Łaskami słynący obraz Boga Ojca |
W dniu dzisiejszym, 7 sierpnia AD. 2016 w prawdziwym Kościele
Rzymsko-katolickim obchodzimy XII niedzielę po Zesłaniu Ducha Św., oraz
kommemorację Św. Kajetana, Wyznawcy. Niektórzy jednak próbują dziś
szerzyć kult fałszywy, nie zatwierdzony przez Kościół Święty, a
mianowicie "uroczystość Boga Ojca". W Polsce szczególnymi propagatorami
tej "uroczystości" są zwolennicy x. Natanka. Ale nie tylko, w dniu
dzisiejszym bowiem, o zgrozo, dało się zauważyć na portalach
społecznościowych, propagowanie tych bredni nawet przez osoby, uważające
się za tradycyjnych katolików. Budzi to szczególne zdziwienie, gdyż
wydawać by się mogło, że tzw. "tradycjonaliści" związani z post-indultem
czy neo-fsspx są przecież bardzo mocno przywiązani do dbania chociażby o
rubryki liturgiczne, i często przywiązują wielką wagę do drobnych
szczegółów, a tutaj nagle nie przeszkadza im samowolne wprowadzanie do
kalendarza liturgicznego nowego, nie zatwierdzonego przez Kościół
święta...
Ale to jest kwestią drugorzędną, gdyż najważniejsza jest jak wiemy
doktryna. Otóż kult ten pochodzi z rzekomych "objawień" niejakiej
s. Eugeni Ravasio. Rzekome "objawienie" otrzymała ona w 1932 roku. W
1935 r. została powołana komisja na poziomie diecezjalnym, w celu
zbadania ich autentyczności. Z początku komisja była bardzo krytyczna, i
uznała rzekome "objawienia" za heretyckie. W tym samym roku trafiła ona
do szpitala dla kobiet, w celu zbadania czy nie jest chora umysłowo,
następnie zaś komisja nakłada na nią karę kanoniczną, w postaci
przeniesienia do innego domu zakonnego.
Biskup miejsca był jednak przychylny, i po 10 latach komisja wydała orzeczenie pozytywne, a cała dokumentacja została przekazana do Rzymu. Tam jednak, nikt nie był już tak przychylny wobec rzekomych "objawień". J.E. Piotr Kard. Biondi, Prefekt Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, podczas spotkania z s. Ravasio zdecydował o całkowitym zakazie mówienia przez nią o rzekomych "objawieniach", zakazie świętowania "uroczystości Boga Ojca", oraz likwidacji wszelkich przejawów kultu ustanowionych w związku z rzekomymi "objawieniami" przez s. Ravasio. Wspomnieć należy, że s. Ravasio wraz z przychylną jej matką przełożoną - Ludwiką, wprowadziły i obchodziły przez 3 lata to święto w zakonie nielegalnie, bez zgody Rzymu, co jest poważnym wykroczeniem przeciwko Prawu Kanonicznemu i aktem nieposłuszeństwa. Po jakimś czasie sama matka Eugenia (już jako nowa przełożona generalna zakonu, po śmierci matki Ludwiki) zostaje wezwana do Rzymu przez Święte Oficjum. Zostaje jej przypomniany i utrzymany w mocy zakaz mówienia o Bogu Ojcu i szerzenia Jego kultu. Zakazuje się jej zachowania choćby linijki z tego, co napisała, pod karą ekskomuniki. Nie wolno jej o tym mówić ani spowiednikowi, ani kierownikowi duchowemu, którego ma odtąd unikać. Następnie zostaje wezwana przez Kongregację Krzewienia Wiary. Zostaje jej - jako przełożonej generalnej - przedstawiona do podpisania dymisja z pełnionej funkcji. Pozbawiona wszystkich funkcji udaje się do klasztoru w Marino, a następnie w Palermo, gdzie spowiednik wspólnoty nakazuje jej spalenie wszystkich pism od "Boga Ojca". Następnie zostaje ona wysłana do Holandii, gdzie zostaje zwolniona ze ślubów zakonnych złożonych w Instytucie Matki Apostołów, oraz zakazuje jej się stworzenie nowego zgromadzenia. Z niewiadomych jednak źródeł, pani Ravasio (nie będąca już wówczas zakonnicą w kanonicznym znaczeniu tego słowa), zdobywa pieniądze na zakup 5 ha terenu na południu Włoch, gdzie z pomocą znajomych z Francji i z Palermo, udaje jej się, bez zgody Papieża, założyć klasztor. Jak widać całkowicie zignorowała ona potępienie jej "dzieł" przez Kościół Św., i działała dalej, w opozycji do niego... Sytuacja ta zmieniła się dopiero po Vaticanym II, kiedy moderniści zaczęli przyjmować wszelakie nowinki... Elżbieta (bo takie było jej świeckie imię) Ravasio zmarła w 1990 roku, rok wcześniej zaś, modernistyczny biskup sekty Novus Ordo wydał "imprimatur" na jej nieszczęsną twórczość... Tyle to o żywocie niejakiej Eugeni Ravasio.
