STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

czwartek, 24 listopada 2016

Swobody nowoczesne, swobody polityczne - x. dr Jules Didiot

Podobny obraz 
I. Swo­bodami politycznymi nazywamy zazwyczaj przywilej obywateli kraju uczestniczenia w działaniach kierującego nimi rządu – przywilej współudziału w ustawodawstwie prawnym, przywilej wskazywania i określa­nia wysokości podatków, bez których wszelki mechanizm społeczny zarówno w czasie pokoju, jak w czasie wojny ustaćby musiał.

Tego rodzaju swobody polityczne wykonywają się albo przez głosowanie bezpośrednie, albo przez wybory posłów, przedstawicieli, senatorów i t. p. Przez swobody nowoczesne nazywamy przeważnie pewne rzeczywiste czy też urojone prawa, które ogłosiła Deklaracja z 1789 r., a które następnie wznowiły niektóre konstytucje dzisiej­sze: swobody te możemy logicznie sprowadzić do trzech głównych, a mianowicie: swobody myśli, swobody słowa, swobody działania bez żadnych innych ograniczeń prócz tych, jakich wymagają takież swobody dla innych ludzi.


Jeśli teraz zapytamy, co sądzi Kościół o swobodach, polity­cznych i nowoczesnych, to przede wszystkiem musimy przypomnieć wiele wydarzeń historycznie pewnych:

1-o obecnie Kościół żyje zgo­dnie wśród narodów, które te swobody mniej lub więcej sobie przy­swoiły. Sam nawet papież w zarządzie Państwa Kościelnego uwzglę­dnił część swobód rzeczonych.

2-o. Kościół od początku swego istnienia powściągał i łagodził, aż w końcu zniósł całkowicie dawną, zarówno oświeconą, jak barbarzyńską tyranię; nauka jego, instytucje i działalność zawsze sprzyjały wyswobodzeniu zarówno jedno­stek, jak całych społeczeństw.

3-o. Jaka tedy była postawa Ko­ścioła wobec liberalnego ruchu, który się w praktyce ujawnił r. 1789, a w teorii na długo już przedtem? Pius VI papież brewem z dnia 10 Marca 1791 r. i listem do nieszczęsnego kardynała Lomenie de Brienne potępił swobody nowoczesne w znaczeniu błędnej filozofii XVIII w., to jest w tym ich rozumieniu, jakoby  każdemu człowiekowi służyło istotowe i niczym nie zastąpione prawo myślenia, mówienia i czynienia wszystkiego, co zechce, bez podlegania w tym jakiejkolwiek władzy boskiej lub ludzkiej; ale tenże papież oświadcza, że bynajmniej nie potępia nowych praw społecznych, jakie przyznał król narodowi, i jakie dotyczą rządów czysto docze­snych. Ten sam papież, celem usunięcia większych nieszczęść we Francyi, nie waha się w lipcu 1796 r. nakazać posłuszeństwa ów­czesnemu rządowi. Następca jego Pius VII konkordatem z r. 1801 nie tylko wchodzi uroczyście w układy z Konsulatem, ale wyraźnie potwierdza przysięgę posłuszeństwa i wierności, składaną rządowi re­publikańskiemu, nie żądając nawet w zamian – czego zresztą gorą­co pragnął – aby Konkordat ogłosił religię katolicką za religię Pań­stwa i religię panującą.

W 1804 i w 1808 kardynałowie Consalvi i Pacca podtrzymują istnienie władz, ale zwalczają bezwzględną niezależność państwa od Kościoła; protestują przeciw systemowi, chcącemu wprowadzić wolność wszystkich religii w zasadę prawodawczą, konkordatową, jako założenie podstawowe i doktrynalne; nastąpiło wszakże poro­zumienie pomiędzy Stolicą Apostolską a rządem cesarskim, że ta przyjęta we Francji wolność kultów religijnych ma wyrażać jedy­nie tolerancję społeczną i poręczenie bezpieczeństwa wszystkich kul­tów, bez jakiegokolwiek uszczerbku dla Kościoła, który ma nadal za­chować wszystkie swe prawa, a zwłaszcza przywilej karania apo­statów karami kanonicznymi. W 1808 r. Pius VII próbuje zamknąć wrota Państwa Kościelnego przed tym liberalizmem, który się wskutek wielkiej rewolucji stał pewną koniecznością we Francji, ale koniecznością tylko miejscową bez żadnego prawa do trwałej ciągłości i powszechności. Tenże papież w 1814 r. przeciw projektowi konstytucji, zawotowanemu przez senat francuski, ponawia swe uwagi z r. 1804 i otrzymuje od Ludwika XVIII pewne zadośćuczynienie. Pius VIII zezwala na przysięgę wierności konstytucji francuskiej z r. 1830, gdyż podług nie odwołanej podówczas deklaracji z r. 1818, przysięga ta odnosiła się tylko do rzeczy porządku cywilnego, i składający ją nie zobowiązywali się do niczego, coby się sprzeciwiało prawom bożym lub kościelnym.

