Wysławiać Cię będę, Panie, Królu, i będę Cię
chwalił Boga, Zbawiciela mego. Będę wyznawał Imię
Twoje, boś mi się stał pomocnikiem i obrońcą, i
zachowałeś ciało moje od zguby, od sidła języka
złośliwego i od ust tych, co knują kłamstwo, i
stałeś mi się pomocnikiem przed oczyma przeciwników.
I wybawiłeś mię, według wielkości miłosierdzia
Imienia Twego, od ryczących, gotowych do żeru, z rąk
tych, co szukali duszy mojej, i od bram utrapienia,
które mię ogarnęły; od ucisku płomienia, który mię
ogarnął, a wpośród ognia nie upaliłem się; z
głębokości brzucha otchłani i od języka
splugawionego, i od słowa kłamliwego, od króla
bezbożnego i od języka niesprawiedliwego. Będzie
chwaliła aż do śmierci dusza moja Pana, bo wyrywasz
czekających na Ciebie, Panie, i wybawiasz ich z rąk
pogańskich.
EWANGELIA (u św. Mat. rozdz. 25,
wiersz 1-13)
Onego czasu mówił Jezus uczniom swoim tę
przypowieść: Podobne będzie Królestwo niebieskie
dziesięciu pannom, które wziąwszy lampy swoje, wyszły
naprzeciw oblubieńca i oblubienicy. A pięć z nich
było głupich, a pięć mądrych. Ale pięć głupich,
wziąwszy lampy, nie wzięły ze sobą oleju. A mądre
wzięły oleju w naczynia swoje z lampami. A gdy
oblubieniec omieszkiwał, zdrzemnęły się wszystkie i
posnęły. A o północy rozległo się wołanie: Oto
oblubieniec idzie, wyjdźcie naprzeciw niemu! Tedy
wstały one wszystkie panny i oczyściły lampy swoje.
Lecz głupie rzekły mądrym: Dajcie nam z oleju waszego,
bo lampy nasze gasną. A mądre odpowiedziały, mówiąc:
By snadź nam i wam nie zabrakło, idźcie raczej do
sprzedających, a kupcie sobie. A gdy szły kupować,
przyszedł oblubieniec, a te, które były gotowe,
weszły z nim na gody, i zamknięto drzwi. A na koniec
przyszły i drugie panny, mówiąc: Panie, Panie, otwórz
nam! A on odpowiadając, rzekł: Zaprawdę, mówię wam,
nie znam was. Czuwajcież tedy, bo nie wiecie dnia ani
godziny.
Święta Barbara (żyła około roku Pańskiego 236) była rodem z Nikomedii, miasta
położonego w Bitynii. Ojciec jej Dioskorus był
poganinem zagorzale przywiązanym do bałwochwalstwa, a
przy tym dziwakiem skłonnym do barbarzyńskiego
okrucieństwa. Barbara była nadzwyczaj zdolna,
roztropna, zamiłowana w poważnych zajęciach i wielkiej
urody. Ojciec kochał ją nadzwyczajnie, a ulegając
dziwacznej zazdrości postanowił ukryć ją przed
ludźmi. W tym celu wybudował dla niej wysoką wieżę,
urządził w niej wspaniałe mieszkanie i zamknął
Barbarę, przydawszy jej kilka dziewic do posługi.
Barbara była jak jej ojciec poganką, lecz w miarę
jak się kształciła, poznawała coraz lepiej
bezzasadność religii bałwochwalczej. Bywały chwile,
szczególnie kiedy w nocy z swojej samotni wpatrywała
się w gwiazdy na niebie rozsiane, że myśl jej
wznosiła się do pojęcia jedynej, najwyższej Istoty,
która stworzywszy i rozrzuciwszy po przestrzeni te
światy, utrzymuje je w porządku i kieruje nimi. Wtedy
zatopiona w myślach o jedności Bóstwa, z obrzydzeniem
wspominała brednie o bożkach, a wzdychała za światem
prawdy.
