Kunegunda albo Kinga (żyła około roku Pańskiego 1260) była córką króla węgierskiego Beli IV, brata rodzonego świętej
Elżbiety, księżny turyngskiej, i siostrzeńca
świętej Jadwigi. Zaledwie na świat przyszła, na
podziw i zdumienie wszystkich obecnych wyraźnie
pozdrowiła Najświętszą Pannę jako "Królową
Niebios i Matkę Króla aniołów". Od kolebki
okazywała osobliwsze zamiłowanie w pokorze, postach i
modlitwach i wielkie zdolności do nauk.
Zaledwie doszła lat piętnastu, osiemnastoletni
Bolesław, książę krakowski i sandomierski
usłyszawszy o jej wdziękach i niezrównanych zaletach,
poprosił o jej rękę. Chociaż monarcha ten słynął z
cnót i rzadkiej urody, Kunegunda długo się wahała,
czy ma wstąpić w stan małżeński i dopiero łzy i
usilne prośby rodziców wymogły na niej przychylenie
się do ich życzeń. Ze smutkiem i obawą pojechała na
ślub do Krakowa, ciągle zasyłając modły do Boga za
siebie i za narzeczonego, błagając Niebo o łaskę, aby
i jej małżonkowi pozwoliło zachować czystość ciała
i serca.
Niebiosa wysłuchały jej szczerych modłów, gdyż
narzeczony przyrzekł jej w dniu ślubu, że przez rok
cały uszanuje jej skromność i wstydliwość.
Jako księżna była Kunegunda najdoskonalszym wzorem
matki poddanych, otaczając ich pieczołowitością i
starając się gorliwie o chwałę Bożą. Po upływie
roku uklękła przed małżonkiem, ponawiając swą
prośbę, ażeby jej jeszcze przez rok pozwolił
zachować czystość dziewiczą "z miłości ku
Niepokalanej Dziewicy". Po krótkim namyśle rzekł
Bolesław: "Jeżelim przez rok cały z miłości ku
tobie zrzekł się praw małżeńskich, zgrzeszyłbym,
gdybym tego nie miał uczynić z miłości Maryi
Panny".
Ucieszona zgodą męża dziękowała Kunegunda Bogu
wśród łez, modlitw i postów za niespodziewaną
łaskę i tym gorliwiej pełniła obowiązki matki swych
poddanych, czyniąc jak najwstrętniejsze posługi około
chorych i kalek po szpitalach i pielęgnując ich po
całych nocach. Ze względu na wysokie dostojeństwo
swoje nosiła wprawdzie szaty królewskie, ale pod nimi
miała pokutną włosiennicę.
Gdy nadeszła druga rocznica ślubu, Bolesław
zaczął się natarczywie dopominać, ażeby mu
pozwoliła korzystać z praw małżeńskich, pragnął
bowiem mieć potomka i spadkobiercę korony, ale
Kunegunda, padłszy przed nim na kolana, znów go
błagać poczęła, ażeby "z miłości do
świętego Jana Chrzciciela" zechciał jeszcze
poczekać rok jeden.
Młody monarcha uważał tę prośbę za szyderstwo,
toteż rozgniewał się mocno, przeniósł swe mieszkanie
do odległego zamku i zagroził jej, że na nią spadnie
odpowiedzialność, jeśli jej nie dotrzyma wiary
małżeńskiej. Niezachwiana w ufności do Boga
odpowiedziała Kunegunda: "Zanadto mi jest znana
sumienność twoja i bojaźń Boża, iżbym się miała
lękać o twą wierność małżeńską". Bolesław
zwrócił się teraz do spowiednika swojej małżonki i
zapytał go, jak się ma nadal zachować. Spowiednik tak
do niej przemówił: "Wolno ci było iść za mąż,
albo zostać w stanie panieńskim, jeżeliś jednak
poszła za mąż, powinnaś spełniać obowiązki
przywiązane do tego stanu. Twa ciotka, święta
Elżbieta, jako też święta Jadwiga, rodziły synów i
córki, a jednak żyły świątobliwie na tej ziemi i
zasłużyły sobie na koronę niebieską".
Przerażona tymi słowy błagała Kunegunda dzień i
noc Boga wśród postów i serdecznego płaczu o
oświecenie i wybawienie z tych udręczeń i
wątpliwości. Bóg wysłuchał jej modlitw. Gdy w kilka
dni potem Kunegunda spotkała swego kapelana,
przemówiła do niego w ten sposób: "Mylisz się,
zacny kapłanie, jeśli mnie porównujesz z świętą
Elżbietą i Jadwigą. Tych niewiast wiara i cnota była
silna i niewzruszona, ja zaś jestem istotą słabą i
nieudolną, i obawiam się, abym się nie stała
niewolnicą ciała i pokus zmysłowości. Zresztą nie
jest to rzecz pewna, że Bóg mi da dzieci i nie warto
w zamian za nadzieję potomstwa poświęcać wiekuistą
chwałę dziewictwa".
