Jorge Bergoglio w synagodze z żydami. Poniżej w tym samym miejscu i w tej samej roli K. Wojtyła i J. Ratzinger |
Problemem nie jest Bergoglio, problemem jest Vaticanum II.
– Mons. Donald J. Sanborn
Dziś bardzo wielu katolików widząc, co dzieje się obecnie na Stolicy
Piotrowej, okupowanej przez herezjarchę i apostatę Jorge Bergoglio,
zaczyna powoli dochodzić do wniosku, że coś jest nie tak, że to nie może
być katolicki Papież. Bergoglio rzeczywiście był dla modernistów tym
"strzałem w stopę", był naszym "najlepszym argumentem na istnienie
wakatu Stolicy apostolskiej" (jak również pisał Bp Sanborn). Mimo iż
obecnie z perspektywy czasu widzimy, że jego rewolucja ostatnio dość
mocno przyhamowała, że jednak nie wprowadzono jeszcze, przynajmniej
oficjalnie, tych wszystkich zmian, jakich mogliśmy się spodziewać (np.
"małżeństw" homoseksualnych czy pełnej komunii dla rozwodników, choć i
to zostało już, tylną furtką, dopuszczone...). To spowolnienie zostało
zapewne spowodowane ogromnym sprzeciwem środowisk konserwatywnych, a
nawet poddawaniem w wątpliwość ważności wyboru Jorge Bergoglio na
"papieża" przez niektórych konserwatywno-modernistycznych włoskich
publicystów...
Niestety widzimy też, że efekt nie jest aż tak imponujący, jak mogliśmy
się tego spodziewać. Mimo ogromnej deprawacji, jaka została dokonana za
tego "pontyfikatu", wielu ludzi, jak gdyby mieli oni klapki na oczach,
tkwi dalej w strukturach modernistycznego "kościoła". Nawet bardzo wielu
spośród różnych pseudotradycjonalistów dalej tkwi w błędach i
herezjach postlefebryzmu, czy też postindultyzmu, uznając Bergoglio za
katolickiego Papieża, a jednocześnie sprzeciwiając mu się we wszystkim,
wprost odrzucając całe jego "magisterium", a niekiedy nawet otwarcie
nazywając go heretykiem. Taka postawa jest duchową schizofrenią oraz
całkowitym zaprzeczeniem odwiecznego Magisterium Kościoła. Nie można
bowiem jednocześnie "uznawać" Papieża i sprzeciwiać mu się we
wszystkim, uznając go za heretyka. Takie myślenie zostało już dawno
uroczyście potępione przez Kościół w wielu oficjalnych i ostatecznych
dokumentach. Prymat Biskupa Rzymskiego nie jest bowiem symboliczny, jak
myśleli liczni heretycy i schizmatycy, jak np. prawosławni czy
starokatolicy, ale jest on faktycznym Prymatem, z którego wynika pełna i
absolutna władza Ojca Świętego nad całym Kościołem powszechnym. Tylko
od Papieża pochodzi władza rządzenia (czyli jurysdykcja) w Kościele. Nie
można więc uznawać rzekomych "papieży" novus ordo i jednocześnie wbrew
nim zakładać seminaria, prowadzić apostolat, święcić kapłanów i
biskupów, nauczać i sprawować Sakramenty Św., tak jak robi to FSSPX.
Jest to również całkowitą negacją nauczania Soboru Watykańskiego [był
tylko jeden Święty Sobór Powszechny o tej nazwie, zwany obecnie
"Pierwszym"] o Nieomylności Papieskiej, a więc jest to duch nie tylko
schizmatycki, ale także heretycki...
Czy jednak jedynym problemem posoborowego "kościoła" jest Jorge
Bergoglio? Wielu niestety uważa, że tak. Dla nich jakikolwiek problem
Kościoła zaczął się w 2013 roku. Wcześniej wszystko było dobrze...
Wydaje im się, że J. Ratzinger był bardzo dobrym "papieżem", że był on
"konserwatystą", "obrońcą Tradycji", prekursorem przywracania
katolickiej liturgii etc., etc. Niektórzy uważają wręcz, że wybór
Bergoglio był nieważny, ponieważ podważają oni ważność aktu abdykacji
Ratzingera (z powodu błędu językowego w łacińskiej formule), dlatego
według nich to Ratzinger jest nadal prawdziwym "papieżem". Dla nich
dopiero po śmierci Ratzingera nastąpi sedis wakancja, oczywiście o ile
wcześniej nie umarłby/abdykowałby Bergoglio i nie wybranoby znowu
jakiegoś "konserwatysty"...
Problem tych ludzi leży w całkowitym niezrozumieniu sedna sprawy.
