STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 20 maja 2016

Żywot świętego Bernardyna z Sieny

   Kiedy około roku 1380 w sercach ludzi, zamieszkujących górne Włochy, zaczynała się zacierać pamięć o Zbawicielu Jezusie Chrystusie i ludzie ci nie tylko z sobą wzajemnie w ciągłych byli zatargach, ale do tego jeszcze i zgorszenie obyczajów przybierało coraz większe rozmiary, - wtedy Bóg zesłał świętego Bernardyna, który bogobojnym życiem i przykładem pobożności wpłynął na zupełną zmianę obyczajów i utrwalił tam znów Królestwo Boże. 

Jakim sposobem ów mąż świątobliwy tego dokazał, opowiemy poniżej. 

W święto Narodzenia Matki Boskiej roku 1380 urodził się w mieście Massa pod Sieną we Włoszech w znakomitym domu chłopczyk, któremu na chrzcie św. dano imię Bernardyn. Był on jedyną pociechą rodziców, wszakże niedługo tego szczęścia zażywali, albowiem po siedmiu latach pomarli, a Bernardyn został sierotą. Wychowywał się odtąd u swej ciotki Diany, niewiasty nabożnej, która mu dała święte wychowanie i zaszczepiła w jego sercu wielką miłość ku Panu Bogu i Matce Boskiej. 

Bernardyn (żył około roku Pańskiego 1400) odpłacał jej za to wielkimi postępami w naukach. Niezwykle pięknego ciała, był też najcnotliwszym pomiędzy uczniami zakładu, w którym pobierał nauki. Szczególniejsze upodobanie miał w udzielaniu ubogim jałmużny. Gdy pewnego razu ciotka odprawiła żebraka, nic mu nie dawszy, Bernardyn, bardzo tym zasmucony, tak się odezwał: "Daj mu tę część chleba, która na mnie dziś przypada. Wolę sam nic nie jeść przez dzień cały, byle ten ubogi odszedł nasycony". Pobożna ciotka szczerze go za to uściskała i rzekła: "Mój chłopcze, sprawisz Matce Boskiej wielką radość, jeżeli co sobotę będziesz pościł na Jej cześć, a to, co oszczędzisz, oddasz ubogim". Bernardyn usłuchał tej rady i pościł odtąd w soboty przez całe życie. 


Gdy Bernardyn miał lat jedenaście, wziął go wuj do Sieny i oddał go do szkół wyższych, gdzie zasłynął wkrótce jako jeden z pierwszych uczniów. Piękność ciała narażała go na niejedną pokusę, ale zwalczał je za pomocą modlitwy do Matki Boskiej. Czystość jego obyczajów taki zjednała mu szacunek u kolegów, że nawet najniemoralniejsi nie śmieli w jego obecności odzywać się dwuznacznie lub nieskromnie. Każda niewłaściwa rozmowa cichła, gdy on przychodził. "Milczcie, bo Bernardyn idzie", mawiano, ale każdy go chętnie spotykał, bo Bernardyn zawsze był w obcowaniu miły, otwarty i pełen młodzieńczej wesołości. 

Skończywszy wyższe nauki w siedemnastym roku życia, został przyjęty do "uczniów Maryi" i oddał się pielęgnowaniu chorych w szpitalu w Sienie. Kiedy w roku 1400 zaraza we Włoszech setkami zmiatała ludzi, tak że nikt nie chciał pielęgnować chorych, Bernardyn wszędzie był pierwszym. Wskutek zarazy liczba jego pomocników coraz bardziej malała, ale on sam nie ustawał. Gorliwością zjednał sobie 12 młodzieńców, którzy mu pomagali w pielęgnowaniu chorych. On sam był wszędzie i zawsze zostawiał dla siebie pracę najtrudniejszą i najniebezpieczniejszą. Wielu chorym ocalił życie, wielu umierających otrzymało dzięki niemu ostatnie Sakramenta święte, a dla wszystkich był aniołem pocieszycielem. Po czterech miesiącach zaraza ustała. Bernardyn nie był nią dotknięty, ale za to zbyt wielkie wysiłki powaliły go na łoże boleści, wśród których serce jego zupełnie oderwało się od świata, a zapaliło tylko do spraw Niebieskich. 