Przesada naprzód, a później już wyraźnie błędy Lamennais'ego skłaniają uczonego Grzegorza XVI do wypowiedzenia wyraźnie i obszernie swego zdania o swobodach nowoczesnych. Nie znaczy-to, aby ich nie chciał tolerować: i owszem, posyłając Lamennais'emu egzemplarz bulli Mirari vos (27 Sierpn. 1831 r.), poleca kardynałowi Pacca, aby mu napisał, że: „roztropność wymaga w pewnych ra­zach tolerancji celem uniknienia większego złego, ale nie należy nigdy przedstawiać tych swobód jako coś dobrego, jako rzecz po­żądaną.”. Z tego powodu przyszły kard. Dechamps uczynił w r. 1836 głośne później rozróżnienie pomiędzy tezą i hipotezą, czyli po­między założeniem a przypuszczeniem; w założeniu swobody rzeczo­ne należałoby odrzucić, w przypuszczeniu zaś wywiązania się więk­szego złego ze zniesienia tych swobód można je tolerować. To przypuściwszy, Grzegorz XVI potępia indyferentyzm religijny, je­dnakową prawomocność wszelkich przekonań, całkowitą swobodę głoszenia ich pismem i t p.

Pius IX znów w instrukcjach, przeznaczonych dla Kanady w r. 1876, oświadcza, że „Kościół, potępiając liberalizm, nie myśli przez to potępiać wszystkich w ogóle i każdego po szczególe stron­nictw politycznych, które mogą się zwać liberalnymi; orzeczenia je­go dotyczą pewnych błędów, nauce katolickiej przeciwnych, nie zaś tego lub owego stronnictwa politycznego.”. I on zatem przyjmuje tezę i hipotezę oraz w całej sile utrzymuje prawa, przynależne prawdzie, i prawa, przynależne roztropności. Skoro tylko rząd hiszpański oświadczył, że poręcza wszelkie prawa boskie i kościelne, wówczas tenże papież upoważnił Hiszpanów do składania przysięgi na konstytucję z r. 1876, aczkolwiek niektóre jej rozporządzenia wyraźnie gani. Ale czego dozwolić nie może, to tego, aby zaprzeczono "koniecznej łączności, wolą bożą zaprowadzonej, pomiędzy porządkiem rzeczy przyrodzonym a nadprzyrodzonym, aby dozwalano władzy świeckiej wdzierać się w prawa władzy duchownej, aby chciano bratać prawdę z błędem i kłamstwem; aby wszystkie swobody nowoczesne przekształcono w rzekome prawa, aby znoszono wszystkie rzeczywiste prawa i prawne przywileje Kościoła katolickiego, aby od kolebki do grobu systematycznie wystawiano człowieka na wszelkie niebezpieczeństwa szkoły i dziennikarstwa bez Boga, i t d., i t d. Wspomniany też tu Syllabus, który ma być rzekomo krańcowo przeciwny wszystkim swobodom nowoczesnym, nie zawiera innych klątw przeciw tym swobodom. Nic też nowego nie czyni Leon XIII w swych mistrzowskich encyklikach i świetnych bre­wiach, tylko rozwija teoretyczne i praktyczne nauki swych poprze­dników. Nie chce on, aby katolicy wzajemnie się oskarżali o nie­zgodność przekonań w sprawach tego rodzaju, aby katolicy bel­gijscy dzielili się i wyczerpywali w sporach wzajemnych o swe prawa publiczne i konstytucję. To wszakże wcale mu nie przeszkadza głośno potępiać bezbożności tych, co już nie tylko rozróżniają, ale zupełnie rozdzielają i odosabniają politykę od religii, a zwłasz­cza to mu nie przeszkadza bezustannie pracować nad wykazaniem, usprawiedliwieniem i uzasadnieniem chrześcijańskiego prawa w ro­dzinie i w społeczeństwie.
 
