[Grodno, przed lipcem 1924] [1]
Z okazji święta Matki Bożej Szkaplerznej [2]
Protestanci najrozmaitszego kalibru nie mogą ścierpieć
szkaplerzy, medalików, obrazów i w ogóle wizerunków Pana Jezusa i
świętych, a najbardziej to już Matki Najświętszej. Nie tak dawno
otrzymałem w tym względzie list od pewnego nauczyciela aż z drugiego
zakątka Polski. Zamieszcza on w nim między innymi i to pytanie: „Od
kiedy wiara w martwe medalioniki więcej chroni od złego, aniżeli wiara w
prawdziwego żywego Boga?” – Miał tu na myśli Cudowny Medalik
Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Protestanci podają nawet datę, kiedy to Kościół „wymyślił” cześć
obrazów, krzyżów i relikwii. Tym feralnym rokiem miał być rok 787. Tak
zwani „badacze Pisma św.” spuszczają jeszcze łaskawie 4 lata i to
„nieszczęście” wyznaczają na rok 783.
Pomijam tu rażący aż brak znajomości dziejów i zabytków wieków
minionych; wystarczy bowiem dowiedzieć się, z jaką czcią św. Ambroży,
zmarły w 4 wieki przed ową „feralną” datą, bo w roku 397, złożył pod
ołtarzem w Mediolanie relikwie św. Gerwazego i Protazego [3]:
wystarczy przejechać się do Rzymu, zejść do podziemi katakumbowych z
pierwszych krwawych wieków chrześcijaństwa, spoglądnąć na liczne obrazy
ozdabiające ich ściany, by nie pleść takich bredni. Zwłaszcza
metodystom, którzy jak widać, aż wzdrygają się na widok wizerunku
Najświętszej Maryi Panny, bardzo radzimy, by zwiedzili katakumby
Pryscylli, w których modlili się chrześcijanie ochrzczeni jeszcze ręką
Apostołów [4],
a tam ujrzą na ścianach przedstawione Zwiastowanie Najświętszej Maryi
Panny, Matkę Bożą z Dzieciątkiem Jezus, hołd Trzech Mędrców i
Niepokalaną Dziewicę z Dzieciątkiem Jezus w postawie siedzącej, a przy
niej proroka Izajasza, jedną ręką trzymającego księgę swoich proroctw, a
drugą wskazującego na gwiazdę błyszczącą ponad Bożą Matką, na której
jego przepowiednia się ziściła.
Podobne wizerunki Najświętszej Dziewicy i świętych ze śladami
najdawniejszej starożytności widnieją wykute na sarkofagach, wyryte na
szkle albo wybite w metalu.
Pomijam jednak to wszystko, bo uderza jeszcze może bardziej w naszych przeciwnikach brak logiczności.
Ci sami bowiem, którym wizerunki Matki Najświętszej i innych świętych
kością stają w gardle, mają przecież u siebie pełno obrazów, fotografii,
podobizn i figur. Co one wyobrażają? To ludzi sławnych, zasłużonych dla
Ojczyzny i społeczeństwa, to członków rodziny lub drogie osoby. Tu
ujrzysz fotografię zmarłego ojca lub matki oprawiona w ozdobną ramkę i
otoczoną synowską czcią (i słusznie), tam zbolała matka nie mogąc
zapomnieć przedwczesnej straty ukochanego dziecka przechowuje z miłością
jego wizerunek. To znowu ludzie, których miłość złączyła, a
okoliczności zmuszają do czasowego rozstania się, pragną wzajemnie
posiadać choćby przedmiot jaki od ukochanej osoby, który by ją
przypominał, gdy zaś śmierć wtrąci przyjaciela do grobu, wtedy ta
pamiątka staje się stokroć droższa.
I nie razi ich tu martwy papier, martwe płótno, martwy metal albo
martwy przedmiot. – A przecież to nic innego jak obrazy, wizerunki i
relikwie.
A jednak… jednak i tu „czyjaś”, „jakaś” logika się ukrywa.
Każdy z nas ma nie tylko duszę, ale i ciało, nie tylko rozum, ale i
zmysły. Wszelkie naturalne poznanie naprzód do zmysłów (oczu, uszu itd.)
się dostaje, a następnie do rozumu trafia i w pamięci się utrwala. Nie
inaczej ma się rzecz przy naturalnym poznawaniu spraw tyczących religii.
Im częściej widzimy jaką rzecz mającą styczność z Chrystusem Panem,
Matką Najświętszą lub świętymi, a tym bardziej ich wizerunki, czy to na
płótnie lub papierze, czy też na medalikach lub szkaplerzach, tym
częściej i myśl nasza zwraca się do tych, których one wyobrażają lub
przypominają, co bez wątpienia potężnie wpływa na nasze życie. – Wieluż
to bowiem ludzi w obliczu Chrystusa rozpiętego na krzyżu lub obrazu
Matki Najświętszej odstąpiło od zamierzonego już grzechu?… Nie mieli na
tyle bezczelności i podłoty. Ile też codziennie modlitw przed tymi
wizerunkami płynie z serc ku tym, których one przedstawiają?… Ileż to
gorących westchnień miłości lub prośby zbolałego serca wyrywają one?… A z
wysoka spływa do tego serca balsam pociechy. Ileż to razy chociażby
tylko mimowolne spojrzenie na krucyfiks lub figurę Niepokalanej napawa
serce odwagą i spokojem?… Idziesz na spoczynek lub wstajesz do pracy,
jeżeli na twej piersi masz szkaplerz albo medalik Najświętszej Dziewicy,
z wdzięcznością i czcią przyciskasz go do ust, a Ona pamięta o tym
akcie czci i miłości i przez cały dzień kieruje twym umysłem i sercem,
oddala cięższe pokusy, wzmacnia w walce i nie dopuszcza upaść. Gdy zaś
na chwilę wyrwiesz się z Jej miłościwych rąk, zaufasz sobie i padniesz,
natychmiast cię podnosi, serce napawa miłosnym żalem, wyjednuje
przebaczenie i zło na tym większe dobro obraca.
Komuż więc zależy na tym, by te błogosławieństwa nie spłynęły na twą duszę?
Z pewnością nie Panu Bogu ani Matce Najświętszej, ani świętym, ani Aniołom – dobrym. A więc komu??…
Rycerz Niepokalanej
Pisma, cz. II, Niepokalanów 2008, str. 332-333.
[2] W tekście ilustracja z podpisem: „Pokłon Trzech Królów (Katakumby)”.
[3] Św. Ambroży, list XXII, 25 – przyp. Aut.
[4]
Przeglądnij dzieła archeologów specjalistów dla katakumb jak De Rossi,
Armelini i obecnie kierujący wykopaliskami Marucchi – przyp. Aut.
Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/07/16/z-okazji-swieta-matki-bozej-szkaplerznej/#more-651