WSTĘP
–––
1. Niebezpieczeństwo
Chcę w tym "Głosie
katolickim" zwrócić uwagę czytelnika na jedno niebezpieczeństwo, które
prawie niespostrzeżenie wciska się do nas z obcych krajów, silnie zarażonych
niewiarą. Tym niebezpieczeństwem jest hasło na pozór niewinne, a nawet mądre i
chrześcijańskie, hasło: "Szanuj cudze przekonania! Bądź wyrozumiałym na
wszystko, co inni mówią i myślą! Nie potępiaj niczego!". Ze szczególnym
upodobaniem głoszą to hasło niedowiarkowie katolikom. Udają oni apostołów
Chrystusowych i ujmują się za przykazaniem o miłości bliźniego, bo zdaje im
się, że katolicy nie zachowują tego przykazania, trzymając się od nich z dala.
Zdradliwe to hasło i
niebezpieczne! Zdradliwe dlatego, że ludzie bez wiary chcą przez nie osiągnąć
bardzo zły cel, to jest zatrzeć powoli różnicę między wiarą a niewiarą, między
przekonaniami katolickimi a niekatolickimi, między złem a dobrem, grzechem a
cnotą, między obyczajami chrześcijańskimi a pogańskimi.
Zdradliwe to hasło i
dlatego, że ludzie bez wiary przede wszystkim chcą przez nie zmusić katolików,
aby nie stawiali swojej wiary wyżej nad inne, ale na równi z innymi, choćby
najfałszywszymi i najśmieszniejszymi; owszem, aby i te religie szanowali,
kochali, uważali za dobre, jak religia katolicka. Jeśli im się to uda, wtedy w
krótkim czasie potrafią rozszerzyć i zaszczepić ludziom najprzewrotniejsze i
najfałszywsze zasady jako dobre.
Stąd widoczne już jest
wielkie niebezpieczeństwo, jakie grozi tym, co by to hasło przyjęli za swoje,
za dobre i mądre. Dowodzą tego okolice innowiercze. Katolicy, żyjący długo w
miastach i miasteczkach np. protestanckich, wskutek owego hasła: Szanuj cudze
przekonania! tracą powoli przekonanie, że ich wiara święta jest lepsza od
innych, wchodzą w zażyłość i przyjaźń z protestantami, zawierają małżeństwa
mieszane, chodzą do zborów, nie dbają o przykazania kościelne, tracą szacunek
dla Ojca Świętego i stają się w życiu, jednym słowem, protestantami. Zatarła im
się w duszy różnica między jedną religią a drugą, mówią sobie w końcu: "I
to dobre, i tamto dobre. Różne drogi do Pana Boga prowadzą. Pan Bóg kazał
miłować bliźniego jak siebie samego. Innowierca jest bliźnim, więc szanować go
trzeba i miłować go; jego wiarę, jak swoją wiarę, szanować muszę". I myśli
biedak, że zadowolił Pana Boga i że uspokoił sumienie tym na pół prawdziwym, a
na pół zupełnie fałszywym rozumowaniem. Co więcej!
Ludzie, głoszący tak nieraz
zaciekle hasło: Szanuj cudze przekonania! sami tego hasła nie przestrzegają ani
w nauce, ani w polityce, ale tylko wtedy nim wojują, gdy chodzi o stosunek
religii katolickiej do innych wyznań. Niechby ktoś powiedział: Ja mam to
przekonanie, że każda polityka, choćby najbardziej uciskająca lud biedny, jest
dobra! Z pewnością i słusznie zakrzyczano by tego, co by tak mówił. Nie
szanowano by jego przekonania.
Niechby ktoś wystąpił ze
zdaniem: Ja jestem przekonany, że 2 i 2 to 5, że ziemia stoi, a słońce się
obraca – powiedziano by wnet: to wariat! nie ma z nim co gadać! I słusznie! –
Gdy jednak chodzi o niedowiarków lub o religię niekatolicką, ma być inaczej! Tu
ma być wolno każdemu niekatolikowi wierzyć, w co mu się żywnie podoba albo w
nic nie wierzyć i nie wolno przeciw temu nic mówić; szanować ma każdy katolik
choćby największe niedorzeczności. A przeciwnie, wolno bezkarnie zaczepiać
religię katolicką, wyśmiewać jej prawdy, drwić z Kościoła świętego, szydzić z
Papieża i z obrzędów kościelnych. Niedowiarkom wolno wołać i pisać, że Boga nie
ma, że Kościół to wymysł ludzki, że religię księża wymyślili, że Pan Jezus był
tylko człowiekiem, że cuda są niemożliwe – itd. Te i tym podobne zdania ma
katolik uważać za dobre przekonania bliźnich swoich, ma je szanować, nie
powinien ich potępiać! Dlaczego? Bo, mówią, macie przykazanie miłości
bliźniego: Kochaj bliźniego jak siebie samego! A więc szanujcie cudze
przekonania! Nie wynoście swojej religii nad inne religie i przekonania,
bądźcie tolerantami! I z umysłu nie chcą widzieć, że co innego jest miłość
bliźniego, czyli co innego bliźni mój, a co innego fałsz, w który ten bliźni
wierzy, tj. że mogę bliźniego kochać, a nienawidzieć błędu, w jakim żyje.
Inaczej musiałbym kochać wszystko, co ktoś myśli i robi, a więc głupstwa,
szaleństwa, grzechy i zbrodnie największe.
Jeśli zaś katolik broni
dzielnie prawd swojej świętej wiary, to nie wołają wtedy nigdy: Szanujcie jego
przekonania! Kochajcie religię katolicką! Ale wołają: To zacofaniec! Oto sprawiedliwość!
–
Jednym z takich haseł,
wyrosłym właśnie ze zdradliwego zdania: Szanuj cudze zasady! jest hasło
najniebezpieczniejsze: "Każda wiara dobra!". Słyszałem je już często
i dlatego sądzę, że warto z nim się rozprawić.
W jesieni 1908 r. (według
opowiadania naocznego świadka) w jednym ze szpitali krakowskich przebywało kilku
robotników. Jeden z nich, najmłodszy wiekiem, ale najgłośniejszy w rozmowie,
dowodził obecnym, że "każda wiara jest dobra". Do Pana Boga –
mówił – tak samo, jak do Wiednia i do Rzymu różne drogi prowadzą i z różnych
stron do nieba zajechać można. Księża mówią, że tylko jedna wiara dobra i
prawdziwa, i że tylko katolicka wiara zbawi. Ale księża tak mówią, bo muszą tak
mówić, bo za to im płacą. U żydów i lutrów uczą pastorzy i rabini inaczej, mariawici
znowu inaczej i tak każdy swój własny towar zachwala.
