Pod koniec roku 1233 przybyło dwóch kapłanów
zakonu Serwitów do domu szlacheckiej rodziny Benizi we
Florencji, prosząc o jałmużnę. Pani domu, piastująca
pięciomiesięczne dzieciątko na ręku, ociągała się
jakoś; wtem odezwie się niemowlę: "Wszakże to
służebnicy Maryi, przeto wesprzyj ich, matko!"
Dziecięciem tym był późniejszy sługa Jezusa i Maryi,
słynny święty Filip.
Wykształconego i starannie wychowanego w domu syna
wysłali rodzice na uniwersytet do Paryża, gdzie pilnie
uczył się teologii i filozofii. Potem udał się do
Padwy studiować sztukę lekarską, nie tyle jednak z
skłonności do medycyny, ile raczej z posłuszeństwa
rodzicom. Złożywszy egzamin doktorski, wrócił do domu
jako dwudziestoletni, nader urodziwy młodzian.
Piękniejsza jednak była jego dusza, która pokonywała
wielkie pokusy i niebezpieczeństwa.
We Włoszech walczyły wtedy z sobą dwa potężne
stronnictwa Gwelfów i Gibellinów, szerząc mord i
spustoszenie. Szlachetny Filip gorzko opłakiwał
okrucieństwa, których się dopuszczały obie strony,
sam jednak nie mieszał się do spraw politycznych, lecz
zatapiał się w ćwiczeniach pobożnych. Najchętniej
przebywał w małym kościółku, modląc się gorąco do
Chrystusa i Najświętszej Panny o pokój dla ojczyzny.
Pewnego dnia zatopiony w nabożeństwie przy Mszy w
kościele Serwitów, wysłuchawszy Epistoły, opisującej
spotkanie diakona Filipa ze skarbnikiem królewny
etiopskiej, uczuł niezwykłe wzruszenie pod wpływem
słów: "I rzekł duch
Filipowi, przystąp, a przyłącz się dowozu tego"
(Dz. Ap. 8,29), jak gdyby do niego samego były
wyrzeczone. Ujrzał się jakoby na straszliwej, stromymi
skałami i głębokimi przepaściami otoczonej puszczy, w
której pełno było jadowitych gadzin. Drżąc,
wzniósł ramiona i oczy w niebo i ujrzał złoty powóz,
w którym siedziała Matka Boża opromieniona blaskiem
nadziemskim, trzymając w ręku habit Serwitów i
wołając: "Filipie, pójdź i zbliż się do wozu!"
W tym objawieniu poznał Filip, iż Bóg wzywa go do
porzucenia świata i wstąpienia do zakonu Serwitów.
Zataiwszy swe wykształcenie, wstąpił jako prosty
braciszek do klasztoru i chętnie pełnił najniższe
posługi w kuchni i w ogrodzie. Po roku wysłano go na
wysoką górę Senario, gdzie zamieszkał w jaskini.
Następnie poruczono mu ważny urząd magistra
nowicjuszów w klasztorze miasta Sieny, chociaż był
prostym braciszkiem i liczył dopiero dwadzieścia cztery
lata. Idąc do Sieny spotkał dwóch dominikanów,
którzy wciągnęli go w długą rozmowę o stanie i
położeniu Kościoła. Filip okazał w niej tyle
wykształcenia i roztropności, że zakonnicy, nie mogąc
wyjść z podziwu, opowiedzieli w Sienie, co ich w drodze
spotkało. Niedługo potem nakłoniono Filipa do
przyjęcia święceń kapłańskich i do przyjęcia
godności generała Serwitów. Obowiązki tego urzędu
pełnił z taką łagodnością i roztropnością, że
więcej zdziałał przykładem aniżeli powagą, i
więcej zachęcał do naśladowania, aniżeli do
posłuszeństwa. Był uprzejmy i dobrotliwy dla
wszystkich, a surowy dla siebie. On też nadał zakonowi
stałą regułę, którą wszyscy członkowie chętnie
przyjęli.
Gdy uporządkował zarząd zakonu, zwołał generalną
kapitułę, aby złożyć urząd, a za powód ustąpienia
podał chęć spędzenia reszty życia w samotności.
Zasmucili się bardzo zakonnicy, i jednogłośnie
oświadczyli, że z urzędu go nie zwolnią. Filip
jednak, podtrzymując swe postanowienie, udał się z tym
do papieża, bawiącego podówczas w mieście Viterbo.
Spotkał go zawód, gdyż Ojciec św. nie przychylił
się do jego prośby. Po śmierci papieża chcieli
kardynałowie wynieść na Stolicę Apostolską Filipa,
lecz on krył się przez trzy miesiące w lesie
seneńskim, dopóki nie wybrano Grzegorza X, po czym
dopiero wrócił do swoich i niezwłocznie rozpoczął
wizytację klasztorów we Włoszech, Francji i Niemczech.
