Na zdjęciu: kard.
Ludwik Billot S.J. (1846-1931)
KIEDY
NESTORIUSZ STRACIŁ URZĄD?
-
OBALENIE TEZY JANA SALZY I ROBERTA SISCOE
Fuczący
i sapiący apologeci antysedewakantystyczni z TrueOrFalsePope.com
obecnie są bardzo zajęci publikowaniem niezliczonych wyjątków z
ich 700-stronicowej xiążki jako oddzielne, pojedyncze artykuły.
Jeden
z takich, z 2 lutego, krytykuje sedewakantystów za zwrócenie
uwagi, iż Nestoriusz automatycznie, i natychmiast przestał być
Biskupem stolicy Konstantynopola w momencie, kiedy stał się
publicznym heretykiem, a nie
jedynie po legalnej deklaracji Kościoła. To, zdaniem autorów, jest
kłamstwem: „Nestoriusz nie
został złożony z urzędu przez ‘Prawo Boże’ w momencie, kiedy
zaczął nauczać herezyj, lecz został złożony potem,
kiedy sam Kościół wydał osąd”.
Ale
czy to prawda?
Główny
text, zazwyczaj cytowany przez sedewakantystów, pochodzi od św.
Roberta Bellarmina S.J., wielkiego Doktora Kościoła, z jego dzieła
O Biskupie Rzymskim:
Papież
Celestyn I, w liście do Jana Antiocheńskiego, mówi: „Jeśliby
kto został albo exkommunikowany, albo wygnany przez Biskupa
Nestoriusza, lub ktoś, kto go naśladował, od czasu, kiedy zaczął
on nauczać tych rzeczy, czy byłby z godności Kapłańskiej, czy
Biskupiej – jest oczywistem, że pozostawał, i pozostaje we
wspólnocie z nami, ani też nie sądzimy go z zewnątrz, bo
[Nestoriusz] nie mógł usunąć nikogo, ten, który sam już pokazał,
że musi zostać usunięty”. A w liście do duchowieństwa
Konstantynopolitańskiego: „Autorytet naszej Stolicy orzekł, iż
Biskup, Kapłan, lub zwykły Chrześcijanin, jeśliby został
exkommunikowany przez Nestoriusza, lub jego następców, potem już,
jak zaczął nauczać herezyj – nie będzie uważany za
exkommunikowanego. Bo ten, który odpadł od Wiary przez takie nauki,
nie może złożyć, ani usunąć zupełnie nikogo”.
Autorzy
Salza, i Siscoe próbują obrócić ten text dla obrony ich pozycji.
Piszą:
Wszystko,
co [Celestyn I] powiedział, to to, że exkommuniki i złożenia
nałożone przez Nestoriusza potem, jak zaczął nauczać herezyj,
zostały później
ogłoszone jako nieważne. Ale to w żaden sposób nie zakłada, iżby
został już wcześniej złożony z urzędu na
mocy samego faktu przez Prawo Boże. To
jedynie znaczy, że niesprawiedliwe czyny tego, kto był na drodze do
exkommuniki [Nestoriusza] zostały później ogłoszone jako
nieważne.
Później
w swojej wypowiedzi autorzy powtarzają swoje główne założenie po
raz kolejny: „Nestoriusz nie stracił
swojego urzędu, kiedy zaczął nauczać herezyj
(lecz dopiero, kiedy został złożony przez sobór trzy lata
później)”.
By
udowodnić, że to stwierdzenie jest fałszywe, odniesiemy naszych
Czytelników do kogoś, kto adresował pytanie z nieco większymi
kompetencjami. Kard. Ludwik Billot S.J. jest uważany za głównego
kreślarza zwrotnej encykliki antymodernistycznej Piusa X, Pascendi
Dominici Gregis. 19 czerwca 1909 roku
Pius X wyznaczył Billota na konsultanta Świętego Officjum, a w
1911 ten sam Papież podniósł Jezuickiego xiędza do godności
Kardynalskiej. Nie ma przesady w mówieniu, iż Billot był jednym z
najwspanialszych teologów Katolickich dwudziestego wieku.
