DZIEŃ ZADUSZNY
N A U K A
ŚWIĘTEGO JANA CHRZCICIELA MARII VIANNEY (*)
PROBOSZCZA Z ARS
(1786-1859)
O CIERPIENIACH W CZYŚĆCU I O SPOSOBACH RATOWANIA DUSZ CIERPIĄCYCH
"Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam, żeć idzie godzina i teraz jest, gdy umarli
usłyszą głos Syna Bożego, a którzy usłyszą, ożyją" Ew. u św. Jana
r. 5, w. 25.
Bardzo bolesne i
przejmujące jest położenie naszych rodziców, krewnych, znajomych, jeżeli zeszli
z tego świata nie uczyniwszy zadosyć sprawiedliwości Bożej. Skazani bowiem
zostali do tego strasznego więzienia, które się czyśćcem nazywa, i tam
zostawać będą dopóty, dopóki długów swoich całkowicie nie spłacą. O
jak straszną jest rzeczą – mówi Apostoł narodów – wpaść w ręce Boga
żywego (1).
Ale po co ja bracia drodzy
wszedłem dziś na ambonę i w czyim imieniu mam przemawiać do was? – Wszedłem z
rozkazu Boga i przemawiać mam w imieniu waszych rodziców, krewnych, znajomych.
Wszakże od was dla nich należy się dług wdzięczności. Przypomnijcie sobie, co
oni zrobili dla was, kiedy na tej ziemi żyli. Weźcie na uwagę ich położenie w
płomieniach czyśćcowych i pośpieszcie im z pomocą.
Zdaje mi się, że słyszę ich,
jak wołają: "Powiedz naszym ojcom, naszym matkom; powiedz naszym dzieciom,
wszystkim naszym krewnym, co my za straszne męki cierpimy. Niech się zlitują
nad nami i niech nam swej pomocy nie odmawiają. Od czasu, jakeśmy się
rozłączyli z nimi, ciągle w tych płomieniach gorejemy. Oby się poruszyli
naszymi wołaniami i wyrwali nas z tej niedoli! Przedstaw im sługo Boży
szczegółowo naprzód wielkość mąk naszych, a potem środki, którymi mogą nam
ulżyć albo całkiem uwolnić". Pocieszycielko strapionych, wstaw się za nami.
Zdrowaś Maryjo!
I.
α) Jako katolicy wiemy
dobrze bracia drodzy, że jest czyściec, to jest miejsce, gdzie się dusze
wiernych zmarłych wypłacają Boskiej sprawiedliwości. Jest to artykuł naszej
wiary, że jeżeli pokuta nasza nie była odpowiednią do wielkości naszych
grzechów, to chociaż grzechy nasze Pan Bóg nam przebaczył, gdyśmy się
spowiadali, chociaż nas z wiecznej kary uwolnił, zostaniemy jednak dla
uiszczenia się w zupełności z kary doczesnej skazani na męki do czyśćca. Jeśli
Bóg nie zostawia bez nagrody żadnej myśli dobrej, żadnego pragnienia i
czynności chociażby najmniejszej; to nie zostawi także bez kary żadnego
przewinienia chociażby najlżejszego. Pójdziemy do czyśćca i cierpieć będziemy,
dopóki sprawiedliwość Boska nie uzna nas za zupełnie oczyszczonych. W Piśmie
świętym wiele dowodów znajdujemy na to, że chociaż grzechy nasze zostają nam
darowane, Bóg jednak wkłada na nas obowiązek, abyśmy na tym świecie ponosili
różne kary doczesne, a na tamtym wypłacali się aż do ostatniego szelążka w płomieniach
czyśćcowych.
Patrzmy, co się stało z
Adamem: kiedy żałował za grzech swój, Bóg mu przebaczył, skazał go jednak na
pokutę; więcej niż 900 lat trwającą. Jakaż to długa pokuta! Dawid wbrew woli
Boga rozkazał spisać wszystkich swoich poddanych; ale później dręczony
wyrzutami sumienia uznał swój grzech, padł twarzą na ziemię i prosił Boga o
przebaczenie. Bóg wejrzał na żal jego, winę darował, ale pomimo to proroka Gada
posłał, aby mu powiedział: Wybierz królu jedną z trzech kar, jakie Bóg
przeznaczył za grzech twój: morową zarazę, wojnę lub głód. Dawid rzekł: lepiej
wpaść w ręce Pana, który już tyle razy okazał swe miłosierdzie niż w ręce
ludzkie. Wybrał więc morową zarazę, która trwała trzy dni i zabrała mu
przeszło siedemdziesiąt tysięcy poddanych; a gdyby był Pan Bóg nie powstrzymał
ręki anioła wyciągniętej na miasto, to by była spustoszała cała Jerozolima.