Biskup miejsca był jednak przychylny, i po 10 latach komisja wydała orzeczenie pozytywne, a cała dokumentacja została przekazana do Rzymu. Tam jednak, nikt nie był już tak przychylny wobec rzekomych "objawień". J.E. Piotr Kard. Biondi, Prefekt Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, podczas spotkania z s. Ravasio zdecydował o całkowitym zakazie mówienia przez nią o rzekomych "objawieniach", zakazie świętowania "uroczystości Boga Ojca", oraz likwidacji wszelkich przejawów kultu ustanowionych w związku z rzekomymi "objawieniami" przez s. Ravasio. Wspomnieć należy, że s. Ravasio wraz z przychylną jej matką przełożoną - Ludwiką, wprowadziły i obchodziły przez 3 lata to święto w zakonie nielegalnie, bez zgody Rzymu, co jest poważnym wykroczeniem przeciwko Prawu Kanonicznemu i aktem nieposłuszeństwa. Po jakimś czasie sama matka Eugenia (już jako nowa przełożona generalna zakonu, po śmierci matki Ludwiki) zostaje wezwana do Rzymu przez Święte Oficjum. Zostaje jej przypomniany i utrzymany w mocy zakaz mówienia o Bogu Ojcu i szerzenia Jego kultu. Zakazuje się jej zachowania choćby linijki z tego, co napisała, pod karą ekskomuniki. Nie wolno jej o tym mówić ani spowiednikowi, ani kierownikowi duchowemu, którego ma odtąd unikać. Następnie zostaje wezwana przez Kongregację Krzewienia Wiary. Zostaje jej - jako przełożonej generalnej - przedstawiona do podpisania dymisja z pełnionej funkcji. Pozbawiona wszystkich funkcji udaje się do klasztoru w Marino, a następnie w Palermo, gdzie spowiednik wspólnoty nakazuje jej spalenie wszystkich pism od "Boga Ojca". Następnie zostaje ona wysłana do Holandii, gdzie zostaje zwolniona ze ślubów zakonnych złożonych w Instytucie Matki Apostołów, oraz zakazuje jej się stworzenie nowego zgromadzenia. Z niewiadomych jednak źródeł, pani Ravasio (nie będąca już wówczas zakonnicą w kanonicznym znaczeniu tego słowa), zdobywa pieniądze na zakup 5 ha terenu na południu Włoch, gdzie z pomocą znajomych z Francji i z Palermo, udaje jej się, bez zgody Papieża, założyć klasztor. Jak widać całkowicie zignorowała ona potępienie jej "dzieł" przez Kościół Św., i działała dalej, w opozycji do niego... Sytuacja ta zmieniła się dopiero po Vaticanym II, kiedy moderniści zaczęli przyjmować wszelakie nowinki... Elżbieta (bo takie było jej świeckie imię) Ravasio zmarła w 1990 roku, rok wcześniej zaś, modernistyczny biskup sekty Novus Ordo wydał "imprimatur" na jej nieszczęsną twórczość... Tyle to o żywocie niejakiej Eugeni Ravasio.
Co się zaś tyczy samych objawień, jest głęboką pychą, równą chyba tylko
pysze s. Faustyny Kowalskiej od fałszywego miłosierdzia, twierdzić, że
objawił się komuś sam Bóg Ojciec. Nikt nigdy w historii świata nie
widział Boga na tym świecie twarzą w twarz. Bóg objawił się jedynie
Mojżeszowi, i to nie bezpośrednio, a w zasłonie krzewu gorejącego. Jak
można w ogóle pomyśleć, że ten, przed którego Majestatem Aniołowie kryją
twarz, mógłby się pokazać zwykłemu człowiekowi. Żaden z Proroków
Starego Testamentu nie widział Boga bezpośrednio, zawsze przekazywał on
swoje przesłanie za pośrednictwem Aniołów i Archaniołów. W czasach
Chrystusa Bóg przemówił do ludzi dwa razy, podczas Chrztu Pańskiego i
poprzez Przemienienia, jednakże nigdy sam się nie pokazał. Również przez
2000 lat istnienia Kościoła, Bóg przemawiał do wielu świątobliwych dusz
w prywatnych objawieniach, oficjalnie zatwierdzonych przez Kościół, za
pośrednictwem Drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej - Jezusa Chrystusa -
który jest równy Ojcu w Bóstwie, lecz niższy w człowieczeństwie,
Najświętszej Maryi Panny, Aniołów czy Świętych. Nigdy jednak nie
bezpośrednio. Jest niemożliwym, aby nagle, stał się taki wyjątek, i aby
nagle Niezmienny Bóg zmienił tak diametralnie swoje zwyczaje, i
bezpośrednio ukazał się swemu stworzeniu...
