Mało jest dogmatów tak wyraźnie objawionych, jak dogmat Eucharystii. Na długo przed ustanowieniem tego sakramentu zapowiedział go Chrystus, podobnie jak wszystkie ważniejsze wypadki swego życia, które zwykł był zapowiadać. Zdarzyło się to w następujących okolicznościach. Pięć chlebów i dwie ryby rozmnożone w ręku apostołów, zaspokoiły głód pięciotysięcznej rzeszy; nasycone tłumy chciały ogłosić Chrystusa królem, a On by uniknąć tego zaszczytu, musiał się ratować ucieczką. Ponieważ uczniowie po tej ucieczce udali się na morze, boski Mistrz, chodząc po wzburzonych od gwałtownego wiatru falach, stanął przed nimi a następnie wylądował razem z nimi w Kafarnaum. Tam nazajutrz, znalazła go rzesza. Podwójny cud ten przygotował umysły do przyjęcia jednego z największych cudów. „Zaprawdę, zaprawdę, wam powiadam: jeślibyście nie jedli ciała Syna człowieczego, i nie pili krwi jego, nie będziecie mieć żywota w sobie. Kto pożywa ciała mego i pije moje krew, ma żywot wieczny, a ja go wskrzeszę w ostatni dzień. Albowiem ciało moje prawdziwie jest pokarm, a krew moja prawdziwie jest napój. Kto pożywa mego ciała a pije moje krew, we mnie mieszka, a ja w nim." (Jan. VI. 54-57).
W rok potem, w przeddzień swej męki i śmierci, Syn Boży zgromadził dwunastu apostołów i obchodził z nimi Paschę. Baranek wielkanocny był figurą ofiary kalwaryjskiej, wieczerza - figurą uczty eucharystycznej. Obydwie figury miały się stać niebawem rzeczywistością. W istocie, św. Mateusz, św. Marek, św. Łukasz i św. Paweł opowiadają o tym wypadku zgoła tymi samymi słowy: „Gdy oni wieczerzali, wziął Jezus chleb i błogosławił, i łamał, i dawał uczniom swoim, i rzekł: Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje... A wziąwszy kielich, dzięki czynił, i dał im, rzekąc: Pijcie z tego wszyscy. Albowiem ta jest krew moja nowego testamentu, która za wielu będzie wylana, na odpuszczenie grzechów.” (Mat. XXVI, 26, 28). Słowa te tak bogate w treści, tak wzniosłe i zarazem tak jasne, że nie dopuszczają żadnej wątpliwości. Jezus bowiem, Zbawca, chciał powiedzieć, iż za każdym razem, po wyrzeczeniu słów sakramentalnych przez Jego uczniów i ich następców, On będzie rzeczywiście i istotnie obecny pod postaciami chleba i wina; nie mógł się jaśniej i dokładniej wyrazić. Jeżeliby zaś miał mówić o jakiejś obecności metaforycznej, trzebaby wywnioskować, że z wiedzą i dobrowolnie oszukał swych uczniów i cały Kościół, oraz że stworzył nową formę bałwochwalstwa, albowiem nie mógł nie wiedzieć, jakie znaczenie będzie nadawane Jego wyrazom do końca świata. Jakże to więc dałoby się pogodzić z Jego boskością?
Wszyscy tedy Ojcowie Kościoła, począwszy od Klemensa Rzymskiego, od św. Ignacego Męczennika i św. Justyna, wszystkie liturgie Kościoła wschodniego i zachodniego, Grecy i Łacinnicy, Koptowie i Egipcjanie, Goci, Etiopczycy i Syryjczycy z niezrównaną jednomyślnością i jasnością poświadczają istnienie wiary w dogmat Eucharystii we wszystkich krajach i po wszystkie wieki. Heretycy pierwszych wieków Kościoła, acz odłączeni od jedności wiary w dogmat Eucharystii, zawsze wierzyli i na swój sposób stwierdzali jego boski początek. Nawet poganie, powołujący się na słowa apologetów chrześcijaństwa, acz dążyli do zohydzenia przed światem tej tajemnicy, to jednak pod tym względem będą zawsze najlepszymi świadkami wiary pierwotnego Kościoła.