II. Umyślnie rozwinęliśmy obszerniej naukę papieską o poli­tyce i swobodach nowoczesnych, abyśmy nie potrzebowali wymie­niać i udowadniać zasad, na jakich się ona opiera. Co się zaś ty­czy zarzutów, Kościołowi czynionych, że w zasady te wierzy, co się tyczy nadziei, że Kościół przestanie kiedyś zasad tych bronić, to wyznać musimy, że jest-to nadzieja tak samo czcza i bezpodsta­wna, jak byłaby nadzieja, że Kościół kiedyś wyrzecze się dogma­tów bóstwa Chrystusa Pana, bezwzględnej Jego władzy nad świa­tem, który stworzył i odkupił, - duchowości i nieśmiertelności du­szy, istnienia łaski i porządku nadprzyrodzonego, wyższości ducha nad ciałem i łaski nad naturą, istnienia społeczności bożej, wypo­sażonej w prawa wyższe od praw społeczności czysto ludzkich i t. p. Otóż tedy, dopóki te dogmaty będzie uznawał Kościół za prawdzi­we, dopóty za błędne będzie miał wszelkie doktryny polityczne i moralne, jakie mu są obecnie lub w przyszłości będą przeciwsta­wiane.
 
III. Na wielu miejscach niniejszego Słownika odpieramy nie­które zarzuty, dotyczące nauki i zachowania się Kościoła względem narodów i konstytucji nowożytnych, i dlatego nie ma potrzeby tych zarzutów w tym miejscu poruszać. Te zaś zarzuty, które tu rozpatrzyć pragniemy, dotyczą przedziwnej encykliki papieża Leona XIII Libertas, omawiającej wolność ludzką i swobody no­woczesne (20 czerwca 1888 r.). Roztrząsając te zarzuty, rozjaśniać je będziemy tym pierwszorzędnym dokumentem kościelnym, który nam dostarcza zarówno jasnej, jak poważnej nauki o tych drażli­wych i subtelnych przedmiotach. Dosyć powszechnie tedy słyszeć się daje za dni naszych, że:

l-o. Kościół jest wrogiem wolności.

2-o. Swobody nowoczesne, które Kościół odrzuca, są właśnie konieczne do doskonałości społecznego stanu narodów i do wybornego działa­nia organizmu społecznego.

3-o. Kościół podwójną swoją nauką o odwiecznym prawie naturalnym i niezmiennym, z którego-to prawa muszą wynikać wszystkie inne prawa, jak również nauką swą o łasce bożej, do moralnego naszego życia koniecznej, niszczy sam zarodek wszelkiej ludzkiej wolności.

4-o. Toż samo powiedzieć trzeba o nauce Kościoła o Bogu, jako ostatecznym, bezwzględnym, nieuniknionym celu wszechrzeczy, o nauce Kościoła, dotyczącej osobistej i społe­cznej działalności człowieka; jakże bowiem chcecie, aby ta działal­ność była wolna i swobodna, jeśli ona z góry ma dążyć do tego jednego, niezmiennego, fatalistycznego celu bożego?

5-o. Kościół z natury swojej, czy chce, czy nie chce, jest przychylny niewolnic­twu, feudalizmowi, teokracji; i nie może być inaczej, skoro będąc urządzonym podług systemu czystej teokracji, ze wszystkimi, ja­kie tylko wyobrazić sobie można, mistycznymi właściwościami, jest on nauką objawioną, władzą bezwzględną, nieomylną i t p.

6-o. Zresztą, po cóż chce Kościół dodawać do bardzo już licznych obo­wiązków, jakie na nas wkłada religia naturalna, mniemane jakieś obowiązki nadprzyrodzone, które zdrowa filozofia odrzuca, jako co najmniej wątpliwe, a dla wolności ludzkiej w wysokim stopniu krzy­wdzące?