Problem Bergoglio wynika bowiem bezpośrednio z problemu Vaticanum II i
jest jego naturalną konsekwencją... To zaczęło się w 1965 r., kiedy Montini ("Paweł
VI") podpisał heretyckie dokumenty nieszczęsnego "soboru" i tym samym
ipso facto stał się formalnym heretykiem, i sam siebie wykluczył z
Kościoła katolickiego. Oczywiście nie był on prawdziwym Papieżem, gdyż jako materialny heretyk nigdy nie mógł nim zostać, nawet jeśli
był ważnie wybrany. Jednak w tym momencie jego herezja stała się
publiczna i widzialna, a więc stała się ona formalna. Herezji tej nikt
także nie musi żadnym osobnym orzeczeniem ogłaszać ani potępiać, gdyż po
1., jak stanowi Prawo Kanoniczne, herezja ipso facto (sama przez się, per se) wyklucza
z Kościoła i pozbawia wszelkich kościelnych godności, tytułów i
urzędów, po 2. – żadna ziemska władza nie stoi ponad Papieżem, nikomu więc
tu na ziemi nie wolno Papieża osądzać. Wolno nam jedynie na podstawie
katolickiej teologii i filozofii oraz na podstawie Prawa Kanonicznego i
niezmiennego Magisterium stwierdzić, że ta osoba nigdy katolickim
Papieżem nie była.
Jednakże to właśnie Vaticanum II, słusznie określony przez Ratzingera
anty-Syllabusem, był źródłem wszystkich tych błędów i nieszczęść, jakie
widzimy do dziś dnia, w osobie Jorge Bergoglio i jego poprzedników.
Vaticanum II jest kwintesencją herezji modernizmu, potępionej przez Św.
Papieża Piusa X. Jest on wynikiem największego grzechu śmiertelnego
modernistów, jakim jest pycha. To właśnie pycha prowadzi do tego, że nie
potrafią oni, albo raczej nie chcą, przyjąć obiektywnej Prawdy. Sądzą
oni, że Prawda nie istnieje, pytają się, niczym Poncjusz Piłat - "A
czemże jest Prawda?"... W rzeczywistości znają oni doskonale Prawdę, tak
samo jak znali ją faryzeusze w czasach Chrystusa Pana, tylko że przez
pychę i zatwardziałość swoich serc nie chcą przyjąć tej Prawdy. Jest ona
dla nich czymś subiektywnym, czymś dowolnym, zależnym od sposobu
myślenia czy życia ludzi, czymś, co może się dowolnie zmieniać. Jest to
całkowitym zaprzeczeniem klasycznej, filozoficznej definicji Prawdy.
Otóż Prawdą jest nie to, jak my sami postrzegamy rzeczywistość, ale jaka
ona w rzeczywistości jest. Człowiek jest tylko podmiotem, przedmiotem
zaś jest to, o czym mówimy, w tym przypadku Prawda Objawiona. Podmiot
jest jedynie odbiorcą, obserwatorem, który musi przyjąć obiekt
(przedmiot poznania) dokładnie takim, jakim on jest. Tylko wtedy możemy
mówić o Prawdzie. Wynika stąd jasno, że Prawda jest obiektywna,
całkowicie niezależna od naszego subiektywnego myślenia i nawet, gdyby
zgoła nikt jej nie znał i nie uznawał, i tak nadal byłaby ona Prawdą.
Jest to spójne i logiczne. Niestety pycha żywota nie pozwala niektórym
na przyjęcie Prawdy, gdyż sądzą, że to oni wiedzą wszystko najlepiej,
lepiej nawet niż sam Pan Bóg.
Ta właśnie pycha, i odrzucenie Boskiej Prawdy, jaka zawiera się w
Tradycji i Piśmie Św. oraz Magisterium Kościoła, spowodowała pojawienie
się na świecie wszystkich możliwych herezji, schizm oraz islamskiego
bałwochwalstwa czy też żydowskiego zaprzaństwa. To pycha spowodowała w
końcu także pojawienie się herezji modernizmu, słusznie nazwanej przez
Św. Papieża Piusa X "kloaką wszystkich herezji i zbiorem najbardziej
antykatolickich poglądów świata", w rezultacie której to zwołany został
tzw. Sobór Watykański II – czyli ostateczna śmierć zachodniej
kultury, masońska rewolucja w Kościele, zbójecki sobór, anty-Syllabus,
najgorsza tragedia, jaka dotknęła ludzkość, gorsza od wszystkich wojen i
zarazy, całkowite zerwanie z Tradycją Katolicką, powstanie najgorszej w
historii heretyckiej i schizmatyckiej sekty - czyli tzw. kościoła
posoborowego...
Bergoglio jest tu więc jedynie skutkiem, efektem, nie zaś przyczyną obecnego kryzysu, który dotknął w ciągu ostatniego pół wieku cały świat katolicki. Bezpośrednią i bliższą przyczyną jest bowiem Vaticanum II, pośrednią zaś i dalszą herezja modernizmu, która jest błędnym filozoficznie pojmowaniem natury rzeczy, co wynika z grzechu pychy i iście wręcz diabelskiego odrzucenia Boga.
Bergoglio jest tu więc jedynie skutkiem, efektem, nie zaś przyczyną obecnego kryzysu, który dotknął w ciągu ostatniego pół wieku cały świat katolicki. Bezpośrednią i bliższą przyczyną jest bowiem Vaticanum II, pośrednią zaś i dalszą herezja modernizmu, która jest błędnym filozoficznie pojmowaniem natury rzeczy, co wynika z grzechu pychy i iście wręcz diabelskiego odrzucenia Boga.
Michał Mikłaszewski
Za: http://tenetetraditiones.blogspot.com/2016/01/problemem-nie-jest-bergoglio-problemem.html