Chrześcijaństwo i mahometanizm tak są sobie przeciwne,
że wyprawy Krzyżowe stały się od razu walką o zasady i religię, a więc walką na
życie i śmierć, podobnie jak to niegdyś miało miejsce między Izraelitami i
ludami Chanaanu. Lecz ani lud wybrany ani krzyżowcy nie dopięli wolą Bożą
wskazanego celu: brak odwagi, szukanie własnych korzyści, błędna polityka i
stygnący zapał religijny tamowały poświęcenie i energię wybitniejszych
osobistości. Główną myślą wojen Krzyżowych było zwycięstwo chrystianizmu nad islamem,
który rozmyślnie profanował świętości chrześcijańskie i chrześcijan okrutnie
uciskał. Panowała jeszcze wówczas jedność najwyższych zasad i wszystko
pozostawało w bliższym lub dalszym związku z wiarą. W sprofanowaniu przez islam
miejsc świętych chrześcijanie ówcześni widzieli ciężką karę za grzechy a pokutą
za nie było przyłączenie się do wielkich wypraw, podejmowanych ku wyzwoleniu
Ziemi świętej z rąk niewiernych. Najczystsza idea chrześcijańska przewodniczyła
więc wojnom Krzyżowym, które były wspólnym aktem zapału religijnego,
wdzięczności, pokory i pokuty, aktem, w którym wszystkie stany brały udział i
który wszystkie stosunki przenikał. Popęd wyszedł z Kościoła; Kościołowi też
należy się zasługa podtrzymywania przez tak długi czas całego szeregu zbrojnych
wypraw na Wschód daleki. On to bowiem wydał rycerstwo chrześcijańskie, świeckie
i duchowne, i we wspaniały sposób połączył z nim masy orężnego ludu.
Porównywając między sobą oddzielne wojny Krzyżowe, dostrzegamy, że czystość
zapału religijnego głównie w pierwszej panowała, że już w drugiej zmniejsza się
on widocznie a natomiast występują przepych, duma i ufność we własne siły, że
klęski dotkliwiej oddziaływają, ofiarność stygnie i że tylko najwyższa władza
kościelna mogła usunąć trudności, ociężałe masy w ruch wprowadzić i tak długo
je w nim utrzymywać. Inicjatywa pierwszej wyprawy wyszła z Francji, druga była
głównie dziełem szczepu niemieckiego. I jeżeli wojny Krzyżowe rozpoczyna piękna
postać prawdziwie chrześcijańskiego rycerza (Godfryda de Bouillon), który
zdobył Jerozolimę i nie chciał tam nosić korony ziemskiej, gdzie Zbawiciel
nosił koronę męczeństwa, a kończy taki król jak Ludwik święty, to oczywiste, że
wielka co do nich była zasługa Kościoła. Patrząc na tłumy różnorodne, które na
Wschód dążyły, rozważając ich dzikość a niekiedy nawet rozkiełznanie,
niepodobna nie podziwiać mądrości Kościoła, który potrafił je ująć w karby i
uporządkować. Wrogów w braci zamieniając, Kościół musiał nadto mozolną walkę
prowadzić z uporem i ambicją możnych; używał łagodności i klątw, nagród i kar,
aby wszystkich do służenia jednej wielkiej myśli zniewolić. Wreszcie Kościół ponosił
największe ofiary materialne. Nie tylko obudził ducha ofiarności w masach ale
przeznaczał sam dziesięciny, dary, zapomogi wszelkiego rodzaju na sprawę wojen
Krzyżowych i przodował nie tylko słowem natchnionym ale własnym przykładem i
poświęceniem. Jakich bowiem nie szczędził on ofiar, z jaką gorliwością gromadził
środki i jak czuwał nad ich użyciem! Zarzut samolubstwa jest tak bezzasadną
potwarzą, że już żaden poważny historyk nie ośmieli się z nim wystąpić. Takie
zaś pytania, czy nie więcej by na tym zyskała Europa, gdyby wojen Krzyżowych
wcale nie było, należą do kategorii marzeń fantastycznych i na poważny rozbiór
nie zasługują.