7-o. Gdybyż-to jeszcze zadawalał się Kościół na wkła­daniu swego jarzma na poszczególne jednostki, regulując ich życie prywatne! ale ma on nadmierne pretensje do rządzenia ludźmi w ich życiu publicznym i do opanowywania w ten sposób całego państwa!

8-o. I jakiemże prawem te swobody nowoczesne, ta drogocenna zdo­bycz nowoczesnego umysłu, sprzeciwia się wolności kultów?

9-o. Jakiem prawem potępia Kościół bezwzględną wolność dziennikar­stwa i żywego słowa?

10-o. Jakiem prawem chce on ograniczyć swobodę nauczania, albo raczej zniszczyć, usunąć ją dla swojej ko­rzyści?

11-o. A przecież, cóż jest droższego dla człowieka, a je­dnak bardziej nienawidzonego przez Kościół, nad swobodę sumie­nia?

12-o. Sama nawet tolerancja, którą chełpi się Kościół w en­cyklikach papieskich, czyż nie jest zarazem kłamliwą i raniącą te swobody, które ona właśnie chciałaby uważać za jakaś grze­szną samowolę?

13-o. Wreszcie, ów jawny wstręt Kościoła dla rzą­dów demokratycznych i republikańskich doskonale wykazuje głębo­ką jego nienawiść do tego wszystkiego, co poręcza człowiekowi ostate­czne i całkowite posiadanie przyrodzonej mu wolności.
 
IV. Odpowiedź:

1-o. Kościół wrogiem wolności! Dziwne to, a przede wszystkim kłamliwe powiedzenie, gdyż Kościół z wolności ludzkiej czyni istotowy i pierwszorzędny punkt swego dogmatu i swej moralności. Historia świadkiem, z jaką siłą bronił Kościół wolno­ści człowieka przeciw manichejczykom i ich naśladowcom, przeciw Lutrowi i Kalwinowi, przeciw Jansenistom, - z jakim wstrętem odpycha dziś fatalizm współczesnych nam materialistów i pozytywistów.

2-o. To co Kościół odrzuca w przedmiocie swobód nowocze­snych, nie jest z pewnością ani dobrem samo w sobie, ani źródłem jakiegokolwiek dobra. Zarówno dzieje rewolucji francuskiej, jak dzieje filozofii socjalnej wyraźnie dowodzą, że te właśnie nadmierne wolności przeszkodziły wprowadzeniu hałaśliwie zapowiadanych re­form i wyprowadzeniu z nich błogich rezultatów dla ludzkości. Prawdziwa wolność, wolność pożyteczna dla rodzaju ludzkiego, ni­gdy się Kościołowi nie sprzeciwia, ale fałszywa i niebezpieczna wolność obniża, rujnuje, do tyranii albo nihilizmu prowadzi.

3-o. Nauka rzymska, dotycząca prawa naturalnego, wiecznego, niezmiennego, a będąca objaśnieniem i podporą wszystkich innych nauk, tak samo nie szkodzi dobrze zrozumianej wolności, jak jej nie szkodzi niezmienność samej natury. Prawda, że nauka zobo­wiązuje wolność do rozsądku, do poszanowania względem pewnych zasad, do zamknięcia się w pewnych granicach. Skądinąd znów i wolność ludzka, jako skończona i omylna, potrzebuje naprawy i kierunku ze strony prawa nieomylnego i niezepsowalnego. Ale czyż doskonałość wolności polega na tym, aby ta wolność była nie­rozumna i niedoskonała? Co się zaś tyczy łaski, to ona w niczym nie burzy wolnej woli człowieka; ona ją leczy, podtrzymuje, podnosi do porządku nadprzyrodzonego i na tym koniec. Bóg, który stworzył wolność ludzką, wie dobrze, w jaki sposób może jej użyczać swego poparcia bez jej naruszenia i zmniejszenia. Nikt też nie czuje się bardziej wolnym i rzeczywiście nikt nim nie jest bardziej nad chrze­ścijanina, wiernego prawu swemu i powolnego łasce.

