STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

czwartek, 28 kwietnia 2016

Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort, wyznawca

św. Ludwik Maria Grignion de Montfort     Ludwik urodził się 31 stycznia 1673 r. w Montfort-La-Cane w Bretanii – północno-zachodniej Francji. Pochodził z pobożnej, niezbyt bogatej rodziny. Przyszedł na świat jako drugi z osiemnaściorga dzieci. Dwóch jego braci zostało kapłanami, a dwie siostry wstąpiły do zakonu. Rodzina zaszczepiła w nim głęboką wiarę, ale Ludwik już od dziecka wyróżniał się szczególną miłością do Matki Bożej. Dlatego też później do swojego imienia dodał imię Maria na cześć Najświętszej Maryi Panny – nazwę Montfort, by tym podkreślić miejsce swojego chrztu. Po zakończeniu nauki w miejscowej szkole, Ludwik Maria uczył się w kolegium jezuitów w Rennes (1685-1693). W 1693 r. wyrusza on do Paryża, aby studiować teologię u sulpicjanów. Idzie pieszo około 300 km i w drodze modli się żarliwie. Tak spotyka m.in. dwóch biedaków. Jednemu z nich oddaje ostatnie swoje pieniądze. Jest przekonany, że to samemu Jezusowi oddał wszystko, co ma – w ten sposób realizuje decyzję ogołocenia siebie i rzeczywistego przyobleczenia się w Chrystusa. Po pewnym czasie spotyka innego nędzarza. Z nim zamienia się na ubrania. Oddaje mu własne, dobre i przywdziewa jego stare, pobrudzone łachmany. Teraz, nie posiadając nic już naprawdę, zmuszony jest żebrać. Tak Ludwik Maria dociera do seminarium św. Sulpicjusza: biedny, brudny i wymęczony człowiek. W Paryżu spotyka się również z biednymi, żyjącymi w przytułku, którym decyduje się pomagać. Znajduje także sponsora, dzięki któremu może studiować przez najbliższe dwa lata. Zachęcony przez wychowawców, wstępuje do kongregacji Najświętszej Maryi Panny. Po dwóch latach sponsor Ludwika wycofuje się jednak i Montfort znajduje trudną pracę - wśród umierających. Pozwala mu to dalej uczyć się w seminarium. W czasie studiów Ludwik miał też okazję być bibliotekarzem. Czytał wówczas teksty Ojców Kościoła, a także dzieła świętych mówiących o Matce Bożej. W ten sposób pogłębiał on swoją wiedzę; tak również kształtowała się jego wiedza duchowa, związana przede wszystkim z pobożnością maryjną. Rok przed święceniami kapłańskimi, jego przełożeni - w uznaniu bardzo dobrych wyników w nauce - wydelegowali Ludwika Marię na pielgrzymkę do Chartres. Znajdują się tam z relikwie – fragment tuniki Najświętszej Maryi Panny, którą – jak wierzono, nosiła Ona w okresie narodzin Jezusa. Montfort obiera sobie stałe miejsce w kaplicy Matki Bożej i spędza tam na modlitwie wiele czasu.