Innego rodzaju jest pytanie o pożytkach wojen
Krzyżowych i szkodach, jakie one wyrządziły. Tak wielki wypadek jak wojny
Krzyżowe może być ocenionym tylko ze względu na skutki, jakie wywarł na Europę
ówczesną. Wiadomo, iż wówczas zaczął się gromadzić materiał do niebezpiecznej
walki społecznej, wywołanej wzrastającym rozdziałem między panami i niższymi
warstwami ludności. Walce tej zapobiegły wojny Krzyżowe, zwracając w inną
stronę potęgę rycerstwa i zapewniając wolność ludowi. Nadto ulżyły one ubóstwu
mas i przeszkodziły utworzeniu się proletariatu. Smutek przejmuje wprawdzie na
myśl o tych tysiącach, które wyginęły wówczas, lecz może to być niejaką
pociechą, że na ziemi ojczystej nie lepszy los je czekał. Zbrojne tłumy
dopuszczały się wprawdzie niekiedy nadużyć lecz w ogóle dostępne były wpływowi
wyższych uczuć. Kogo nudziło życie europejskie, ten z chęcią śpieszył w
towarzystwie podobnych sobie na daleki Wschód; bogobojność znajdowała tu pole
do praktykowania cnót chrześcijańskich a męstwu otwierały się szranki do
popisu. Obudził się zapał do apostołowania; miejsce nienawiści wzajemnej zajęła
miłość ku Chrystusowi, z rozdwojenia powstała jedność.
Wojny Krzyżowe przyłożyły się także do
urzeczywistnienia idei katolickiej, zbliżając ze sobą ludy europejskie i
jedną myślą je przenikając. Wymiana pojęć i wiadomości rozszerzyła horyzont
umysłowy Zachodu, powstawały nowe miasta, szerzyło się chrześcijaństwo,
rozwijały się języki romańskie. Zachód nauczył się wielu rzeczy od Wschodu, czyny
męstwa wywoływały podziwienie, budziła się poezja, sztuka arabska oddziaływała
na sztukę europejską, ożywił się handel, mianowicie w miastach włoskich.
Pojawiła się dążność do odkrywania nieznanych krajów, która nie tracąc odtąd
swego charakteru religijnego, z biegiem czasu do odkrycia Ameryki doprowadziła.
Ułatwiło się działanie misyjne tak w Azji jak i w Afryce. Ascelin ze swoimi
franciszkanami dotarł do Persji a Carpino (1246) przez Azję północną dostał się
do Tybetu, Andrzej i Wilhelm de Rubruquis (Ruisbroek) udali się do Mongolii
jako wysłańcy Ludwika IX, a nawet wędrówki Marco Polo przez Syrię, Persję, Indie
aż do Pekinu były w związku z ogólnym ruchem, wywołanym przez krucjaty.
Niektórzy dowodzą, że przyczyną przejścia
Konstantynopola pod panowanie tureckie były także wojny Krzyżowe. W tym tyle
jest wszakże prawdy, iż wiarołomstwo greckie samo sobie grób podczas wojen Krzyżowych
wykopało; odtąd też Bizancjum utraciło wszelką sympatię na Zachodzie, który, z
wyjątkiem Rzymu, prawie obojętnie patrzał na upadek państwa Greckiego. W rzeczy
zaś samej Krucjaty powstrzymały upadek ten na parę jeszcze wieków, a istotnych
przyczyn ostatecznego pogromu Greków szukać należy w całkowitym zdemoralizowaniu
wszystkich klas narodu. Prawda, iż wojny Krzyżowe nie zdobyły Azji dla chrześcijaństwa
i że islam nie ustąpił wówczas przed nauką Krzyża, czy to dlatego, że słabość
ludzka nie dość wytrwale miała wielki cel przed oczyma, czy też że nad Ziemią
świętą już nie miało po raz drugi zajaśnieć światło nauki zbawienia; lecz
Kościół ani na chwilę nie przestawał modlić się i pracować.
