Lancelot (Władysław) Awelin, urodzony 1521 roku w
ziemi neapolitańskiej, już w wieku dziecięcym
odznaczał się pobożnością. Jeszcze nie umiał
mówić, a już czynił znak krzyża świętego na czole
i piersiach, jak go pobożna matka nauczyła; ledwie
mógł powtarzać za matką święte słowa, a już
codziennie odmawiał różaniec na cześć Najświętszej
Panny, którą miłował jako Matkę i Orędowniczkę
swoją.
Doszedłszy lat młodocianych, zwracał powszechną
uwagę nadzwyczajną urodą, wysmukłym wzrostem,
delikatnymi rysami twarzy, oczyma pełnymi wyrazu i
ognia, wdziękiem postawy. Nienawidził pochlebstwa, a
chucie cielesne poskramiał umartwieniem, gorliwą
modlitwą i częstym przystępowaniem do sakramentów
świętych.
Gdy otrzymał niższe święcenia, zaczął okazywać
rzadką gorliwość w ratowaniu dusz, zajmując się
młodzieżą zaniedbaną. Wczas rano gromadził dzieci
koło siebie, objaśniał im artykuły wiary, uczył
zasad bogobojnego życia, prowadził do kościoła, a po
Mszy wysyłał je do pracy. Wieczorem znów uczył i
odmawiał z nimi litanię do Matki Boskiej, a w niedziele
prowadził je wśród modlitw i pobożnych pieśni do
kościoła. Za radą matki oddał się Lancelot studiom
prawa kanonicznego i teologii, otrzymał stopień doktora
i wyświęcony został na księdza. Nieraz kuszono się
przyprawić go o utratę czystości, ale z tych pokus
zawsze wychodził zwycięsko. Ustawicznym jego staraniem
było pełnić jak najsumienniej obowiązki stanu i
znosić mężnie trudy i przykrości. Po jakimś czasie
za podszeptem złego ducha obudziło się w nim
pragnienie zaszczytów, wziętości i wygód, do czego
właściwą drogą wydał mu się urząd adwokata przy
sądzie duchownym. Pewnego razu, broniąc gorliwie
przyjaciela, powiedział jakieś kłamstwo. Rozczytując
się wieczorem w Piśmie św., spotkał w Księdze
Mądrości słowa następujące: "Usta, które
Kłamią, zabijają dusze". Wylękły zawołał:
"Coż uczyniłem, nieszczęsny! Aby się przypodobać
przyjacielowi, utraciłem łaskę boską! Uczyniłem to
bez nagrody, więc czegóż się nie dopuszczę dla
zysku? Jakże niebezpieczne są przyjaźnie światowe!".
Przez całą noc opłakiwał grzech popełniony, a gdy
zaświtał dzień, pobiegł do spowiednika, aby błagać
o odpuszczenie, po czym złożył swój urząd i udał
się na pokutę.
Arcybiskup powierzył mu zarząd klasztoru
żeńskiego, który z powodu zaniedbania reguły był dla
wielu kamieniem obrazy. Lancelot usunął powody
zgorszenia, naprawił porządek domowy i własnym kosztem
upiększył kościół. Gorliwość jego była atoli
daremna wobec oporu kilku niepoprawnych. Opierano się
jego rozporządzeniom, zwano go tyranem bez serca i knuto
spiski na jego życie. Namówiono nawet dwóch zbójców,
którzy zaczaili się na niego w kościele i pokaleczyli
mu twarz. Schronił się do pobliskiego klasztoru
teatynów, którzy go wyleczyli, a tymczasem spodobał
mu się święty spokój, panujący w klasztorze, prosił
zatem o przyjęcie do zakonu.
W trzy lata po złożeniu ślubów zakonnych, przy
których otrzymał imię Andrzeja (żył około roku Pańskiego 1608), mianowała go
zwierzchność klasztorna mistrzem nowicjuszów. Urząd
ten pełnił z budującą pobożnością. Ustawicznie
zajęty pracą, wierny był zasadzie, że trzy rzeczy
najbardziej się Bogu nie podobają: oziębłość,
roztargnienie duszy i lenistwo ciała. Co dzień
poświęcał sześć godzin modlitwie i rozpamiętywaniu.
W konfesjonale spędzał nieraz całe dni, od rana do
późnego wieczora, zawsze oblężony przez penitentów.
Do chorych i konających gotów był iść każdej
chwili, nie czyniąc różnicy między żebrakiem a
bogaczem. Ta pracowitość i rozliczne cnoty sprawiły,
że kilka razy zmuszono go do przyjęcia urzędu
przełożonego. Bóg obdarzył go taką oględnością,
że pod jego zarządem zakon na nowo zakwitł i
rozkrzewił się po całych Włoszech.
Święty Karol Boromeusz darował mu celem fundacji
klasztoru obszerny gmach w Mediolanie i wypłacał mu na
utrzymanie braci klasztornej 25 dukatów miesięcznie.
Andrzej odwdzięczał się kardynałowi za tę
wspaniałomyślną szczodrobliwość największą
gotowością do posług i taką bezinteresownością, że
ilekroć inni dobrodzieje zaopatrzyli potrzeby klasztoru,
on zwracał św. arcybiskupowi ofiarowane pieniądze.
