W Vercelli w Piemoncie urodził się św. Wilhelm r. 1085 z
dostojnych pochodzeniem rodziców. Rychło ich utracił, a wychowaniem jego
bogobojnem zajęli się cnotliwi krewni. Przejęty duchem doskonałości, uczuł w
15. roku życia swego gorące pragnienie życia pokutniczego. W tym celu opuścił
swoją ojczyznę i udał się jako pielgrzym do Compostella w Hiszpanii do grobu
św. Jakóba. Umartwienia swoje powiększył dziwnym pomysłem; kazał bowiem sobie
zrobić dwie obręcze, któremi opasał swoje ciało. Miał wprawdzie zamiar udać
się do grobu Zbawiciela, do Jerozolimy, ale w czasie wędrówki poznał się w
Apulii pod Neapolem z pustelnikiem Piotrem i za jego wpływem pozostał z nim
na pustelni przez dwa lata, oddając się modlitwie i coraz to większym dziełom
pokuty. Już wtenczas doskonałość Wilhelma szczególniejsze znalazła u Boga
upodobanie, bo Bóg pozwolił mu cudownie siłę wzroku przywrócić ślepcowi. Roku
1180 powtórnie podjął zamiar pielgrzymki do Ziemi świętej, ale znowu go nie
zdołał urzeczywistnić, bo napadli go rozbójnicy i ciężko go sponiewierali.
Poznał stąd, a nadzwyczajne objawienie go nadto pouczyło, że celem jego życia
ma być samotność pustelnicza.
Żył przez pewien czas razem z pustelnikiem Janem, który później poszedł w inne strony; na ciągłe odwiedziny obcych narażony, spostrzegł Wilhelm w swej samotności, że nie zdoła w dotychczasowych warunkach zachować koniecznego skupienia ducha swego. Rozłączył się więc od swego towarzysza i zbudował sobie chatę pustelniczą na Monte Yirgiliano pomiędzy Nolą a Benewentem. Ale i tutaj rozgłos pobożności nie dał mu spokoju. Ze wszystkich stron zbiegali się uczniowie, żądni nauk upatrzonego sobie mistrza. Wielka ich liczba była dla Wilhelma powodem, że zbudował obszerniejszy klasztor, oddanym swym uczniom przepisał regułę św. Benedykta, którą zmienił i uzupełnił ustnemi wskazówkami, nigdy nie spisanemi. Na górze swej pustelniczej zbudował także kościół na cześć Przeczystej Dziewicy, stąd powstała nazwa Monte Vergine po włosku, a sam Wilhelm odnośny nosi przydomek.
Spełniwszy swoje zadanie wobec dotychczasowych uczniów, usunął się Wilhelm w inne okolice; ale i na innych miejscach liczba uczniów nowych pomnażała się coraz więcej; więc i dla nich nowe stawiał klasztory, a zgromadzenie swe szerzył i powiększał. Nosiło później nazwę Wilhelmitów, lubo co do istoty było odnogą Benedyktynów, stąd też Aleksander III. zgromadzenie Wilhelmitów na zawsze połączył z zakonem Benedyktynów. Założenie zaś Wilhelmitów przypada mniej więcej na r. 1119.
Jeszcze za życia Wilhelm doczekał się pociechy, że i żeńskie zakładały się klasztory wedle jego reguły. Ujęty bowiem rozgłosem, jakiego zażywał pobożny pustelnik, powołał go Roger, król Neapolu i obojga Sycylii na dwór swój, aby mu służył radą w sprawach duchownych, jako i też państwowych. Dworacy Rogera, widząc wpływy zakonnika na monarchę, zapałali nienawiścią; postanowili usunąć Wilhelma za każdą cenę, chociażby przez sidła upadku nieczystości. Przekupili więc jakąś ladacznicę, która miała Wilhelma doprowadzić do grzechu; ale przeliczyli się z siłą łaski, jaką posiadał ubogi, a znienawidzony niesłusznie opat. Rzucił się bowiem Wilhelm na żarzące węgle, aby z ognia wyjść nienaruszony na dowód, że Bóg szczególniejszą go darzy mocą, a wszelkie sidła pokus nigdy go zwabić nie zdołają. Cud ten był powodem do nawrócenia owej niewiasty; prowadziła odtąd życie pokuty, zbudowała klasztor żeński w Venoza właśnie wedle reguły św. Wilhelma. Podobnie i król kilka nowych postawił klasztorów. W ten sposób rozwinęła się i druga gałąź zakonu, Wilhelmitek, które służąc Bogu, łączyły poniekąd życie wspólne w klasztorach z odosobnieniem pustelniczek.
Dzieje opowiadają o licznych poza tem cudach Wilhelma, którymi wielu chorym zdrowie przywrócił ciała, a nie mniej wielu grzeszników na drogę wprowadził cnoty i życia uczciwego. Umarł św. Wilhelm dnia 25. czerwca 1142, a grób jego Bóg uzacnił licznymi cudami.
Nauka
Mój Boże, mawiał św. Wilhelm, z Dziewicy chciałeś się urodzić, a na krzyżu ofiarowałeś się na zadosyćuczynienie za ludzi. Błagam Ciebie pokornie o miłosierdzie i zmiłowanie się nade mną; udziel mi łaski Ducha Swego Bożego, abym mógł zawsze zwyciężać wszelkie poruszenie ciała swego i wszelkie pokusy świata, póki na ziemi podlegać muszę ich wpływom. Nie chce bowiem Bóg uwolnić nas od pokus zupełnie, udziela jednak przynajmniej łaski do ich pokonania.
Bądźcie zawsze gotowi, mówił św. Wilhelm, do walki z dawnym nieprzyjacielem! Nie ufajcie nigdy zwycięstwom odniesionym, nie pozwalajcie się niemi uśpić ani się zbytnio z nich nie radujcie. Przeciwnie, ciągle czuwajcie, bo nie wiecie, jakie walki i niebezpieczeństwa dzień na was jutrzejszy sprowadzi. Nie walczymy przecież tylko sami z sobą, ale z potęgami piekielnemi, walczymy z złymi ludźmi, którzy nienawidzą dobrego i je prześladują.
Cierpienie, potwarze, prześladowanie, jakie ponosimy dla Jezusa i Jego nauki i woli, są dla nas zaszczytami i bogactwami. Tracą swą wartość, skoro nad niemi sarkamy, skoro nam ciężarem, skoro niechętnie, jedynie z przymusu okoliczności je znosimy. Chrześcijaninie, co żadnej nie chcesz przepuścić obrazy, czyż nie wiesz, co Pan głosi w ewangelii: jeśli cię kto uderzy w prawy policzek twój, nastaw mu i drugiego? (Mat. 5, 39.)