STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

sobota, 18 czerwca 2016

Żywot św. Efrema, diakona i Nauczyciela Kościoła św.

   Święty Efrem (żył około roku Pańskiego 370) przyszedł na świat w mieście Nizybie w Mezopotamii, z ubogich rodziców chrześcijańskich, którzy w pocie czoła pracując na wyżywienie licznej rodziny, nie zdołali synowi dać wyższego wykształcenia. Wychowanie wprawdzie otrzymał bogobojne, ale z natury będąc lekkomyślnego i popędliwego usposobienia, niejednokrotnie sprawiał rodzicom strapienie. Ochrzczony został dopiero w 18. roku życia. Była to chwila zwrotu w jego ziemskiej pielgrzymce, gdyż odtąd całkowicie się zmienił, a o swym postępowaniu przed Chrztem świętym sam później w ten sposób pisał: "Byłem wielce kłótliwy, skłonny do zwady i zarozumiały, a z sąsiadami żyłem w ustawicznej niezgodzie; zazdrosny, dla obcych nieuczynny, dla przyjaciół surowy, względem ubogich opryskliwy i o byle co wszczynałem kłótnie". 

Dopiero po chrzcie wszedł sam w siebie, poznał swe błędy i szczerze za nie żałował. Były one tego rodzaju, że zaczął rozpaczać o łasce i miłosierdziu Boskim, wszakże Opatrzność Boska tak wszystkim pokierowała, że nie tylko wszedł na prawą drogę, ale stał się nawet niejako świecą w Kościele Chrystusowym. Święty Efrem sam opowiada o swym nawróceniu w ten sposób: "Pewnego razu posłali mnie rodzice za sprawunkami. Idąc przez las, spotkałem na pastwisku krowę, należącą do pewnego ubogiego człowieka. Z lekkomyślności począłem rzucać na nią kamieniami i gonić po lesie, aż zmęczona upadła. Nie mogąc z wycieńczenia powstać, pozostała na miejscu, gdzie ją rozszarpały dzikie zwierzęta. Niedługo po tym lekkomyślnym czynie spotkałem właściciela, który zasmucony pytał mnie, czy nie widziałem jego krowy, na co zamiast dać mu odpowiedź, zasypałem go obelgami. Po kilku tygodniach znowu musiałem iść w to samo miejsce, a ponieważ wałęsałem się aż do późnego wieczora, nie wypadło mi nic innego, jak przenocować u pewnego owczarza, który upiwszy się, zgubił powierzoną sobie gromadę owiec. Nazajutrz właściciel zaginionych owiec kazał mnie wraz z owczarzem wsadzić do więzienia, jako podejrzanych o kradzież. Wtrącono mnie do celi, w której było pięciu przestępców okutych w kajdany. Po siedmiu dniach pełnych smutku ukazał mi się cudnej piękności młodzieniec i rzekł do mnie łagodnie: "Wiem, że co do kradzieży owiec jesteś niewinny, ale wiem także, że zniszczyłeś krowę ubogiemu człowiekowi. Naucz się stąd, że wyroki Boskie są wprawdzie nierychliwe, ale zwykle sprawiedliwe; wiedz także, iż twoi towarzysze są niewinni w sprawie, w której teraz ich oskarżono, ale popełnieniem innych zbrodni słusznie zasłużyli na kajdany. Bądź przeto pewny, że Pan zawsze jest sprawiedliwy i miłuje sprawiedliwość". 


Przy przesłuchach wzięto moich towarzyszy na tortury. Okropnie męczeni, zeznali oni swe dawniejsze zbrodnie, za które zostali skazani na śmierć. W śmiertelnym strachu, że i mnie podobny los spotkać może, zacząłem się modlić do Boga: "Panie - błagałem - wyrwij mnie z tego utrapienia i racz uczynić godnym, abym mógł wstąpić do klasztoru i wiernie Ci służyć". 

Zostałem wysłuchany. Owczarz przyznał się do winy, mnie więc uwolniono i po siedemdziesięciodniowym więzieniu wypuszczono na wolność. Niezwłocznie rozpocząwszy bogobojne życie, udałem się na puszczę w pobliżu Nizyby i tam pod przewodnictwem uczonego a pobożnego pustelnika żyłem na ostrej pokucie i rozmyślaniu prawd Bożych". 

Po kilku latach zwycięskiego umartwiania i pokonywania złych skłonności, wzmocniony na duchu postanowił Efrem rozpocząć życie pustelnicze w okolicy Edessy. Po jakimś czasie otworzył szkołę i wykładał Pismo św., a wykład jego jeszcze długo po jego śmierci służył innym za wzór. Tak księża, jak świeccy z okolic Edessy zdumiewali się nad jego świetnym talentem, nieposzlakowaną cnotą i wielką pokorą. Nalegano na niego, aby się dał wyświęcić na kapłana, on jednakże w swej głębokiej pokorze czuł się niegodnym stawać przed ołtarzem Bożym; zdołano go skłonić zaledwie do tego, że został diakonem i występował jako kaznodzieja. 

