STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

sobota, 13 lutego 2016

Święta Katarzyna Ricci, dziewica


   Z ojca Piotra Ricci i matki Katarzyny Bonza urodziło sie r. 1522 w Florencyi dziecię, które otrzymało na chrzcie św. imię Aleksandryny. Pomimo wysokiego rodu i pomimo sposobności do rozrywek mała Aleksandryna stroniła od zabaw swych rówieśniczek, bo jedyną już wtenczas jej radością były modlitwy i dobre uczynki. Po utracie matki ojciec oddał ją na wychowanie do klasztoru Monticelli, gdzie siostra jej ojca, Ludwika była zakonnicą. Tutaj zaznała wychowanka młoda całej słodyczy duchownego życia. Wróciwszy do domu ojca, zachowywała nadal zasady życia wewnętrznego, jakie sobie przyswoiła w zakonie. Powoli dojrzała w niej myśl, aby zupełnie się usunąć ze świata w zacisze klasztorne. Ojciec widząc plany swe zniweczone przez zamierzone wydanie Aleksandryny za mąż, uległ prośbom córki; w 14. roku życia wstąpiła więc do klasztoru Dominikanek w Prato, gdzie stryj jej Tymoteusz był spowiednikiem; przyjmując welon zakonny Aleksandryna zamieniła swe imię dotychczasowe na imię Katarzyny.

   Życie zakonne nowicyuszki było anielskie przez miłość do Boga, czystość i zaparcie się zupełne. Spełniała więc najniższe posługi w klasztorze z całą ochoczością. Wkrótce została przełożoną nowicyuszek, a w 25. roku życia objęła z woli przełożonych zarząd klasztoru, który dzierzyła aż do śmierci. Nie tak słowami, jak przykładami prowadziła swe współsiostry zakonne do coraz wyższej doskonałości, bo jaśniała każdą cnotą. Dla niej samej był znowu wzorem cnót Jezus ukrzyżowany. Tajemnice życia, cierpienia i śmierć Chrystusa były przedmiotem ciągłego jej rozważania.

   Bóg obdarzył Katarzynę za takie życie doskonałości niezwykłą łaską. Od 22. bowiem roku w każdy czwartek wieczorem po rozmyślaniu męki Jezusowej wpadała w uniesienie i pozostawała w niem aż do następnego wieczora. W tych godzinach nie tylko pojmowała dokładnie dzieje męki, ale nadto odczuwała częściowo te bóle, jakie Zbawiciel musiał znosić. Przy tem Bóg wystawiał jej pokorę na ciężkie próby przez przewlekłe choroby. Otuchą w takim stanie wycieńczenia była dla niej częsta Komunia św., a nieraz się zdarzało, że po posileniu się Ciałem i Krwią Pana Jezusa jasność ją otaczała, a nawet w powietrze się unosiła.

   Cierpienia swego ciała Katarzyna pomnażała wszelkiemi umartwieniami; biczowała się, dręczyła się czuwaniem, postami, odmawiając sobie nieraz całemi dniami pożywienia; ograniczała się przy zaspokojeniu głodu i pragnienia na chleb i wodę, a przy potrzebie snu na trzy godziny spoczynku.

   Do łask zachwyceń, uzdrowień, proroctwa dołączyły się z woli Bożej wyższe i wznioślejsze łaski. Najświętsza Marya Panna jej się objawiła i złożyła Dzieciątko Boże na jej ręce do uścisku. Zbawiciel sam piętna swych ran wycisnął na jej rękach, stopach i boku, na głowę włożył jej cierniową koronę. W innym objawieniu zstąpił Zbawiciel do Katarzyny z krzyża, przed którym się modliła. Szczytem zaś duchowego tego z Bogiem obcowania było widzenie, w którym Zbawiciel włożył na palec Katarzyny pierścień na znak duchowych zaślubin czystej dziewicy z niebieskim Oblubieńcem.

