Święty Benedykt, założyciel wielkiego i sławnego
zakonu, nazwanego od niego zakonem Benedyktynów,
przyszedł na świat w księstwie spoletańskim we
Włoszech, w Nursji, zamku rodzinnym, około roku
Pańskiego 480. Ojciec jego, imieniem Eutropiusz
pochodził ze starożytnego rodu patrycjuszów rzymskich
Anicjuszów, a matka Abundancja była udzielną hrabiną
na Nursji. Początkowe nauki pobierał w domu
rodzicielskim, po czym oddany został na wyższe szkoły
do Rzymu. Rozpusta, jaka wówczas w Rzymie panowała, tak
go przeraziła, że opuścił miasto, aby się schronić
w niedostępne miejsce i prowadzić życie pustelnicze,
chociaż liczył wtenczas dopiero lat szesnaście.
Zatrzymany przez znajomych w miasteczku Elfrydzie,
zamieszkał u swej dawnej mamki, ale po pewnym czasie
udał się w puste, górzyste miejsce zwane Subiako i
zamieszkał w niedostępnej prawie jaskini. Żywność
przynosił mu inny pustelnik, imieniem Roman, którego
poznał w drodze. Ponieważ jaskinia była niemal
zupełnie niedostępna, przeto Roman oznajmiał swe
przybycie dzwonkiem, a Benedykt spuszczał powróz, przy
pomocy którego wyciągał żywność do góry.
Tak minęły trzy lata, po których Pan Bóg chciał
go dać poznać ludziom, gdyż dotąd oprócz Romana nikt
o nim nie wiedział. Stało się to w następujący
sposób: Pewien kapłan nagotował sobie w sam dzień
wielkanocny dobrych potraw. Zanim się zabrał do ich
spożywania, rzekł mu Bóg w widzeniu: "Ty sobie
smaczne potrawy gotujesz, a sługa Boży, znajdujący
się w tym a tym miejscu, umiera z głodu". Kapłan
wziął potrawy i udał się natychmiast na wskazane
miejsce. Pozdrowiwszy się wzajemnie, odprawili modlitwy,
po czym kapłan rzekł: "Wstań, bracie, i jedz, bo
dziś jest Wielkanoc i nie godzi się pościć".
Benedykt (żył około roku Pańskiego 540) nie wiedział, że to święto wielkanocne, bał
się więc przyjąć tak smakowite potrawy i zaczął
jeść dopiero wtedy, kiedy mu kapłan opowiedział swe
widzenie.
W krótki czas potem odkryli Benedykta pasterze. Z
początku sądzili, że to jakiś dziki zwierz, ale
przypatrzywszy się z bliska, poznali, że to mąż Boży
i odtąd chodzili do niego po błogosławieństwo i
naukę, a wzamian dostarczali mu żywności. Wkrótce
wielu mężów, rzucając świat, zaczęło się
gromadzić wokół niego, aby z jego ust słuchać słowa
Bożego i naśladować jego życie.
Niedaleko od pustelni Benedykta znajdował się
klasztor. Po śmierci przełożonego zakonnicy obrali
jego następcą Benedykta, ponieważ jednak klasztor ów
nie cieszył się najlepszą sławą, Święty przyjął
ten urząd dopiero po długim naleganiu. Nie trwało
długo, a zakonnicy zaczęli żałować swego wyboru,
gdyż Benedykt z całą surowością przestrzegał
reguły zakonnej i dobrych obyczajów, czego oni nie byli
zwyczajni. Wkrótce za podszeptem szatana postanowili go
zgubić, postawili więc przed nim podczas obiadu
szklankę wina zaprawionego trucizną. Gdy Benedykt
przeżegnał owo wino, szklanka pękła. Domyślił się
Święty, co zaszło, zwoławszy więc wszystkich
zakonników, tak się odezwał: "Bracia mili, co
chcieliście uczynić! Wszakże wam mówiłem, że moje
obyczaje z waszymi się nie zgodzą; szukajcie sobie
przeto innego przełożonego, gdyż mnie mieć nie
możecie. Niechaj was Bóg ma w swojej opiece".
Opuściwszy klasztor, udał się na swe pierwotne miejsce
i znowu wiódł surowe życie pustelnicze.