Dawid widząc, ilu nieszczęść był powodem grzech jego, prosił Boga, aby karę swą
przeciw niemu samemu zwrócił, a oszczędził lud, który był niewinny.
Ach! bracia drodzy, ileż lat
wypadnie nam cierpieć w czyśćcu, którzyśmy tyle popełnili grzechów, i pod
pozorem, żeśmy się wyspowiadali, nie czynimy odpowiedniej pokuty. Ileż lat
męczarni czeka nas na tamtym świecie!
β) Ogień w czyśćcu jest
ten sam co w piekle; różnica na tym tylko polega, że nie jest wieczny. Dałby
Bóg, żeby która z tych dusz biednych, które tam przebywają, stanęła dziś na
moim miejscu otoczona ogniem ją pożerającym i opowiedziała sama męczarnie
swoje, napełniła ten kościół swymi jękami: to może by zmiękczyła i do litości
pobudziła serca wasze! O jakże my cierpimy, uwolnijcie nas bracia z tych
męczarni, wy to możecie uskutecznić. O gdybyście wy czuli, co to za boleść być
w rozłączeniu z Bogiem! Któż to wysłowi? Goreć w ogniu zapalonym
sprawiedliwością Bożą, ponosić bóle niesłychane, być trawionymi żalem, wiedząc,
żeśmy mogli tego uniknąć! O dziatki drogie, wołają rodzice, myśmy was tak
kochali, czyż podobna, abyście nas teraz opuścili? Wy spoczywacie na miękkim
łożu, a my w ogniu strasznym. Wy się oddajecie zabawom, a my dzień i noc
cierpimy i płaczemy. Mieszkacie w domach, któreśmy wam zostawili, używacie
owocu trudów naszych; a my opuszczeni przez was od tylu lat ponosimy katusze
tak straszne. Ani jałmużny nie czynicie, ani o Mszę świętą nie prosicie dla
przyjścia nam z pomocą. Możecie nam ulżyć, możecie nas z więzienia uwolnić, a
jednak nie pomyślicie o tym. O jakże straszne są męczarnie nasze!
Tak bracia drodzy, kiedy w
płomieniach jęczymy, to sąd nasz zmieniamy o tych lekkich przewinieniach,
jeżeli je można nazwać lekkimi, którycheśmy się dopuszczali. "O mój Boże –
woła Król-Prorok – biada człowiekowi nawet najsprawiedliwszemu, jeżeli go
sądzisz bez miłosierdzia. Jeśli plamy na słońcu znalazłeś, a złość w aniołach,
to cóż będzie z grzesznikiem?". Ileż lat mąk czyśćcowych nam się należy,
którzyśmy popełnili tyle grzechów śmiertelnych, a prawie nic nie czyniliśmy dla
zadosyćuczynienia sprawiedliwości Bożej!
γ) Czytamy w Piśmie
świętym, że Pan Bóg raz rzekł do jednego ze swoich proroków: "Idź do króla
Jeroboama i strofuj go w moim imieniu za grzech bałwochwalstwa, którego się
dopuścił. Nie przyjmuj żadnego pożywienia ani u niego, ani w drodze".
Prorok zastosował się do rozkazu bez uwagi, że się na niebezpieczeństwo wielkie
naraża. Stanął przed królem i wyrzucał mu występek, stosownie do woli Boga.
Król się mocno obraził taką śmiałością proroka, podniósł rękę i kazał go
pojmać. Ale ręka króla uschła natychmiast. Widząc taką karę upamiętał się
Jeroboam i począł żałować. Pan Bóg wejrzał na żal jego, przebaczył mu grzech i
uzdrowił rękę. Dobrodziejstwo to zmieniło umysł króla, nie gniewał się już na
proroka; ale prosił, aby z nim do stołu zasiadł i posiłek przyjął. "Nie
mogę – odpowiedział prorok – Pan Bóg mi zabronił; chociażbyś mi połowę
królestwa dawał, nie uczynię tego". Gdy wracał, napotkał fałszywego
proroka, który mówił, że jest posłany od Pana i nakłaniał go do spożycia z nim
pokarmów. Przyjął to zaproszenie nakłaniany i cokolwiek się pożywił. Ale jak
tylko z domu fałszywego proroka wyszedł, zaraz lwa ogromnego napotkał, który go
pożarł. Jeśli się zapytamy, co sprowadziło tę śmierć, to w odpowiedzi
otrzymamy, że nieposłuszeństwo proroka.