Ano, bo tak Pan Jezus
powiedział, odezwał się na to drugi, podeszły w latach robotnik – i księża nasi
uczą za Panem Jezusem, że tylko katolicka wiara zbawi. – Gdzie tam Pan Jezus
tak uczy! – odpowie z gniewem pierwszy – księża może nie wiedzą nawet, że Pan
Jezus inaczej mówił. Otóż Pan Jezus nigdy nie rozróżniał między wiarą a wiarą,
jeno, ile razy kogo uzdrowił, zawsze mówił: "Twoja wiara ciebie
uzdrowiła". Czy nie tak? Pan Jezus nigdy nie mówił: wiara katolicka albo
żydowska ciebie uzdrowiła, jeno: twoja wiara! to jest ta wiara, jaką masz.
Widzicie więc, że Pan Jezus każdą wiarę pochwalał i uważał za dobrą. Bo gdyby
była zła, to by chorego nie uzdrowiła.
Na te słowa zamilkli wszyscy
– a choć lepszym z nich dziwnymi zdawały się te słowa i niepodobnymi do wiary,
nie umieli na to odpowiedzieć.
Zresztą, ciągnął dalej
zadowolony ze zwycięstwa – sam rozum wymaga, żeby każdy w tej wierze żył i
umarł, w jakiej się urodził. Wiary nikt zmieniać nie powinien, bo wiara to nie
kapelusz ani buty, jeno sprawa z Bogiem. A każda sprawa z Bogiem, to rzecz
dobra. A więc każda wiara dobra i każda do Boga prowadzi.
Oto przykład, jeden z setek
podobnych, jak najfałszywsze w świecie zdania i najśmieszniejsze dowody w
ustach niedowiarka lub sprytnego krętacza osłabiają dziś powoli wiarę w sercach
wierzących słuchaczy. Zawsze i wszędzie pozór prawdy bałamuci pojęcia religijne
i podgryza korzenie wiary tam, gdzie brak gruntownej znajomości katechizmu.
Odpowiedzmy pokrótce na te
zarzuty.
2. Odpowiedź
Rozróżnić trzeba między
wiarą a wiarą. Słowo wiara może znaczyć tyle co religia, co akt wiary i
także to samo, co ufność lub przekonanie o czymś. Pan Jezus
używał słowa "wiara" w drugim i trzecim znaczeniu, to jest ufności,
przekonania, zaufania – nigdy zaś nie rozumiał wiary jako religii. Więc i
wtedy, gdy mówił Pan Jezus np. do ślepego: "Wiara twoja ciebie zdrowym
uczyniła" (Św. Marek rozdz. 10, 52) słowa Jego to tylko znaczyły: ponieważ
uwierzyłeś, że ja mogę uzdrowić ślepotę twoją i prosiłeś o to z ufnością, dlatego
jesteś teraz zdrowym. Tej wierze, czyli ufności ludzi w dobroć Pana Jezusa i
temu przekonaniu, że Pan Jezus ma moc czynienia cudów, przypisuje Pan Jezus
często łaskę uzdrowienia. I tak np. do niewiasty cierpiącej krwotok, która
dotknęła się kraju szat Pana Jezusa, mówi: "Ufaj córko, wiara twoja ciebie
uzdrowiła. I uzdrowiona jest niewiasta od owej godziny" (św. Mateusz 9, 22).
Zadziwiającą pokorę i
niezwykłą ufność w moc Pana Jezusa miał setnik, który prosił, ażeby Pan Jezus z
daleka, jednym słowem uzdrowił mu sługę: "Panie, mówił, nie jestem
godzien, abyś wszedł pod dach mój; ale tylko rzecz słowem, a będzie uzdrowion
sługa mój".
A Pan Jezus dziwiąc się tak
wielkiej ufności i żywej wierze setnika, zawołał: "Zaprawdę powiadam wam,
nie znalazłem tak wielkiej wiary w Izraelu" (Św. Mateusza 8, 8 i 10).
Z treści wynika znowu, że
Pan Jezus nie chwali tu religii setnika, ale jego wielką ufność i przekonanie o
potędze nadludzkiej Pana Jezusa.
To samo powiedzieć trzeba o
wszystkich innych zdaniach Pisma św., w których Pan Jezus chwali wielką wiarę,
czyli ufność, albo gani brak wiary, czyli ufności.
Nigdzie tam mowy nie ma o
wierze jako religii. Wszędzie słowo "wiara" znaczy wiarę w Mesjasza,
"zaufanie, ufność".
Wynika to także z porównań,
jakich Pan Jezus używa. Mówi np. tak: "Jeśli będziecie mieć wiarę jako
ziarno gorczyczne, to powiecie tej górze: przejdź stąd indziej, a przejdzie i
nic niepodobnego wam nie będzie" (Św. Mateusz 17, 19). Jeśli
"wiarę" uważamy tu jako "ufność", rozumiemy od razu całe
znaczenie słów Pana Jezusa.
3. Różne drogi do nieba?
Że z różnych stron zajechać
można do Lwowa, do Berlina, do Rzymu, to rzecz wszystkim wiadoma. Ale dlatego
tylko można tam z różnych stron zajechać, ponieważ z różnych stron prowadzą do
tych miast drogi i koleje żelazne. Prowadzą zaś te drogi dlatego z różnych
stron, bo je rządy albo kraje lub też miasta z różnych stron zbudowały. Z
pewnością nikt nie zajedzie do miasta koleją z tej strony, skąd żadnej kolei
nie ma. Tak samo, jak do miasta prowadzi tylko ta droga, którą ludzie założyli,
tak też do nieba i do Pana Boga prowadzi ta tylko droga, którą Pan Bóg ludziom
wytknął. Jeśli do króla na audiencję dostać można się tylko tą drogą i przez te
pokoje, które są na to wyznaczone – a kto by inną drogą chciał pójść, ten nie
dostanie się do króla, ale tego pochwycą i do więzienia wtrącą jako złodzieja,
złoczyńcę lub szaleńca – jakże śmie ktoś twierdzić, że do Króla królów, Pana
Boga, dostanie się byle jaką drogą, czyli tą, jaką sobie sam obierze, nie pytając
się o to, czy Pan Bóg sam wytknął jaką drogę do nieba, czy też nie?
Drogą do Pana Boga jest
tylko religia od Boga dana. A że religii na świecie jest kilkaset, więc szukać
trzeba, która z tych religii jest od Pana Boga, a która nie. Bo jeśli jakaś
religia nie jest od Pana Boga, toć jasna, że nie jest drogą do nieba. Taka
religia, to droga od ludzi wymyślona, droga przez ludzi wytknięta, a tą do Pana
Boga na pewno nie trafimy, jeśli Pan Bóg inną wyznaczył. Taka droga jest
wymysłem błędnego rozumu ludzkiego. Któżby z ludzi śmiał być tak zuchwałym,
iżby mówił: Ja znam pewną drogę do nieba; tędy idźcie, a będziecie zbawieni!