Po za tym, jak mówi Pismo Św. : "po owocach ich, poznacie ich". Jakie są
owoce rzekomego "kultu Boga Ojca", pochodzącego z tych "objawień"? Otóż
różnego rodzaju sekty post-katolickie, w rodzaju grupy x. Natanka,
itp., wierzą w różnego rodzaju współczesne, nie kończące się
"przesłania", które różne "mistyczki" otrzymują właśnie od "Boga
Ojca"... Ileż to się słyszy o różnych dziwacznych "orędziach"
rozpropagowanych w internecie, na różnych stronach internetowych, które
najczęściej stoją w całkowitej sprzeczności z odwiecznym Magisterium
Kościoła. Oczywiście wiemy doskonale że są to mamienia szatańskie. Jest
jednak spora grupa ludzi, którzy w to wierzą... Tu najlepiej widać, że
żadnych dobrych owoców ten "kult" nie daje, czyli że pochodzi on raczej
od diabła, a nie od Boga. W tradycji katolickiej nigdy nie było zwyczaju
czcić poszczególnych Osób Trójcy Świętej, czy też przymiotów Boga.
Trójca Święta jest jednością, tak głosi Dogmat naszej Wiary, że jest
tylko jeden Bóg, a nie trzech bogów... Nie potrzeba nam więc w Kościele
Świętym "uroczystości Boga Ojca", ani "uroczystości Jezusa Chrystusa"
czy "uroczystości Ducha Świętego". Mamy Święto Trójcy Świętej, w które
czcimy naszego Boga, oraz święta ku czci Chrystusa, związane z
chwalebnymi wydarzeniami z Jego życia tutaj na ziemi, oraz Zielone
Świątki, czyli Święto upamiętniające Zesłanie Ducha Św. Podobnie jest ze
Świętami ku czci NMP czy Świętych. Nawet w tradycji wschodniej,
bizantyjskiej, gdzie był co prawda większy kult przymiotów Boga np.
"Mądrości Bożej" (Bazylika Hagia Sophia [Boża Mądrość] w
Konstantynopolu), nigdy nie było tam "święta Boga Ojca". Jest to w
Chrześcijaństwie całkowicie nieznane i obce. Dlatego też w Kościele
Katolickim nigdy nie było, nie ma i nie będzie "Święta Bożego
Miłosierdzia", "Święta Bożej Opatrzności", czy "Święta Boga Ojca"...
Nie oznacza to jednak, że kult Boga Ojca w ogóle należy krytykować czy
potępiać, wręcz przeciwnie. Kościół Św. we wszystkich swoich modlitwach
liturgicznych zwraca się do Boga Ojca, jednak prawie zawsze za
pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny lub Świętych Pańskich, i zawsze
przez Chrystusa, Pana Naszego, nigdy więc nie bezpośrednio. Również co
się tyczy obrazu Boga Ojca, jest jak najbardziej wskazane taki obraz
posiadać i czcić, jednakże tylko w takiej formie, w jakiej Kościół św.
to zawsze czynił i propagował. Przykładem tutaj może być łaskami słynący
obraz Boga Ojca, pochodzący z Kresów Wschodnich, a obecnie znajdujący
się w kaplicy Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla Przewlekle Chorych
w Kielcach. Ten wizerunek, jak i jemu podobne, oraz tradycyjne hymny i
inwokacje, jak np. Te Deum Laudamus, czy "Święty Boże, Święty mocny",
oraz liczne pobożne tradycyjne pieśni kościelne ku czci Boga Ojca, są
przykładem zdrowego, katolickiego kultu, który od wieków jest znany w
katolickim świecie. Ci zaś, którzy próbują wprowadzać coś nowego,
sprzecznego z odwieczną Tradycją oraz jasno potępionego przez Święte
Oficjum, grzeszą ciężko pychą, stawiając swoje własne zdanie ponad osąd
Kościoła Bożego. Bóg bowiem nie po to ustanowił swój Kościół, aby coś
mogło być ustanawiane wbrew niemu, lub bez jego kanonicznego
zatwierdzenia. Tylko Papież Rzymski może ustanawiać nowe święta, czy też
zatwierdzać prywatne objawienia. Tych, które nie są zatwierdzone,
powinniśmy bezwzględnie unikać jako potencjalnych mamień szatańskich.
Szczególnie, kiedy widzimy tak zatrważające "owoce" z nich wynikające. W
tych czasach, kiedy od 1958 roku nie mamy Papieża, i nie ma kto
ostatecznie potępić tych wszystkich herezji jakie się natworzyły przez
ostatnie 50 lat, powinniśmy opierać się w ufności na orzeczeniach
Kościoła Świętego sprzed 1958 roku, przede wszystkim zaś na orzeczeniach
Świętego Oficjum, bowiem to właśnie ono jest kontynuacją Świętej
Inkwizycji, powołanej w celu zachowania i obrony świętej, katolickiej
Wiary.
Niech Bóg się zlituje nad tymi, którzy grzeszą pychą odrzucając osądy
Jego Świętego Kościoła, a nam niech zawsze daje światło rozumu, abyśmy
mogli jasno ocenić, w świetle Magisterium Kościoła, co jest Prawdą, a co
jest błędem, i nie dali się zwieść żadnym mamieniom szatańskim.
Michał Mikłaszewski