Stała tradycja Kościoła uznaje w mowie, podczas owej wieczerzy wygłoszonej, nie tylko dogmat rzeczywistej obecności, ale i dogmat transsubstancjacji czyli przeistoczenia, tudzież dogmat ofiary eucharystycznej. Sobór Trydencki podaje w skrócenia wiarę poprzedzających wieków: „W sakramencie ołtarza Pan nasz Jezus Chrystus jest prawdziwie, rzeczywiście i istotnie obecny po konsekracji chleba i wina pod widzialnymi postaciami." (Sess. 13, r I) Boski Zbawca chciał ustanowić ten sakrament, ażeby był posiłkiem duszy, podtrzymującym i umacniającym tych, co żyją życiem Jezusa: „Kto mnie pożywa i on żyć będzie dla mnie;”ustanowił ten sakrament również i dla tego, ażeby był lekarstwem, zabezpieczającym od codziennych upadków i od grzechów śmiertelnych; wreszcie i dla tego, ażeby był zadatkiem naszej chwały i wiekuistej szczęśliwości. (Ib. c. 2).
Ponieważ boski Odkupiciel twierdził, iż to, co On okazał pod postaciami chleba i wina, było prawdziwe Jego ciało, przeto Kościół stale wyznawał, że przez konsekrację chleba i wina cała istota wina przemienia się w istotę ciała Pana Jezusa, a cała istota wina w istotę krwi Jego. Przemianę tę Kościół katolicki zowie słusznie transsubstancjacją czyli przeistoczeniem. (Ib. c. 4).
Jezus Chrystus, Pan i Bóg nasz, ofiarował się za nas na drzewie krzyża dla naszego zbawienia. Atoli kapłaństwo Jego nie miało się skończyć ze śmiercią. Zanim został wydany swoim nieprzyjaciołom, na ostatniej wieczerzy chciał zostawić swej oblubienicy, Kościołowi św., widzialną ofiarę, któraby była figurą krwawej ofiary na krzyżu, uwieczniającą jej pamięć i sprowadzającą odpuszczenie grzechów, codziennie przez ludzi popełnianych. Ogłosił się Chrystus ustanowionym od Boga wiecznym kapłanem według porządku Melchizedecha i ofiarował Ojcu swoje ciało i swoją krew pod postaciami chleba i wina. Pod tymi samymi postaciami wydał ciało swoje i krew swą w ręce apostołów, których postanowił kapłanami nowego przymierza; wreszcie słowy: „to czyńcie na pamiątkę moję" zalecił im i ich następcom w kapłaństwie, by Go w ten sam sposób ofiarowywali. W ofierze Mszy świętej ofiaruje się Chrystus sposobem niekrwawym, podobnie jak w ofierze na Krzyżu ofiarował siebie sposobem krwawym. W obu ofiarach przedmiot ofiary jest ten sam, pierwszorzędny minister ten sam: mianowicie Jezus Chrystus, ofiarujący Bogu samego siebie za pośrednictwem kapłanów; jedynie tylko sposób spełniania się ofiary jest odmienny. (Ib. c. 2).
Ze wszystkich trzech dogmatów, o których mowa, nieprzyjaciele Objawienia z największym upodobaniem zwalczają dogmat rzeczywistej obecności. Wiedzą, iż dwa inne na nim się opierają, wiedzą także, iż różne sposoby, którymi teologowie katoliccy posługują się dla wytłumaczenia przeistoczenia chleba i wina, tudzież dowody ofiary eucharystycznej, z wielką łatwością i jasnością wykazują czczość dowodów, które oni przeciwko tym dogmatom przytaczają. Przyznają zresztą, że rzeczywista obecność Jezusa pod postaciami chleba i wina ma za sobą powagę Pisma św. i Ojców Kościoła, ale jednocześnie utrzymują, że przeciwko niej występuje powaga rozumu.
Zachodzi więc pytanie, co sądzić należy o tym zarzucie ze stanowiska katolickiego?
Według nauki objawionej, człowieczeństwo Chrystusa obecne jest istotnie w niebie i na każdym miejscu na ziemi, gdzie tylko kapłan wypowie słowa konsekracji; na ołtarzach ciało i krew Zbawiciela zajmują przez kompenetrację tyle przestrzeni, co rzeczywiste postacie chleba i wina; ciało i krew istnieją pod każdą z tych dwóch postaci i pod najdrobniejszą cząstką każdej postaci nie tylko po rozdzieleniu postaci, ale nawet i przed rozdzieleniem. Zdaniom wielu uczonych, ciało i krew Chrystusa obecne są w ten sam sposób, co dusza w ciele ludzkim. Zdaniem Kartezjusza, zatrzymują one pewną rozciągłość - skądinąd bardzo małą, bo, powiadają, rozciągłość jest samą istoty każdej materii, a zatem człowieczeństwo Chrystusa jest obecne nie w ten sposób, jak dusza, lecz sposobem rozciągłym o tyle, o ile same postacie chleba i wina zawierają czystki rozciągłe i widzialne. Mówimy same postacie, albowiem uczniowie Kartezjusza, trzymając się opinii, że wszędzie gdzie jest rozciągłość, tam istnieje substancja materialna, nie mogą przypuścić rzeczywistej różności i rozdzielności przymiotów.