Zaledwie wyzdrowiał, oddał się pielęgnowaniu swej 97-letniej oniemiałej ciotki Diany. Gdy w rok później umarła, Bernardyn, nie mając już żadnych obowiązków rodzinnych, rozdzielił cały swój majątek pomiędzy ubogich i w roku 1402, w sam dzień uroczystości Narodzenia Matki Boskiej, wstąpił do zakonu świętego Franciszka z Asyżu i otrzymał święcenia kapłańskie. 

Młodociany czciciel Najświętszej Maryi Panny stał się niezadługo wzorem zakonnika. Kiedy po raz pierwszy zaczął w Sienie chodzić po jałmużnę dla klasztoru, chłopcy uliczni zaczęli go lżyć i rzucać nań kamieniami. Braciszek, który mu towarzyszył, rozgniewał się o to, ale Bernardyn ułagodził go, mówiąc: "Pozwól im, niech się radują! Oni nam dopomagają do zbawienia wiecznego, ucząc nas cnoty cierpliwości". 

Ze względu na wysokie wykształcenie przeznaczono go na kaznodzieję, chociaż miał głos słaby i ochrypły. Zmartwiony tym brakiem, uskarżał się pewnego razu w modlitwie, że kazania jego nie mają wskutek tego wpływu, a Królowa Niebios udzieliła mu tej łaski, iż odtąd głos jego brzmiał donośnie i dźwięcznie. 

Przez pierwsze dwanaście lat miewał Bernardyn kazania tylko wobec ludu wiejskiego po wsiach i okolicy Sieny. W roku 1418 przybył do Mediolanu i tak się zaraz wsławił swymi kazaniami, że proszono go, aby kazał w czasie Wielkiego Postu w katedrze. Tam zyskał taką sławę, że go odtąd nazywano apostołem całych Włoch. Od tego czasu musiał chodzić od miasta do miasta i nauczać po całym kraju, od granic Tyrolu i Szwajcarii aż na południe do Neapolu. Wszędzie przemawiał do ludu tylko pod gołym niebem, bo nabożni słuchacze nie mogli się pomieścić po kościołach.

Miał Bernardyn zwyczaj, że na końcu kazania pokazywał tablicę, na której złotymi głoskami wyryte było Imię Jezus i kazał słuchaczom klękać i wzywać pomocy Imienia Jezusa Chrystusa. Nieprzyjaciele jego skorzystali z tego i oczernili go przed papieżem Marcinem V, że wprowadza jakieś nowości do nabożeństwa. Papież, nie przekonawszy się poprzednio, zakazał mu kazań. Bernardyn poddał się z całą pokorą temu zakazowi, wkrótce jednak rzecz się wyjaśniła. Papież odwołał zakaz i chciał go skłonić do przyjęcia godności biskupiej, ale Bernardyn wyprosił sobie, że mu tej godności nie powierzono i dalej głosił kazania z wielkim skutkiem dla zbawienia dusz. 

Gdy w Mediolanie na kazaniach odsłaniał zepsucie we wszystkich stanach i bez miłosierdzia karcił wszystkich, zagroził mu książę panujący śmiercią, jeśli tego nie poprzestanie. Bernardyn odpowiedział: "Miałbym sobie za największe szczęście umrzeć za prawdę". Książę próbował innych sposobów i ofiarował mu nawet pieniądze za milczenie, ale Bernardyn dwa razy odrzucił podarek; za trzecim razem przyjął go, poszedł z oddawcą do więzienia i wykupił dwu nieszczęśliwych uwięzionych. Ten szlachetny czyn rozbroił księcia jak najzupełniej, tak że odtąd zaczął mu wszędzie okazywać cześć i uszanowanie. 

Gdy w Perugii wybuchła wojna domowa, Bernardyn udał się tam, wygłosił cztery kazania o spokoju, a w końcu odezwał się do ludu: "Wy, którzy chcecie mieć pokój, przyjdźcie tu i stańcie po prawicy, a wy zatwardzialcy po stronie lewej". Wszyscy stanęli po prawicy, tylko jeden młody zapaleniec stanął po lewej stronie. Bernardyn odezwał się do niego: "Gardzisz moim upomnieniem? Zaklinam cię do zgody, bo inaczej nie powrócisz żywy do domu swego". Młodzieniec nie usłuchał i opuścił kościół, ale wchodząc do mieszkania, padł nieżywy na progu. 