Patrzmy jeszcze na Mojżesza,
który był tak miłym Bogu. Na chwilę tylko zwątpił, że woda ze skały nie
wytryśnie i dwa razy w skałę uderzył. Bóg jednak rzekł: obiecałem ci, że wejdziesz
do ziemi obiecanej, która mlekiem i miodem płynie; ale żeś zwątpił i dwa razy w
skałę uderzył, jak gdyby jeden raz nie wystarczał, przeto za karę z daleka tylko
tę ziemię ujrzysz, ale do niej nie wejdziesz.
Jeśli Bóg tak surowo karze
lekkie przewinienia, to jakże karać będzie roztargnienia w modlitwie,
niewłaściwe zachowanie się w kościele. Ach! jakże my jesteśmy zaślepieni! Ileż
lat i wieków gotujemy dla siebie w czyśćcu za tyle przewinień, które za nic
sobie poczytujemy. Jakże się inaczej odzywać będziemy, gdy się wśród tych
płomieni znajdziemy, w których sprawiedliwość Bożą tak dotykalnie, tak boleśnie
odczujemy!
δ) Bóg jest
sprawiedliwy bracia drodzy w tym wszystkim, co czyni. Nagradza nas za
najmniejszą czynność, nagradza nawet nasze pragnienia, każdą myśl dobrą, każdą
chęć, chociaż byśmy jej dla jakich przeszkód uskutecznić nie mogli. Ale z
drugiej strony, kiedy idzie o karę, nic nie daruje. Każde przewinienie,
chociażby najlżejsze, może nas do czyśćca zaprowadzić. Wielu ze Świętych nie
pierwiej dostali się do nieba, aż po przebyciu odpowiedniego czasu w czyśćcu.
Święty Piotr Damian mówi, że siostra jego przez wiele lat zostawała w czyśćcu
za to, że słuchała raz z pewną przyjemnością piosenki lubieżnej. Dwaj
zakonnicy przyrzekli sobie nawzajem, że który z nich pierwiej umrze, to w
jakikolwiek sposób da znać pozostałemu przy życiu o stanie, w jakim się
znajduje po śmierci. Bóg pozwolił temu, co pierwiej umarł, aby spełnił swoją
obietnicę. Pokazał się więc swemu przyjacielowi i zapewnił go, że 15 dni
przebywał w czyśćcu za to, że zbyt lubował się w spełnianiu swojej woli. Kiedy
żyjący winszował mu, że tak niedługo przebywał w czyśćcu, umarły odrzekł:
"Wolałbym za życia ze skóry być obdzieranym przez dziesięć tysięcy lat;
gdyż to cierpienie jakkolwiek wielkie nie wyrównywałoby cierpieniom, jakie w
czyśćcu ponosiłem". Pewien kapłan zapewniał swego przyjaciela, że przez
kilka miesięcy zostawał w czyśćcu za to, że zwlekał z wykonaniem testamentu, w
którym były zapisy na różne cele dobroczynne.
Ach! iluż jest i teraz
bracia drodzy, co mają sobie do wyrzucenia tę samą winę. Od ośmiu albo i
dziesięciu lat poumierali ich rodzice i zobowiązali ich do dania takiej a
takiej jałmużny, do zamówienia tylu a tylu Mszy świętych, a oni dotychczas tego
nie spełnili! Iluż jest takich, którzy z obawy aby nie było jakich zapisów na
uczynki dobre, nie chcą zajrzeć do testamentu na ich korzyść sporządzonego
przez rodziców lub przyjaciół! Oto te biedne dusze w czyśćcu zostają, straszne
męki ponoszą, ponieważ nie spełniono ich ostatniej woli. Biedni, cóżeście
zrobili? Chodziło wam o to, aby uszczęśliwić dzieci albo spadkobierców
waszych; i ażeby przysporzyć im mienia, polepszyć ich los, zaniedbywaliście
własne dusze, nie troszczyliście się o ich zbawienie. Spełnienie dobrych uczynków,
które mogliście sami wykonać, powierzyliście waszym dzieciom. Ach! jakże
byliście nierozsądnymi, kiedyście zapominali o samych sobie, o swoim zbawieniu!
Powie kto: moi rodzice
dobrze żyli, o łaskę Boga i zbawienie swoje bardzo się starali. Ach! czy to
tak wiele potrzeba, aby się do czyśćca dostać? Posłuchajmy, co mówi w tej
mierze Albert Wielki, którego cnoty znane były powszechnie (a). Oto pokazał się po śmierci jednemu ze swoich
przyjaciół i oznajmił, że go Pan Bóg posłał do czyśćca za to, że miał chwilowe
upodobanie w swojej nauce. Co dziwniejsza, wielu Świętych nawet kanonizowanych
przechodziło przez czyściec. Święty Seweryn, arcybiskup koloński, w kilka lat
po śmierci pokazał się jednemu ze swoich przyjaciół i powiedział, że był w
czyśćcu za to, że odłożył do wieczora modlitwę, którą był powinien zmówić rano.
