzny i "księżach patriotach".


(Przyp. red. Ultra montes).