Zdarzyło się, że od jednego ze swoich nauczycieli,
chociaż poganina, dowiedziała się, iż pojawił się
wyznawca innej wiary, zwanej chrześcijańską,
nazwiskiem Orygenes, który na Wschodzie uchodzi za
najuczeńszego męża swojego czasu. Barbara postarała
się, by przybył do niej, nauczył ją artykułów wiary
świętej i ochrzcił. Od tej chwili już Pisma Bożego z
rąk nie wypuszczała nie tylko w prawdach Ewangelii,
lecz i w jej radach tak się rozmiłowała, że uczyniła
dozgonny ślub czystości.
Tymczasem Dioskorus pod wpływem nalegań krewnych
postanowił wydać Barbarę za mąż. Wkrótce potem
przybył z prośbą o jej rękę najbogatszy w tym kraju
i najznakomitszego rodu młodzieniec. Ojciec oznajmił to
Barbarze, a widząc, że nie jest za tym, wcale na nią
nie nalegał, po czym wybrał się w daleką podróż.
Po powrocie do domu Dioskorus zapytał córkę, czy
nie zmieniła postanowienia dotyczącego zamęścia.
"Nie zmieniłam - odpowiedziała Barbara - i proszę
cię, ojcze, pozwól, abym u ciebie została, tym
bardziej, że starzejąc się, tym troskliwszej
potrzebujesz opieki". Uradowany Dioskorus, nabrawszy
przekonania, że córka już go nie opuści przez
wyjście za mąż, przestał ją trzymać w samotnej
wieży i przeniósł ją do pałacu.
Barbara z wielkim żalem opuszczała swoją samotnię,
w której wielce się rozmiłowała, odkąd została
chrześcijanką, a gdy weszła do mieszkania ojcowskiego,
nadzwyczaj bolesnego doznała wrażenia, Dioskorus
bowiem, będąc gorliwym poganinem, cały swój dom
zapełnił bożyszczami. Na ten widok Barbara nie mogła
się powstrzymać od okazania wstrętu, jaki w niej
budziły bożyszcza pogańskie, i zarazem smutku, że jej
ojciec nie dostrzega błędów swojej religii. Zdziwiony
Dioskorus zapytał ją groźnie, czy jej wyobrażenia
religijne są inne i czy nie wierzy w bogi, a wtedy
Barbara, pełna ducha Bożego, z przedziwną trafnością
zaczęła mu wyjaśniać błędy pogańskie, jako też
dowodzić, że religia chrześcijańska jest jedyną
prawdziwą. Prosiła go również, aby i on uznał
jedynego i prawdziwego Boga, ale jej wysiłki były
daremne, Dioskorus bowiem wpadł w wściekłość,
porwał za miecz i przysięgając na bogi, że sam
pomści ich zniewagę, rzucił się na córkę. Barbara,
znając jego gwałtowność i wiedząc, że może się
dopuścić zbrodni, uszła co prędzej w las, który był
niedaleko ich mieszkania. Dioskorus pogonił za nią z
mieczem i przyparłszy ją do skały, już ją miał nim
ugodzić, kiedy skała nagle cudownie się rozstąpiła i
Barbara znikła mu z oczu.
Cud nie zrobił na okrutniku żadnego wrażenia.
Dysząc gniewem, wrócił do domu i wziąwszy wiele
sług, powtórnie poszedł do lasu celem schwytania
córki. Tym razem dopuścił Pan Bóg, że ją znalazł;
rzucił się tedy na nią, porwał za włosy i bijąc bez
miłosierdzia, zawlókł ją do domu, ale zmiarkowawszy,
że gdyby córkę własną ręką zabił, odpowiadałby
za to przed władzą, postanowił ją oskarżyć jako
chrześcijankę i albo przez to zmusić do odstępstwa od
wiary, albo gdyby przy niej mężnie obstawała,
ściągnąć na nią karę śmierci.
