DEKLARACJA DOKTRYNALNA

poniedziałek, 15 lutego 2016

KIEDY NESTORIUSZ STRACIŁ URZĄD? - OBALENIE TEZY JANA SALZY I ROBERTA SISCOE

louis-billot.jpg 
Na zdjęciu: kard. Ludwik Billot S.J. (1846-1931)

 KIEDY NESTORIUSZ STRACIŁ URZĄD?
- OBALENIE TEZY JANA SALZY I ROBERTA SISCOE


    Fuczący i sapiący apologeci antysedewakantystyczni z TrueOrFalsePope.com obecnie są bardzo zajęci publikowaniem niezliczonych wyjątków z ich 700-stronicowej xiążki jako oddzielne, pojedyncze artykuły. Jeden z takich, z 2 lutego, krytykuje sedewakantystów za zwrócenie uwagi, iż Nestoriusz automatycznie, i natychmiast przestał być Biskupem stolicy Konstantynopola w momencie, kiedy stał się publicznym heretykiem, a nie jedynie po legalnej deklaracji Kościoła. To, zdaniem autorów, jest kłamstwem: „Nestoriusz nie został złożony z urzędu przez ‘Prawo Boże’ w momencie, kiedy zaczął nauczać herezyj, lecz został złożony potem, kiedy sam Kościół wydał osąd”.

Ale czy to prawda?


Główny text, zazwyczaj cytowany przez sedewakantystów, pochodzi od św. Roberta Bellarmina S.J., wielkiego Doktora Kościoła, z jego dzieła O Biskupie Rzymskim:

Papież Celestyn I, w liście do Jana Antiocheńskiego, mówi: „Jeśliby kto został albo exkommunikowany, albo wygnany przez Biskupa Nestoriusza, lub ktoś, kto go naśladował, od czasu, kiedy zaczął on nauczać tych rzeczy, czy byłby z godności Kapłańskiej, czy Biskupiej – jest oczywistem, że pozostawał, i pozostaje we wspólnocie z nami, ani też nie sądzimy go z zewnątrz, bo [Nestoriusz] nie mógł usunąć nikogo, ten, który sam już pokazał, że musi zostać usunięty”. A w liście do duchowieństwa Konstantynopolitańskiego: „Autorytet naszej Stolicy orzekł, iż Biskup, Kapłan, lub zwykły Chrześcijanin, jeśliby został exkommunikowany przez Nestoriusza, lub jego następców, potem już, jak zaczął nauczać herezyj – nie będzie uważany za exkommunikowanego. Bo ten, który odpadł od Wiary przez takie nauki, nie może złożyć, ani usunąć zupełnie nikogo”.

Autorzy Salza, i Siscoe próbują obrócić ten text dla obrony ich pozycji. Piszą:

Wszystko, co [Celestyn I] powiedział, to to, że exkommuniki i złożenia nałożone przez Nestoriusza potem, jak zaczął nauczać herezyj, zostały później ogłoszone jako nieważne. Ale to w żaden sposób nie zakłada, iżby został już wcześniej złożony z urzędu na mocy samego faktu przez Prawo Boże. To jedynie znaczy, że niesprawiedliwe czyny tego, kto był na drodze do exkommuniki [Nestoriusza] zostały później ogłoszone jako nieważne.

Później w swojej wypowiedzi autorzy powtarzają swoje główne założenie po raz kolejny: „Nestoriusz nie stracił swojego urzędu, kiedy zaczął nauczać herezyj (lecz dopiero, kiedy został złożony przez sobór trzy lata później)”.

By udowodnić, że to stwierdzenie jest fałszywe, odniesiemy naszych Czytelników do kogoś, kto adresował pytanie z nieco większymi kompetencjami. Kard. Ludwik Billot S.J. jest uważany za głównego kreślarza zwrotnej encykliki antymodernistycznej Piusa X, Pascendi Dominici Gregis. 19 czerwca 1909 roku Pius X wyznaczył Billota na konsultanta Świętego Officjum, a w 1911 ten sam Papież podniósł Jezuickiego xiędza do godności Kardynalskiej. Nie ma przesady w mówieniu, iż Billot był jednym z najwspanialszych teologów Katolickich dwudziestego wieku.