O jakże wielu chrześcijan w czyśćcu będzie za to, że swe modlitwy odkładali na
czas inny, pod pozorem, że coś ważniejszego mieli do załatwienia! Gdybyśmy
szczerze pragnęli posiadać Boga, to byśmy unikali zarówno małych, jak wielkich
grzechów; ponieważ odłączenie od Boga, chociażby krótkie, jest tak strasznym
dla dusz!
ε) Ojcowie Święci
mówią, że czyściec jest w pobliżu piekła. Łatwo to pojmiemy, gdy pomyślimy, że
grzech powszedni niedaleko jest od śmiertelnego. Według tychże Ojców nie
wszystkie dusze pokutują w czyśćcu dla zadośćuczynienia Boskiej sprawiedliwości
– niektóre z nich pokutują w tych miejscach, w których grzeszyły. Święty
Grzegorz papież podał nam w tej mierze przykład. Pewien świątobliwy kapłan,
będąc chorym, z rozkazu lekarza chodził co dzień do kąpieli w dosyć odległe
miejsce. Zawsze tam czekał na niego jakiś nieznajomy człowiek, który mu pomagał
rozebrać się, a po kąpieli podawał płótno do otarcia się. Kapłan przez
wdzięczność przyniósł raz swemu nieznajomemu kawałek chleba poświęconego.
"Mój ojcze – rzekł nieznajomy – dajesz mi rzecz, której ja nie spożytkuję;
bo jestem duchem, chociaż widzisz mnie w ciele. Byłem tu kiedyś panem i odbywam
tu mój czyściec. Sługo Boży, zlituj się nade mną; jeśli zechcesz, możesz mnie
uwolnić z tych mąk, które ponoszę: ofiaruj za mnie Msze święte, ofiaruj
modlitwy twoje". To powiedziawszy, zniknął.
Ach! bracia drodzy, wiedząc
o tym, czyż możemy nie pamiętać o naszych rodzicach, którzy może tu są około
nas? Jeśliby im Bóg pozwolił nam się pokazać, to by się nam do nóg rzucili.
"Dzieci drogie, powiedzieliby, miejcie litość nad nami, nie zapominajcie o
nas". Tak bracia drodzy, wieczorem idąc na spoczynek, widzielibyśmy
biednych rodziców naszych, wołających o pomoc, widzielibyśmy ich w naszych
domach, w naszych polach. Te biedne dusze krążą około nas, idą za nami
wszędzie; ale niestety są to biedni żebracy około złych bogaczów! Przedstawiają
im swoje potrzeby i swoje męczarnie, ale źli bogacze nie zwracają na to uwagi. Prosimy – wołają – o jedno Ojcze nasz, o jedno Zdrowaś, o jedną
Mszę świętą.
Ach! jakże byśmy byli
niewdzięczni, gdybyśmy odmówili naszemu ojcu, naszej matce, jakiej małej
cząsteczki tych dóbr, które oni z takim mozołem nabyli dla szczęścia naszego!
Powiedzcie mi: jeśliby wasz ojciec lub wasza matka, albo jedno z waszych
dzieci było w ogniu, gdybyście widzieli ich ręce wyciągnięte do was z prośbą o
pomoc, czyżbyście byli tak nieczuli, żebyście pozwolili na ich palenie w
oczach waszych? Ach! wiara nas uczy, że te biedne dusze ponoszą męki tak
straszne, iż żaden człowiek pojąć tego nie jest w stanie.
ζ) Jeśli chcemy, bracia
drodzy, zapewnić sobie niebo, to módlmy się bezustannie za duszami w czyśćcu
cierpiącymi. Pewny to znak wybrania i potężny środek zbawienia, modlitwa za
umarłych. Pismo święte dostarcza nam porównania cudownego w historii Jonaty.
Saul, ojciec jego, zabronił wszystkim żołnierzom pod karą śmierci nie brać
żadnego pożywienia, dopóki by nie pokonali Filistynów. Jonatas, który na ten zakaz
nie zważał, będąc bardzo zmęczonym, umoczył koniec swej strzały w miodzie i
skosztował. Saul pytał Pana, czy kto nie naruszył danego zakazu? Dowiedziawszy
się, że syn jego naruszył, kazał go pojmać i rzekł: To mi niech uczyni
Bóg, i to niech przyczyni, że śmiercią umrzesz. Jonatas widząc, że
jest skazanym na śmierć przez ojca, za naruszenie danego rozkazu, zwrócił oczy swoje
do ludu i płacząc zdawał się przypominać wszystkie usługi, jakie mu
wyświadczył, wszystkie łaski, jakimi obsypał. Lud rzucił się do nóg Saulowi:
"Czemu skazujesz na śmierć Jonatę, który wybawił Izraela, który uwolnił
nas z rąk nieprzyjaciół? Nie, nie, nie spadnie ani włos z głowy jego; my musimy
go ocalić, on nam wiele dobrodziejstw wyświadczył, my nie możemy, nie
powinniśmy o tym zapomnieć". I wybawił lud Jonatę, że nie umarł.
