"Idźcie do ojca Jacka Woronieckiego,
to najjaśniejsza głowa, jaką posiadamy. Mimo że chory, on wam pomoże" -
zwykł mawiać kard. August Hlond do duchownych i świeckich potrzebujących
pomocy duchowej. I nie mylił się.
Kim był ten duchowny, pochodzący z rodziny książęcej Mieczysława
Boruty-Woronieckiego i Marii z Drohojowskich? Z domu rodzinnego wyniósł
miłość Ojczyzny, znajomość języków obcych, ale także zasady, że kto
posiada majątek lub wiedzę, powinien się nimi dzielić. Żył w latach
1878-1949. We Fryburgu w Szwajcarii studiował nauki przyrodnicze i
teologię. Tu poznał dominikanów (nieobecnych w Polsce po kasacie
zaborców; kilka klasztorów działało jedynie w Galicji). Po powrocie do
kraju, w 1906 r. w Lublinie przyjął święcenia kapłańskie. Zaraz też
został sekretarzem bp. Franciszka Jaczewskiego, profesorem w seminarium
duchownym i prefektem gimnazjum. Po roku udał się na dalsze studia do
Fryburga, gdzie uzyskał doktorat z teologii i nabawił się choroby nerwu
błędnego, która nękała go do końca życia.
W 1909 r. we Florencji wstąpi! do dominikanów, gdzie otrzymał imię
Jacek. Po ślubach zakonnych został przeznaczony do Fryburga, gdzie
został ojcem duchownym i wice rektorem konwiktu dla księży studentów. W
1914 r. powrócił do Polski. W Krakowie zajął się formacją inteligencji.
Organizował wykłady otwarte, w których podejmował problematykę
wiary, tematy społeczne, a zwłaszcza pracę nad własnym charakterem. -
Powtarzał, że nie można okradać Pana Boga z Jego chwały. Zwracał też uwagę na misję kapłaństwa
powszechnego. Jako nauczyciel wiary przekonywał, że każdy jest
zobowiązany do poznawania prawdy Bożej. Uważał, że nie wystarczy wierzyć
i modlić się, ale trzeba poznawać Pana Boga, a wiedza religijna powinna
być na takim samym poziomie, jak wiedza ogólna. Ludzie po wyższych
studiach powinni mieć więc wiedzę teologiczną na poziomie
uniwersyteckim. W Studium Dominikańskim wykładał etykę.
Po odzyskaniu niepodległości, gdy w Lublinie zaczął działać
uniwersytet katolicki, na dziesięć lat (1919-1929) związał się z tą
uczelnią. Był wykładowcą, duszpasterzem studentów, a latach 1922-1924
rektorem. W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego udało mu się zdobyć
nowych sponsorów, założył też Towarzystwo Uniwersytetu Lubelskiego, którego członkowie wspomagali
uczelnię.
Przyciągnął wielu wybitnych wykładowców i czynił skuteczne starania w celu uzyskania przez uniwersytet praw państwowych.
Był bardzo lubiany przez studentów, którzy podziwiali jego
erudycję, znajomość języków, kulturę osobistą i... dobry humor. "Dzień, w
którym się człowiek choć raz nie roześmieje, jest stracony" - często
mawiał do młodych. Jednym z jego uczniów był zmarły o. prof.
Mieczysław Albert Krąpiec OP.
W latach 1929-1933 był wykładowcą teologii moralnej na Angelicum w
Rzymie. W 1932 r. założył Zgromadzenie Sióstr Dominikanek Misjonarek
Jezusa i Maryi. Jego cele ujął w słowach: "Praca misyjna wśród pogan i w
Rosji oraz budzenie zrozumienia potrzeby tej pracy u nas w kraju".
We Lwowie był rektorem Studium Filozoficznego dominikanów oraz
zajmował się też utraconymi podczas kasacji klasztorami dominikańskimi.
W 1936 r. zapadła decyzja o wybudowaniu na warszawskim Służewiu
domu studiów dla dominikanów z krajów słowiańskich. W 1937 r. pierwsi
zakonnicy, wśród nich o. Woroniecki zamieszkali w tej części stolicy.
Ojciec Jacek kierował tam Studium Generalnym.
Sędziwy, 89-letni o. Reginald Wiśniewski OP mówi: - W kontaktach z
ludźmi był bardzo bezpośredni umiał dostrzec ducha Bożego także w
najprostszym człowieku. Kiedyś, przy budowie tego właśnie klasztoru,
podeszła do niego kobieta i zapytała o cel budowy. Gdy dowiedziała się,
że będą tu bracia dominikanie, ucieszyła się. - Jacy my szczęśliwi -
mówiła - bo pamiętam, jak w tym miejscu była karczma, w której ludzie
pili, przeklinali, obrażali Pana Boga. Ojciec Woroniecki widział jej
pobożność, wiarę i trzeźwą ocenę sytuacji - podkreślał o. Reginald.
Przypadkowo wybuch II wojny światowej zastał o. Woronieckiego w
Krakowie, gdzie dominikanin pozostał do końca życia. Kończył wcześniej
zaczęte książki, głosił konferencje, rekolekcje. Pozostawił ogromną
spuściznę pisarską. Do najważniejszych jego dzieł należą: "Katolicka
etyka wychowawcza", "Katolickość tomizmu", "Tajemnica Miłosierdzia
Bożego".
Wojciech Świątkiewicz
Tekst pochodzi z Tygodnika Idziemy
z 17 maja 2009