I.
Wyrażenie to służyło do oznaczenia rozmaitych postanowień władzy
kościelnej czy to w przedmiocie wiary, czy też w przedmiocie obyczajów
i karności kościelnej. Dziś zaś wyrażenie to używa się zazwyczaj na
oznaczenie dekretów lub wyroków, przez rzeczoną władzę wydawanych w
sprawach dotyczących wiary; to też dekrety te nazywają orzeczeniami
dogmatycznymi i orzeczeniami wiary. Orzeczenia te, podług etymologii
wyrazu łacińskiego (definitiones), mają za zadanie określić
granice prawdy przez Boga objawionej oraz obowiązku przyjęcia jej, jaki
na nas ciąży. Orzeczenia te wskazują, „określają” to, co należy
do wiary, i to co należy do swobodnej opinii; to co jest zgodne z nauką
nieomylnego Pana, Chrystusa, i to co jest jej przeciwne. Orzeczenia te są
dwojakie: Soborowe i Papieskie, względnie do tego, czy były
wydane przez Sobór, bądź ekumeniczny bądź partykularny, czy też
przez Najwyższego Pasterza po za wszelkim zgromadzeniem soborowym. Te
ostatnie dzielą się jeszcze na orzeczenia jedynie osobiste, które
wyszły od najwyższego pasterza jako prywatnego nauczyciela albo jako od
pasterza jakiejś części Kościoła; i na orzeczenia uroczyste,
publiczne, autentyczne czyli ex cathedra, gdy one wychodzą od
papieża jako od papieża, to znaczy jako od pasterza i nauczyciela Kościoła
powszechnego, którym on chce rządzić i który chce nauczać z wysokości
swej apostolskiej stolicy na mocy powołania swego i przy asystencji Ducha
św.
II.
Orzeczenia synodów partykularnych nie są nieomylne i same z
siebie nie są niezmienne. Orzeczenia zaś soborów ekumenicznych,
prawnie zwołanych, pod przewodnictwem Papieża odbywanych i przezeń
potwierdzonych, cieszą się tym przywilejem nieomylności a tym samem
obowiązują wszystkich chrześcijan do przyjęcia ich aktem wiary
szczerej i nieodwołalnej. Nikt w Kościele katolickim nie wątpi o tej
nauce. Wszak Chrystus wyrzekł do swych apostołów: „A ia prosić będę
Oyca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki, Ducha
prawdy.” (Jan XIV, 16); „gdy przyjdzie ten Duch prawdy, nauczy was
wszelkiej prawdy.” (Jan XVI, 13); i jeszcze w innym miejscu: „a bramy
piekielne nie zwyciężą go.” (Mat. XVI, 18), t. j. Kościoła, który
jest „filar i utwierdzenie prawdy.” (I Tym. III, 15).
Oczywistym
następstwem tych obietnic i orzeczeń jest to, że Kościół nie może
się mylić ani w błąd swych wiernych wprowadzać przy najzupełniejszym
i najuroczystszym spełnianiu swego nauczycielstwa, przy dogmatycznych
orzeczeniach swych soborów ekumenicznych. Takie jest właśnie jedno z
nieomylnych orzeczeń dogmatycznych, wydanych przez jeden z najbardziej
ekumenicznych i najpóźniejszych soborów, przez sobór Watykański na IV
sesji w d. 18 Lipca 1870 r., które to orzeczenie nas poucza, cośmy
winni wierzyć odnośnie do znaczenia i powagi orzeczeń papieskich:
„Biskup rzymski, gdy przemawia ex cathedra, to jest,
gdy spełniając urząd pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan,
na mocy najwyższej, apostolskiej powagi, orzeka, że jakaś nauka w
przedmiocie wiary lub obyczajów, powinna być wierzona przez Kościół
powszechny, cieszy się całkowicie, wskutek przyobiecanej mu w osobie św.
Piotra boskiej asystencji; tą nieomylnością,
którą boski Odkupiciel chciał, by Kościół Jego był obdarzony, gdy
określa naukę, dotycząca
wiary lub obyczajów; a przeto, te orzeczenia biskupa rzymskiego są
niezmienne same przez się, nie zaś na mocy zgody Kościoła.” Naprzód
przypomniał sobór Watykański świetne dowody tej nauki i znane owe słowa
Chrystusa Pana do św. Piotra: „Tyś iest opoka, a na tey opoce zbuduię
kościół móy, a bramy piekielne nie zwycięża go” (Mat. XVI, 16).