Krzyżowe wojny ustały ku końcowi wieku XIII; przeszedł
też wówczas już period rozkwitu scholastycyzmu i rycerstwa. Miejsce gorącej
pobożności i zapału zajęły egoizm i niskie wyrachowania. Tylu ofiarami okupione
królestwo Jerozolimskie krótko istniało. Nic zresztą nie było w tym dziwnego.
Źródło, z którego mogło ono i powinno się było zasilać, znajdowało się zbyt
daleko; w łonie samego królestwa i naokół niego pełno było pierwiastków, które
się z sobą pogodzić nie mogły. Chrześcijanie wschodni i zachodni, Żydzi, Turcy
ścierali się tu ze sobą, wszędzie panowały stronnictwa i sekty. Resztek podboju
chrześcijańskiego nie broniło już rycerstwo, ożywione entuzjazmem pierwszych
krzyżowców, a tymczasem wzrosła odwaga i potęga nieprzyjaciela. Do tego
przyłączyła się zawiść między Łacinnikami i Grekami.
Wszystko więc prowadziło do upadku sprawy krzyżowców.
Racjonalistowscy historycy wyprowadzają stąd wniosek, że wojny Krzyżowe wcale
nie były jakimś wielkim wypadkiem. Podług doktryny racjonalizmu nie idea lecz
sukces jest uwieńczeniem dzieła. Aby rozumowanie swoje poprzeć, historycy racjonalistowscy
na miejscu idei stawiają politykę i przebiegłość. Lecz kiedy przebiegłość
potrafiła takie siły powołać do walki, tak ciężkiej i tak długiej? Inni
przyczynę wojen Krzyżowych upatrują w przesądach, które popchnęły ciemne umysły
ówczesne na bój śmiertelny. Lecz jest to kryterium przeżytych epok, dla których
przesądem wydaje się entuzjazm religijny. W końcu, aby oszpecić religijną
dążność wojen Krzyżowych, starano się wykazać, ile to żywiołów nieczystych z nimi
się połączyło. Że brały w nich udział także pierwiastki ujemne, temu nikt nie
zaprzecza. Wielu awanturników, wielu z niespokojnej szlachty, która sarkała na Pokój
Boży, ludzie ubodzy, spodziewający się polepszenia losu, niektórzy
książęta, chciwi zaborów, niejeden zakonnik, któremu ciążyła cela klasztorna,
łączyli się z krzyżowcami. Lecz czy tego rodzaju pierwiastki tylko w wojnach
Krzyżowych dają się dostrzegać? czy nie było ich przedtem i potem? Czy
pozostawszy na ziemi rodzinnej, lepiej by się sprawowały, czy łatwiej je tam
można było poprawić? Uczestniczyły one w wojnach Krzyżowych lecz jako czynniki
podrzędne. Nic się nie dzieje na ziemi bez przymieszki ludzkich słabości. Bądź
co bądź Europa przebyła w wojnach Krzyżowych wspaniałą epopeję, z niezliczonym
mnóstwem świetnych epizodów.
–––––––––––
HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ
F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM IV. WIEKI
ŚREDNIE. CZĘŚĆ DRUGA. PRZEWAGA NIEMIEC W EUROPIE W X WIEKU. CESARZE
Z DOMU FRANKOŃSKIEGO I PAPIESTWO. CZASY WOJEN KRZYŻOWYCH. Nakładem Przeglądu
Katolickiego. Warszawa 1882, ss. 481-485. (a)
(Pisownię i słownictwo
nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(a) Zob. Czasy Wojen
Krzyżowych. 1) Pierwsza Wojna Krzyżowa. Królestwo Jerozolimskie. 2) Zakony
rycerskie. 3) Rycerstwo średniowieczne. (Przyp. red. Ultra
montes).