W jego Traktacie o Kościele Chrystusowym kard. Billot odniósł się do kwestii tajnej i publicznej herezji – i uczy, zgodnie z innymi teologami, że tajni heretycy są wciąż członkami Kościoła, podczas gdy publiczni heretycy już nie. Zestawiając konsekwencje tajnej herezji z konsekwencjami publicznej, kard. Billot przywołuje przypadek Nestoriusza, by wesprzeć jego tezę, iż publiczni heretycy przestają być członkami Kościoła od tej chwili, w której ich herezja staje się publiczna, zupełnie automatycznie i bez potrzeby żadnego osądu czy deklaracji:

W końcu dochodzimy do kolejnego argumentu. Dla pewności, ktokolwiek pozostaje poza Kościołem, staje się przez sam ten fakt niezdolny do wszelkiej zwyczajnej władzy rządzenia, powiedzmy: władzy biskupiej. Powodem jest, iż osoba, która ma zwyczajną władzę rządzenia (lub posiada prawdziwie Biskupią jurysdykcję), posiada godność bycia głową, a nikt nie może być głową nawet kościoła partykularnego, jeśli nie jest członkiem Kościoła. W rzeczy samej, jakaż to byłaby głowa, co nie jest członkiem? Stąd – jeśli tajna herezja umieszczałaby człowieka poza Kościołem – kiedykolwiek powstałaby jakakolwiek wątpliwość o prawowitości lub autorytecie pasterzy, nigdy nie byłoby moralnej pewności, co do ich wiary wewnętrznej. Ale Boże uchroń!, by instytucja Chrystusowa miałaby cierpieć tak potworną anomalię, przez którą ścięgna dyscypliny miałyby zostać poluźnione. Nie używamy jedynie prawdopodobnych argumentów w tej kwestii, bo jesteśmy wyraźnie i specjalnie poinformowani, że Biskup z powodu herezji nie traci własnej władzy rozwiązywania i związywania, z wyjątkiem sytuacji, kiedy naucza herezji i otwarcie ją wyznaje. W tym względzie, wśród innych dokumentów, jest ocalały list Papieża Celestyna do duchowieństwa i ludu Konstantynopolitańskiego w sprawie Nestora, gdzie Biskup najpierw przynagla Katolików do odważnej walki za wiarę, znoszenia cierpliwie przeciwności i niedbania o wygnanie. „Żaden chrześcijanin”, mówi, „nie może lamentować nad wygnaniem ziemskim, bo nikt nie jest wygnańcem u Boga. Bójmy się wygnania z Królestwa żyjących, to jest z Królestwa, które chcemy posiadać jako ojczyznę. To jest nasze nieprzerwane, i wieczne mieszkanie. Rzeczywiście, nasze rzeczy nie są przemijające, ale te rzeczy są prawdziwie nasze, które obiecuje najpewniejsza nadzieja”. Następnie, orzekłszy jako nieważną opinię, że Nestoriusz usunął jakichś ludzi czy to z ich urzędów, czy to ze wspólnoty wiernych, kontynuuje: „Niemniej jednak, by zdanie kogoś, kto już wezwał na siebie Boski wyrok, nie zdawało się niektórym ważne nawet onego czasu, autorytet naszej Stolicy orzekł, iż od tej chwili, której Nestoriusz i ci jemu podobni zaczynają ogłaszać herezję – nie traktujemy jako wygnanych lub exkommunikowanych żadnego z Biskupów lub Kapłanów czy też chrześcijan, którzy zostali pozbawieni urzędu lub odtrąceni od wspólnoty przezeń, lub jego naśladowców. Raczej wszyscy byli i wciąż pozostają we wspólnocie z Nami, bo osoba błędnie ucząca takich błędów nie mogła wyrzucić, czy też usunąć nikogo”. Tak więc widzisz, iż Biskup, który jest heretykiem tajnym, wciąż jest odziany we władzę związywania i rozwiązywania, skoro traci władzę Biskupią i władzę exkommunikowania jedynie od czasu, w którym zaczyna nauczać herezji otwarcie. […].