Nikt z ludzi od siebie tego powiedzieć nie mógł, ani Mahomet, ani Luter, ani
Kalwin, a więc ich drogi do nieba są fałszywe. Trzeba tedy, ażeby Pan Bóg sam
nam powiedział, czyli objawił, jaką drogą do Niego dostać się mamy.
Jeśli Pan Bóg takie
objawienie ludziom dał, jeśli drogę do nieba wytknął i to drogę jedną jedyną,
najkrótszą, najprostszą, to chyba szaleńcem nazwać trzeba człowieka, który nie
oglądając się na Boga i jakby kpiąc sobie z Boga, woła: ja sobie sam drogę
lepszą znajdę, pójdę, kędy mi się zechce, każda droga, każda wiara dobra;
wybiorę sobie tę, która mi się spodoba i koniec.
4. Jedna jest prawdziwa wiara
Kto nie wierzy, że Pan Bóg
dał jedną tylko drogę do nieba w Kościele katolickim, ten albo Pana Jezusa nie
uważa za Boga, albo Kościoła katolickiego nie uznaje za dzieło Boże. Z takim
człowiekiem tu oczywiście nie ma co rozprawiać (1). Dla katolika jest to rzecz zupełnie jasna. Pismo św.
mówi o tym tak wyraźnie, historia świadczy za tym niezbitymi dowodami i rozum,
szukający szczerze prawdy, zawsze dochodzi do tego samego wniosku, że Pan Jezus
nie mógł być tylko człowiekiem, że religia chrześcijańska i Kościół katolicki
nie mogą być tylko ludzkim dziełem. Choć kilka zdań z Pisma św. przytoczę tu
dla przypomnienia tej prawdy, że Pan Jezus, Bóg-Człowiek, jedną tylko drogę do
nieba wytknął, a to w Kościele katolickim.
1) "Jam jest droga i
prawda i żywot. Nikt nie przychodzi do Ojca jeno przeze mnie", mówi Pan
Jezus (Jan 14, 6). A więc ktokolwiek poza Panem Jezusem szuka drogi do nieba
albo prawdy, albo żywota wiecznego, ten nigdy tego nie znajdzie.
2) Gdzie zostawił Pan Jezus
tę drogę do nieba jedyną, prawdę i żywot? W Kościele Swoim. Gdzie ten Kościół Pana
Jezusa? To Kościół katolicki, Kościół św. Piotra.
Do Piotra mówi Pan Jezus:
"A ja tobie (Piotrze) powiadam, iżeś ty (Piotr) jest opoka, a na tej opoce
(Piotrowej) zbuduję Kościół mój (tj. Kościół Boży, jeden jedyny), a bramy
(potęgi) piekielne nie zwyciężą go (to jest tego Kościoła Bożego). I Tobie
(Piotrowi) dam klucze królestwa niebieskiego" (Mateusz 16, 18. 19).
Co stąd za wniosek? 1) Pan
Jezus mówił tylko do św. Piotra. 2) Tylko na św. Piotrze zbudował Kościół. 3)
Tylko Kościół św. Piotra jest Jego, tj. Pana Jezusa Kościołem. 4) A więc tylko
Kościół św. Piotra jest Kościołem Bożym, bo tylko o nim mówi Pan Jezus "Kościół
mój". 5) Tylko jeden jest Kościół Boży, bo o żadnym innym, założonym przez
Boga, historia nie wie. 6) Żadnego innego Pan Jezus nie założył. 7) Tylko Piotrowi
dał klucze do nieba. 8) Tylko przez Kościół św. Piotra dostać się można do
nieba. 9) Tylko Kościoła św. Piotra nie zwycięży piekło. 10) A więc, gdzie
Piotr, tam Kościół Boży; gdzie Piotr, tam Pan Jezus; gdzie Piotr, tam droga do
nieba; gdzie Piotr, tam prawda; gdzie Piotr, tam prawdziwa wiara. 11) A więc,
gdzie nie ma Piotra, tam nie ma ani Pana Jezusa, ani Kościoła Bożego, ani drogi
do nieba, ani prawdy, ani prawdziwej religii. 12) Tylko Kościół katolicki jest
z Piotrem i z Panem Jezusem, jak świadczy historia. Tylko religia katolicka ma
początek swój od Pana Jezusa, od Boga. 13) A więc wszystkie inne religie (prócz
religii katolickiej) nie są od Boga, ale od ludzi. A więc albo wcale nie mają
prawdy, albo też nie mają prawdy całkowitej, zupełnej, ale mają fałsz z prawdą
zmieszany, mają prawdę spaczoną. 14) A więc protestanci, mahometanie, kalwini,
starokatolicy, mariawici itd. nie mają religii prawdziwej, bo te ich sekty i
wyznania ludzie wymyślili, i nie trzymają z Piotrem św. i z Kościołem św.
Piotra, czyli z Kościołem katolickim. 15) A więc te sekty i wyznania nie
doprowadzą do nieba; nie mają kluczy do nieba, które ma tylko Piotr i Zastępca
Piotra św.; te sekty wszystkie piekło zwyciężyć może i wygubić. 16) A więc
grzeszy ciężko i naraża się na potępienie, kto występuje z Kościoła
katolickiego, albo kto trwa we fałszywej wierze, choć wie, że tylko jedna
religia katolicka jest prawdziwą religią.
5. Czy więc każda wiara prawdziwa?
Wiara, czyli religia, jako
droga do nieba, sto razy więcej znaczy i wymaga, niż droga do miasta. Jeżeli
mówimy, że jak zwykłą drogą zajechać można do miasta, tak drogą od Boga
wytkniętą, czyli przez religię od Boga daną do nieba – to jest to tylko słaby
obraz i blade porównanie podróży ziemskiej z podróżą do nieba. Bo wiara,
religia, zamyka w sobie najpierw prawdy objawione, w które wierzyć trzeba, – a
po wtóre sposób, w jaki życie urządzić trzeba, abyśmy dojść mogli do Boga.
Religia jako droga do nieba nie jest to droga zwykła dla nóg moich i ciała
mojego, ale to jest droga dla duszy mojej, droga dla rozumu mojego, dla całego
życia mojego. Nie ciałem, ale duszą i życiem całym idzie się do nieba.