W
jego Traktacie o Kościele Chrystusowym
kard. Billot odniósł się do kwestii tajnej i publicznej herezji –
i uczy, zgodnie z innymi teologami, że tajni
heretycy są wciąż członkami Kościoła, podczas gdy publiczni
heretycy już nie. Zestawiając konsekwencje tajnej herezji z
konsekwencjami publicznej, kard. Billot przywołuje przypadek
Nestoriusza, by wesprzeć jego tezę, iż publiczni heretycy
przestają być członkami Kościoła od
tej chwili, w której ich herezja staje
się publiczna, zupełnie automatycznie i bez potrzeby żadnego
osądu czy deklaracji:
W
końcu dochodzimy do kolejnego argumentu. Dla pewności, ktokolwiek
pozostaje poza Kościołem, staje się przez
sam ten fakt niezdolny do wszelkiej
zwyczajnej władzy rządzenia, powiedzmy: władzy biskupiej. Powodem
jest, iż osoba, która ma zwyczajną władzę rządzenia (lub
posiada prawdziwie Biskupią jurysdykcję), posiada godność bycia
głową, a nikt nie może być głową
nawet kościoła partykularnego, jeśli nie jest członkiem Kościoła.
W rzeczy samej, jakaż to byłaby głowa, co nie jest członkiem?
Stąd – jeśli tajna herezja umieszczałaby człowieka poza
Kościołem – kiedykolwiek powstałaby jakakolwiek wątpliwość o
prawowitości lub autorytecie pasterzy, nigdy nie byłoby moralnej
pewności, co do ich wiary wewnętrznej. Ale Boże uchroń!, by
instytucja Chrystusowa miałaby cierpieć tak potworną anomalię,
przez którą ścięgna dyscypliny miałyby zostać poluźnione. Nie
używamy jedynie prawdopodobnych argumentów w tej kwestii, bo
jesteśmy wyraźnie i specjalnie
poinformowani, że Biskup z powodu herezji nie traci własnej władzy
rozwiązywania i związywania, z wyjątkiem sytuacji, kiedy naucza
herezji i otwarcie ją wyznaje. W tym
względzie, wśród innych dokumentów, jest ocalały list Papieża
Celestyna do duchowieństwa i ludu Konstantynopolitańskiego w
sprawie Nestora, gdzie Biskup najpierw przynagla Katolików do
odważnej walki za wiarę, znoszenia cierpliwie przeciwności i
niedbania o wygnanie. „Żaden chrześcijanin”, mówi, „nie może
lamentować nad wygnaniem ziemskim, bo nikt nie jest wygnańcem u
Boga. Bójmy się wygnania z Królestwa żyjących, to jest z
Królestwa, które chcemy posiadać jako ojczyznę. To jest nasze
nieprzerwane, i wieczne mieszkanie. Rzeczywiście, nasze rzeczy nie
są przemijające, ale te rzeczy są prawdziwie nasze, które
obiecuje najpewniejsza nadzieja”. Następnie, orzekłszy
jako nieważną opinię, że Nestoriusz usunął jakichś ludzi czy
to z ich urzędów, czy to ze wspólnoty wiernych,
kontynuuje: „Niemniej jednak, by zdanie kogoś, kto
już wezwał na siebie Boski wyrok, nie
zdawało się niektórym ważne nawet onego czasu, autorytet naszej
Stolicy orzekł, iż od tej chwili,
której Nestoriusz i ci jemu podobni zaczynają ogłaszać herezję
– nie traktujemy jako wygnanych lub exkommunikowanych żadnego z
Biskupów lub Kapłanów czy też chrześcijan, którzy zostali
pozbawieni urzędu lub odtrąceni od wspólnoty przezeń, lub jego
naśladowców. Raczej wszyscy byli i
wciąż pozostają we wspólnocie z
Nami, bo osoba błędnie ucząca takich błędów nie mogła
wyrzucić, czy też usunąć nikogo”. Tak więc widzisz, iż
Biskup, który jest heretykiem tajnym, wciąż jest odziany we władzę
związywania i rozwiązywania, skoro traci
władzę Biskupią i władzę exkommunikowania jedynie od czasu, w
którym zaczyna nauczać herezji otwarcie.
[…].