Nie był św. Andrzej wolnym od utrapień duszy.
Osobliwie dręczył go brak zaufania do siebie i
powątpiewanie o skuteczności pracy. Zdawało mu się,
że wszystkie jego zachody i starania będą bezowocne,
gdyż Bóg nie zechce wysłuchać modłów takiego
grzesznika. Pomimo tych udręczeń nigdy się nie
skarżył, a gdy się kto nad nim litował, odpowiadał:
"Cierpieć muszą wszyscy. O to tylko chodzi, czy
chcemy być ukrzyżowani po prawej, czy po lewej stronie
Chrystusa".
Bóg udzielił mu daru przenikania serc ludzkich i
przepowiadania przyszłości. Gdy strudzony pracą i
pochylony wiekiem pewnego dnia rozpoczynał Mszę św.,
padł w objęcia ministranta. Trzy razy powtórzył
słowa: "Przystępuję do ołtarza Pańskiego", ale
dalszych słów wypowiedzieć już nie zdołał.
Zaniesiony do celi, przyjął sakramenta święte i
zasnął wieczorem dnia 10 listopada, w 88. roku życia.
W poczet Świętych Pańskich wpisał go papież Klemens
XI w roku 1712.
Nauka moralna
Święty Andrzej tak się przeraził lekkomyślnie
wyrzeczonym kłamstwem, że złożył zaszczytny urząd.
Nie tłumaczył się, że to uczynił dla przyjaciela,
lecz natychmiast porzucił drogę, która go mogła
skłonić do ponownego popełnienia grzechu, który w
jego oczach był wstrętny. Dlaczego kłamstwo jest tak
szpetne?
Duch święty nazywa kłamstwo rzeczą haniebną: Zelżywość bardzo zła w
człowiecze, kłamstwo. Dlaczego? Bo
kłamstwo pochodzi od największego nieprzyjaciela Pana
Boga: szatana. Do żydów powiedział Pan Jezus: "Wy z
ojca diabła jesteście, ojca kłamstwa!". Kłamstwo
należy do natury czarta, wszystko, co mówi i czyni,
jest kłamstwem, toteż święci Doktorowie nazywają
kłamców dziećmi czartowskimi. Jak istotą szatana
kłamstwo, tak istotą Pana Boga jest prawda, więc
kłamstwo najbardziej sprzeciwia się naturze Boskiej.
Dar mowy na to jest nam dany, abyśmy mówili prawdę,
stali się Bogu podobnymi. A nie tylko Bóg brzydzi się
kłamstwem, o czym szeroko mówi Pismo, ale i ludzie.
Człowiek z natury swojej pragnie prawdy, więc nie może
chcieć, by go okłamywano. Kłamcą brzydzą się
wszyscy, bo okazuje złe serce. Nawet poganie brzydzili
się kłamcą. Cesarz rzymski Marek Aurelian kłamcę
zwał bezecnikiem. Mędrzec Arystoteles przyrównuje
kłamstwo do jadu żmiji i mówi, że od kłamcy trzeba
uciekać jak od węża. Rzymianie wypalali kłamcom
znamię na czole. Cóż mają sądzić o kłamstwie
chrześcijanie, którzy wyrzekli się na chrzcie ojca
kłamstwa, szatana!
Duch święty przepowiada kłamcy rozmaite
nieszczęścia i kary. Kłamca traci dobre imię i wiarę
u ludzi, bo kto mu zawierzy? Przerażający jest los
Ananiasza i jego żony Safiry, którzy dla małego na
pozór kłamstwa zostali ukarani śmiercią przez
świętego Piotra.
Nie wolno kłamać, choćby nawet w najlepszym celu,
bo każde kłamstwo jest grzechem, choć nie zawsze
grzechem śmiertelnym. Jest kłamstwo dla żartu, jest
kłamstwo dla przysłużenia się komuś, wreszcie
kłamstwo złośliwe. - Gdyby ludzie nie kłamali, nie
byłoby trzeba zarzekań się i przysięgania. Niestety,
kłamstwo bardzo się szerzy, a zwłaszcza wśród
prostego ludu wiele jest skłonności do przeinaczania i
kłamania. Rodzice powinni dziatki swe oduczać kłamstwa
i surowo za nie karać.
Modlitwa
Boże, któryś serce świętego Andrzeja, Wyznawcy
Twojego, przez trudny ślub codziennego w cnotach
postępu przedziwnie do siebie prowadził, spraw
łaskawie, prosimy, za jego zasługami i pośrednictwem,
abyśmy podobnej łaski stając się uczestnikami,
spełniali zawsze, co jest doskonałe, a tym samym do
szczytu chwały Twojej szczęśliwie doprowadzeni
zostali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z
Bogiem Ojcem i Duchem świętym żyje i króluje po
wszystkie wieki wieków. Amen.
Św. Andrzej z Awelinu
Urodzony dla świata 1521 roku
Urodzony dla nieba 10.11.1608 roku
Kanonizowany 1712 roku
Wspomnienie 10 listopada
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.