Sława jego świętości tak była wielka, że
zewsząd gromadzili się koło niego mężowie różnych
stanów, a liczba ich mnożyła się z dnia na dzień,
tak, że musiał zbudować dwanaście klasztorów i
każdy dwunastu braćmi obsadził. W jednym z tych
klasztorów znajdował się brat bardzo oziębły w
modlitwie, wskutek czego często wychodził z kościoła.
Benedykt zwrócił na to uwagę i pewnego dnia zobaczył,
że owego zakonnika ciągnie z kościoła czart w postaci
małego, czarnego chłopca. Chcąc go uwolnić od
prześladowcy, obił go rózgą i czart istotnie
ustąpił, jak gdyby sam otrzymał owe razy.
Dzięki takim cudownym zdarzeniom, a przede wszystkim
ustawicznym modlitwom i gorliwej pracy świętego
Benedykta życie klasztorne zaczęło się wspaniale
rozwijać. Cieszyło się tym Niebo, a ludność
okoliczna odnosiła liczne korzyści. Ale i piekło nie
spoczywało, lecz na wszystkie sposoby starało się
zniszczyć święte dzieło. Mieszkający w pobliżu
niegodziwy kapłan, imieniem Florencjusz, wiedziony
zazdrością chciał zniesławić świętego Benedykta, a
gdy to nie pomogło, dał mu zatrutego chleba, święty
poznał zdradę i kazał ów chleb wynieść krukowi na
bezludne miejsce, a wtedy Florencjusz, widząc, że w
taki sposób nic nie dokaże, uczynił zamach na
niewinność zakonników. Benedykt, chcąc się usunąć
od prześladowcy, odszedł z tego miejsca z kilku
uczniami i osiadł na Monte Cassino. Była tam stara
świątynia pogańska, którą przebudował na
kościół, a obok zbudował klasztor, który stał się
później najsłynniejszym na całej kuli ziemskiej. Tu
około roku 530 napisał Benedykt swą podziwienia
godną, wiekopomną regułę zakonną, której on sam
był żywym obrazem.
Oprócz mocy czynienia cudów, miał jeszcze Benedykt
ducha proroczego. Braciom oznajmiał sprawy, które się
daleko działy, przepowiadał przyszłość i znał
myśli ludzkie. Gdy się o tym dowiedział Totyla, król
Gotów, postanowił wystawić go na próbę. Przybywszy
do Cassino, kazał Benedyktowi oznajmić swe odwiedziny,
ale nie poszedł sam, lecz przebrawszy jednego z dworzan
w swe szaty, posłał go do Świętego. Święty jednak
już z daleka zawołał: "Synu, zrzuć te szaty, bo
to nie twoje!". Przelękniony dworzanin padł na
kolana, a wróciwszy do króla opowiedział mu, co
zaszło. Teraz sam król udał się do Benedykta, padł
przed nim na twarz i nie powstał, dopóki Benedykt go
nie podniósł. Święty przepowiedział mu, że
zdobędzie Rzym, przejdzie morze, a po dziesięciu latach
umrze. Przepowiednia się spełniła, gdyż Totyla
zająwszy Rzym, udał się na Sycylię, a dziesiątego
roku stracił królestwo i życie.
Pewnego razu uczeń Świętego, Teoprobus, usłyszał
go w celi rzewnie płaczącego. Wszedłszy, zapytał,
dlaczego tak narzeka. Benedykt odpowiedział, że
klasztor zburzą poganie, lecz nikt z zakonników życia
nie straci. Kiedy później Longobardowie zniszczyli
klasztor, stało się według przepowiedni Benedykta.
Pewien chrześcijanin prosił Świętego, aby mu
pozwolił założyć klasztor przy mieście Tartanosie.
Benedykt posłał tam starszego z kilku zakonnikami i
rozkazał: "Nie budujcie, aż tam sam przyjdę i
wskażę wam miejsce". Zarazem oznaczył dzień
swego przybycia. Gdy nadszedł ów dzień, ukazał się
Benedykt dwóm zakonnikom we śnie i podał im dokładny
plan budowy kościoła i klasztoru. Nazajutrz
opowiedzieli sobie obaj swoje sny, ale nie wierząc im,
czekali na Benedykta. Nie doczekawszy się, wrócili do
klasztoru, ale Benedykt rzekł: "Ja tam byłem,
kiedyście mnie przez sen widzieli, wracajcie i budujcie
tak, jak powiedziałem".