Religia składa się najpierw
z prawd od Boga objawionych. Te prawdy musi człowiek przyjąć, w te prawdy
uwierzyć, choćby dla jego rozumu nie były zrozumiałe, choćby to były tajemnice,
przewyższające rozum ludzki. A uwierzyć musi dlatego, że te prawdy Bóg dał, Bóg
objawił i Bóg w nie wierzyć każe. A cóż to jest prawda? – To jest nieomylne,
prawdziwe zdanie o jakiejś rzeczy. Prawda wyklucza inne zdanie, sobie
przeciwne. Każde takie zdanie, które inaczej uczy niż prawda, jest fałszem. Tak
na przykład prawdą jest, że 2 i 2 jest 4 albo dwa razy dwa jest cztery. Kto
inaczej mówi, ten fałszywie mówi, nieprawdę mówi. Jeżeli religia, czyli wiara
składa się z prawd Bożych, to wszystko, co się tym prawdom sprzeciwia, jest
fałszem, jest nieprawdą. Jeżeli jest więcej religii, a jedna drugiej się
sprzeciwia, to znak, że jest wiele religii fałszywych, nie od Boga danych, ale
od ludzi wymyślonych. Bo jeżeli każda prawda ludzka, o jednej rzeczy orzekająca,
może być tylko jedna, np. 2x2 = 4, a wszystko co się jej sprzeciwia, jest
fałszem, to tym bardziej prawda Boża może być tylko jedna.
Jeśli więc chodzi o prawdy
Boże, o zbiór prawd Bożych, które stanowią religię, to jasna, że tylko jeden
zbiór prawd może być prawdziwy, a wszystkie inne zbiory prawd są fałszywe, o
ile temu jednemu zbiorowi są przeciwne. A ponieważ zbiór prawd Bożych nazywamy
religią, stąd oczywista, że tylko jedna religia może być prawdziwa.
A która? – Ta, która ma cały
zbiór prawd od Pana Boga bez żadnej przymieszki ludzkiej, bez przekręcenia lub
spaczenia, bez dodatku i zmniejszenia.
Prawda, że także inne
religie mogą mieć po kilka prawd Bożych, ale jeżeli prócz tych prawd Bożych
podają za prawdę Bożą to, co nie jest od Boga, czyli choćby jedno jedyne zdanie
z Objawienia Bożego sfałszowane, spaczone, przekręcone, a więc nie pochodzące
od Boga, albo jeśli nie mają wszystkich prawd Bożych, ale tylko niektóre – takie
religie nie są prawdziwe – są to fałszywe religie.
Jedna tylko może być prawda
o jednej i tej samej rzeczy, jeden zbiór prawd Bożych – a więc jedna jedyna
tylko może być prawdziwa wiara i religia, jedna jedyna droga do nieba, a tą
drogą jest tylko ta, którą Pan Bóg sam wskazał (2).
6. Czy każda wiara dobra?
Nie wszystko, co dziś ludzie
nazywają religią, zasługuje na taką nazwę. Bo religia jest to droga do Boga, a
w niektórych tak zwanych religiach nawet mowy o tym nie ma, żeby mogły kogoś do
Pana Boga zaprowadzić, bo tak są nierozumne i śmieszne, a nawet grzeszne. Już z
tego widać, że fałszywym jest zdanie: każda wiara dobra.
Oto kilka przykładów.
Wiara katolicka uczy, że
jest jeden Bóg, wszechmocny, wszystko wiedzący, nieskończony, wieczny,
nieśmiertelny; że ten Bóg jest duchem nieskończenie miłosiernym, szczęśliwym i
nieskończenie świętym, który grzechem się brzydzi i grzeszyć nie może.
A cóż o Bogu wierzyli na
przykład poganie? Jedni przyjmowali kilku bogów, inni kilkuset, a o Rzymianach pisze
św. Augustyn, że w samym Rzymie pod koniec państwa czczono około 30 tysięcy
bogów. Inni wcale nie wierzyli w bogów. Jedni czcili jako bogów słońce i
gwiazdy, wiatry i pioruny, inni węże, woły, koty a nawet rośliny. Dlatego
złośliwy poeta Juwenalis woła: szczęśliwe narody, którym bogowie rosną w
ogrodach!
Wszyscy niemal poganie
wierzyli, że Bóg ma ciało takie samo jak ludzie, że potrzebuje jadła i napoju,
że smuci się i złości, że cierpi i płacze, że bogowie grzeszą, biją się i kłócą,
że są okrutni i bezwstydni, że raz panuje jeden, to znów drugi i ten tak długo
tylko, póki go silniejszy bóg nie zwycięży. Żaden bóg nie był według ich
przekonania wszechmocnym, bo nad wszystkimi bogami panowało fatum, czyli
niezmienne przeznaczenie. Nie koniec na tym.
Bogów obierano sobie nawet
za opiekunów zbrodni i grzechu, zwłaszcza kradzieży i nieczystości. Bogiem
złodziei i oszustów był w Rzymie Merkury, boginią bezwstydu Wenera,
gdzie indziej Astarte. Co więcej, czczono bogów grzechami i tak, na cześć
Wenery, Saturna i Bakcha popełniano najsprośniejsze bezeceństwa, Molochowi na
ofiarę rzucano dzieci do rozpalonych pieców, a u wielu narodów był zwyczaj
zabijania ludzi na cześć bożków i bałwanów.
Niechże wobec tego ktoś
powie, że każdy z tych grzesznych i okrutnych kultów można nazwać wiarą dobrą
albo drogą do nieba! –
Tak wyglądało na świecie przed
Chrystusem Panem, ale podobnie jest dziś jeszcze w niektórych krajach
pogańskich Afryki, Azji i Australii, tam dokąd wiara chrześcijańska jeszcze nie
dotarła.
Prawda, że Pan Bóg już
Adamowi objawił główne prawdy religii, ale te prawdy spaczyli i poprzekręcali
późniejsi źli ludzie. Prawdziwa wiara w Boga przechowywała się tylko w narodzie
żydowskim, narodzie wybranym na to od Boga, aby skarb Objawienia przechował
niezepsuty. Ale naród żydowski był nieliczny, a nadto wzgardzony wśród pogan,
więc nie miał wielkiego wpływu na inne fałszywe religie.
Ludzkość, błądząca w
ciemnościach fałszywych wierzeń i błędów, gnijąca w zepsuciu moralnym, była
więc bliską zagłady i zguby. W tym niebezpieczeństwie przyszedł na świat Syn
Boży, Jezus Chrystus, Mesjasz i Odkupiciel ludzkości. Przyszedł głosić nową
naukę, nową religię i dla niej założyć Kościół na opoce, Kościół wieczny,
którego nawet potęgi piekła nie zwyciężą. Pół świata zdobyto wnet dla tej nowej
religii, jedynie prawdziwej i dla Kościoła Chrystusowego. A zdobywali dla niego
ludzi nie królowie z hufcami wojsk, ale dwunastu ubogich, nieuczonych rybaków
szło w bój za prawdę. A była to prawda nowa, trudna do uwierzenia, a jeszcze
więcej wymagała ona od ludzi, bo nowego całkiem życia w umartwieniu i zaparciu
się. I wszędy rozbrzmiewało hasło: Przybliżyło się Królestwo Boże. Bóg zstąpił
na świat, odkupił ludzi, umarł za nich, trzeciego dnia zmartwychwstał – czyńcie
więc pokutę i wstępujcie przez chrzest do Jego Kościoła. Kto uwierzy i ochrzci
się, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępion. Mesjasz, od wieków
zapowiedziany, przyszedł już na ratunek ginącej ludzkości, udowodnił Bóstwo
Swoje cudami – oto my wysłańcy i słudzy Jego głosimy wam Jego naukę, jedynie
prawdziwą, jedyną odtąd religię, religię dla całej ludzkości. Wszystkie więc
religie mają odtąd ustać – jeden ma być Kościół Chrystusowy, jedna owczarnia i
jeden Pasterz ludów Bóg-Człowiek Jezus Chrystus, Mesjasz, Syn Boży.