W Weronie kazania Bernardyna wywarły takie wrażenie, że ludzie znosili karty, kostki do gry i inne przedmioty, służące do gier hazardowych, na place publiczne i palili na stosach, śpiewając przy tym psalmy pokutne. 

Jeden z tokarzy uskarżał się potem przed Bernardynem, że teraz nie będzie miał zarobku, na co Bernardyn oświadczył: "Idź, wyrabiaj znaki Opatrzności, w środku umieść Imię Jezusa, a będziesz miał zarobek dostateczny". Tokarz uczynił to i wkrótce dorobił się majątku, gdyż lud skwapliwie kupował te tablice. 

Napisał również Bernardyn pięć ksiąg, o modlitwie, o miłości Boga, o naśladowaniu Chrystusa i o Sądzie Ostatecznym. 

Zakon Franciszkanów podniósł się przez niego niesłychanie. W ciągu lat czterdziestu liczba klasztorów z dwudziestu wzrosła do trzystu, a zakonników z dwustu do pięciu tysięcy. Z powodu wielkich zasług położonych dla Kościoła św. obrano go w roku 1438 generalnym wikariuszem, ale godność tę piastował tylko pięć lat, po czym zrzekł się jej, aby mu nie przeszkadzała w głoszeniu kazań, był jednakże tylko jeszcze rok zdrowy. W roku 1444 w drodze do Neapolu zachorował w Akwili ciężko na febrę; czując się bliskim śmierci, przyjął Sakramenta św. i wkrótce potem oddał ducha Bogu. 

Po sześciu latach papież Mikołaj V ogłosił go uroczyście Świętym. 

Nauka moralna

 

Podobnie jak płomień na ognisku podsycamy przez dodawanie coraz nowych drzew - tak samo podsycamy i ogień miłości Boga modlitwą dziękczynną lub skruchą za popełnione grzechy i błaganiem o dalszą łaskę Boską. Święty Bernardyn w ten sposób żywił w sobie uczucie miłości ku Jezusowi i Najświętszej Maryi Pannie, że na każdy dzień tygodnia miał inne westchnienie. 

I tak w niedzielę wzdychał nabożnie: "O dobry Jezu, dodaj mi siły, abym Cię gorąco ukochał!".

- W poniedziałek: "Jezusie, miłości najsłodsza, daj mi taką miłość, jaką Ty masz dla nas ludzi!".

- We wtorek: "Najsłodszy Jezu, chciałbym Cię miłować, ale bez Twojej pomocy nie mogę!".

- W środę: "Jezu najmilszy, pozwól mi umrzeć z miłości ku Tobie!".

- W czwartek: "Jezu drogi, udziel mi gorącej, pokornej i wiernej miłości ku Tobie, abym Cię chwalił i czcił za Twoją niewyczerpaną dobroć!".

- W piątek: "Jezu mój, który za mnie śmierć na krzyżu poniosłeś, spraw, abym za Ciebie równą śmierć ponieść zdołał!".

- W sobotę: "O Jezu, kiedyż upojony miłością ku Tobie pokażę się światu? Kiedy połączenie nasze tak będzie dokładne, że nie będę już zdolny Ciebie obrazić? Życie bez Ciebie jest dla mnie boleścią i śmiercią; Twoje Imię Najsłodsze niechaj będzie błogosławione na wieki!".

Napisz sobie takie same lub podobne krótkie westchnienia na każdy dzień. Treść możesz wziąć z kazań, a gdy cię przyciśnie potrzeba udania się z modlitwą do Boga, powtarzaj je w myśli, a będziesz uspokojony. 

Modlitwa

 

Panie, Jezu Chryste, któryś świętego Bernardyna, Wyznawcę Twojego, szczególną miłością Przenajświętszego Imienia Twojego obdarzyć raczył, prosimy, wlej za jego zasługami i pośrednictwem w serca nasze ducha Twojej miłości. Amen.

Św. Bernardyn z Sieny
Urodzony dla świata 8.09.1380 roku,
Urodzony dla nieba 1444 roku,
Kanonizowany 1450 roku
Wspomnienie 20 maja


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.