   Pomimo tego potoku łask i przywilejów nie wynosiła się Katarzyna nad swe siostry zakonne. Chociaż starała się przeszkodzić, rozgłos o łaskach jej i cudach rozchodził się wszędzie. Przybywali ze wszystkich stron ludzie każdego stanu do świętej zakonnicy, aby za jej prośbą od Boga szczególniejsze jakie uzyskać łaski. Przeszkadzały Katarzynie te rozproszenia w skupieniu ducha; dlatego błagała Stwórcę, aby łaski jej udzielane jeśli już nie ograniczył, to przynajmniej ukrył przed oczyma świata. Bóg wysłuchał prośby, a nawet dopuścił, że niektórzy posądzali ją o udawanie i w pośmiewiskach ją wyszydzali.

   Gorycze te niezasłużone znosiła Katarzyna cierpliwie; osłodą dla niej były wymiany listów z św. Filipem Nereuszem, przebywającym wówczas w Rzymie. Świadectwem samego św. Filipa zdarzyło się nawet, że celem omówienia pewnej ważnej sprawy miał szczęście ujrzeć Katarzynę w Rzymie w nadprzyrodzonym widzeniu.

   Zapowiedzią bliskiej śmierci Katarzyny była bolesna choroba. Po przyjęciu sakramentów św. dziewica pogrążyła się w rozmyślaniu męki Jezusowej. Trzymając ciągle w rękach wizerunek Ukrzyżowanego, głośno objawiała pragnienie śmierci z Zbawicielem na krzyżu, a rozkładając ręce z imieniem Jezus na ustach wydała ostatnie tchnienie w dzień Matki Boskiej Gromnicznej r. 1589.

   Święta Marya Magdalena de Pazzis, żyjąca w Florencyi, widziała w objawieniu, jak św. Katarzyna otoczona zastępami aniołów unosiła się z ziemi do niebieskiego Jeruzalem. Liczne cuda po śmierci Katarzyny skłoniły Klemensa XII, że ogłosił ją za błogosławioną, a Benedykt XIV, że ją r. 1746 zaliczył w poczet świętych.
 
   Nauka

   Pamięć na niewymowne męki i cierpienia Jezusa uczyła Katarzynę znosić z pokorną radością wszystkie dolegliwości życia. Nie naszym wprawdzie obowiązkiem, prosić Boga o cierpienia i utrudzenia, ale naszym obowiązkiem wszystko znosić z poddaniem się, co tylko Bóg na nas zesłać zechce. Przede wszystkiem chorobę i śmierć przyjmować mamy jako wyraz woli Bożej i na chwile te ciągle się gotować. Ale niestety wielu nie myśli o śmierci, póki śmierć im nie zajrzy w oczy; wtenczas sięgają po wizerunek Zbawiciela, o którym przez całe zapomnieli życie.

   Ileż przedmiotów bez wartości w życiu szanujemy i cenimy! Natomiast wizerunek Ukrzyżowanego jak często jest w poniewierce! Albo go nie ma w domu może albo pozostaje gdzieś na uboczu zapylony i zakurzony. Przecież ozdobą każdego domu katolickiego musi być krzyż, a krzyżyk chociażby niepozorny zdobić powinien piersi każdego katolika jako rycerza Chrystusowego.

   Pisze św. Paweł (I.Kor.9.27): Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym śnać innym przepowiadając, sam się nie stał odrzuconym. Słowa te i św. Katarzyna w życiu swem jako zasadę przeprowadzała. Napomnienie św. Pawła i wzór św. Katarzyny przestrzegają ciebie, abyś nie hołdował wygodom, a ciału nie przysparzał namiętności i żądzy. Nie możesz się spodziewać wiecznej nagrody, jeśli nie będziesz żył wstrzemięźliwością, postów nie zachowasz, jeśli szukasz zakazanych rozrywek, oddajesz się cielesnym grzechom, jeśli wszystkie te grzechy może już przeszły w nałóg zakorzeniony! Nie wiem, powiada św. Augustyn, jak możemy żądać udziału w szczęśliwości wspólnie z świętymi, jeśli ich nie chcemy naśladować ani w drobniejszych sprawach.