I garnęły się miliony do
nowej religii. Ale żydzi nie uznali Mesjasza i do dziś dnia twierdzą, że Mesjasz
dopiero przyjdzie. Oto dwie religie zupełnie sobie przeciwne, żydowska i
chrześcijańska. I nikt rozumny nie powie, że obie mogą być prawdziwe, obie
dobre, bo odtąd jedna tylko droga do Boga, wskazana przez Pana Jezusa i przez
Kościół katolicki w słowach Pana Jezusa: Kto uwierzy i ochrzci się, zbawion
będzie, kto nie uwierzy, będzie potępion. Powstawali w następnych wiekach różni
heretycy i odszczepieńcy, którzy odrzucali jedną lub kilka prawd i tak
przekręcali naukę i religię prawdziwą, inaczej uczyli niż Pan Jezus i Jego
Kościół nieomylny. Któż może znowu powiedzieć, że religie takich heretyków i
odszczepieńców jak Ariusz, Nestoriusz, manichejczycy itd. są równie prawdziwe i
dobre, jak religia katolicka, kiedy sprzeciwiają się nauce Chrystusa Pana?
Przyszedł Mahomet i ogłosił
się prorokiem boskim, równym Chrystusowi Panu, i począł głosić religię zupełnie
przeciwną katolickiej religii – któż powie, że obie religie mogą być prawdziwe
i dobre?
W 16 wieku powstał Luter,
podeptał śluby zakonne i kapłańskie, ożenił się z godną siebie, niewierną Bogu,
byłą zakonnicą i począł wyrzucać z nauki Pana Jezusa, cokolwiek mu się nie
podobało lub co jego własne niecne życie potępiało i ogłosił nową religię. Pan
Jezus ustanowił 7 sakramentów, Luter odrzucił 5, zostawił tylko 2; odrzucił
Mszę św. i spowiedź, nie uznał Papieża ani Kościoła powszechnego, ani soborów –
ponieważ to wszystko było mu nie na rękę – poprzekręcał słowa Pisma św., gdzie
one były przeciwne jego nowej nauce. Pismo św. mówi, że wiara bez uczynków
martwa jest, czyli że na nic się nie przyda, a Luter woła: grzesz silnie, byleś
jeszcze silniej wierzył – wiara sama na wszystko wystarcza!! I nazwał Luter to
wszystko nauką i religią prawdziwą, choć nauka ta jest we wielu miejscach
przeciwna nauce Chrystusa Pana i Kościoła Chrystusowego. Któż odważy się mówić,
że obie nauki i religie, to jest Lutra i Pana Jezusa są prawdziwe i dobre? Kto
mógł lepiej wiedzieć, jaka jest jedynie prawdziwa droga do nieba: pyszny i
rozpustny człowiek czy Syn Boży, Odkupiciel świata, Jezus Chrystus, Pan i Bóg
nasz?
7. "Panu Bogu wszystko jedno!"
I z tym zdaniem można się
spotkać, równie niemądrym jak bluźnierczym, że Panu Bogu wszystko jedno, w co
kto wierzy.
Jeśli Panu Bogu wszystko
jedno, jaką kto wiarę ma, to 1) po cóż zesłał Syna Swojego na świat, aby
założył nową wiarę, jedyną wiarę dla zbawienia, jeden jedyny Kościół? 2) po cóż
Pan Jezus umarł za ludzi tak okrutną śmiercią? 3) to Panu Bogu równie miła
cnota jak grzech, dobry uczynek jak zbrodnia, modlitwa tak samo jak
bluźnierstwo, prawda jak fałsz? 4) to wszystko jedno Panu Bogu, czyś katolik,
czy bluźniący Bogu niedowiarek, pobożny czy też łotr i równie miły Panu Bogu
ksiądz odprawiający Mszę św., jak murzyn mordujący białego na ofiarę bałwanowi
z drzewa, parias modlący się do krowy, Egipcjanin czczący wołu, ludy kłaniające
się wężom i kotom? 5) Koran i Talmud, i Pismo św. równie dobre? 6) to nie ma
religii jednej lepszej od drugiej, tylko wszystkie albo liche i złe, albo dobre?
Czy jest ktoś na świecie, co
by przy zdrowych zmysłach śmiał mówić, że wszystko jedno, wszystko równie dobre
i prawdziwe, czy Bóg jest, czy Boga nie ma, czy ktoś dobry, czy zbrodniarz? Rozumny
człowiek tego nigdy nie powie – jakżeż śmiemy mówić, że Bóg tak mówi i myśli??
Nie ma prawie roku, żeby nie
powstawały wciąż nowe sekty i odszczepieństwa, nowe tak zwane religie. Pycha i
nierozum ludzki podają tu sobie ręce i wysilają się wciąż na nowe pomysły i
dziwactwa. Iluż to szaleńców podawało się już za nowych Mesjaszów i synów
Bożych? Czy może wszyscy mieli rację i wszystkie te ich wołania były prawdziwe
i dobre, a bluźnierstwa ich Bogu miłe? A przecież niektóre tak zwane religie
nowe były wymyślone tylko na urągowisko religii chrześcijańskiej, np. sekta
judaszowców ku czci zdrajcy Judasza (3). Kilka lat temu oderwało się kilka parafii w Królestwie
od Kościoła katolickiego i utworzyło nową sektę mankietników albo mariawitów
sektą zwaną. I ci opierali się zrazu na jakichś tam niby objawieniach,
otrzymanych z nieba, i utrzymywali, że po ich stronie prawda. Ale gdy ich
Ojciec Święty wykluczył z Kościoła, już cały świat katolicki wie na pewno, że
oni nie są więcej katolikami, ale odszczepieńcami równymi innym heretykom,
przez Kościół św. nieomylny potępionym. Jedna jest tylko prawda katolicka,
jedna religia prawdziwa, a wszystko, co jej się sprzeciwia, jest fałszem i
nieprawdą.
8. "Ja mam swoją religię!"