Kardynał
Billot S.J. dosłownie zaprzecza
Siscoe i Salzie, mówiącym: „Nestoriusz nie
został złożony z urzędu przez ‘Prawo Boskie’
w momencie, w którym nauczał herezyj, lecz był zamiast tego
złożony potem, jak sam Kościół
wydał osąd”. Billot, cytując nie
mniejszy autorytet niż sam Papież św. Celestyn I, wprost mówi, że
Nestoriusz „już wezwał na siebie Boski
wyrok” – „już”, czyli „przed osądem Kościoła”, bo
oczywistem jest, że Boski
wyrok jest skuteczny natychmiast i niezależny od późniejszego
potwierdzenia Kościelnego. Nestoriusz zrobił to przez publiczną
herezję (ipso facto).
Jasne orzeczenie Papieża Celstyna, iż ci, których heretycki
Nestoriusz potępił lub starał się usunąć, „byli,
i wciąż pozostają we wspólnocie z
Nami”, podkreśla fakt, że Nestoriusz utracił swój urząd w
samym momencie, kiedy jego herezja stała się publiczna.
W przeciwieństwie do tego, czem Salza i Siscoe chcieliby omamić
Czytelnika, św. Celestyn nie
mówi, że wspomniani wygnańcy są wprowadzeni na urząd ponownie,
albo że ich przywrócenie miałoby moc wsteczną – jak gdyby
Nestoriusz miał władzę, by potępić i ważnie ich usunąć –
lecz mówi, że oni „byli, i wciąż
pozostają we wspólnocie z Nami”.
Ale jeśli tak jest, jest tak, ponieważ wspólnota nigdy nie została
utracona, a jedyny sposób, w jaki mogło się tak stać, to taki,
gdzie Nestoriusz, który „usunął” ich ze wspólnoty, nie miał
władzy, by to uczynić, ponieważ już
wtedy utracił swój urząd.
Tutaj
widzimy, że – uważane przez Salzę, i Siscoe za fałszywe –
sedewakantystyczne rozumienie św. Roberta Bellarmina zostało
potwierdzone jako poprawne przez
jednego z największych dwudziestowiecznych teologów Kościoła! W
co chcą Siscoe i Salza byśmy wierzyli? Że kard. Billot też tego
nie rozumiał? Że nie pojął św. Celestyna, św. Roberta
Bellarmina, i nie znał historii Kościoła? Że stał na
mniejszościowej pozycji, wielce kontrowersyjnej, bez oznajmienia
tego i w końcu usprawiedliwienia?
Co
ciekawe, choć naszych dwóch antysedewakantystycznych autorów
wymienia Traktat o Kościele
Chrystusowym Billota S.J. w
bibliografii swojej xiążki, jakoś jej część o Nestoriuszu uszła
ich uwadze – pomimo faktu, iż w przedmowie zapewniają, że
studiowali „wszystkie dzieła (wedle ich wiedzy) największych
teologów Kościelnych w kwestii heretyckiego Papieża” i spędzili
10 lat, poszukując odpowiedzi.
W
przypadku podniesienia sprzeciwu, że „kard. Billot nie był
nieomylny”, odpowiadamy natychmiast, że choć prawdziwy, argument
jest zupełnie bez znaczenia. Jeśli ta oczywista uwaga byłaby
wystarczająca, by wymówić wszystko, czego naucza jakikolwiek
teolog, po co Kościół trudziłby się przedstawianiem ich zdania
na pierwszym miejscu? Co więcej, po co wtedy ktokolwiek miałby się
trudzić, by spojrzeć, co Salza, i Siscoe mają do powiedzenia,
skoro oni też nie są nieomylni i nawet
nie są teologami?
Następnie,
dwóch autorów pragnie wsparcia ze strony soboru Efezkiego (431
rok): „Nestoriusz został złożony trzy lata później, na soborze
w Efezie, potem, jak Kościół zbadał sprawę, i wydał konieczny
osąd”. Autorzy myślą, że sobór Efezki użycza wsparcia ich
pomysłom, skoro mówi, że Nestoriusz „musi zostać ogołocony ze
swojej godności Biskupiej i usunięty ze społeczności
duchownych”.