Z natury posiadał świetną wymowę, którą pilnym ćwiczeniem i uczeniem się Pisma świętego doprowadził do rzadkiej doskonałości. Słowa jego pochodziły z serca i płynęły jak wezbrany strumień, porywając wszystkich za sobą, zwłaszcza, kiedy kazał przeciw heretykom i błędnowiercom. W błędy uderzał bez litości, natomiast dla samych błądzących był łagodny i litościwy, gdyż jedynym jego celem było wzniecanie w bliźnich przekonania o prawdziwości objawienia Bożego i wskazywanie właściwych dróg. Także kiedy kazywał o śmierci, o sądzie Bożym lub o wieczności, umiał z taką siłą odmalować stan wiecznej szczęśliwości i okropność mąk piekielnych, że głośny płacz i szlochanie ludu często przerywały mu mowę. 

Na upiększenie nabożeństwa i większą chwałę Boga ułożył wiele pięknych pieśni i kazał je śpiewać w kościele. Pieśni te zawierały nauki wiary katolickiej, a miały na celu usunięcie pieśni heretyckich, jakie się wówczas pojawiły. Niemniej gorliwy był w nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, do której jego serce najwyższą miłością pałało. Świadczą o tym jego hymny i pieśni na cześć Matki Boskiej ułożone oraz miewane o Niej kazania.

Będąc wielkim miłośnikiem samotności, często udawał się na jedną z gór pod Edessą, aby tam zagłębiać się w tajemnicach Boskich; tam też opracował swoje niezmiernie cenne pisma. Pracował w ten sposób w winnicy Pańskiej przez długie lata. Gdy pewnego razu przebywał na górze, wybuchło w Edessie morowe powietrze. Na wieść o tym Efrem niezwłocznie udał się do Edessy w celu niesienia pomocy chorym. Siłą swej wymowy nakłonił bogaczy, aby rozdzielali żywność pomiędzy ubóstwo, a sam po rozmaitych domach ustawił 300 łóżek i pielęgnował chorych i konających. Był już wtedy starcem, ale Bóg udzielił mu siły młodzieńczej, tak że zdołał przez dwanaście miesięcy wytrwać na swym stanowisku, dopóki zaraza nie ustała. Z czułą wdzięcznością pożegnany wrócił do swej pustelni, aby się gotować na śmierć. Kiedy go wreszcie opadła śmiertelna choroba, zbiegli się do niego wszyscy mieszkańcy Edessy, aby otrzymać błogosławieństwo i usłyszeć od niego ostatnie słowa pociechy. Św. Efrem nie mógł już mówić, napisał przeto drżącą ręką pożegnalną mowę do ludu, w której prosił, aby się za niego modlono i pochowano go bez śpiewów, światła i kadzideł. Następnie oddał Bogu ducha w roku 379 lub 380. 

Nauka moralna

 

Święty Efrem zajmował się wiele rozważaniem Sądu Ostatecznego. Zawsze bywał głęboko wzruszony przy owym rozmyślaniu i zawsze wzruszał do głębi swych słuchaczów, gdy miewał kazania o okropnościach tego dnia. Żadna też prawda wiary Chrystusowej nie jest zdolna wywrzeć na nas zbawienniejszego, trwalszego i więcej do pokuty nakłaniającego wrażenia, jak właśnie nauka o Sądzie Ostatecznym. "Kiedy pomyślę o królu chwały - mówił św. Efrem - o sędzi świata, który zstąpi z swego tronu, aby lud wszystek nawiedzić i zrobić z nim obrachunek, wtenczas dreszcz śmiertelny przebiega me członki. Oczy moje zachodzą łzami, usta milkną, język drży, myśli się plączą i cały mdleję. Bracia! cóż za przestrach i trwoga nas ogarnie, kiedy usłyszymy z Nieba straszliwy głos: "Oto sędzia się zbliża, oto idzie Bóg świata, aby sądzić żywych i umarłych!". W owej godzinie otworzone będą księgi, w których zapisane są nasze myśli, mowy i uczynki z całego naszego życia!". Rozważ sobie i ty, chrześcijaninie, ową okropną prawdę. Pamięć na Sąd Ostateczny przywiedzie cię bez wątpienia do pokuty i ustrzeże od grzechu. Lecz straszliwe jakieś oczekiwanie sądu i zawziętość ognia, który pożre przeciwników. Albowiem wiemy, kto powiedział: Moja jest pomsta i Ja odpłacę. I znowu: Pan sądzić będzie lud swój (Żyd. 10,27. 30). 

Modlitwa

 

Przeniknij, o Panie, serca nasze trwogą i dreszczami przed sądem Twoim, abyśmy w świętej bojaźni przed karą wieczną za przykładem św. Efrema strzegli się grzechu i pokutując szczerze za popełnione winy, przebaczenia Twego dostąpić i Królestwo niebieskie szczęśliwie później osięgnąć mogli. Przez Jezusa Chrystusa Pana naszego, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.