Otóż niewiara w tej jednoczesnej na wielu miejscach obecności i w samym sposobie obecności, przyznawanym zwykle człowieczeństwu Chrystusa, wreszcie i w owym zajmowaniu tej samej przestrzeni przez człowieczeństwo Chrystusa co przez postacie chleba i wina, upatruje wyraźne i widoczne sprzeczności.
W rzeczy samej, mówią, ciało, któreby było obecne na wszystkich punktach widzialnej przestrzeni, staje się duchem, albowiem przestaje być rozciągłym i podzielnym; a cóż jest bardziej niedorzecznego, jak pojęcie: ciało-duch!
Dalej, jeżeli dwa ciała zapełniają ściśle tę samą, przestrzeń: to czyż mogą być one różne? A czyż te dwa pojęcia: być różnym i przenikać się wzajemnie, nie zawierają w sobie sprzeczności?
"Wreszcie, ciało, które pozostawałoby jednocześnie na dwóch różnych miejscach, byłoby podzielne, jedno i zarazem mnogie; jedno, ma bowiem jedną tylko istność, jeden byt rzeczywisty; mnogie, albowiem byt rzeczywisty, który jest na pewnym punkcie przestrzeni i który jednocześnie jest na drugim punkcie o wiele tysięcy mil odległym, nie może być jedną i tą samą, istotą. Otóż, posiadać jednocześnie własność jedności i mnogości, czyż nie jest to wyraźną niedorzecznością? Nadto ciało takie miałoby z sobą rzeczywistą, styczność bez względu na odległą, przestrzeń. A czyżby to było możebne, gdyby ciało nie było podzielne? Przecież rzeczywista styczność każe przypuszczać rzeczywistą, różność dwóch przedmiotów.
To są ważniejsze zarzuty, poczynione przez nieprzyjaciół Objawienia dogmatowi rzeczywistej obecności.
Teologowie katoliccy wyznają, z całą, szczerością, że dogmat eucharystyczny jest niezgłębioną, tajemnicą, której rozum ludzki, pomimo pomocy objawienia, nie zdolny pojąć ani możliwości ani wewnętrznej istoty. Ponieważ ciało składa się z cząstek i jest podzielne, niepodobna pojąć, jakim sposobem dwa ciała albo wszystkie części tego samego ciała mogą zajmować jedno i to samo miejsce. Nie można też pojąć, jakim sposobem ciało, zajmujące jedną część przestrzeni, może zajmować w tym samym czasie na wielkiej odległości drugą część przestrzeni. Bezwątpienia, żadna siła przyrodzona nigdy nie dokonała takich cudów. Ztego wynika tylko, że dogmat rzeczywistej obecności przewyższa rozum ludzki. W żadnym jednak razie z tego nie wynika, żeby dogmat ten sprzeciwiał się rozumowi, t.j. żeby pozostawał w sprzeczności z zasadami zdrowego rozumu. Na tym rozróżnieniu opierają się wszystkie odpowiedzi na zarzuty przeciwników.
Nie ulega wątpliwości, że zachodziłaby tu sprzeczność, gdyby kto twierdził, iż ciało Chrystusa jest duchowe i że ono nie składa się z części. To też podobne twierdzenie wcale nie wypływa z tej tajemnicy, która to tylko mówi, że człowieczeństwo Chrystusa jest obecne w eucharystii na kształt ducha w ciele, że osobne części jego, pozostając różnymi co do swojej rzeczywistości, wszystkie jedną i tę samą przestrzeń zajmują. To zaś bynajmniej nie znaczy, żeby ciało stawało się duchem, w istocie swej niezłożonym.