Czoła
temu zarzutowi stawiła xiążka Jana Dalay przeciw Michałowi
Daviesowi, na którą widocznie ani Siscoe, ani Salza nie natknęli
się w ciągu ostatnich 10 lat poszukiwań (xiążka wydana w 1989):
"Mimochodem
powinno się być może wspomnieć, że jeśli któryś z Ojców
twierdził, iż heretycy zasługują
na pozbawienie godności, niekoniecznie znaczyłoby to, iż nie
stracili urzędów przez sam fakt,
bo może to również odnosić się do ich de
facto posiadania zewnętrznych
przejawów władzy".
Nie
chcemy przez to powiedzieć, że nie było kwestią najwyższego
priorytetu dla Kościoła ogłosić, iż utrata urzędu miała
miejsce i przejść do pełnowymiarowej detronizacji Nestoriusza.
Detronizacja jest karą odwetową, która może obejmować nie tylko
utratę urzędu Kościelnego, co jest nieodwracalne i wieczne, ale
też pozbawienie beneficjum i godności złączonych z urzędem.
Jeśli Salza i Siscoe używają terminów „detronizacja” i
„utrata urzędu” jako synonimów – stąpają po cienkim lodzie.
Profesor Prawa Kanonicznego, x. Henryk Ayrinhac, zaznacza, że
detronizacja, przynajmniej w sensie, w jakim ten termin jest używany
we współczesnym prawodawstwie Kościelnem, „implikuje więcej niż
zawieszenie, lub pozbawienie urzędu” i – dotykając historii
Kościelnej – zwraca uwagę, że „językowi soborów, lub pisarza
Kościelnego, mówiących o tych kwestiach, często brakuje
dokładności”, dodając, że język nie stał się bardziej
właściwy aż do „szóstego i siódmego wieku” (Prawodawstwo
karne w nowym Kodexie Prawa Kanonicznego,
1920). Oczywiście nic z tego nie pomaga tezie Salzy i Siscoe. Ale
to poznawszy, teraz rozumiemy, jak św. Robert Bellarmin mógł
powiedzieć: „wszyscy starożytni Ojcowie… uczą, że publiczny
heretyk natychmiast traci całą władzę rządzenia”, a
jednocześnie utrzymywać, że sobór Efezki „detronizował
Nestoriusza z listownego polecenia Rzymskiego Papieża Celestyna”.
Następnie,
Salza i Siscoe próbują przywłaszczyć sobie Piusa XI, cytując
jego encyklikę Lux veritatis
o soborze Efezkim, gdzie papież poleca św. Cyrylowi
Alexandryjskiemu odwołać się do Rzymu przed podjęciem decyzji,
czy zerwać z Nestoriuszem, czy też nie. Ale to też nie pomoże
naszemu antysedewakantystycznemu duetowi, bo podczas gdy św. Cyryl
nie był przekonany, jak ma działać wobec Nestoriusza, więc
roztropnie zaapelował do Stolicy Świętej, wiedząc, że wyda ona
decyzję, której musiałby przestrzegać
– zauważcie, panowie Siscoe i Salza! – Pius XI nigdzie nie
mówi, jakoby natychmiast odcinający się od wspólnoty z
Nestoriuszem zrobili cokolwiek złego. Jedyne, co udowadnia cytat z
encykliki, to jak działał św. Cyryl, i że Papież polecił mu to
– jakkolwiek nie dlatego, iż byłoby niedozwolonem, by św. Cyryl
zerwał społeczność z Nestoriuszem przed decyzją z Rzymu, ale
jedynie o tyle, o ile św. Cyryl nie będąc pewnym, co ma zrobić,
zaapelował do Stolicy Apostolskiej o pomoc, wiedząc, że ta Stolica
jest górująca, i że prawdziwa Wiara i porada mogą zawsze być
odeń uzyskane tak długo, jak długo jest ważnie zajmowana. To jego
oddanie i odwołanie do Stolicy Świętej w chwili wątpliwości, co
pochwala Pius XI, a nie brak zerwania z Nestoriuszem jako
takie. Więc antysedeccy apologeci
wyczytują coś z textu Piusa XI, czego tam po prostu nie ma.