Jest to obraz tego, co się
dzieje przy śmierci. Ten, co się modli za duszami w czyśćcu cierpiącymi, skoro
tylko stanie przed trybunałem Jezusa Chrystusa dla zdania rachunku ze swego
życia, dusze owe już staraniem jego uwolnione z czyśćca rzucą się do stóp
Zbawiciela i powiedzą: "Panie, zlituj się nad tą duszą, ona nas wyrwała z
płomieni, ona za nas uczyniła zadość Twej sprawiedliwości. Zapomnij jej
przewinień, jak ona błagała, żebyś zapomniał przewinień naszych".
Ach! Jakże to potężne są
pobudki do rozbudzenia w nas współczucia dla tych dusz cierpiących. Tymczasem,
jakże prędko zapominamy o tych duszach. Można powiedzieć, że pamięć o umarłych
przemija razem z dźwiękiem dzwonów. Cierpcie biedne dusze, płaczcie w tym ogniu
zapalonym sprawiedliwością Bożą, daremne wasze wołania, nikt was nie usłyszy,
nikt wam nie ulży. Oto, jak się wywdzięczamy bracia drodzy za miłość, za
dobroć, jaką nam okazywali najbliżsi, najserdeczniejsi za życia.
Ach! nie bądźmy – błagam was
na wszystko – z liczby tych niewdzięcznych, tych przewrotnych; ponieważ
pracując nad ich wybawieniem, pracujemy nad naszym własnym zbawieniem.
II.
η) Ale, powiecie może,
jakim sposobem moglibyśmy te dusze pocieszyć, uwolnić z czyśćca i do nieba
zaprowadzić? – Odpowiedź na to łatwa, już dawno przez Kościół wskazana. 1°
Przez modlitwy i jałmużny. 2° Przez odpusty. 3° Przez ofiarę Mszy świętej.
Naprzód przez modlitwy. Kiedy się modlimy za duszami w czyśćcu, to na ich
korzyść odstępujemy to wszystko, co by Bóg nam udzielił, gdybyśmy się za siebie
modlili. Ale niestety, modlitwa nasza jest czymś bardzo małym, ponieważ jesteśmy
grzesznikami i prosimy za winnymi. Mój Boże, czegoż to potrzeba, aby twoja
miłość była wielką? Każdego poranku możemy ofiarować za dusze w czyśćcu
cierpiące wszystkie czynności nasze dzienne i wszystkie modlitwy, jakie w
ciągu dnia odmówimy. Jest to niewiele zaprawdę. Wyobraźmy sobie, że ktoś ma
ręce związane i jest ciężarem obciążony; że my przechodzimy każdego dnia około
niego i trochę z tego ciężaru ujmujemy: po niejakim czasie owego biedaka spod
ciężaru całkiem uwolnimy. Z duszami w czyśćcu cierpiącymi rzecz się ma
podobnie, ujmujemy im ciężaru, zmniejszamy ich cierpienia, ile razy coś dla
nich czynimy. To o kwadrans, to o godzinę zmniejszamy ich karę i coraz
bardziej zbliżamy ich do nieba.
Po wtóre, możemy dusze z czyśćca uwalniać za pośrednictwem odpustów.
Jest to wielka pomoc, ceny niesłychanej, dusze nią wsparte bardzo prędko
przybliżają się do nieba. Ofiarujemy im bowiem zasługi Przenajdroższej Krwi
Jezusa Chrystusa, zasługi cnót Najświętszej Maryi Panny i Świętych różnych,
którzy większe czynili pokuty, niż ich grzechy wymagały. Ach! gdybyśmy chcieli,
to byśmy prędko czyściec pustym uczynili, ofiarując za biedne dusze czyśćcowe
wszystkie odpusty, jakie pozyskać możemy. Pomyślcie bracia drodzy, ile odpustów
otrzymać można, odbywając drogę krzyżową, odmawiając różaniec lub inne
modlitwy, do których odpusty są przywiązane. Bardzo winnymi jesteśmy, bardzo
nieczułymi, gdy tak łatwymi środkami mogąc uwolnić dusze rodziców, nie czynimy
tego, ale pozwalamy, aby się paliły w strasznych płomieniach czyśćcowych!
