Święty Jozafat, ze chrztu Jan, urodził się w roku
1580 we Włodzimierzu Wołyńskim. Wykształcenie
odebrał skromne, gdyż ukończył tylko szkołę
miejscową, po czym oddany został na praktykę do kupca
Jacka Popowicza w Wilnie, ale niedługo u niego zabawił,
gdyż świat nie miał dla niego żadnego uroku. W roku
1604 wstąpił do klasztoru bazylianów w Wilnie, a
wyświęcony na kapłana, oddał się całą duszą pracy
nad pozyskiwaniem dusz dla nieba.
Żywot wiódł ostry i pełny umartwień. Długie
godziny, dniem i nocą, spędzał na modlitwie, jadał
zwykle raz dziennie, wyrzekł się zupełnie mięsa, a
podczas postów powstrzymywał się nawet od ryb i
nabiału, poprzestając na samym chlebie i wodzie.
Sypiał mało, na twardym łożu lub wprost na podłodze,
zamiast bielizny używał włosiennicy, a jakby jej
szorstkość za małą się mu wydawała, biodra
ściskał ostrym drucianym łańcuchem. W nocy, zimą i
latem, wybiegał z obnażoną głową, boso, na samotny
cmentarz poza klasztornym kościołem św. Trójcy i
siekł swe ciało dyscypliną. Nie zaniedbywał tej
praktyki nawet w największe mrozy, a klęczał czasem
tak długo, że kolana przymarzały mu do głazów.
Czas wolny od modlitwy, ćwiczeń pokutnych i zajęć
obracał na naukę, posługi w klasztorze i uczynki
miłosierdzia, o ile bowiem był surowy dla siebie, o
tyle pełny dobroci dla innych. Dzień, w którym nie
wsparł żadnego biedaka, uważał za stracony; prócz
tego pocieszał nieszczęśliwych, odwiedzał chorych po
szpitalach i opatrywał ich, nie wzdrygając się nawet
przed najwstrętniejszymi ranami i chorobami.
Te cnoty i zasługi, tudzież jego wykształcenie
zwróciły na Jozafata uwagę zwierzchności kościelnej
i sprawiły, że powołano go na stolicę arcybiskupią w
Połocku. Pokorny bazylianin wypraszał się, jak mógł,
ale w końcu z posłuszeństwa uległ rozkazowi. Zastał
w swej diecezji smutne stosunki. Zaprowadzenie różnych
ulepszeń wymagało niezmiernej pracy i usilnych starań,
ale świątobliwy arcypasterz od niczego się nie
uchylał. Pracował w konfesjonale, zwiedzał parafie i
czynił, co mógł, aby wykorzenić rozplenione chwasty.
Ściągnęło to nań prześladowanie ze strony
zatwardziałych w błędach diecezjan, a w końcu
śmierć męczeńską.
W roku 1623 pojechał św. Jozafat do Witebska, aby w
tamtejszej katedrze odprawić nabożeństwo. Nie uląkł
się niebezpieczeństwa, chociaż mu radzono, aby się
nie narażał na wybuch nienawiści ludności Witebska.
Podburzony motłoch istotnie rzucił się na niego i
okrutnie go zamordował. Konając, prosił Boga, aby
przebaczył zabójcom, którzy w zaślepieniu nienawiści
nie wiedzą, co czynią. Nawet nad martwym ciałem
świętego Męczennika okrutnie się pastwiono, gdyż
mordercy włóczyli je po bruku, a w końcu wrzucili je,
skrwawione i strasznie pokaleczone, w rzekę Dźwinę. Po
pięciu dniach dopiero wydobyli pobożni ludzie święte
zwłoki i przenieśli je uroczyście do Połocka.
Tułały się one potem podczas wojen po różnych
miejscach, po czym spoczęły w Białej Podlaskiej, aż
wreszcie podczas wojny światowej przewieziono je do
Wiednia.
W roku 1643 papież Urban VIII zaliczył Jozafata do
Błogosławionych, a papież Pius IX w roku 1867 do
Świętych.
Nauka moralna
Ponieważ żywot świętego Jozafata Kuncewicza był
nader ostry i pełen umartwień, zatem w miejsce nauki
moralnej przytaczamy krótką rozprawę o tej cnocie.
Cóż to jest umartwienie?
Jest to śmierć zadana miłości własnej -
śmierć odejmująca życiu miękkość, oddzielająca
duszę od zmysłów, rozłączająca ją od przyjemności
ciała, dająca jej życie duchowne. Jest to ofiara
miłości; - dusza jest tu kapłanem, ciało ofiarą,
serce ołtarzem, umartwienie mieczem, miłość ogniem.
Umartwienie jest to męczeństwo bez kata, nie tak
okrutne jak bywa za wiarę, lecz dłuższe, przykrzejsze
i bardziej dobrowolne. Czymże jeszcze jest umartwienie?
Jest ono dokonaniem ofiary Chrystusowej, dopełnieniem
tego, czego niedostaje Jego Męce - według słów
świętego Pawła: I
dopełniam to, czego braknie utrapieniom Chrystusowym, w
ciele moim za ciało Jego, którym jest Kościół
(Kolos. 1,24). Umartwienie czyni ciała nasze członkami
Jezusa Chrystusa, ożywia nas Boskim duchem Jego, czyni
nas uczestnikami męki Jego, skarbi nam łaski i wynosi
nas na stopień chwały Jego. Ach! czemuż tak mało się
umartwiamy? Bo nie kochamy Chrystusa; bo nie jesteśmy
jednymi z członków Jego; bo nie ożywiamy się duchem
Jego; bo prowadzimy życie zmysłowe i cielesne, bo mamy
w nienawiści krzyż, bo jesteśmy niewolnikami ciała
swego, a nie smakujemy w rozkoszach ducha; jesteśmy
ludźmi zwierzęcymi, ziemskimi i nieprzyjaznymi Bogu.
Spraw przeto miłościwy Boże, iżbyśmy umarli
śmiercią sprawiedliwych, aby potem móc żyć życiem
sprawiedliwych; niech będziemy ofiarą miłości, aby
potem umrzeć śmiercią miłości.
Modlitwa
Wszechmogący, wieczny Boże, który przyozdobiwszy
błogosławionego Jozafata palmą męczeńską, nowego do
Ciebie przyczyńcę Kościołowi katolickiemu
udzieliłeś: spraw, prosimy Cię, niech przez zasługi i
pomoc jego od wszelkich nieszczęść wyzwoleni, gorliwie
odtąd Imieniu Twemu służymy. Przez Pana naszego Jezusa
Chrystusa, który z Bogiem Ojcem wraz z Duchem świętym
żyje i króluje w Niebie i na ziemi, teraz i zawsze i na
wieki wieków. Amen.
Św. Jozafat Kuncewicz
Urodzony dla świata 1580 roku,
Urodzony dla nieba 1623 roku,
Beatyfikowany 1643 roku,
Kanonizowany 1867 roku,
Wspomnienie 14 listopada
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.