Nie zwlekając z tym zbrodniczym zamiarem, kazał ją
skrępować powrozami jak zbrodniarkę i poprowadzić do
wielkorządcy nikomedyjskiego Marcjana. Ten, zdjęty
litością, kazał ją rozwiązać i ubolewając nad
surowością jej ojca, zaczął ją nakłaniać
najłagodniejszymi słowami i najpochlebniejszymi
obietnicami, aby się wyrzekła zakazanej w państwie
rzymskim religii. Święta Barbara odparła:
"Najpochlebniejsze przyrzeczenia nie odwiodą mnie
od wiary, w której poznałam prawdziwego Boga. Sama tym
nad wyraz uszczęśliwiona, pragnę, abyście i wy
wszyscy tego szczęścia dostąpili". Rzekłszy to,
z taką mocą i świętym namaszczeniem zaczęła
wykazywać błędy pogaństwa, a zarazem dowodzić
prawdziwości wiary chrześcijańskiej, że nie tylko na
wszystkich obecnych, ale i na samym wielkorządcy słowa
jej sprawiły wrażenie. Widząc to Dioskorus, zagroził
Marcjanowi, że go oskarży przed cesarzem, jeśli
będzie oszczędzał jego wyrodną córkę, która
publicznie, a nawet w obecności najwyższego urzędnika,
śmie znieważać bogi cesarskie. Uląkł się tego
Marcjan i wydał rozkaz, aby Barbarę najprzód okrutnie
osmagano rózgami, a potem kazał włożyć na nią
włosiennicę z ostrej szczeciny i uwięzić. W
więzieniu objawił się Barbarze Pan Jezus, przyrzekł
wspierać ją w mękach, jakie ją jeszcze czekają, i
uleczył jej rany.
Nazajutrz Marcjan kazał ją znowu przyprowadzić, a
nie widząc na niej żadnych śladów ran, dowodził, że
to pogańscy bogowie cud ten uczynili. "Tak nie jest
- odpowiedziała mu Barbara - albowiem bałwany ręką
ludzką ukute nadludzkiej siły mieć nie mogą. Sprawił
to jedynie sam Jezus Chrystus, Bóg mój, którego i ty
wyznawać powinieneś. Możesz ciało moje poszarpać w
kawałki, możesz mi życie odebrać, lecz jeśli je
wydam z miłości ku Niemu, z Nim na wieki w Niebie żyć
będę". Wtedy wielkorządca kazał ją drzeć
hakami żelaznymi i do boków przykładać rozpalone
pochodnie, ale mężna Dziewica wzniósłszy oczy ku
Niebu, w te słowa głośno się modliła: "Panie,
który znasz tajniki serc ludzkich, wiesz, że moje serce
Ciebie tylko miłuje, Ciebie tylko pragnie i w Tobie
tylko pokłada nadzieję. Racz mnie wspierać w tej
ciężkiej walce i niech mnie Twój Duch święty do
końca nie opuszcza".
Marcjan, widząc jej stałość, podwoił
okrucieństwa, a gdy i teraz nic nie wskórał, skazał
ją na śmierć. Gdy ją przyprowadzono na plac
stracenia, Dioskorus przyskoczył do sędziego,
domagając się, aby mu pozwolono spełnić wyrok
śmierci na córce. Nawet poganie wzdrygnęli się na tak
niesłychane barbarzyństwo, ale Święta uklękła
spokojnie i po krótkiej modlitwie, w której ponowiła
Panu Bogu ofiarę swojego życia, podała szyję pod
miecz, po czym wyrodny ojciec ściął jej głowę.
Stało się to roku Pańskiego 236 w dniu 4 grudnia, w
którym to dniu Kościół Boży obchodzi jej pamiątkę.