Po trzecie, sposobem najpotężniejszym do uwolnienia dusz z
czyśćca jest Msza święta. Gdy ją ofiarujemy za te biedne dusze, to już
nie grzesznik prosi za grzesznikiem, ale Bóg równy Ojcu swojemu, który nic nie
odmówi Synowi. Zapewnił nas o tym Jezus Chrystus, kiedy powiedział: Ojcze
mój, dziękuję Ci, ponieważ mnie zawsze wysłuchujesz.
Oto przykład, który świadczy,
jak wielka jest skuteczność Mszy świętej. Czytamy w historii kościelnej, że w
krótkim czasie po śmierci cesarza Karola [Łysego], pewien człowiek świątobliwy
z diecezji Reimskiej, imieniem Bernold, zachorowawszy i otrzymawszy ostatnie
Sakramenta, przez cały dzień prawie nic nie mówił i zaledwie słabe oznaki życia
dawał; pod wieczór otworzył oczy i o spowiednika poprosił. Stało się jego woli
zadość, spowiednik przybył, a on zalawszy się łzami w te słowa przemówił:
"Byłem na tamtym świecie i znalazłem się w tym miejscu, w którym biskup
Pardul z Laon przebywa. Strasznie cierpi w płomieniach. Zobaczywszy mnie rzekł:
«Ponieważ wracasz jeszcze na ziemię, proszę cię nie zapomnij o mnie; możesz
mnie stąd uwolnić i z Bogiem, czego ja tak pragnę, połączyć». «Jakiż sposób na
to?» – zapytałem. «Wyszukaj tych, którym ja dobrze za życia czyniłem, i powiedz
im, żeby się modlili za mną, żeby o Mszę świętą prosili». Uczyniłem, czego ode
mnie żądał, i ujrzałem go wkrótce pięknym jak słońce, nie cierpiącym wcale,
zadowolonym zupełnie, te słowa mówiącym: «Patrz, ile modlitwy i Msza święta
sprawiły mi szczęścia». Nieco dalej ujrzałem króla Karola, który tak przemówił:
«Mój przyjacielu, ach! jakże ja cierpię; pójdź do biskupa Hinkmara i powiedz
mu, że cierpię za to, iż nie słuchałem rad jego; liczę jednak na to, że on mi
dopomoże do wyjścia z tego miejsca mąk. Proś także tych wszystkich, którym ja
czyniłem dobrze za życia, aby się za mną modlili, aby Msze święte ofiarowali,
abym był wyzwolony». Biskup Hinkmar, który zabierał się właśnie do odprawiania
Mszy świętej, począł zaraz modlić się z ludem na tę intencję. Ujrzałem
następnie króla odzianego swymi szatami królewskimi i jaśniejącego
chwałą" (2).
Mamy w tym dowód, jak
dzielnie pomagają do uwolnienia biednych dusz z mąk czyśćcowych nasze
modlitwy, nasze dobre uczynki, a nade wszystko Msze święte.
Weźmy inny przykład, który
również znajdujemy w historii kościelnej; jest on jeszcze bardziej uderzający.
Pewien święty kapłan dowiedziawszy się o śmierci swego przyjaciela, którego
bardzo miłował w Bogu, nie znalazł lepszego środka dla podania mu pomocy, nad
ofiarowanie za jego duszę jak najrychlej Mszy świętej. Rozpoczął ją z wielką
pobożnością i z wielkim bólem zarazem. Po konsekracji podnosząc w górę hostię
rzekł: "Ojcze Przedwieczny, oto ofiaruję Ci Ciało i Duszę Twego
Najdroższego Syna. Błagam pokornie, zlituj się nad duszą mego przyjaciela,
który zostaje w płomieniach czyśćcowych. Zróbmy zamianę: ja Ci dam Twego Syna,
a Ty mi uwolnij mego przyjaciela". Prośbę swoją zanosił z tak żywą wiarą,
że Bóg wysłuchał i on spostrzegł, jak dusza jego przyjaciela, przeszła z
czyśćca do nieba.
θ) Święta Perpetua
zaleca usilnie modlitwy za dusze w czyśćcu. Bóg sprawił, że widziała, jak jej
brat gorzał w płomieniach, pomimo że umarł mając zaledwie lat siedem, i pomimo
że przez całe życie cierpiał na raka, wydając jęki straszne we dnie i w nocy. Wiele
modlitw i wiele pokut czyniła dla uwolnienia go; wreszcie ujrzała, że przeszedł
do nieba promieniejący jak anioł. Ach! jakże są szczęśliwi ci wszyscy, którzy
mają takich przyjaciół.