Spotyka się dziś ludzi,
którym złe książki, źli przyjaciele, a zwłaszcza złe prowadzenie się wygryzło
zupełnie wiarę z serca. Ci bardzo często mają "swoją wiarę". Żyją
tak, jak mniej więcej żyć "wypada, aby uchodzić za ludzi uczciwych wobec
świata". Znajdziesz między nimi takich, co w pewnych okolicznościach
podają się także za "katolików", co więcej niektórzy z nich stanowczo
twierdzą, że dlatego do spowiedzi i do kościoła nie chodzą, ponieważ "nie
mają grzechu na sumieniu". Nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, mówią,
po cóż pójdę do spowiedzi? To, że szóstego przykazania nie zachowują, że popełniają
oszustwa i defraudacje na wielką skalę, że szarpią sławę bliźniego, tego za
grzech sobie nie mają. Pana Jezusa nie uważają za Boga, Kościół jest w ich oczach
urządzeniem czysto ludzkim, księża tylko zwykłymi urzędnikami – ale chcą mimo
to być katolikami w oczach ludzi. Ci mają swoją religię, na wszystko znajdą
wykręt lub czczy frazes, wyczytany w jakiejś powieści lub książce na swoją
obronę. I tak bałamucą, i uspokajają siebie i sumienie swoje.
Powiesz im, że nie są
katolikami, to oburzą się, nazwą cię fanatykiem, dewotem itp. – Ja jestem
katolikiem, mówił mi latem r. 1905 w pociągu, jadącym do Stanisławowa, pewien
już osiwiały pan – ale wierzę tylko w to, co mogę rozumieć. Na przykład tego,
żeby Matka Boska była Matką i Dziewicą, tego nie wierzę, bo nie rozumiem. Ale ja
jestem, proszę księdza, z całym uszanowaniem dla Matki Boskiej, zwłaszcza dla
Matki Boskiej Częstochowskiej, nawet ją bardzo kocham. – Tłumaczę mu, że jeśli
nie wierzy w tajemnicę Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny, już nie jest
katolikiem. Dlaczego? pyta zdziwiony. – Bo wtedy nawet Pana Jezusa nie uważasz
pan za Boga, a tym samym nie przyjmujesz najgłówniejszych prawd wiary
katolickiej. – Odpowiada, że nie może wierzyć, bo nie może pojąć. – Mój panie,
mówię mu na to, czy pan wiesz choćby to, co to jest tajemnica i co to jest
wiara? Tajemnicą jest to właśnie, czego my pojąć nie możemy. Wiara
chrześcijańska ma wiele takich tajemnic, których nauka nam nie wyjaśni nigdy,
ale w które wierzyć musimy, bo wiemy – i to nauka może nam udowodnić, – że te
tajemnice istnieją i że pochodzą od Pana Jezusa, Boga-Człowieka. Wiara tym się
różni od nauki, że przyjmuje za prawdę nawet takie rzeczy, których pojąć nie
może, a przyjmuje dlatego, że wie zupełnie na pewno, że są prawdą, bo od Boga
pochodzą. Jeśli pan przyjmujesz tylko to, co nauka udowodni, to nie tylko nie
jesteś pan katolikiem, ale nie masz żadnej wiary... Bardzo wielu ludzi boi się
albo wstydzi się wierzyć, dlatego, że nie znają dobrze katechizmu i nie wiedzą,
w co wierzyć trzeba, a w co nie potrzeba.
Ja wszystko przyjmuję z
religii katolickiej, mówił raz jeden młody student, ale nieomylności Papieża
nie mogę przyjąć, bo to za wiele. Na to mówi mu ktoś: To nie mów pan, żeś jest
katolikiem, jeśli tego dogmatu nie przyjmujesz.
Przecież Papież, odpowiada,
jest człowiekiem. A każdy człowiek może błądzić. A ja mam wierzyć np. jak
Papież powie, że za 20 lat będzie wojna albo koniec świata, albo że ja zostanę
jenerałem, albo że jutro będzie pogoda itp. Skąd on to wie? Więc Papież nie
jest nieomylny.
Przyjacielu, ile słów, tyle
nieporozumień. Co innego jest proroctwo, a co innego nieomylność. Któż ciebie
kiedykolwiek uczył, że ty masz Papieża uważać za proroka, przepowiadającego
przyszłość i to jeszcze w rzeczach, które nic nie mają wspólnego z religią.
Gdyby Papież takie rzeczy przepowiadał, mógłby się tak samo mylić, jak ty i ja.
A czemuż to Papież potępia
rozmaite nowe prądy i nauki, tak jak gdyby wiedział na pewno, że z nich nic
dobrego nie wyjdzie. Jeśli nie jest prorokiem, to powinien zaczekać, póki się
rzeczywiście nie pokaże, czy one będą dobre czy złe.
Znowu gmatwasz i mieszasz
pojęcia, i niesłuszne zarzuty robisz Papieżowi. Kiedyż to potępił Papież nowe
nauki jako takie? Kiedyż to potępił wyniki nauk pewne i niezbite? Papież
potępia tylko niereligijne albo niezgodne z religią hasła i prądy, które źli
ludzie z nienawiści do Kościoła i religii podają jako zdobycze nauki, postępu i
oświaty. Nauka ich wcale nie popiera, tylko niechęć do Kościoła. Prawdziwa
nauka nigdy nie jest przeciwna prawdziwej religii.
Otóż wiedz, że Papież jest
nieomylny tylko w rzeczach wiary i obyczajów, wtedy, kiedy jako Głowa Kościoła
orzeka, że jakieś hasło jest przeciwne prawdziwej religii i nauce Chrystusowej,
albo kiedy ogłasza, że jakaś prawda pochodzi od Pana Jezusa lub jest zgodna z
nauką Chrystusa Pana. Nie potępia Papież nigdy nauki, która ściśle trzyma się
swojego pola, nie potępia nigdy prądów politycznych ani społecznych, które
zgadzają się z religią i obyczajami chrześcijańskimi. Występuje przeciw nim
wtedy, kiedy zaczynają zagrażać religii i dobrym obyczajom i o tyle tylko, o
ile są niebezpieczne dla wiary świętej. Nie gani w nich dobrego, jeśli coś
dobrego poza błędami mają. Jeśli jakieś hasła i prądy są niezgodne z religią,
to nie ma się po nich czegoś dobrego spodziewać. Złe drzewo dobrych owoców nie
zrodzi.
A tak – to co innego –
odpowiedział.
Inny "katolik"
mówi:
Niech Kościół skasuje
spowiedź i posty, i sakrament małżeństwa, to wtedy i ja przystanę do Kościoła.
Teraz jestem wprawdzie katolikiem, ale nie praktykującym.
Za pozwoleniem – kto komu
łaskę świadczy? Czy ty Kościołowi, że raczysz uważać się za katolika z metryki
tylko, czy też Kościół, że na ciebie cierpliwie dotąd czekał i nie wykluczył
cię jeszcze z liczby wiernych?
I kto komu ma ustępstwa
robić? Kościół ma dla twoich grymasów kasować sakramenty, ustanowione przez
Pana Jezusa? To Luter mógł sobie pozwolić, bo jemu nie chodziło o prawdę, tylko
o swobodę życia. Któż kiedy widział, żeby ten, co ma prawdę, odrzucał ją, a
przyjmował fałsz dla czyichś tam zachcianek. Ja żądam od ciebie, żebyś wierzył,
że dwa a dwa to dziesięć. Zgadzasz się?