„Paś owce moie, paś baranki moie” (Jan XVI, 15-17); „alem ia
prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoia, a ty niekiedy
nawróciwszy się, potwierdzaj bracią twoię” (Łuk. XXII, 32;
jako też orzeczenia dawniejszych najznakomitszych soborów, jak IV
Sob. Konstantynopolitańskiego, II
Liońskiego oraz Florenckiego,
i stały zwyczaj Kościoła; jak również niezmienne postępowanie samych
nawet Najwyższych Pasterzy,
których orzeczeniom Ojcowie Kościoła nie omieszkali nigdy okazywać
bezwzględnego posłuszeństwa. Jakeśmy widzieli, Sobór Watykański
przypuszcza i wyraźnie przypomina dogmat nieomylności Kościoła, i oświadcza,
że właśnie ta a nie inną nieomylnością cieszy się biskup rzymski
w swych dogmatycznych dekretach; oświadcza on również, że
przedmiotem rzeczonej nieomylności jest nauka odnosząca się do wiary i
obyczajów, podana do wierzenia całemu Kościołowi, a tym samym
zawarta w skarbnicy objawienia boskiego, nie prywatnego, lecz
autentycznego i publicznego.
III.
Natrafiamy tu na dwa działy zarzutów, jedne zwrócone przeciw nieomylności
orzeczeń soborowych, drugie - uderzające na nieomylność orzeczeń
papieskich.
l-o
Nie tylko przeczą, aby sobory powszechne i Kościół rozproszony był
nieomylny, (o czym gdzie indziej mówimy: ob. art. Koncylia, Kościół
i t. d.), ale twierdzą nadto, że niepodobna wiedzieć, kiedy naprawdę
jest sobór ekumeniczny, a kiedy nie jest; że aby te orzeczenia
dogmatyczne były nieomylne, trzebaby, żeby jednozgodnie były powzięte,
co jest rzeczą w dziejach niesłychaną, i co prawdopodobnie nigdy się
w przyszłości nie zdarzy; że podług nauki wszystkich teologów, sobór
generalny jest wówczas tylko nieomylny, jeśli sam papież posiada tę
nieomylność, co znów jest rzeczą wątpliwą, niepewną, gdyż Sobór
Watykański nie mógł jej orzec, nie wpadając tym samem w pewne błędne
koło rozumowania; że zresztą, wszystkie orzeczenia soborowe nie mogą
uniknąć tego sofistycznego postępowania; że wreszcie, przypuszczając
nieomylność papieską, prawdziwą i za prawdziwą przyjętą
zgromadzeni na soborze biskupi nie mają już nic do sądzenia, nic do
postanawiania, z czego znów wynika całkowite zniesienie wszelkiego
soborowego orzeczenia, jak się to wyraźnie okazuje z dekretów soboru
Watykańskiego, które są wydawane w imię papieża samego orzekającego,
z prostą tylko aprobatą Soboru.
2-o
Ponieważ orzeczenie papieskiej nieomylności jest wątpliwe, przeto
wszystkie przez papieży wydane dekrety dogmatyczne są niepewne. Jakże
można wierzyć w osobistą nieomylność
człowieka, podobnego do innych ludzi? A jeśli ten człowiek posiada
warunki, konieczne do orzekania czegoś nieomylnie, to jakież są one i
kto nam nieomylnie zaręczy, że te warunki bywają zachowywane? Jeśli zaś
jest jakakolwiek pod tym względem wątpliwość, to jakiż obowiązek nakładać
można wiernym i teologom? Kto przeszkodzi jakiemuś nieroztropnemu
papieżowi orzekać jakieś szczegóły, których orzekać nie należy,
lub wprowadzać nowości w przedmiocie wiary i obyczajów? Cóż czynić wówczas
pomiędzy takim papieżem niesłusznie orzekającym, a sprzeciwiającymi
się Mu biskupami? Gdzież będzie ucieczka dla sumień? Gdzież będzie
fundamentalny kamień Kościoła, tylu walkami wstrząśnionego?
l-o
Odpowiadamy przede wszystkim, że ekumeniczność soborów jest faktom
bardzo prostym i do stwierdzenia łatwym (ob. art. Koncylia).
Orzeczenia soborów, aby były nieomylne, potrzebują być tylko soborowe,
a będą niezawodnie takimi wówczas, gdy będą miały większość głosów,
łącznie rozumie się z głosem papieża, bez którego niemasz większości
soborowej, czyli Kościoła nauczającego, jak niema ciała bez głowy,
domu bez kamienia węgielnego; jednomyślność głosów byłaby cudem
bardzo pożądanym, ale wcale nie koniecznym.