Biedne te dusze w miarę jak
się zbliżają do nieba, zdają się jeszcze więcej cierpieć. Są w tym położeniu, w
jakim Absalon: zostawał on przez jakiś czas na wygnaniu, potem powrócił do
kraju, ale nie wolno mu było widzieć się z ojcem, który go czule kochał. Kiedy
mu oznajmiono, że jest blisko ojca, ale go nie zobaczy, zawołał: "Ach!
zobaczę okna i ogrody mojego ojca, a nie zobaczę jego samego. Powiedzcie mu,
że wolę umrzeć niż tu być, a jego nie widzieć. Powiedzcie mu, że to nie dosyć,
iż mi przebaczył, ale że ja pragnę i proszę, aby mi pozwolił widzieć się ze
sobą". Z owymi duszami biednymi rzecz się ma podobnie: im bardziej zbliża
się czas ich wyjścia z wygnania, tym bardziej zwiększa się ich miłość ku Bogu,
ich pragnienie widzenia Go – nie czują w sobie dość siły do wytrwania w
męczarniach. "Panie – wołają – wejrzyj na nas okiem swego miłosierdzia,
jesteśmy już przy końcu naszych cierpień, pozwól nam co rychlej ujrzeć Siebie.
Ach! jakże szczęśliwi są ci, którzy mogą uniknąć tych płomieni. My już
jesteśmy pozbawieni tego szczęścia; nie mamy nadto ani rodziców, ani przyjaciół.
Oby się przynajmniej zlitowali nad nami ci, których głos nasz dojdzie; od tylu
lat zostajemy w tym ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą. Gdybyście mogli pojąć
wielkość tych cierpień, jakie ponosimy, to byście nas nie opuścili. Cóż za
straszne położenie nasze, nikt nad nami litości nie ma!".
ι) Jest to rzecz pewna
bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, ale dla nas wiele
mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma. Jeśli
Święci, co są w niebie, naszym zbawieniem się zajmują, chociaż od nas nic nie
potrzebują; to o ileż bardziej dusze czyśćcowe, które naszymi modlitwami
wspieraliśmy, po wydostaniu się z czyśćca, przez wdzięczność będą o nas
pamiętać i nam w zbawieniu dopomagać. "Nie odmawiaj – powiedzą – swej
łaski Panie tym braciom naszym, którzy tyle starań dołożyli, aby nas z płomieni
wydobyć". Czyliż nie będzie błagać Boga matka o łaskę dla swych dzieci,
które ją miłowały i o uwolnienie z czyśćca prosiły? Pasterz, który za życia
bardzo się troszczył o zbawienie swych parafian, czyliż zapomni o nich w
wieczności? Ach! nie.
Tak bracia drodzy, za każdą
razą, kiedy będziemy potrzebowali o co prosić, zwracajmy się z ufnością do
tych świętych dusz, pewni będąc, że za nami się wstawią do Boga. Jakież to
szczęście dla nas, że w modlitwach, jakie za dusze czyśćcowe zanosimy, mamy tak
wyborny środek na zapewnienie sobie nieba! Kiedy zechcemy prosić Boga o żal za
grzechy, zwracajmy się do tych dusz, które tyle lat przebywały w płomieniach
czyśćcowych! Kiedy zechcemy prosić o wytrwałość w dobrym, wzywajmy te dusze,
które wskutek swej wytrwałości teraz oglądają Boga. W chorobie, w smutku,
myślmy o czyśćcu i tych duszach, co tam były; a nie zawiedziemy się, owszem,
osiągniemy skutek pożądany!
κ) Jakiż koniec tego
wszystkiego? Oto pewną jest rzeczą, że nadzwyczaj mała jest liczba wybranych,
którzy nie przechodzili przez płomienie czyśćcowe; że kary, jakie tam ponosili,
są nad pojęcie nasze. Pewną jest rzeczą, że w rękach naszych mamy to wszystko,
co potrzebne jest dla przyjścia z pomocą tym duszom nieszczęśliwym, to jest:
modlitwy, pokuty, jałmużny, a nade wszystko Msze święte. W końcu, to
niezawodna, że te dusze pełne miłości, wywdzięczając się, wyproszą dla nas
tysiąc razy więcej niż my im dajemy. Jeśli będziemy w czyśćcu, to te dusze nie
omieszkają prosić Boga o tę samą łaskę dla nas, jaką myśmy wyprosili dla nich:
bo one dobrze wiedzą, jakie tam cierpienia straszne, jakie rozłączenie z Bogiem
okrutne.