Nieugięta stałość broniącej swego przekonania
księżny ściągnęła na nią nowe strapienie, gorzkie
wyrzuty męża i szemrania ludu, mimo to jednak Kunegunda
nie upadała na duchu i jałmużną, życiem pokutniczym
i modlitwą starała się uprosić swego patrona
świętego Jana Chrzciciela i Matkę Boską, aby się za
nią do Boga wstawić raczyli. Niebiosa wysłuchały jej
gorących modłów. Pewnego dnia w zachwyceniu miała
osobliwsze widzenie. Zdawało się jej, jakoby Bolesław
wychodząc z nabożeństwa uprzejmie ją powitał i
pochwalił jej wytrwałość, z solennym przyrzeczeniem,
że przez całe życie stosować się będzie do jej
woli. Po trzech dniach wszystko ziściło się co do
słowa.
Radość Kunegundy nie miała granic. Pełna
wdzięczności dla Nieba oddała się odtąd całkiem
dziełom pobożności i niejednokrotnie ocaliła kraj od
utrapień i najazdów wrogów. Cudownym sposobem odkryła
też kopalnie soli w Bochni i Wieliczce, które
stanowiły później jeden z najgłówniejszych dochodów
kraju. Z dziwną roztropnością umiała usuwać i
zażegnywać wielkie zgorszenia, godzić powaśnione
stadła, wspierać ubogie położnice, wyposażać biedne
dziewczęta i pocieszać strapionych.
Król zatwierdził jej zamiar założenia klasztoru
dla dziewic, które miały się nieustannie modlić o
dobro ludu i zbawienie duszy fundatorów, i wkrótce
stanął wspaniały klasztor klarysek w Starym Sączu,
obliczony na sto panien.
Po śmierci Bolesława domagała się szlachta
usilnie, aby Kunegunda objęła rządy po nim, ale
pokorna wdowa nie dała się uprosić, lecz rozdzieliła
całe swoje mienie między ubogich, nie wyjmując
ślubnego pierścienia, i jako prosta zakonnica
wstąpiła do założonego przez siebie klasztoru. Tu
była dla sióstr zakonnych żywym przykładem
posłuszeństwa, pobożności i świątobliwości, tu
miewała częste objawienia, tu również zasłynęła
rozlicznymi cudami. Umarła dnia 24 lipca 1292.
Polacy uważają ją za swą patronkę, co też
papież Aleksander III dekretem zatwierdził.
Nauka moralna
Wszyscy młodzieńcy, nowozaślubieni i ci, którzy
przystępują do ołtarza, aby zawrzeć wobec Pana nad
pany śluby dozgonne, niech pomną na to, że odtąd
mają zostać na całe życie połączeni węzłem
nierozerwalnym, że ta chwila stanowi o ich dozgonnym
szczęściu lub nieszczęściu i że jak wobec Boga
podają sobie dłoń i ślubują wzajemną wiarę, tak
też przed Bogiem kiedyś będą zdawali sprawę z
zachowania tych ślubów. Śmierć ich tylko rozłączyć
zdoła, bo zawarli związek nierozerwalny. Związek ten
jest obrazem tajemniczego węzła łączącego Chrystusa
z Jego Kościołem. Wielką tę prawdę głosi nam
święty Paweł tymi słowy: Sakrament
to wielki jest, a ja mówię w Chrystusie i w
Kościele (Ef. 5,32). Syn Boski, Jezus
Chrystus, wraz ze swą oblubienicą, Kościołem
świętym, z którym się połączył na całe życie w
chwili, gdy był rozpięty na krzyżu, jest obrazem
stanu, do którego wstąpić zamyślają młodzi. Kto to
rozumie i uznaje, nie potrzebuje dalszych objaśnień o
obowiązkach małżonków. Niech młodzi pamiętają o
tym, że ich czeka krzyż w tym świętym stanie; niech
wiedzą, że czekają ich różne troski, strapienia,
smutki i boleść. Mimo to wszystko nie powinni upadać
na duchu, lecz prosić Boga o łaskę Jego i skuteczną
pomoc. Bóg jest niewyczerpanym źródłem wszelkich
łask. W chwili, gdy kapłan stułą wiąże ich dłonie,
staje sam Przedwieczny przed nimi, gotów zlać na nowe
stadło obfity zdrój błogosławieństw i łask swoich,
jeżeli serca młodych będą czyste, jeśli
małżeństwo będą uważali za święte i za jedną z
dróg do Nieba. Taką drogą do Nieba będzie tylko
małżeństwo, które zawarte zostało nie w ziemskich
widokach pychy, dla marnego grosza, wysokiego
pokrewieństwa, lecz którego podstawą jest zgoda
charakterów, wzajemna wyrozumiałość, jako też
szczera i rzetelna pobożność.
Modlitwa
Boże, któryś świętą Kunegundę słodyczą
błogosławieństw Twoich uprzedził i dziewicą na wet w
małżeństwie zachował, spraw łaskawie, prosimy,
abyśmy za jej wstawieniem, czystością obyczajów z
Tobą się jednoczyli, a w jej ślady wstępując do
Ciebie szczęśliwie dojść mogli. Przez Pana naszego
Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po
wszystkie wieki wieków. Amen.
Bł. Kinga, Księżna Polska
Urodzona dla świata 1234 roku,
Urodzona dla nieba 24.07.1292 roku,
Beatyfikowana 1690 roku,
Wspomnienie 24 lipca
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.