     5 marca 1700 r., w wieku 27 lat, Montfort przyjął święcenia kapłańskie. Mszę świętą prymicyjną odprawił przy ołtarzu Najświętszej Maryi Panny w kościele pw. św. Sulpicjusza w Paryżu. W liście do swego przełożonego ten młody kapłan tak nakreślił program swojego działania: "Odczuwam wielkie pragnienie umiłowania Pana naszego i Jego świętej Matki. Chciałbym jako prosty i ubogi kapłan uczyć biednych wieśniaków i zachęcać grzeszników do nabożeństwa do świętej Dziewicy". W listopadzie tego samego roku Ludwik Maria wstąpił do Trzeciego Zakonu św. Dominika. Tu poprosił o zgodę na nauczanie o wartościach odmawiania Różańca oraz na zakładanie Bractw Różańcowych. Swoją pracę duszpasterską rozpoczął w Nantes. Niestety, jego zapał został szybko ostudzony. Praktycznie przymuszono go, pełnego chęci do pracy, do bezczynności. Zwierzał się z tych trudności jednej ze swoich sióstr. W niedługim czasie, dzięki pewnej kobiecie zarządzającej klasztorem, Montfort trafia do Poitiers, gdzie - za zezwoleniem miejscowego biskupa – zostaje kapelanem szpitala generalnego. Tam też poznaję Marię Ludwikę Trichet, która już jako pochodząca z burżuazyjnej rodziny siedemnastolatka, zdecydowała się na radykalne przyłączenie do najbiedniejszych oraz na zamknięcie z nimi w przytułku. Ona to pomaga Montfortowi i 2 lutego 1703 r. zakłada habit zakonny. Tak właśnie, z Marią Ludwiką, Montfort założył zgromadzenie żeńskie pod wezwaniem Córek Bożej Mądrości - dla pielęgnowania chorych. Jednak zarządcom szpitala nie podoba się to, co robi Montfort oraz jego sukcesy. Ludwik Maria doznaje tu dużego ucisku i wiele cierpi. Odbywa więc rozmowę z Marią Ludwiką i podejmuje decyzję opuszczenia przytułku. Biskup przyjmuje tę jego rezygnację i poleca Montfortowi głosić Ewangelię w Montbernage, biednej dzielnicy Poitiers. Tam Ludwik w miejscu, gdzie kiedyś była stajnia, zakłada kaplicę. Wiele się modli, ewangelizuje, spowiada, organizuje akty odnowienia chrztu św., a także nabożeństwa różańcowe. Tu gromadzi dzieci, by ochraniać je przed zepsuciem. Niespodziewanie takie inicjatywy Montforta budzą jednak opór miejscowych duszpasterzy. Zobaczyli oni w misjonarzu jedynie intruza, który wchodzi w ich kompetencje. Tak więc starania Montforta i tu kończą się niepowodzeniem. Zmuszony do opuszczenia Montbernage, kapłan ten prosi, by ktoś kontynuował jego dzieła i żeby raz w tygodniu odmawiano tam różaniec.

     W 1706 r. niestrudzony piewca Maryi udaje się do Rzymu, by oddać się do dyspozycji papieża Klemensa XI. Ojciec święty powierza Ludwikowi ewangelizowanie Francji. Wręcza mu krzyż i nadaje tytuł Misjonarza Apostolskiego. Przyszły święty prowadzi zatem ewangelizację w zachodniej Francji. Dziesiątki tysięcy kilometrów pokonuje pieszo, chodząc od wioski do wioski. W czasie swoich wędrówek wygłosił Ludwik Maria około 200 rekolekcji i misji. Każda misja zaś trwała do pięciu tygodni: uczył religijnych śpiewów, zapisywał wiernych do nowo utworzonych tu bractw: Różańca Świętego, Pokutników, 44 Dziewic, Milicji św. Michała i Przyjaciół Krzyża. Gorliwy kapłan tworzy zgromadzenia, szkoły, poradnie; jest bardzo dobrym organizatorem misji i odnosi prawdziwe sukcesy. Wywołuje to u wielu zazdrość. Bardzo często jest więc odrzucany przez biskupów i księży. Nieustannie doświadcza krzyża opuszczenia, niezrozumienia i samotności. Uważany bywa nawet za szaleńca. Jednak on wybacza każdemu, od kogo doznaje przykrości. Montfort rozumie, że w tych czasach głównym wrogiem chrześcijanina staje się jansenizm – toteż zwalcza go gorliwie. Pragnie ewangelizować prawdziwie i głęboko. Toteż - by swojemu słowu nadać skuteczność - podejmuje w intencji nawrócenia grzeszników wiele pokut. To również wzruszało i kruszyło serca. Z kolei w miejscowości Pomtachentau, w miejscu, gdzie był stary szpital dla trędowatych, Montfort postanowił zbudować Kalwarię. Trwało to ponad rok. Poświęcenie jej wyznaczono na dzień 14 września 1710 r. Niestety, zdaniem Króla - Kalwaria ta zbyt przypominała twierdzę: mogła stać się schronieniem dla bandytów lub w razie napadu dla obcych wojsk. Król rozkazał więc zburzyć Kalwarię, co też uczyniono jeszcze przed dokonaniem poświęcenia. Ludwik Maria przyjął rozkaz w pokorze i - mimo wielkiego cierpienia - pozwolił zniszczyć to swoje dzieło. Jednakże w późniejszych czasach odbudowywano ją wielokrotnie i dziś Kalwaria ta jest miejscem pielgrzymkowym.