Poświęćmy bracia drodzy
kilka godzin w ciągu tej oktawy na rzecz tak zbawienną. Wiele, wiele bardzo
dusz dostanie się do nieba przez Msze święte i modlitwy nasze, jałmużny,
umartwienia. Niech każdy z nas myśli o swoich biednych rodzicach, krewnych,
znajomych, dobrodziejach. Tak, bracia drodzy, czyńmy, co tylko możemy dla
sprawienia im ulgi w cierpieniach. Podobamy się w ten sposób Bogu, który
pragnie ich wyzwolenia, i pozyskamy dla nich szczęście najpożądańsze, szczęście
widzenia Boga, który żyje i króluje po wszystkie wieki wieków. (3) Amen. (b)
–––––––––––
Cyt. za: Nauki na niedziele i święta całego roku
miane w Kollegiacie Łowickiej przez Księdza Antoniego Chmielowskiego. T.
III: Czas po Zielonych Świątkach. Warszawa 1893, ss. 657-668.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono;
przypisy nienumerowane od red. Ultra montes.)
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
APPROBATUR.
Varsaviae die 14 (26) Junii 1891 anno.
Judex
Surrogatus,
Canonicus
Metropolitanus
R. Filochowski.
pro Secretario
J. Podbielski.
N. 2870.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Hebr. 10, 31.
(2) Fleury, Hist.,
t. 11, r. 877.
(3) Sermons du
Vénérable Serviteur de Dieu Jean-Baptiste-Marie Vianney, Curé d'Ars. Tome
quatrième. Paris. Librairie Victor Lecoffre. 1883 a.
(a) Św. Albert Wielki, dominikanin, biskup
(zm. 15. 11. 1280 r.) – beatyfikowany r.
1622; Papież Pius XI zaliczył go w r. 1931 w poczet świętych i jednocześnie
nadał mu tytuł Doktora Kościoła. Św. Albert był mistrzem św. Tomasza z Akwinu.
(b) Por. inne tłumaczenie: Błogosławiony X. Jan Maria
Vianney (Proboszcz z Ars), Kazania niedzielne i świąteczne. Wydał z
francuskiego w skróceniu Ks. Dr Jakób Górka (Profesor Seminarium biskupiego w
Tarnowie). Tom II. W Krakowie. CZCIONKAMI DRUKARNI "CZASU". 1906, ss. 307-315.
(*) Nota o autorze: "Św.
Jan-Maria Vianney (Ioannes-Maria), Wyznawca; – święto 9 sierpnia.
Ur. w Dardilly w r. 1786, jako syn ubogich wieśniaków,
odznaczał się już w chłopięcym wieku niezwykłą pobożnością i miłością dla
ubogich. Pragnął zostać kapłanem, nauka jednak przychodziła mu tak trudno, że
kilkakrotnie doradzano mu, by zaniechał studiów. Wreszcie w r. 1815 dotarł do
święceń kapłańskich. Był przez 3 lata wikariuszem w Ecully, po czym otrzymał
zapadłą i zapuszczoną parafię wiejską Ars pod Lugdunem. Wkrótce pod wpływem
świątobliwego duszpasterza odnowiło się oblicze parafii. I wpływ ten sięgał
dalej. Schodzili się ludzie z dalekich stron, by się u niego spowiadać, by choć
popatrzeć, jak «święty» odprawia Mszę św. Coraz liczniejsze rzesze wypełniały
wiejski kościołek. Życie znanego już poza granicami Francji «proboszcza z Ars»
upływało pomiędzy plebanią a kościołem. Długie godziny spędzał w konfesjonale,
gdzie dokonywały się cudowne nawrócenia pod wpływem spowiednika, czytającego w
sumieniach jak w księdze otwartej. Jeśli były wolne chwile, proboszcz spędzał
je na klęczkach przed Najświętszym Sakramentem. W ciągu 20 lat przeszło 100 tysięcy
pielgrzymów przesunęło się przez Ars, nawet z Ameryki przybywali penitenci.
Opowiadano sobie o cudach, na jakie patrzano, główne jednak cuda dokonywały się
w głębi dusz. Misje, rozpoczęte w Ars, przeszły do innych parafij, proboszcz
bowiem śpieszył, gdzie go wzywano z posługą duszpasterską. Wreszcie wyczerpany
nadludzką pracą – na sen miał tylko czasu 4 godziny – zmarł 4 sierpnia 1859 r.
Kanonizowany w r. 1925. Ogłoszony patronem proboszczów w roku 1929". – Biskup Karol Radoński, Święci i Błogosławieni
Kościoła Katolickiego. Encyklopedia Hagiograficzna. Warszawa – Poznań –
Lublin [1947], s. 227.