Może
to być udowodnione na inny sposób, przez spojrzenie na właściwy
list, który św. Cyryl napisał do Papieża Celestyna I – coś, co
– jesteśmy pewni – Salza i Siscoe zrobili przed rozprawianiem w
tym temacie. Pisząc do Papieża, św. Cyryl opowiada, jak niemal
wszyscy Katolicy zareagowali, gdy Nestoriusz bezczelnie głosił
swoje przewrotne nauki, dotyczące naszego Pana i Jego najświętszej
Matki:
Kiedy
najpobożniejszy Nestoriusz siedział na tronie w obecności Kościoła
Konstantynopolitańskiego, powstał i odważył się powiedzieć
głośnym głosem: „Jeśli ktokolwiek twierdzi, że Maryją jest
Matką Bożą, niech będzie wyklęty”. I powstał wielki okrzyk w
kościele, a ludzie wybiegli zeń. Nie
chcieli już żadnego towarzystwa z tymi, którzy tak utrzymywali,
tak, by nawet ludność Konstantynopola utrzymać odeń z daleka,
z wyjątkiem kilku płytszych, i którzy mu się podlizywali. Lecz
niemal wszystkie klasztory oraz ich opaci nie dołączają do nich.
Boją się, by nie narazić Wiary,
podczas gdy to on i ci z nim, których wziął ze sobą z Antiochii
– mówią wszystko przewrotne.
Dalej
jest tylko lepiej. Św. Cyryl mówi wtedy Papieżowi, że sam też
odmawia wspólnoty z Nestoriuszem, choć jeszcze nie otwarcie
(tj. nie publicznie), dopóki Papież nie da mu wskazówek, czy
dobrze i właściwie byłoby tak postąpić:
„Lecz
nie zrywamy z nim wspólnoty otwarcie,
póki nie podzielimy tego tematu z waszą Świątobliwością.
Raczże dlatego określić, co zdaje się, być najlepszem, i czy
jest koniecznem, być z nim w jedności czasami, czy też zabronić
odtąd otwarcie,
skoro nikt nie jest w jedności, kto
myśli i naucza takich rzeczy”.
Oczywiście
św. Cyryl Alexandryjski był jedynie w wątpliwości, jak działać
publicznie,
jeśli chodzi o Nestoriusza, więc zwrócił się do Stolicy
Apostolskiej po autorytatywne kierownictwo. To
jest właśnie, za co Pius XI chwali św. Cyryla. Czy Salza i Siscoe
także zwróciliby się do (modernistycznej) Stolicy po autorytatywne
kierownictwo w jakiejkolwiek sprawie teologicznej? Marne szanse!
Jednym
z prawdopodobnych powodów, dla którego Salza i Siscoe błądzą
tak bardzo w tym temacie, jest ich pomieszanie utraty
urzędu Kościelnego z karą
za herezję. Utrata urzędu nie jest karna
sama w sobie. Jest jedynie konieczna konsekwencją utrzymywania wiary
innej od tej Kościelnej. Odkąd tylko Kościół może mieć tylko
jedną Wiarę, ktokolwiek wyznaje inną – nie może być członkiem
Kościoła, a tem mniej posiadać jakiś weń urząd. To jest powód,
dla którego w Kodexie Prawa Kanonicznego (1917) utrata urzędu jest
traktowana w kanonie 188, pod nagłówkiem „O Osobach”, podczas
gdy kary za herezje nie są traktowane aż do kanonu 2314, pod
nagłówkiem „O przewinach i karach”.
Z
ich zbędnym oskarżeniem sedewakantystów o „prywatny osąd” za
mówienie, iż publiczny heretyk traci swój urząd natychmiast z
faktem dokonanym, Salza i Siscoe pokazują, że nie wierzą, iżby
fakty mogły być znane poza osądem Kościelnym. Ale sam Kościół
uczy dokładnie odwrotnie, rozporządzając w Kodexie Prawa
Kanonicznego, iż fakty, które są notoryczne (kan. 2197, n. 3) –
to jest, rzeczy znane publicznie i dokonywane w taki sposób, że
nie mogą być utajone – nie muszą być udowodnione w sądzie
Kościelnym (kan. 1747, n. 1), bo nie ma sensu udowadniać czegoś,
co jest już powszechnie znane i nie może być roztropnie
powątpiewane. Encyklopedia Katolicka
wyjaśnia:
Kanoniści
różnie klasyfikowali prawne efekty notoryczności, szczególnie w
kwestii proceduralnej; lecz ostatecznie wszystko można zredukować
do jednego: sędzia, i ogólnie osoba z autorytetem, uważając
notoryczne za pewne i udowodnione, nie wymaga więcej informacji, a
stąd obaj mogą i powinni odstąpić od sędziowskiego dociekania,
dowodów lub formalności, które w innym przypadku byłyby
niezbędne. Bo te dochodzenia czy formalności, mając za swój
cel oświecenie sędziego, są bezużyteczne w przypadku, gdy fakt
jest notoryczny.