Pan Bóg nie pozostawił bezkarnie strasznej zbrodni,
której dopuścił się Dioskorus, albowiem piorun z
pogodnego nieba na miejscu uśmiercił dzieciobójcę.
Podobny los wkrótce spotkał Marcjana.
Święta Barbara jest szczególną pośredniczką w
Niebie do otrzymania łaski przyjęcia ostatnich
sakramentów przy śmierci, co się niejednokrotnie w
widoczny sposób potwierdziło. Oprócz tego policzona
jest między czternastu św. Przyczyńców jako opiekunka
od burz i pożaru, a górnicy czczą ją jako swą
patronkę.
Nauka moralna
Bądźmy wdzięczni świętej Barbarze za jej
wstawienie się do Boga o łaskę, ażebyśmy w godzinie
śmierci zdążyli przyjąć sakramenta święte.
Śmierć jej była nadzwyczaj przykra i bolesna, Bóg
przeto obiecał być miłosiernym dla tych, którzy w
niebezpieczeństwie życia lub w godzinę śmierci
błagać będą o jej przyczynę. I my w godzinie
śmierci tęsknić będziemy do miłosierdzia Bożego i
przyjęcia sakramentów świętych, przeto rozważajmy
dokładnie stan ciała i duszy naszej.
1) W godzinę śmierci,
o której tyle tylko pewna, że jedynemu Bogu jest
wiadoma i że prędzej wybije, aniżeli myślimy, w tej
godzinie ciało nasze strasznie cierpieć będzie, gdy
przyjdzie chwila rozłączenia z duszą, z domownikami, z
rodziną, z mieniem doczesnym i z niewykonanymi planami;
straszne też będą boleści tego przymusowego
rozdziału ciała i duszy, gdy ciało pocznie stygnąć,
ćmić się w oczach, gdy pot śmiertelny zacznie
występować na czole, usta schnąć, oddech ustawać, w
gardle chrobotać. Jakże wtedy zatęsknimy za
przyjacielem, wszechmocnym pocieszycielem, który by nas
pokrzepił i dodał nam siły do poniesienia ofiary
życia! Jedynym takim pocieszycielem jest Jezus utajony w
Przenajświętszym Sakramencie. Oby nas w godzinie
śmierci raczył pocieszyć i pokrzepić!
2) W godzinie śmierci
westchnie dusza nasza z psalmistą Pańskim: Objęły mnie bóle
śmiertelne, niebezpieczeństwa piekła mnie opadły,
opanował mnie smutek i utrapienie.
Sumienie ukaże nam popełnione grzechy, niedotrzymane
śluby, zaniedbane obowiązki względem Boga, siebie i
bliźnich. Diabli kusić się będą o zachwianie naszej
wiary, nadziei i odniesienie nad nami zwycięstwa.
Święty Franciszek Salezy mówi: "Grzechy, które
dotychczas wydawały ci się małymi, spiętrzą się w
twych oczach jak wysokie góry, a coś tylko uczynił
uczciwego, zda ci się drobnym i niedostatecznym".
Już minęła pora poprawy; wieczność otwiera przed
nami swe wrota, czeka nas sąd i wyrok nieodwołalny.
Któż nas w tej strasznej godzinie zdoła pocieszyć,
ocalić, pokrzepić? Nikt inny, jak tylko Bóg-człowiek,
Pan nasz Jezus Chrystus, utajony w Przenajświętszej
Hostii. Błagajmy więc, aby za przyczyną świętej
Barbary w tej ważnej chwili do nas zawitać raczył.
Modlitwa
Boże, któryś pośród innych cudów Twej potęgi
dał także płci słabej zwycięstwo męczeństwa, spraw
łaskawie, ażebyśmy obchodząc uroczyście dzień
urodzenia świętej Dziewicy i Męczenniczki Barbary,
przez jej przykład Ciebie osiągnęli. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na
ziemi. Amen.
Urodzona dla nieba 4.12.236 roku
Wspomnienie 4 grudnia
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.