Orzeczenia
Kościoła odnośnie do tych przywilejów nie stanowią żadnego błędnego
koła; albowiem zanim się Kościół ogłosił niezmiennym i nieomylnym,
dał rozumne i przekonywające dowody swej nadprzyrodzonej powagi i władzy
nauczania prawdy bez przymieszki błędu. Mógł przeto Kościół na
soborze Watykańskim orzec nieomylność swego Zwierzchnika, nie popełniając
przez to najmniejszego sofizmatu. Nie potrzebujemy tu rozstrzygać niezałatwionego
jeszcze zagadnienia teologicznego, czy mianowicie, niezależnie od papieża
rzymskiego, ciało biskupie całego Kościoła posiada właściwy dar
nieomylności; dosyć nam stwierdzić ekumeniczność jakiegokolwiek
soboru, by być zupełnie przeświadczonymi o jego nieomylności w
przedmiocie dogmatycznym, Z tąż samą łatwością, nawet wobec
nieomylnego papieża, uznajemy prawdziwie doktrynalny i prawny charakter
wyroków, wydawanych przez biskupów na soborze generalnym; jedno bowiem
z dwojga, albo gdy te wyroki są wydawane, papież nie objawił jeszcze
swego zdania, a wówczas sprawa nie jest jeszcze przesądzona; biskupi sądzą
o niej z całą najzupełniejszą swobody swego sumienia i wiary; ściśle
biorąc, wyrok ich jest orzeczeniem, aczkolwiek dopiero po wyroku
papieskim staje się ono najwyższym i niezmiennym; - albo też papież
wygłosił już ex cathedra swe zdanie o badanej przez biskupów
kwestii, a wówczas ci ostatni nie mogą, rozumie się, sądzić o niej
inaczej, niż papież, ale mogą jeszcze z właściwą sobie powagą, dawać
swe głosy, swe przyzwolenie, swe poparcie tym orzeczeniom; mogą oni tak
jak i on razem z nim sądzić, razem z nim i tak samo jak on rozprzestrzeniać
prawdę, którą on rozprzestrzenia po świecie; zupełnie tak samo np.,
jak kapłani razem z biskupem odprawiający Najśw. Eucharystyczną
ofiarę, czy to dawniej czy dziś jeszcze w ceremonii święceń kapłańskich,
tak jak biskup i razem z nim rzeczywiście konsekrują. Aczkolwiek więc
na czele orzeczeń dogmatycznych Sob. Watykańskiego czytamy imię Piusa
IX, nic to jednak nie przeszkadza, ze czytamy tam również aprobatę
soborową, sacro approbante concilio, i że ona tam rzeczywiście
była dana, nie jako proste jakieś przyzwolenie lub uniżony poklask,
lecz jako prawdziwy wyrok i prawdziwe świadectwo sędziów i świadków
razem z ich zwierzchnikiem przez samego Boga upoważnionych
do orzekania prawdy, zawartej w skarbnicy objawienia.
2.
A zatem, orzeczenie papieskiej nieomylności na Sob. Watykańskim żadną
miarą nie jest niepewne, i niezaprzeczoną swoją powagą pokrywa ono
wszystkie orzeczenia papieskie, wydawane ex cathedra od początku
chrystianizmu, nie żeby one były same w sobie i przedmiotowo wątpliwe,
lecz że mogły być takimi w odniesieniu do umysłów, które nie były
dostatecznie przeświadczone o prawd tych nieodwołalnej
wartości. Zbyteczna
też dodawać, ze wszystkie dekrety dogmatyczne, jakie Stolica św.