Podczas wizytacji zdziałał wiele dobrego dla
Kościoła, nawracając grzeszników i usuwając
niezgodę po wsiach i miastach. Zdarzało się, że nie
poznano się na jego dobrych chęciach, a źli ludzie
dopuszczali się względem niego rozmaitych zniewag, ale
jego nadzwyczajna cierpliwość wszystko
przezwyciężała. W mieście Forli napadło go kilku
opryszków i srodze go zbili. On zniósł to z taką
cierpliwością i łagodnością, że jeden z nich
odegnał towarzyszy i prosił rannego o przyjęcie do
zakonu, po czym poszedł z nim i rozpoczął pokutę, w
której dokonał żywota.
Dźwigając jeszcze długie lata brzemię generalskiej
godności ku pożytkowi zakonu i Kościoła, zaczął
Filip z powodu nadmiaru pracy upadać na siłach i
nareszcie uprosił braci, aby go zwolnili z urzędu.
Pozbywszy się ciężkiego zaszczytu niezwłocznie udał
się do Todi, dokąd przybył 14 sierpnia. Noc całą
strawił na modlitwach, a w uroczystość Wniebowzięcia
Matki Boskiej wygłosił ostatnie na Jej cześć kazanie
z tak porywającą wymową, że wszyscy słuchali go jak
Świętego. Po kazaniu zaniemógł ciężko, a
przyjąwszy ostatnie Sakramenta upadł w odrętwienie,
tak że wszyscy mieli go za umarłego. Obudziwszy się,
opowiadał, że przebył ciężką walkę z szatanem,
który mu ukazał wszystkie jego grzechy, ale Matka Boska
broniła go i pocieszała. Napomniawszy braci, skłonił
głowę i rzekł cicho: "Gdzie moja książka? Podajcie
mi książkę!" Podano mu kilka, ale on żadnej nie
chciał wziąć. Spostrzeżono wtedy, że oczy ma
zwrócone ku krucyfiksowi. Z głębokim rozrzewnieniem
przyciskając krzyż do piersi i ust, zasnął Filip w
Panu dnia 22 sierpnia 1285 roku, a papież Klemens X
zaliczył go do Świętych w roku 1671.
Nauka moralna
Święty Filip Benicjusz od najwcześniejszej
młodości ćwiczył się w miłości i dobroci wobec
wszystkich bliźnich, wobec siebie samego natomiast
starał się o jak największą doskonałość w pokucie
i umartwieniach. Książką, z której ten Święty
czerpał ową mądrość, był krzyż z wizerunkiem
rozpiętego na nim Zbawiciela. Słusznie też twierdzić
można, że żadna księga nie głosi tak wymownie dwu
najprzedniejszych cnót Chrystusowych, tj. Jego
miłosierdzia wobec wszystkich ludzi i sprawiedliwości
względem samego siebie.
1) Pan Jezus znosił na krzyżu niewymowne męki z
miłosierdzia i litości nad trojaką nędzą gnębiącą
cały rodzaj ludzki. Ulitował się bowiem nad:
a) naszą przewrotnością moralną i niemocą,
tamującą nam drogę do szczęścia wiecznego. Dlatego
też zostawił nam niewyczerpany skarb prawdy i łaski,
ułatwiający w ten sposób dostąpienie zbawienia.
Ulitował się
b) nad naszą skłonnością do grzechu. Ponieważ
jako dzieci Adama utraciliśmy prawo do szczęścia
wiecznego, Zbawiciel poniósł śmierć bolesną i
oswobodził wszystkich wierzących w Niego od grzechu
pierworodnego. Ulitował się wreszcie nad
c) śmiertelnością naszą. Jako dzieci pierwszych
rodziców podlegamy różnym utrapieniom, mozołom i
śmierci. Pan Jezus jednakże otworzył tym, którzy są
w stanie łaski Niebo i powierzył klucze Niebios
Piotrowi. Jak nieprzebrany przeto skarb miłosierdzia
widzimy w głębokich Jego ranach, rozpostartych
ramionach, konających ustach i otwartym boku!
2) Pan Jezus cierpiał niesłychane męki na krzyżu
dla miłości Boga, przyjął na siebie grzechy świata
całego, aby przebłagać Boga za wyrządzoną Mu obrazę
i przywrócić Mu cześć przynależną. Boska Jego
miłość nie zniosła bowiem, aby obraza i hańba po
trzykroć Ojcu niebieskiemu przez stworzenie Jego zadana,
nie została odpokutowana. Należny ten dług oddał
Zbawiciel, pełniąc przez 33 lata wolę Ojca
przedwiecznego, krzewiąc sławę Jego Imienia i czyniąc
ofiarę z życia swego, oddając się na przybicie do
krzyża.
Pomnąc więc na zasługi Jednorodzonego Syna Twego,
spraw miłościwy i dobry Boże, aby krucyfiks i dla nas
był otwartą księgą i abyśmy w tej książce podobnie
jak święty Filip czytać umieli.
Modlitwa
Boże, który w św. Filipie, Wyznawcy Twoim,
głębokiej pokory wzór nam pozostawiłeś, daj nam
sługom Twoim, za jego przykładem doczesnymi dobrami
gardzić, a o niebieskie zawsze się starać. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.