Nie, jakżeż, nie mogę!
A jakim prawem żądasz, żeby
Kościół uznawał tylko 5 sakramentów, a dwa dla zachcianek twoich odrzucił,
kiedy Kościół wie na pewno, że Pan Jezus 7 sakramentów ustanowił?
Od postu może ciebie ksiądz
uwolnić, ale od sakramentów nigdy. A więc albo – albo!...
Nie mówię już o tych, co na
serio radzą Kościołowi, żeby coś ze swego ustąpił, tj. poświęcił jedną, drugą
prawdę wiary dla świętej zgody. Niech Kościół, mówią, nie wymaga, żeby wierzono
w nieomylność Papieża i niektóre mniejsze dogmaty, a wtedy wielu nawróci się do
niego.
Jest to tak samo śmieszne,
jak gdyby ktoś mówił: Nie chcesz zgodzić się ze mną na to, że 2 a 2 jest 4.
Dobrze! Ja trochę ustąpię i pogodzimy się – odtąd obaj uczyć będziemy, że 2 a 2
jest 3½.
Cóż na to zdrowy rozsądek
powie?
9. "Ksiądz
tak uczy, bo musi"
Ostatnią deską ratunku dla
takich, co chcą być katolikami, ale katolikami pozornymi, swojego pomysłu i
pokroju – bywa nieraz frazes: Ksiądz tak gada, bo musi tak gadać, bo mu za to
płacą, bo on z tego żyje itd.
Ksiądz tak uczy, bo musi, to
prawda, ale musi tak uczyć, bo inaczej nie może, bo wierzy do głębi serca, że
tak jest rzeczywiście, jak uczy. Bo tak Pan Jezus nauczał, tak uczy Kościół św.
nieomylny. Dobry ksiądz musi być gotów umrzeć za to, czego naucza.
Tak uczy, bo czyż może jako
ksiądz katolicki inaczej uczyć? Nie. Czy Apostołowie inaczej uczyli? Nie. Czy
święci męczennicy, np. św. Ignacy, Polikarp, Stefan, Wawrzyniec, Andrzej Bobola
i tysiące innych inaczej uczyli i wierzyli? Nie. Czy zaparli się choćby jednej
litery z nauki Chrystusowej, gdy im obiecywano złote góry, a grożono
najstraszniejszymi mękami, jeśli inaczej uczyć nie będą. Nie. Czy inaczej
wierzyli, gdy ich przybijano do krzyża, palono, szarpano na kole, gdy
wypuszczano na nich dzikie zwierzęta? Nie. "Na kracie, mówi brewiarz
rzymski o św. Wawrzyńcu – nie zaprzałem się Ciebie, Boże, i smażony w ogniu
wyznałem Ciebie, iżeś jest Chrystus".
Nie pensja, nie płaca, nie
honor i zaszczyt kapłaństwa jest powodem, że ksiądz tak uczy, a nie inaczej, ale
to, że inaczej uczyć nie może. I choćby nie miał co do ust włożyć, inaczej
uczyć nie będzie. Tak uczyć musi, jak uczył Pan Jezus, jak Pismo św. uczy, jak
katechizm uczy, jak 2000 lat uczy cały Kościół święty katolicki. – Ksiądz może
też inaczej uczyć, jak zrobili księża, co poszli za Lutrem albo niedawno temu
księża mariawici, ale tym samym uczą fałszywie i nie są katolickimi księżmi!
10. Nie wolno zmieniać wiary!
W jakiej wierze kto się
urodził, mówią czasem ludzie, w takiej powinien umrzeć, bo to wola Boża. Co
odziedziczyłeś po rodzicach, to chowaj jako świętą spuściznę.
Bardzo dobrze! Kto w
prawdziwej wierze św. katolickiej się urodził, ten wiary św. zmieniać nie
powinien na fałszywą, bo to niemądrze i grzesznie. Nikt dla fałszu nie odrzuca
prawdy. Ale prawdziwa religia jest tylko jedna, a fałszywych wiele. Jeśli się
więc kto we fałszywej religii urodził, a poznaje prawdziwą, powinien fałsz
odrzucić, a prawdę przyjąć. Wszak dla prawdy jesteśmy stworzeni, tylko prawda
rozum i serce zadowolić może – dlaczego w religii nie mamy przyjąć prawdy
zamiast fałszu? Wszakżesz to nikogo nie hańbi, jeśli poprawia błąd, w którym
żył długo. W nauce dzieje się tak codziennie i ten się hańbi, kto fałszu broni,
nie ten, co prawdy. Jeśli ktoś urodził się protestantem, to bynajmniej nie jest
wolą Bożą, żeby protestantem umarł, bo protestancka religia to religia Lutra,
nie religia Boska. Przed Lutrem ojcowie dzisiejszych protestantów wszyscy byli
katolikami – Luter ich oderwał od prawdy. Z pewnością większość grzeszyła,
odrzucając naukę Kościoła dla nauki Lutra – bo zmieniano wiarę przeważnie dla
swobodniejszego zaspokojenia namiętności, a nie z przekonania i dla dowodów
rozumowych.
Czyż złą jest rzeczą
naprawić błąd praojców? Jakąże sławą okrył się Kopernik, gdy dowiódł, że nie
słońce się obraca, jak mniemali starzy, ale ziemia porusza się, a słońce stoi.
Nie trzeba zmieniać przekonań, mówisz! Kiedy do hrabiego Fryderyka Stolberga,
który z protestanta stał się katolikiem, powiedział pewien książę protestancki:
"Nie lubię tych, co zmieniają swoją wiarę", odparł mu śmiało hrabia:
"Ja tak samo! Gdyby nasi przodkowie nie byli zmienili swojej wiary 300 lat
temu z katolickiej na protestancką, nie potrzebowałbym dziś zmieniać wiary i
powracać do dawnej ojców moich wiary". Protestantka pani Staël, chcąc
dokuczyć katolikowi nowonawróconemu z protestantyzmu, powiedziała doń z
przekąsem: "Ja chcę żyć i umierać w religii moich ojców". Na to
katolik: "A ja chcę żyć i umrzeć w religii moich praojców, bo ci byli
katolikami, zanim Luter ich oderwał od wiary św. katolickiej".