Kardynał Billot S.J. dosłownie zaprzecza Siscoe i Salzie, mówiącym: „Nestoriusz nie został złożony z urzędu przez ‘Prawo Boskie’ w momencie, w którym nauczał herezyj, lecz był zamiast tego złożony potem, jak sam Kościół wydał osąd”. Billot, cytując nie mniejszy autorytet niż sam Papież św. Celestyn I, wprost mówi, że Nestoriusz „już wezwał na siebie Boski wyrok” – „już”, czyli „przed osądem Kościoła”, bo oczywistem jest, że Boski wyrok jest skuteczny natychmiast i niezależny od późniejszego potwierdzenia Kościelnego. Nestoriusz zrobił to przez publiczną herezję (ipso facto). Jasne orzeczenie Papieża Celstyna, iż ci, których heretycki Nestoriusz potępił lub starał się usunąć, „byli, i wciąż pozostają we wspólnocie z Nami”, podkreśla fakt, że Nestoriusz utracił swój urząd w samym momencie, kiedy jego herezja stała się publiczna. W przeciwieństwie do tego, czem Salza i Siscoe chcieliby omamić Czytelnika, św. Celestyn nie mówi, że wspomniani wygnańcy są wprowadzeni na urząd ponownie, albo że ich przywrócenie miałoby moc wsteczną – jak gdyby Nestoriusz miał władzę, by potępić i ważnie ich usunąć – lecz mówi, że oni „byli, i wciąż pozostają we wspólnocie z Nami”. Ale jeśli tak jest, jest tak, ponieważ wspólnota nigdy nie została utracona, a jedyny sposób, w jaki mogło się tak stać, to taki, gdzie Nestoriusz, który „usunął” ich ze wspólnoty, nie miał władzy, by to uczynić, ponieważ już wtedy utracił swój urząd.

Tutaj widzimy, że – uważane przez Salzę, i Siscoe za fałszywe – sedewakantystyczne rozumienie św. Roberta Bellarmina zostało potwierdzone jako poprawne przez jednego z największych dwudziestowiecznych teologów Kościoła! W co chcą Siscoe i Salza byśmy wierzyli? Że kard. Billot też tego nie rozumiał? Że nie pojął św. Celestyna, św. Roberta Bellarmina, i nie znał historii Kościoła? Że stał na mniejszościowej pozycji, wielce kontrowersyjnej, bez oznajmienia tego i w końcu usprawiedliwienia?

Co ciekawe, choć naszych dwóch antysedewakantystycznych autorów wymienia Traktat o Kościele Chrystusowym Billota S.J. w bibliografii swojej xiążki, jakoś jej część o Nestoriuszu uszła ich uwadze – pomimo faktu, iż w przedmowie zapewniają, że studiowali „wszystkie dzieła (wedle ich wiedzy) największych teologów Kościelnych w kwestii heretyckiego Papieża” i spędzili 10 lat, poszukując odpowiedzi.

W przypadku podniesienia sprzeciwu, że „kard. Billot nie był nieomylny”, odpowiadamy natychmiast, że choć prawdziwy, argument jest zupełnie bez znaczenia. Jeśli ta oczywista uwaga byłaby wystarczająca, by wymówić wszystko, czego naucza jakikolwiek teolog, po co Kościół trudziłby się przedstawianiem ich zdania na pierwszym miejscu? Co więcej, po co wtedy ktokolwiek miałby się trudzić, by spojrzeć, co Salza, i Siscoe mają do powiedzenia, skoro oni też nie są nieomylni i nawet nie są teologami?

Następnie, dwóch autorów pragnie wsparcia ze strony soboru Efezkiego (431 rok): „Nestoriusz został złożony trzy lata później, na soborze w Efezie, potem, jak Kościół zbadał sprawę, i wydał konieczny osąd”. Autorzy myślą, że sobór Efezki użycza wsparcia ich pomysłom, skoro mówi, że Nestoriusz „musi zostać ogołocony ze swojej godności Biskupiej i usunięty ze społeczności duchownych”.