Autorzy
True or False Pope?
nie będą też w stanie sprzeczać się, że notoryczność faktu
jest związana z osądem Kościelnym, skoro – tak jak zacytowany
text pokazuje – fakty mogą być notoryczne nawet przed
osądem Kościoła i w takim razie nie wymagają żadnego prawnego
dowodu.
Panowie
Salza i Siscoe ustawicznie wypaczają pozycję sedewakantystów,
kiedy wołają, iż my utrzymujemy, jakoby „prałaci byli złożeni
z urzędów, jak tylko pojedynczy Katolicy osądem własnego sumienia
‘odkryją’, że tamci są heretykami”. Oczywiście żaden
sedewakantysta nie głosi, iż utrata urzędu następuje, gdy ktoś
gdzieś pomyśli, że tak jest. Raczej,
co powoduje utratę, jest obiektywny i notoryczny fakt publicznej
herezji, niezależnie od tego, kto to odkryje. Nie
musi to być związane z prawną
decyzją, jak widzieliśmy przed chwilą. I podczas, gdy ktoś mógłby
sprzeczać się o dokładny moment, w którym prywatna herezja staje
się obiektywnie publiczną – nie ma to najmniejszego znaczenia w
przypadku Franciszka (lub większości z jego poprzedników). Weź
któregokolwiek herezjarchę w historii – Ariusza, Nestoriusza,
Lutra, Kalwina, Jansena, Jana Pawła II – Franciszek
bije ich na głowę! Oto, jak źle jest
dzisiaj, a wciąż mamy dwóch apologetów FSSPX, piszących 700
stron próby przekonania Czytelnika, że ktoś może być Zastępcą
Chrystusa, nie będąc nawet
Chrześijaninem!
Teraz
znowu, ta absurdalna idea pasuje bardzo dobrze do naszego
absurdalnego światka: Franciszek jest „Papieżem” w świecie,
gdzie Rachela Dolezal jest „czarna”, a Bruce Jenner jest
„kobietą”. I tylko
w takim świecie. To jest właściwie pocieszająca wiadomość!
Jan
Salza i Robert Siscoe atakują rozpaczliwie i bez wątpienia będą
kontynuować w najbliższych miesiącach. W ich retorycznej
natarczywości, jaką jeszcze u nich zauważymy, w całym tym krzyku,
we wszystkich tych prawniczych technikach perswazji nie należy
spuszczać z oka jednej rzeczy: Salza i Siscoe kłócą się, że
jeśliby to nie było dla Franciszka, i jeśliby to nie było dla
Benedykta XVI, Jana Pawła II, Jana Pawła I, Pawła VI i Jana
XXIII, to bramy piekielne przemogłyby Kościół.
No
pewnie.
Prosta
prawda, to możliwe, by Stolica Święta była pusta,
ale to niemożliwe,
by zbłądziła.
Podczas, gdy autorzy naturalnie upierają się, że nie wierzą, iżby
Stolica Święta zbłądziła, wszyscy wiemy, że de
facto Salza, Siscoe, całe FSSPX, i
gang Oporu dokładnie w to wierzą, jak zdradzają ich własne czyny,
a często też ich niekontrolowane słowa. Wierzą, że Papiestwo
zbłądziło, i że teraz to jest ich
zadanie, by je nawrócić.
To
jest herezja.
Źródło: http://www.novusordowatch.org/wire/nestorius-salza-siscoe.htm
Tłumaczenie: Albert Polak