4-o. Ktoby przypuszczał, że wolność naszą choćby na jotę tamuje obowiązek stosowania całego życia naszego do nieskończonej i niezmiennej dobroci bożej, składałby tylko dowód  swej niewiado­mości, iż wolność ta z istoty swej  jest  stworzona  dla  dobra, dla najwyższego dobra, albo też błędnie wyobrażałby sobie, że pomiędzy nami a nieskończenie podniosłym celem, do którego dążyć mamy, jest miejsce jedynie na czyny z góry określone, bez żadnej możliwości wyboru i bez różnorodności środków od nas zależnych. Tymczasem przeciwnie, odrobina zastanowienia nad warunkami naszego pocho­du ku Bogu wykazałaby dostatecznie, że człowiecza wolność nasza, jakkolwiek byłaby żądna rozszerzenia swych granic, posiada przed sobą daleko więcej przestrzeni, aniżeli jej potrzeba do szerokości pojęć i działania. A to, co mówię o wolności jednostek, muszę po­wiedzieć również o wolności ludów i całego rodzaju ludzkiego. W tej olbrzymiej  przestrzeni, dzielącej ziemię od nieba, czas od wieczności, swobodnie poruszać się może wszelka działalność, wszel­kie pożądanie człowieka.

5-o. Chyba tylko samą dziwną nieznajomością faktów mo­żnaby wytłumaczyć sobie stawiany Kościołowi zarzut sprzyjania niewolnictwu. Kościół wprawdzie jest największą w świecie „szkołą poszanowania” i posłuszeństwa, ale czyż sam Chrystus pierwszy nie stwierdził równości prawa wszystkich ludzi wobec wspólnego Ojca niebieskiego? A św. Paweł czyż nie nauczał o powszechnym bra­terstwie ludzi w Chrystusie Panu? Czyż Kościół nie walczył usta­wicznie przeciw barbarzyństwu i ciemięzcom ludzkości, usiłując z pod ich haniebnego jarzma wydobyć najróżnorodniejsze ludy, a jedno­cześnie chroniąc je od upadku we wszelkie bezwstydy moralnego wyuzdania? Jeśli zaś Kościół nie mógł przeprowadzić swego dzieła w ciągu jednego lub dwu wieków, jeśli zadanie jego jeszcze nie skoń­czone i prawdopodobnie nie tak rychło jeszcze skończone zostanie, to kogóż winić za to mamy, jeśli nie ludzkość, tak głęboko upadłą i uwieczniającą się raczej swymi wrodzonymi złymi dążnościami, aniżeli przymiotami mozolnie nabytymi. Utrzymywać zaś, że Ko­ściół katolicki, będąc tym czym jest, nie może być przyjacielem i po­ręczycielem ludzkiej wolności, jest-to stawiać rozumowanie a priori, i to w przedmiocie, w którym należałoby się radzić tylko doświadczenia, co wcale trudnem-by nie było. I rzeczywiście, zapytajcie co mówi historia, a przekonacie się łatwo, że tyrania od góry i od dołu rozwijała się na ziemi tylko przed katolicyzmem, a po Chry­stusie tylko poza nim.

6-o. Oprócz przepisów prawa naturalnego, Kościół skłania nas jeszcze do uległości względem prawdziwych i niezaprzeczonych obowiązków nadprzyrodzonych. Bóg bowiem nie ograniczył się na tym, aby być naszym Stwórcą, lecz chciał, lecz raczył być nadto naszym oświecicielem. A zatem, jak z pierwszego, tak samo i z dru­giego tytułu należy się Mu od nas posłuszeństwo rozumu i uległość serca. Samo prawo naturalne wkłada na nas ścisły obowiązek wier­ności prawu nadprzyrodzonemu, to ostatnie zaś, uzupełniając i udo­skonalając tamto, znacznie powiększa ogół doskonałości, jakimi ob­darzało już naszą wolność prawo czysto naturalne.