będzie mogła głosić w przyszłości, znajdują już z góry poręczenie
w tym samem orzeczeniu z d. 13 Lipca 1870 r. Prawda, że człowiek z
natury swej jest omylny, a błąd stanowi dlań to niebezpieczeństwo, od
którego on nigdy nie będzie się mógł sam przez się uchronić. Ale
czyż Bóg nie jest nieomylny z istoty swojej? Czyż nie jest On dość
silny na to, aby mógł, jeśli
zechce, uchronić człowieka od mylenia się lub w błąd
wprowadzania innych? Czyż nie jest On dość dobry, dosyć mądry, aby
chciał w swym Kościele przygotować bezpieczne schronienie dla umysłu
ludzkiego, miotanego falami opinii i uderzanego burzami zwątpienia i
negacji? Co mógł uczynić, uczynił; opowiada nam to Ewangelia,
stwierdza i zapewnia Tradycja, a określa Kościół; a jeśli Kościół
to określa, to znaczy, że on o tym wie, i
orzekając to, nie potrzebuje się lękać jakichkolwiek zaprzeczeń
lub jakichkolwiek osłabień swego słowa, któreby mogły dlań być
przerażającą porażką. Przez Ducha św. strzeżony z wysokości, jest
wprawdzie papież człowiekiem, ale człowiekiem oświeconym i rządzonym
przez Boga, tak iż ex cathedra może on
orzekać tylko prawdę
bożą; wówczas nie jest on
już człowiekiem jak każdy inny, lecz podobny do tych, jakich Bóg
niekiedy wybierał na swych posłów i tłumaczów swej woli wobec innych
ludzi. Nie jest on ani bezgrzeszny, ani wszechwiedzący, ani cudotwórca,
ani natchniony, ani prorok; jest on po prostu tylko zabezpieczony przeciw
zwykłym warunkom swej natury, w okolicznościach, w których idzie o
nauczanie całego Kościoła, na mocy jego urzędu Pasterza powszechnego,
nie codziennie i nie we wszystkich chwilach życia, niejako każdy
poszczególny doktor Kościoła lub jako osoba
prywatna, lecz wyłącznie jako papież, orzekający ex
cathedra.
Rzecz
pewna, że zanim zostaje ogłoszone jakieś orzeczenie dogmatyczne,
pozostają do spełnienia pewne przedwstępne obowiązki: trzeba się
modlić, zastanawiać, badać, radzić się innych, zważywszy, że papież
nie jest ani natchniony ani żaden prorok. Ale sam Bóg to daje, że on
spełnia te obowiązki, i nie dozwala mu się w nich zaniedbywać. Gdy
więc orzeczenie jakieś będzie wydane przez papieża zdrowego na umyśle
i wolnego w swych czynnościach, wszystkie wówczas zachowane będą
warunki przez Boga ustanowione; ale sam ten fakt jeszcze nie będzie
stanowił o orzeczeniu. Gdy zaś powstają rozsądne o fakcie tym wątpliwości,
gdy w wyroku papieskim trudno wyraźnie rozpoznać cech orzeczenia ex
cathedra, wówczas albo sam papież albo jego następca rozjaśni tę
wątpliwość i światło to uzupełni: tymczasem zaś zanim to nastąpi,
dekret ów niepewny przyjęty być winien z poszanowaniem i uległością,
jakie religia przepisuje i jakich wymaga odnośnie do dekretów, niższych
od orzeczeń dogmatycznych, wyższych jednak od zwykłych zdań
kanonisty lub teologa (ob. art. „Kongregacje Rzymskie").
Bezpodstawna-to zatem obawa zależenia od papieża w swych orzeczeniach
nieroztropnego, przyjaciela zmian i nowości, niepamiętnego na tradycje
swych przodków. Stróżem takiego papieża, naturalnie niebezpiecznego,
będzie nadprzyrodzona Opatrzność, której asystencja obiecana Piotrowi
i jego następcom. Nic on nie przedsięweźmie przeciwko prawdzie, albo
przynajmniej, jeśli pójdzie za swą namiętnością, przedsięwzięcia
jego nie wydadzą żadnego orzeczenia przeciwnego objawieniu. Wszak
Chrystus modlił się zań w osobie Piotra, aby nie ustawała wiara jego i
aby mógł umacniać swych braci w wierze. Ci więc nie znajdą się nigdy
wobec zwierzchnika, któryby jako Głowa Kościoła nauczał błędu lub
herezji. Nigdy nie będą potrzebowali przeciw niemu, jako przeciw Głowie,
występować; nigdy się odeń w takiej ilości nie odłączą, iżby
przez to samo istnienie Kościoła było narażone lub w swej istocie
dotknięte, gdyż Chrystus osadził go na opoce i oświadczył, że moce
piekielne nie przezwyciężą go. Całkowite zatem odszczepieństwo,
takie, któreby postawiło papieża z jednej, a cały episkopat z drugiej
strony, jest z pewnością niemożliwe, nie z powodu naturalnych sił
moralnych, jakie katolicyzm w sobie posiada, lecz z powodu sił
nadprzyrodzonych, które na wewnątrz i na zewnątrz utrzymują jedność
i żywotność tego wielkiego ciała Kościoła.
J.
Didiot hasło: ORZECZENIA KOŚCIOŁA, w: Słownik Apologetyczny Wiary
Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł.
Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. III. Warszawa
1899, s. 793-797.