Innego razu przyniósł pewien ojciec do klasztoru
swego umarłego syna i prosił świętego Benedykta, aby
go wskrzesił. "Nie jest to moje dzieło, lecz
apostolskie" - odpowiedział Benedykt, ale ów
człowiek zaczął rzewnie płakać i rzekł: "Nie
wyjdę stąd prędzej, póki mi tego nie uczynisz".
Benedykt, litując się nad nieszczęśliwym ojcem,
zwołał braci na modlitwę i rzekł: "Panie mój,
nie patrz na grzechy moje, ale na wiarę tego człowieka,
który o wskrzeszenie ciała syna swego prosi!" - i
dotknąwszy się ciała dziecka, wskrzesił je z
martwych.
Na początku roku 543 przepowiedział Benedykt braciom
bliski koniec swego żywota. Przed śmiercią spotkał
się jeszcze ze swą siostrą, świętą Scholastyką,
która cudownym sposobem sprowadziwszy burzę, zatrzymała
go u siebie przez noc, po czym wrócił do swego
klasztoru. Święta Scholastyka umarła w trzy dni
później, a św. Benedykt w czterdzieści. Szóstego
dnia śmiertelnej choroby kazał się zaprowadzić do
kościoła, gdzie w przygotowanym od dawna dla niego
grobie spoczywały zwłoki świętej Scholastyki, a
kazawszy go otworzyć, ukląkł nad nim, przyjął
Komunię świętą i podtrzymywany przez braci umarł w
tej postawie dnia 21 marca roku Pańskiego 543.
Tego samego dnia dwaj daleko od siebie znajdujący
się zakonnicy mieli jednakowe widzenie. Ujrzeli oni
niezliczone mnóstwo świateł niebieskich, tworzących
niejako drogę wychodzącą z Cassino i sięgającą do
Nieba, a zarazem usłyszeli głos: "To jest droga,
którą Bogu miły Benedykt wstąpił do Nieba".
Święty Benedykt położył wielkie zasługi około
Kościoła św. Z zakonu jego wyszło 24 papieży, 200
kardynałów, 1600 arcybiskupów, 400 biskupów i 1500
uznanych przez Kościół Świętych Pańskich.
Nauka moralna
Naucz się, chrześcijaninie, wszystkimi siłami
zwalczać pokusy. Uskarżasz się, że czujesz się
słabym wobec skłonności do złego, że napadają cię
nieporządne myśli i pożądliwości, i że namiętności
twe są prawie niepodobne do pokonania. Ależ czyż
sumiennie możesz powiedzieć, żeś całej siły i woli
dołożył i wszelkich środków użył, aby odnieść
zwycięstwo nad pokusami? Jeżeli starannie nie unikasz
sposobności, jeżeli jej może nawet szukasz, jeżeli
zmysłów swoich nie hamujesz, a zaniedbujesz modlitwę,
jeżeli nie przystępujesz do Sakramentów świętych i
nie umartwiasz swego ciała, natenczas nie uskarżaj się
na swą słabość w pokusach i na swoje częste upadki.
Bądź przekonany, według słów apostoła, że Bóg
nigdy nikogo nad jego siły nie doświadcza, a jeśli na
wzór Świętych będziesz toczył walkę przeciw
pokusom, zostaniesz zawsze zwycięzcą. Kto się Boga boi, temu się
nic złego nie stanie, ale Bóg go ustrzeże w
pokusie (Ekkl. 33,1).
Modlitwa
Boże, któryś świętego Benedykta do tak wysokiego
stopnia świętości i zasług wynieść raczył, daj nam
także siłę, abyśmy podobnie jak on, złemu zawsze
się oprzeć i w miłości do Jezusa żyć i umierać
mogli. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Św. Benedykt
Urodzony dla świata 480 roku,
Urodzony dla nieba 21.03.543 roku,
Wspomnienie 21 marca
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.