7-o. Życie publiczne, zarówno jak prywatne rządzi się odwiecznymi zasadami prawa i prawdy oraz praktycznymi rozporządze­niami pozytywnego objawienia. Państwo jest tylko zbiorowiskiem sumień indywidualnych, i trudno pojąć, dlaczegoby społeczeństwo miało posiadać swobody i pewną niezależność, do którychby nie mo­gły dążyć jednostki bez jakiegoś zbrodniczego szaleństwa. A za­tem, logicznym bezwarunkowo okazuje się Kościół rzymski, wyma­gając od ludów, jako ludów, poszanowania dla prawa bożego przy­rodzonego i nadprzyrodzonego. Bo czyż państwo ma prawo sta­wiać przeszkody uświęcaniu się i wiecznemu szczęściu swych oby­wateli? Oczywiście nie. Ma ono zatem obowiązek szanować i budzić poszanowanie dla praw boskich.

8-o. Wolność religijna wszelkich zarówno wyznań wcale nie jest szacowną jakąś zdobyczą  cywilizacyjną, lecz tylko pożytecznym zastosowaniem się do złowrogich okoliczności życia danego społeczeństwa w upadku. Prawda, że dla katolików wolność reli­gijna więcej warta od prześladowania ich przez rządy bezbożne, dla dysydentów zaś taż sama wolność religijna więcej  warta od hipokryckich świętokradztw lub zbrojnych rokoszów, jakie w pe­wnych trudnych   okolicznościach nie omieszkałaby wytwarzać no­woczesna gorliwość jednych, a bezrozumna  nietolerancja drugich. Poza tymi wszakże różnymi hipotezami, które w naszych czasach niestety stają się faktami aż nadto rzeczywistymi, Kościół, jako jedyny posiadacz prawdziwej wiary, nie może zgodzić się na to, jako na założenie bezwzględne, żeby wolność religijna była czymś dobrym.  Boć to nie dobro przecież, kiedy umysły jednego narodu dzieli i między sobą różni tak ważna  różnica poglądów; nie do­bro-to żadne, kiedy zaślepione sekciarskimi przesądami tłumy, albo-też  kłamliwym kaznodziejstwem uwiedzione, żyją i umierają poza wiarą prawdziwą; żadne-to dobro, kiedy państwo zdaje się być obojętne dla zagadnienia, tak istotnie złączonego z moralnym życiem obywateli, ze społecznym życiem narodów, i kiedy to pań­stwo wszystkimi zarówno religiami, jako błędnymi i zbytecznymi, pogardzać się zdaje. Nie żadne-to dobro także, kiedy umysły, pra­wdzie służące, znajdują niekiedy pokusę do mniejszego cenienia prawdy i do wypełniania jej w życiu praktycznym z pewną oziębłością i obojętnością. Wolność religijna przeto będzie może mniejszym złem niekiedy, ale nigdy nie będzie dobrem stanowczym i zupełnym.

9-o. Wobec Kościoła, który wierzy w przedmiotowość prawdy naturalnie poznanej lub w nadprzyrodzony sposób objawionej, wol­ność myśli, a w dalszym następstwie i wolność słowa nie może być wolnością całkowitą, bezwarunkową, bez żadnych granic i wędzideł. Człowiek ma prawo myślenia i mówienia tylko tego, co prawdziwe i słuszne. Jeśli zaś niekiedy trzeba tolerować jakieś zboczenia jego umysłu i wyobraźni, jego mowy i publicznej działalności, taka tolerancja jest tylko mniejszym złem, nigdy zaś pozytywnym, bezwzględnym i ostatecznym dobrem.

l0-o. Tym bardziej jeszcze nie może zgodzić się Kościół w za­sadzie na to, jakoby na rzecz całkowicie dobrą, aby każdy mógł nauczać czego chce, zwłaszcza dzieci i młodzież. Swoboda naucza­nia jest bronią obosieczną, zarówno do złego, jak do dobrego użyć się dającą. Nie można jej też bez zastrzeżeń i ostrożności dawać w ręce ludzi złych, nieoświeconych, kłamliwych, tak jak się ją daje do rąk roztropnych, uczciwych i uczonych. Błąd nie ma tego sa­mego prawa do rozpowszechniania się, jakie ma prawda, błąd bo­wiem i prawda nie są jednym i tym samem, dlatego też jednakowo traktować ich nie wolno, i Kościół nie obejmuje ich nigdy w jednym uczuciu jakiejś nieokreślonej i luźnej sympatii.