Nie trudno też obronić od zarzutu niedorzeczności jednoczesną obecność człowieczeństwa Chrystusowego i postaci sakramentalnych na jednej i tej samej przestrzeni. Na wstępie czynimy zastrzeżenie, że nie chodzi tu wcale o to, co po szkolnemu nazywa się: compenetratio circumscriptiva, za pomocą której dwa ciała, posiadające własność rozciągłości lokalnej, mogą zajmować jedno i to samo miejsce. Są teologowie, w małej wprawdzie liczbie, którzy taką kompenetrację czyli wzajemne przenikanie się uważają za niemożliwe, i dla tego tłumaczą w inny sposób pewne fakty objawione, które zdają się ją przypuszczać. W eucharystii kompenetracja zowie się mieszaną, dokonywa się bowiem między rozciągłymi postaciami i człowieczeństwem Pana Jezusa obecnym na kształt obecności ducha. Otóż nikt nie dowiedzie, żeby taka kompenetracja sprzeciwiała się rozumowi. - Obok tego zarzucają jeszcze, że postacie i człowieczeństwo nie mogą być różne. - Ale czyż dusza i ciało ludzkie nie są różne? czy mimo to dusza nie jest istotnie wszędzie, gdzie tylko są osobne cząstki ciała? Czy nieskończoność Boga nie zapełnia wszystkiego świata, a czy mimo to zlewa się Bóg w jedno z tworami swoimi, jednocześnie na tej samej przestrzeni istniejącymi? A więc, jeżeli dusza ludzka i Stwórca z natury swojej posiadają taki sposób obecności i mimo to są różne od tych ciał, które przenikają, to czemuż nie mielibyśmy uznać faktu, iż ciało Chrystusa, obdarzone obecnością jakoby duchową, istnieje równocześnie z postaciami innego ciała sposobem wzajemnej kompenetracji?
Lecz w jaki sposób pewne ciało nie dopuszcza drugiemu ciału zajmować równocześnie z nim jedną i tę samą przestrzeń? Zdaniem filozofów dzieje się to pewną odpornością, odpychaniem. Ale siła odporności może działać tylko na ciało rozciągłe, skoro zaś pewne ciało traci rozciągłość lokalną, materialne czynniki nie mają na nie żadnego wpływu. Postacie sakramentalne są zatem bezsilne, aby odepchnąć ciało i krew Chrystusa z przestrzeni, którą same zajmują. Zresztą przypuśćmy na chwilę, że one mogłyby oddziaływać na ciało i krew Chrystusa, to czy możnaby dowieść, że wszechmocność boska nie zdołałaby usunąć tej przeszkody?
Nie mniej łatwo można obronić od zarzutów sprzeczności równoczesną obecność Chrystusa na wielu miejscach. Jeżeli własnością Boga jest zajmowanie naraz niezmierzonej przestrzeni, jeżeli dusza ludzka zamieszkuje jednocześnie we wszystkich cząsteczkach ciała, to oczywiście czy niemożebnym będzie, aby ciało, do pewnego stopnia uduchowione, zajmowało dwa, nawet wiele miejsc w przestrzeni? Niektórzy dynamiści utrzymują, że wszystkie zwykłe siły, z których składa się pewne ciało, zajmują rzeczywiście i istotnie wszystkie punkty w obrębie swej działalności; wszędzie one działają przyciągająco i odpychająco. I w tym nie widzą żadnej niedorzeczności, bo to jest naturalny stan materii. Czyżby zatem było widocznie sprzeczne, by ciało ludzkie, które w hipotezie dynamistycznej jest tylko połączeniem odrębnych sił prostych, mogło pozostawać jednocześnie na wielu odległych punktach przestrzeni? Niema więc tu żadnej sprzeczności w tym, iż ów obręb, w którym ciało jest obecne i działa, został w cudowny sposób powiększony.
Powiadają, iż skoro ciało dzieli się na części, przestaje być jedno i z jednego staje się mnogie. Z tego, cośmy powiedzieli, wcale taki wniosek nie wypływa, gdyż jedno i to samo ciało jednocześnie ma wiele sposobów obecności, będących przyczyną i podstawą rzeczywistych stosunków odległości, które ono ma względem samego siebie. A nikt nie dowiedzie, żeby tajemnica ciała i krwi Chrystusowej więcej wymagała. Jeszcze raz więc powtarzamy, skoro Bóg jest wszędzie, skoro dusza ludzka jest w całym ciele, a mimo to zachowuje jedność istności, nikt nie udowodni, żeby ciało Jezusa nie mogło absolutnie, bez podziału siebie, znajdować się jednocześnie na wielu miejscach.
_______________________________________
x. P. Lahousse, hasło: EUCHARYSTIA, w: Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. I. Warszawa 1894, s. 607-611.