Czoła temu zarzutowi stawiła xiążka Jana Dalay przeciw Michałowi Daviesowi, na którą widocznie ani Siscoe, ani Salza nie natknęli się w ciągu ostatnich 10 lat poszukiwań (xiążka wydana w 1989):

"Mimochodem powinno się być może wspomnieć, że jeśli któryś z Ojców twierdził, iż heretycy zasługują na pozbawienie godności, niekoniecznie znaczyłoby to, iż nie stracili urzędów przez sam fakt, bo może to również odnosić się do ich de facto posiadania zewnętrznych przejawów władzy".

Nie chcemy przez to powiedzieć, że nie było kwestią najwyższego priorytetu dla Kościoła ogłosić, iż utrata urzędu miała miejsce i przejść do pełnowymiarowej detronizacji Nestoriusza. Detronizacja jest karą odwetową, która może obejmować nie tylko utratę urzędu Kościelnego, co jest nieodwracalne i wieczne, ale też pozbawienie beneficjum i godności złączonych z urzędem. Jeśli Salza i Siscoe używają terminów „detronizacja” i „utrata urzędu” jako synonimów – stąpają po cienkim lodzie. Profesor Prawa Kanonicznego, x. Henryk Ayrinhac, zaznacza, że detronizacja, przynajmniej w sensie, w jakim ten termin jest używany we współczesnym prawodawstwie Kościelnem, „implikuje więcej niż zawieszenie, lub pozbawienie urzędu” i – dotykając historii Kościelnej – zwraca uwagę, że „językowi soborów, lub pisarza Kościelnego, mówiących o tych kwestiach, często brakuje dokładności”, dodając, że język nie stał się bardziej właściwy aż do „szóstego i siódmego wieku” (Prawodawstwo karne w nowym Kodexie Prawa Kanonicznego, 1920). Oczywiście nic z tego nie pomaga tezie Salzy i Siscoe. Ale to poznawszy, teraz rozumiemy, jak św. Robert Bellarmin mógł powiedzieć: „wszyscy starożytni Ojcowie… uczą, że publiczny heretyk natychmiast traci całą władzę rządzenia”, a jednocześnie utrzymywać, że sobór Efezki „detronizował Nestoriusza z listownego polecenia Rzymskiego Papieża Celestyna”.

Następnie, Salza i Siscoe próbują przywłaszczyć sobie Piusa XI, cytując jego encyklikę Lux veritatis o soborze Efezkim, gdzie papież poleca św. Cyrylowi Alexandryjskiemu odwołać się do Rzymu przed podjęciem decyzji, czy zerwać z Nestoriuszem, czy też nie. Ale to też nie pomoże naszemu antysedewakantystycznemu duetowi, bo podczas gdy św. Cyryl nie był przekonany, jak ma działać wobec Nestoriusza, więc roztropnie zaapelował do Stolicy Świętej, wiedząc, że wyda ona decyzję, której musiałby przestrzegać – zauważcie, panowie Siscoe i Salza! – Pius XI nigdzie nie mówi, jakoby natychmiast odcinający się od wspólnoty z Nestoriuszem zrobili cokolwiek złego. Jedyne, co udowadnia cytat z encykliki, to jak działał św. Cyryl, i że Papież polecił mu to – jakkolwiek nie dlatego, iż byłoby niedozwolonem, by św. Cyryl zerwał społeczność z Nestoriuszem przed decyzją z Rzymu, ale jedynie o tyle, o ile św. Cyryl nie będąc pewnym, co ma zrobić, zaapelował do Stolicy Apostolskiej o pomoc, wiedząc, że ta Stolica jest górująca, i że prawdziwa Wiara i porada mogą zawsze być odeń uzyskane tak długo, jak długo jest ważnie zajmowana. To jego oddanie i odwołanie do Stolicy Świętej w chwili wątpliwości, co pochwala Pius XI, a nie brak zerwania z Nestoriuszem jako takie. Więc antysedeccy apologeci wyczytują coś z textu Piusa XI, czego tam po prostu nie ma.