11-o. Swoboda sumienia, pojmowana jako wykonywanie bez przeszkód i zapory obowiązków rozumu i serca względem Boga, jest dobrem rzeczywiście nieocenionym. Takiej swobody z całą siłą wymagali zawsze apostołowie, obrońcy wiary, męczennicy Kościoła. Ale pojmowana w znaczeniu nowożytnym, jako nieograniczone pra­wo czynienia wszystkiego, czego tylko zażąda jakieś widzimisię lub namiętność, i to w obronie lub przeciw prawu bożemu, w obronie lub przeciw nauczaniu i przepisom Kościoła, boską powagą obda­rzonego, taka swoboda sumienia jest złem nie do zniesienia, na które Kościół nigdy się nie zgodzi, nawet przez proste pobłażanie. Na co jedynie zgodzić się może niekiedy Kościół w tak smutnych czasach, jak nasze, to na to, aby władza świecka nie zajmowała się wcale tym, czy kto spełnia lub nie spełnia obowiązków sumienia, byleby nie naruszał tej lub owej podstawowej zasady moralności, objętej jednocześnie artykułem prawa karnego. Tak jest, Kościół zgadza się niekiedy na to, aby zachowywano choćby to minimum moralności. Ale też jest-to maximum jego ustępstw na rzecz du­cha czasu; próżno żądać od niego więcej, gdyż byłoby to chcieć, aby się wyrzekł najistotniejszego swego posłannictwa.

12-o. Bynajmniej, tolerancja Kościoła rzymskiego względem pewnych swobód nowoczesnych wcale nie jest czystą formą tylko i pustym dźwiękiem. Jest ona szczera, otwarta, poważna. Ale jest-to tolerancja i nic więcej. Nie jest-to ani uznanie, ani zadowol­nienie i radość, ani zwłaszcza zamiłowanie tych swobód. Mając na uwadze smutny stan umysłów i nieszczęśliwe wydarzenia, zaszłe w Europie w ciągu bieżącego wieku, uznaje Kościół, że władza świecka byłaby nieroztropna, gdyby chciała zakazywać religii błę­dnych, nakazywać spełnianie przykazań kościelnych odnośnie do dziennikarstwa, postów i t p., uznaje przeto zwierzchników społe­czeństwa, którzy względnie do potrzeb czasu i miejsca pozostawiają więcej lub mniej całkowitą wolność dziennikarstwu, błędnym religij­nym kultom i t p.

13-o. Nie chcemy w to wchodzić bynajmniej, czy rząd demo­kratyczny, czy republikańska forma rządu zawsze i wszędzie w najwyższym stopniu zapewnia swobodne wykonywanie wszystkich praw człowieka, obywatela, chrześcijanina,  aczkolwiek  mielibyśmy dużo o tym do mówienia.  Na co wszakże  przystać nie możemy, to na to, aby Kościół miał te formy rządu w nienawiści. Alboż-to Kościół tak bardzo nienawidził włoskie rzeczpospolite owych wieków średnich, kiedy najwięcej posiadał kościelnego i politycznego wpływu na świecie? Czyż okazał się on kiedykolwiek bardziej przy­chylnym monarchiom i władzy absolutnej dlatego, że władza państwo­wa była absolutną? Wcale nie. Sympatie jego lub antypatie zu­pełnie inne miewają źródło, a źródłem tym jest sposób, w jaki na­rody i rządy spełniają swe obowiązki względem Boga, względem religii prawdziwej, względem jej sług i wiernych. Tu jest widoczne a wcale nie straszne źródło tego, co się zazwyczaj nazywa polityką kościelną. Te rządy przekłada Kościół katolicki nad inne, które najlepiej poręczają swym obywatelom wolność zdrową, rozumną, chrześcijańską, i które najlepiej ich strzegą od swawoli i zgubnych jej wybryków.

(Prw. Encykliki Leona XIII Immortale Dei i Libertas; Mgr. Parisis, Cas de conscience sur les libertes modernes; Mgr. Sauve, Questions religieuses et sociales de notre temps; Liberatore. La Chiesa e lo Stato; J. B. Jaugey. Accord de l'Eglise et de l' Etat, i inni.)
_______________________________________  
Dr. J. Didiot, hasło: SWOBODY NOWOCZESNE, SWOBODY POLITYCZNE, w: Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. III. Warszawa 1899, s. 625-633.