To samo można powiedzieć o
wszystkich sektach. Wszystkie one młodsze są od Kościoła katolickiego –
protestantyzm jest o 1500 lat młodszy, bo liczy dopiero 400 lat istnienia, a
religia katolicka 1900 lat istnieje – wszystkie sekty powstały przez oderwanie
się bezpośrednie lub pośrednie od prawdziwej religii. Iluż to wielkich ludzi,
sławnych w nauce, nawróciło się w ostatnich 50-ciu latach w Europie i w Ameryce
z protestantyzmu i z niedowiarstwa do prawdziwej wiary św. katolickiej. Dość
wspomnieć takich mężów, jak Huysmans, Coppée, Newman, Manning, Stolberg,
Krogh-Tonning, Jörgensen, Jouffroy, Veuillot, profesorzy: Paley, Barff, Seager,
juryści: Bellasis, Badebey, Hope, Scott, Aspinal, Bagshawe, Brownson, Buffon,
Maupertins, Littré, Boulanger, Toussaint itd., itd.
Byli też tacy, którzy z
zażartych wrogów religii katolickiej stali się jej najgorliwszymi apostołami,
z Szawłów Pawłami, np. lord of Ripon.
Byli i tacy, co wielkie
ofiary i straty ponosili dla prawdziwej wiary świętej. Tomasz Henry mógł zostać
milionerem w anglikańskiej religii, a wolał być skromnym kapłanem katolickim;
Jerzy Fox wolał stracić roczną pensję 40.000 funtów szterlingów, niż trwać
dalej w błędnej wierze. Jerzy Ewers, pastor protestancki w Danii, stracił po
swoim przejściu na katolicyzm posadę i żył z żoną i dziećmi w nędzy, ale znosił
ją z chęcią, gdyż skarb znalazł prawdziwej wiary.
O tak! nie zmieniaj wiary,
jeśli masz wiarę prawdziwą, to skarb twój największy, to szczęście twoje, które
łagodzi wszystkie nieszczęścia w życiu. Znośna jest choroba, słodkie ubóstwo,
miłe są krzyże i cierpienia, gdy je koi wiara, ta rękojmia wiecznej szczęśliwości.
Kochaj swoją wiarę i gotów bądź wszystko stracić, byle jej nie stracić.
Domówienie
Czy każda droga zaprowadzi
błądzącego w lesie do celu podróży? Nie.
Czy każde lekarstwo służy na
każdą chorobę? Nie.
Czy prawda a fałsz to jedno?
Nie.
Czy prawdziwych religii może
być więcej niż jedna? Nie.
Jakimże prawem możesz więc
mówić, że każda wiara jest dobra?
Jakim cudem jaka bądź droga,
którą wymyślą sobie ludzie, nieraz najgorsi, może zaprowadzić do nieba, do
Boga?
Kto ma prawo wytykać ludziom
drogę do nieba? Tylko Bóg.
A więc ani Luter, ani Mahomet,
ani rabini, ani faryzeusze żydowscy i Talmud, ani Kalwin i Zwingli, ani
starokatolicy, ani mariawici, ani moderniści nie mają prawa poprawiać drogi
Bożej, danej Kościołowi katolickiemu.
Zresztą, któż kiedy słyszał,
żeby cały świat nazywał inną, niekatolicką religię – religią prawdziwą, religią
świętą, religią katolicką, czyli powszechną, religią najstarszą, religią opoki
Piotrowej? Nikt tego nie słyszał.
Głos ludzkości sam przemawia
za prawdą, która jedynie świeci w katolickim Kościele. Więc dziękujmy
codziennie Bogu, że możemy żyć i umrzeć katolikami.
–––––––––––
"Głosy Katolickie". Rocznik IX. Nr 109.
Kraków. Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, ul. Kopernika 26. 1909, str. 32. (a)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono.)
Przypisy:
(1) O tych dwóch prawdach pisały już inne
"Głosy", np.: O prawdziwości religii katolickiej. – Kościół
dzieło Boże. – Jezus Chrystus itd.
(2) Co innego znów jest to, że ktoś może się zbawić we
fałszywej religii, jeśli w dobrej wierze uważa ją za prawdziwą religię. Ale z
pewnością nie zbawi się ten, co wie, że jego wiara jest fałszywą, a mimo to w
niej żyje, dlatego, że jest mu wygodniejsza, bo pozwala mu grzeszyć i mniej wymaga
zaparcia się i umartwienia.
Może też Pan Bóg np.
odpuścić protestantowi grzechy bez spowiedzi, jeśli wzbudzi szczery żal, a
święcie wierzy, że to do odpuszczenia grzechów zawsze wystarcza.
(3) W sierpniu 1909 r. wyłapano w Londynie zgraję młodych
rozpustników. Ci uprawiali rozpustę w czarnej sali przed posągiem szatana i
nazywali te orgie "czarną mszą"! Może i to ktoś nazwie religią?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
L. 6564.
POZWALAMY DRUKOWAĆ.
Z Konsystorza
Książęco-biskupiego.
Kraków, 28 września 1909.
(L. S.)
† J. Kard. Puzyna
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
(a) Por. 1) Papież Pius IV, Wyznanie Wiary katolickiej.
2) Wyznanie Wiary św.
Atanazego. Quicumque.
3) Ks. Kazimierz Bisztyga SI,
a) Kościół katolicki. b) Trzymaj się
wiary katolickiej.
4) Ks. Leonard Goffine, Nauka o
konieczności wiary chrześcijańsko-katolickiej.
5) Ks. Piotr Semenenko CR, O Wierze.
6) Jan kard. Bona OCist., Strzeliste akty wiary.
7) O. Mikołaj Jamin OSB, Myśli teologiczne odnoszące się do błędów współczesnych.
a) O jedności prawdziwej religii. b) Poza Kościołem nie ma zbawienia. c) Jezus Chrystus potępia tolerantyzm.
8) Bp Józef Sebastian Pelczar, Obrona religii katolickiej. Tom I. Jak
wielkim skarbem jest religia katolicka i dlaczego ta religia ma dzisiaj tylu
przeciwników. a) Czy prawdziwe jest zdanie, że można trzymać się
jakiejkolwiek religii, albo też nie troszczyć się wcale o dogmaty, byle tylko
"żyć dobrze".
9) Ks. Jacek Tylka, Dogmatyka katolicka.
O
obojętności, czyli indyferentyzmie w rzeczach religii.
10) O. Jan Jakub Scheffmacher
SI, Katechizm polemiczny czyli Wykład
nauk wiary chrześcijańskiej przez zwolenników Lutra, Kalwina i innych z nimi
spokrewnionych, zaprzeczanych lub przekształcanych.
11) Ks. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści.
12) Dr Anna Danuta Drużbacka, Moralne oblicze kwestii
żydowskiej w świetle nauki św. Tomasza z Akwinu.
13) O. Hieronim Savonarola OP, Triumf
Krzyża, czyli O prawdzie Wiary. IV. 7. Kompletna irracjonalność mahometańskiej
sekty.
14) O. Mikołaj Łęczycki SI, Pobudki do unikania grzechu śmiertelnego i kilka
innych rozważań pobożnych.
(Przyp. red. Ultra montes).
Za: http://ultramontes.pl/falszywe_hasla_i.htm