     Ludwik miał szczególne nabożeństwo do Matki Bożej. Zawierzył się Jej, to znaczy: oddał się Jej w "niewolę miłości" i na wyłączną własność. Chciał, żeby to Ona prowadziła go do Jezusa, którego – jako najważniejszego - zawsze stawiał na pierwszym miejscu. Montfort w ręce Maryi złożył wszystkie swoje zasługi, modlitwy, posty, uczynki pokutne, prace apostolskie, całą swoją osobę. Przyszły święty napisał Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Matki Najświętszej, w którym szeroko rozwinął i uzasadnił korzyści, jakie daje to całkowite oddanie się Maryi. Ludwik Maria opracował także kolejne teksty regulaminów zakładanych przez siebie wielu bractw. Ułożył ponad sto pięćdziesiąt tekstów pobożnych pieśni. Zostawił wreszcie kilka traktatów teologicznych i ascetycznych. Montfort zawsze szedł „pod prąd”, mając silną wiarę. Pokonywał przeciwności losu – jak prawdziwy apostoł - biegnąc do wyznaczonego celu. Zbyt intensywna apostolska praca wyczerpała jednak w końcu siły Świętego. Pożegnał on ziemię dla nieba 28 kwietnia 1716 roku, mając zaledwie 43 lata. Pozostawił po sobie trzy zgromadzenia: "Córki Bożej Mądrości" i "Ojcowie Misjonarze Montfortanie" oraz „Bracia Montfortianie św. Gabriela”. Swoim duchowym synom i córkom postawił jako cele: nauczanie ubogiej młodzieży; nawiedzanie i doglądanie chorych w szpitalach, przytułkach i domach prywatnych; oraz służenie pomocą wszystkim, którzy się do nich o nią zwrócą.

     Montfortański akt oddania siebie Maryi stał się na wieki wzorem dla niezliczonych papieży, teologów, kapłanów oraz osób świeckich. Zawierzyli się w ten sposób Matce Bożej m.in. św. Pius X, Benedykt XV i Pius XI.

     Ludwika Marię beatyfikował w roku 1888 papież Leon XIII, a kanonizował w roku 1947 papież Pius XII. Relikwie św. Ludwika spoczywają w sarkofagu w bazylice św. Wawrzyńca w St. Laurent-sur-Serve, gdzie zmarł. Na grobie Świętego widnieje epitafium:

Przechodniu, co ujrzałeś?
Wypaloną pochodnię, człowieka, strawionego ogniem miłości;
który stał się wszystkim dla wszystkich.
Tu spoczywa Ludwik Maria Grignion de Montfort.
Jeśli zapytasz, jak żył, wiedz,
że żadne życie z czystością jego życia równać się nie mogło.
Od jego pokuty żadna pokuta nie była surowszą.
Od jego żarliwości żaden zapał nie był bardziej płomiennym.
W nabożeństwie do Maryi
nikt nie był bardziej niż on podobnym do świętego Bernarda.
Kapłan Chrystusowy,
który szedł śladami Chrystusa.
Swoim słowem wszędzie głosił Chrystusa,
niestrudzony,
dopiero w trumnie zaznał odpoczynku.
Był ojcem ubogich,
obrońcą sierot,
jednał grzeszników z Bogiem.
Jego chwalebna śmierć była podobna do jego życia.
Jak żył, tak i odszedł.
Dojrzał dla Boga i wzniósł się do nieba.
Zmarł 28 kwietnia
Roku Pańskiego 1716
w wieku 43 lat.

     Tuż obok bazyliki znajduje się macierzysty dom zakonny Córek Mądrości, na terenie którego zachował się mały pokój. Tu zamieszkał Montfort po przybyciu 1 kwietnia 1716 r. do St. Lament-sur-Serve i tu również zakończył swe życie. W pokoju tym jest figura z wosku przedstawiająca Świętego w chwili śmierci. W prawej ręce trzyma on krzyż, kiedyś niesiony całą drogę w wyprawie do Rzymu, a w lewej figurę Matki Bożej, którą sam wyrzeźbił. W figurze Świętego umieszczono jego relikwie. Na ścianie pokoiku widnieje napis: „Dieu Sevi” – są to ostatnie wypowiedziane przez Montforta słowa, będące też jego życiową dewizą. Oznaczają one: „Tylko Bóg”.