Może to być udowodnione na inny sposób, przez spojrzenie na właściwy list, który św. Cyryl napisał do Papieża Celestyna I – coś, co – jesteśmy pewni – Salza i Siscoe zrobili przed rozprawianiem w tym temacie. Pisząc do Papieża, św. Cyryl opowiada, jak niemal wszyscy Katolicy zareagowali, gdy Nestoriusz bezczelnie głosił swoje przewrotne nauki, dotyczące naszego Pana i Jego najświętszej Matki:

Kiedy najpobożniejszy Nestoriusz siedział na tronie w obecności Kościoła Konstantynopolitańskiego, powstał i odważył się powiedzieć głośnym głosem: „Jeśli ktokolwiek twierdzi, że Maryją jest Matką Bożą, niech będzie wyklęty”. I powstał wielki okrzyk w kościele, a ludzie wybiegli zeń. Nie chcieli już żadnego towarzystwa z tymi, którzy tak utrzymywali, tak, by nawet ludność Konstantynopola utrzymać odeń z daleka, z wyjątkiem kilku płytszych, i którzy mu się podlizywali. Lecz niemal wszystkie klasztory oraz ich opaci nie dołączają do nich. Boją się, by nie narazić Wiary, podczas gdy to on i ci z nim, których wziął ze sobą z Antiochii – mówią wszystko przewrotne.

Dalej jest tylko lepiej. Św. Cyryl mówi wtedy Papieżowi, że sam też odmawia wspólnoty z Nestoriuszem, choć jeszcze nie otwarcie (tj. nie publicznie), dopóki Papież nie da mu wskazówek, czy dobrze i właściwie byłoby tak postąpić:

Lecz nie zrywamy z nim wspólnoty otwarcie, póki nie podzielimy tego tematu z waszą Świątobliwością. Raczże dlatego określić, co zdaje się, być najlepszem, i czy jest koniecznem, być z nim w jedności czasami, czy też zabronić odtąd otwarcie, skoro nikt nie jest w jedności, kto myśli i naucza takich rzeczy”.

Oczywiście św. Cyryl Alexandryjski był jedynie w wątpliwości, jak działać publicznie, jeśli chodzi o Nestoriusza, więc zwrócił się do Stolicy Apostolskiej po autorytatywne kierownictwo. To jest właśnie, za co Pius XI chwali św. Cyryla. Czy Salza i Siscoe także zwróciliby się do (modernistycznej) Stolicy po autorytatywne kierownictwo w jakiejkolwiek sprawie teologicznej? Marne szanse!

Jednym z prawdopodobnych powodów, dla którego Salza i Siscoe błądzą tak bardzo w tym temacie, jest ich pomieszanie utraty urzędu Kościelnego z karą za herezję. Utrata urzędu nie jest karna sama w sobie. Jest jedynie konieczna konsekwencją utrzymywania wiary innej od tej Kościelnej. Odkąd tylko Kościół może mieć tylko jedną Wiarę, ktokolwiek wyznaje inną – nie może być członkiem Kościoła, a tem mniej posiadać jakiś weń urząd. To jest powód, dla którego w Kodexie Prawa Kanonicznego (1917) utrata urzędu jest traktowana w kanonie 188, pod nagłówkiem „O Osobach”, podczas gdy kary za herezje nie są traktowane aż do kanonu 2314, pod nagłówkiem „O przewinach i karach”.

Z ich zbędnym oskarżeniem sedewakantystów o „prywatny osąd” za mówienie, iż publiczny heretyk traci swój urząd natychmiast z faktem dokonanym, Salza i Siscoe pokazują, że nie wierzą, iżby fakty mogły być znane poza osądem Kościelnym. Ale sam Kościół uczy dokładnie odwrotnie, rozporządzając w Kodexie Prawa Kanonicznego, iż fakty, które są notoryczne (kan. 2197, n. 3) – to jest, rzeczy znane publicznie i dokonywane w taki sposób, że nie mogą być utajone – nie muszą być udowodnione w sądzie Kościelnym (kan. 1747, n. 1), bo nie ma sensu udowadniać czegoś, co jest już powszechnie znane i nie może być roztropnie powątpiewane. Encyklopedia Katolicka wyjaśnia:

Kanoniści różnie klasyfikowali prawne efekty notoryczności, szczególnie w kwestii proceduralnej; lecz ostatecznie wszystko można zredukować do jednego: sędzia, i ogólnie osoba z autorytetem, uważając notoryczne za pewne i udowodnione, nie wymaga więcej informacji, a stąd obaj mogą i powinni odstąpić od sędziowskiego dociekania, dowodów lub formalności, które w innym przypadku byłyby niezbędne. Bo te dochodzenia czy formalności, mając za swój cel oświecenie sędziego, są bezużyteczne w przypadku, gdy fakt jest notoryczny.

Autorzy True or False Pope? nie będą też w stanie sprzeczać się, że notoryczność faktu jest związana z osądem Kościelnym, skoro – tak jak zacytowany text pokazuje – fakty mogą być notoryczne nawet przed osądem Kościoła i w takim razie nie wymagają żadnego prawnego dowodu.

Panowie Salza i Siscoe ustawicznie wypaczają pozycję sedewakantystów, kiedy wołają, iż my utrzymujemy, jakoby „prałaci byli złożeni z urzędów, jak tylko pojedynczy Katolicy osądem własnego sumienia ‘odkryją’, że tamci są heretykami”. Oczywiście żaden sedewakantysta nie głosi, iż utrata urzędu następuje, gdy ktoś gdzieś pomyśli, że tak jest. Raczej, co powoduje utratę, jest obiektywny i notoryczny fakt publicznej herezji, niezależnie od tego, kto to odkryje. Nie musi to być związane z prawną decyzją, jak widzieliśmy przed chwilą. I podczas, gdy ktoś mógłby sprzeczać się o dokładny moment, w którym prywatna herezja staje się obiektywnie publiczną – nie ma to najmniejszego znaczenia w przypadku Franciszka (lub większości z jego poprzedników). Weź któregokolwiek herezjarchę w historii – Ariusza, Nestoriusza, Lutra, Kalwina, Jansena, Jana Pawła II – Franciszek bije ich na głowę! Oto, jak źle jest dzisiaj, a wciąż mamy dwóch apologetów FSSPX, piszących 700 stron próby przekonania Czytelnika, że ktoś może być Zastępcą Chrystusa, nie będąc nawet Chrześijaninem!

Teraz znowu, ta absurdalna idea pasuje bardzo dobrze do naszego absurdalnego światka: Franciszek jest „Papieżem” w świecie, gdzie Rachela Dolezal jest „czarna”, a Bruce Jenner jest „kobietą”. I tylko w takim świecie. To jest właściwie pocieszająca wiadomość!

 black-female-pope.jpg


Jan Salza i Robert Siscoe atakują rozpaczliwie i bez wątpienia będą kontynuować w najbliższych miesiącach. W ich retorycznej natarczywości, jaką jeszcze u nich zauważymy, w całym tym krzyku, we wszystkich tych prawniczych technikach perswazji nie należy spuszczać z oka jednej rzeczy: Salza i Siscoe kłócą się, że jeśliby to nie było dla Franciszka, i jeśliby to nie było dla Benedykta XVI, Jana Pawła II, Jana Pawła I, Pawła VI i Jana XXIII, to bramy piekielne przemogłyby Kościół.

No pewnie.

Prosta prawda, to możliwe, by Stolica Święta była pusta, ale to niemożliwe, by zbłądziła. Podczas, gdy autorzy naturalnie upierają się, że nie wierzą, iżby Stolica Święta zbłądziła, wszyscy wiemy, że de facto Salza, Siscoe, całe FSSPX, i gang Oporu dokładnie w to wierzą, jak zdradzają ich własne czyny, a często też ich niekontrolowane słowa. Wierzą, że Papiestwo zbłądziło, i że teraz to jest ich zadanie, by je nawrócić.

To jest herezja.


Źródło: http://www.novusordowatch.org/wire/nestorius-salza-siscoe.htm

Tłumaczenie: Albert Polak